Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

piątek, 25 października 2013

#61 Zayn cz.5

Usłyszałam głośny dźwięk budzika. Przeciągnęłam się na łóżku i z trudem poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, lecz nawet to do końca mnie nie obudziło. Umyłam zęby i założyłam na siebie obcisłe dżinsy i bluzę Nike. W kuchni czekały już na mnie ciepłe tosty i herbata z cytryną. Przywitałam się z rodzicami i pospiesznie zjadłam śniadanie. Założyłam moje różowe airmaxy, wzięłam plecak i poszłam do szkoły. Po dwudziestu minutach znajdowałam się już na miejscu. Zajęłam miejsce obok mojej przyjaciółki i wyjęłam książki.
-Co się z tobą działo? Dzwoniłam do ciebie cały wczorajszy dzień!- powiedziała z wyrzutem dziewczyna.
-Przepraszam, wytłumaczę ci to wszystko- odparłam przepisując od niej pracę domową.
-No to proszę, wytłumacz.
Odłożyłam zeszyt i przysunęłam się bliżej, by nikt poza [I.T.P.] nie usłyszał.
-Zayn, ten chłopak o którym ci opowiadałam, zabrał mnie na imprezę do swoich znajomych. Na drugi dzień obudziłam się w szpitalu.Okazało się, że ktoś dodał mi do drinka tabletkę gwałtu. Jak miałam wtedy odebrać?- starałam się mówić jak najciszej.
-Serio? Boże, mogłaś do mnie zadzwonić, od razu bym do ciebie przyjechała! I co z tym chłopakiem , Zaynem?- zaczęła przejęta.
-Rozstałam się z nim. To koniec, definitywny koniec. Nie chcę przez jakiegoś chłopaka co tydzień lądować w szpitalu. Towarzystwo w jakim się obraca też nie przypadło mi do gustu- odparłam stanowczo próbując przekonać samą siebie, że podjęłam słuszną decyzję.
-Co?! Przecież to nie była jego wina! A poza tym mówiłaś, że się w nim zakochałaś. Już ci przeszło?- powiedziała zbulwersowana.
-Pomogłaś mi, dzięki. Nie ma to jak wsparcie przyjaciółki- odburknęłam i odwróciłam się urażona.
-Ja po prostu nie chcę, żebyś cierpiała- odpowiedziała i w tym samym momencie do klasy weszła nauczycielka angielskiego.
-Dzień dobry- zajęła miejsce przy biurku i otworzyła dziennik- Marta do odpowiedzi- wskazała palcem na dziewczynę siedzącą w pierwszej ławce. Reszta klasy odetchnęła z ulgą. Zamknęłam oczy i starałam się jakoś odprężyć, zanim zacznie się lekcja. W tym momencie ktoś z hukiem wpadł do klasy. Z niedowierzaniem dostrzegłam, że to Zayn. Na dodatek miał rozciętą wargę i siny policzek. Dopiero po chwili dotarła do mnie powaga sytuacji. Co on do cholery robił w mojej szkole?!
-Proszę natychmiast opuścić to pomieszczenie! Mamy teraz lekcję, tu nie wolno wchodzić!- zaniepokojona nauczycielka podniosła się z krzesła. Nie dziwiłam jej się. Widok chłopaka z nagim torsem pokrytym tatuażami zasłoniętym jedynie skórzaną kurtką, na dodatek z krwawiącą wargą, wchodzącego bez pukania na lekcje nie należał do codzienności w naszej szkole. Na pewno jednak przeszło jej przez myśl, że jest zabójczo seksowny.
-Nie wyjdę stąd bez [T.I.]- powiedział i podszedł do mojej ławki. Usłyszałam rozmarzone westchnienia żeńskiej reszty klasy.
-Zayn, oszalałeś?- udało mi się wyszeptać, bo już po chwili znajdowałam się w ramionach mulata- puść mnie! Co ty wyprawiasz?- próbowałam się mu wyrwać, lecz uścisk był za silny.
-Do widzenia- pożegnał się z zszokowaną nauczycielką i ze mną w ramionach opuścił pomieszczenie. Następnie wybiegł ze szkoły i posadził mnie na swoim motorze. Bez słowa wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Jednocześnie ogarnięci palącą złością i  ogromnym pożądaniem.
-Co ci się stało?- wyszeptałam w końcu drżącym z nadmiaru emocji głosem gładząc dłonią jego zaczerwieniony policzek.
-Znalazłem tego gnojka, który ci to zrobił- odparł spokojnie- tęskniłem za tobą.
-Nie musiałeś od razu porywać mnie ze szkoły- zaśmiałam się.
-Kocham cię, [T.I.]. Kocham cię nad życie. Zrobię wszystko, żebyś tylko mi wybaczyła. Zmienię się, obiecuję. Tylko proszę, wybacz mi- po jego policzku spłynęła mała łza. Otarłam ją i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku. Nasze wargi były spragnione siebie nawzajem. Tak cudownie było znowu poczuć go przy sobie. Nie marzyłam o niczym innym. Tylko o tym, by było tak już zawsze. Nie obchodziło mnie nic innego, nie chciałam niczego więcej, tylko Jego. Cały świat poza nami mógłby nie istnieć...
-Chodźmy do mnie do domu- wyszeptał łaskocząc moje ucho- zostaniesz u mnie na noc?
-A co powiem rodzicom?
-Wymyślisz coś- zaśmiał się i założył kask na moją głowę. Następnie zajęliśmy miejsca na motorze. Wtuliłam się w niego a dłonie położyłam mu na nagim torsie, okrytym tylko skórzaną kurtką. Podążaliśmy przez puste ulice. Wiatr rozwiewał mi włosy. Składałam delikatne pocałunku na jego szyi. Po chwili gwałtownie się zatrzymaliśmy. Dom był dosyć duży. Z pomocą Zayna zsiadłam z motoru i ze splecionymi dłońmi weszliśmy do budynku.                                HazzGirl
Hej kochane! Jak wam się podoba 5 część? Chcecie następnych? ^^
Dziękujemy za każdy komentarz, to naprawdę bardzo motywuje nas do pracy i powoduje uśmiech na naszych twarzach!
Ostatnio wiele z was zachęcało nas do napisania opowiadania. Jest to niezły pomysł i może w przyszłości się za to zabierzemy, ale obecnie najzwyczajniej nie mamy na to czasu, a poza tym mamy dużo pomysłów na następne imaginy, które chciałybyśmy zrealizować :)
Pozdrawiam, o dedykacje możecie prosić w komentarzach:*, HazzGirl.

sobota, 19 października 2013

#60 Louis


My, Louis i ja, tworzący związek idealny. Tego nie dało się opisać, trzeba było to przeżyć by przekonać się o zażyłości, która panowała między nami. Żadne z nas nie mogło wypowiedzieć słowa. Potrafiliśmy stać i patrzeć na siebie w nieskończoność. W końcu jednak nastawał ten moment, kiedy musieliśmy się rozdzielić. On szedł na próby, a ja pracowałam. Wtedy miałam wrażenie, że czas stoi. Sekundy stawały się jak minuty, godziny dłużyły się niemiłosiernie, a tęsknota osiągała najwyższy stopień.
Jednak po pracy czekała na mnie moja niespodzianka, moje największe szczęście. Ileż to nocy spędziłam na modlitwie, dziękując Bogu, iż zesłał go tutaj, że przeciął moją drogę niczym jasna gwiazda, rozświetlająca pochmurny nieboskłon.
Nie czekając dłużej na żaden więcej znak, złączyliśmy ze sobą nasze stęsknione, spragnione sobą wargi. Następnie, trzymając się za ręce poszliśmy na spacer po parku. Usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy rozmawiać. I tak oto zaczęła się nasza wielka, wspaniała miłość. Nie mogliśmy bez siebie wytrzymać. Chwile bez niego, były chwilami straconymi, stawały się dla mnie udręką. Cały czas wyczekiwaliśmy momentu spotkania. Ja odliczałam godziny, ślęcząc nad biurkiem pełnym papierów, a on wraz ze znajomymi tworzył kawałek kultury.
Każdego popołudnia spotykaliśmy się w tym samym miejscu. Czasami śmiałam się, że jest to nasza ławka, jednak te słowa nigdy nie opuściły moich ust, wolałam zostawić je dla siebie. Kiedy Louis przychodził zawsze przynosił mi czerwoną różę i składał na moich ustach, tak długo wyczekiwany pocałunek. To stawało się już naszą tradycją.
Parę tygodni później nastał ten moment, kiedy to zwykłe słowa: ,,Kocham Cię”czy też codzienne pieszczoty nie wystarczały. Zapragnęliśmy czegoś więcej, byliśmy głodni nowych doświadczeń. Siedzieliśmy wygodnie na kanapie, oglądaliśmy jakiś film, a w tle grała cicha muzyka. Jednym słowem było idealnie.
-Tylko Ty i ja- wyszeptałeś i złączyłeś nasze usta w pocałunku, który z każdą sekundą stawał się coraz brutalniejszy.
Napierałeś na mnie mocniej, Twój język delikatnie prosił o przyzwolenie. Powoli rozchyliłam wargi, a Ty wniknąłeś do nich, przyprawiając mnie o zawrót głowy. Tak to się zaczęło. Czuliśmy jak nasze ciała drżą z pożądania. W pośpiechu udaliśmy się do sypialni i oboje opadliśmy na duże łóżko małżeńskie, Twoich rodziców. Czułam dotyk Twoich rąk, czułam jak dotykałeś mnie całą, jak pozbawiałeś mnie ostatniej rzeczy, którą miałam na sobie, delikatnie tak, że prawie sobie tego nie uświadomiłam.
I to właśnie tam spędziliśmy nasze pierwsze, upojne chwile. Przy świetle księżyca, które delikatnie wpadało do pokoju, oświetlając nasze spragnione sobą ciała. W końcu dałam się ponieść. Rozkołysałam się Twoją miłością. Dryfowałam po oceanie namiętności i pożądania, aż wreszcie przestałam się wszystkim zadręczać. Zatraciłam się w Twoich ramionach. Poczułam się wreszcie kobietą, utwierdziłam się w naszej miłości, która stawała się coraz mocniejsza i piękniejsza...
Mijały kolejne dni. Każdego popołudnia spotykaliśmy się na ,,naszej” ławce w parku i również tam podjęliśmy, chyba najważniejszą decyzję w naszym życiu. Jak zawsze czekałeś na mnie z czerwoną różyczką, która stała się dozgonnym symbolem naszej szalonej miłości. Ukląkłeś na kolano i trzęsącymi rękoma, wyjąłeś z kieszeni malutkie pudełeczko w kształcie serca. Zaniemówiłam, a po policzkach zaczęły zlatywać mi pojedyncze ciepłe łzy. I wtedy nastał ten moment...
-Kochanie, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i wyjdziesz za mnie?- zapytałeś, a moje serce zabiło szybciej.
-Oczywiście, najdroższy- wyszeptałam, nie mogąc powstrzymać łez wzruszenia. Brunet podniósł się, wsunął mi pierścionek na palec i zachłannie wpił się w moje usta.
Tak, to był najpiękniejszy moment w moim dotychczasowym życiu. Nigdy nie czułam się szczęśliwsza. Dzięki Tobie dowiedziałam się, co to znaczy mieć motylki w brzuchu. Po raz pierwszy odetchnęłam pełną piersią, czując jak to jest być kochaną...
Parę tygodni później rozpoczęliśmy przygotowania do ślubu. Tryskaliśmy radością, najzwyczajniej w świecie emanowało z nas szczęście. Zgadzaliśmy się prawie we wszystkim. Ustaliliśmy datę ślubu, listę gości, potraw jakie miały, znaleźć się na weselu. Chcieliśmy by był to wyjątkowy wieczór. Oboje pragnęliśmy hucznie przypieczętować nasze małżeństwo. Czasami jednak dochodziło do nieporozumień. Ja, chciałam mieć długą do ziemi, śnieżnobiałą suknię i do tego niewielki biały bukiecik, pasujący do kreacji. Ty natomiast pragnąłeś, aby kwiaty były czerwone, tak jak róże, które mi przynosiłeś. I stąd właśnie zrodziła się nasza pierwsza kłótnia.
W końcu jednak uległeś moim namowom i oboje zamówiliśmy w pobliskiej kwiaciarni, bukiet białych różyczek. Nasz ślub zbliżał się wielkimi krokami. Już za kilka dni miałam zostać panią Tomlinson. Na samą myśl, że będę nosiła Twoje nazwisko, napawała mnie duma.
Nareszcie nadszedł ten długo wyczekiwany przez nas dzień. Oboje wyglądaliśmy jak z bajki. Ja w długiej, białej sukni, a Ty w szykownym, czarnym garniturze. Przeciwieństwa się przyciągają, śmiałeś się, a ja Ci wtórowałam. To wszystko wydawało się wręcz niemożliwe. Sądziłam, że śnię. Znajduję się w jakiejś innej, piękniejszej krainie. Nie dowierzałam, że już za kilkadziesiąt minut, na ślubnym kobiercu mieliśmy przypieczętować swój związek.
-[T.I] gdzie Twój bukiet?- zapytała w pewnej chwili moja mama, a ja zorientowałam się, że zapomnieliśmy odebrać kwiatów z kwiaciarni.
-Nie odebraliśmy go- powiedziałam w końcu, lekko zmartwiona.- Trudno, obędzie się bez niego.
-Nie ma mowy- oświadczyłeś, całując mnie przelotnie w policzek.- Ten wieczór ma być idealny. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Kochanie, zaraz wracam- oznajmiłeś i zniknąłeś między krzątającymi się tu i ówdzie gośćmi.
    Czas biegł nieubłaganie. Za parę minut miało dojść do ceremonii, a Ty nie wracałeś. Zaczęłam się o Ciebie niepokoić. Miałam jakieś złe przeczucia, ale nie chciałam się nimi z nikim dzielić. Ogarniał mnie coraz większy strach. Bałam się o Ciebie. Powinniśmy już wychodzić,a Ciebie nigdzie nie było. Nie odbierałeś telefonów, nie dawałeś żadnego śladu życia.
    W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi. Kamień spadł mi z serca. Byłam pewna, że gdy otworzę, zobaczę właśnie Ciebie, z tym Twoim pięknym, firmowym uśmieszkiem i lekko zmierzwionymi włosami. Jakie było moje zaskoczenie, gdy w drzwiach stanął jakiś starszy mężczyzna, trzymający w dłoniach ślubny bukiet.
    - Był straszny wypadek. Niestety nikt nie przeżył. Pani narzeczony poprosił mnie, abym to pani przekazał- powiedział, a nogi ugięły się pode mną. Mężczyzna dał mi bukiet róż, które przesiąkły Twoją krwią. Tylko gdzieniegdzie przebijała się nieskazitelna biel, natomiast większa część kwiatów skąpana była w czerwieni, kolorze naszej miłości. Miłości wielkiej i niespełnionej nigdy do końca. Najdroższy, wraz z Twoją duszą uleciała cząstka mnie. Od tego momentu skończyło się moje życie. Bez Ciebie jestem jak kwiat bez wody, usychałam z tęsknoty. Już nigdy nie stanę się tą samą [T.I], nigdy odetchnę pełną piersią, odchodząc odebrałeś mi chęć do życia...

                                                                                                      MissPotatoe

    Cześć kochane! Co sądzicie o jednopartowcu z Louisem? Podoba się Wam? Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam :)
    Co powiecie by pobić pod tym postem rekord kometarzy? Do tej pory najwięcej miałyśmy 33 :D Będzie nam niezmiernie miło :** Haha im więcej będzie komentarzy, tym szybciej dodamy kolejny imagin, co Wy na to? Wydaje mi się, że będzie to sprawiedliwe :)
    Koooocham Was! Do zobaczenia i THX za prawie 50 tys. wejść <3

niedziela, 13 października 2013

#59 Zayn cz.4



Z dedykacją dla: Raven Malik i
Elizabeth .x
Delikatnie otworzyłam oczy. Kompletnie nie wiedziałam, co stało się poprzedniej nocy. Oślepiło mnie jasne światło. Z początku rozmazany obraz po chwili się wyostrzył. Właśnie wtedy dostrzegłam wokół siebie kilku ludzi ubranych w białe, lekarskie fartuchy. Rozejrzałam się i zorientowałam się, że znowu wylądowałam w szpitalu. Nawet sala wyglądała podobnie, jak ostatnio. Następnie zobaczyłam Jego. Zayn stał przy oknie. Był odwrócony tyłem, więc nie widziałam jego twarzy ale spostrzegłam, że jego ciało lekko drga.
-Zayn- powiedziałam cicho. Odwrócił się. Wtedy ujrzałam jego zaczerwienione od płaczu, przepełnione bólem oczy.
-Kochanie, obudziłaś się- podbiegł do mnie i mocno mnie objął. Nagle zainteresował się mną także lekarz stojący obok.
-Panie Malik, proszę wyjść. Teraz, gdy się obudziła, musimy się nią zająć. Za pół godziny będzie mógł pan tu przyjść- powiedział mężczyzna.
-Zayn, co tak właściwie się stało?- zapytałam zaniepokojona.
-Później ci wszystko wyjaśnię, kochanie- wyszeptał, złożył czuły i delikatny pocałunek na moich wargach i opuścił pomieszczenie. W tym momencie podszedł do mnie lekarz.
-Wygląda na to, że nic pani nie jest. Nasza praca jest w tym wypadku zakończona, ale lepiej będzie jak zostanie pani pod naszą obserwacją chociaż do wieczora- powiedział.
-Dlaczego w ogóle się tu znalazłam?- zapytałam, nadal nie rozumiejąc do końca, co mi się stało.
-Nie pamięta pani, co się wydarzyło poprzedniej nocy? To bardzo prawdopodobne. W pani organizmie wykryliśmy tabletkę gwałtu. Ten chłopak, Malik, roztrzęsiony przywiózł panią wczoraj do szpitala. Mówił, że pani zasłabła. To wszystko było wynikiem właśnie tej tabletki.
Nie mogłam uwierzyć w słowa lekarza, TABLETKA GWAŁTU?! I co Zayn miał z tym wszystkim wspólnego? Nie potrafiłam wydusić z siebie choćby słowa. Niczego nie rozumiałam.
-Czy wszystko w porządku? Mój dyżur już się kończy, powiem pani chłopakowi, że może już wejść- lekarz wyszedł z pokoju. Już po chwili przy moim łóżku znajdował się Malik.
-O co w tym wszystkim chodzi?!- krzyknęłam na niego.
-Kochanie, to nie moja wina...- zaczął.
-Nie obchodzi mnie, kogo to wina. Ważne jest to, że gdyby nie ty, to nie znalazłabym się dwa razy w szpitalu-przerwałam mu.
-Przecież ja ci niczego nie dosypałem, to musiał być któryś z tych debili na imprezie - bronił się chłopak.
-Mam gdzieś czy to ty, czy któryś z twoich skretyniałych kumpli. Zayn, to wszystko nie ma sensu. Nie pasujemy do siebie. Widocznie jesteśmy z dwóch innych światów. Ty możesz robić, co tylko ci się podoba. Chodź sobie na te wszystkie imprezy, ścigaj się na motorze, pij, pal, ale nie wciągaj w to mnie.
-[T.I], przecież wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził. Kocham cię, rozumiesz?- po policzkach mulata zaczęły płynąć strugi łez. Łez bezsilności.
-Zostaw mnie, zniknij z mojego życia. Najlepiej na zawsze- powiedziałam z całych sił starając się nie rozpłakać. W tym momencie chłopak wybiegł z pomieszczenia. Zostałam sama, zupełnie sama. Ale gorsza niż pustka w pokoju , była pustka w moim sercu. Miałam w głowie totalny mętlik. Zayn. Mój ukochany. Dlaczego tak postąpiłam? Dlaczego doprowadziłam go do płaczu? On nigdy się nie zmieni, z łobuza łamiącego wszystkie możliwe zasady nie stanie się grzecznym chłopcem. Ale tak naprawdę, czy to istotne? Czy nie najważniejsze jest to, że ten łobuz kocha mnie całym swoim sercem? Czułam to. Czułam jego miłość w każdym geście, każdym spojrzeniu. Być może przed chwilą odebrałam sobie najcudowniejsze uczucie na świecie- odebrałam sobie szansę na tę jedyną, prawdziwą miłość...
O 18 byłam już w domu. Rodzicom, swoją całodzienną nieobecność wytłumaczyłam wizytą u przyjaciółki, a nieodebrane połączenia- zepsutym telefonem. Po chwili znajdowałam się w moim pokoju. Leżałam na łóżku, a z głośników leciała piosenka mojego ulubionego wokalisty. Tęsknota potrafi zabrać sens życia. Wtedy wszystko wygląda inaczej, nic nas nie cieszy. Zamknęłam oczy. Starałam się przypomnieć sobie wszystkie chwile spędzone z Malikiem. Pamiętam jak pierwszy raz go ujrzałam. Wtedy poczułam uczucie, jakiego nie doświadczyłam nigdy wcześniej - poczułam miłość. Już wtedy, kiedy nasze spojrzenia się zetknęły wiedziałam, że wiąże mnie z nim ogromna więź. To dlatego skłamałam w sądzie. Dlatego nie protestowałam, gdy mnie całował, chociaż nawet mnie nie znał. Dlatego od rana do nocy o nim myślałam. Nie mogłam wymazać z pamięci tego, jak na mnie patrzył, jak mnie dotykał. To wszystko było za piękne, żeby być prawdą... Musieliśmy to wszystko zepsuć, jedną głupią imprezą. I nagle uświadomiłam sobie, że nic nie będzie już takie samo. Że wieczorem nikt nie zadzwoni, by powiedzieć mi dobranoc. I zasnęłam, z tysiącem myśli w głowie, z całych sił tuląc poduszkę, wyobrażając sobie, że to jego ciało. Ale nic nigdy nie zastąpi tych silnych, ciepłych ramion...
                                                                                                                                HazzGirl
Witajcie kochane ;* Co myślicie o 4 części Zayna? Lubicie go jako takiego bad boya? ;D Myślicie, że Zayn i [T.I] będą jeszcze razem?
Komentujcie, jeśli chcecie następną część. Dziękujemy za każdy komentarz, każde wejście, każdy udział w ankietach, widzimy wtedy, że doceniacie naszą pracę. Mamy teraz bardzo dużo obowiązków i mało czasu, ale codziennie staramy się znaleźć choćby kilkanaście minut, by coś dla was napisać, dziękujemy za ogromną motywację, którą nam dajecie <333

HazzGirl

wtorek, 8 października 2013

#58 Liam cz.4


                                                                   Liam cz.3
                                                                   Liam cz.2
                                                                   Liam cz.1 



 
    -Nie. To zdecydowanie nie może być prawda- mówiłam.
    Siedziałam w kompletnym bezruchu. Zimne płytki w łazience przeszywały mnie na wskroś. Mój wzrok utkwiony był tylko na jednym. Z niedowierzaniem wpatrywałam się w pozytywny test ciążowy. To było jak utrapienie. Za każdym razem, kiedy przymykałam powieki, ta malutka rzecz budziła we niepokój. Boże, co ja teraz zrobię?! Jak powiem to Liamowi?
    I co będzie dalej?
    Liam Payne jeden z najbardziej pożądanych chłopców w historii. Piosenkarz, członek najpopularniejszego boysbandu wszech czasów, a także mój chłopak. Cholera, jak zareagują fanki. Przecież są ich miliony, jeśli nawet nie miliardy, a ja?! Jestem sama. Może mam przyjaciół, chłopaka, rodzinę, ale co z tego jeżeli stanę się najbardziej znienawidzoną osobą na świecie. Tak, mam Liasia. Jak on zareaguje na tę wiadomość?! Być ojcem w tak młodym wieku... A co jeśli mnie znienawidzi?! Nie będzie chciał mnie, dziecka. Tyle pytań, a brak odpowiedzi. Moja podświadomość podsyłała mi coraz to nowsze myśli i wątpliwości. Po raz pierwszy w życiu zaczęłam się bać. Moja przyszłość nigdy nie była tak niepewna.
    W pewnym momencie usłyszałam jak drzwi do domu, otwierają się. Zamarłam. To oznaczało tylko jedno. Payne. Przełknęłam głośniej ślinę. Zachowaj spokój!-rozkazałam sobie. Zrobiłam kilka głębszych oddechów i powoli opuściłam łazienkę. Udałam się prosto do naszego pokoju i nie czekając na nic więcej rozłożyłam się na łóżku.
    Słyszałam jak Liam krząta się po domu. Włącza ekspres do kawy. Przegląda różne programy. Szuka swojego ulubionego kubka. W końcu zdecydował się pójść dalej. Do moich uszu doleciał odgłos kroków, które z każdą sekundą stawały się coraz bardziej intensywne. Pięknie! Momentalnie przebiegłam do naszego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zamknęłam oczy i przyjęłam charakterystyczną dla siebie skuloną pozycję. Zdążyłam jeszcze otulić się kołdrą, gdy do środka wszedł nie kto inny, jak Payne. Poczułam intensywną woń jego perfum i mimowolnie uśmiechnęłam się.
    -[T.I]- powiedział, siadając na skraju łóżka i gładząc moje odkryte nogi.- Śpisz?
    Nie odpowiadałam. Milczałam jak zaklęta.
    - Kochanie?- chłopak podszedł bliżej i tym razem położył się obok mnie. Czułam jak jego opuszki delikatnie przeczesują moje włosy. Nie mogłam wytrzymać i zachichotałam. Otworzyłam najpierw jedno, a potem drugie oko. Kiedy go dostrzegłam na jego twarzy, zagościł szeroki uśmiech. Nie odwzajemniłam go. Nie byłam w stanie.
    - Jestem wcześniej, bo pomyślałem, że miło by było wyskoczyć gdzieś wieczorem. Co Ty na to? Zamówiłem już nawet miejsca, no i...- przystanął na moment, gdy na mojej twarzy pojawił się grymas, a z oczu spłynęła pojedyncza łza.- Stało się coś?
    - Nie- prawie warknęłam.
    - Przecież widzę, że coś Cię gryzie, kotku...- powiedział zatroskanym głosem.
    - To przez [I.T.P]. Pokłóciłyśmy się- rzuciłam niepewnie, przygryzając dolną wargę. Musiałam coś wymyślić, a to chyba była najrozsądniejsza odpowiedź.
    - Odkąd pamiętam, nigdy nie przejmowałaś się takimi rzeczami. Kłócicie się prawie codziennie- oświadczył z przekąsem.- [T.I] powiesz mi co tak naprawdę się stało?- dopytywał.
    - Nic takiego- powiedziałam i wymusiłam sztuczny uśmiech. Nie wiedziałam co mam robić?! Kłamać i grać, że wszystko jest ok? Czy też po prostu powiedzieć mu całą prawdę? Spuściłam wzrok. Nie mogłam patrzeć w te jego śliczne oczy, które za każdym razem wierciły mi dziurę w brzuchu. Spojrzałam w kierunku szafki. Komórka okazała się wybawieniem. Na wyświetlaczu pojawił się numer Eleanor. Chwyciłam telefon. Chciałam już powiedzieć ,,hej”, gdy coś, a właściwie ktoś złapał mnie i wyswobodził z mojej dłoni iPhona.
    - Sorry El. [T.I] nie może teraz rozmawiać. Mam jej coś przekazać?- zapytał to niby wspaniałomyślnie.
    - Powiedz jej, żeby do mnie oddzwoniła- usłyszałam jej dziewczęcy głos.- To cześć.
    - Liam, co Ty robisz? Nie pomyślałeś, że to mogło być coś ważnego?- zganiłam go.
    - Ty jesteś dla mnie najważniejsza- oznajmił i cmoknął mnie w czubek nosa.- Kochanie, nie udawaj. Przecież widzę, że coś Cię gryzie. Nigdy nie byłaś taka smutna.
    - Zdaje Ci się. Zawsze taka jestem. Może po prostu jestem trochę zaspana, a co za tym idzie marudna. Przejdzie mi- odrzekłam i westchnęłam, szukając jakiejś dobrej wymówki.
    W końcu Payne poddał się. Zwolnił wcześniejszy uścisk i wyszedł z pokoju.
    - Biorę prysznic. Przyłączysz się do mnie?- zawołał z łazienki.
    - Pewnie- odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku pokoju kąpielowego. Nie ma to jak dobra mina do złej gry. Po prostu uwielbiam to.
    Otworzyłam drzwi od zaparowanego pomieszczenia. Zobaczyłam Liama, jak stał i wpatrywał się w coś. Mój wzrok powędrował na domniemany przedmiot. Tylko nie to! Chłopał skierował się w stronę toalety, przy której leżał test. Mój test ciążowy. Opadłam na kolana i zaczęłam płakać.
    - Co to jest?- wyszeptał.
    Nie odpowiedziałam. Głos uwiązł mi w gardle. Z zapłakaną twarzą i rozdziawioną na szerz buzią wpatrywałam się w swojego chłopaka.
    -[T.I] możesz mi to wytłumaczyć?- zapytał, wskazując ręką na malutki, biały przedmiot.
    - Ja... Jestem.. W... Ciąży?- wybełkotałam, nadal nie dowierzając.
    - Co?!- krzyknął, rzucając test na podłogę.- Żartujesz sobie, prawda?
    - Chciałabym- powiedziałam bezwładnie.
    - Cholera- wysyczał przez zamknięte zęby. Był zdenerwowany. Chodził po pokoju w tę i z powrotem, aż w końcu zacisnął dłonie w pięści i uderzył o pobliską ścianę.- Nie mogę mieć dzieci, nie rozumiesz? Jestem na to za młody. Mam przed sobą przyszłość, sławę, pieniądze, a nie... Przewijanie jakiś ciągle śliniących się bachorów.
    - Liam!- nie poznawałam go. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak rozjuszonego. A ja na początku czułam się winna. Chciałam wziąć odpowiedzialność na siebie. Powiedzieć, że to przeze mnie. Cholera, byłam taka naiwna, głupia. Na co ja w ogóle liczyłam? Wydawało mi się, że Payne jest inny, bardziej odpowiedzialny? Myliłam się.- Myślisz, że ja chciałam zajść w ciążę?!
    - Możemy rozwiązać to inaczej...- zawahał się, tak jakby nadal zastanawiał się nad tym, co ma zaraz powiedzieć.
    - Niby jak?- zakpiłam.- Nie zamierzam usunąć ciąży. Pokochałam już to maleństwo i nie zamierzam go skrzywdzić.
    - Nikt o tym nie mówił- oznajmił.- Po prostu wyprowadzisz się stąd. A ja Ci za...- zawahał się na moment.- Zapłacę, by Modest nie dowiedział się o domniemanych komplikacjach. Przecież media nie muszą o wszystkim wiedzieć, nieprawdaż?- rzucił jak gdyby nigdy nic.
    - Co?- zdziwiłam się.
    - Zapłacę Ci- mruknął, siadając przy wannie.- Gdyby prasa się o tym dowiedziała, przeżywałbym tu istne piekło. Straciłbym reputację, szacunek wśród fanów...
    - Wiesz co?! Jesteś jednym, wielkim pieprzonym dupkiem! Spędziliśmy razem przeszło rok. Ufałam Ci. Czułam się przy Tobie bezpieczna, a Ty teraz wystawiasz mnie i proponujesz pieniądze w zamian za milczenie? Nie jestem materialistką i nigdy nią nie byłam. Zachowujesz się jak skończony palant! Sława już Ci odbiła do końca. Dorobiłeś się i teraz uważasz, że jak masz pieniądze, to możesz załatwić nimi wszystko?! Mylisz się- wrzeszczałam, wybiegając z łazienki.
    -[T.I]! To nie znaczy, że mi na Tobie nie zależy.
    - Uwierz Liam, nie jestem debilką i proszę Cię skończ tę denną gadkę. Nie mogę się denerwować- powiedziałam trochę spokojniej.
    - Ale skąd mam mieć pewność, że to moje dziecko?! Przecież to niemożliwe, że za pierwszym razem zaszłaś w ciąże- w tym momencie jakaś cząstka mnie pękła. Jego słowa raniły jeszcze bardziej. Na początku starałam się być silna. Za wszelką cenę próbowałam powstrzymać łzy, które cisnęły się do oczu. Ale teraz? Teraz nie byłam w stanie. Musiałam po raz kolejny dać upust swoim emocjom.
    - Nie jestem szmatą i nie puszczam się z pierwszym lepszym chłopakiem. Nie pomyślałeś o tym? A przepraszam Szanowny Pan Payne nie ma za grosz taktu. Wiesz co?! Nigdy nie spodziewałam się po Tobie czegoś takiego. Nie sądziłam, że jesteś takim popieprzonym gnojkiem. Nienawidzę Cię. Rozumiesz czy może jaśniej? NIENAWIDZĘ CIĘ- wrzeszczałam na cały głos. Nie zastanawiając się chwili dłużej, rzuciłam się w stronę wyjścia. Otworzyłam drzwi, by następnie zatrzasnąć je z impetem tysiąca łamiących się drzew.
    Złudnie czekałam na ganku. Liczyłam, że Liam wyjdzie przed dom, przeprosi i na powrót objęci i wpatrzeni w siebie nawzajem wrócimy do środka. Moment ten jednak nie nastał. Drzwi nie otworzyły się, a moje roztrzęsienie przybrało na sile. Wolnym krokiem udałam się w przed siebie. Co chwila dostawałam kolejnych, coraz silniejszych napadów płaczu. Byłam nikim. Mój od teraz były już chłopak, wyparł się dziecka i w dodatku wyrzucił mnie z domu. Właśnie teraz, gdy najbardziej potrzebowałam jego pomocy...
    Poczułam jak telefon w mojej kieszeni wibruje. Jakaś cząstka mnie, mimo wszystko pozostała wierząca, nadal wyczekiwała upragnionego Happy Endu. Niepewnie wyjęłam iPhona i odebrałam...
                            
                                                                                             MissPotatoe

    Witajcie Kochane! Nie wiem czy czekałyście na kolejne części imagina z Liamem, ale postanowiłam zakończyć trochę inaczej tę historię :) Co powiecie na Payne w wersji troszeczkę innej :niegrzeczny chłopak? Podoba Wam się czy wolałyście, żeby ten iamgin zakończył się na poprzedniej części? Proszę Was, z resztą jak zawsze byście wyrażały swoje opinie i pisały szczere komentarze! To dla nas naprawdę ważne, daje nam motywacje i ukazuje ile mamy czytelniczek, które angażują się w tego bloga :3
    Niedługo minie już pół roku odkąd założyłyśmy tego bloga! Czas szybko leci, nieprawdaż? Dziękuję wszystkim, co bacznie śledzą nasze wpisy :* Jesteście KOCHANI <3

czwartek, 3 października 2013

#57 Harry cz.5

  Harry cz.1
Harry cz.2
 Harry cz.3 
Harry cz.4
 


    Dzisiejszy poranek był wyjątkowo przyjemny. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów pojedyncze promienie słońca leniwie wyłaniały się zza chmur, wpadając jednocześnie do środka. Przetarłam i otworzyłam szerzej, ciągle zaspane oczy. Ziewnęłam parę razy, a następnie przeciągnęłam się w celu całkowitego rozbudzenia.
    Położyłam głowę na jedwabiście gładkiej poduszce, która delikatnie opadła pod ciężarem mojej głowy. Ten dzień zapowiadał się nadzwyczajnie. Już za parę godzin miałam spotkać się z Harrym. Ta myśl spowodowała, iż wygrzebałam się z ciepłego posłania i ruszyłam w stronę łazienki. Poranna toaleta spowodowała, że mój wcześniejszy dobry humor, poprawił się. Tryskałam teraz radością. Z uśmiechem na twarzy zbiegłam ze schodów i wzięłam się za przygotowanie śniadania. Uszykowałam jajecznicę z bekonem i grzankami oraz szklankę chłodnego, pomarańczowego soku. Zaniosłam posiłek do salonu, a następnie usiadłam w wygodnym fotelu i rozpoczęłam degustację.
    Chwilę później usłyszałam charakterystyczny dzwonek mojej komórki. Odłożyłam śniadanie, biegnąc w kierunku telefonu.
    - Hej [I.T.P]. Co tam?
    - [T.I] muszę Ci coś powiedzieć- mówiła drżącym głosem.
    - Boże, co się stało?- zapytałam przerażona. Dziewczyna wydawała się załamana.
    - Jestem w ciąży- oświadczyła, a następnie zaczęła płakać do słuchawki.
    - Ej, to nie jest powód do płaczu.- oświadczyłam, a ona nie odpowiedziała- hej, rozchmurz się. Powinnaś się cieszyć. Mam nadzieję, że będę chrzestną.- powiedziałam by ją rozweselić.
    - [T.I]...
    - No ,co?- zdziwiłam się.
    - Mam dopiero osiemnaście lat...
    - I jaki w tym problem?- zakpiłam.- Codziennie ile młodszych od Ciebie dziewczyn zachodzi w ciążę... Jestem ciekawa jak zareagował Twój chłopak.
    - I w tym cały problem- rzuciła.
    - Jak to?
    - Zerwał ze mną, gdy dowiedział się, że będziemy mieli dziecko. Jestem sama- płakała.- Co powiem rodzicom? Przecież nie wrócę do Polski i nie będę na ich utrzymaniu. Co ja mówię?! Oni nie będą chcieli mnie widzieć. Wydziedziczą mnie.
    - Jak to z Tobą zerwał?- dopiero po chwili dotarło do mnie znaczenie jej słów.
    - Powiedział, że nie jest gotowy na poważny związek. Że nie chce mieć na razie dzieci- chlipała.- Rozumiesz to? Wykorzystał mnie. Poszedł ze mną do łóżka, nie dlatego że mnie kochał, tylko że miał ochotę zaliczyć kolejną laskę. Boże, czemu byłam taka naiwna?
    - Uspokój się. Weź kilka głębszych oddechów. I przyjeżdżaj do mnie. Nie możesz być teraz sama- oznajmiłam.
    - Dzięki. Jesteś kochana- odparła czule.
    Kilkadziesiąt minut później siedziałyśmy razem na kanapie z kubkami gorącej czekolady. Dziewczyna była załamana. Co chwilę płakała, a ja próbowałam ją jakoś pocieszyć. Niestety nic do niej nie docierało.
    - Zobaczysz, że znajdę tego dupka, a wtedy pożałuje, iż Cię zranił- oświadczyłam chłodno.
    - [T.I] to nie Twój problem- mruknęła. W jednej chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Która godzina- zastanawiałam się. Odwróciłam się, spoglądając na zegarek.
    - Cholera- zaklęłam pod nosem.
    - Co się stało- zapytała zaciekawiona [I.T.P]
    - Nie sądziłam, że jest już tak późno- powiedziałam.- Pamiętasz? Umówiłam się na randkę. To pewnie on. Trudno, najwyżej się poznacie- rzuciłam przeciągle i podeszłam do drzwi.
    Przekręciłam zamek, a w progu stanął Styles we własnej osobie. Nie czekając chwili dłużej podszedł do mnie, objął moją twarz w dłonie i złożył namiętny pocałunek na moich wargach. Na początku nie zorientowałam, co się właściwie dzieje. Nie docierała do mnie myśl, że on mnie całuje. Dopiero po paru sekundach zareagowałam na jego pieszczotę.
    - Harry- jęknęłam cicho.
    - Cii- zamruczał przy moim uchu i jednocześnie położył mi palec na ustach.- Nie przerywajmy tego.
    Loczek naparł na mnie całym ciałem. Gwałtownie uderzyłam o drzwi, wywołując przy tym nieprzyjemny ból pleców. Czułam jak klamka wciska mi się w żebra. Brunet widząc grymas mojej twarzy zaśmiał się i momentalnie zmniejszył dzielącą nas wcześniej odległość. Przylgnął do mnie, chwytając mnie za biodra. Poczułam jak jego wilgotne wargi suną wzdłuż mojej skóry. Jego dotyk przyprawiał mnie o palpitacje serca. Westchnęłam cicho. Harry przyjął to jako zachętę do dalszej pracy i chwilę później jego zimne dłonie wędrowały już po moich plecach, wywołując przyjemne dreszcze ekscytacji. Miejsce, które wcześniej dotykał, piekło teraz niemiłosiernie. Z wrażenie zaczęłam mieć kłopoty z zaczerpnięciem powietrza.
    Styles oparł swoje ręce po obu stronach mojej głowy. Jego zielone tęczówki hipnotyzowały, sprawiały, że moje myśli zaczęły krążyć wokół jego osoby. Spojrzałam w jego oczy. Widziałam w nich podniecenie i co najgorsza pożądanie, z którym walczył. Jego usta po raz kolejny zetknęły się z moją skórą. Pokonywał nimi kolejne centymetry mojej szyi. W końcu i ja nie pozostałam mu dłużna. Wplotłam swoje palce w jego rozmierzwioną czuprynę. Prześlizgiwałam dłonią pojedyncze kosmykami jego nieziemskich loczków. Słyszałam jak nasze serca przyspieszają, jak z każdą sekundą biją mocniej, aż wreszcie łączą się w jedną, spójną całość.
    To było coś nieprawdopodobnego. Znaliśmy się dopiero od doby, a zachowywaliśmy się jak para spragnionych sobą kochanków. W pewnym momencie Harry czule musnął moje usta, a następnie wpił się w nie z większą brutalnością. Pieścił mój język, od czasu do czasu przygryzając moją dolną wargę. Jego dłonie wciąż przesuwały się coraz niżej, aż w końcu dotknęły moich pośladków. Jęknęłam z rozkoszy. Czułam jak chłopak uśmiecha się między pocałunkami i w jakiś sposób napawało mnie to dumą...
    - [T.I] co wy tak długo tam robicie?- spytała zaciekawiona [I.T.P]. Momentalnie odsunęłam się od Stylesa, rozłączając jednocześnie nasze wargi.
    - Chodź przedstawię Ci moją przyjaciółkę- skwitowałam i wzięłam go za rękę.- I oto właśnie jest...
    - Harry?- dziewczyna wydawała się być zszokowana. Rozdziawiła na szerz usta, a jej oczy zrobiły się większe z wrażenia.- Ty...- wysyczała, patrząc się na nasze złączone dłonie.
    - Nienawidzę Cię- wypaliła.- Nienawidzę Was obu, a szczególnie ciebie [T.I]! Nie spodziewałam się, że zrobisz mi takie świństwo- krzyczała. Moja przyjaciółka wstała z kanapy i z płaczem pobiegła w stronę drzwi, zatrzaskując je jak najgłośniej. Nie to było jednak najgorsze. Najstraszniejsza wydawała się myśl, co się tak naprawdę wydarzyło. Skąd [I.T.P] znała Hazzę...
    - Możesz mi to jakąś wytłumaczyć?- zapytałam Harrego.
    - [T.I] proszę wybacz mi. Nie miałem pojęcia, że wy się znacie...- mówił, wpatrując się w podłogę.
    - Chcesz powiedzieć, że- nie dokończyłam, nie mogłam w to uwierzyć. To wszystko, co miało miejsce kilkadziesiąt sekund wcześniej, wydawało się chore, a zarazem niemożliwe.
    Harry pokiwał twierdząco głową.
    - Tak. To ja jestem ojcem jej dziecka- odparł, a ja skrzywiłam się na jego słowa. Poczułam jak moim ciałem wstrząsają dreszcze.
    - Jesteś dupkiem- oświadczyłam chłodno.- Najpierw wykorzystałeś moją najlepszą przyjaciółkę, a chwilę później mnie. No po prostu świetnie- wygarnęłam.
    - Kochanie, nie zrozum mnie źle. To co teraz powiem, nie usprawiedliwia mnie, ale byłem pijany. Wcale nie miałem zamiaru tego robić...
    - Brzydzę się Tobą- oznajmiłam.- Wyjdź z tego domu- dłonią wskazałam mu drzwi.
    - Ale [T.I]. Nie niszczmy tego, co pomiędzy nami zaszło. Przed chwilą było cudownie, nie pamiętasz? Całowaliśmy się, prawie mi się oddałaś...
    - Tak, ale jak słusznie zauważyłeś to było przed chwilą. A teraz wszystko spieprzyłeś. Wynoś się stąd- wysyczałam. Poczułam jak do oczu napływają mi gorzkie łzy porażki.
    - Przepraszam- wyszeptał i ze spuszczoną głową ruszył w stronę drzwi.
                                              MissPotatoe
        Siemka :*
        I oto kolejna, piąta już część Harolda :) Nie wiem czy jeszcze macie ochotę ją czytać, bo 
        z tego co zauważyłam ostatnia część nie cieszyła się zbyt dużym zainteresowaniem... Mam      
        jednak nadzięję, że ta przypadłam Wam chociaż troszeczkę do gustu i zmotywujecie mnie do  
        dalszej pracy!