Z dedykacją dla Patrycji "DOBRZE ŻE JESTEŚ"
Ktoś obok zaczął piszczeć. I wtedy zobaczyłem ją.
Coś we mnie pękło. Te lata bez niej mocniej niż zazwyczaj dały o
sobie znać. Poczułem niesamowitą pustkę, tak jakby po tamtym dniu
ktoś odebrał mi tą znaczącą, lepszą część mnie. Czułem
teraz niemal fizyczny ból, jakby ktoś bestialsko zaczynał mnie
dusić, jakbym był u kresu wytrzymałości i ostatnią deską
ratunku była ona. Jest możliwość, że mnie ocali. Ale każda
minuta oddala mnie od tego. Ścisnąłem w dłoniach kartkę, którą
od kogoś pożyczyłem. Patrzyłem na [T.I] oczami pełnymi
uwielbienia. Z każdą sekundą była coraz bliżej. Zaschło mi w
gardle. Odebrało mi mowę! Jest tyle rzeczy, które pragnę jej
teraz powiedzieć, a nie jestem w stanie wydusić z siebie ani słowa!
Właśnie w tym momencie jest szansa, że moja historia może
skończyć się happy endem, który już dawno dla siebie ułożyłem.
Uśmiecham się delikatnie. Ona jest zajęta podpisywaniem kartek i
wymianą uprzejmości. Jeszcze nie zwróciła na mnie uwagi, ale
wiem, że to nastąpi. Jestem pewny, że mnie rozpozna. Jestem
ciekawy tego jak zareaguje, dlatego cierpliwie czekam, aż w końcu
podejdzie i do mnie. Nagle słyszę czyjeś nawoływanie:
-[T.I]! Powinnyśmy już iść!
Perspektywa [T.I]
-Jeszcze chwilka.-odkrzykuję. Nie mam ochoty nigdzie
wracać. Nadal mieszkam z rodzicami, ale to chyba tylko kwestia
faktu, że prawie nigdy nie ma mnie w domu. Mam dość patrzenia na
ich zadowolone twarze. Mają w końcu córeczkę jaką sobie
wymarzyli. Są ze mnie dumni. Uważają, że dzięki nim wyrosłam na
mądrą, utalentowaną kobietę. To zabawne, bo ja tak nie twierdzę.
Nie potrafię wyjść z podziwu, że nie zauważają jaka
nieszczęśliwa jestem. Czy cieszy mnie ten sukces? Szczerze
powiedziawszy ani trochę. Ale muszę coś robić żeby nie oszaleć.
Liczy się też tu coś więcej. Dostałam choć trochę tej pozornej
miłości od fanów. Znalazł się ktoś kto kocha mnie taką jaką
jestem, nie wytyka wad. Nie chcę ich zawieść, dlatego zostanę tu
aż każdy dostanie autograf albo zdjęcie. W końcu coś należy im
się za to, że tu przyszli.
-Do kogo?-pytam mając na myśli podpis na autografie.
Czasami idę o krok dalej i piszę specjalną dedykację. Wiem, że
to sprawia przyjemność, a skoro sama nie potrafię być szczęśliwa,
staram się chociaż radować innych. Patrzę na kartkę trzymaną w
rękach oczekując odpowiedzi, ale ta nie nadchodzi. Nie patrzę na
osobę przede mną. Znów pochłania mnie wir własnych przemyśleń
i tępo patrzę w dół. Z tego odrętwienia wyrywa mnie wreszcie
głos. Głos, którego już nigdy nie miałam usłyszeć.
-Do Zayna.-wyrywa się cichy szept. Mężczyzna
odchrząkuję, a następnie powtarza nieco głośniej, ale nadal
głosem związanym emocją.-Do Zayna.
W całym swoim życiu poznałam tylko jedną osobę,
która tak się nazywała. Każdego cholernego dnia budziłam się z
tym imieniem na ustach. Oblana potem, każdej pieprzonej nocy
przeżywając ten koszmar od nowa. W każdej sekundzie wraz z
oddechem nabierałam nadziei, że moje modlitwy przyniosą oczekiwany
rezultat, że w myślach wymawianie tego słowa jak litanii
doprowadzi mnie do niego. Pisanie tego imienia na każdej rzeczy jaką
miałam, żeby przypominała mi, że był tydzień, kiedy byłam
naprawdę szczęśliwa i że to już nigdy nie wróci.
Miałam różne etapy emocjonalne po rozstaniu. Na
początku musiałam uporać się z przyjęciem tego do wiadomości,
potem z opanowaniem szaleństwa, które owładnęło mną całą.
Przechodziłam przez paletę różnych stanów emocjonalnych i uczuć.
Ostatnio pragnęłam wmówić sobie, że go nienawidzę. Po części
to prawda. Zniszczył moje życie. Przez siedem najgorszych lat w
moim życiu budowałam mur, który miał odgrodzić mnie od
wszystkich wokół, zamknąć od problemów, odizolować od innych.
Ale przede wszystkim uchronić od niego. Od nieustannych myśli,
wspomnień, marzeń, przedmiotów o nim przypominających. Nie
pozwolę mu teraz tak po prostu zniszczyć tego co udało mi się
osiągnąć przez te cholerne lata. Nie może tu teraz przyjść i
jak gdyby nigdy nic poprosić o autograf. Nie ma prawa przychodzić
tu i udawać, że nic się nie stało, że mnie nie zna! Jestem
wściekła. Jestem wkurzona. Wypuszczam z dłoni trzymany długopis.
Ty cholerny dupku! Nie możesz teraz jednym słowem zburzyć tego
muru, który cegła po cegle, dzień po dniu budowałam, żeby się
od ciebie uchronić!
Do tej pory nie spojrzałam mu w oczy. Nie wiem czy na
to zasługuje. Do tego czasu starałam się go bronić,
usprawiedliwiać przed samą sobą. Dopiero teraz odczuwam tak czystą
złość. Czuję łzy pod powiekami, nigdy więcej od tamtego momentu
nie płakałam publicznie, na oczach innych.
Cofam się kilka kroków do tyłu i słabym głosem
powtarzam „nie” kręcąc głową. Ta sytuacja może być
niezrozumiała dla wszystkich wokół, ale jedyne o czym teraz myślę
to uciec, zostawić problemy i jego, tak jak to kiedyś on postąpił
ze mną.
Podnoszę twarz do góry i spoglądam na niego. Obraz
mam nieco zamazany od łez, ale widzę, że się zmienił. Ma długie
włosy, wygląda na zmęczonego i pokonanego przez życie. Ale oczy
ma te same. I patrzy na mnie tak samo jak siedem lat temu. Coś
ściska mnie w żołądku. Wiem, że powinnam przestać patrzeć, ale
nie potrafię. Jest hipnotyzujący. Muszę wyglądać na przerażoną
i taka jestem. Wydaje mi się, że widziałam ten brąz milion razy.
Prześladował mnie w każdym śnie. To te same oczy, które tamtego
dnia błagały o wybaczenie. Głośno nabieram powietrza do ust.
Odnoszę wrażenie, że ktoś zabiera mi powietrze. Z determinacją i
łapczywością łapię oddech jeszcze kilka razy. A potem wybucham
płaczem. Nie to nawet nie jest płacz, to szloch, jakbym z każdym
kolejnym dźwiękiem wyrzucała z siebie też całą rozpacz, ból,
samotność, nienawiść, nadzieję i miłość. Wstrząsają mną
torsje, nie tak to miało wyglądać. Ale to wszystko skumulowało
się w tym momencie. Nie potrafię oderwać od niego wzroku,
obwiniając go za wszystko złe co mnie spotkało, za to co dzieję
się teraz i za to, że tak to będzie wyglądało zawsze.
-Błagam cię, nie płacz.[T.I]- jego głos załamuję
się możliwie najwięcej razy.
Widząc, że chce podejść znów cofam się o krok. Nie
potrafię znieść jego głosu, widoku. Dotyk by mnie zabił.
-Nie bój się mnie, kochanie, proszę.-znów wypowiada
słowa podchodząc bliżej.
Kochanie-
dźwięczy mi w uszach. Błagałam
o te słowa miliardy razy i nie przychodziły. Teraz to jest takie
bolesne. Każde słowo, które wypowiada jest sztyletem wbijającym
się wprost w moje serce. Zginam się w pół, bo naprawdę czuję
ból fizyczny.
-Nie zbliżaj się do mnie.-szlocham. Nie jestem nawet
pewna czy ktoś był w stanie to usłyszeć. Znów spoglądam w górę,
jest przerażony. Ja też. Na pewno nie tak wyobrażał sobie to
spotkanie, o ile w ogóle o mnie myślał.
Nim zdążę jakoś zareagować już stoi przy mnie.
Łapie mnie za ręce a ja zamieram. Całe moje ciało sztywnieje.
Czuję gęsią skórkę na ramionach. Przez ciało przebiegają
tysiące dreszczy. Jęk dezaprobaty i sprzeciwu zamiera mi w gardle.
Wstrzymuję oddech. Nie jestem w stanie nawet określić co się ze
mną dzieję, co czuję. Doskonale jednak wiem, że zawsze na niego
reagowałam. Serce bije jak oszalałe, nie byłam przygotowana na to
spotkanie. Nie sądziłam, że dziś dojdzie do konfrontacji, że w
ogóle do niej dojdzie. Chyba pogodziłam się z faktem, że już
nigdy go nie zobaczę. A on odbiera mi teraz wszystko co zdążyłam
poukładać.
Obserwuję moje ręce które kurczowo ściskają jego
przedramiona. Patrzę na wytatuowaną literkę zet na bliźnie po
cięciach. Wiem, że on też patrzy. Nie jestem w stanie zakryć tego
miejsca. Jestem zawstydzona i zażenowana. Błyskawicznie staram się
wyrwać z jego uścisku krzycząc chyba coś o tym, żeby mnie
puścił. Ale nie puszcza. Przyciąga mnie do siebie bliżej. Wpadam
prosto w jego otwarte ramiona. Jeszcze przez chwilę usiłuję się
wyrwać z tego uścisku. Ale przypominam sobie jak cudownie być w
jego ramionach. Wspominałam kiedyś, że świetnie przytula?
Obiecuję sobie, że to potrwa tylko chwilkę, kilka sekund i się
odsunę. Ale jest za późno. To już się stało. Powraca
uzależnienie. Przez tyle lat byłam na głodzie i nareszcie mogę
upoić się tą chwilą. Jego ramiona ciasno mnie oplatują.
Delikatnie mną kołysze. Na początku składał pocałunki na czubku
mojej głowy. Teraz przeniósł usta do ucha. Moja głowa tkwi w
zagłębieniu jego szyi, nogi odmawiają posłuszeństwa i jestem
wdzięczna, że tak stabilnie trzyma mnie przy sobie. Mam zamknięte
oczy, zaciągam się jego zapachem. Pachnie tak samo jak zawsze.
Przypomina mi się, że mam jeszcze w domu kilka fiolek jego perfum.
Jeśli odejdzie jestem pewna, że znów powrócę do nałogu
naznaczania wszystkiego jego zapachem.
-Boże, [T.I]. Tak za tobą tęskniłem.-jego wydychane
powietrze wlatuje wprost do mojego ucha.-Tak bardzo tęskniłem.
Mocno przygryzam wargi, żeby ponownie nie wybuchnąć
płaczem. O ile to możliwe, jeszcze bardziej do niego przylegam. Z
całych sił splątuję dłonie na jego tułowiu. Nie przeżyje jeśli
teraz mnie puści. Znów zaczynam płakać. Nie wiem czy to
szczęście, że właśnie tu z nim stoję, gniew, że na to
pozwalam, czy obawa, że to się skończy. Moczę łzami całą jego
koszulkę. Nie pierwszy raz- myślę.
-Tak bardzo cię potrzebuję.-szepcze rozpaczliwie
smutnym i błagającym tonem.-Kochanie nie umiem sobie bez ciebie
radzić.-pociąga cicho nosem i wtula się we mnie jeszcze mocniej.
To takie bezradne gesty, żeby ktoś poczuł twoją miłość, a
przede wszystkim ją odwzajemnił.-To wszystko mnie przerosło.
Przegapiłem najważniejsze momenty twojego życia. Ty już jesteś
dorosła! Błagam cię, zostań już ze mną na zawsze. Pomóż mi
się z tego otrząsnąć. Muszę cię mieć. Nie zniosę kolejnego
rozstania. To mnie zabija.
Nie musi nic mówić. Czuję dokładnie to samo. I o ile
moje uczucia przed chwilą interpretowałam w zupełnie innym
świetle, to chyba tak naprawdę odczuwam to wszystko o czym on teraz
mówi. To nie był gniew skierowany na niego, ale na wszystkich
innych, którzy przeszkodzili nam w byciu szczęśliwym. Nie wiem ile
minut mija. Ani trochę mnie to nie obchodzi. Tak samo jak fakt, że
z pewnością gapi się na nas tłum, a moje załamanie mógł
oglądać cały świat za pomocą kamer. Nic się nie liczy. Skupiam
się tylko na fakcie, że jestem blisko niego, co uważałam już za
abstrakcję.
Milczymy przez kilka kolejnych minut. W końcu odzywa
się Zayn:
-Siedem lat...- mówi z niedowierzaniem i bólem.
-I 58 dni.-szepczę cicho, tak żeby mógł usłyszeć
mnie tylko on. To trochę dziwne, ale nawet po takim czasie jestem w
stanie stwierdzić, że jest zdziwiony nawet nie patrząc na jego
twarz.
Wyciąga rękę do przodu i o ile się nie mylę to
spogląda na zegarek.
-4 godziny 23 minuty.
Więc on też odliczał.
-Kocham cię, Zayn.- wypowiadam słowa, które mimo że
są tłumione przez materiał jego bluzki, słychać. Codziennie
powtarzałam je przed snem w nadziei, że gdziekolwiek jest, dotrą
do niego. Dziś wypowiadam je na głos. Mogę to zrobić wiedząc, że
mnie słucha. To najwspanialsze uczucie na świecie, tym bardziej, że
kilka sekund później słyszę odpowiedź:
-Ja też cię kocham, bardzo.-po całym ciele rozlewa
się fala gorąca. Potem się uśmiecham, ciągle używa słowa
„bardzo”.
-Zabierz
mnie stąd. Daleko, bardzo
daleko.-proszę, muskając ustami jego szyję. To takie nierealne, że
stoi tu teraz ze mną. Boję się, że to tylko sen, kolejny koszmar,
z którego brutalnie wyrwie mnie rzeczywistość. Nie chcę do niej
wracać.
Nim zdążę jakoś się przygotować on już bierze
mnie na ręce i idzie do wyjścia. Nie patrzę na nikogo. Mam
zamknięte oczy i chyba uśmiech na twarzy. Jest mi teraz tak dobrze.
Żołądek skręca się przyjemnie na myśl, że właśnie uciekam od
świata, z Zaynem.
-Poczekajcie.-rozpoznaję głos Leilii, mojej
najbliższej koleżanki. Nie przyjaciółki, nie mam przyjaciół od
momentu, kiedy doznałam największego zawodu ze strony kogoś komu
bezgranicznie ufałam.- Pokaże wam jak wyjść szybciej i bez
fotoreporterów.
Jestem jej wdzięczna. Z ulga opuszczam głowę na tors
Zayna i staram się nie myśleć już o niczym. Poczułam wewnętrzny
spokój, jakiego nie czułam jeszcze nigdy.
Kiedy znaleźliśmy się na parkingu znów stanęłam na
własnych nogach. Brunet zadzwonił po taksówkę, nie wiem czemu bo
przyjechał tu swoim samochodem. Znów zaczęły pojawiać się
obawy, że może chce mnie w nią wepchnąć i zostawić. Chyba już
nigdy nie pozbędę się z głowy tego głosu, który mówi, że
wszystko będzie źle. On chyba widzi moje obawy, bo zapewnia:
-Nie zostawię cię już nigdy więcej, obiecuję.-Patrzy
prosto w moje oczy. Ufam mu. Zawsze mu ufałam. Może to mnie
zgubiło? Nie, nie chcę znów rozgrzebywać starych ran. Tym
bardziej, że w końcu jest szansa żeby się zagoiły. Blizny zawsze
zostają, ale z doświadczenia wiem, że lepiej mieć blizny, które
nie bolą, niż rany, które nigdy się nie goją. Bolą fizycznie i
psychicznie. Blizny to tylko wspomnienia.
-Dobrze, że jesteś.-szepcze Zayn, jakby wypowiedzenie
tych słów było zabronione na głos.
-Dobrze,
że jesteś.-powtarzam za nim doceniając znaczenie tych słów.
Wystarczy być. Obejmuję dłońmi jego twarz i patrzę na niego. Ten
widok upewnia mnie w przekonaniu, że już będzie dobrze, BARDZO
dobrze.
Koniec
Koniec
Foreverdirectioner
Witam ponownie! :*
Laptop odzyskany, dane też dlatego przybywam z kolejną, ostatnią częścią :)
Mam nadzieję, że skoro to ostatnia część tego sporego opowiadanka to dacie znać co myślicie o całości. Bardzo mi na tym zależy. To najdłuższe co kiedykolwiek napisałam. 45 stron. Pisałam to przez około rok. Wiem, że końcówka może jest banalna i może lepiej byłoby tego nie kończyć happy endem, ale od samego początku miało tak być i postanowiłam nic nie zmieniać :)
Sporo się wydarzyło w ostatnich dniach dla Directioners, mam nadzieję że jakoś się trzymacie :* haha
A ja jestem z nich mega dumna. Ostatni bal Louisa to było coś wyjątkowego *.* Dobry będzie z niego tatuś <3
A tak w ogóle to bardzo zawiodłyście z komentarzami pod ostatnim postem! Jest mi przykro. Mam nadzieję że teraz bardziej będziecie się starały, bo to nie ma sensu, skoro stara się tylko jedna strona- my.
A jeśli chodzi o imaginy ode mnie- trochę napisałam, chociaż ostatni miesiąc był bez laptopa więc jest tego o wiele mniej niż mogłoby być. Już napisałam sporo kolejnego Zayna. Wiem, możecie mieć już jego dość w moim wykonanie, ale nic na to nie poradzę :* Uwielbiam go jako bohatera imaginów :*
Dobra kończę bo się rozpisałam :P trzeba się przygotować do oglądania spadających gwiazd. Wczoraj widziałam ich sporo, a dziś ma być podobno więcej *.*
co najmniej 20 komentarzy- kolejny imagin!!!
w końcu już myślała, że o nas zapomniałaś.
OdpowiedzUsuńmatko kocham czekam na next. :)
<3
OdpowiedzUsuńPiękne, już prawie o tym zapomniałam :)
OdpowiedzUsuńCudo ♡ cała cześć była niesamowita ^_^ całe szczęście, że skończyło się happy endem ♡♡♡
OdpowiedzUsuńPiękny :*** ♥ ~Asia.
OdpowiedzUsuńCudo ♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńPozwól, że przez moment wyrażę swoje podekscytowanie faktem, że wróciłaś.
OdpowiedzUsuńiaugowaugpaguerpiaihrporihpoaihrwowiuarlarjslkdksdioijfo
Okay, skończyłam. xD
Jeeeju, już prawie straciłam nadzieję. W życzeniach, które wysłałam Ci na urodziny, była wzmianka o komentarzu, więc oto jestem. :*
Przysięgam, że bym Cię znalazła i sobie z Tobą porządnie w cztery oczy pogadała, jakbyś zakończyła to źle. Zabraniam! Nie pamiętam kiedy, ale to było baaaaardzo dawno, gdy w rozmowie na facebooku przyznałaś, że zamierzasz tę historię zakończyć dobrze, więc nie wyobrażam sobie teraz, żeby było inaczej! I kropka.
Ten imagin od początku mnie urzekł. Okay, skłamałam, bo na początku Zayn mnie nie urzekł. ;P Ale jak już się do tego wszystkiego przyznał i on i [t.i.] byli taką kochaną parką, jeeeju. ♥
Potem zdecydowanie zniszczyłaś mnie psychicznie, kiedy musieli się rozstać, poważnie. To było tak cholernie przykre, że (dokładnie tak jak [t.i.]) mam te wspomnienia w głowie i raczej się ich nie pozbędę. Ta fałszywa narzeczona... i to wszystko... Te nagrania telefonicznie, jakie [t.i.] wysyłała Zaynowi. To, jak pięknie to napisałaś, powinno być nielegalne. :*
No i ta część... Wiedziałam, że będzie czymś wyjątkowym, ale... wow, tego się nie spodziewałam. *.*
Zacznę może od tego, że to było śliczne i bardzo doceniam to, że bardziej niż na opisie sytuacji skupiłaś się na emocjach. Wow, jesteś w tym taka dobra, wciąż nie mogę wyjść z podziwu. Pozwól, że przytoczę kilka moich ulubionych fragmentów.
"Obiecuję sobie, że to potrwa tylko chwilkę, kilka sekund i się odsunę. Ale jest za późno. To już się stało. Powraca uzależnienie. Przez tyle lat byłam na głodzie i nareszcie mogę upoić się tą chwilą".
"Nie wiem czy to szczęście, że właśnie tu z nim stoję, gniew, że na to pozwalam, czy obawa, że to się skończy".
"Blizny zawsze zostają, ale z doświadczenia wiem, że lepiej mieć blizny, które nie bolą, niż rany, które nigdy się nie goją. Bolą fizycznie i psychicznie. Blizny to tylko wspomnienia".
To oczywiście nie wszystko, po prostu te są moimi faworytami. ♥
Zayn i [t.i.] byli tacy zagubieni z początku. Zagubieni, aż się nie odnaleźli. ♥ To wszystko było tak pięknie opisane... krok po kroku... chciałabym kiedyś przeżyć miłość, która przetrwałaby taką próbę czasu. (chyba jak każdy). ♥
No więc skoro już laptop do Ciebie wrócił, to pisz, pisz, pisz i jeszcze raz pisz. ♥
Pozdrawiam. xx
PS. Wiem, że ten komentarz jest beznadziejny, ale dałam z siebie wszystko. Następny będzie lepszy. Tak myślę.
PS.2 Liczyłabym, żeby w jakimś momencie mojego życia na tym blogu pojawiła się część Harrego, hahahah.
PS.3 Tak, to Twoja wina, że u mnie na blogu nie było wczoraj posta, bo jak się wzięłam za rozpisywanie, to zrobiło się już po północy. :D
Love. ♥
Chcemy wiecej !!!
OdpowiedzUsuńJakie to jest jslhsyoekbslbg. <3333 szkoda,ze to juz koniec :/ ale zakończenie cudowne. Uwielbiam szczęśliwe zakończenia ! ♡♡♡
OdpowiedzUsuńKochana jestes genialna :**
OdpowiedzUsuńBoskie :-D
OdpowiedzUsuńCzekam na następne :*
Ten imagin jest jednym z moich ulubionych i chyba nie tylko ja tak uważam. Starsznie mi się podoba jak piszesz, tak się w to wczułam jakbym naprawdę to wszystko przeżyła. Masz talent. Z moich ulubionych częśći tego imagina były te, w których zaczynali się "lubić" i poznawać, a ten jak się spotkali w parku był niesamowity!
OdpowiedzUsuńMój ulubiony imagin od ciebie to właśnie ten, od MisPotatoe ten z Lou zboczeńcem XP (który ma własny klub), a od Pauliny ten z Harrym co miał przyjaciółkę i potem ona zerwała z nim kontakt, a potem był happy end. XD Wiem, że nie umiem tłumaczyć i cię to nie interesuję, ale tak sobie napisałam.
Przypomnij MisPotatoe (chyba tak to się pisze), że nie dokończyła jeszcze Louisa. ;D A twój imagin świetny! Życzę więcej takich i udanych wakacji! ~ Emilio ^^
Tak ,ja też chcę Lou !!! Proszę :**
OdpowiedzUsuńCo do Zayna -kocham kocham i jeszcze raz kocham ♡♡♡♡♡♡
Wow, a jednak są razem, nie wiem czemu ale od pierwszej części jakoś myślałam że zakończenie będzie inne ale to jak najbardziej odpowiada ;) pozdrowienia i do następnego xxx
OdpowiedzUsuńZakończenie cudowne :**
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię, masz ogromny talent
Pozdrawiam :**
Super, to takie kochane <333
OdpowiedzUsuńCzekam na Lou *.*
Kocham to !! Szkoda, że to już koniec :(
OdpowiedzUsuńAle z niecierpliwością czekam na następny :*
Cudo jakich mało :** *.*
OdpowiedzUsuńJezu taka szkoda że to koniec :( Ja tam się ciesze że tak to się skończyło a nie inaczej :3
OdpowiedzUsuńCudowny *.*
OdpowiedzUsuńCzadowy ! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na Lou :**
hjdjdhddhdjdjhkajs
OdpowiedzUsuń<3333333333
Jesteś najlepsza *o*
Cudny *.* Ja nie mogę sie doczekać Nialla <3
OdpowiedzUsuńBoskie *o*
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuń