Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

piątek, 30 maja 2014

#104 Louis cz.10

                                                                Louis cz.6
                                                                Louis cz.7

                                                                Louis cz.8
                                                                Louis cz.9



|oczami Louisa|
Kiedy się obudziłem, wokół panowała grobowa cisza. Odwróciłem się powoli na drugi bok, by móc się wtulić w ciepłe ramię [T.I]. Jakie było moje zdziwienie, gdy jej miejsce okazało się puste. Na początku myślałem, że zeszła na dół i za chwilę wróci. Przytuli się, poszturcha mnie po włosach. Liczyłem, że seksownym, pełnym gracji ruchem, wejdzie do pokoju. Wyobrażałem sobie jak jej zmierzwione włosy, delikatnie opadają, a skąpy strój ledwo zasłania nagie uda. Nie mogłem pozbyć się tej wizji. Wciąż widziałem tylko ją. Jej idealne ciało i wargi, które wpasowują się w moje.
W końcu podniosłem się z łóżka. Zarzuciłem na siebie pierwszą lepszą koszulę i niedbałym krokiem, opuściłem pokój.
    -[T.I], gdzie jesteś?- zawołałem, licząc, że wyskoczy zza ściany i obdaruje mnie soczystym buziakiem.- Kotek, jesteś tu?- ponowiłem, ale nic mi nie odpowiedziało. Jedynie przeraźliwa cisza, która aż dźwięczała w uszach.
    - Cholera, gdzie ona mogła się podziać- mamrotałem pod nosem. 'Louis, myśl'- rozkazywałem sobie. W końcu natrafiłem na niewielką karteczkę, przyczepioną do drzwi. Louis! Przepraszam za wszystko. Mam nadzieje, że nie jesteś zły. Wybacz. PS Nie przejmuj się mną, trafię do domu. [T.I]
    - Co to ma być?
    Jeszcze raz ogarnąłem kartkę wzrokiem. Postanowiłem nie czekać dłużej. Ubrałem się, a następnie w pośpiechu, opuściłem domek. Wsiadłem do samochodu i chwilę później dołączyłem do ruchu. Znałem drogę do jej domu na pamięć. Często ją śledziłem od naszego pierwszego spotkania w parku. Nie wiem czemu, postanowiłem się nią jakoś ,,zaopiekować”. Szczerze?Pragnąłem jej już od tamtej chwili. Nie powiem, w sportowym stroju, wyglądała dość ponętnie. Dopasowane dresowe spodnie i czarny top podkreślały jej kobiece kształty. Wydawała mi się wtedy, taka inna od tych wszystkich dziewczyn, z którymi spędzałem poprzednie noce. Może właśnie dlatego przyciągała moją uwagę?! Zwykła, dość skromna uczennica, a nie roznegliżowana panienka na jeden wieczór.
    Kiedy podjechałem pod jej podjazd, ściemniało się. Na ganku paliła się już pojedyncza lampa. Miałem, więc cichą nadzieję, że zastanę. Liczyłem, iż wróciła i będziemy mogli na spokojnie porozmawiać. Chciałem się dowiedzieć, czemu po kryjomu opuściła domek, dlaczego wyszła, nie mówiąc mi ani słowa. Po paru sekundach, bijąc się z milionami różnych myśli, wysiadłem z samochodu, udając się w kierunku drzwi. Zanim zdążyłem zapukać, w progu stanęła
matka [T.I].
    -W czymś mogę Ci pomóc?- zapytała kobieta. Cholera. Zdecydowanie nie jej się spodziewałem.
    - Ja do Pani córki- powiedziałem powoli.- Mamy wspólnie przygotować projekt na biologię- skłamałem.
    - W takim razie zapraszam- oznajmiła i wskazała bym, wszedł do środka.- [T.I] masz gościa- zawołała.
    - Nie chcę mi się z nikim widzieć- usłyszałem jej stłumiony głos, dochodzący z góry.- Powiedz, że mnie nie ma- rozkazała.
    - Za późno, skarbie. Wpuściłam już Twojego kolegę. Zejdź na dół- ponagliła, tonem nieznoszącym sprzeciwu.
    - To może, ja pójdę do jej pokoju?- zaproponowałem i szybkim krokiem wdrapałem się po schodach.
    - W takim razie zrobię Wam herbaty- odparła i ruszyła do kuchni. Boże, co za kobieta. Gdybym miał taką matkę, najprawdopodobniej wykończyłbym się już po paru dniach!
    Podszedłem do pokoju [T.I], delikatnie pukając w drzwi.
    - Mamo, daj mi spokój. Nie najlepiej się czuję- krzyknęła silnie, wymawiając każde słowo.
    - [T.I] nie jest jeszcze ze mną tak źle. Jak do tej pory nie urósł mi biust- zaśmiałem się, próbując rozładować rosnącą atmosferę. Czułem, że ta rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Wchodząc do jej pokoju, towarzyszyło mi jakieś dziwne uczucie, którego nie mogłem rozszyfrować.
    - Louis?- zdziwiła się, widząc mnie.
    - Tak, kochanie- mruknąłem, posyłając jej jeden z najładniejszych uśmiechów, na jaki mogłem się zdobyć. Dziewczyna momentalnie zaróżowiła się na policzkach. Kochałem, gdy dzięki mnie, jej twarz przybierała kolorów.- Nie dasz mi całusa?- spytałem, nie doczekawszy się żadnej odpowiedzi z jej strony.
    - Nie- burknęła.
    Cholera, co znowu spieprzyłem?!
    -Jak nie, to nie- wzruszyłem ramionami i podszedłem do jej łóżka. Dziewczyna nawet nie zareagowała. Schowała jedynie twarz w dłoniach, tak bym nie mógł spojrzeć jej w oczy.- Sam Cię pocałuję- stwierdziłem i powoli zacząłem wodzić ustami wzdłuż jej kręgosłupa. Piąłem się coraz wyżej, od czasu do czasu, zostawiając na jej skórze czerwoną malinkę. Docierałem już do linii jej żuchwy, gdy dziewczyna poderwała się z miejsca.
    - Proszę Cię, nie całuj mnie już więcej, bo zwariuję- powiedziała, wpatrując się w podłogę.
    - Najwyżej zwariujemy razem. Wiesz, że chcę tylko Ciebie- oznajmiłem, wpijając się w jej pełne, delikatnie zaróżowione usta. Byłem w szoku, gdy [T.I] nawet nie zareagowała na pieszczotę. Stała jedynie ze spuszczonymi wzdłuż ciała dłońmi, nie oddając mi pocałunku.
    - Nie chcę, żebyś mnie całował- oświadczyłam oschle, ledwo powstrzymując łzy.
    - Czemu?- dopytywałem. Naprawdę nic z tego nie rozumiałem. Jeszcze od rana wszystko szło po mojej myśli. Zaczęliśmy się świetnie dogadywać. Całowaliśmy się. Aż w końcu [T.I] oddała mi się i wspólnie doznaliśmy miłosnych uniesień. Było zajebiście, aż do teraz. W tej chwili miałem wrażenie, że gram jedną z głównych ról w jakimś pieprzonym, w ogóle nieśmiesznym serialu.
    - Bo tak robią tylko pary, a my nią nie jesteśmy- rzuciła, odwracając się ode mnie.
    - Jak to nie jesteśmy?- zdziwiłem się.- Po tym, co zaszło od rana między nami? Naprawdę, uważasz, że jesteśmy jedynie zwykłymi znajomymi?
    - Tak- pokiwała głową.
    - To po jaką cholerę chciałaś TO robić akurat ze mną, co? Przecież sama mówiłaś, że nie pieprzysz się z pierwszym, lepszym zapoznanym chłopakiem?!
    - Założyłam się ze znajomą, że prześpię się z kimś- powiedziała cichutko.- Proszę Cię, nie zrozum mnie źle. To nie tak, że mi się nie podobasz, czy mnie irytujesz... Nie chciałam Cię wykorzystać. Nie wiem. Tak jakoś wyszło- próbowała się tłumaczyć, nie obdarzając mnie przy tym żadnym spojrzeniem.
    - Szkoda, że dopiero teraz mi o tym mówisz- kipiałem złością.
    - Nie chciałam bawić się twoimi uczuciami. Nie sądziłam nawet, że możesz coś do mnie poczuć. To trochę jakby książę zakochał się w żabie- starała się załagodzić zaistniałą sprawę.
    - To nie jest zabawne- warknąłem.
    - Proszę cię, nie denerwuj się- mówiła.
    - Wypchaj się, ok?- rzuciłem i wybiegłem z pokoju.
    - Zrobiłam herbatę, może zostaniesz jeszcze chwilkę?- usłyszałem głos matki [T.I].
    - Mamo, Louis już wychodzi. Spieszy się na mecz- oświadczyła wymijająco dziewczyna.- To do jutra!- zawołała, gdy opuszczałem jej dom.
    Nie odpowiedziałem. Wyszedłem na zewnątrz, a chwilę później wsiadłem do samochodu i udałem się w jedno miejsce.
    - Tak?- usłyszałem znajomy głos w domofonie
    - Christina jesteś wolna? - zapytałem z nadzieją.
    - Już Ci otwieram- oświadczyła, a ja pociągnąłem za drzwi, wchodząc do środka.
    - Mam ochotę na gorący seks z Tobą w roli głównej- mruknąłem na przywitanie, przygryzając jej dolną wargę i wkładając dłonie za koszulkę.
    - Brzmi obiecująco- powiedziała, przypierając mnie do ściany...
                                                                                                               MissPotatoe

Hej laski! :*
Powracam do Was z kolejną częścią Louisa. Jestem z niej nawet zadowolona, co wręcz wydaje się nieprawdopodobne ;) Myślałam, że wyjdzie zdecydowanie gorzej, bo nie miałam weny. Co chwila coś dopisywałam, poprawiałam i tak w kółko :P Jednak to tylko moja opinia. Pamiętajcie, że tak jak zawsze, jestem ciekawa, co Wy myślicie o moich wypocinach? Chcecie kolejnych dwóch części, czy też może lepiej podarować sobie pisanie tego imagina??? Piszcie będę Wam niezwykle wdzięczna. Muszę się przyznać, że chodzi mi po głowie pare nowych pomysłów na opowiadanka z Zaynem, Niallem i Hazzą :)
tradycyjnie: conajmniej 25 komentarzy= nowy imagin!!!
Byłoby mi niezmiernie miło, gdyby pojawiło się tutaj koło 30 kom. :***
Dziękuję za zaangażowanie w KONKURS! Wczoraj dostałam już pierwsze, świetne prace <3 KC! :*

środa, 28 maja 2014

Niespodzianka nr 2


***KONKURS***KONKURS***KONKURS***KONKURS***KONKURS***
Z okazji, że wakacje zbliżają się do nas wielkimi krokami, mamy dla Was malutką niespodziankę, a mianowicie KONKURS :***
Pewnie zastanawiacie się na czym będzie on polegał i jakie są kryteria?
Już wyjaśniam :)))
- Jeżeli chcesz spróbować swoich sił w konkursie, należy napisać imagina o tematyce letniej\ wakacyjnej
- Imagin może również zawierać motywy dotyczące trasy WWAT
-Gotową pracę wyślij na adres email: kicia9991@buziaczek.pl
-Prace należy wysyłaś do 20 czerwca (włącznie z tym dniem)
-Wybiorę\ Wybierzemy 3 najlepsze imaginy, które zostaną opublikowane na blogu( tak samo jak w konkursie grudniowym)
Kotki, liczymy, że tym razem dotrze do nas jeszcze więcej prac. Naprawdę warto spróbować swoich sił!!! Z góry dziękujemy za wszystko i życzymy ,,połamania długopisów"
PS Jeżeli macie jakieś dodatkowe pytania czy wątpliwości, piszcie w komentarzach. Odpowiem na wszystkie :D

sobota, 24 maja 2014

#103 Harry cz.8 (zakończenie)

                                                                     Harry cz.7
                                                                     Harry cz.6                                                         
                                                                     Harry cz.5


| kilka lat później|

-[T.I] co zamawiasz?- usłyszałam głos mojej przyjaciółki.
    -Nie wiem- wzruszyłam ramionami i spojrzałam w stronę menu.- Może być to, co Ty- powiedziałam pod nosem, a następnie wzięłam w dłoń moją komórkę. Czasami nadal miałam złudną nadzieję, że napisze lub zadzwoni. Niestety Harry nie odzywał się do mnie już od bardzo dawna. Nie odpisywał na moje smsy ani nie odbierał połączeń. Ślad po nim zaginął...
    - Nadal myślisz o nim?- spytała trafnie.- Powinnaś cieszyć się, że Justin żyje i ta 'przygoda' w siłowni skończyła się dla wszystkich dobrze- dodała po chwili.
    - Hej! Nie zapominaj, kto mnie na to namówił- odparłam z żalem w głosie.
    - Zawsze mogłaś się nie zgadzać- oświadczyła [I.T.P] i pokazałam mi język.- To był jedyny sposób byś mogła odzyskać twojego Harrego.
    - Odzyskałam go na jedną noc- burknęłam.
    - Ale przynajmniej odzyskałaś- zaśmiała się. Chyba jej jedynej udzielał się dzisiaj humor.- Musisz poszukać sobie jakiegoś chłopaka. U mnie na uczelni jest jeden taki przystojny brunet. Muszę Cię z nim zeswatać- stwierdziła, posyłając mi oczko.
    - [I.T.P]!- obruszyłam się.
    - Czy są panie gotowe, by złożyć zamówienie- usłyszałam za sobą głos kelnera, który okazał się moim wybawieniem.
    - Tak- oświadczyła dziewczyna.- Dwie małe, hawajskie pizze.
    - I jedną średnią latte- dodałam, uśmiechając się w stronę mężczyzny.
    - Czy coś jeszcze?
    - To chyba byłoby na razie wszystko, dziękujemy- oznajmiła moja przyjaciółka.
    - Gdyby panie, zechciały jednak jeszcze coś zamówić, to proszę mnie wołać- zaoferował i odszedł za kontuar.
    - Naprawdę musisz się z kimś umówić, choćby z tym kelnerem. Widziałaś jak się na ciebie patrzył?
    - Nie- bąknęłam.
    - Odkąd twój związek ze Stylesem się rozpadł, zachowujesz się dziwnie. Stałaś się inna. Czasami mam wrażenie, że ktoś zabrał mi moją najlepszą przyjaciółkę i podesłał obcą osobę. [T.I], słuchasz mnie w ogóle?- dopytywała.
    - Tak- mruknęłam niewyraźnie. Szczerze, mówiąc, powoli irytowały mnie już pomysły i uwagi dziewczyny. Miałam dosyć tych ciągłych rozmów o moich problemach sercowych.
    - A propos- odezwała się.- Nie uważasz, że tamten chłopak wygląda podobnie jak Harry?
    - Który?- zaciekawiłam się, rozglądając na wszystkie strony.
    Czy to w ogóle było możliwe, że on wróci, tak jak obiecał?
    Mimo wszystko poczułam, iż moje serce zabiło odrobinę szybciej. Znowu pojawiła się iskra nadziei, że wszystko się ułoży. Chciałam wreszcie zaznać szczęścia, ułożyć sobie życie. Czy naprawdę prosiłam o tak wiele?
    Po raz kolejny w mojej głowie pojawiały się setki pytań, na które nikt poza przeznaczeniem, nie mógł udzielić mi odpowiedzi.
    - Tamten- rzuciła i wskazała mi dłonią, owego chłopaka.- Przez ciebie zaczynam wariować- zaśmiała się i wzięła łyk dietetycznej coli, tak jakby bała się, że w mgnieniu oka przytyje, to co przed chwilą zrzuciła na siłowni.
    - Nie wariujesz- odparłam, wstając ze swojego miejsca.- Zadzwonisz do mnie, gdy przyniosą nam zamówienie?- Muszę załatwić coś na mieście- oznajmiłam wymijająco.
    - Myślisz, że to naprawdę Harry?- spytała.
    - Nie wiem- wzruszyłam ramionami i opuściłam knajpę, w której zatrzymałyśmy się na lunch.
    Widziałam niepewne spojrzenie [I.T.P]. Jej twarz wykrzywiła się w dziwnym grymasie. Miałam wrażenie, że stara mi się coś przekazać. Może po prostu chciała powiedzieć, żebym się nie wygłupiała albo życzyła mi bym w końcu go odnalazła. Teraz mogłam już jedynie snuć różnego typu domysły. Wyszłam z restauracji, po to by przyjrzeć się temu chłopakowi z bliska. Jego włosy sprawiały wrażenie znajomych. Brązowe, w kompletnym nieładzie. Sposób w jaki się poruszał, tatuaże na dłoniach. Czarne, lekko zniszczone spodnie. To wszystko sprawiało, że ten chłopak, był łudząco podobny do Harrego.
    Kiedyś słyszałam, że każdy z nas ma na świecie swój sobowtór. I może faktycznie nie były to tylko słowa rzucone na wiatr? Może ten młody mężczyzna idący kilkadziesiąt metrów przede mną, nie miał nic wspólnego z moim ex? Mimo wszystko pragnęłam to sprawdzić. Chciałam zaspokoić swoją ciekawość, póki nadarzała się ku temu okazja.
    Niestety ruch w Londynie stawał się coraz większy. Przechodnie tłoczyli się głównymi ulicami jeden za drugim. W mozolnym tempie przemierzałam kolejne metry, co chwilę wpadając na przypadkowych mieszkańców. Przedzierałam się jak tylko mogłam, by móc dostać się do owego chłopaka. A jeżeli to był naprawdę on, a nie tylko wytwór mojej głupiej wyobraźni... Nie mogłabym pozwolić mu odejść. Nie potrafiłabym.
    W pewnym momencie straciłam go z oczu. Brązowa czupryna zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Nie mogłam w to uwierzyć, że zgubiłam go z mojego pola widzenia.
    - Harry- krzyknęłam desperacko.
    NIC. Nikt się nie odwrócił. Żadna osoba nawet nie obdarzyła mnie jednym, krótkim spojrzeniem. Czułam się jak kompletna idiotka. I może faktycznie nią byłam?! Zachowywałam się jak zdesperowana małolata, która na siłę stara się odzyskać miłość swego życia. Kocha go całym sercem, lecz on, nie przejmuje się nią.
    I wtedy ponownie go zobaczyłam. W tym momencie byłam już pewna, że to Harry. Z daleka mogłam poznać te jego cudowne loczki i przepiękne dołeczki. Poczułam jak do moich oczu napływają pojedyncze łzy. Łzy szczęścia. To był naprawdę on. W końcu znowu nasze drogi się przecięły.
    Przebiegłam ostatnie metry, nie zwracając uwagi na nikogo. Nie obchodziło mnie czy mogłam kogoś potrącić czy przewrócić. W tej chwili liczył się tylko on.
    - Harry- krzyczałam, łapiąc oddech.
    Brunet powoli odwrócił się. Wyraźnie zdziwił się, że ktoś go woła. Nie spodziewał się tego. Zresztą ja też nie sądziłam, że go spotkam. Zaczęłam już myśleć, że straciłam go na zawsze. Jednak tym razem los okazał się dla mnie wyjątkowo łaskawy. Sama w to nie dowierzałam.
    Zanim chłopak zorientował się, co się dzieje, przywarłam do niego całym ciałem. Przez te kilka lat w ogóle się nie zmienił. Wciąż był tak samo przystojny jak dawniej. Jego kuszące malinowe wargi, powodowały, że pragnęłam go pocałować. A zielone tęczówki hipnotyzowały tak jak dawniej. W pewnej chwili poczułam coś gorącego na mojej bluzie.
    - Przepraszam. Mogłaby Pani odsunąć się ode mnie? Moja kawa znalazła się na Pani bluzie- powiedział lekko speszony.
    - Co?- zdziwiłam się. Jak to mnie nie poznawał? Co było nie tak? Naprawdę aż tak się zmieniłam? Czy może to jednak nie był Harry, tylko moja wyobraźnia spłatała mi nieznośnego figla?
    - Wylałem na Panią kawę- ponowił, silnie akcentując każdy wyraz.
    - Aha. Przepraszam?- wyszeptałam, spuszczając wzrok i wpatrując się w czubki butów.- Nie poznajesz mnie?
    - Przykro mi, ale musiała mnie Pani z kimś pomylić- oświadczył poważnym głosem.- Mam Pani zapłacić za pralnię?
    - Nie, chyba nie- odparłam niepewnie i po raz ostatni owiałam go wzrokiem. Jak to możliwe, że mnie nie poznawał. Cholera, czemu zawsze muszę mieć ze wszystkim pod górkę?!
    - Wszystko w porządku?- spytał cicho, wciąż nie ruszając się z miejsca. Cholera, przecież nic nie było w porządku. Miłość mojego życia nie poznawała mnie!
    Nie odpowiedziałam, tylko wybuchłam niepowtarzalnym płaczem. Czułam jak łzy coraz szybciej zlatują mi po policzkach. Łkałam, nie mogąc powstrzymać emocji, które mną targały. Nie mogłam uwierzyć, że to on. Nie docierało do mnie, że stał tuż obok, że patrzy się na mnie tymi swoimi pięknymi oczami. Chciałam rzucić się mu na szyję, pocałować. Pragnęłam usłyszeć od niego, że teraz wszystko będzie już dobrze, że nasze życie jakoś się ułoży. Niestety rzeczywistość była inna. Harry mimo uczucia, które kiedyś zrodziło się między nami, nie poznawał mnie.
    W pewnym momencie poczułam, że ktoś przyciąga mnie do siebie. Oplata swoje ciepłe ramiona wokół mojego drżącego ciała.
    - Spokojnie, kochanie, nie płacz- usłyszałam lekko zachrypnięty głos Harrego.- Od razu Cię poznałem- powiedział, całując mnie w czubek głowy i kołysząc na boki.
    - To, czemu się tak zachowywałeś?- chlipałam.
    - Po prostu nie mogłem uwierzyć, że jesteś jeszcze piękniejsza niż kiedyś- mówił, delikatnie odsuwając mnie od siebie.
    - Proszę, nie zostawiaj mnie- załkałam, ponownie do niego przywierając. Potrzebowałam jego bliskości niczym tlenu. Był moim narkotykiem, bez którego, nie potrafiłam normalnie funkcjonować. Każdy jego gest, słowo miało dla mnie sens, powodowało, że pragnęłam go jeszcze bardziej.
    - Przecież jestem przy tobie- wyszeptał, starając się mnie uspokoić.
    - Ale co z tego? Zaraz znowu wyjedziesz. Po raz kolejny zostawisz mnie samą. A ja, zakochana w tobie po uszy, będę czekała na ciebie przez kolejne lata.
    W jednej chwili ogarnęło mnie dziwne, niespodziewane uczucie, coś jakby panika. Zaczęło brakować mi tchu. Serce biło coraz szybciej, a ja czułam, że nie mogłam nad nim zapanować. To było okropne. Zamknęłam oczy, zaciskając palce w pięści. Chciało mi się płakać. Ledwo powstrzymywałam łzy, które co chwila spływały mi po policzkach.
    W pewnym momencie brunet pochylił się w moją stronę. Czułam jak jego ciepły, miętowy oddech, owiewa z lekka moją twarz. W końcu jednak nasze usta spotkały się. Po tak długiej rozłące ten pocałunek stał się wybawieniem, początkiem czegoś nowego, może nawet lepszego. Otwierał on, bowiem przed nami nowe drogi, o których sami mogliśmy zdecydować.
Ten pocałunek rzeczywiście był inny, niż poprzednie. Nasze wargi idealnie ze sobą współgrały. Zsynchronizowały się już od samego początku tej na pozór zwykłej pieszczoty. Oddechy mieszały się w jeden. Po raz pierwszy od bardzo dawna, czułam się całkowicie bezpieczna i przede wszystkim szczęśliwa. Wreszcie poczułam, że znalazłam się tam, gdzie powinnam, a osoba, którą kocham jest tuż przy mnie.

*I have died everyday
waiting for you
Darling, don't be afraid
I have loved you for a
Thousand years
I'll ove you for a
Thousand more...

Niechętnie odsunął się ode mnie, rozłączając nasze spragnione sobą wargi i delikatnie opierając swoje czoło na moim.
    -Obiecuję, że już więcej Cię nie opuszczę- powiedział, przelotnie muskając moje usta.
    - Harry, wracajmy- oświadczyłam, złączając nasze dłonie.
    - W końcu musimy odrobić stracone lata- zaśmiał się, posyłając mi swój firmowy uśmieszek.
    - Tak. Trzeba sprawdzić czy łóżko, które ostatnio kupiłam do mojego mieszkania, okaże się wystarczająco duże- zawtórowałam mu.
    - Czy ja o czymś nie wiem?- spytał, oddając mi swoją bluzę.- Przepraszam, że wylałem na ciebie moją kawę.
    - Przestań- prychnęłam, Teraz, gdy miałam go przy sobie, już nic nie mogło zepsuć mi dobrego humoru, nawet [I.T.P], która prawdopodobnie, wyzywała mnie od najgorszych. Takie jest życie. Trzeba cieszyć się CHWILĄ SZCZĘŚCIA!
* słowa piosenki Christiny Perri. To właśnie przy nich pisałam ten imagin. Posłuchajcie, naprawdę warto!!!
  
                                                                                                    MissPotatoe
 
Cześć Misiaczki :* Co sądzicie o takim zakończeniu? Nie jest zbyt oczywiste, denne? Może miałyście inne pomysły na zakończenie tej historii? Jak zawsze będę wdzięczna za każdą Waszą opinię! <3
Postaram się by następnym opublikowanym imaginem był Louis ;) Wiem, że na niego czekacie. Mam tylko nadzieję, że Was nie zawiodę ;***
conajmniej 25 komentarzy= nowy imagin!!!
Im więcej komentarzy, tym imaginy będą pojawiały się szybciej :***

poniedziałek, 19 maja 2014

#102 Liam cz.2

                                                               Liam cz.1




Gdy wychodziłam z klasy znów uderzył we mnie ten rozkoszny zapach grapefruita. Liam. Podniosłam wzrok ku górze by móc zatracić się w jego idealnej twarzy. Uśmiechał się. Chyba coś do mnie mówił, ale w tej chwili byłam jak nieprzytomna. 
-Halo, [T.I]? Słyszysz mnie?- w końcu dotarł do mnie jego głos.
-Tak, tak. Przepraszam, zamyśliłam się.-ponownie na jego usta wtargnął olśniewający uśmiech.
-To jak będzie? Spotkamy się jutro?
Spojrzałam na niego nieświadoma wypowiedzianych słów. Czy on mnie gdzieś zaprasza? Chłopak widocznie zauważył moją niepewność i niezrozumienie, bo powiedział:
-Pytałem, czy nie zechciałabyś się ze mną jutro spotkać....-odwaga wyraźnie go opuściła. Stał się nieśmiały, słodki...
-Ach, tak, pewnie.-usłyszałam swój własny głos. Matko! Co ja robię? Rachel by mnie zabiła, gdyby tu się teraz znalazła. Ale przecież... powiem mu jutro! Prawda? Próbowałam przekonać samą siebie. Z zamyślenia wyrwał mnie jego niski głos:
-Świetnie, zadzwonię do ciebie... dobrze?
-Tak, jasne. -szybko przytaknęłam.- masz mój numer?
Chłopak nieśmiało pokręcił przecząco głową. Pod wpływem jego ruchów, zapachu zapominałam o całym otaczającym świecie. Nie wiedziałam co mówię, co robię, ale było to przyjemne uczucie. Podałam Liamowi swój numer i rozstaliśmy się. Gdy siedziałam już w swoim łóżku rozmyślałam nad całym dzisiejszym dniem. Próbowałam wszystko sobie ułożyć w głowie. Ale nie było to wcale takie proste. Ta beznadziejna pomyłka Rachel. Ale czy aby na pewno? Chłopak z którym się spotkałam w niczym nie przypominał mi moich wyobrażeń o Liamie Paynie. Był inny, ale czyniło go to atrakcyjniejszym. Czemu wcześniej go nie dostrzegłam? Może dlatego, że za wszelką cenę chciałam dopasować się do otaczających mnie osób? Włączyć się do   najlepszej i najsławniejszej paczki w szkole. Prawdę mówiąc to już w niej byłam. Ale czy to szczyt moich marzeń? Chyba nie. Co prawda byli zabawni, szaleni, mili. No całkiem fajni, ale czegoś mi jednak brakowało. Gdy spotkałam się dziś z Liamem, ta pustka się zapełniła. Całkowicie różnił się od moich przyjaciół, a mimo to ciągnęło mnie do niego. A Christopher? Sama nie wiem. Do dzisiejszego dnia uważałam go za najcudowniejszego chłopaka pod słońcem, szalałam za nim. Ale... no właśnie. Nie wiem co się stało, ale Payne.... Chyba coś do niego poczułam. Rozum podpowiadał mi żebym wyparła się tego uczucia, ale serce mówiło mi, żebym mu zaufała. A ja mimowolnie się mu poddawałam. Zadawanie się z Liamem mogło doprowadzić do rozpadnięcia się mojej przyjaźni z Rachel, do wyrzucenia mnie z paczki,
do wyśmiania. Ale ja chciałam zaryzykować. Coś mówiło mi, że mogę zyskać o wiele więcej.
Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. 
-Do cholery. -zaklęłam.
Jest sobota, szósta rano. Kto śmie mnie teraz budzić? Spojrzałam na mój telefon, nie znałam tego numeru. Odebrałam jednak, by pozbyć się tego drażniącego dźwięku.
-Halo!? -wrzasnęłam, byłam zdenerwowana, nienawidziłam gdy ktoś mnie budził. Tym bardziej, że był dzień wolny.
-Cześć.-odezwał się głos po drugiej stronie- To ja, Liam.
-Ach tak. Ale czemu dzwonisz tak rano?
-Pamiętasz... mieliśmy się spotkać..
-Tak, pamiętam. Ale jest szósta rano.
-No tak, ale ja już stoję pod twoim domem...pomyślałem...
-Słucham?-zapytałam. Dyskretnie odchyliłam zasłonkę, ale dostrzegłam tylko jakiegoś motocyklistę... O matko! To Liam? Nie to nie on... A jednak! Miał na sobie dżinsowe rurki i skórzaną kurtkę. Włosy były lekko potargane. Wyglądał niesamowicie kusząco, seksownie. 
-No tak... ehm, przeszkadzam?
-Nie skądże!- krzyknęłam, ehh chyba trochę za głośno, bo chłopak odsunął telefon od ucha.-Daj m chwilę, dobrze?
-Tak, oczywiście.-odpowiedział. Natychmiast się rozłączyłam i gorączkowo zastanawiałam się co na siebie włożyć.
Jak do tej pory sądziłam, że Liam nie ma gustu i nie zauważy niekoniecznie modnych ciuchów, ale teraz...Teraz wyglądał jak młody bóg. Zauważyłam, że pod skórzaną kurtką kryje się idealnie umięśnione ciało... Ehhh o czym ja myślę? Muszę się pospieszyć. Włożyłam szybko jakieś spodnie, narzuciłam na siebie bluzkę i... jest zimno? Eeee chyba nie. Czym prędzej wybiegłam z domu. Lekko uchyliłam drzwi, kiedy uderzył we mnie silny podmuch wiatru... Chyba jednak jest nieco chłodno, ale nie miałam ochoty się wracać. Objęłam ramiona dłońmi lekko je pocierając. Zrobiła się trochę cieplej ale nie na długo. Podeszłam do chłopaka. Liczyłam na jakiś drobny gest, np. całusa w policzek, chociaż żeby przytulił mnie na powitanie. Ale nie doczekałam się. Liam wyciągnął tylko swoją dłoń ku mnie. Nieco zdziwiona uścisnęłam jego rękę.
-Dziękuję, że zgodziłaś się na spotkanie, miło cię znów widzieć.-powiedział.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się. 
-Chciałabyś ze mną gdzieś pojechać?-spytał.
-Pewnie, a gdzie?
-To niespodzianka, ale gwarantuję, że ci się spodoba.-spojrzał na mnie.-nie jest ci zimno?
Ehhh zauważył...
-Nie, wszystko ok.-skłamałam, Liam zaczął zdejmować kurtkę, ale go powstrzymałam.- naprawdę mi ciepło.
Payne lekko się krzywił widząc gęsią skórkę na moich ramionach, ale odpuścił. Usiadł na motorze, a następnie pomógł mi zrobić to samo. Oplotłam rękami jego tułów. Miałam o coś zapytać, ale nie chciałam teraz przerywać ciszy, która nas otoczyła. Na ulicach było pusto, większość ludzi rozkoszowała się jeszcze wolnym dniem, albo nie wstała. Zauważyłam, że opuszczamy naszą miejscowość i zmierzamy w nieznanym mi kierunku. Mimo że dopiero od wczoraj zaczęłam rozmawiać z Liamem czułam się przy nim bezpiecznie. Dawał mi poczucie takiej beztroski, jakby nic się nie liczyło, wszelkie problemy były nieważne... Niestety do końca nie było to takie proste. Ja mam kłopoty, których nie da się od tak rozwiązać. Muszę z nimi żyć, muszę z nimi umrzeć...
Na moich policzkach pojawiły się łzy. Ehh mogłam nie myśleć o tym. Mocniej zacisnęłam powieki, tak by ostatnie kropelki opuściły oczy i obiecałam sobie, że więcej nie będę płakała. Mocniej zacisnęłam palce na koszulce chłopaka i przytuliłam się. Poczułam ciepło. Jechaliśmy tak już około pół godziny, kiedy skręciliśmy w polną dróżkę. Widocznie nasza podróż dobiegała końca. Gdy się zatrzymaliśmy i w końcu zsiadłam, zauważyłam piękne jezioro. Wokół roztaczał się zapach rosy. Zaczęłam podążać w kierunku molo. Trawa była jeszcze mokra, przez co moje buty również się zamoczyły. Zaczęłam iść, próbując omijać największe kałuże i musiało to wyglądać śmiesznie. Chwilę potem poczułam, że unoszę się do góry. Payne wziął mnie na ręce i razem dotarliśmy do suchego mostu. Postawił mnie na ziemię i bez słowa z powrotem odszedł w kierunku z którego przyszliśmy. Spojrzałam na taflę wody, było jeszcze wcześnie i można było dostrzec małe rybki pływające tuż pod powierzchnią. Zamknęłam oczy i wciągnęłam nosem zapach rozpoczynającego się dnia. Po kilku minutach dołączył do mnie Liam. Nałożył na mnie swoją kurtkę, nawet nie miałam siły mu się sprzeciwiać. Stał za mną, a jego głowa spoczywała na moim ramieniu. Jego ręce oplotły mój brzuch. Nie wyglądaliśmy jak zwykli znajomi. Chłopak wyszeptał mi wprost do ucha:
-Jak ci się podoba?
-Jest pięknie.-odparłam bez chwili zawahania.
Tak, było pięknie, było miło, było mi dobrze. I nagle, w jednej chwili zdałam sobie sprawę, że Liam nie musi znać wszystkich szczegółów o tym nieszczęsnym liście. Przecież nic się nie stanie, jeżeli mu nie powiem. Mogę żyć, tak jakby był on przeznaczony tylko i wyłącznie do niego. Coraz bardziej uświadamiałam sobie, że lepiej się stało, że ta pomyłka zaistniała. Może nie powinnam tego robić, ale zaczęłam porównywać Christophera z Liamem i ku mojemu zdziwieniu wszystkie plusy były po stronie Payne'a. Staliśmy tak jeszcze kilka chwil, a następnie usiedliśmy. Moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej. Normalnie szukałabym jakichś tematów do rozmów, ale cisza w jego towarzystwie wcale nie była krępująca. 
Czułam, że opadam z sił. Byłam jeszcze śpiąca, a powieki same mi się zamykały. Chciałam jakoś się otrząsnąć, przerwać tę senność. Ale było zbyt przyjemnie i błogo, abym była w stanie choćby wstać. Zasnęłam.
Nie wiem po jakim czasie się przebudziłam. Słońce było już wysoko na niebie i dawało o sobie znać, wysyłając na ziemie swoje ciepłe promienie. Kurtka lekko mi się zsunęła z ramienia. A Liam opuszkami palców gładził moją rękę, wytyczając drogę od góry w dół i z powrotem. Wywoływał tym samym miłe dreszcze. Nie zamierzałam przerywać tej chwili i jeszcze przez około dziesięć minut leżałam w bezruchu. Potem promienie słoneczne okazały się nie do zniesienia i odkręciłam twarz tak, że znajdowała się dokładnie naprzeciw jego. Chłopak spojrzał na mnie z czułością i ucałował mój nos. Nie był to żaden namiętny pocałunek, czy intymna sytuacja, a na mojej twarzy i tak pojawiły się rumieńce.
-Wracamy?-zapytał szatyn.
-Nie chcę mi się.-leniwie się przeciągnęłam.
-Jest już dziesiąta, twoja mama może się o ciebie martwić, zniknęłaś z samego rana.
-O matko! Naprawdę już dziesiąta?-spytałam przestraszona.-Mam wizytę u lekarza o jedenastej.
Podniosłam się i zaczęłam zmierzać w kierunku pojazdu.
-Do lekarza? Coś ci jest?-spytał.
-Nie. Rutynowa wizyta, ale mama mnie zabije jak nie pójdę.
Liam się zaśmiał:
-To zupełnie jak moja mama. Wszystko bierze niezwykle poważnie.
Uśmiechnęłam się. Wsiadłam na motocykl. Liam zrobił to samo. Ruszyliśmy. Jechaliśmy szybciej niż poprzednio. Było przyjemnie i ciepło. Gdy stanęliśmy pod moim domem zauważyłam mamę, która spogląda przez zasłonkę, a następnie kręci głową. Byłam już przy drzwiach. Nie wiedziałam jak mam pożegnać się z chłopakiem. Gdy się nad tym zastanawiałam, zapytał:
-Mogę cię pocałować? - ajjj był taki nieśmiały. Ani raz na mnie nie spojrzał.
-Tak.-wiedziałam, że ktoś tu musi zacząć trochę rządzić, bo nigdy nie posuniemy się dalej.
Popatrzyłam się na niego. Byłam już przygotowana do czegoś wyjątkowego. I znowu dopadło mnie zaskoczenie. Usta Liama nieznacznie, niemal niewyczuwalnie dotknęły... mojego policzka. Czy to ja wyobrażam sobie za wiele, czy to naprawdę jest dziwne? Payne obdarzył mnie ostatnim spojrzeniem, podszedł do motocykla, usiadł i odjechał.
Weszłam do domu.
-Udała się randka?-zapytała mama.
-To nie była randka....
-No to, czy udało się spotkanie?
-Chyba tak.-zastanowiłam się.-Jeżeli można tak powiedzieć. Przez prawie cały czas spałam.
Mama spojrzała na mnie z troską a następnie się roześmiała.
-Następnym razem mów jak się umawiasz. Idziemy do lekarza. Zapomniałaś?
Podniosłam oczy ku górze i znów się zaśmiałam. Po co mam myśleć o jakimś lekarzu, skoro mogę o Liamie?
                             
                                                                                               Foreverdirectioners

Cześć! Dzisiaj w wasze 'ręce' trafia kolejna część Liama :) Co o niej uważacie? Podoba Wam się? Macie jakieś pomysły, co może wydarzyć się dalej? Szczerze mówiąc, sama jestem ciekawa, co wymyśli nasza Foreverdirectioners :D
Dziękujemy każdej z Was, która znajdzie czas i skomentuje ten imagin :* Mam nadzieję, że to opowiadanko zainteresuje Was na tyle, aby zostawić pod nim sporo opinii. Z tego, co wiem akcja dopiero się rozkręca ;)))
conajmniej 20 komentarzy= nowy imagin!
Im więcej kom. tym imaginy będą pojawiać się częściej!
Z góry DZIĘKUJĘ za wszystko! Trzymajcie się! <3

czwartek, 15 maja 2014

#101 Harry cz.7

                                                                     Harry cz.6                                                          
                                                                     Harry cz.5
                                                                     Harry cz.4
                                                                    Harry cz.3


Kiedy się obudziłam, spostrzegłam, że Harry badawczo mi się przygląda i posyła mi jeden z tych swoich firmowych uśmieszków, które zawsze przyprawiały mnie o szybsze bicie serca.
    -Coś nie tak?- spytałam zdezorientowana.
    -Jesteś piękna- oznajmił jak gdyby nigdy nic i wpił się w moje usta, nie bawiąc się przy tym w jakąkolwiek delikatność. Nasze spragnione ciała toczyły walkę o dominację, a wargi ściśle z sobą współpracowały. Jego sprawne palce szybko wślizgnęły się pod moją koszulkę. Czułam jak błądziły po moich plecach i przyprawiały o miły zawrót głowy. Słowo daję, w taki sposób mogłabym budzić się do końca moich dni. Z nikim innym, tylko z nim. Z moim Harrym.
    Gdy nasz pocałunek pogłębił się, a pierwsze ubrania wylądowały na podłodze, zadzwoniła moja komórka. Brunet momentalnie zakończył, to co dopiero zaczęliśmy i opadł na poduszkę.
    - Odbierz. To może być coś ważnego- rozkazał.
    - Nie teraz- mruknęłam i ponownie go pocałowałam. Za wszelką cenę starałam się wprawić jego usta w ruch. Niestety bezskutecznie.- To nic ważnego- powtórzyłam, kładąc się na jego klatce piersiowej i wodząc palcem po jego twarzy.
    - [T.I], proszę Cię, odbierz ten cholerny telefon- rzucił lekko poddenerwowany.
    - Spokojnie- odparłam.- Jeżeli to jakaś kobieta, która chce mi wcisnąć jedną z jej 'rewelacyjnych' ofert, to dzisiaj przychodzisz do mnie na noc, ok? I nie obchodzi mnie jak to zrobisz- zaśmiałam się, a następnie przelotnie musnęłam jego policzek i odebrałam połączenie.
    - [T.I], masz natychmiast przyjeżdżać do domu. Nie obchodzi mnie, gdzie teraz jesteś i co ważnego robisz- słysząc rozdrażniony głos mamy, poczułam się naprawdę dziwnie. Nigdy nie denerwowała się na mnie z byle powodów, a co najważniejsze nigdy nie kazała mi wracać od znajomych, tak wcześnie. Szczerze? Miałam tylko nadzieję, że nie dowiedziała się o mojej nocy u Harrego.
    - Mamo, co się stało?- spytałam poddenerwowana całą tą sytuacją.
    - Sama jestem ciekawa, w co się wpakowałaś- krzyknęła przez słuchawkę.- [T.I] co się z tobą dzieje? Czemu pod naszym domem czeka policja i pilnie chce z Tobą rozmawiać? Wyjaśnisz mi to?
    - Mamo, czemu musisz zawsze robić sobie ze mnie żarty?- spytałam, próbując obrócić całą sprawę w mało śmieszny dowcip.
    - To nie jest zabawne- usłyszałam poważny głos mojej matki.- Masz zaraz być w domu, zrozumiano?
    - Tak- szepnęłam, walcząc ze łzami, które cisnęły się do moich oczu.- Czemu ten pieprzony świat musi być tak cholernie trudny- załkałam, rzucając komórką o podłogę.
    - Spokojnie, wszystko się ułoży- poczułam jak dłonie Harrego powoli, oplatają mnie wokół talii.
    - Nie rozumiesz, że mamy problemy?!- zawołałam i momentalnie odepchnęłam go od siebie.- Czemu jesteś taki spokojny- zapytałam, a następnie opadłam z płaczem na łóżko.
    - Ponieważ ten problem należy tylko do mnie. Kotek, ty jesteś bezpieczna, a mną nie musisz się przejmować.
    - Harry, nie bądź śmieszny- zaśmiałam się z nutą histerii w głosie.- To przeze mnie masz kłopoty i musimy teraz przejść przez nie razem, zrozumiałeś?
    - Nie widzę powodów, żebyś miała przez to przechodzić- mruknął, powoli odwracając się ode mnie.- Ty nie znasz mnie, ja ciebie. Widzieliśmy się pierwszy raz. Okazałem się na tyle odważny i Ci pomogłem. I to wszystko.
    - Kochanie, co Ty mówisz?- zdziwiłam się.
    - Niestety, to, co słyszałaś- oznajmił cierpko.- Jeżeli chcesz mi pomóc, to proszę Cię, udawaj że mnie nie znasz. Tak będzie najlepiej dla nas obojga...
    - Nie rozumiem cię- przerwałam mu.- Jak Ty to sobie wyobrażasz? Jak będziemy się umawiać, chodzić na randki, gdy mamy udawać, że się nie znamy. To nie jest logiczne- odparłam, biorąc głęboki wdech.
    - Nie będziemy chodzić na randki- powiedział smutno.
    - Hm. Ok. W końcu nie tylko na randkach opiera się związek- stwierdziłam, wstając z łóżka.- Z drugiej jednak strony, nie sądzisz, iż będzie nam ciężko? U mnie nie damy rady się spotykać. Moja mama, na pewno by Cię rozpoznała. Z tego wynika, że będziemy, mogli przebywać tylko u Ciebie- zakomunikowałam.
    - [T.I], chyba to też nam się nie uda- odparł, zaciskając dłonie w pięści.
    - Dlaczego- spytałam zdezorientowana.
    W tej chwili Harry, zrobił krok do przodu, brutalnie wpijając się w moje usta. Nie protestowałam. Potrzebowałam go. Pragnęłam jego bliskości i czułych słów. Zakochałam się w nim, już w pierwszych chwilach naszej znajomości. Może byłam masochistką, ale nie wyobrażałam sobie go z nikim innym. Chciałam by ten moment trwał wiecznie, więc przyciągnęłam go bliżej. Powoli oplotłam dłonie wokół szyi bruneta, a on przycisnął do siebie nasze ciała. Czułam jak wargi Harrego, napierają na moje. Stałam na palcach, oddając mu swój pocałunek.
    - Kocham Cię- wyszeptałam w końcu, opierając o siebie nasze czoła.
    - Kocham Cię, księżniczko. Pamiętaj, że zawsze będziesz dla mnie najważniejsza, nawet gdy nie będę, mógł być przy tobie...
    - Jak to? Harry, co się dzieje?- zaniepokoiłam się.
    - Muszę stąd wyjechać- oznajmił, a moje serca na chwilo, zamarło.- Nie wiem, kiedy wrócę. Może za tydzień, miesiąc, parę lat. Chcę, żeby ta sprawa ucichła. Ten chłopak... Nie wiem czy on nawet żyje- spochmurniał.
    - Hazz, ucieknijmy stąd razem- patrzyłam na niego, nie mogąc ukryć smutku.
    - To nie jest dobry pomysł- pokręcił głową.- Musisz tu zostać, choćby ze względu na rodzinę. Poza tym mielibyśmy większe kłopoty, gdybyśmy uciekli razem. Twoi rodzice, na pewno by Cię szukali.
    - Przejmujesz się tym?- żachnęłam się.
    - Nie, ale chcę, żebyś była szczęśliwa- oznajmił, biorąc moją twarz w dłonie.- Rozumiesz? Zrozum, jesteś jeszcze młoda. Masz całe życie przed sobą i chciałbym, żebyś ułożyła je sobie beze mnie. Przynajmniej, postaraj się, dobrze?
    - O czym Ty mówisz? Co Ci w ogóle przyszło do głowy?! Nie rozumiesz, że nie umiem być szczęśliwa bez ciebie?- szlochałam.
    - Ciii. Musisz się uspokoić, bo Twoi rodzice nie mogą widzieć Cię w takim stanie... Ja zresztą też nie mogę, patrzeć jak płaczesz- szepnął cicho, ocierając pojedynczą łzę z mojego policzka.
    - Harry, proszę, nie rób mi tego...
    - Muszę Cię już odwieźć- powiedział i momentalnie opuścił pokój.
    - Proszę, nie zostawiaj mnie- wyszeptałam.
    - [T.I], chodź już dobrze?- usłyszałam jego głos z przedpokoju. Powoli wstałam i udałam się w kierunku hallu, nie obdarzając go nawet jednym spojrzeniem. Zawiązałam trampki i nie czekając dłużej na niego, wyszłam z mieszkania.
    Harry dogonił mnie w mgnieniu oka. Szybko przemierzyliśmy ostatnie metry i wsiedliśmy do samochodu. Wciąż nie dochodziło do mnie, że są to najprawdopodobniej ostatnie chwile spędzone z nim. Najgorsze było to, że nie wiedziałam czy go jeszcze kiedykolwiek zobaczę. I chyba ta myśl, przeraziła mnie najbardziej.
    Droga do mojego domu zajęła nam zaledwie parę minut. Zanim się zorientowałam Harry zatrzymał samochód, niedaleko posiadłości moich rodziców.
    - Nie chcę podjeżdżać pod sam dom- mruknął.
    - Rozumiem- westchnęłam.- Czyli do zobaczenia w innym świecie, tak?- powiedziałam oschle, choć tak naprawdę, nie potrafiłam grać obojętnej. Zresztą cała ta sytuacja nie była mi obojętna.
    - Zaczekaj- usłyszałam głos bruneta, a chwilę później poczułam jego dłoń na moim nadgarstku.- Chcę, żebyś to zatrzymała- odparł, wręczając mi małą paczuszkę.
    - Co to?- zapytałam.
    - Są tam klucze do mojego mieszkania i wisiorek, który kupiłem Ci już dawno temu, ale nigdy nie miałem odwagi, by wręczyć Ci osobiście- oświadczył, muskając po raz ostatni moje drżące z emocji wargi.- Do zobaczenie [T.I]- rzucił, gdy opuszczałam jego samochód. Jeszcze przez długi czas czułam na sobie jego przenikliwe spojrzenie.
    Dwie zielone tęczówki. Bujne brązowe loki. Niebiański uśmiech. I ten nieziemski smak jego ust. To był Harry. Harry, który zostawił mnie samą.
    Szybkim ruchem odwiązałam wstążkę, którą obwiązana była paczuszka. Wyjęłam z niej złoty wisiorek z małą literką 'H' i ruszyłam szybkim krokiem do domu.
    I z tą chwilą zamknął się w moim życiu pewien rozdział...
                                                                                         MissPotatoe
Cześć wszystkim! :*
Dzisiaj przychodzę do Was z kolejną częścią Hazzy! Wiem, że nie jest zbytnio udana... Powinnam ją trochę przerobić, ale ostatnio nie miałam zbyt dużo czasu ;( Muszę robić projekt gimnazjalny, który jest troszeczkę pracochłonny -.- Poza tym trochę ciężko było mi rozdzielać naszych bohaterów po raz kolejny! :P Jak widać, nie wszystko zawsze układa się jak z bajki. Czasami występują liczne przeszkody. I właśnie tak jest z tym opowiadankiem ;)
conajmniej 25 komentarzy= nowy imagin ! :*
Mam nadzieję, że dacie radę, kotki! <3 Kooooocham!

piątek, 9 maja 2014

#100 Niall


Dziękuję, kotki za 36 komentarzy pod Louisem---> nowy rekord! JESTEM WAM ZA TO OGROMNIE WDZIĘDZNA! *.* -MissPotatoe

-Chcesz zachować tę pracę?-zapytał z irytującym uśmiechem na ustach.
-Tak szefie.-przytaknęłam. Miałam jakieś wyjście? Nie chciałam stracić pracy, tym bardziej teraz, gdy tak bardzo potrzebowałam pieniędzy.
-Więc zrobisz ten wywiad, mała.-przysięgam, że zaraz go uderzę, jeżeli nazwie mnie tak jeszcze raz.-Dasz radę.
Uśmiechnął się zwycięsko.
-Za tydzień na moim biurku chcę widzieć artykuł o Niallu Horanie. Zrozumiano? Jeżeli nie...znasz konsekwencje, prawda?
-Tak jest szefie.-uwielbiał, gdy podkreślało się jego stanowisko.
Zabrałam torebkę z krzesełka. Byłam wściekła. Uważał mnie za nic nie wartą, dorabiającą po szkole dziennikareczkę, więc czemu to mi zawsze dostawały się najtrudniejsze zadania? Ponownie zaklęłam go w duchu i wyszłam. Trzasnęłam drzwiami, specjalnie. Na odchodne powiedziałam tylko przesłodzone „przepraszam” i wyszłam.
Usiadłam na trawie. Rzeczywiście, największe imprezy a nie ma gdzie usiąść. Nie ma co, organizatorów to mają zajebistych. To dziwne. Najbardziej znane w Londynie wyścigi, w dodatku nielegalne są rozgrywane w biały dzień, w miejscach znanym wszystkim. Do czego doszło, że nawet policja boi się tu zaglądać? A ja siedzę tu sama, jestem niepełnoletnia, jeżeli coś mi się stanie? Mój szef najwyraźniej się tym nie przejął. Zresztą co go to obchodzi? Niewielka strata, najwyżej kto inny napisze ten pieprzony artykuł. Ktoś stanął przede mną, robiąc przy tym cień. Podniosłam do góry oczy i zobaczyłam go. Niall Horan. Mówi się, że nie przegrał żadnego wyścigu. Podobno jest bezwzględny, mściwy i zawsze dociera do celu. Nienawidzi mediów. Panie i panowie, życzę sobie powodzenia.
-Co tu robi tak mała, bezbronna dziewczynka?-spytał z wyższością-Zgubiłaś się? Odwieźć cię do domu? Do rodziców?
Zmrużyłam oczy:
-Spadaj.-odrzuciłam jego dłoń, którą wyciągnął by pomóc mi wstać.
-No to jak będzie? Odpowiesz na moje pytanie?
-Przyszłam zrobić z tobą wywiad.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą, ale wątpię, że weźmie mnie na poważnie.
-Nie udzielam wywiadów.-uśmiechnął się. Tym razem jakoś łagodniej.
-Tak myślałam-powiedziałam-W takim razie masz na sumieniu bezrobotną, małą, bezbronną dziewczynkę.
Pokręcił przecząco głową, uśmiechnął się i zaproponował:
-Po wyścigu, pięć minut i ani chwili dłużej.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć podbiegły jakieś laski. Zaczęły się mu zalecać, ale usłyszały w odpowiedzi krótkie:
-Spieprzajcie.
Po raz pierwszy pomyślałam, że i tak potraktował mnie ulgowo.
Stanęłam razem z innymi w tłumie, by oglądać to widowisko. Niektórzy byli już nieźle wstawieni. Stanęłam na palcach by lepiej widzieć, na niewiele się to zdało, ale lepsze to niż nic. Na pustej ulicy stało cztery motocykle. Podobno ich właściciele to elita w wyścigach. Postanowiłam, że najpierw obejrzę, a potem będę notowała. Na trzecim stanowisku stał Niall. Gdy go przedstawili zewsząd rozległy się okrzyki i piski. Był kimś w tym towarzystwie, bez wątpienia. Miał na sobie biały strój. Podniósł rękę zaciśniętą w pięść i kilkukrotnie nią poruszył, co spotkało się z jeszcze większym wrzaskiem zebranych. Chwilę potem, na środek weszła jakaś skąpo ubrana panienka z flagą. Rozstawiła szeroko nogi i podniosła przedmiot wysoko do góry. Na moment zaległa cisza. Potem wszystko zaczęło dziać się momentalnie, wystrzał pistoletu, machnięcie flagą i ruszyli. Ominęli brunetkę i już ich nie było. Jak mam opisać przebieg wyścigu skoro nic nie będę widziała? Inni wiedzieli co zrobić, ruszyli szybko do wielkiego telebimu. Mogę przysiąc, że dosłownie dziesięć minut temu go tu nie było. Podążyłam za nimi i zajęłam dogodne miejsce, jeżeli tak można to określić. Stałam pięćset metrów od urządzenia. Chociaż biorąc pod uwagę, że było tu kilka tysięcy osób było całkiem nieźle. Wyjęłam aparat by zrobić jakieś zdjęcia, ale chwilę potem leżał on na ziemi, potrzaskany, nie nadający się do użytku. Ciekawe jak wyjaśnię to szefowi.
-Zero aparatów i kamer, zero zdjęć i filmów, zero dowodów. Zrozumiano?-spytał dobrze zbudowany mężczyzna. Na łyso ostrzyżonej głowie widniały tatuaże, spojrzał na mnie srogo. Nawet gdybym miała coś przeciwko nie odważyłabym się mu o tym powiedzieć.
-Tak.-cicho przytaknęłam, nawet na niego nie patrząc.
Długo przy mnie nie stał, poszedł skonfiskować komuś telefon. Mam nauczkę. Popatrzyłam na telebim. Nie minęło nawet pięć minut a do akcji włączyła się policja. Pięknie, tutaj nie przyjadą, ale będą ich ganiali po ulicach Londynu. Geniusze. Mam nadzieję, że to wszystko nie skończy się dla mnie źle. Nigdy więcej takich rzeczy, nigdy. Zrobić ten wywiad i nie zbliżać się więcej do tego miejsca-obiecałam sobie. Kilka minut było spokojnych jeżeli tak można nazwać nielegalne wyścigi i zawrotne prędkości. Potem zawodnik, o ile się nie mylę z drugim numerem startowym miał wypadek. Wjechał prosto na samochód osobowy przed nim. Mam nadzieję, że nikomu nic się nie stało.... a jeżeli było tam dziecko? Wzdrygnęłam. Jak komuś może się podobać coś takiego? Po tym zdarzeniu kilkoro ludzi zaczęło głośno przeklinać i wdawać się w bójki. Zaczęłam się bać. Niall wysunął się na prowadzenie. Za nim jechało kilka radiowozów, ale nie mieli szans. Na zatłoczonych ulicach o wiele łatwiej było poruszać się motocyklem, niż samochodem. Tym bardziej, jeżeli ktoś jeździł tak sprawnie jak on. Dwadzieścia minut później złapali mężczyznę z numerem cztery. Polały się kolejne obelgi. Mimo że nie stawiałam pieniędzy na żadnego z zawodników, kibicowałam Niallowi. Może gdy będzie miał dobry humor przeprowadzę dobry wywiad? Oby. Zostało dwóch zawodników- Horan i niejaki Lewis Thorn. Ten drugi też był dobry. Udało dogonić mu się Nialla i jechali teraz łeb w łeb. Do mety zostało jakieś dwa kilometry. Będą tu lada chwila. Zacisnęłam kciuki i skierowałam się do wyznaczonego miejsca. Widać było już dwa zbliżające się pojazdy. Poczułam dreszcz emocji. Może jednak to nie jest takie złe? I nagle straciłam ich z widoku. Wokół rozpostarł się wielki tuman kurzu. Zanim to wszystko opadło obaj byli na mecie. Niall zdjął kask i uśmiechnął się tryumfalnie. Splunął ślinę i ponownie wykonał ten sam gest co na początku. Z tym, że teraz wzniesiona w górę ręka układała się w znak Victorii, znak zwycięstwa. A więc wygrał. Po raz kolejny. Lewis zaczął głośno przeklinać. Rzucił kaskiem o ziemię, ale podszedł do Horana i podał mu rękę. To było ok. Potem szybko stamtąd zniknął. Wielki przegrany, kibice już obiecywali mu śmierć. Wywiad i szybko stąd uciekam-pomyślałam po raz kolejny. Było około dziewiętnastej, a ja nie mam ochoty włóczyć się w nocy w tych okolicach. Pół godziny później udało mi się jakimś cudem dostać do Nialla.
-To jak możemy zacząć?-spytałam.
-Słucham?-odpowiedział pytaniem na pytanie i spojrzał na mnie leniwe.
-Wywiad...-powiedziałam zbita z tropu.
-Ja nie udzielam wywiadów.-chytrze się uśmiechnął.
Spojrzałam na niego mrużąc oczy i przechylając głowę.
-Powiedziałeś że...
-Nie pamiętam.-nie dał mi dokończyć.
Wzięłam głęboki wdech. Policzyłam do pięciu, ale złość mi nie przeszła. Żelazna zasada-zawsze bądź miła. Jak mam kurwa być miła skoro ten palant mnie oszukał?
-Obiecałeś...-powiedziałam to nadzwyczaj spokojnie, choć byłam maksymalnie wkurwiona.
-Spokojnie kotku, bo ci żyłka pęknie.-puścił mi oczko, wydawał się być rozbawiony tą całą sytuacją.
-Jestem spokojna, ale zaraz może nie być tak miło.-zagroziłam.
-Chętnie się o tym przekonam...-wyszczerzył się do mnie.
Zacisnęłam pięści i zastanawiałam się co jeszcze mogę zrobić w tej sytuacji. Niall spojrzał na mnie badawczo. Chwilę potem wpił się w moje usta. Co za tupet. Nie oddałam pocałunku, ale też go nie przerwałam. Pozwoliłam by jego język błądził w mojej jamie ustnej. Po kilku sekundach oderwał się ode mnie i znów na jego malinowe usta wkradł się uśmiech.
-Co to miało być?-wysyczałam.
-Wydajesz się być bystrą dziewczynką, no dalej, co to mogło być?-zapytał.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Przysięgam, że zaraz go uderzę.
-To było pytanie retoryczne.-próbowałam wybrnąć z tej sytuacji z podniesioną głową.
Chłopak wydawał się wcale nie przejąć moim stwierdzeniem.
-No dobra masz trzy pytania. Ja już odebrałem wynagrodzenie.- przeczesał dłonią swoje włosy.
Szukałam w głowie pytań, tych wszystkich, które przygotowywałam sobie przed i w czasie wyścigu. I kompletnie nie wiedziałam o co zapytać.
-Ile mam czasu?
-Mało, pierwsze pytanie można odhaczyć.-spojrzał na mnie rozbawiony.
-Uważasz, że to fair?-spytałam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
-Jak najbardziej.-pokiwał głową.-Ostatnie pytanie?
-Kurwa!-zaklęłam i zastanowiłam się czy to też nie zabrzmiało jak pytanie.
Chłopak głośno się zaśmiał. Mam go dość. I tak nie będzie z tego wywiadu. Zadałam więc pytanie, którego odpowiedź najbardziej mnie interesowała.
-Dlaczego mnie pocałowałeś?-uważnie dobierałam słowa.
-Bo taki był mój kaprys.-uśmiechnął się z wyższością.-Koniec wywiadu. Muszę przyznać, że nie było tak źle. Może częściej zacznę ich udzielać?-zapytał sam siebie.
Odszedł. Kurwa odszedł. Co ja mam teraz zrobić? Mam sześć dni na wywiad. Chyba do cholery sama sobie go nie wymyślę... Szłam zdenerwowana. Czy musiałam tak spieprzyć te trzy pytania? Co to w ogóle za zasada? Dupek. Już miałam wychodzić, kiedy spytałam przypadkowej osoby:
-Kiedy kolejny wyścig z udziałem Horana?
-Za pięć dni. Najważniejszy w roku.-uśmiechnął się młody chłopak.
-Dzięki.-powiedziałam. Moja ostatnia szansa. Tym razem się przygotuję.
Pięć dni później
Niall znów wygrał, chociaż tym razem życzyłam mu przegranej. Było trudno, miał tylko jednego przeciwnika. Ale mu się udało. Miał szczęście. Próbowałam tak myśleć, ale prawda była inna. Po prostu był dobry w tym co robił. Zajebiście dobry. Nie czekając na nic podeszłam do niego.
-Wywiad.-powiedziałam ostro obdarzając go morderczym spojrzeniem.
-Znów ty?-poznał mnie.-Jeszcze ci się nie znudziło?
-Jeszcze nie.-odpowiedziałam kąśliwie.-Trzy pytania, tak?
-Tak, pierwsze mamy za sobą. -uśmiechnął się.
Przymknęłam oczy i wypuściłam powietrze. Znów to samo. Myśl. Myśl. Nie daj się podejść.
-Ok. Opowiedz coś o sobie.-zadowolona z siebie odetchnęłam z ulgą.
-To nie pytanie, słonko.
Ugh, czy zawsze jest taki irytujący?
-W takim razie czy mógłbyś opowiedzieć coś o sobie?-wysiliłam się na uprzejmy ton.
-Nie.-puścił do mnie oczko.-No i zaraz będzie po wszystkim, ostatnie pytanie.
Chciałam zapytać czy wie, że to nie jest wywiad, czy wie, że jest irytujący, ale powstrzymałam się. Jak zadać pytanie żeby otrzymać satysfakcjonującą odpowiedź?
-Masz mi powiedzieć coś o sobie. Nie przyjmuje odmowy, zrozumiano?
Przygryzł wargę zastanawiając się czy nie popełniłam i tym razem jakiegoś błędu.
-Dobra jesteś.-zaczął.
-To nie jest odpowiedź na moje pytanie.-tym razem to ja byłam zwycięzcą.
Pokręcił głową nadal się nad czymś zastanawiając.
-Zrobię z tobą ten wywiad pod jednym warunkiem.-zaproponował.
-Masz odpowiedzieć na moje pytanie a nie stawiać warunki.-nie ulegałam.
-Chcesz odpowiedzi na jedno pytanie, czy cały wywiad? Już bez zabaw?-spytał. Był poważny co dało mi do myślenia.
-Jaki to warunek?-spytałam podejrzliwie.
-Przejedziesz się ze mną motorem. Jeżeli ani razu nie piśniesz jestem cały twój. Do twoich usług.-Ukłonił się.
Propozycja była kusząca. Ale jechać z nim to było niebezpieczne. Ale mogłam zbyt wiele stracić nie ryzykując.
-Okej. Przygotuj się na wywiad.-powiedziałam puszczając mu oczko.
-Zobaczymy.-stwierdził a po moim ciele przebiegły dreszcze. Kurde a jak mi się nie uda? Pozostanę nawet bez tego jednego pytania.
Podał mi kask. Cały czas lustrując mnie swoimi niebieskimi tęczówkami.
Zanim ruszyliśmy dodał :
-Trzymaj się mnie mocno.
Nie chciałam dać mu satysfakcji, ale objęłam go rękami w tułowiu. Nie chcę spaść i się zabić.
Ruszył z piskiem opon. Poczułam ogarniającą mnie adrenalinę. To nie będzie takie złe-pomyślałam. Poczuć wiatr we włosach, taką prawdziwą wolność. Podobało mi się. Gdy z zawrotną prędkością wjeżdżaliśmy pod górkę, a następnie z niej zjeżdżaliśmy czułam uścisk w żołądku. To było przyjemne! Co jakiś czas po moich ramionach przechodziły dreszcze. Bluzka z krótkim rękawem to chyba nie najlepszy strój na taką przejażdżkę nawet gdy jest 20 stopni. Z każdym metrem nabieraliśmy prędkości. Zagryzałam wargi byleby nie krzyknąć. Nagle chłopak niespodziewanie zakręcił. Miałam wrażenie, że zaraz upadniemy, ale tak się nie stało. Chwilę potem mknęliśmy dalej. I znów ta prędkość, aż czułam zawroty głowy. Niall za wszelką cenę chciał doprowadzić do tego bym zaczęła piszczeć. Szarpnął i w jednej chwili przednie koło wzniosło się ku górze. Kurwa. Było nieźle. Ale z tego wszystkiego za mocno przygryzłam wargę. Poczułam metaliczny smak krwi na ustach. Ale przynajmniej mi się udało. Uśmiechnęłam się sama do siebie gdy już się zatrzymaliśmy.
-Woooooooow. Wygrałam. -krzyknęłam i zeskoczyłam z pojazdu.
Niall zrobił to samo.
-Jesteś niezła.-pokręcił głową z niedowierzaniem.-jeszcze żadnej dziewczynie się to nie udało.
-Jestem niezwykła.-odgarnęłam kosmyk włosów z twarzy.
-Zdecydowanie.-chłopak się uśmiechnął. Przybliżył się do mnie i zlizał językiem krew z kącika ust.
Zrobiło mi się gorąco i zapewne oblałam się rumieńcem. Szybko się jednak otrząsnęłam:
-Teraz wywiad.-dźgnęłam go palcem w żebro.
-Jesteś niemożliwa.-po raz setny się uśmiechnął.

                                                                                                Foreverdirectioners

Tym razem imagin z Niallem, dla wszystkich którzy nie mogli doczekać się Horanka w roli głównej. Poza tym dawno nie było go tutaj :P Jak Wam się podoba w takiej wersji? Co sądzicie o tym imaginie? Mam nadzieję, że nie jesteście złe, że to nie Harry lub Lou, hm? Spokojnie, pracuję nad tymi imaginami...
25 komentarzy= nowy imagin!
Im więcej komentarzy tym imaginy będą pojawiały się częściej?
PS Prawda, że nasza Foreverdirectioners wykreowała ciekawą postać?Zauważyłyście, iż to już setny imagin? Yeaaah! Nie mogę w to uwierzyć! O.O
 Trzymajcie się ciepło! Much love <3333

niedziela, 4 maja 2014

#99 Louis cz.9

                                                                Louis cz.5
                                                                Louis cz.6

                                                                Louis cz.7
                                                                Louis cz.8


Uwaga! Imagin zawiera treści +18...


    - Za co?- zdziwiłam się, spoglądając na niego ukradkiem.
    - Za to, że byłem takim dupkiem. Zachowywałem się jak skończony kretyn. Te wszystkie wyzwiska... Naprawdę nie mam pojęcia, co mnie ugryzło. Teraz, gdy o tym myślę, jest mi cholernie głupio. Nie wiem, co powiedzieć, jak Ci to wszystko wytłumaczyć. Przepraszam- oznajmił i czule pogłaskał mnie po policzku.
    - Nic się nie stało- stwierdziłam i powoli, tak by się nie przewrócić, przytuliłam się do niego. Chłopak na początku zdziwił się, lecz po paru sekundach odwzajemnił mój uścisk. Trwaliśmy tak, wtuleni w siebie kilka wspaniałych chwil.- Możemy już wychodzić?- zapytałam w końcu, gdy poczułam, że zaczyna robić mi się zimno.
    - Dobrze- oświadczył pogodnie i pewniej niż zawsze złapał moją dłoń.
    - Hmm.. Możesz wyjść pierwszy?- zaproponowałam, gdy woda stawała się coraz płytsza.
    - Czemu?
    - Louis, nie udawaj, że nie wiesz- prychnęłam.
    - Skoro tak- wzruszył ramionami i niczym się nie przejmując wyszedł z wody. Po raz kolejny tego dnia mogłam podziwiać jego perfekcyjnie umięśnione ciało. Chłopak podszedł do swoich rzeczy i zanim się zorientowałam był już prawie ubrany.- Teraz kolej na Ciebie, księżniczko- zawołał rozochocony.
    - A możesz się odwrócić- spytałam.
    - Mam lepszy pomysł- zawołał, wymachując w dłoni jakąś tkaniną. Tomlinson podszedł do mnie i podał mi swoją koszulkę- Masz, to powinno być wygodniejsze niż twoja sukienka.
    - Dzięki- odparłam i wsunęłam przez głowę jego biały tshirt.
    - Do twarzy Ci w moich ciuchach- zaśmiał się po raz kolejny dzisiejszego dnia. Jeszcze nigdy wcześniej nie widziałam go w tak znakomitej formie. Uśmiech nie znikał z jego twarzy.
    - Gdyby ktoś nas zobaczył- zamyśliłam się.- Musimy wyglądać komicznie.
    - Nie. Uważam że wyglądamy świetnie. Inni powinni brać z nas przykład- oświadczył, biorąc jednocześnie moje pozostałe ubrania z piasku.- Chodźmy- rzucił, ciągnąc mnie w kierunku ścieżki prowadzącej w kierunku domku.
    Skinęłam jedynie delikatnie głową na znak, że się z nim zgadzam i oboje w zupełnej ciszy udaliśmy się do niewielkiej chatki. Kiedy znaleźliśmy się na powrót w środku, Louis oznajmił, że idzie do góry się przebrać, a ja w tym czasie postanowiłam rozejrzeć się po kuchni, w poszukiwaniu jakiś produktów, z których mogłabym przyrządzić nam coś do jedzenia.
    - Hej Tomlinson! Co Ty tam tak długo robisz?- zapytałam ze zniecierpliwieniem. Miałam wrażenie, że chłopak siedzi tam dobre parę minut.- Chciałam przygotować dla nas obiad, ale nie mam pojęcia na co masz ochotę, debilu- kontynuowałam, nie szczędząc mu obelg i powoli wspinając się po schodach.
    - Tommo jesteś tam w ogóle?- dopytywałam, nie doczekując się żadnej odpowiedzi. Powoli stanęłam przed drzwiami i delikatnie, chwyciłam za klamkę. Nie byłam pewna, czego powinnam się spodziewać. Co jeśli zobaczę go w negliżu albo z jakąś inną dziewczyną, która cały czas ukrywała się w sypialni?! Jak wtedy zareaguję?
    Moje myśli stawały się momentami coraz bardziej nieznośne. A mózg przesyłał mi jakieś niezrozumiałe sygnały.
    - Cholera- syknęłam i nie czekając dłużej otworzyłam drzwi. Raz kozie śmierć.
    I wtedy zobaczyłam go. Stał na wprost mnie i prawdopodobnie obdarowywał mnie najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek było mi dane ujrzeć. Moje kąciki ust nieznacznie uniosły się, a twarz przybrała kolor dojrzałego jabłka. Poczułam się trochę niezręcznie. Powietrze wokół nas momentalnie zgęstniało. Miałam wrażenie, że w tej chwili między nami pojawiły się drobne iskierki. Przeciwieństwa się przyciągają, nieprawdaż? Ja i Louis, między nami była prawie przepaść, a mimo to coś nas połączyło. Jakieś niezdefiniowane uczucie, które ni stąd ni zowąd ewaluowało. Pojawiło się znikąd, ot tak sobie : 'cześć, nazywam się Miłość. Wpuścisz mnie do środka czy też mam czekać w nieskończoność na zewnątrz'
    I tak było z nami.
    W pewnej chwili Louis zbliżył się do mnie, tak że dzieliły nas zaledwie centymetry. Czułam jak jego ciepły, miętowy oddech owiewa z lekka moje zaróżowione policzki. A potem? Potem nastał przełomowy moment w naszej znajomości. Brunet delikatnie objął mnie w talii i przyciągnął bliżej, tak że nasze ciała złączyły się w jednym uścisku. Czułam nierówne bicie jego serca, zresztą moje również nie zachowywało się normalnie. Jego dłonie powędrowały niżej, w okolice moich pośladków. Zanim zdążyłam się się zorientować Louis podniósł mnie, a parę sekund później opadliśmy na wielkim małżeńskim łóżku. Chłopak zaczął mnie łapczywie całować. Wędrował swoimi ustami wzdłuż mojej szyi, wciąż sunąc niżej. Nie przejmował się niczym. Wydawał się taki spokojny, opanowany...
    - Uśmiechnij się- powiedział między pocałunkami.- Jesteś piękna. Nie masz się czego wstydzić- szeptał tuż przy moim uchu, jednocześnie zdejmując mi stanik.
    |perspektywa Louisa|
    - Kocham Cię- nie wiadomo, kiedy te słowa opuściły moje usta. Długo ukrywałem w sobie te uczucie. Wmawiałem sobie, że to nic nieznaczące zauroczenie, że zniknie tak szybko jak się pojawiło.
    - Ja ciebie też- wyszeptała cichutko, wsuwając swoje dłonie pod moją koszulkę i jednocześnie rzucając ją gdzieś na podłogę. Nie sądziłem, że ta sytuacja nabierze takiego rozbiegu. Naprawdę w to nie wierzyłem, aż do teraz. Dziewczyna przejęła inicjatywę i zabrała się za rozporek od spodni. Ja również nie pozostałem jej dłużny. Zdjąłem jej t-shirt i wtedy moim oczom, ukazały się jej okrągłe, idealne piersi. Wydawało mi się, że [T.I] speszyła się i odwróciła leciutko głowę.
    - Hej kotku, uśmiechnij się- poprosiłem po raz kolejny.- Przecież nie musimy tego robić. Pamiętaj, że to ma być wyłącznie Twoja decyzja.
    - Chcę to mieć już za sobą- powiedziała i pociągnęła w dół moje bokserki.
    - Skoro tak...- mruknąłem i włożyłem ręce pod jej czarne, koronkowe majtki.- Jesteś pewna?- dopytywałem, ale szczerze mówiąc nie wyobrażałem sobie nie wykorzystać tej okazji. Pragnąłem już tego dawniej, ale nigdy nie byłem w stanie zmusić jej by mi się oddała.
    -Tak Loui- wyszeptała czule i po raz pierwszy, posłała mi szeroki uśmiech.
    - Pamiętaj, kocham Cię- oświadczyłem i chwyciłem ją za dłoń, by poczuła się pewniej.
    I wtedy to się stało.
    -Ał- zawyła z bólu i zamknęła swoje piękne oczy, a ja zatrzymałem się w połowie.
    - Kochanie, nic Ci nie jest?- zapytałem przerażony. Nie mogłem patrzeć jak cierpi.
    - Wszystko w porządku- jęknęła.- Proszę, dokończ już to.
    - Rozluźnij się- poleciłem.- Jesteś strasznie spięta.
    - Yhy- pokiwała głową i ponownie przymknęła oczy, szykując się na kolejne doznanie.
    - Będę delikatny- obiecałem i powoli poruszyłem się w niej. Zadrżała, a ja razem z nią.- Boli?
    - Tylko troszeczkę- odpowiedziała, próbując się uśmiechnąć.
                                                                                                     MissPotatoe

Czy ja zawsze muszę Wam ulegać?! Dzisiaj miał się pojawić zupełnie inny imagin- z Liamem lub Zaynem. No cóż, ale pojawił się Lou. Prosiliście o niego albo o Harrego i oto jest ;) Naprawdę jesteście NIESAMOWICI *.* Jestem niezwykle szczęśliwa!!!!
A wracając do imagina... Jestem przerażona tą częścia O.O Po pierwsze nie wyszła zbyt dobra. Po drugie jest jakaś taka nudna i... zboczona. Nie zdziwię się jeśli Wam się nie spodoba.
Od razu mówię, nie wiem kiedy pojawi się kolejny part Louisa :( Nie mam na razie weny na ten imagin. To co piszę nie podoba mi się. Co chwila coś kasuję, próbuję inaczej ubarać w zdania -.-
Przypominam, że nadal możecie prosić o dedyki ;) I dziękuję za 30 komentarzy pod Harrym. Duża buźka za to <333 
conajmniej 25 komentarzy= nowy imagin! 
Mam nadzieję, że dacie radę :***