Nadchodziła długo wyczekiwana godzina. Wzięłam torebkę i opuściłam mieszkanie. Udałam się w kierunku dobrze znanej mi restauracji. Wraz z Liamem spędzaliśmy w niej dużo czasu. Cieszyłam się na myśl o spotkaniu z nim. Ostatnio coraz rzadziej się widywaliśmy. Mój chłopak był ciągle zajęty. Wiecznie miał próby, spotkania z fanami, dziennikarzami. Czasami działało mi to na nerwy, ale niestety nie mogłam nic na to poradzić. Musiałam być silna, nasza miłość również.
Otworzyłam drzwi, rozglądając się w poszukiwaniu Payne'a. W końcu moje oczy natrafiły na jego osobę. Nie mogąc wytrzymać, przebiegłam ostatnie dzielące nas metry. Nie przejmowałam się otaczającymi mnie ludźmi. W tej chwili liczył się tylko on.
Chłopak widząc mnie podniósł się z krzesła. Podbiegłam do niego, rzucając mu się na szyję. Nie czekając dłużej musnęłam jego wargi.. Stęskniłam się za wszelkimi pieszczotami, czułymi gestami, rozmowami w środku nocy. Myślałam, że Liam również. Byłam w szoku, kiedy chłopak nie oddał pocałunku, tylko odsunął się ode mnie.
-[T.I] musimy porozmawiać- powiedział.
-Kochanie, co się stało?- spytałam zaniepokojona.
-Przykro mi, nie kocham Cię już- oznajmił jak gdyby, nigdy nic.
-Liam, proszę powiedz, że to nieprawda. Powiedz, że to tylko głupi żart. Jesteś częścią mojego życia. Nie wyobrażam sobie przyszłości bez Ciebie- wypowiadałam poszczególne słowa, czując niesamowity ból w okolicy serca. Byłam bliska rozpaczy. Czułam jak łzy napływają mi do oczu.
-Niestety, ale nie mogę już tak dłużej. Nie mogę udawać, że coś do Ciebie czuję. Tu byłoby nie fair. Wolę powiedzieć Ci to wprost. Zrywam z Tobą.
-Co?- płakałam. Po twarzy zlatywały mi strugi wody, gorzkie łzy porażki.-Po tym wszystkim co nas łączyło? Po tych wszystkich zapewnieniach, że mnie kochasz? Tak po prostu ze mną zrywasz? Bez żadnego wytłumaczenia...
-Mówiłem już, nie kocham Cię- powiedział dobitnie, akcentując ostatnie słowa, które raniły najbardziej. Czułam się jakby ktoś wsadził mi nóż w plecy- To chyba najlepszy powód, nieprawdaż? A i jeszcze jedno. Chciałbym, abyś oddała klucze do mojego mieszkania.
-Naprawdę Liam to już koniec? Nie ma dla nas żadnej szansy?
Nie dowierzałam, że mógł mi coś takiego zrobić. Przecież byłam jego oczkiem w głowie. Na każdym kroku udowadniał mi swoją miłość. Niestety czar szybko prysnął. Bajka dobiegła końca. Przyszedł czas na koszmar...
-Spakowałem już Twoje rzeczy. Są w moim samochodzie.
Po tych słowach nie wytrzymałam. Musiałam dać upust swoim emocjom.
-Jesteś cholernym gnojkiem. Nigdy Ci tego nie wybaczę, Payne- wydarłam się na niego, wywołując poruszenie w restauracji. Wszyscy ukradkiem spoglądali w moim kierunku. Pociągnęła za łańcuszek, zrywając z szyi srebrny wisiorek w kształcie serca. Dostałam go na pierwszą rocznicę. Miał przypominać mi o Liamie, gdy ten był daleko ode mnie. Teraz nie mogłam na niego patrzeć. Bez zastanowienia rzuciłam go przed siebie, trafiając przy tym w bruneta.
Chłopak nawet się nie podniósł. Opanowany siedział na krześle. Jego twarz nie pokazywała żadnych emocji. Zero smutku, wyrzutów sumienia, kompletnie nic. Po prostu udawał, że mnie tam nie ma. Traktował mnie jak powietrze.
Nie czekałam już na cud. Nie chciałam odgrywać przed wszystkimi kolejnej szopki. W przypływie siły wybiegłam z restauracji. O mały włos nie wpadając pod samochód. Naprawdę było mi już wszystko obojętne. Bez niego, moje życie było niczym, traciło sens. Nadal nie dowierzałam, w to co się przed chwilą wydarzyło. Na samą myśl o tym, do moich oczu napłynęły znowu łzy.
W końcu wezwałam taksówkę. Powiedziałam kierowcy adres, pod który miał mnie zawieźć, a chwilę potem znalazłam się pod drzwiami mojego mieszkania. Otworzyłam je, rzucając torebkę w kąt. Miałam dosyć całego świata. Wszystko przypominało mi o nim. Wszędzie było tyle wspomnień, wspólnych zdjęć. W przypływie złości zrzuciłam z nocnej szafki jedną naszą fotkę, na której obdarowywaliśmy się drobnymi pocałunkami. Nie mogłam na to patrzeć. Rzuciłam się na łóżko i po prostu rozpłakałam. Łzy okazały się najlepszym lekarstwem na złamane serce.
~.~
Było ze mną naprawdę źle. W pewnym momencie odizolowałam się od świata. Nie odbierałam od nikogo żadnych telefonów, przez co pod moim mieszkaniem czasami stali zaniepokojeni znajomi. Każdy martwił się o mnie. Próbował mnie wpierać. Jednak ja nie potrzebowałam niczyjej pomocy. Chciałam po prostu być sama. Żal, który mnie opanował był silniejszy.
Mijały minuty, godziny, tygodnie, a ja nadal tkwiłam w tym samym miejscu z paczką chusteczek u boku. Nie mogła się pozbierać. Wciąż odczuwałam ból. Czułam się tak, jakby Liam zrywając ze mną odebrał mi kawałek mojego serca, duszy. Nie mogłam tak po prostu o nim zapomnieć. Nie po tym wszystkim, przez co przeszliśmy.
Jednak nie to było najgorsze. Ja nadal go kochałam. Nie przestałam darzyć go tym uczuciem. Moja miłość była silniejsza. Szkoda tylko, że on jej nie odwzajemniał. Żałowałam, że to nie ja byłam obiektem jego pożądania.
Spędziłam wiele czasu na użalaniu się nad sobą. Zdecydowanie za dużo. Musiałam wziąć się w garść, być silną. Co było już nigdy, nie wróci. Nie mogłam tak po prostu nacisnąć przycisku i przewinąć wszystkiego. To byłoby zbyt piękne...
,,Zawsze najgorsze są początki. Później jest zdecydowanie lepiej”. Kierując się tą myślą po raz pierwszy od kilku tygodni wstałam. Zrobiłam pierwszy krok. Ubrałam się i zjadłam śniadanie. Następnie rozłożyłam się na sofie i włączyłam telewizor. Byłam z siebie naprawdę zadowolona. Niestety, do czasu...
W pewnym momencie w telewizji zaczęto mówić o One Direction i ich zbliżającej się trasie koncertowej. Właśnie dziś miało się odbyć ich pierwsze show. Spojrzałam w stronę półki. Bilet, który dostałam od nich nadal tam stał. Miałam wejściówkę za kulisy, by bezpośrednio móc obdarować ich pozytywną energią. Nie wiedziałam, co powinnam uczynić w tej sytuacji. Chłopcy liczyli na mnie. Chcieli bym ich wspierała w czasie pierwszego koncertu.
Z drugiej jednak strony nie miałam najmniejszej ochoty, by spotkać się z Liamem. Nie chciałam by wszystko powróciło. Miałam już dość ciągle opuchniętych od płaczu oczu. Byłam rozdarta. Musiałam podjąć decyzję. Moi najlepsi przyjaciele czy też niechęć do byłego chłopaka.
W końcu zdecydowałam, że pójdę. Nie mogłam ich zawieść. Oni nie odwrócili się ode mnie, gdy przestałam być dziewczyną Liama. Starali mi się pomóc jak tylko mogli. Byłam im za to niesamowicie wdzięczna. Choćby, dlatego powinnam udać się na ten koncert.
Miałam jeszcze dużo czasu. Show zaplanowane było na późne popołudnie, a mimo tego postanowiłam, iż zacznę się już szykować. Musiałam doprowadzić się do ładu. Chciałam, chociaż przyzwoicie wyglądać...
~.~
Szłam wąskim korytarzem między licznymi szatniami. Już za chwilę miałam się z nimi spotkać. Czułam jak mocno biło moje serce. Słyszałam każde jego uderzenie. Opanował mnie lęk. Lęk przed nieuniknionym spotkaniem z moim byłym. Zastanawiałam się nad jego konsekwencjami. Wiedziałam, że wszystko zacznie się na nowo. Znów będę odczuwała ból. Rana, która się prawie zagoiła, miała po raz kolejny się otworzyć.
Marzyłam, żeby po prostu uciec lub zaszyć się w ciemnym kącie. Miałam jeszcze szanse, by wyjść stąd niezauważoną. Odwróciłam się na pięcie. Chciałam już opuścić to miejsce, gdy do moich uszu doleciał dobrze znany mi głos.
-Co tu robisz?- zapytał lekko zdziwiony Liam.
Odwróciłam się w jego stronę. W pierwszej chwili zszokował mnie jego wygląd. Zmienił się od naszego ostatniego spotkania. Nie był już tym samym Liasiem, którego tak dobrze pamiętałam. Jego twarz stała się chudsza. Widać było, że był strasznie zmęczony. Wiedziałam, że jego ciągła praca i brak odpoczynku wcześniej czy później objawią się. Nie spodziewałam się, że nastąpi to tak szybko.
-Przyszłam wspierać Niallera, Zayna, Lou i Hazzę- oznajmiłam- Nie licz, że przybyłam tu by Cię błagać, żebyś do mnie wrócił. O nie. Nie jestem taką idiotką. Mam swój honor i nigdy już nie popełnię takiego błędu, jakim było chodzenie z Tobą. Żałuję jedynie, że przez tak długi czas byłam w Tobie tak zaślepiona. Nie widziałam poza Tobą świata. Kochałam Cię, a Ty tak po prostu na każdym kroku okłamywałeś mnie. I to właśnie najbardziej boli. Nie byłeś ze mną szczery od początku. Próbowałeś wmówić mi jakieś głupie bajeczki, a ja tak po prostu Ci wierzyłam...- wypaliłam i odeszłam od niego.
Powiedziałam chyba wszystko, co leżało mi na sercu, z trudem powstrzymując łzy. Nie mogłam teraz płakać. Nie powinnam pokazywać, że jestem słaba. Nie chciałam niczyjego współczucia. Po prostu przyszłam się tu dobrze bawić- taki był plan.
W końcu przywitałam się z resztą. Chłopcy podbiegli do mnie i czule przytulili.,,Chociaż ktoś ucieszył się ze spotkania ze mną”- pomyślałam. Następnie pogrążyliśmy się w długiej rozmowie. Dowiedziałam się od nich wielu ciekawych rzeczy. Czas leciał niemiłosiernie szybko. W pewnym momencie zjawił się Liam, oznajmiając że za parę minut wychodzą na scenę. Chłopcy podnieśli się. Widziałam jak ze zniecierpliwieniem oczekują rozpoczęcia koncertu.
- Powodzenia- zawołałam, gdy wychodzili.
W jednym momencie zapanowała niesamowita wrzawa. Rozhisteryzowane fanki zaczęły piszczeć i wykrzykiwać: One Direction. W końcu nadeszła ta chwila. Pierwsza piosenka. Oficjalne rozpoczęcie trasy. Byłam z nich dumna. Wszyscy tańczyli, wygłupiali się, oprócz Liama. Nie wiedziałam co on w ogóle wyprawiał. Po prostu stał w miejscu i gdy przyszła jego kolej odśpiewywał poszczególne wersy. Nie powiem, byłam zszokowana jego dziwnym zachowaniem.
Po kilkudziesięciu minutach show dobiegło końca. Podziękowali wszystkim za przybycie i w końcu zbiegli ze sceny. Pogratulowałam chłopcom udanego występu. Powiedziałam im jak świetnie się spisali, że wypadli doskonale i wróciłam do domu. Ten dzień naprawdę wiele mnie kosztował. Byłam wykończona. Wdrapałam się po schodach, przebrałam się w piżamy i położyłam do łóżka.
~.~
Od rozstania z Liamem minęło już kilka miesięcy. Jeszcze czasami odczuwałam wszechogarniający mnie smutek, ale zdarzało się to coraz rzadziej. Nadal go kochałam, ale umiałam sobie z tym poradzić.
Powoli wracałam do ,,normalnego” świata. Próbowałam żyć pełnią życia- i to było dla mnie najważniejsze. Wychodziłam na miasto. Spotykałam się ze znajomymi. Robiłam wszystko, co dawniej, bynajmniej starałam się.
Pewnego dnia usłyszałam dzwonek do drzwi. Pobiegłam do wejścia. I wtedy ujrzałam w progu Zayna. Nie spodziewałam się go. Myślałam, że koncertował gdzieś po świecie, wraz z resztą. Najwidoczniej myliłam się. Spojrzałam w jego stronę, uśmiechając się przyjaźnie. Chłopak był strasznie przybity. Na jego twarzy malowała się rozpacz.
- Co się stało?- zapytałam, czule obejmując, Chciałam go jakoś pocieszyć.
-[T.I] mam prośbę. Możesz się zapierać, ale chciałbym, żebyś ze mną gdzieś pojechała- oznajmił. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Był kompletnie załamany, z trudem wymawiał poszczególne słowa.
- Co się stało?- ponowiłam.
- Chodzi o Liama. Wiem, że masz prawo go nienawidzić po tym co Ci zrobił, ale...- zawahał się- uwierz mi ta sytuacja jest wyjątkowa. Nie możemy zwlekać. W tej chwili każda minuta jest bardzo ważna. Proszę- chłopak kontynuował, widząc moją rezygnację na twarzy- zrób to dla mnie. Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele pomagają sobie, nieprawdaż?. Zresztą Liam o niczym nie wie. A ja będę Ci wdzięczny...
- Zayn, przykro mi. Niczego nie zdziałam, nawet jakbym się nie wiadomo jak starała. W końcu to Liam- oznajmiłam i dodałam- Podejrzewam, że byłby na Ciebie zły, gdyby dowiedział się co kombinujesz.
- Proszę [T.I] nie rób tego. Liam naprawdę nie chciał Cię zranić. Zrobił to, bo... musiał- stwierdził. Nie wiem na co on liczy. Jakie miał plany? Nie mógł przecież nas na nowo zeswatać. To byłoby bezsensu.
- Dobrze, pojadę z Tobą, ale nie sądzę, iż Twój pomysł wypali.- odrzekłam. Nie musiałam nic więcej mówić. Chłopak pociągnął mnie ze sobą i chwilę potem byliśmy już w drodze. Ciekawiło o co tak naprawdę chodziło. Czemu Zayn prawie płakał i błagał mnie, żebym spotkała się z Paynem. Przecież to nie trzymało się kupy.
- Zayn, gdzie my w ogóle jedziemy? Wasz kompleks jest w zupełnie innej części miasta- zauważyłam. Wcześniej nawet nie zwracałam żadnej uwagi na drogę.
-Nie powiedziałem, że zabieram Cię do nas- odparł- widzisz... Sytuacja jest trochę inna, niż to sobie wyobrażasz.
- Co się dzieje? Czy coś stało się z Liamem? Coś mu jest?- padało z moich ust. Wypytywałam się, a Zayn po prostu milczał. Odpowiadała mi jedynie głucha cisza. Zaczęłam myśleć o najgorszym. Moja wyobraźnia tworzyła różne obrazy, które tylko wzmocniły moje zaniepokojenie- Zgadłam, prawda?- odezwałam się po chwili.
W końcu Malik potwierdził moje wcześniejsze przepuszczenia. Poczułam jak automatycznie do moich oczu napływają łzy. Może nie chodziłam już z Liamem, ale mimo to martwiłam się o niego. Bałam się, że coś mu się stało. Chciałam być przy nim, gdy potrzebował pomocy. Musiałam go wspierać. Tak, to był mój obowiązek.
Wreszcie podjechaliśmy pod szpital. Nie czekając na Mulata, wybiegłam z samochodu i rzuciłam się do głównych drzwi. Biegłam korytarzem, w poszukiwaniu odpowiedniej sali. Miałam problemy ze wzrokiem. Czułam jak tusz wraz ze łzami dostał się do moich oczu, ukazując jedynie rozmazane kształty.
- Przykro, mi nie możesz przejść dalej. Tutaj może wejść tylko rodzina lub najbliżsi- odezwała się jakaś kobieta w podeszłym wieku. Najprawdopodobniej była pielęgniarką i starała się zachować spokój na oddziale. Miałam już skłamać, że jestem kuzynką Payna, ale z opresji wybawił mnie Zayn.
- Spokojnie, ona jest ze mną- powiedział. Kobieta słysząc to puściła mnie wolno. Nie biegłam już. To i tak nie miało sensu. Trzymałam się Malika. On wiedział najlepiej, gdzie leży Liam. Skręciliśmy w boczny korytarzyk, a chwilę potem staliśmy już pod drzwiami. Zayn otworzył je i wpuścił mnie do środka.
To co zobaczyłam przerosło moje wszelkie oczekiwania. Płacząc, podbiegłam do jego łóżka. Liam naprawdę wyglądał nie najlepiej. Był przeraźliwie biały. Jego pełne, piękne usta zsiniały. Nie przypominał już tego samego chłopaka, z wiecznym uśmiechem na twarzy. Choroba odmieniła go.
- [T.I]?- wychrypiał, otwierając na wpół oczu.
-Tak, jestem przy Tobie- złapałam go za rękę i mocno trzymałam, by dodać mu otuchy- wszystko będzie dobrze. Zobaczysz już niedługo stąd wyjdziesz, wyzdrowiejesz- miałam bynajmniej taką nadzieję. Nie dopuszczałam żadnego innego wyjścia.
-[T.I] tak bardzo Cię przepraszam. Zraniłem Cię, ale zrozum mnie. Nie chciałem, abyś patrzyła na mnie w takim stanie, w jakim obecnie się znajduję. Zrobiłem to, co wydawało mi się słuszne. Gdybym Cię nie przekonał, że Cię już nie kocha, że nic dla mnie nie znaczysz, cierpiałabyś znacznie bardziej. Przynajmniej tak zakładałem. Po co tęsknić za kimś kto Cię skrzywdził? Myślałem, że jeżeli uda mi się przekonać Cię, że nic do Ciebie nie czuję, to Tobie również przejdzie. Chciałem żebyś żyła normalnie, a nie tułała się ze mną po szpitalach. Jak widać mój plan nie okazał się, aż tak wspaniały jak sobie go wyobrażałam. I tak jesteś teraz przy mnie, płaczesz... nie chciałem tego, zrozum. Zawsze byłaś dla mnie najważniejsza. Zawsze liczyłaś się tylko Ty, dlatego tak bardzo jest mi głupio za wszystko. Wiem, że teraz zabrzmi to głupio, ale kocham cię. Proszę wybacz mi, chcę abyśmy się rozstali w zgodzie...- powiedział.
Milczałam. Byłam zbyt zszokowana, by sformułować jakąś logiczną wypowiedź. Jego słowa mnie zdziwiły. Nie spodziewałam się, że zrobił to z miłości do mnie. Przecież nie jest się parą tylko w dobrych chwilach. Czasami nadchodzą również te złe i wtedy powinniśmy sobie pomagać. Takie było moje zdanie, ale jak widać Liam uważał co innego. Nie mogłam się na niego gniewać. Nie teraz.
- Oczywiście, że Ci wybaczam. Kocham Cię i nigdy nie przestanę- oznajmiłam, spoglądając na niego. Słysząc to, chłopakowi zleciała po policzku pojedyncza łza. Ja również płakałam. Nie mogłam opanować swoich emocji.
- Przykro mi, że wszystko zepsułem. Teraz jest już za późno-wyszeptał.
- Liam, kochanie co Ty mówisz?- zdziwiłam się- Wszystko będzie dobrze. Wyzdrowiejesz. Będziemy znowu razem. Wszystko się ułoży, zobaczysz.- mówiłam.
W pewnym momencie wydarzyło się coś okropnego. Jego serce stanęło. Krzyczałam wniebogłosy. Wołam lekarzy, którzy zaaferowani moim wrzaskami w mgnieniu oka pojawili się w pokoju. Odepchnęli mnie od łóżka i próbowali coś zaradzić. Ja w tym czasie płakałam. Nie mogłam powstrzymać łez, które strumieniami ciekły mi z oczu. Czułam się bezsilna. Mój największy skarb walczył o życie, a ja tak po prostu stałam i płakałam. To wszystko mnie przerażało.
Lekarze nadal próbowali pobudzić jego serce do pracy. Każda sekunda przedłużała się. Miałam wrażenie, że czas stanął.
- Przykro nam. Nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Już za późno. Nie znajdziemy serca, które nadawałoby się do przeszczepu- powiedział jeden z lekarzy. Słysząc ich słowa, załamałam się. Czy to znaczyło, że nie ma już dla niego szans? Nie uratują go?
- Słucham?- odparłam przerażona- Nie da się nic zrobić? Przecież macie miano najlepszego szpitala w mieście. Proszę to nie może być prawda.- chlipałam, mówiąc bardziej do siebie niż do nich.
- Niestety. Ma Pani kilka minut, nim odłączymy respirator.- odezwali się jednocześnie i opuścili salę.
W jednym momencie pokonałam dzielący nas dystans. Nie. To nie mogło się tak skończyć. Nie teraz, kiedy go odzyskałam. Nie chciałam znów go stracić.
- Liam, proszę nie rób mi tego. Kochanie, słyszysz mnie?- wołałam, łudząc się, że moje okrzyki dotrą do niego- Nie odchodź, proszę. Nie zostawiaj mnie znów samej.
Byłam zrozpaczona. Pozostało nam naprawdę niewiele czasu. To było nasze ostatnie spotkanie. Nigdy już nie mieliśmy się zobaczyć, nie w tym świecie. Próbowałam nauczyć się go na pamięć. Zapamiętać jego twarz, seksowną klatę, każdy najmniejszy tatuaż, który miał dla niego znaczenie. Na końcu złożyłam pocałunek na jego wargach. Nie dowierzałam, że był to ostatni raz, kiedy mogłam czuć ciepło jego ust...
Zbliżał się koniec. Zaczęłam łkać, krztusząc się przy tym własnymi łzami. Nie mogłam opuścić tego pokoju, łóżka, a co najważniejsze- jego, mojego ukochanego Liasia. Czułam jak moje serce rozrywa się na miliony, drobnych kawałeczków. Nie chciałam żyć bez niego. Nie po tym, co mi wyznał. Po prostu tak nie mogłam. Wolałam już umrzeć...
W pewnym momencie poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Ten ktoś próbował oderwać mnie od Liama. Zaczęłam się zapierać, nie mogłam go zostawić. Poczułam wszechogarniającą mnie falę bólu, która rozlewała się po całym moim ciele.
W końcu ktoś odciągnął mnie od jego łóżka. Odwróciłam się i zobaczyłam Zayna. Był również pogrążony w smutku. Nic nie powiedział, po prostu objął mnie i pozwolił wypłakać się w jego ramię. Zostaliśmy wyproszeni z pokoju, a chwilę później lekarze odłączyli Liama od respiratora. Nie dowierzałam, że to był już koniec. Liaś nie żył. Jeszcze nie do końca pojmowałam, co się wydarzyło.
- Kocham Cię Liam- wyszeptałam- i nigdy nie przestanę. Jesteś moim największym skarbem.
~.~
Najdroższy, wspólne życie na ziemi nie było nam pisane. Odszedłeś pozostawiając mnie samą. Nie udało nam się tutaj, ale kiedyś się spotkamy. Odnajdę Cię, obiecuję Ci to. Znów będziemy razem: tylko Ty i ja. Kocham Cię. Jesteś moim słońcem...
MissPotatoe
Hejka Miśki. To mój pierwszy smutny imagin, a na dodatek pierwszy o Liamie ;) Jestem ciekawa co o nim sądzicie. Piszcie w komentarzach. Liczę na Wam:** Napisałam coś takiego, bo nie każda historia kończy się Happy Endem :P Nie raz życie płata nam figle, a my nie jesteśmy w stanie temu zaradzić...
Tak jak wcześniej obiecałam ten imagin dedykuję Karolinie Lis.( wiem, że to nie jest imagin z Niallem ;) Jak chcecie też możecie prosić o dedyki ;) Piszcie tylko z kim chcecie.
Naprawdę jesteście świetne. Dzięki za wszystkie komentarze, wejścia. Kocham Was!!!
o matko, aż się popłakałam.
OdpowiedzUsuńświetny <3
+ zapraszam do mnie http://one69direction69.blogspot.com/
Piękny, po prostu piękny...
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się...
Aaaa jest! *.*
OdpowiedzUsuńGenialny! Może to nie Niall , ale i tak zajebistością wali po oczach! ;p
Ja nie wiem jak Ty to robisz. Wywołałaś we mnie tyle emocji, że brak słów..
Kocham! Kocham! Kocham!
Straszne, wielkie dzięki za dedykacje ;*
Czekam na kolejnego imagina :D
Dzięki za wszystkie miłe słowa, to naprawdę dla mnie wiele znaczy :***
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Wam się podoba~ MissPotatoe
Ryczę.... :'( Jakie to smutaśne :( Ale ogólnie jest super <33
OdpowiedzUsuńZaparszam do mnie--->http://imaginyodmajki.blogspot.com/ <---to mój i moich koleżanek blog, proszę zajżyj i komentuj, to dla mnie ważne :**
/Mrs Payne xx.
Nie ma problemu ;) Chętnie zajrzę na waszego bloga^^^~MissPotatoe
UsuńJa nie płakałam ja ryczałam. Świetny imagin.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)
Nie wierzę... pierwszy raz nie mogłam się powstrzymać od płaczu, czytając imagina. Po prostu... Nie mogę. Imagin jest cudowny. Piękny i smutny, jak życie.
OdpowiedzUsuńNie no, teraz się nie mogę ogarnąć... <3
Anonimowa ♥