Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

środa, 30 kwietnia 2014

#98 Harry cz.6

                                                                     Harry cz.5
                                                                     Harry cz.4
                                                                     Harry cz.3
                                                                     Harry cz.2
                                                                     Harry cz.1
 
 
 
    - No i jesteśmy na miejscu- oznajmił Styles i parę sekund później opuściliśmy jego auto. Harry wziął moją torbę treningową i razem udaliśmy się w kierunku jego mieszkania.
    - Mieszkasz tu sam czy z rodzicami?- zapytałam, gdy wspinaliśmy się po schodach.
    - Sam- odparł ponurym głosem.- Nie spodziewaj się, żadnych luksusów- mówił lekko speszony.
    -Harry, coś nie tak?- dopytywałam.- Zawsze byłeś taki wesoły, uśmiechnięty od ucha do ucha.
    - Wszystko w porządku. Zapraszam- rzucił i wpuścił mnie do środka.- Mieszkanie ma dwa pokoje, kuchnię i łazienkę. Wiem, że nie jest zbyt duże i przytulne, ale mi wystarcza. Rozgość się- powiedział i powiesił w przedpokoju nasze kurtki.
    - Jest całkiem miłe- odparłam po chwili. Faktycznie, mieszkanie nie było zbyt wielkie i nowoczesne, ale miało w sobie coś z Harrego. Każdy kąt przypominał mi jego.
    - Pewnie chcesz się wykąpać- usłyszałam głos bruneta.- Łazienka jest na lewo. Zaraz przyniosę Ci jakąś koszulkę- oznajmił szeroko się uśmiechając. Naprawdę dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo brakowało mi jego cudownego uśmiechu, lekko zachrypniętego głosu, bujnej czupryny i zielonych tęczówek, w których można było utonąć. Taki był właśnie Harry. Niczym niesamowity anioł zesłany przez samego Boga.
    - Dziękuję- mruknęłam nieśmiało, gdy chłopak wręczył mi swój t-shirt.- To zajmie mi tylko chwilkę- obiecałam i niepewnie musnęłam jego policzek.
    - Dobrze- odparł i parę sekund później udał się do innego pokoju.
    Harry miał rację. Potrzebowałam kąpieli. Musiałam się odprężyć i nabrać nowych sił przed długą rozmową, która nas czekała. Odkręciłam wodę, a następnie z rozkoszą przymknęłam powieki, by móc chwilowo się wyciszyć, zapomnieć o wydarzeniach z siłowni.
    W końcu opuściłam łazienkę. W związanych włosach i białej koszulce, ruszyłam w stronę pokoju loczka. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się nonszalancko i wskazał bym, usiadła koło niego.
    - Zrobiłem nam gorącą czekoladę. Mam nadzieję, że nadal ją lubisz- zaczął.
    - Musimy porozmawiać- wydeklamowałam na jednym tchu, nie zwracając uwagi na jego wcześniejsze słowa.
    - Już myślałem, że unikniemy tej pogawędki- uśmiechnął się smutno.- A więc śmiało, pytaj o co chcesz, ale później mi też należą się jakieś wyjaśnienia, nie sądzisz?
    - Harry, wiem, że jesteś już dorosły, ale gdzie są twoi rodzice. Nigdy o nich nawet nie wspomniałeś...
    - To długa i skomplikowana historia- mruknął i przymknął na moment powieki, tak jakby wspomnienia z ostatnich lat, bolały go.- Widzisz [T.I]. Ty masz kochających rodziców, którzy wiecznie się o Ciebie martwią, troszczą. Moi są trochę inni... Nigdy nie byłem zbyt dobrym uczniem. Parę razy wyleciałem ze szkoły, zadawałem się z nieodpowiednim towarzystwem. Wdawałem się w bójki. Moi rodzice mieli mnie już dość. Prawie codziennie pod nasz dom przyjeżdżała policja. Pewnego dnia mój ojciec nie wytrzymał. Dał upust swoim emocjom, nie szczędząc przy tym uderzeń. I wtedy stało się coś okropnego- Harry momentalnie posmutniał. Jego twarz wykrzywiła się w bólu, a w oczach pojawiły się łzy...- Od tej chwili mama na każdym kroku wypominała mi, że prawie go zabiłem. To tak cholernie bolało. Nie mogłem znieść tej pieprzonej atmosfery, która panowała w domu. W końcu spakowałem się i przeprowadziłem tutaj. Ale wiesz, co było najgorsze?- zapytał, a po jego policzku zaczęły skapywać pojedyncze łzy. Gdy nie doczekał się mojej odpowiedzi, kontynuował.
    - Gdy wychodziłem, moja matka bez cienia skruchy, spojrzała mi w oczy i powiedziała, że jestem największą pomyłką jej życia. Później jeszcze dorzuciła, że żałuje, iż zaszła ze mną w ciąże.
    I w tym momencie Harry rozpłakał się jak małe dziecko, a ja nie mogłam patrzeć na to ani sekundy dłużej. Bez zastanowienia się przytuliłam go mocniej i pocałowałam w czubek głowy. Chciałam by widział we mnie wsparcie, pomocną dłoń. Najgorsze było to, że sama miałam problem by opanować, kłębiące się we mnie emocje
    - Przepraszam- wyszeptałam, ledwo powstrzymując łzy.
    - Nie masz za co- oznajmił, lekko się do mnie uśmiechając.- W końcu to nie Twoja wina, więc proszę, rozchmurz się. Musisz zrozumieć, że nie każdy ma kolorowe życie. Jednym jest łatwiej, innym trudniej, ale trzeba patrzeć w przyszłość, a nie zamartwiać się nad tym co było- odparł i czule pogłaskał mnie po policzku.
    - Harry?
    - Tak, [T.I]?- zapytał, spoglądając mi prosto w oczy.
    - Przepraszam za to, że wpakowałam Cię w kolejne kłopoty. Przeze mnie możesz mieć problemy. Co jeśli ten gnojek Cię wyda?- zastanawiałam się.
    - Będziemy martwić się tym później, ok? A teraz ja mam do ciebie pytanie, a mianowicie... Czemu umówiłaś się z kimś takim?
    - Nie umówiłam się z nim- odparłam bez namysłu.
    - Proszę nie kłam. Widziałem jak na Ciebie patrzył. Z jaką zachłannością Cię całował. Nie powiesz mi, że to było normalne spotkanie- powiedział, odsuwając się ode mnie.
    - To nie tak jak myślisz- próbowałam, mu to jakoś wytłumaczyć, lecz niestety nie wychodziło mi to zbyt dobrze.
    - A jak?- dopytywał poirytowany.- Miałaś ochotę się z kimś przespać po tym jak z Tobą zerwałem? Prawie Wam się udało, tylko nie rozumiem czemu, wołałaś 'pomocy'?
    - Naprawdę, Harry Ty tego nie widzisz, że jestem w Tobie ślepo zakochana? Że nie widzę świata poza Tobą. A ten chłopak, którego pobiłeś był tylko ustawką... Liczyłam, że gdy mnie zobaczysz z kimś innym, to zmienisz zdanie...Taką miałam przynajmniej nadzieję...
    - [T.I] chyba powinienem odwieźć Cię już do domu. Pewnie Twoi rodzice, martwią się, że nie wróciłaś, mimo późnej pory- oznajmił i wstał z łóżka.
    - Proszę, nie zmieniaj tematu- bąknęłam.
    - [T.I] ale co ja mam Ci właściwie powiedzieć? Że będziemy żyć długo i szczęśliwie? Że założymy szczęśliwą rodzinę, zamieszkamy pod jednym dachem? Nie rozumiesz, że nasz związek nie ma przyszłości? Między nami jest za duża różnica...
    - Wiek to tylko nic nieważne cyferki- wtrąciłam mu.
    - No dobrze- złagodniał i ponownie usiadł na łóżku.- Może wiek nic nie znaczy, ale są też inne powody dla, których nie możemy być razem...
    - Jeżeli powiesz, że masz już kogoś i mnie nie kochasz, to obiecuję nie będę Ci się już dłużej narzucać- oznajmiłam, spodziewając się najgorszego.
    - Dobrze wiesz, że nie o to chodzi- stwierdził, a mi kamień spadł z serca.
    - Więc pocałuj mnie- rozkazałam.
    - Nigdy się nie poddasz, prawda?- spytał, szeroko się uśmiechając.
    W pewnym momencie jego usta znalazły się tuż przy moich. Dzieliły nas zaledwie milimetry. A on jakby wahał się nad tym, czy powinien to zrobić. Czułam jak jego ciepły, miętowy oddech owiewa moją twarz, a policzki oblewają się piekącymi rumieńcami. W końcu chłopak czule złączył nasze wargi. Zacisnęłam dłonie na materiale jego koszulki, przyciągając go jeszcze bliżej. Nasze usta działały w ścisłej synchronizacji. Były dla siebie stworzone. Zatraciłam się w tym pocałunku, Harry zresztą też, całował mnie zachłanniej niż kiedykolwiek wcześniej. Rozchyliłam delikatnie wargi, by móc jeszcze bardziej rozkoszować się tą uzależniającą chwilą.
    - [T.I] teraz już nie żartuję- zaśmiał się między pocałunkami.- Jest już późno. Pewnie twoi rodzice odchodzą już od zmysłów. A uwierz, nie chciałbym mieć kolejnych kłopotów na głowie. A co jeśli powiedzą, że Cię wykorzystałem?
    - Harry, nie bądź śmieszny- prychnęłam, wtulając się w jego rozgrzany tors.- Nie chce mi się stąd ruszać- westchnęłam.
    - To zostań ze mną na noc- zaproponował, całując mnie w czubek głowy.
    - Naprawdę?
    - Tak- pokiwał twierdząco głową.- Tylko najpierw zadzwoń do rodziców i powiedz im, że zostajesz na noc u znajomej- dodał, podając mi komórkę i wstając z łóżka.
    - Dziękuję- odparłam, posyłając mu wdzięczny uśmiech.
    - To ja w tym czasie pójdę się wykąpać. Do zobaczenia za parę minut- zawołał, wychodząc z pokoju.
    Odblokowałam ekran i wybrałam numer telefonu do mamy, która odebrała już po pierwszym sygnale. Wypytywała się o każdy najdrobniejszy szczegół, lecz w końcu wyraziła zgodę, bym nocowała u „koleżanki”. Na koniec wysłałam jeszcze sms-a do [I.T.P], by wtajemniczyć ją w mój plan.
    Z westchnieniem ulgi położyłam się na łóżku, wtulając się w poduszkę i przykrywając kołdrą prawie pod samą szyję. Ten dzień był naprawdę bogaty w różnego typu wydarzenia, zarówno te dobre jak i złe. Powoli przymknęłam powieki i przewróciłam się na drugi bok. W pewnym momencie do pokoju wszedł Harry. Podniosłam się na łokciach, mierząc spojrzeniem jego prawie nagą sylwetkę. Chłopak zgasił światło i nie czekając ani sekundy dłużej, odchylił róg pościeli, kładąc się tuż za mną. Brunet przycisnął swój tors do moich pleców, obejmując moje ciało swoimi ciepłymi, silnymi ramionami.
    -Tęskniłem- mruknął, a jego palce rozpoczęły powolną wędrówkę po moim brzuchu.
    - Dziękuję, że mnie uratowałeś- wyszeptałam.
    -Wiesz, że nie pozwoliłbym by ktoś Cię skrzywdził- oświadczył, a moje serce zabiło szybciej.- Miłych snów, skarbie- powiedział, składając namiętny pocałunek na moich ustach.
    - Dobranoc, Harreh- szepnęłam, kładąc swoją dłoń na jego.

                                                                                               MissPotatoe

    Siemanko, Mordeczki!
    Zastanawiałam się jaki imagin dzisiaj dodać. W końcu jednak zdecydowałam się na Harrego *.* Specjalnie dla Was napisałam dość długą część!
    Dziękuję kotki, za tak pozytywne opinie pod ostatnią częścią tego imagina :* Myślałam, że nie będziecie chciały go czytać, a tu proszę, bardzo miłe zaskoczenie :D I jeszcze te 31 komentarzy. Cudownie. Kocham Was normalnie! <3 Dzięki Waszemu wsparciu, mam mega motywację do kolejnych imaginów ;) Sądzę, iż pojawi się jeszcze jedna, góra dwie części Hazzy, zadowolone?
    Macie jakieś plany, co wykombinuję w kolejnych partach? Jakiej następnej części się spodziewacie? :*
    PS Postaram się w najbliższym czasie dokończyć imagin HazzGirl z Niallem :*
    25 komentarzy= nowy imagin! ! !
    Byłoby mi niezmiernie miło, gdy pod tym imaginem znowu pojawiło się 30 kom. :***
    Udanej majówki!!!! <3333

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Pożegnanie HazzGirl

Hej kochane. To ja, HazzGirl. Jak zauważyłyście w tytule postu, odchodzę. Nie wiem czy na stałe, może jeszcze kiedyś wrócę, nie chcę jednak niczego obiecywać.
Teraz może trochę o powodach mojej rezygnacji, ponieważ jestem wam to winna...

Gdy zaczynałam prowadzić tego bloga, pisanie imaginów, wasze komentarze, wejścia, itp. sprawiały mi ogromną radość. Niestety, ostatnio zauważyłam, że nie sprawia mi to już takiej satysfakcji. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Może po prostu już z tego wyrosłam.

Dziękuję za wszystkie pochlebne opinie o moich pracach. Może uda mi się wykorzystać umiejętność pisania w inny sposób- mam taką nadzieję:) Dziękuję za czas, który poświęciłyście na czytanie moich imaginów. Było mi bardzo miło, że mogłam dla was pisać i że miałam takie wspaniałe czytelniczki:) Gdy będę coś pisała, na pewno was poinformuję :) Jak na razie koniec z imaginami.

Przykro mi trochę opuszczać tego bloga, ponieważ włożyłam w niego masę pracy i bardzo się starałam, aby był coraz lepszy. Wiem jednak, że niezastąpiona MissPotatoe się nim zaopiekuje:)
Bardziej szkoda mi jednak opuszczać was, ale cóż- jaki jest sens robieni czegoś, co nie sprawia nam przyjemności?

Trzymajcie się ciepło,
wasza HazzGirl

czwartek, 24 kwietnia 2014

#97 Louis cz.8

                                                                Louis cz.4
                                                                Louis cz.5

                                                                Louis cz.6
                                                                Louis cz.7


Imagin z dedykacją dla wszystkich czytelników, którzy nie mogli się go doczekać! ! !


Rozejrzałam się wokół i oniemiałam z zachwytu. Przed nami rozpościerał się niewielki drewniany domek, pokryty jasną strzechą- taki o jakim zawsze marzyłam. Prowadziła do niego niewielka, wijąca się kamienna ścieżka. Z rozdziawioną na szerz buzią podziwiałam najprawdopodobniej jedno z najpiękniejszych miejsc, w jakich byłam kiedykolwiek. Uroczy domek z zadbanym ogrodem, jezioro w którym mieniły się poszczególne promienie słońca, przedzierające się przez olbrzymie iglaste drzewa. Uśmiechnęłam się w kierunku mojego towarzysza, który stale obejmował mnie w pasie i nie opuszczał na krok.
    -Pięknie tu- westchnęłam.
    - Wiem- oświadczył dumnie, splatając nasze dłonie. Poczułam jak moje policzki momentalnie rumienią się.
    - To Twój dom?- zapytałam ni stąd ni zowąd.
    - Nie- uśmiechnął się łobuzersko.- Chodź ze mną, muszę Cię oprowadzić...
    - W takim razie, skąd masz klucze- nie odpuszczałam.
    - Tajemnica- zaśmiał się i wzruszył obojętnie ramionami.- Pomyślałem, że może Ci się tu spodobać- odparł, prowadząc nas w kierunku niewielkiej chatki, którą miałam ochotę zobaczyć. Od zawsze chciałam mieszkać w takim miejscu jak to. Cisza. Spokój. Nie przejmujesz się tym co robisz. Czujesz się swobodnie. Takie życie jak najbardziej mi odpowiadało. Powoli miałam już dosyć miejskich klimatów, tego ciągłego zgiełku i pośpiechu, który stawał się Twoim nieodzownym ,,towarzyszem”. Tutaj było zupełnie inaczej. Ten spokój, który wręcz dźwięczał w uszach, dzika przyroda emanująca nieskazitelną zielenią. Tego nie dało się opisać...
    W końcu weszliśmy do środka. Louis otworzył przede drzwi i dłonią wskazał, żebym się rozgościła. Wnętrze było naprawdę przytulne. Ciepłe kolory na ścianach, skórzany wypoczynek w lekko beżowym odcieniu. Na podłodze leżał ogromny czekoladowy dywan, a całość uzupełniały drewniane meble. Jednym słowem, było tu jak w bajce...
    - Nie ma tu zbyt dużo miejsca- zauważył Tommo.- Za tymi drzwiami jest łazienka, dalej kuchnia, niewielka spiżarnia, a u góry sypialnia...
    - Nie szkodzi- oznajmiłam, rozglądając się dookoła.
    - Może chodźmy zwiedzić sypialnię- zaoferował, ciągnąc mnie za rękę.
    - Hej! Co robisz?- zaprotestowałam.- Jeszcze nie zdążyłam obejrzeć dołu.
    Kolejna porcja śmiechu, delikatny niby od niechcenia pocałunek w policzek, nasze splecione dłonie. Jak na zwykłych znajomych, zachowywaliśmy się dość dziwnie. Nie chodzi oto, że go nie lubiłam, wprost przeciwnie. Louis był ciekawą osobą z niepowtarzalnym charakterem i urokiem osobistym, ale mimo to nie chciałam, aby nasza relacja przekształciła się w coś więcej. Zwykli znajomi. Nie chłopak i dziewczyna. Po prostu dwójka przyjaciół ze szkoły.
    - Nie marudź. Chodź do góry- usłyszałam jego głos.
    - Nie- sprzeciwiłam się.- Nigdzie nie idę.
    - Hej, czemu taka jesteś?- spytał.- Kotku, nie ładnie tak mi się sprzeciwiać- mruknął i podszedł do mnie.
    - Nie mam ochoty ,,wypróbować” łóżka- zaśmiałam się.- Louis, mimo że nasza znajomość nie trwa wyjątkowo długo, to jednak trochę zdążyłam Cię poznać.
    - W takim razie co chcesz robić?
    - Może...- zamyśliłam się na chwilę.- Może pójdźmy nad jezioro. Tu jest tak pięknie. Uwierz, nie mam ochoty siedzieć w domu.
    - Ok, ale ja też nie odpuszczę- zaśmiał się i niby przypadkiem klepnął mnie po raz kolejny w pupę.
    - Tomlinson!- krzyknęłam za nim i kiedy się zorientowałam chłopak stał już na wprost mnie, tak że czułam jego ciepły oddech na mojej twarzy.
    - Coś nie tak, maleńka?- spytał, stopniowo przybliżając swoje usta do moich.
    - Jesteś niemożliwy- sprostowałam.
    - Wiem i za to mnie kochasz- zaśmiał się i przelotnie musnął moje wargi.
    - Nie bądź taki pewny- warknęłam i machinalnie odsunęłam się od niego.
    - Kochanie, nie oszukuj samej siebie. Przecież widzę jak na Ciebie działam. Podniecam Cię, sprawiam,że twoje serce bije jak szalone, gdy zbliżę się do Ciebie choćby na milimetr- usłyszałam za sobą jego głos.
    W końcu jednak udało mi się wyciągnąć go z domku. Naprawdę potrzebowałam chociaż chwili spokoju. Chciałam przejść się brzegiem jeziora i najzwyczajniej w świecie, zapomnieć o wszystkim, nawet o nim. Nie wiedziałam czemu, pozwoliłam mu spleść ze sobą nasze palce i prowadzić się tylko jemu znaną ścieżką. Wydawało mi się to takie przyziemne. Zwykły gest, nic więcej, ale niestety powoli przestawałam w to wierzyć. Może Louis miał rację. Może tylko skrywałam do niego prawdziwe uczucie? Powoli zaczęłam odchodzić od zmysłów.
    - To jak wskakujemy do wody?- usłyszałam jak z zaświatów głos bruneta.
    - Hmm?
    - Kąpiemy się? Woda jest świetna- powiedział, jednocześnie zdejmując koszulkę i ukazując swoje cudowne mięśnie.
    - Nie mam stroju kąpielowego- oznajmiłam smutno i przysiadłam na piasku.
    - A kto powiedział, że będziemy kąpać się w bieliźnie, co?
    - Nie, proszę. Tylko nie mów, że chcesz się przy mnie rozebrać- błyskawicznie poderwałam się z ziemi.
    - Chcę- oświadczył jak gdyby nigdy nic.- Nigdy nie widziałaś gołego chłopaka? Nie robiłaś tego?- zaśmiał się i jak na złość zdjął spodnie.
    - Nie- powiedziałam chwiejącym się głosem.- Może nie jestem taka jak inne dziewczyny. Nie przyszło Ci to do głowy?!- odparłam ozięble.
    - Sorry, nie wiedziałem- powiedział, a na jego twarzy zagościł tajemniczy uśmieszek.- Widocznie czekasz na mnie- dodał ciszej i odwrócił się do mnie tyłem.
    - Słyszałam- krzyknęłam.
    - I miałaś słyszeć- przekomarzał się ze mną.- A teraz, jeżeli nie chcesz patrzeć to zamknij oczy, okey? Nie chcę, żebyś znowu się irytowała.- rzekł i kilka sekund później zdjął czarne bokserki, i wskoczył do wody. A ja oczywiście patrzyłam i uśmiechałam się sama do siebie. Widziałam jego opalone plecy i blade pośladki. Naprawdę nie wiedziałam, co ten chłopak miał takiego w sobie, że tak na mnie działał. To było wręcz nieprawdopodobne.
    - [T.I] wskakuj! Woda jest świetna- mówił szeroko się uśmiechając.- Zobaczysz potem będziesz żałować..- wykrzyknął i lekko chwiejąc odwrócił się do mnie plecami. A ja ciągle tkwiłam w jednym miejscu, na tej samej plaży, na której byłam.
    Dlaczego nie potrafiłam być bardziej spontaniczna i odważna? Dlaczego musiałam się wszystkim przejmować. Przecież żyje się tylko raz. Jeżeli teraz boję się wykąpać bez stroju kąpielowego, to co będzie potem?! Jak kiedykolwiek powiem chłopakowi, że chcę, żeby mnie pocałował? Kończąc tę myśl, chwyciłam za dół sukienki i jednym ruchem ściągnęłam ją przez głowę. Następnie zdjęłam bieliznę, rzucając ją wysoko w górę i zostawiając tam, gdzie upadła, po czym pobiegłam w kierunku jeziora, śmiejąc się i jednocześnie przeklinając. Po raz pierwszy poczułam się wolna, wolna niczym ptak, który po kilku latach niewoli w końcu, opuścił metalową klatkę. Teraz mogłam robić, co tylko mi się podobało.
    Przepłynęłam parę metrów, z trudem łapiąc powietrze. Zaledwie ułamki sekund dzieliły mnie od celu, który najwyraźniej słysząc moje rozpaczliwe dźwięki, odwrócił się w moim kierunku.
    - A więc to jest to- mruknęłam niewyraźnie, zatrzymując się koło bruneta.
    - Co?- spytał zdziwiony.
    - Pływanie nago, głuptasie- zaśmiałam się i zgarniając ręką wodę, opryskałam mu twarz.
    - Hej, nieładnie- oznajmił, próbując mi oddać. Niestety pech chciał, że zachwiałam się, a następnie upadłam wprost na niego i oboje znaleźliśmy się pod wodą. W pewnym momencie poczułam jak jego silne ramiona, oplotły mnie i wtuleni w siebie wypłynęliśmy.- Nic Ci nie jest?- zapytał z zatroskaną miną.
    - Nie. Wszystko w porządku- odpowiedziałam, mierzwiąc ręką jego mokre, brązowe włosy.- A Tobie nic się nie stało? Jesteś taki zamyślony...
    - [T.I] chciałbym Cię przeprosić- oznajmił, wpatrując mi się prosto w oczy.
                                                                                                                     MissPotatoe
Hej, hej!
Obiecałam, więc imagin się pojawia :) Co o nim myślicie? Nie jest trochę nudny? Macie jakieś pomysły co wydarzy się dalej? Jestem bardzooo ciekawa Waszych spekulacji :* Dlaczego Louis ją przeprasza i za co?! Piszcie, motywujcie <3 Dzięki Wam jestem przeszczęśliwa! Thx za wszystko :*
25 komentarzy= nowy imagin!
Im więcej kom. tym imaginy bd pojawiać się szybciej! ;)

niedziela, 20 kwietnia 2014

#96 Zayn cz.3 (zakończenie)

                                                                  Zayn cz.1
                                                                 Zayn cz.2



kilka miesięcy później|

-Wchodzicie... Teraz- usłyszałem i wchodząc na scenę, złapałem blondynkę za rękę. Pomachaliśmy wszystkim zebranym, uśmiechnąłem się, a następnie usiadłem koło Perrie na niewielkiej beżowej sofie.
    -Cześć. Jak się macie?- zapytała prezenterka, posyłając nam szeroki uśmiech.
    - Wspaniale- oświadczyła dziewczyna i spojrzała w moim kierunku.
    - Ok- powiedziałem, coraz bardziej się denerwując.
    - Pozwolicie, że przejdę od razu do tematu dzisiejszej rozmowy, dobrze? Macie dopiero po dwadzieścia lat, a już postanowiliście się ustatkować. O ile nie myli mnie pamięć za równo tydzień będziecie już po ślubie. Pewnie zastanawiacie się do czego zmierzam, a więc jak to jest być szczęśliwie zakochanym? Jak to robicie, że znajdujecie dla siebie czas, mimo ciągłych prób i wyjazdów? Nie jest Wam ciężko?- dopytywała kobieta.
    - Oczywiście, że bywa ciężko. Mamy wzloty i upadki. W końcu każda para przechodzi czasami, tak zwany „kryzys”, ale najważniejsze są uczucia i to co dzieje się w naszym sercu- mówiła Perrie.- W głównej mierze nasz związek opiera się na przyjaźni. To jest naprawdę bardzo ważne, abyś miała dobry kontakt ze swoim partnerem, prawda kochanie?
    - Tak, misiu- powiedziałem i przelotnie dotknąłem jej dłoni.
    - A Ty, Zayn? Co sądzisz o Waszym ślubie?- zapytała prezenterka, wiercąc mi przy tym dziurę w brzuchu.
    - Chcecie znać moje odczucia?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
    -Tak. Wszyscy jesteśmy ciekawi waszych relacji z Perrie. Wciągu poprzednich tygodni byliście tematem numer jeden w każdym magazynie...
    Teraz albo nigdy-pomyślałem.
    - A więc nie wiem jak na to zareagujecie- zacząłem niepewnie, spoglądając w kierunku Edwards, która siedziała tuż przy mnie.
    - Śmiało- rzuciła kobieta.
    - Tak naprawdę nie kocham Pezz- powiedziałem, a całe studio momentalnie zamarło.- Cały ten związek to ustawka. Nasi menadżerowie wymyślili to, aby zespoły, do których należymy, zyskały na sławie. I tyle. Przepraszam, ale nigdy Cię nie kochałem, Perrie. Jesteś dla mnie przyjaciółką, ale niestety nikim innym.
    - Zayn, żartujesz prawda?- zapytała z niedowierzaniem prezenterka.
    - Nie, teraz akurat mówię prawdę- odparłem, czując ulgę na sercu.- Jeżeli chcecie poznać miłość mojego życia, to siedzi tam na widowni. Kocham ją, jej piękne, duże usta, a przede wszystkim jej niebiański charakter. [T.I] wiem, że gdzieś tam jesteś. W końcu sam Cię namówiłem, abyś przyszła. Proszę, zejdź tutaj- powiedziałem, rozglądając się po studiu.
    - Perrie, to prawda co mówi Zayn? Nigdy się nie kochaliście?- dopytywała kobieta.
    -Tak- wyszeptała i z płaczem, wybiegła za kulisy.
    |Twoja perspektywa|

-Proszę, zejdź tutaj- usłyszałam, a moje serce zabiło szybciej. W pierwszym momencie nie wiedziałam, co się właściwie dzieje. W końcu jednak podniosłam się z miejsca i zaczęłam iść w kierunku sceny.
-[T.I]- zawołał uradowany Malik, kiedy dostrzegł mnie wśród tłumów. I wtedy wszystkie kamery i ciekawskie spojrzenia ludzi zwróciły się na mnie. Mulat przeskoczył przez barierkę, pokonał dzielącą nas odległość i złączył nasze usta w czułym pocałunku.- Przedstawiam Wam [T.I] [T.N]- powiedział i w pewnym momencie ukląkł na jedno kolano.- Kochanie, wiem że nie jest to odpowiedni moment. Pewnie wyobrażałaś sobie inaczej tę chwilę, ale nie chę czekać dłużej... Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i zostaniesz moją żoną?- zapytał, wyjmując z kieszeni małe, czerwone pudełeczko w kształcie serca.
-Tak- wyszeptałam, a w sali rozbrzmiały huczne oklaski. Zayn wyjął z pudełka prześliczny pierścionek i wsunął mi go na palec.
    -Wracajmy już do domu- powiedział Malik, szeroko się do mnie uśmiechając.- Zadzwonię po chłopaków i musimy to opić. W końcu nie codziennie można uczcić zaręczyny z najseksowniejszą i najpiękniejszą kobietą na świecie- oświadczył i złapał mnie za rękę.
    - Zayn...- wyszeptałam.
    - No co?- zdziwił się.- W końcu nie kłamię- rzucił, a kilka sekund później udaliśmy się w kierunku wyjścia..
    -To się nie dzieje naprawdę- wymamrotała prezenterka, jednocześnie kończąc program.- Co ja tu w ogóle robię?! Ta praca to koszmar...
Żyjemy po to, by poczuć się kochanym.
Bez uczuć nie ma miłości,
A bez miłości jesteśmy nikim.


                                                                                                         MissPotatoe

Cześć kochani!
Na początku chciałabym Wam ogromnie podziękować *.* Jesteście naprawdę niesamowici! Sprawiliście mi tyle radości tymi 31 komentarzami :* Mamy cuuuudownych czytelników! ;) 
A teraz chciałabym Was przeprosić. Ten imagin miał się pojawić już w piątek, ale przygotowania do świąt, goście, a co za tym idzie ciągłe urwanie głowy. Na dodatek dzisiejszy dzień nie należał do szczęśliwych... Więc proszę Was, zrozumcie mnie! Nie miałam nawet siły by napisać coś sensownego xx
25 komentarzy= nowy imagin!
Im więcej kom. tym imaginy będą pojawiać się szybciej :*
JESZCZE RAZ, ŻYCZĘ WSZYSTKIM SZĘŚLIWYCH, SPOKOJNYCH ŚWIĄT!

sobota, 19 kwietnia 2014

WIELKANOC

Kochani! 
Wesołego zająca, co śmieje się bez końca. 
Szczerbatego barana, co ryczy od rana. 
Radości bez liku, pisanek w koszyku. 
I wielkiego lania w Dniu Mokrego Ubrania! :))) 
~ życzą adminki! :*



środa, 16 kwietnia 2014

#95 Harry cz.5

                                                                     Harry cz.4
                                                                     Harry cz.3
                                                                     Harry cz.2
                                                                     Harry cz.1
 
 
 
    -Zostaw mnie, przecież to było tylko udawane! Chciałam, żeby mój były to zobaczył!- krzyknęłam, lecz jego ciało było za ciężkie, nie mogłam mu się wyrwać.
-Należy mi się jakaś zapłata- odparł groźnie, dotykając dłońmi moich pośladków. Na moich policzkach pojawiły się łzy. Łzy bezsilności. Poczułam jak jego palce, błądzą po moim lekko umięśnionym brzuchu, jak schodzi coraz niżej. To było okropne. W pewnym momencie pozbył się moich turkusowych szortów, a ja zaczęłam krzyczeć jeszcze mocniej i silniej.
    -Ratunku! Niech ktoś mi pomoże- wykrzykiwałam jak najgłośniej mogłam. W końcu zaczęłam uderzać o ścianę, pukać w drzwi.
    - Spokojnie, maleńka. I tak Cię nikt nie usłyszy. Jest już późno, zaraz zamykają. Dasz mi to, czego chcę, a już za chwilę będziesz mogła wracać do domu- usłyszałam głos Justina tuż nad moją głową.
    - Niedoczekanie twoje- warknęłam i z całej siły uderzyłam go w krocze.
    - Tak się nie będziemy bawić, suko- wysyczał i w ciągu kilku sekund znalazł się tuż koło mnie. Poczułam przeraźliwy ból rozchodzący się w okolicach klatki piersiowej.
    - Pomocy- krzyczałam, dławiąc się własnymi łzami. Chłopak był tuż przy mnie. Kilkoma, szybkimi ruchami pozbawił mnie prawie całej garderoby. Leżałam przed nim w samych majtkach.
    - Zrobię to szybko- powiedział z błyskiem w oku, zdejmując swoje bokserki i pokazując swoją męskość.
    - Jesteś obrzydliwy- rzuciłam, a następnie obolała podniosłam się z zimnej podłogi, by móc się jakoś bronić.- Ratunku- ponowiłam i w tej samej sekundzie, drzwi do sali, otworzyły się z wielkim hukiem.
    To był on. Mój Harry.
    - Ty gnoju- usłyszałam wściekły głos Stylesa.- Pożałujesz za to, ty męska pizdo.
    Harry rozwścieczony ruszył w jego kierunku. Wymierzył mu kilka siarczystych sierpowych oraz porządne uderzenie w krocze. Mój niedoszły gwałciciel nie mógł się podnieść. Miał rozciętą skroń, z której sączył się czerwony strumień krwi. Jego usta zrobiły się dziwnie sine, a oczy opuchnięte.
    - Jeszcze raz spotkam Cię na swojej drodze, to uwierz, nie ręczę za siebie- powiedział i po raz ostatni uderzył go w twarz.- [T.I], nic Ci nie zrobił?- spytał się Harry.
    - Na szczęście, nie zdążył- odparłam i rozpłakałam się jeszcze mocniej.
    - Kochanie, spokojnie jestem przy tobie- oświadczył i na dowód swoich słów, delikatnie się do mnie przytulił.- Ciii, przestań płakać..- szeptał przy moim uchu.
    - Harry, ja tak bardzo cię... przepraszam- chlipałam.
    - Już dobrze, ten sukinsyn nic Ci już nie zrobi- rzucił i podał mi moje rzeczy.- Ubierz się i szybko uciekajmy stąd, dopóki nikt się nie zorientował, co tu się stało.... A Ty – zwrócił się do Justina.- Jeśli cokolwiek powiesz glinom, będziesz miał jeszcze większe kłopoty, zrozumiano?
    - Harry tu jest monitoring- zauważyłam kamerę w jednym z rogów pokoju.
    - Spokojnie, nie działa. Już je kiedyś przetestowałem. [T.I] weź torbę i lepiej chodźmy już stąd.
    - Dobrze- powiedziałam nadal łamiącym się głosem.
    Budynek opuściliśmy w zupełnej ciszy. Żadne z nas nie odezwało się ani razu, mimo iż szliśmy ze splecionymi dłońmi. Miałam wrażenie, że powietrze zrobiło się jakby gęste. Wydawało mi się, że jest przepełnione czymś jakby grozą, niepewnością. Szczerze? Bałam się tego wszystkiego. Harry niby mnie uratował, ale z drugiej strony naraziłam go na niebezpieczeństwo. To przeze mnie, mógł trafić do aresztu albo ponieść jakąś inną, równie nieprzyjemną karę.
    W końcu trafiliśmy do jego samochodu. Harry otworzył drzwi od strony pasażera i wpuścił mnie do środka, tak jak robił to wcześniej. Wreszcie wsiadł do auta i parę sekund później ruszyliśmy z piskiem opon.
    - Zapnij pasy- poinformował mnie, gdy w pewnym momencie usłyszeliśmy policyjne syreny.
    - Oni jadą na siłownię... Pewnie sprzątaczki zauważyły Justina- powiedziałam, a moje serce na chwilę zamarło.
    - Spokojnie. On nic im nie powie. Jestem tego pewny- odparł, kładąc swoją dłoń na mojej nodze.
    - Nie wiem...- zawahałam się.
    - Będzie dobrze, uwierz- mruknął i pocieszająco przejechał dłonią po moim policzku.
    - Harry?- wyszeptałam.
    - Tak, [T.I]?
    - Gdzie my w ogóle jedziemy? Mój dom jest w zupełnie innej dzielnicy.
    - Zabieram Cię do mnie- oświadczył, skupiając wzrok na drodze.- Chyba, że nie chcesz. To wtedy odwiozę Cię do domu- posmutniał.
    - Chcę. W końcu będę mogła zobaczyć, gdzie mieszkasz- uśmiechnęłam się w jego kierunku i odetchnęłam z pełną ulgą. Teraz byłam już bezpieczna... 

                                                                                                   MissPotatoe

    Hej Kotki!
    Mam nadzieję, że nie spieprzyłam zbytnio tego imagina. Musicie przyznać, że dostałam 'trochę' trudne zadanie. HazzGirl na razie nie za bardzo miała wenę, by go dokończyć, więc poprosiła mnie :P No i dlatego pod tym postem jest mój pseudonim. Powiem szczerze, że nie wiem czy utrzymałam styl, odpowiedni wątek i klimat imagina. Musiałam się trochę wysilić, pisząc tę część. Uwierzcie nie było mi łatwo. Podejrzewam, że pojawią się jeszcze dwie części, jeżeli oczywiście będziecie, chciały kontynuację tej serii. Mam jednak dobrą wiadomość, HazzGirl obiecała, że wcześniej czy później pojawi się TEN imagin, pisany przez nią. Jestem ciekawa jak bardzo będzie różnił się od mojego pomysłu... -.- 
    conajmniej 23 kometarze= nowy imagin! 
    Pamiętajcie im więcej kom, tym imaginy będą pojawiać się szybciej ;) A widzicie, że dotrzymuję słowa i gdy pojawia się ustalona granica, od razu biorę się do pracy i umieszczam na blogu nowy post :** CAŁUSY <3

niedziela, 13 kwietnia 2014

ROCZNICA


Hej wszystkim!
To właśnie rok temu założyłyśmy tego bloga. Była sobota, a my siedziałyśmy przed laptopem, myśląc o wyglądzie strony, chłopcach z One Direction, imaginach, ale również o czymś tak banalnym jak nasze nazwy, pseudonimy artystyczne. W końcu wpadłyśmy na nie, MissPotatoe oraz HazzGirl. Pamiętamy nasz pierwszy komentarz pod postem, który pojawił się mniej więcej o tej porze i radość z nim związaną. Ta chwila była, jest i będzie niezapomniana. Niby coś tak banalnego,a wywołało u nas dużo radości. Skakałyśmy, piszcałyśmy- to była naprawdę cudna chwila. A potem z każdym dniem liczba wejść i kometarzy, zwiększała się. Same byłyśmy w szoku. Gdy zakładałyśmy tego bloga, nie sądziłyśmy, że okażę się on sukcesem. A jednak :) Miłe zaskoczenie! Dzisiaj mamy przeszło 1657 komentarzy, 138 tys. wyświetleń, 112 obserwatorów. Nasz blog często bywał na pierwszej stronie w Google, a nawet jest odwiedzany przez osoby z USA, UK i wielu innych krajów. W tym dniu chciałybyśmy podziękować również wspaniałej&nbsp;Foreverdirectioners, która nas wspiera i wysyłam nam swoje prace, dla nas jest jak adminka :* Również wielkie, przeogromne podziękowania należą się każdemu z Was :*Przecież to właśnie dzięki tak wspaniałym czytelnikom jeszcze tu jesteśmy. Ciekawy był również konkurs na imaginy organizowany w grudniu. Byłyśmy mile zaskoczone, że tak wiele osób wzięło w nim udział.
Tyle różnych słów, myśli krąży po głowie, ale nie mamy pojęcia jak je ubrać w zdania. Może ten post nie należy do najlogiczniejszych czy też najciekawszych, ale wyraża naszą wdzięczność i radość. Wiemy, że kiedyś nadejdzie ten dzień, że skończymy tego bloga. Nie zawsze będziemy nastolatkami z bujną wyobraźnią. W końcu dorośniemy, ale mam nadzieję, iż One Direction pozostanie z nami na bardzo długo. Poza tym chciałybyśmy wydać tego bloga, tak dla pamiątki. Zawsze będziemy mogły spojrzeć na książkę i przypomnieć sobie stare, dobre czasy :*
MASSIVE THANK YOU! ! !

sobota, 12 kwietnia 2014

#94 Louis cz.7

                                                                Louis cz.4
                                                                Louis cz.5

                                                                Louis cz.6



    -[T.I], pobudka- słyszałam jak przez mgłę.
    - Jeszcze pięć minut, mamo- ziewnęłam i schowałam się pod kołdrą.
    - Wiesz, co? Chcesz, żebym się obraził?- usłyszałam kpiący głos Tomlinsona.- Nie jestem Twoją matką.
    - Co tu robisz?- zapytałam i momentalnie, poprawiłam piżamę, tak by nie odkrywała żadnych moich krągłości.
    - Nic nie pamiętasz?- zdziwił się.- To trudno, wytłumaczę Ci najwyżej później- oznajmił zawadiacko i poszturchał mnie po włosach.
    - Louis- zawołałam na znak protestu.
    - Przyzwyczajaj się, moja maleńka. A teraz muszę już się zbierać. Będziesz ze mną tęsknić?- spytał i delikatnie musnął mnie w policzek.
    - Nie- zaśmiałam się i pokazałam mu język.
    - Jestem dla Ciebie za dobry- mruknął i wyszedł z łóżka w samych bokserkach.
    - O Boże..- wymsknęło mi się. Louis miał naprawdę świetną sylwetkę. Idealne mięśnie, perfekcyjnie wyrzeźbiony tors, a na dodatek nieziemskie tatuaże. Jednym słowem, niesamowity przystojniak. Chłopak najwidoczniej zorientował się, że się w niego wpatruję i zaśmiał się w moim kierunku.
    - Będę czekał na Ciebie w samochodzie- oświadczył i wyszedł przez okno.
    Ja również dłużej nie czekałam. Włożyłam wygodne ciuchy, splotłam włosy w warkocza, a następnie zrobiłam lekki makijaż. Zanim mama zdążyła mnie zawołać na śniadanie, byłam już w kuchni.
    - Cześć mamo!- zawołałam, siadając przy stole.
    - Hej, kochanie- powiedziała i jak zawsze od rana pocałowała mnie w policzek na przywitanie.- Już Ci wkładam naleśniki.
    - Dzięki- rzuciłam i zabrałam się do posiłku.- Mamo, mogę dzisiaj wrócić trochę później, bo po szkole idę do [I.T.P], musimy zrobić projekt na biologię, bo do jutra mamy termin- skłamałam.
    - Dobrze, ale nie wracaj za późno. To do zobaczenia, kochanie. Ja już będę jechała do pracy- wstała od stołu i uśmiechnęła się do mnie.
    - Pa, mamo- zawołałam za nią, kończąc śniadanie. Odłożyłam talerz do zlewu i pobiegłam po moją torbę. Następnie założyłam buty i przekroczyłam próg domu. Zastanawiałam się czy faktycznie Louis będzie na mnie czekał.
    Zdążyłam wyjść na zewnątrz, gdy tuż za rogiem dostrzegłam jego czarne auto. Chłopak widząc mnie, uśmiechnął się i pomachał mi na przywitanie, tak jakbyśmy nie widzieli się od co najmniej paru godzin. Zanim się zorientowałam Tommo stał już obok mnie i oboje szliśmy w kierunku jego samochodu. Chłopak otworzył przede mną drzwi, a następnie sam wszedł do środka.
    - Co się stało, że jesteś dzisiaj taki miły, co?- zapytałam, gdy brunet ruszył.
    - Myślałem, że będziesz zadowolona, ale nie. Kobiety...- zaśmiał się pod nosem.
    - Po prostu jestem ciekawa skąd ta nagła zmiana nastroju- uśmiechnęłam się ciepło w jego kierunku.
    - To Ty na mnie tak działasz- odparł i w czułym geście złączył nasze dłonie. Naprawdę nie poznawałam go dzisiaj. Louis wydawał się troskliwy, opiekuńczy, zupełnie inny niż zawsze.
    - Możesz jechać trochę szybciej? Spóźnimy się do szkoły- poprosiłam delikatnie wyswabadzając dłoń z jego silnego uścisku.
    - Nie jedziemy do szkoły- oznajmił na jednym oddechu.
    - Co?!- zdziwiłam się.- Tomlinson, co Ty najlepszego wymyśliłeś? Chcesz, żebym miała przez ciebie kłopoty?
    - Spokojnie. Nikt się o tym nie dowie. Obiecuję- powiedział z dłonią na sercu.- A poza tym małe wagary jeszcze nikomu nie zaszkodziły.
    - Zwariowałeś? To samo mówiłeś ostatnio. I tak mam już przez ciebie przesrane- zawołałam.- Możesz się tu zatrzymać? Najwyżej pójdę na pieszo.
    - Nie zgadzam się. Wszystko będzie tak, jak zaplanowałem. Błagam Cię, nie bądź nudziarą. Szkoła to nie wszystko, trzeba mieć też kiedyś czas na zabawę- uśmiechnął się do mnie zachęcająco.
    Nie miałam pojęcia, czemu zgodziłam się na jego idiotyczne prośby. Równie dobrze mogliśmy zostać w domu, usiąść na kanapie i najzwyczajniej na świecie porozmawiać o różnych rzeczach. Szczerze, nie miałam ochoty na wyjazd za miasto i gdyby nie fakt, że resztę dnia spędziłabym w szkole, na pewno bym nie przystała na jego propozycję.
    W końcu odsunęłam jednak na bok czarne myśli i doprowadziłam się do porządku. Zastanawiałam się jak powinnam określić nasze spotkanie. Randka? Zwykły wypad ze znajomym ze szkoły? Jak zawsze w takiej sytuacji nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Ta zbytnia bliskość Louisa powoli zaczynała mnie przerażać.
    Nasza podróż trwała dość długo, więc oczywiście nie obyło się bez licznych narzekań z mojej strony. W pewnym momencie myślałam już, że przesadziłam i zaraz Tomlinson zdenerwuje się i na powrót, stanie się tym samym dupkiem, co wcześniej. Na szczęście byłam w błędzie. Chłopakowi najwidoczniej nie przeszkadzały moje irytujące komentarze, bo uśmiechał się szeroko i co chwilę wybuchał śmiechem. Miał świetny nastrój, który w pewnym momencie zaczął mi się udzielać. Naprawdę nigdy nie pomyślałabym, że mogę czuć się w jego towarzystwie tak dobrze.
    Powoli zaczynałam się niecierpliwić. Jechaliśmy już od dobrej godziny, a mnie zżerała ciekawość, dokąd może mnie zabrać.
    - Louis?- zaczęłam.
    - Hmm- mruknął niewyraźnie, skupiony na jeździe.
    - Zamierzasz mnie dzisiaj w ogóle odwieźć do domu?- zapytałam, spoglądając na niego.
    - Pewnie- powiedział, a mi zrobiło się lżej.- No chyba, że Ci się aż tak spodoba i będziesz prosiła mnie, abyśmy zostali dłużej. Jestem otwarty na takie propozycje.
    - Nawet na to nie licz- prychnęłam, lecz w głębi serca czułam co innego. Lou stawał się dla mnie kimś ważnym. Nie był już tym samym Tomlinsonem, którego poznałam niedawno. Miałam wrażenie, że prosi o szansę pokazania się z innej strony...- Dokąd mnie właściwie zabierasz?- spytałam, próbując zmienić temat.
    - Nie martw się, nie wywiozę Cię i nie zgwałcę. Nie jestem taki, za jakiego mnie masz- mówił, manewrując kierownicą. Parę sekund później skręcił w jakąś niewielką, wąską, leśną ścieżkę.- Jeszcze chwila cierpliwości. Zaraz będziemy- dodał, posyłając mi tajemniczy uśmieszek.
    - Co Ty chcesz tu robić? Zbierać grzyby czy może budować szałasy- zaśmiałam się histerycznie. Ta cała sytuacja wydawała mi się coraz dziwniejsza. Po jaką cholerę zabierał mnie do lasu. To było dezorientujące. Nie wierzyłam, że Louis tak po prostu pozwoli mi wracać do domu po kilku godzinach.
    - A chcesz wracać na pieszo do domu- spytał, szczerząc się szeroko.
    - Dupek- skwitowałam i zanim się zorientowałam chłopak zatrzymał samochód.- Co się dzieje?-zaniepokoiłam się.
    - Wysiadamy- oświadczył chłodno i zatrzasnął za sobą drzwi. Zdezorientowana odpięłam pas i posłusznie wysiadłam z auta.- Idziemy- dodał po chwili i delikatnie, musnął opuszkami moją dłoń. Poczułam jego ciepły, świeży oddech tuż nad ramieniem i przez parę sekund zapomniałam jak się oddycha. W końcu jednak otrzeźwiałam. Poczułam jak znajomy dreszczyk, przebiega mi po plecach. W pewnym momencie Lou złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w nieznanym kierunku. Nasze ciała przylegały do siebie, a serca biły w nierównym tempie.
    - Jeszcze parę kroków i będziemy na miejscu- oznajmił, tak jakby czytał mi w myślach, a następnie położył mi dłonie na oczach.
    - Co Ty najlepszego wyprawiasz? Chcesz, żebym się zabiła na jakimś korzeniu?- zaśmiałam się, próbując zdjąć jego ciepłe dłonie.
    - Spokojnie ze mną nic Ci nie grozi- próbował dodać mi otuchy.- Chcę, żebyś miała niespodziankę- szepnął tuż przy moim uchu, zahaczając o nie wargą.
    Powoli ściągnął z moich oczu dłonie, a ja delikatnie zmrużyłam powieki, nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa...
                                                                                                         MissPotatoe

A więc, gdzie ją zabrał? Czy coś jej zrobi? Czy ta przyjaźń stanie się jeszcze bardziej toksyczna? Czy Tommo ją wykorzysta? Jestem ciekawa, co o tym myślicie i jak potoczy się akcja... Może chcecie, żeby byli ze sobą, a może jednak nie?
Dzisiaj duuużo pytań :) Liczę na Wasze odpowiedzi :*
A jutro magiczny dzień! 13 kwietnia -> domyślacie się, co chodzi mi po głowie? *.*
17= nowy imagin!

wtorek, 8 kwietnia 2014

#93 Liam cz.1



,,Od dawna z zadumą i uwielbieniem wpatrywałam się w Twoje brązowe oczy. Wielokrotnie odwracałam wzrok, kiedy tylko na mnie spojrzałeś. Bałam się, że zauważysz jak uporczywie się na Ciebie patrzę. Może zauważyłeś już jak często znajduję się w pobliżu?
No dobra, a tak serio...
a) Tak, gapię się na Ciebie na każdej przerwie,
b) Gdy zasypiam jedyne o czym myślę to właśnie Ty,
c) Od kiedy raz powiedziałeś mi 'cześć' do tej pory uważam ten dzień za najszczęśliwszy w życiu,
d) Szaleję za Twoim uśmiechem, ogólnie za całym Tobą,
e) Od pierwszej klasy na Twój widok miękną mi kolana, ale jestem zbyt wielkim tchórzem żeby podejść i się odezwać,
f) Mam nadzieję, że odpowiesz na moją wiadomość,
g) Jeżeli uważasz to za najgłupszą tekst na świecie po prostu uznaj to za żart i zapomnij.
[T.I] [T.N]”
-Masz i mnie więcej nie męcz.-powiedziałam zrezygnowana, dając list Rachel Corn.
Wiedziałam, że właśnie przegrałam najgłupszy zakład w moim życiu. Jakim cudem się w ogóle na to zgodziłam? To dopiero pierwszy tydzień w ostatniej klasie liceum a ja już robię z siebie idiotkę. Dokładnie tydzień temu, w pierwszy dzień szkoły założyłam się z Rachel. Zakład banalny-czy Hope- nasza szkolna gwiazdka założy na tę „uroczystość” spodnie czy spódnice. Było cholernie zimno, skąd mogłam wiedzieć, że dla niej liczy się tylko wygląd i założy najkrótszą kieckę jaką kiedykolwiek widziałam? Moja naiwność...
Teraz mam za swoje... Za karę musiałam napisać list do Christophera. Chłopak, w którym się kocham od pierwszej klasy pewnie nawet nie zna mojego imienia. Obiecałam sobie, że już nigdy nie założę się z Rachel, która zawsze wygrywa wszystkie zakłady i wymyśla najgorsze kary. A teraz jej zadaniem jest dostarczyć liścik Chrisowi, prosto do jego szafki. Chciałam zrobić to sama, ale moja ukochana przyjaciółka stwierdziła, że na pewno stchórzę. Tak więc poniżający tekst właśnie tkwi w jej rękach. Nigdy więcej zakładów z nią. Nigdy! Jutro okażę się co na to on. Jeszcze chyba nigdy nie czułam się tak zażenowana...
Następnego dnia
Moje ręce jeszcze nigdy nie były tak spocone jak teraz... Byłam niemal pewna, że chłopak mnie wyśmieje. Gdy szłam do mojej szafki rozglądałam się na wszystkie strony. Matko! Żeby tylko nikt nie widział jaka jestem czerwona... Przy miejscu do którego się kierowałam stała już moja przyjaciółka. Rachel usilnie przyglądała się mojej szafce. Spojrzałam na nią również i ja. Wtedy zauważyłam małą, białą karteczkę, która tkwiła w małej szparce w drzwiach. Spojrzałam na przyjaciółkę. Błagam, niech okaże się, że nie zrobiłam z siebie kompletnej idiotki, błagam! Delikatnie wzięłam w dłonie świstek papieru. Odchyliłam złożoną na dwie połowy kartkę i pierwszym co zwróciło moją uwagę był niezwykle estetyczny styl pisania. Literki były kształtne i idealnie wyważone co do wielkości. Potem skupiłam się na treści:
Bardzo zaskoczyłaś mnie swoim listem. Muszę przyznać, że wczorajszy dzień dzięki temu stał się moim najszczęśliwszym. Może to przeznaczenie? Uwierz mi, że podświadomie oczekiwałem tego dnia. Wierzyłem, że nadejdzie. Udowodniłaś mi, że warto marzyć. Może spotkamy się na lunchu w Hellbar? Czekam z utęsknieniem, bo:
a) Również za Tobą szaleję.
b) odwracam wzrok gdy się na mnie patrzysz,
c) jesteś moim marzeniem
d) każdej nocy o Tobie śnie.”
Normalnie skakałabym z radości na taki nieoczekiwany zwrot akcji, na uroczy liścik jaki właśnie dostałam. Jedyną rzeczą, która tu nie pasowała był podpis...
-Do kogo ty wysłałaś ten list?-spytałam przyjaciółkę. W moim głosie można było doszukać się niepewności i złości.
-No jak to do kogo? Do twojego kochanego Chrisa.-odpowiedziała Rachel-Numer szafki 777.
-Matko! Ale ty jesteś głupia! Na początku roku można było zmienić swoje numery szafek. Christopher skorzystał z okazji i obecnie ma numer 666.
-Ups...
-Ups? Ty wiesz do kogo wysłałaś ten list?
-????
-Do niejakiego Liama Payna. Kto to w ogóle jest?
-Właśnie idzie. Naprawdę przepraszam...
Spojrzałam w kierunku który wskazała mi przyjaciółka. Tak już go kojarzę. Liam Payne. Chłopak, który chyba nie ma przyjaciół. Nigdy z nikim nie rozmawia. Chodzi w dziwnych ubraniach, jak nie z tego wieku i no cóż-jest pośmiewiskiem niemal całej szkoły. Chodzi ze mną na angielski i nic poza tym.
-Rachel! Zabiję cię!-krzyknęłam.
Teraz to już przeszła samą siebie. Może dało by się jakoś wszystko odkręcić. Ale... ewidentnie podobam się chłopakami. Nie jestem suką. Nie powiem mu przecież wprost, że to nie było wyznanie skierowane do niego.
-Chcesz żebym mu powiedziała?-spytała cicho dziewczyna.
-Nie!-wiedziałam, że moja przyjaciółka jest zbyt bezpośrednia, a ja mimo wszystko nie chciałam zranić adresata listu. No cóż, będę musiała się z nim spotkać...
Tego samego dnia, pora lunchu
Czułam pulsujący ból w głowie. Nie wiedziałam jak się zachować, co powiedzieć. Szczerz mówiąc nigdy nie rozmawiałam z nim. Nie przypominam sobie nawet czy kiedykolwiek się z nim przywitałam. Było mi strasznie głupio i wstyd. Narobiłam mu nadziei a teraz po prostu powiem spadaj? Chwilę potem zauważyłam w oddali sylwetkę chłopaka. Tak, to był Liam. Myślę, że był nawet przystojny jak na mój gust. Krótkie włosy, ładne rysy twarzy, śnieżnobiały uśmiech, szczupła sylwetka... Ale te ubrania... Który nastolatek w 21 wieku tak się ubiera? Spodnie od garnituru, w kolorze brudnego brązu, biała koszula i kamizelka, podobna do tej, którą nosił Shrek. Chłopak zmierzał z moim kierunku. Słodko się uśmiechał. Miałam wątpliwości co do tego jak w ogóle będę z nim rozmawiała. Nigdy nie widziałam, żeby z kimkolwiek prowadził rozmowę.
-Cześć.-odezwał się pierwszy. Jego głos był ciepły i przyjemny.-Ślicznie dziś wyglądasz.
Na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Hmmm wszyscy znajomi używali dziś określeń typu laska. Od razu można było zauważyć, że Liam jest inny. Wcale nie oznaczało to, że gorszy.
-Proszę to dla ciebie.-powiedział wręczając mi bukiet ślicznych tulipanów.-To dlatego trochę się spóźniłem, zbierałem kwiaty.
Na jego twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.
-Dziękuję.-tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić. Chłopak naprawdę był uroczy. I jak ja mam mu teraz to powiedzieć? Po chwili ciszy odezwał się Payne:
-Założę się, że jesteś głodna... Może zechciałabyś ze mną zjeść lunch?
W jego głosie zabrzmiała nutka niepewności.
-Hmmmm No dobrze.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Muszę przyznać, że chłopak wydawał się być miły... no i... miałam coraz mniejszą ochotę mówić mu to co zamierzałam.
Liam złapał moją rękę i prowadził w nieznanym kierunku. Na początku czułam się trochę dziwnie, gdy chłopak ciągnął mnie w jakieś krzaki i ciasne przejścia, ale czułam, że można mu zaufać. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Znajdowaliśmy się w jakimś małym, aczkolwiek uroczym i zadbanym ogródku. Pośród drzew można było dostrzec biały stolik, a obok niego beżowe krzesełka z poduszkami. Widok naprawdę był zachwycający. Mimo początku września było upalnie. Drzewa okazały się ukojeniem. Ogród był niemal w całości zacieniony.
-Gdzie jesteśmy?-spytałam rozglądając się.
-To ogród mojej babci.-odparł nieśmiało chłopak.-Podoba ci się?
-Oczywiście. Tu jest pięknie.-odpowiedziałam szczerze-Mieszkasz z babcią?
-Nie, ale mój dom jest na drugim końcu miasta, więc postanowiłem cię zabrać tutaj. Bardzo cieszę się, że zgodziłaś się ze mną spotkać.
-W końcu sama nalegałam.-powiedziałam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Moje słowa wywołały uśmiech na twarzy chłopaka. W ciągu tych kilkunastu minut Liam często się śmiał. Czułam się w jego towarzystwie swobodnie. Nie musiałam nikogo udawać. Podobało mi się to.
-To może zjemy?-znów to urocze spojrzenie...
-Tak, jasne.
Podeszliśmy do stolika a ja mimo że próbowałam się powstrzymać od śmiechu nie potrafiłam. Na stoliku leżały dwa pudełeczka.
-Moje jest to z batmanem.-Powiedziałam i szybko zajęłam miejsce. Chłopak popatrzył z niechęcią na swoje.
-Hmmm jakoś nigdy nie przepadałem za Barbie.
Oboje się zaśmialiśmy.
-No ja jakoś też nie za bardzo.
Payne patrzył na mnie wyczekująco. Otworzyłam wieczko i zobaczyłam... hmmmm...zwykły lunch. Taki jaki mama dawała mi gdy miałam sześć lat. Jabłko, mleko i kanapka. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Ten chłopak jest niezwykły. Kto inny zabrał by mnie na pierwszej „randce” do swojej babci częstując takim jedzeniem? Myślę, że Rachel na pewno by go teraz wyśmiała. Ale mi tym zachowaniem bardzo zaimponował.
-Smacznego.-powiedział chłopak i zaczęliśmy jeść. Chyba jeszcze nigdy nie smakowała mi tak zwykła kanapka. Co ja mówię? Teraz wydawała mi się najwykwintniejszym daniem. Szybko skonsumowałam swój lunch. Czułam się dziwnie, bo sądziłam, że po pięciu minutach będę miała ochotę stąd uciec. Tymczasem siedzę tu już czterdzieści pięć minut i naprawdę nie mam ochoty opuszczać tego „małego raju”. Przesiedliśmy się teraz na wielką huśtawkę. Liam wszedł do malutkiego mieszkanka by po chwili wrócić z pachnącą szarlotką.
-Musisz spróbować.-wręczył mi kawałek ciasta.-Moja babcia jest najlepszą kucharką.
Uśmiechnęłam się i wzięłam talerzyk do ręki. Rzeczywiście deser był wyśmienity. Muszę przyznać, że żadne ciasto jakie dotąd jadłam nie może równać się z tym wspaniałym smakiem. Rozkoszowałam się każdym kęsem. Siedzieliśmy blisko siebie.
-Nie chce mi się wracać do szkoły...-powiedział chłopak.
-O jejku! Szkoła!-krzyknęłam i spojrzałam na zegarek. Za pięć minut zaczyna się angielski a pan Clark nienawidzi jak ktoś spóźnia się na jego lekcje.
Zaczęliśmy biec ile sił w nogach. Może zbyt szybko... Pośliznęłam się i wpadłam prosto na kupę jakiegoś pieska. Całe szczęście, że ubrudziłam tylko bluzkę.
-I z czego się śmiejesz?- zapytałam chłopaka, chociaż sama po chwili nie mogłam pohamować wybuchu śmiechu. Payne szybko pobiegł do domu swojej babci i przyniósł mi wielką, białą bluzkę, która miała dokładnie taki sam zapach jak on. Pachniała grapefruitem. Zaciągnęłam się kuszącą wonią. No dobra już jesteśmy spóźnieni. Mimo to biegliśmy bardzo szybko. Może pan Clark się spóźni? Gdy byliśmy już niedaleko zaczął gonić nas jakiś obcy, groźnie wyglądający pies. Spowodowało to jeszcze szybszy sprint. W końcu byliśmy na miejscu. Wpadliśmy do klasy pięć minut po dzwonku co nie umknęło uwadze nauczyciela. Zaczął gadać o tym, że przerwa lunchu trwa godzinę a my i tak się spóźniamy. Podejrzewam, że i tak nikt go nie słuchał. Za karę wstawił nam po jednym nieprzygotowaniu i zajął się lekcją. Nie mogłam skupić się na przerabianym tekście, ponieważ ciągle myślałam o wspaniałej godzinie spędzonej z Liamem. Chyba jeszcze nigdy nie bawiłam się tak dobrze. W połowie lekcji Rachel zapytała:
-No i jak? Powiedziałaś mu?
Spojrzałam na nią nieprzytomnym wzrokiem.
-Nie, jakoś nie było okazji...
-Nie było okazji? W końcu po to tam poszłaś, prawda?
Zignorowałam jej uwagę i wróciłam do rozkoszowania się wspomnieniami.

                                                                                             Foreverdirectioners

Hej kotki :) Za Wami kolejny imagin naszej Foreverdirectioners :* Tym razem Liam, co o nim powiecie? Mam nadzieję, że Wam się spodoba :D
Poza tym są szanse, że w weekend pojawi się kontynuacja Nialla albo Harrego HazzGirl, nie wiem jeszcze co... Wiecie, że 13 kwietnia minie rok odkąd mamy bloga? Jedno wielkie 'WOW' <3
Doceńcie to, że na prośbę autorki nie pojawiła się tutaj najmniejsza liczba komentarzy, by przejść do kolejnego imagina :)))
Mówiłam Wam, że jestem z Was dumna? Naprawdę bardzi się ucieszyłam, że w ciągu 2 dni pod Zaynem było 21 komentarzy. Pokażcie na co Was stać również tutaj :*
Kocham\ Kochamy <3

piątek, 4 kwietnia 2014

#92 Zayn cz.2

Imagin z dedykacją dla :

~Lawędy12
~Anonimka

                                                                    Zayn cz.1



Niepewnie chwyciłam za uchwyt i otworzyłam drewnianą furtkę. Ostrożnie stawiając każdy nawet najmniejszy krok, przeszłam parę metrów. Następnie wdrapałam się po kilku, wyłożonych płytkami schodach i stanęłam pod drzwiami. Powoli pchnęłam klamkę i weszłam do środka. Odłożyłam kurtkę w przedpokoju, jednocześnie udając się dalej.
Przeraźliwa cisza. Egipskie ciemności. Nikogo nie ma.
W końcu zapaliłam światło i spostrzegłam jego. Malik siedział nieruchomo na fotelu, odwrócony do mnie plecami. W pewnej chwili podniósł się i momentalnie znalazł się u mojego boku. Chłopak utkwił we mnie swoje przepraszające spojrzenie. Miałam wrażenie, iż ma zamiar rozebrać mnie wzrokiem, przez co poczułam się nieco niekomfortowo. Tak, wpatrywał się we mnie tymi swoimi ślicznymi, czekoladowymi tęczówkami, bezgłośnie prosząc o wybaczenie. Zacisnął zęby, a kąciki jego ust wydęły się w krzywym uśmiechu. Jego idealne, otoczone wachlarzem ciemnych rzęs oczy, przepełnione były smutkiem i goryczą. Ta cała sytuacja okazała się trudniejsza niż, się spodziewałam. Oboje staliśmy tak wpatrzeni w siebie nawzajem, niezdolni do jakiegokolwiek ruchu. Wzięłam jeden, głębszy oddech, zaciągając się przy tym jego charakterystyczną wonią.
A mogło być tak pięknie. Tylko ja i on. Niestety, taki los nie był nam najwidoczniej pisany... Nie panując nad kotłującymi się emocjami, podniosłam lekko drżącą dłoń i zamachnęłam się, trafiając w jego policzek. Chłopak dotknął miejsca, w którym moja ręka zetknęła się z jego rozgrzaną skórą. Mimo moich obaw Zayn, nie dostał niepohamowanych napadów gniewu, a nawet ku mojemu zdziwieniu, przyjął to z pokorą.
    -Przepraszam, że jeszcze tu jestem. Zaraz spakuję swoje rzeczy i wyprowadzę się, tak aby mogła zamieszkać tu Twoja narzeczona- mówiłam pewnym siebie głosem.- Wiesz, co? Nie mogę sobie wybaczyć, że byłam aż tak naiwna. Czemu w ogóle Ci wierzyłam? A najgorsze, że ja Cię kochałam. Dawałam z siebie wszystko, kiedy Ty...- wyszeptałam, powstrzymując łzy, które coraz szybciej napływały do oczu.
    Malik widząc moje rozchwianie emocjonalne, podszedł bliżej, bezskutecznie próbując mnie objąć.
    - Nie zbliżaj się do mnie, ok? Idź do tej swojej Perrie- powiedziałam chłodno.- Naprawdę jest taka dobra? Jest lepsza ode mnie w łóżku? To o to chodziło? Wiem, że jest sławna, ale przez Ciebie czuję się jak nic niewarta szmata. Zamydliłeś mi oczy. A ja byłam aż tak głupia! Łudziłam się, że ktoś taki jak Ty pokochał mnie.
    -[T.I] przestań. To nie moja wina, że we wszystko wpieprza się Modest i managerowie- krzyczał, wymachując dłońmi.- Nie rozumiesz, że ten związek to tylko fikcja, zwykły wymysł?- kontynuował.- Kochanie, jesteś dla mnie wszystkim. Liczysz się tylko Ty i nikt więcej. Nawet nie wiesz jak mi ciężko udawać przed kamerami, Wiem, iż się jej.
    - Czyli to prawda- wtrąciłam i pobiegłam po moje walizki. Musiałam się stąd wynosić i to natychmiast.
    -Stój!- rozkazał, a ja mimowolnie drgnęłam i zatrzymałam się w półkroku. Pozwól, że Ci to wytłumaczę... Te wszystkie na pozór szczęśliwe miny przed obiektywem, wymuszone pocałunki... Zrozum, że muszę z nią być! Ale niedługo wszystko się zmieni, obiecuję Ci to.
    - Nie obiecuj- szepnęłam.
    - Zaufaj mi- odparł błagalnie.- Zapomniałaś już jak świetnie się bawiłaś, gdy zabrałem Cię na tę malutką wyspę? Zapomniałaś o tych cudownych nocach? Nie pamiętasz jak siedzieliśmy nad brzegiem morza, szepcząc czułe słowa? Kocham Cię i mogę Ci przysiąc, iż są to dwa najszczersze słowa, płynące z mojego serca...
    W pewnym momencie Zayn ujął moje dłonie i przyciągnął mnie do siebie, tak że nasze ciała dzieliło zaledwie parę centymetrów. Mulat przylgnął do mnie, chwytając mnie za biodra. Poczułam jak jego wilgotne wargi suną wzdłuż linii żuchwy, policzka... Jak pokonują kolejne milimetry mojej skóry, aż w końcu zatrzymują się przed ustami.
    -[T.I] mogę Cię pocałować?- zapytał z nadzieją w głosie i nie czekając na moją odpowiedź, zachłannie, wpił się w moje usta. Jego miękkie wargi pieściły moje własne. W pewnym momencie poczułam jak jego palce wędrują po moich plecach, przyprawiając mnie o palpitacje serca. Malik wiedział jak na mnie działa, toteż naparł na mnie mocniej. Zaskoczona jego zachowaniem, nie oddałam pocałunku. Po prostu stałam ze spuszczonymi rękoma. Zszokowany chłopak w końcu odsunął się ode mnie i wyczekująco wpatrywał się w moje oczy. Zażenowana spuściłam wzrok, spoglądając na czubki butów.
    - Ja...- zająknęłam się, tak właściwie nie wiedząc, co powiedzieć.
    - Tak?- spytał i spojrzał na mnie pełnymi bólu oczami.
    - Zayn... Nawet nie wiesz jakie to dla mnie trudne. Kiedy patrzę na Was, uświadamiam sobie, że nie jestem Ci już do niczego potrzebna, rozumiesz? To mnie boli- zapłakałam i wtuliłam się w jego czarną koszulkę.
    - Spokojnie, kochanie- powiedział, głaszcząc mnie po plecach i całując w czubek głowy.- To nie potrwa długo. Wkrótce będziemy tylko my i nikt więcej. Zapomnisz o Perrie i całym tym zamieszaniu. Obiecuję Ci wymyślę coś... Nie wezmę z nią ślubu, a potem uciekniemy daleko stąd - mówił, czule mnie obejmując.
                                                                                                                 MissPotatoe 

Hej laski :) 
I oto za Wami druga część Zayna :* Jak myślicie co nasz Malik wykombinuje by nie ożenić się z Perrie i udowodnić t.i , że ją kocha? Co sądzicie o takiej historii? NIe macie za złe, że Zerrie jest trochę w innym wydaniu? 
Dziękuję za wszystko! Cieszę się, że jesteście dla nas wyrozumiałe :))) To naprawdę wiele dla nas znaczy! :* Przypominam, że możecie nadal prosić o dedyki :* 
20 komentarzy= nowy imagin !