Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

środa, 12 sierpnia 2015

#166 Zayn 10, część 2

Zayn 10, część 1
Z dedykacją dla Patrycji "DOBRZE ŻE JESTEŚ"

Ktoś obok zaczął piszczeć. I wtedy zobaczyłem ją. Coś we mnie pękło. Te lata bez niej mocniej niż zazwyczaj dały o sobie znać. Poczułem niesamowitą pustkę, tak jakby po tamtym dniu ktoś odebrał mi tą znaczącą, lepszą część mnie. Czułem teraz niemal fizyczny ból, jakby ktoś bestialsko zaczynał mnie dusić, jakbym był u kresu wytrzymałości i ostatnią deską ratunku była ona. Jest możliwość, że mnie ocali. Ale każda minuta oddala mnie od tego. Ścisnąłem w dłoniach kartkę, którą od kogoś pożyczyłem. Patrzyłem na [T.I] oczami pełnymi uwielbienia. Z każdą sekundą była coraz bliżej. Zaschło mi w gardle. Odebrało mi mowę! Jest tyle rzeczy, które pragnę jej teraz powiedzieć, a nie jestem w stanie wydusić z siebie ani słowa! Właśnie w tym momencie jest szansa, że moja historia może skończyć się happy endem, który już dawno dla siebie ułożyłem. Uśmiecham się delikatnie. Ona jest zajęta podpisywaniem kartek i wymianą uprzejmości. Jeszcze nie zwróciła na mnie uwagi, ale wiem, że to nastąpi. Jestem pewny, że mnie rozpozna. Jestem ciekawy tego jak zareaguje, dlatego cierpliwie czekam, aż w końcu podejdzie i do mnie. Nagle słyszę czyjeś nawoływanie:
-[T.I]! Powinnyśmy już iść!
Perspektywa [T.I]
-Jeszcze chwilka.-odkrzykuję. Nie mam ochoty nigdzie wracać. Nadal mieszkam z rodzicami, ale to chyba tylko kwestia faktu, że prawie nigdy nie ma mnie w domu. Mam dość patrzenia na ich zadowolone twarze. Mają w końcu córeczkę jaką sobie wymarzyli. Są ze mnie dumni. Uważają, że dzięki nim wyrosłam na mądrą, utalentowaną kobietę. To zabawne, bo ja tak nie twierdzę. Nie potrafię wyjść z podziwu, że nie zauważają jaka nieszczęśliwa jestem. Czy cieszy mnie ten sukces? Szczerze powiedziawszy ani trochę. Ale muszę coś robić żeby nie oszaleć. Liczy się też tu coś więcej. Dostałam choć trochę tej pozornej miłości od fanów. Znalazł się ktoś kto kocha mnie taką jaką jestem, nie wytyka wad. Nie chcę ich zawieść, dlatego zostanę tu aż każdy dostanie autograf albo zdjęcie. W końcu coś należy im się za to, że tu przyszli.
-Do kogo?-pytam mając na myśli podpis na autografie. Czasami idę o krok dalej i piszę specjalną dedykację. Wiem, że to sprawia przyjemność, a skoro sama nie potrafię być szczęśliwa, staram się chociaż radować innych. Patrzę na kartkę trzymaną w rękach oczekując odpowiedzi, ale ta nie nadchodzi. Nie patrzę na osobę przede mną. Znów pochłania mnie wir własnych przemyśleń i tępo patrzę w dół. Z tego odrętwienia wyrywa mnie wreszcie głos. Głos, którego już nigdy nie miałam usłyszeć.
-Do Zayna.-wyrywa się cichy szept. Mężczyzna odchrząkuję, a następnie powtarza nieco głośniej, ale nadal głosem związanym emocją.-Do Zayna.
W całym swoim życiu poznałam tylko jedną osobę, która tak się nazywała. Każdego cholernego dnia budziłam się z tym imieniem na ustach. Oblana potem, każdej pieprzonej nocy przeżywając ten koszmar od nowa. W każdej sekundzie wraz z oddechem nabierałam nadziei, że moje modlitwy przyniosą oczekiwany rezultat, że w myślach wymawianie tego słowa jak litanii doprowadzi mnie do niego. Pisanie tego imienia na każdej rzeczy jaką miałam, żeby przypominała mi, że był tydzień, kiedy byłam naprawdę szczęśliwa i że to już nigdy nie wróci.
Miałam różne etapy emocjonalne po rozstaniu. Na początku musiałam uporać się z przyjęciem tego do wiadomości, potem z opanowaniem szaleństwa, które owładnęło mną całą. Przechodziłam przez paletę różnych stanów emocjonalnych i uczuć. Ostatnio pragnęłam wmówić sobie, że go nienawidzę. Po części to prawda. Zniszczył moje życie. Przez siedem najgorszych lat w moim życiu budowałam mur, który miał odgrodzić mnie od wszystkich wokół, zamknąć od problemów, odizolować od innych. Ale przede wszystkim uchronić od niego. Od nieustannych myśli, wspomnień, marzeń, przedmiotów o nim przypominających. Nie pozwolę mu teraz tak po prostu zniszczyć tego co udało mi się osiągnąć przez te cholerne lata. Nie może tu teraz przyjść i jak gdyby nigdy nic poprosić o autograf. Nie ma prawa przychodzić tu i udawać, że nic się nie stało, że mnie nie zna! Jestem wściekła. Jestem wkurzona. Wypuszczam z dłoni trzymany długopis. Ty cholerny dupku! Nie możesz teraz jednym słowem zburzyć tego muru, który cegła po cegle, dzień po dniu budowałam, żeby się od ciebie uchronić!
Do tej pory nie spojrzałam mu w oczy. Nie wiem czy na to zasługuje. Do tego czasu starałam się go bronić, usprawiedliwiać przed samą sobą. Dopiero teraz odczuwam tak czystą złość. Czuję łzy pod powiekami, nigdy więcej od tamtego momentu nie płakałam publicznie, na oczach innych.
Cofam się kilka kroków do tyłu i słabym głosem powtarzam „nie” kręcąc głową. Ta sytuacja może być niezrozumiała dla wszystkich wokół, ale jedyne o czym teraz myślę to uciec, zostawić problemy i jego, tak jak to kiedyś on postąpił ze mną.
Podnoszę twarz do góry i spoglądam na niego. Obraz mam nieco zamazany od łez, ale widzę, że się zmienił. Ma długie włosy, wygląda na zmęczonego i pokonanego przez życie. Ale oczy ma te same. I patrzy na mnie tak samo jak siedem lat temu. Coś ściska mnie w żołądku. Wiem, że powinnam przestać patrzeć, ale nie potrafię. Jest hipnotyzujący. Muszę wyglądać na przerażoną i taka jestem. Wydaje mi się, że widziałam ten brąz milion razy. Prześladował mnie w każdym śnie. To te same oczy, które tamtego dnia błagały o wybaczenie. Głośno nabieram powietrza do ust. Odnoszę wrażenie, że ktoś zabiera mi powietrze. Z determinacją i łapczywością łapię oddech jeszcze kilka razy. A potem wybucham płaczem. Nie to nawet nie jest płacz, to szloch, jakbym z każdym kolejnym dźwiękiem wyrzucała z siebie też całą rozpacz, ból, samotność, nienawiść, nadzieję i miłość. Wstrząsają mną torsje, nie tak to miało wyglądać. Ale to wszystko skumulowało się w tym momencie. Nie potrafię oderwać od niego wzroku, obwiniając go za wszystko złe co mnie spotkało, za to co dzieję się teraz i za to, że tak to będzie wyglądało zawsze.
-Błagam cię, nie płacz.[T.I]- jego głos załamuję się możliwie najwięcej razy.
Widząc, że chce podejść znów cofam się o krok. Nie potrafię znieść jego głosu, widoku. Dotyk by mnie zabił.
-Nie bój się mnie, kochanie, proszę.-znów wypowiada słowa podchodząc bliżej.
Kochanie- dźwięczy mi w uszach. Błagałam o te słowa miliardy razy i nie przychodziły. Teraz to jest takie bolesne. Każde słowo, które wypowiada jest sztyletem wbijającym się wprost w moje serce. Zginam się w pół, bo naprawdę czuję ból fizyczny.
-Nie zbliżaj się do mnie.-szlocham. Nie jestem nawet pewna czy ktoś był w stanie to usłyszeć. Znów spoglądam w górę, jest przerażony. Ja też. Na pewno nie tak wyobrażał sobie to spotkanie, o ile w ogóle o mnie myślał.
Nim zdążę jakoś zareagować już stoi przy mnie. Łapie mnie za ręce a ja zamieram. Całe moje ciało sztywnieje. Czuję gęsią skórkę na ramionach. Przez ciało przebiegają tysiące dreszczy. Jęk dezaprobaty i sprzeciwu zamiera mi w gardle. Wstrzymuję oddech. Nie jestem w stanie nawet określić co się ze mną dzieję, co czuję. Doskonale jednak wiem, że zawsze na niego reagowałam. Serce bije jak oszalałe, nie byłam przygotowana na to spotkanie. Nie sądziłam, że dziś dojdzie do konfrontacji, że w ogóle do niej dojdzie. Chyba pogodziłam się z faktem, że już nigdy go nie zobaczę. A on odbiera mi teraz wszystko co zdążyłam poukładać.
Obserwuję moje ręce które kurczowo ściskają jego przedramiona. Patrzę na wytatuowaną literkę zet na bliźnie po cięciach. Wiem, że on też patrzy. Nie jestem w stanie zakryć tego miejsca. Jestem zawstydzona i zażenowana. Błyskawicznie staram się wyrwać z jego uścisku krzycząc chyba coś o tym, żeby mnie puścił. Ale nie puszcza. Przyciąga mnie do siebie bliżej. Wpadam prosto w jego otwarte ramiona. Jeszcze przez chwilę usiłuję się wyrwać z tego uścisku. Ale przypominam sobie jak cudownie być w jego ramionach. Wspominałam kiedyś, że świetnie przytula? Obiecuję sobie, że to potrwa tylko chwilkę, kilka sekund i się odsunę. Ale jest za późno. To już się stało. Powraca uzależnienie. Przez tyle lat byłam na głodzie i nareszcie mogę upoić się tą chwilą. Jego ramiona ciasno mnie oplatują. Delikatnie mną kołysze. Na początku składał pocałunki na czubku mojej głowy. Teraz przeniósł usta do ucha. Moja głowa tkwi w zagłębieniu jego szyi, nogi odmawiają posłuszeństwa i jestem wdzięczna, że tak stabilnie trzyma mnie przy sobie. Mam zamknięte oczy, zaciągam się jego zapachem. Pachnie tak samo jak zawsze. Przypomina mi się, że mam jeszcze w domu kilka fiolek jego perfum. Jeśli odejdzie jestem pewna, że znów powrócę do nałogu naznaczania wszystkiego jego zapachem.
-Boże, [T.I]. Tak za tobą tęskniłem.-jego wydychane powietrze wlatuje wprost do mojego ucha.-Tak bardzo tęskniłem.
Mocno przygryzam wargi, żeby ponownie nie wybuchnąć płaczem. O ile to możliwe, jeszcze bardziej do niego przylegam. Z całych sił splątuję dłonie na jego tułowiu. Nie przeżyje jeśli teraz mnie puści. Znów zaczynam płakać. Nie wiem czy to szczęście, że właśnie tu z nim stoję, gniew, że na to pozwalam, czy obawa, że to się skończy. Moczę łzami całą jego koszulkę. Nie pierwszy raz- myślę.
-Tak bardzo cię potrzebuję.-szepcze rozpaczliwie smutnym i błagającym tonem.-Kochanie nie umiem sobie bez ciebie radzić.-pociąga cicho nosem i wtula się we mnie jeszcze mocniej. To takie bezradne gesty, żeby ktoś poczuł twoją miłość, a przede wszystkim ją odwzajemnił.-To wszystko mnie przerosło. Przegapiłem najważniejsze momenty twojego życia. Ty już jesteś dorosła! Błagam cię, zostań już ze mną na zawsze. Pomóż mi się z tego otrząsnąć. Muszę cię mieć. Nie zniosę kolejnego rozstania. To mnie zabija.
Nie musi nic mówić. Czuję dokładnie to samo. I o ile moje uczucia przed chwilą interpretowałam w zupełnie innym świetle, to chyba tak naprawdę odczuwam to wszystko o czym on teraz mówi. To nie był gniew skierowany na niego, ale na wszystkich innych, którzy przeszkodzili nam w byciu szczęśliwym. Nie wiem ile minut mija. Ani trochę mnie to nie obchodzi. Tak samo jak fakt, że z pewnością gapi się na nas tłum, a moje załamanie mógł oglądać cały świat za pomocą kamer. Nic się nie liczy. Skupiam się tylko na fakcie, że jestem blisko niego, co uważałam już za abstrakcję.
Milczymy przez kilka kolejnych minut. W końcu odzywa się Zayn:
-Siedem lat...- mówi z niedowierzaniem i bólem.
-I 58 dni.-szepczę cicho, tak żeby mógł usłyszeć mnie tylko on. To trochę dziwne, ale nawet po takim czasie jestem w stanie stwierdzić, że jest zdziwiony nawet nie patrząc na jego twarz.
Wyciąga rękę do przodu i o ile się nie mylę to spogląda na zegarek.
-4 godziny 23 minuty.
Więc on też odliczał.
-Kocham cię, Zayn.- wypowiadam słowa, które mimo że są tłumione przez materiał jego bluzki, słychać. Codziennie powtarzałam je przed snem w nadziei, że gdziekolwiek jest, dotrą do niego. Dziś wypowiadam je na głos. Mogę to zrobić wiedząc, że mnie słucha. To najwspanialsze uczucie na świecie, tym bardziej, że kilka sekund później słyszę odpowiedź:
-Ja też cię kocham, bardzo.-po całym ciele rozlewa się fala gorąca. Potem się uśmiecham, ciągle używa słowa „bardzo”.
-Zabierz mnie stąd. Daleko, bardzo daleko.-proszę, muskając ustami jego szyję. To takie nierealne, że stoi tu teraz ze mną. Boję się, że to tylko sen, kolejny koszmar, z którego brutalnie wyrwie mnie rzeczywistość. Nie chcę do niej wracać.
Nim zdążę jakoś się przygotować on już bierze mnie na ręce i idzie do wyjścia. Nie patrzę na nikogo. Mam zamknięte oczy i chyba uśmiech na twarzy. Jest mi teraz tak dobrze. Żołądek skręca się przyjemnie na myśl, że właśnie uciekam od świata, z Zaynem.
-Poczekajcie.-rozpoznaję głos Leilii, mojej najbliższej koleżanki. Nie przyjaciółki, nie mam przyjaciół od momentu, kiedy doznałam największego zawodu ze strony kogoś komu bezgranicznie ufałam.- Pokaże wam jak wyjść szybciej i bez fotoreporterów.
Jestem jej wdzięczna. Z ulga opuszczam głowę na tors Zayna i staram się nie myśleć już o niczym. Poczułam wewnętrzny spokój, jakiego nie czułam jeszcze nigdy.
Kiedy znaleźliśmy się na parkingu znów stanęłam na własnych nogach. Brunet zadzwonił po taksówkę, nie wiem czemu bo przyjechał tu swoim samochodem. Znów zaczęły pojawiać się obawy, że może chce mnie w nią wepchnąć i zostawić. Chyba już nigdy nie pozbędę się z głowy tego głosu, który mówi, że wszystko będzie źle. On chyba widzi moje obawy, bo zapewnia:
-Nie zostawię cię już nigdy więcej, obiecuję.-Patrzy prosto w moje oczy. Ufam mu. Zawsze mu ufałam. Może to mnie zgubiło? Nie, nie chcę znów rozgrzebywać starych ran. Tym bardziej, że w końcu jest szansa żeby się zagoiły. Blizny zawsze zostają, ale z doświadczenia wiem, że lepiej mieć blizny, które nie bolą, niż rany, które nigdy się nie goją. Bolą fizycznie i psychicznie. Blizny to tylko wspomnienia.
-Dobrze, że jesteś.-szepcze Zayn, jakby wypowiedzenie tych słów było zabronione na głos.
-Dobrze, że jesteś.-powtarzam za nim doceniając znaczenie tych słów. Wystarczy być. Obejmuję dłońmi jego twarz i patrzę na niego. Ten widok upewnia mnie w przekonaniu, że już będzie dobrze, BARDZO dobrze.

Koniec
Foreverdirectioner
Witam ponownie! :*
Laptop odzyskany, dane też dlatego przybywam z kolejną, ostatnią częścią :)
Mam nadzieję, że skoro to ostatnia część tego sporego opowiadanka to dacie znać co myślicie o całości. Bardzo mi na tym zależy. To najdłuższe co kiedykolwiek napisałam. 45 stron. Pisałam to przez około rok. Wiem, że końcówka może jest banalna i może lepiej byłoby tego nie kończyć happy endem, ale od samego początku miało tak być i postanowiłam nic nie zmieniać :) 
Sporo się wydarzyło w ostatnich dniach dla Directioners, mam nadzieję że jakoś się trzymacie :* haha 
A ja jestem z nich mega dumna. Ostatni bal Louisa to było coś wyjątkowego *.* Dobry będzie z niego tatuś <3
A tak w ogóle to bardzo zawiodłyście z komentarzami pod ostatnim postem! Jest mi przykro. Mam nadzieję że teraz bardziej będziecie się starały, bo to nie ma sensu, skoro stara się tylko jedna strona- my. 
A jeśli chodzi o imaginy ode mnie- trochę napisałam, chociaż ostatni miesiąc był bez laptopa więc jest tego o wiele mniej niż mogłoby być. Już napisałam sporo kolejnego Zayna. Wiem, możecie mieć już jego dość w moim wykonanie, ale nic na to nie poradzę :* Uwielbiam go jako bohatera imaginów :*
Dobra kończę bo się rozpisałam :P trzeba się przygotować do oglądania spadających gwiazd. Wczoraj widziałam ich sporo, a dziś ma być podobno więcej *.*
co najmniej 20 komentarzy- kolejny imagin!!! 



25 komentarzy:

  1. w końcu już myślała, że o nas zapomniałaś.
    matko kocham czekam na next. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne, już prawie o tym zapomniałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo ♡ cała cześć była niesamowita ^_^ całe szczęście, że skończyło się happy endem ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny :*** ♥ ~Asia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo ♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Pozwól, że przez moment wyrażę swoje podekscytowanie faktem, że wróciłaś.
    iaugowaugpaguerpiaihrporihpoaihrwowiuarlarjslkdksdioijfo
    Okay, skończyłam. xD
    Jeeeju, już prawie straciłam nadzieję. W życzeniach, które wysłałam Ci na urodziny, była wzmianka o komentarzu, więc oto jestem. :*
    Przysięgam, że bym Cię znalazła i sobie z Tobą porządnie w cztery oczy pogadała, jakbyś zakończyła to źle. Zabraniam! Nie pamiętam kiedy, ale to było baaaaardzo dawno, gdy w rozmowie na facebooku przyznałaś, że zamierzasz tę historię zakończyć dobrze, więc nie wyobrażam sobie teraz, żeby było inaczej! I kropka.
    Ten imagin od początku mnie urzekł. Okay, skłamałam, bo na początku Zayn mnie nie urzekł. ;P Ale jak już się do tego wszystkiego przyznał i on i [t.i.] byli taką kochaną parką, jeeeju. ♥
    Potem zdecydowanie zniszczyłaś mnie psychicznie, kiedy musieli się rozstać, poważnie. To było tak cholernie przykre, że (dokładnie tak jak [t.i.]) mam te wspomnienia w głowie i raczej się ich nie pozbędę. Ta fałszywa narzeczona... i to wszystko... Te nagrania telefonicznie, jakie [t.i.] wysyłała Zaynowi. To, jak pięknie to napisałaś, powinno być nielegalne. :*
    No i ta część... Wiedziałam, że będzie czymś wyjątkowym, ale... wow, tego się nie spodziewałam. *.*
    Zacznę może od tego, że to było śliczne i bardzo doceniam to, że bardziej niż na opisie sytuacji skupiłaś się na emocjach. Wow, jesteś w tym taka dobra, wciąż nie mogę wyjść z podziwu. Pozwól, że przytoczę kilka moich ulubionych fragmentów.
    "Obiecuję sobie, że to potrwa tylko chwilkę, kilka sekund i się odsunę. Ale jest za późno. To już się stało. Powraca uzależnienie. Przez tyle lat byłam na głodzie i nareszcie mogę upoić się tą chwilą".
    "Nie wiem czy to szczęście, że właśnie tu z nim stoję, gniew, że na to pozwalam, czy obawa, że to się skończy".
    "Blizny zawsze zostają, ale z doświadczenia wiem, że lepiej mieć blizny, które nie bolą, niż rany, które nigdy się nie goją. Bolą fizycznie i psychicznie. Blizny to tylko wspomnienia".
    To oczywiście nie wszystko, po prostu te są moimi faworytami. ♥
    Zayn i [t.i.] byli tacy zagubieni z początku. Zagubieni, aż się nie odnaleźli. ♥ To wszystko było tak pięknie opisane... krok po kroku... chciałabym kiedyś przeżyć miłość, która przetrwałaby taką próbę czasu. (chyba jak każdy). ♥
    No więc skoro już laptop do Ciebie wrócił, to pisz, pisz, pisz i jeszcze raz pisz. ♥
    Pozdrawiam. xx
    PS. Wiem, że ten komentarz jest beznadziejny, ale dałam z siebie wszystko. Następny będzie lepszy. Tak myślę.
    PS.2 Liczyłabym, żeby w jakimś momencie mojego życia na tym blogu pojawiła się część Harrego, hahahah.
    PS.3 Tak, to Twoja wina, że u mnie na blogu nie było wczoraj posta, bo jak się wzięłam za rozpisywanie, to zrobiło się już po północy. :D
    Love. ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Chcemy wiecej !!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakie to jest jslhsyoekbslbg. <3333 szkoda,ze to juz koniec :/ ale zakończenie cudowne. Uwielbiam szczęśliwe zakończenia ! ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana jestes genialna :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Boskie :-D
    Czekam na następne :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten imagin jest jednym z moich ulubionych i chyba nie tylko ja tak uważam. Starsznie mi się podoba jak piszesz, tak się w to wczułam jakbym naprawdę to wszystko przeżyła. Masz talent. Z moich ulubionych częśći tego imagina były te, w których zaczynali się "lubić" i poznawać, a ten jak się spotkali w parku był niesamowity!

    Mój ulubiony imagin od ciebie to właśnie ten, od MisPotatoe ten z Lou zboczeńcem XP (który ma własny klub), a od Pauliny ten z Harrym co miał przyjaciółkę i potem ona zerwała z nim kontakt, a potem był happy end. XD Wiem, że nie umiem tłumaczyć i cię to nie interesuję, ale tak sobie napisałam.

    Przypomnij MisPotatoe (chyba tak to się pisze), że nie dokończyła jeszcze Louisa. ;D A twój imagin świetny! Życzę więcej takich i udanych wakacji! ~ Emilio ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak ,ja też chcę Lou !!! Proszę :**
    Co do Zayna -kocham kocham i jeszcze raz kocham ♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow, a jednak są razem, nie wiem czemu ale od pierwszej części jakoś myślałam że zakończenie będzie inne ale to jak najbardziej odpowiada ;) pozdrowienia i do następnego xxx

    OdpowiedzUsuń
  14. Zakończenie cudowne :**
    Uwielbiam Cię, masz ogromny talent

    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  15. Super, to takie kochane <333
    Czekam na Lou *.*

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham to !! Szkoda, że to już koniec :(
    Ale z niecierpliwością czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudo jakich mało :** *.*

    OdpowiedzUsuń
  18. Jezu taka szkoda że to koniec :( Ja tam się ciesze że tak to się skończyło a nie inaczej :3

    OdpowiedzUsuń
  19. Czadowy ! :D
    Czekam na Lou :**

    OdpowiedzUsuń
  20. hjdjdhddhdjdjhkajs
    <3333333333
    Jesteś najlepsza *o*

    OdpowiedzUsuń
  21. Cudny *.* Ja nie mogę sie doczekać Nialla <3

    OdpowiedzUsuń