Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

sobota, 26 grudnia 2015

#169 Harry cz.8

Jejku, odzwyczaiłam się od pisania i dodawania postów tutaj. Nie, to nie jest powrót. Jedna dziewczyna napisała do mnie na twitterze z pytaniem o kontynuację tego opowiadanka. I weszłam w dawno nie otwierane już foldery z imaginami, Praktycznie 90% tego rozdziału napisałam kilka miesięcy temu, teraz dopisałam zaledwie kilkanaście zdań. Nie jestem z niego zadowolona, ale mniejsza o to. Myślę, że należą Wam się jakieś wyjaśnienia, Ja ostrzegałam, że prawdopodobnie odejdę ale nie sądziłam, że ten blog będzie pozostawiony tak sam sobie, Bez żadnego słowa. Nie wiem co dalej będzie, bo póki co nie planuje pisać. Nie mam na to czasu i chęci też. Czasami chcę mi się śmiać, bo zdaję sobie sprawę, że mój styl jest trochę dziecinny, a przynajmniej taki był. Teraz jestem już dorosła i myślę, że zrobiłabym to trochę inaczej. Nie wiem, czy ktokolwiek o nas (o mnie) jeszcze pamięta, no ale wstawiam tu tego posta, może jeszcze kiedyś tu zajrzę. Nasi chłopcy mają przerwę, my chyba też. Trzymajcie się. Jeśli macie jakieś pytania, albo coś to zapraszam na mojego tt (@pensivealien) inaczej trudno ze mną się raczej skontaktować. 

Obudziłam się z jakąś dziwną energią, której jeszcze nigdy nie doświadczyłam. Ach, to ten dzień. Niemożliwe stanie się możliwe... Harry Romantyczny Styles... Może nie jestem jakimś wyjątkowym niedowiarkiem, ale to wydaje się wręcz nierealne.... Od ogniska zastanawiam się co ten chłopak mógł wymyślić... Zdaje mi się, że słowo- romantyczny ma inną definicję w jego słowniku niż w moich wyobrażeniach... No ale zobaczymy. Cały tydzień strasznie mi się dłużył, egzaminy były trudne, a ja już naprawdę nie mam siły. Przydałaby się chwila relaksu i mam nadzieję, że dzisiejszego wieczoru faktycznie doświadczę czegoś niesamowitego.
***
-Zamawiam dziś pokój na kilka godzin!- krzyknęła Rose, której łóżko znajdowało się zaraz za tym należącym do Mad.
-Hej! Ja jeszcze próbuję spać!- narzekała blondynka, ale można było wyczuć w jej głosie wesołość.
-Rosamond! Co ty zamierzasz tu robić sama kilka godzin?-zapytałam z rozbawieniem.
-A kto powiedział, że sama?-wystawiła mi język, a chwilę potem jej twarz przybrała wyraz rozmarzenia. Już wiedziałam o co chodzi, a raczej o KOGO.
-Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko?- tu spojrzała spod ściągniętych brwi na Madeline.
-Nie.-róż który przyozdobił jej policzki zdradził, że ma już jakieś plany.-Niall zabiera mnie do opery.
-Och naprawdę?- westchnęłam z dziwnym uczuciem współczucia.
-Ale ja lubię operę.-reakcja przyjaciółki była błyskawiczna.- A potem idziemy na kolację, a na koniec na spacer. -z każdym kolejnym słowem jej nieśmiały uśmiech na ustach się poszerzał.
-W takim razie życzę udanego wieczoru- powiedziałam szczerze.-Pasujecie do siebie, Mad. Trzymam za was kciuki.
-Dziękuję.-szepnęła cicho, trochę zawstydzona.
-A ty?-brunetka popatrzyła wyczekująco na mnie.
-Co ja?
-Robisz coś, czy zamierzasz siedzieć tu i patrzeć na to co robię z Boskim Louisem?
-Rose! Ty bezwstydnico!-krzyknęłam z rozbawieniem rzucając w dziewczynę poduszką.- Harry ma mi zrobić niezapomnianą, romantyczną randkę.
Nawet nie musiałam patrzeć na moje przyjaciółki, żeby wiedzieć, że na ich twarzach maluje się czyste zaskoczenie.
***
Gdy wyszłam na korytarz od razu zauważyłam Harrego i Louisa, którzy czekali pod drzwiami do naszego pokoju. Po szybkim przywitaniu Lou szybko się ulotnił, znikając w pomieszczeniu, w którym znajdowała się Rose.
-Cześć.- przywitał się Styles i pocałował mnie w policzek, co już było zaskoczeniem i czymś niespodziewanym z jego strony. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-No to gdzie mnie zabierasz?-nie mogłam się już doczekać.
-Cierpliwości. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.-zaśmiał się, a dołeczki w jego policzkach się pogłębiły.
-Uważasz, że tajemnice są romantyczne?-pozwoliłam by mnie poprowadził.
-Poniekąd. Za to oczekiwanie pobudza pragnienie.-spojrzał na mnie przenikliwie, aż się zarumieniłam co całkowicie nie było do mnie podobne.
Gdy byliśmy na ostatnim piętrze internatu coś zaczęło mi się nie zgadzać. Idziemy na randkę, tak? Więc czemu zamiast na dół idziemy na górę?
-Harry czy coś ci się nie pomyliło? Wyjście jest na parterze...
-A kto ci powiedział, że stąd wychodzimy?-popchnął drzwi, które prowadziły na dach.
Zaczęłam się trochę niepokoić. Może to głupie, ale nie potrafiłam jakoś do końca mu zaufać. Mimo wszystko uparcie szłam za nim pchana przez chorą ciekawość.
-Jesteśmy na miejscu- podał mi rękę, pomagając wyjść na dach.
Rozejrzałam się dookoła. Dach internetu. Płaski, szary dach, taki jaki mają bloki. Wokół rozciągał się dość przyjazny pejzaż. Wielki park okalający szkołę, którą można było doskonale z tego miejsca widać. Ale to już? To jest to wielkie wow? Na twarz wpłynęło rozczarowanie. Okey, wiedziałam, że z Harrego żadnego romantyka nigdy nie będzie, ale mógłby postarać się bardziej. Patrzył na mnie wyczekująco, a ja mimo że nie chciałam go w żaden sposób urazić, nie potrafiłam udawać entuzjazmu.
-Nie podoba ci się?-wyglądał na nieco zmartwionego, co doprowadziło mnie do śmiechu.
-Czy to w ogóle jest legalne?-zapytałam zakrywając usta dłonią. Zdecydowanie coś nie grało. W tym momencie chyba powinnam umierać z zachwytu, a nie ze śmiechu, co nie?
-Uważasz, że pomiędzy mną a legalnością można postawić znak równości?
-Harry, nie chcę mieć problemów. A jeżeli chcę sobie posiedzieć na świeżym powietrzu, to ławki w parku nie są zabronione.
-Przynudzasz.-niespodziewanie pociągnął mnie za rękę i przeprowadził kilka metrów dalej.
Wtedy moim oczom ukazał się niewielki kocyk w kratkę a na nim dwa talerzyki z arbuzem. Zamknęłam oczy i błagałam w myślach, żebym się jakoś ogarnęła i nie wybuchła śmiechem.
-Piknik na dachu internatu? Harry masz w ogóle pojęcie co oznacza słowo romantyczny?
Przez moment miałam wrażenie, że jest urażony. Ale chwilę potem się uśmiechnął. Nachylił się nade mną i szepnął:
-Wolałabyś pójść do opery? Albo zatańczyć przy ognisku?
Ach, czyli znów powracamy do kwestii Nialla... Co jak co, ale on akurat wie jak wprowadzić kobietę w zachwyt.
-Tego nie powiedziałam.-wyminęłam go.
-To dopiero początek.-powiedział ochrypniętym głosem i podążył za mną. Jego słowa brzmiały jak obietnica. Jednocześnie jak ostrzeżenie, po plecach przebiegł dreszcz.
-Ale przyznaj. Jeszcze tego nie robiłaś...
-Nie.-nikt nie wpadł jeszcze na tak głupi pomysł-dodałam w myślach.
Usiedliśmy na kocyku. Było ciepło. Zapowiadało się nawet przyjemnie, ale moje nadzieje związane z dziś okazały się zupełnym przeciwieństwem tego co działo się teraz.
-No dobra. Przecież widzę, że masz ochotę stąd uciec.-zaśmiał się chłopak i przyciągnął mnie do siebie.-Ale zaufaj mi. Jak wieczorem odprowadzę cię do pokoju będziesz przekonana, że to twoja najlepsza randka w życiu.-zapewnił pewny siebie.
Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć, ale nie miałam wielkiego wyboru. Nawet jakbym chciała zostawić tu Harrego to nie miałam gdzie pójść. Szatyn podał mi talerzyk z arbuzem, a po chwili sam zaczął jeść. Niechętnie wzięłam owoc i zaczęłam znudzona wydłubywać z niego ziarnka.
-Porozmawiajmy.-zaproponował.
-O czym?-spojrzałam na niego tak, żeby zauważył, że ma natychmiast coś zrobić bo usnę!
Na jego usta wkradł się łobuzerski uśmiech:
-O seksie.
O mało się nie zadławiłam. Może nie należałam do wstydliwych osób, ale czy to jest normalne?
Styles z rozbawieniem mi się przyglądał, a ja próbowałam ukryć swoją twarz za włosami. Wtedy odgarnął je i założył za ucho. Spojrzałam na niego, ale szybko opuściłam wzrok. Nie miałam pojęcia co mam mu teraz powiedzieć!
-Jesteś dziewicą?-kontynuował żenującą grę, którą zaczął.
-Naprawdę musimy o tym gadać?-zebrałam się w sobie.-To nie jest ani trochę romantyczne!
-Szybciej bije ci serce, rumienisz się, to słodkie. Można powiedzieć, że jestem romantyczny, że doprowadzam cię do takiego stanu.
-Ty serio masz jakieś zaburzenia głowy!
-A ty tchórzysz.-zaczął mnie podpuszczać. Wcale nie tchórzę!
-Nie! Nie jestem dziewicą! Zadowolony?
-Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem...-potarł kciukiem o dolną wargę.
-A ty? Jesteś prawiczkiem? Czy tak jak to głosi plotka przeleciałeś wszystkie dziewczyny z dawnej szkoły?-obrzuciłam go pogardliwym spojrzeniem.
Przygryzł dolną wargę z zadowoleniem, jakby właśnie takiego obrotu akcji się spodziewał:
-Jesteś zazdrosna?
-Odpowiedz na pytanie!
-Nie jestem prawiczkiem, ale mam nikłe doświadczenie.
Zaśmiałam się i pokręciłam z niedowierzaniem głową. Tak jasne. Cnotliwy Harry, to jeszcze bardziej nieprawdopodobne od Romantycznego Harrego.
-A teraz przestań się tak obruszać. Po prostu chciałem porozmawiać. Jak będziesz taka uprzedzona to na pewno ci się nie spodoba...
-Mogę się założyć, że Rose, Louis, Mad i Niall bawią się teraz lepiej ode mnie.-westchnęłam.-Na pewno nie rozmawiają o seksie!
-No Rose i Louis nie rozmawiają o tym, ale pewnie już zaczęli to robić.-zaśmiał się, a ja znów poczułam się zażenowana.
-Czemu udajesz taką grzeczną, a seks traktujesz jak temat tabu. Wstydzisz się mnie?
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, czy on naprawdę nie dostrzega paradoksu tego spotkania?
-Harry-zaczęłam delikatnie.-Obiecałeś mi romantyczną randkę, a nie dziwne rozmowy jakbyś był seksoholikiem!
-Skąd masz pewność, że nie jestem?-zaśmiał się, może inaczej- żartował ze mnie!
-Przed chwilą powiedziałeś, że masz nikłe doświadczenia.-broniłam się.
Widziałam, że zaczynał się irytować. No to jest nas dwoje, może lepiej byłoby dać sobie spokój?
Kiedy rozważałam już plan ucieczki, przesunął się do mnie bliżej, a potem bez żadnego ostrzeżenia zaczął całować. Swoją dłoń umieścił z tyłu mojej głowy i z pasją oddawał się tej przyjemności. Kiedy zaczynało nam brakować powietrza lekko się od siebie odsunęliśmy. No i to było coś! Nie można było tak od razu? Jemu widocznie też się podobało, bo uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Miałem piętnaście lat kiedy uprawiałem seks. Byłem młody i głupi. Więc nie, nie spałem z każdą dziewczyną z poprzedniej szkoły. Zrobiłem to z dorosłą kobietą i wcale to nie jest moje najprzyjemniejsze wspomnienie. Wtedy uważałem, że to było okey, dziś już tak nie myślę. Poruszam z tobą takie tematy tylko dlatego, że widzę, że stajesz się zawiedziona, zirytowana i zdenerwowana. Lubię cię denerwować.- puścił mi oczko i wpatrywał się w oczekiwaniu na mój ruch.
O cholera! Wygląda jakby mówił szczerze. Ale... Naprawdę? Spał z jakąś babką w tak młodym wieku? Nie powiem, żebym była lepsza, bo ja to zrobiłam jak miałam 16 lat, ale to i tak wydaje się odrzucające. Nie wiem co powiedzieć. Czuję, że jestem jedną z niewielu osób (może jedyną) której o tym mówi. Czuję się odpowiedzialna za tą tajemnice. To że zwierzył się z czegoś takiego daje mi dziwne uczucie, że ja też muszę opowiedzieć mu coś krępującego o sobie.
-Zawsze dla pierwszych klas, które przychodzą do szkoły robi się tydzień zapoznawczy.-widzę z jakim zainteresowaniem mi się przypatruje i mam ochotę zrezygnować, ale to byłoby nie fair. Zamiast tego spuszczam wzrok na dłonie i kontynuuje.-Ostatniego dnia tygodnia jest wielka impreza. To ma być grzeczna potańcówka, po północy nauczyciele każą wracać do pokoi iść spać. Ale dokładnie nie pamiętam jak to się stało. Może nie było aż takiego rygoru jak obecnie. To wszystko się przedłużyło i przestało być kontrolowane. Starsi uczniowie przynieśli bardzo dużo alkoholu. Byłam pierwszy raz w tej szkole. Upiłam się niemal do nieprzytomności. Mało kojarzę z tej nocy. Ale obudziłam się następnego dnia w obcym łóżku. -przerywam bo teraz nadchodzi najbardziej żenująca rzecz jakiej dopuściłam się w życiu.- Odwróciłam się i zobaczyłam, że obok leży Niall. Byliśmy nadzy. Wiem, że to się stało. Jak mówiłam niewiele pamiętam, ale miałam pewne przebłyski świadomości i... cholera! Przespałam się z nim. Niall był okey i potem chciał żebym została jego dziewczyną. Jejku on czuł się taki winny i zobowiązany do tego, że skoro już się ze sobą przespaliśmy to powinniśmy być razem. Trwało to do tej pory aż w końcu pojawiłeś się ty i wtedy zrezygnował.
Zamykam oczy i oddycham z ulgą. Chyba potrzebne mi było żeby się z tego wygadać. To moja i Nialla tajemnica. Nie wiem czy Harry jest dobrym powiernikiem sekretów, ale jest mi lżej. Kiedy ponownie otworzyłam oczy zauważyłam, że jest delikatnie zszokowany, ale uśmiecha się. Nie jakoś szyderczo. To był jeden z tych jego słodkich uśmiechów. Splótł nasze dłonie i wpatrywał się w moje oczy. To było coś niesamowitego. Było naprawdę przyjemnie i skusiłabym się nawet o określenie romantyczny, ale kiedy już ta myśl zaczęła dominować nad innymi, chłopak się odezwał:
-Mam pomysł.-chytry uśmiech ozdobił jego twarz.
Ah, czyli koniec romantyzmu. Mimo wszystko uśmiechnęłam się oczekując wyjaśnienia. Myślę, że ta krótka i nieco żenująca rozmowa coś zmieniła. Znamy swoje tajemnice. To ma znaczenie.
Harry wstał i zasłonił palcem usta dając znać abym była cicho. Podszedł do krawędzi dachu i przywołał mnie ruchem ręki. Nie miałam pojęcia co chodziło mu po głowie, ale chyba zdążyłam mu już zaufać. Ostrożnie zbliżyłam się do niego i spojrzałam z pytaniem wypisanym na twarzy.
Szatyn nic nie odpowiadając kucnął, by po chwili położyć się na brzuchu. Niewiele myśląc zrobiłam to samo. Byłam podekscytowana. Jednak nie jest nudny. Jest nieprzewidywalny, a ja lubię być przez niego zaskakiwana. Mimo wszystko.
Wziął w ręce ziarnka, które zostały nam po jedzeniu podwieczorka i łobuzersko się uśmiechnął. Wziął jedno z nich do ust, nachylił się i wypluł. Patrzyłam na niego z wysoko uniesionymi brwiami. Zachowywał się jak dziecko. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć odciągnął mnie do tyłu. Po chwili usłyszeliśmy kilka soczystych przekleństw. Uśmiechnął się do mnie, ale ja nadal nie wiedziałam co jest grane. Wtedy położył dłoń z tyłu moich pleców i lekko nas pochylił. Dyskretnie spojrzałam na dół gdzie stała grupka uczniów, a jeden z nich przeczesywał sobie włosy jakby coś na nich miał. Zrozumiałam.
-Chyba ptak mi nasrał na głowę.-mówił zdenerwowany.
-Mike, nic nie masz. Chodźmy już.
Pokręciłam delikatnie głową i objęłam szyję chłopaka dłońmi.

Przez kolejne minuty oddawaliśmy się z radością temu zajęciu. Reakcje ludzi były komiczne, a mi trudno było powstrzymać się od śmiechu. Harry miał rację, to była dobra randka, najlepsza. Tym bardziej, że gdy już całkowicie się ściemniło seks przestał być dla nas, a przynajmniej dla mnie tematem tabu.

Ps:Wiem, że końcówka jest zjebana, ale nie mam siły na nic lepszego.  

Foreverdirectioner

czwartek, 27 sierpnia 2015

#168 Niall cz.3 (zakończenie)


- Jak to będziemy uciekać przed fanami?- zdziwiłam się.
- Tak!- odpowiedział szybko i przyspieszył kroku.- Załóż okulary i biegnij przed siebie- poinformował mnie, delikatnie szarpiąc za dłoń.
- Niall, jesteś śmieszny! Czemu nie chcesz podejść do nich- wskazałam na grupkę osób, zbliżającą się w naszym kierunku.
- Uwierz, mam w tym już doświadczenie. Zawsze się tak zaczyna. Najpierw jest mała grupka, robisz sobie z nimi zdjęcia, podpisujesz autografy... Wydaje Ci się, że to nic, prawda? Ale musisz zrozumieć, iż dziewczyny napiszą o tym na Twitterze i wtedy zlatuje się coraz więcej osób, aż w końcu nie masz gdzie się ruszyć, jesteś otoczony, nie możesz oddychać. [T.I] to nie są przelewki- powiedział, gdy zaczęłam się z niego śmiać.
- Przepraszam- mruknęłam, dając mu się prowadzić w nieznane i jednocześnie wymijając poszczególne niewielkie uliczki.- Dokąd właściwie uciekamy?-spytałam łapiąc głębszy oddech.
- Musimy się gdzieś schować i przeczekać całe to zamieszanie. Potem dopiero możemy wybrać się na London Eye, jeżeli tak Ci na tym zależy- odparł niedbale, zatrzymując się na moment.
- Co jest? Przecież sam chciałeś uciekać- rzuciłam, wpatrując się z zaciekawieniem na twarz blondynka, która nagle pojaśniała.
- Mam pomysł- wyszeptał triumfalnie.- Chodź za mną.
- Przecież cały czas idę za Tobą- wygarnęłam. Powoli ta cała sytuacja zaczynała mnie irytować.
- Zaufaj mi. Musimy tylko przemknąć niezauważeni przez to skrzyżowanie, a następnie będzie już znacznie łatwiej- oznajmił.
- Skoro tak uważasz- obojętnie wzruszyłam ramionami i pędem udaliśmy się przed siebie. Kilkadziesiąt sekund później Horan zatrzymał się i z nieodgadnionym wyrazem twarzy, odwrócił się w moim kierunku.
- Jesteśmy- oświadczył, lekko zdyszany.
- Niby gdzie?- zaśmiałam się.- Dookoła są tylko jakieś wielkie kontenery i kosze na śmieci. Niall mógłbyś być chociaż troszeczkę poważniejszy, ok- zakpiłam.
- Jestem poważny- wyszeptał, lekko się rumieniąc.- Taki był plan, musimy tam wejść i przeczekać, dopóki rozentuzjazmowani, piszczący fani nie pójdą gdzieś dalej.
- Chcesz się schować w koszu na śmieci?- zapytałam, nie dowierzając.
- A chcesz zostać zgnieciona przez fanów. Już widzę te nagłówki w gazetach : Młoda gwiazda muzyki POP, [T.I] miała nieszczęśliwy wypadek...- nabijał się.- Zobaczysz nie będzie tak źle, ale teraz wskakuj dopóki, nie widzą nas fani. Na na jeden podsadzę Cię, a potem Ty pomożesz wejść mi do środka, ok?
- Tak- powiedziałam.
- A więc trzy, dwa, jeden... Już- zawołał i pomógł mi wejść do wielkiego, czarnego kontenera, który na szczęście okazał się pusty. Chwilę później siedzieliśmy już oboje w środku.
- Długo będziemy czekać w tych ciemnościach?! Niall nic nie widzę, nawet ciebie- zaczęłam dramatyzować.- A co jeśli zabraknie nam powietrza i się udusimy?
- Spokojnie, będzie dobrze- próbował mnie uspokoić.- A teraz jeżeli chcesz to mogę włączyć latarkę w komórce. Będzie trochej jaśniej, co Ty na to?
- Chyba nie mamy innego wyjścia- rzekłam. Słyszałam jak blondyn wyciąga z kieszeni telefon i kilka sekund później zrobiło się jaśniej. Przynajmniej coś- pomyślałam.
- Skoro tu już tak siedzimy, to może mi coś o sobie opowiesz?-zaproponował.- Przynajmniej nie będziemy się nudzić...
- A może Ty zaczniesz? Jestem pewna, że Twoje życie jest zdecydowanie ciekawsze.
- Dobra, skoro tak nalegasz- zaśmiał się.- A więc jestem Niall Horan, ale to już na pewno wiesz, przynajmniej powinnaś- dodał niepewnie i spojrzał w moim kierunku.
- Pewnie, że wiem. Nie jestem taką ignorantką, za jaką mnie masz- oświadczyłam i posłałam mu delikatny uśmiech.
- Urodziłem się w Mullinger, w Irlandii i we wrześniu skończyłem 20 lat- kontynuował.- Wiesz co to jednak jest głupi pomysł. Może lepiej przejrzyjmy nasze zdjęcia na komórkach? Wydaję mi się, że tak się lepiej poznamy. Przecież każde z nich niesie z sobą kawałek naszej historii...
- Story of my life, tak?
- Skąd wiedziałaś, że myślałem o tej piosence?- dopytywał.
- Nie wiem. Po prostu pomyślałam o tym utworze, a przede wszystkim o teledysku- oznajmiłam i przybliżałam się do niego.- To jak chcesz zobaczyć moje zdjęcia?

                                                        | perspektywa Nialla|

-Pewnie. Co to za głupie pytanie?!- powiedziałem, a dziewczyna, wyjęła z torebki swojego białego iPhona.- Trochę masz tych zdjęć- mruknąłem, gdy otworzyła 'galerię'.
- Tutaj jest ich naprawdę mało- odparła i zaczęła pokazywać mi poszczególne fotografie.- Tutaj jestem ze znajomymi w Chorwacji, tu w Wenecji. Mówię Ci to były cudne wakacje. Tyle wspomnień- zaczęła opowiadać, a ja byłem jej wiernym słuchaczem. Co chwilę przypominały jej się coraz to dalsze wspomnienia. Dowiedziałem się, że kiedy była mała spadła z drzewa, zgubiła się w lesie, bawiąc się w podchody. Jedno musiałem jej przyznać, potrafiła mnie zaciekawić swoją opowieścią. Naprawdę miło spędzało nam się wspólnie czas.
- Hmmm- zamyśliła się.- To chyba byłoby na tyle- oświadczyła.- Teraz kolej na Ciebie.
-Ok- oznajmiłem i w skrócie opowiedziałem jej swoją historię.
- Wow. A nie mówiłam, że Twoje życie jest znacznie ciekawsze?
- Nie przesadzaj- odpowiedziałem.
- Myślisz, że możemy już stąd wyjść?- zapytała po chwili.
- Wydaję mi się, że tak. W końcu jesteśmy tu już od dobrej godziny- stwierdziłem i powoli podniosłem się, otwierając na szerz wieko od kontenera. Rozejrzałem się w każdą stronę i ulżyło mi. Nikogo tu nie było. Ulica zionęła pustkami.- Dobra, wychodzimy- zawołałem i pomogłem [T.I] opuścić nasze prowizoryczne schronienie. Dziewczyna niepewnie podała mi rękę i chwiejąc się wyszła na zewnątrz, a ja tuż za nią.
- To co teraz robimy- spytała zaciekawiona.
- Idziemy na London Eye- zadecydowałem i mocniej chwyciłem jej dłoń.- Przyznaj, że to było ciekawe doświadczenie?
- Nie da się ukryć- zaśmiała się, pokazując swoje dołeczki.
                                                    
                                                  | Twoja perspektywa|

-A zatem na London Eye- zawtórowałam mu.
             Niall wydawał się być naprawdę uroczym chłopakiem. Miał w sobie coś, co powodowało, że pragnęłam poznać go bliżej. Może jednak Jason wiedział, co robił? Może chciał bym wreszcie poczuła się szczęśliwa?
- O czym myślisz?- usłyszałam zaciekawiony głos blondyna.
- O naszych managerach- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.- Nie jesteś na nich zły? Nie uważasz, że zachowali się trochę nie fair w stosunku do nas?- dopytywałam.
- Może to, co zrobili, nie było w porządku, ale..- zawahał się na moment, a następnie posłał mi szeroki, przepełniony radością uśmiech.- Gdyby nie oni, nie poznalibyśmy się- zauważył i przystanął na moment.
- Chcesz powiedzieć, że jesteś im za to wdzięczny?- drążyłam temat.
- Tak- powiedział i ujął moją dłoń.- Może pomyślisz, że zwariowałem, ale podobasz mi się- stwierdził, spoglądając mi prosto w oczy.
- Chyba za długo siedzieliśmy w tym kontenerze- próbowałam żartować, by rozładować napiętą atmosferę. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że usłyszę, coś takiego od Nialla Horana, znanego członka One Direction. To był dla mnie szok.
- To nie jest zabawne- oświadczył i nerwowo przygryzł dolną wargę.- Jak nie chcesz się ze mną widywać, to mogę pogadać z Paulem albo Simonem i może uda mi się, coś załatwić- odparł trochę zasmucony.
- Oczywiście, że chcę się z Tobą widywać- oświadczyłam z ręką na sercu. Powoli wspięłam się na palce i musnęłam jego pełne usta. - Tylko muszę Cię ostrzec, niedługo możesz mieć mnie już dosyć. Czasami bywam naprawdę uparta i nieznośna.
- Wiesz- zamyślił się.- Chyba podejmę to ryzyko.
- Jesteś pewny?
- Tak- odparł pewniej.- Wolę by nasz związek nie był fikcją. Wtedy będzie mi łatwiej się z Tobą całować- zaśmiał się i skradł mi pojedynczego buziaka.
- Jesteś niemożliwy- wywróciłam oczami.
- Czasami, gdy mi na czymś zależy, bywam zaborczy- stwierdził i z nieodgadnionym uśmieszkiem na twarzy, ruszył przed siebie.
- Dokąd to?- zdziwiłam się.
- Na London Eye- rzucił.- Musimy przecież pokazać światu, że jesteśmy razem- powiedział wesoło.
-Jak to jesteśmy razem? Nie za szybko?- zamrugałam kilkakrotnie, by przyswoić sobie jego słowa.
- Na miłość nigdy nie będzie za szybko- wydeklamował na jednym tchu, a ja zaśmiałam się.
- Chyba za późno...- wtrąciłam mu.
- Nieważne- zawołał uśmiechnięty od ucha do ucha.
                I jak tu się w nim nie zakochać- pomyślałam i podałam mu rękę...

For you, I'd risk it all
              


                                                                                                                 MissPotatoe 
Cześć wszystkim! 
Wakacje dobiegają końca. Ubolewam nad tym ogromnie :( Od września idę do liceum i już niestety nie będę miałam czasu na cokolwiek. Na razie nie kończę jeszcze z działalnością na blogu, pewnie od czasu do czasu pojawi się tu jakiś post. Nie bądźcie na mnie źli, dobrze? Mam jeszcze kilka części w zanadrzu ;) 
Cieszmy się ostatnimi dniami wolności! :) 
Pozdrawiam! 

sobota, 22 sierpnia 2015

Chyba pożeganie


Cześć wszystkim!
Dziś, a właściwie to wczoraj wieczorem podjęłam ważną decyzję.
A mianowicie- rezygnuje z pisania na blogu.
Już spory czas temu pisałyśmy, że to coraz częściej rozważana decyzja.
No i chyba nadszedł czas żeby to skończyć- przynajmniej w moim przypadku.
Po wakacjach zaczynam klasę maturalną- i wątpię żebym miała czas na cokolwiek.
I tak praktycznie nic nie pisałam w roku szkolnym.
W wakacje może byłoby tego więcej, ale zepsuty laptop ostatecznie zabrał mi chęci.
Bardzo się cieszę, że miałam okazję tu być przez ten czas.
Wygranie konkursu i pisanie dla Was już na tak popularnym blogu to było coś niesamowitego.
Poznanie tylu wspaniałych osób, podzielenie się tym co miałam w głowie i w sercu.
Myślę, że uratowało mnie to przed kompletnym zatraceniem.
Ale zawsze przychodzi czas na pożegnania.
Nie myślcie, że to dla mnie łatwe,
Też chciałabym tu być na zawsze.
Ale praktycznie nie mam już nic do wstawiania, to nie miałoby sensu.
Prawdę mówiąc to rozważałam odejście po pierwszym moim imaginie tutaj.
Sądziłam, że się nie spodobam, że nie mam szans przy innych autorkach,
Ale liczbą wyświetleń i komentarzy pokazałyście mi, że było inaczej.
I chyba pozostawię Was bez zakończenia mojego najpopularniejszego postu - Harrego.
Mam zaczętą kolejną część ale pisze mi się to bardzo ciężko.
Mam rozpoczętego nowego Louisa, nowego Nialla, nowego Zayna.
Jeśli chcecie mogę tu wstawić te części, ale prawdopodobnie zostaną bez zakończenia (oprócz Zayna, bo jego bardzo chciałabym skończyć).
Od lutego zaczęłam pisać też ff. O Harrym. Z moim tempem pracy mam niecałe 4 rozdziały, To też projekt który bardzo chciałabym skończyć i może za kilka lat faktycznie tak się stanie.
Jednak póki co za najważniejszy cel stawiam sobie zdanie matury. Myślałam też o pracy w wydawnictwie. Ale to są tak niepewne sprawy, że trzeba mocno się starać.
Może coś jeszcze napiszę, może będę wydatniejsza po maturze.
Jeżeli chcielibyście poznać zakończenie Harrego- czyli tak jak to miałam w planach zakończyć to pytajcie.
Zapraszam też na mojego tt @pensivealien,
pocztę forever_directioners@op.pl
ask ask.fm/Pensivealien
Dziękuję za wszystko. Na zawsze jednokierunkowa.
Foreverdirectioners
Ps: Niebawem pojawi się tu też post MissPotatoe.

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

#167 Louis + Podziękowania

- Jak nie wrzucisz, to ciebie tam wrzucę - fuknęłam w stronę przyjaciółki, która dzień przed walentynkami zastanawiała się, czy włożyć kartkę do szafki chłopaka, który jej się podobał.
- A co jeśli pomyśli, że jestem jakaś nienormalna albo go prześladuję? - panikowała.
Prychnęłam zirytowana.
- Błagam cię, Lily. To Tomlinson. Spodoba mu się.
- Tak sądzisz?
- Jestem pewna.
Przyłożyła czerwoną kopertę do szczeliny szafki, ale wtedy nagle zawahała się.
- Błagam, [t.i.], ja nie mogę.
- A chcesz z nim być?
- No chcę.
- To dawaj to.
Wyrwałam jej kopertę i sama wsunęłam ją do szpary.
- Jezu, on pomyśli, że jestem jakąś wariatką - jęknęła dziewczyna.
- Zlituj się, Lil. Nawet się nie podpisałaś.
- Masz rację, ale…
- Nie ma ‘ale’. Mam rację i koniec - ucięłam z zacięciem.
Lubiłam Lily, lecz jej „cackanie” się i podkochiwanie w Tomlinsonie czasem naprawdę doprowadzało mnie do szewskiej pasji, kiedy po raz tysięczny tłumaczyłam jej, że nie, nie wyjdzie na maniaczkę, jeśli wyśle mu kartkę na walentynki. A podkochuje się w nim od kiedy się przeprowadziła do Londynu, czyli jakieś pół roku. Ja natomiast wciąż jestem rozdarta, bo dziewczyna (na szczęście) nie wie, że to mój były. Wiem, iż to, że mi z nim nie wyszło, nie znaczy, że z Lily musi być tak samo, ale jednak nadal coś mnie od środka boli, gdy wciąż słucham, jaki to on jest piękny, inteligentny, a jak musi świetnie całować… Ciągle muszę gryźć się w język przed powiedzeniem: "Wiem".

Następnego dnia otworzyłam szafkę i ku własnemu zdumieniu zobaczyłam kopertę położoną na jej dnie. O co tu może chodzić? Przeczytałam krótkie życzenia walentynkowe. Podpisu nie było. Tylko krótkie: „Walenty”. Podobnie kilka innych. Zdziwiłam się, bo nigdy nie otrzymałam aż tylu kartek. Może dlatego, że poprzednie walentynki spędzałam z Tomlinsonem. Uch, [t.i.], przestań rozpamiętywać.
Schowałam wszystkie kartki do torby, gdy nagle usłyszałam znajomy głos przy uchu:
- Wszystkiego najlepszego.
- Dzięki - mruknęłam pod nosem, wyciągając z szafki podręcznik.
Niech on sobie idzie, bo Lily dostanie szału, jak nas zobaczy, pomyślałam nerwowo.
- Za drobną opłatą mogę ci wyjawić, od kogo te wszystkie papierki - wskazał na koperty.
- Dawaj - mruknęłam, stając do niego przodem.
Przejął ode mnie plik, a ja wtedy dopiero zauważyłam jeszcze obszerniejszy stos w jego dłoniach.
Uśmiechnęłam się w duchu, wspominając zeszłoroczne walentynki, kiedy to każdy z nas trzymał w dłoniach po jednej kartce od tego drugiego.
- Ta jest od Justina - wskazał na pierwszą, różową. - Tak po przyjacielsku. Ta od Johna, też po przyjacielsku… Ta od Matta… Nicka… Adama… A ta od Jeremy'ego, wcale nie po przyjacielsku.
- A ta ostatnia? - zapytałam.
- Tej ostatniej ci nie zdradzę - odpowiedział, uśmiechając się lekko. - A teraz moja nagroda.
- Nagroda… za co?
- Za to, że powiedziałem ci, od kogo są kartki.
- Czego chcesz?
Wskazał na swój policzek.
- Chyba śnisz - prychnęłam, wyrywając mu kartki.
Położył mi dłoń na lędźwiach, przyciągając mnie do siebie.
- Czasem za tobą tęsknię, wiesz? - szepnął mi do ucha.
[t.i.], nie daj się znowu oczarować. To drań.
- Zostaw mnie - położyłam mu dłoń na torsie z zamiarem odepchnięcia go, ale on ani drgnął. Pchnął lekko biodrami w moją stronę, dociskając mnie do szafek. - Nie próbuj - mruknęłam, z całej siły odpychając go.
Całe szczęście, bo wtedy w korytarzu pojawiła się Lily, więc odeszłam jak gdyby nigdy nic.
Paulina
Ten imagin jest niedokończony, ale raczej nie będzie miał swojej kontynuacji. Pisałam go zgodnie z czasem akcji, czyli już ponad pół roku temu. ☺
Nie chciałam pisać "pożegnanie", choć trochę ten post taki jest. Tak, to raczej mój ostatni post na tym blogu. Moja wena ostatnio szwankuje, do tego nie wyobrażam sobie, jak to będzie, gdy zacznie się szkoła. Nie byłabym w stanie prowadzić dwóch blogów naraz, a po prostu nie umiem rozstać się z tym, którego sama założyłam. ♥
Chciałabym podziękować dziewczynom za współpracę, wsparcie i szansę, jaką mi dały. Jestem im naprawdę bardzo wdzięczna. ♥
No i Wam za każdy komentarz, miłe słowo lub chociaż myśl "o, fajne było". xxx
Jeśli jesteście zainteresowani tym, co piszę, to zapraszam Was na mojego bloga. → http://londonismyplaceintheworld.blogspot.com
Jeszcze raz dziękuję i trzymajcie się. xoxo
PS. Jeżeli macie jakieś pytania (np. o kontakt czy coś takiego), piszcie. ♥

środa, 12 sierpnia 2015

#166 Zayn 10, część 2

Zayn 10, część 1
Z dedykacją dla Patrycji "DOBRZE ŻE JESTEŚ"

Ktoś obok zaczął piszczeć. I wtedy zobaczyłem ją. Coś we mnie pękło. Te lata bez niej mocniej niż zazwyczaj dały o sobie znać. Poczułem niesamowitą pustkę, tak jakby po tamtym dniu ktoś odebrał mi tą znaczącą, lepszą część mnie. Czułem teraz niemal fizyczny ból, jakby ktoś bestialsko zaczynał mnie dusić, jakbym był u kresu wytrzymałości i ostatnią deską ratunku była ona. Jest możliwość, że mnie ocali. Ale każda minuta oddala mnie od tego. Ścisnąłem w dłoniach kartkę, którą od kogoś pożyczyłem. Patrzyłem na [T.I] oczami pełnymi uwielbienia. Z każdą sekundą była coraz bliżej. Zaschło mi w gardle. Odebrało mi mowę! Jest tyle rzeczy, które pragnę jej teraz powiedzieć, a nie jestem w stanie wydusić z siebie ani słowa! Właśnie w tym momencie jest szansa, że moja historia może skończyć się happy endem, który już dawno dla siebie ułożyłem. Uśmiecham się delikatnie. Ona jest zajęta podpisywaniem kartek i wymianą uprzejmości. Jeszcze nie zwróciła na mnie uwagi, ale wiem, że to nastąpi. Jestem pewny, że mnie rozpozna. Jestem ciekawy tego jak zareaguje, dlatego cierpliwie czekam, aż w końcu podejdzie i do mnie. Nagle słyszę czyjeś nawoływanie:
-[T.I]! Powinnyśmy już iść!
Perspektywa [T.I]
-Jeszcze chwilka.-odkrzykuję. Nie mam ochoty nigdzie wracać. Nadal mieszkam z rodzicami, ale to chyba tylko kwestia faktu, że prawie nigdy nie ma mnie w domu. Mam dość patrzenia na ich zadowolone twarze. Mają w końcu córeczkę jaką sobie wymarzyli. Są ze mnie dumni. Uważają, że dzięki nim wyrosłam na mądrą, utalentowaną kobietę. To zabawne, bo ja tak nie twierdzę. Nie potrafię wyjść z podziwu, że nie zauważają jaka nieszczęśliwa jestem. Czy cieszy mnie ten sukces? Szczerze powiedziawszy ani trochę. Ale muszę coś robić żeby nie oszaleć. Liczy się też tu coś więcej. Dostałam choć trochę tej pozornej miłości od fanów. Znalazł się ktoś kto kocha mnie taką jaką jestem, nie wytyka wad. Nie chcę ich zawieść, dlatego zostanę tu aż każdy dostanie autograf albo zdjęcie. W końcu coś należy im się za to, że tu przyszli.
-Do kogo?-pytam mając na myśli podpis na autografie. Czasami idę o krok dalej i piszę specjalną dedykację. Wiem, że to sprawia przyjemność, a skoro sama nie potrafię być szczęśliwa, staram się chociaż radować innych. Patrzę na kartkę trzymaną w rękach oczekując odpowiedzi, ale ta nie nadchodzi. Nie patrzę na osobę przede mną. Znów pochłania mnie wir własnych przemyśleń i tępo patrzę w dół. Z tego odrętwienia wyrywa mnie wreszcie głos. Głos, którego już nigdy nie miałam usłyszeć.
-Do Zayna.-wyrywa się cichy szept. Mężczyzna odchrząkuję, a następnie powtarza nieco głośniej, ale nadal głosem związanym emocją.-Do Zayna.
W całym swoim życiu poznałam tylko jedną osobę, która tak się nazywała. Każdego cholernego dnia budziłam się z tym imieniem na ustach. Oblana potem, każdej pieprzonej nocy przeżywając ten koszmar od nowa. W każdej sekundzie wraz z oddechem nabierałam nadziei, że moje modlitwy przyniosą oczekiwany rezultat, że w myślach wymawianie tego słowa jak litanii doprowadzi mnie do niego. Pisanie tego imienia na każdej rzeczy jaką miałam, żeby przypominała mi, że był tydzień, kiedy byłam naprawdę szczęśliwa i że to już nigdy nie wróci.
Miałam różne etapy emocjonalne po rozstaniu. Na początku musiałam uporać się z przyjęciem tego do wiadomości, potem z opanowaniem szaleństwa, które owładnęło mną całą. Przechodziłam przez paletę różnych stanów emocjonalnych i uczuć. Ostatnio pragnęłam wmówić sobie, że go nienawidzę. Po części to prawda. Zniszczył moje życie. Przez siedem najgorszych lat w moim życiu budowałam mur, który miał odgrodzić mnie od wszystkich wokół, zamknąć od problemów, odizolować od innych. Ale przede wszystkim uchronić od niego. Od nieustannych myśli, wspomnień, marzeń, przedmiotów o nim przypominających. Nie pozwolę mu teraz tak po prostu zniszczyć tego co udało mi się osiągnąć przez te cholerne lata. Nie może tu teraz przyjść i jak gdyby nigdy nic poprosić o autograf. Nie ma prawa przychodzić tu i udawać, że nic się nie stało, że mnie nie zna! Jestem wściekła. Jestem wkurzona. Wypuszczam z dłoni trzymany długopis. Ty cholerny dupku! Nie możesz teraz jednym słowem zburzyć tego muru, który cegła po cegle, dzień po dniu budowałam, żeby się od ciebie uchronić!
Do tej pory nie spojrzałam mu w oczy. Nie wiem czy na to zasługuje. Do tego czasu starałam się go bronić, usprawiedliwiać przed samą sobą. Dopiero teraz odczuwam tak czystą złość. Czuję łzy pod powiekami, nigdy więcej od tamtego momentu nie płakałam publicznie, na oczach innych.
Cofam się kilka kroków do tyłu i słabym głosem powtarzam „nie” kręcąc głową. Ta sytuacja może być niezrozumiała dla wszystkich wokół, ale jedyne o czym teraz myślę to uciec, zostawić problemy i jego, tak jak to kiedyś on postąpił ze mną.
Podnoszę twarz do góry i spoglądam na niego. Obraz mam nieco zamazany od łez, ale widzę, że się zmienił. Ma długie włosy, wygląda na zmęczonego i pokonanego przez życie. Ale oczy ma te same. I patrzy na mnie tak samo jak siedem lat temu. Coś ściska mnie w żołądku. Wiem, że powinnam przestać patrzeć, ale nie potrafię. Jest hipnotyzujący. Muszę wyglądać na przerażoną i taka jestem. Wydaje mi się, że widziałam ten brąz milion razy. Prześladował mnie w każdym śnie. To te same oczy, które tamtego dnia błagały o wybaczenie. Głośno nabieram powietrza do ust. Odnoszę wrażenie, że ktoś zabiera mi powietrze. Z determinacją i łapczywością łapię oddech jeszcze kilka razy. A potem wybucham płaczem. Nie to nawet nie jest płacz, to szloch, jakbym z każdym kolejnym dźwiękiem wyrzucała z siebie też całą rozpacz, ból, samotność, nienawiść, nadzieję i miłość. Wstrząsają mną torsje, nie tak to miało wyglądać. Ale to wszystko skumulowało się w tym momencie. Nie potrafię oderwać od niego wzroku, obwiniając go za wszystko złe co mnie spotkało, za to co dzieję się teraz i za to, że tak to będzie wyglądało zawsze.
-Błagam cię, nie płacz.[T.I]- jego głos załamuję się możliwie najwięcej razy.
Widząc, że chce podejść znów cofam się o krok. Nie potrafię znieść jego głosu, widoku. Dotyk by mnie zabił.
-Nie bój się mnie, kochanie, proszę.-znów wypowiada słowa podchodząc bliżej.
Kochanie- dźwięczy mi w uszach. Błagałam o te słowa miliardy razy i nie przychodziły. Teraz to jest takie bolesne. Każde słowo, które wypowiada jest sztyletem wbijającym się wprost w moje serce. Zginam się w pół, bo naprawdę czuję ból fizyczny.
-Nie zbliżaj się do mnie.-szlocham. Nie jestem nawet pewna czy ktoś był w stanie to usłyszeć. Znów spoglądam w górę, jest przerażony. Ja też. Na pewno nie tak wyobrażał sobie to spotkanie, o ile w ogóle o mnie myślał.
Nim zdążę jakoś zareagować już stoi przy mnie. Łapie mnie za ręce a ja zamieram. Całe moje ciało sztywnieje. Czuję gęsią skórkę na ramionach. Przez ciało przebiegają tysiące dreszczy. Jęk dezaprobaty i sprzeciwu zamiera mi w gardle. Wstrzymuję oddech. Nie jestem w stanie nawet określić co się ze mną dzieję, co czuję. Doskonale jednak wiem, że zawsze na niego reagowałam. Serce bije jak oszalałe, nie byłam przygotowana na to spotkanie. Nie sądziłam, że dziś dojdzie do konfrontacji, że w ogóle do niej dojdzie. Chyba pogodziłam się z faktem, że już nigdy go nie zobaczę. A on odbiera mi teraz wszystko co zdążyłam poukładać.
Obserwuję moje ręce które kurczowo ściskają jego przedramiona. Patrzę na wytatuowaną literkę zet na bliźnie po cięciach. Wiem, że on też patrzy. Nie jestem w stanie zakryć tego miejsca. Jestem zawstydzona i zażenowana. Błyskawicznie staram się wyrwać z jego uścisku krzycząc chyba coś o tym, żeby mnie puścił. Ale nie puszcza. Przyciąga mnie do siebie bliżej. Wpadam prosto w jego otwarte ramiona. Jeszcze przez chwilę usiłuję się wyrwać z tego uścisku. Ale przypominam sobie jak cudownie być w jego ramionach. Wspominałam kiedyś, że świetnie przytula? Obiecuję sobie, że to potrwa tylko chwilkę, kilka sekund i się odsunę. Ale jest za późno. To już się stało. Powraca uzależnienie. Przez tyle lat byłam na głodzie i nareszcie mogę upoić się tą chwilą. Jego ramiona ciasno mnie oplatują. Delikatnie mną kołysze. Na początku składał pocałunki na czubku mojej głowy. Teraz przeniósł usta do ucha. Moja głowa tkwi w zagłębieniu jego szyi, nogi odmawiają posłuszeństwa i jestem wdzięczna, że tak stabilnie trzyma mnie przy sobie. Mam zamknięte oczy, zaciągam się jego zapachem. Pachnie tak samo jak zawsze. Przypomina mi się, że mam jeszcze w domu kilka fiolek jego perfum. Jeśli odejdzie jestem pewna, że znów powrócę do nałogu naznaczania wszystkiego jego zapachem.
-Boże, [T.I]. Tak za tobą tęskniłem.-jego wydychane powietrze wlatuje wprost do mojego ucha.-Tak bardzo tęskniłem.
Mocno przygryzam wargi, żeby ponownie nie wybuchnąć płaczem. O ile to możliwe, jeszcze bardziej do niego przylegam. Z całych sił splątuję dłonie na jego tułowiu. Nie przeżyje jeśli teraz mnie puści. Znów zaczynam płakać. Nie wiem czy to szczęście, że właśnie tu z nim stoję, gniew, że na to pozwalam, czy obawa, że to się skończy. Moczę łzami całą jego koszulkę. Nie pierwszy raz- myślę.
-Tak bardzo cię potrzebuję.-szepcze rozpaczliwie smutnym i błagającym tonem.-Kochanie nie umiem sobie bez ciebie radzić.-pociąga cicho nosem i wtula się we mnie jeszcze mocniej. To takie bezradne gesty, żeby ktoś poczuł twoją miłość, a przede wszystkim ją odwzajemnił.-To wszystko mnie przerosło. Przegapiłem najważniejsze momenty twojego życia. Ty już jesteś dorosła! Błagam cię, zostań już ze mną na zawsze. Pomóż mi się z tego otrząsnąć. Muszę cię mieć. Nie zniosę kolejnego rozstania. To mnie zabija.
Nie musi nic mówić. Czuję dokładnie to samo. I o ile moje uczucia przed chwilą interpretowałam w zupełnie innym świetle, to chyba tak naprawdę odczuwam to wszystko o czym on teraz mówi. To nie był gniew skierowany na niego, ale na wszystkich innych, którzy przeszkodzili nam w byciu szczęśliwym. Nie wiem ile minut mija. Ani trochę mnie to nie obchodzi. Tak samo jak fakt, że z pewnością gapi się na nas tłum, a moje załamanie mógł oglądać cały świat za pomocą kamer. Nic się nie liczy. Skupiam się tylko na fakcie, że jestem blisko niego, co uważałam już za abstrakcję.
Milczymy przez kilka kolejnych minut. W końcu odzywa się Zayn:
-Siedem lat...- mówi z niedowierzaniem i bólem.
-I 58 dni.-szepczę cicho, tak żeby mógł usłyszeć mnie tylko on. To trochę dziwne, ale nawet po takim czasie jestem w stanie stwierdzić, że jest zdziwiony nawet nie patrząc na jego twarz.
Wyciąga rękę do przodu i o ile się nie mylę to spogląda na zegarek.
-4 godziny 23 minuty.
Więc on też odliczał.
-Kocham cię, Zayn.- wypowiadam słowa, które mimo że są tłumione przez materiał jego bluzki, słychać. Codziennie powtarzałam je przed snem w nadziei, że gdziekolwiek jest, dotrą do niego. Dziś wypowiadam je na głos. Mogę to zrobić wiedząc, że mnie słucha. To najwspanialsze uczucie na świecie, tym bardziej, że kilka sekund później słyszę odpowiedź:
-Ja też cię kocham, bardzo.-po całym ciele rozlewa się fala gorąca. Potem się uśmiecham, ciągle używa słowa „bardzo”.
-Zabierz mnie stąd. Daleko, bardzo daleko.-proszę, muskając ustami jego szyję. To takie nierealne, że stoi tu teraz ze mną. Boję się, że to tylko sen, kolejny koszmar, z którego brutalnie wyrwie mnie rzeczywistość. Nie chcę do niej wracać.
Nim zdążę jakoś się przygotować on już bierze mnie na ręce i idzie do wyjścia. Nie patrzę na nikogo. Mam zamknięte oczy i chyba uśmiech na twarzy. Jest mi teraz tak dobrze. Żołądek skręca się przyjemnie na myśl, że właśnie uciekam od świata, z Zaynem.
-Poczekajcie.-rozpoznaję głos Leilii, mojej najbliższej koleżanki. Nie przyjaciółki, nie mam przyjaciół od momentu, kiedy doznałam największego zawodu ze strony kogoś komu bezgranicznie ufałam.- Pokaże wam jak wyjść szybciej i bez fotoreporterów.
Jestem jej wdzięczna. Z ulga opuszczam głowę na tors Zayna i staram się nie myśleć już o niczym. Poczułam wewnętrzny spokój, jakiego nie czułam jeszcze nigdy.
Kiedy znaleźliśmy się na parkingu znów stanęłam na własnych nogach. Brunet zadzwonił po taksówkę, nie wiem czemu bo przyjechał tu swoim samochodem. Znów zaczęły pojawiać się obawy, że może chce mnie w nią wepchnąć i zostawić. Chyba już nigdy nie pozbędę się z głowy tego głosu, który mówi, że wszystko będzie źle. On chyba widzi moje obawy, bo zapewnia:
-Nie zostawię cię już nigdy więcej, obiecuję.-Patrzy prosto w moje oczy. Ufam mu. Zawsze mu ufałam. Może to mnie zgubiło? Nie, nie chcę znów rozgrzebywać starych ran. Tym bardziej, że w końcu jest szansa żeby się zagoiły. Blizny zawsze zostają, ale z doświadczenia wiem, że lepiej mieć blizny, które nie bolą, niż rany, które nigdy się nie goją. Bolą fizycznie i psychicznie. Blizny to tylko wspomnienia.
-Dobrze, że jesteś.-szepcze Zayn, jakby wypowiedzenie tych słów było zabronione na głos.
-Dobrze, że jesteś.-powtarzam za nim doceniając znaczenie tych słów. Wystarczy być. Obejmuję dłońmi jego twarz i patrzę na niego. Ten widok upewnia mnie w przekonaniu, że już będzie dobrze, BARDZO dobrze.

Koniec
Foreverdirectioner
Witam ponownie! :*
Laptop odzyskany, dane też dlatego przybywam z kolejną, ostatnią częścią :)
Mam nadzieję, że skoro to ostatnia część tego sporego opowiadanka to dacie znać co myślicie o całości. Bardzo mi na tym zależy. To najdłuższe co kiedykolwiek napisałam. 45 stron. Pisałam to przez około rok. Wiem, że końcówka może jest banalna i może lepiej byłoby tego nie kończyć happy endem, ale od samego początku miało tak być i postanowiłam nic nie zmieniać :) 
Sporo się wydarzyło w ostatnich dniach dla Directioners, mam nadzieję że jakoś się trzymacie :* haha 
A ja jestem z nich mega dumna. Ostatni bal Louisa to było coś wyjątkowego *.* Dobry będzie z niego tatuś <3
A tak w ogóle to bardzo zawiodłyście z komentarzami pod ostatnim postem! Jest mi przykro. Mam nadzieję że teraz bardziej będziecie się starały, bo to nie ma sensu, skoro stara się tylko jedna strona- my. 
A jeśli chodzi o imaginy ode mnie- trochę napisałam, chociaż ostatni miesiąc był bez laptopa więc jest tego o wiele mniej niż mogłoby być. Już napisałam sporo kolejnego Zayna. Wiem, możecie mieć już jego dość w moim wykonanie, ale nic na to nie poradzę :* Uwielbiam go jako bohatera imaginów :*
Dobra kończę bo się rozpisałam :P trzeba się przygotować do oglądania spadających gwiazd. Wczoraj widziałam ich sporo, a dziś ma być podobno więcej *.*
co najmniej 20 komentarzy- kolejny imagin!!! 



niedziela, 2 sierpnia 2015

#165 Niall cz.2

http://najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com/2015/07/163-niall-cz1.html



-[T.I] jesteś gotowa?- usłyszałam i parę sekund później drzwi od mojego pokoju, otworzyły się a w nich stanęła mama.
-I jak może być?- zapytałam, obracając się i demonstrując jej mój strój.
- Kochanie, wyglądasz prześlicznie. Zresztą jak zawsze. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mam tak piękną i utalentowaną córkę. Chodź tu do mnie- powiedziała i wzięła mnie w ramiona.- Jeszcze niedawno byłaś moją malutką dziewczynką, bawiącą się w piaskownicy, a teraz... Teraz jesteś już dorosła i za chwilę idziesz na randkę- mówiła, czule mnie obejmując.
- Mamo, ale to nie jest prawdziwa randka!- wyrzuciłam i na moment odsunęłam się od niej. Spojrzałam w jej bystre, brązowe tęczówki, w których delikatnie rysowała się moja sylwetka.
- Może teraz tak mówisz, ale później sama zobaczysz, że cała ta sytuacja potoczy się inaczej. Niall jest naprawdę uroczym chłopcem. Wydaje się uczciwym i porządnym mężczyzną, tak jakby Bóg stworzył go specjalnie dla Ciebie. Nie mów mi, że Ci się nie podoba? Przecież sama zawsze powtarzałaś, iż masz słabość do blondynów.
- Mamo!- zawołałam, rumieniąc się. W pewnej chwili odezwał się dzwonek do drzwi, który jednocześnie okazał się moim wybawieniem.- To pewnie Niall. Pójdę mu otworzyć- rzuciłam i uwolniłam się z jej uścisku. Zbiegłam po schodach, przelotnie zerknęłam w stronę lustra, by ocenić mój wygląd, a następnie podreptałam prosto do drzwi. Międzyczasie dzwonek nie cichł. Wciąż dawał o sobie znać.
- [T.I] otwórz w końcu- dobiegł do mnie stłumiony matczyny głos.
- Już, chwilkę- wykrzyknęłam, przekręcając klucze w zamku.
- Hej, już myślałem, że mi nie otworzysz- zaśmiał się blondyn.- Wyglądasz nieziemsko- dodał po chwili i wręczył mi małą czerwoną różyczkę.
- Dzięki za komplement. Tobie też niczego nie brakuje- zawtórowałam mu.
- Cześć, Ty pewnie jesteś Niall Horan- nie wiadomo, kiedy obok mnie znalazła się moja matka z aparatem w dłoni.
- Zgadza się, proszę pani- odpowiedział chłopak, szeroko się uśmiechając.
-[T.I] podejdź do Nialla. Chcę Wam zrobić zdjęcie- oświadczyła wesoło.
- Mamo, my już musimy iść- próbowałam się z tego jakoś wywinąć.
- Tylko jedno zdjęcie, a potem dam Wam spokój... No już- zadecydowała.
- Chodź, przecież nie gryzę- powiedział chłopak i w jednym momencie objął mnie w talii.
- Uśmiech- zażądała i parę sekund później błysnął flesz.- Gotowe. Wyglądacie wspaniale- oznajmiła i ponownie spojrzała w naszym kierunku.
- Dobra będziemy już iść- rzuciłam oschle.- Pa- mruknęłam i nie czekając dłużej na Horana, udałam się w kierunku jego samochodu.
- Było mi miło panią poznać- usłyszałam za sobą.
- Mi również. Dbaj o moją małą dziewczynkę- Czemu moja matka była taka irytująca? Dlaczego musiała robić mi przy nim obciach? Zrozumieć rodziców i ich tok myślenia. Przecież to wszystko nie trzymało się kupy. To miała być tylko udawana randka, a ona robiła z igły widły. Dosłownie. Otworzyłam drzwi od strony pasażera i wgramoliłam się do środka. Chwilę później dołączył do mnie Niall i w ciszy, ruszyliśmy. Widziałam jak moja rodzicielka stoi na ganku i macha nam na pożegnanie, szeroko się uśmiechając. Spiorunowałam ją wzrokiem, a kilka sekund później dostałam od niej sms'a:
 Kochanie, wybacz mi. Starałam się być miła :)
 Ale Ci nie wyszło :/ Mamo, następnym razem się nie odzywaj.- odpisałam i schowałam komórkę do torebki. W samochodzie panowała cisza, która aż dźwięczała w uszach. To milczenie wydawało mi się niezręczne. W końcu siedzieliśmy w jednym samochodzie, jadąc na randkę. Próbowałam uzmysłowić sobie znaczenie tych słów. Tak, jechałam na randkę z chłopcem, którego widziałam drugi raz w życiu, a w dodatku nic o nim nie wiedziałam. Po prostu świetnie. Czasami Jason miał genialne pomysły.
- I jak było wczoraj na meczu?- zapytałam, przerywając napiętą atmosferę.
- Świetnie- blondyn momentalnie ożywił się i pewniej oparł się na fotelu.- Zieloni wygrali- oświadczył dumnie.
- Zieloni?- zdziwiłam się, próbując przypomnieć sobie nazwę chociaż jednego piłkarskiego klubu.
- Irlandia- oznajmił, spoglądając w moim kierunku i puszczając mi oczko.- Grali naprawdę dobrze. Mieli kilka świetnych okazji i niesamowitych wymian. To było coś. Ta atmosfera w czasie meczu. Tego nie da się opisać. Muszę Cię kiedyś zabrać, sama się przekonasz, o czym mówię- odparł, manewrując kierownicą.
- Tylko, że jest problem. Nie za bardzo znam się na piłce nożnej- wypaliłam.
- Nie szkodzi- uśmiechnął się i w pewnym momencie przelotnie dotknął mojej ręki.- Byłoby fajnie, uwierz.
- Niall, uważaj na drogę- prawie krzyknęłam, gdy o mały włos nie doszło do kolizji drogowej.
- Spokojnie, wiem co robię. No i jesteśmy- powiedział teatralnie i zatrzymał pojazd przed wjazdem na teren przystani.- Z tego, co mówił mi Paul za trzydzieści minut mamy rejs.
- Tak, wiem. A przed wejściem na pokładam musimy dać się sfotografować- westchnęłam.
- Niestety, ale jak chcesz możemy załatwić to trochę inaczej. W końcu, to my mamy się dobrze bawić, a nasi managerowie... No cóż, mogą się co najwyżej trochę podenerwować. Zresztą Paul jest już przyzwyczajony, że nigdy nie robię nic zgodnie z jego poleceniem. Zwijamy się, co Ty na to?- zaproponował, spoglądając mi prosto w oczy.
              Chłopak wiercił mi dziurę w brzuchu. Jego intensywne spojrzenie spowodowało, że poczułam jak moje policzki przyozdabiają niewielkie, szkarłatne rumieńce. Czemu dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego przecudne oczy o lazurowej barwie? Czemu od razu musiałam w nich „utonąć”?
- To jak, zwijamy się stąd?- powtórzył, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Nie wiem- mruknęłam.- Nie jestem przekonana, co powinniśmy zrobić. W końcu Jason i Paul trochę się napracowali, aby zaplanować ten wypad. Byłoby głupio ich zawieźć, nie sądzisz?
- Dobra, najwyżej zaszalejemy innym razem- odparł i wyjął kluczyki ze stacyjki.- W takim razie wychodzimy- zakomenderował i jako pierwszy opuścił pojazd. Miałam już ochotę spytać się, co znaczy w jego przypadku 'zaszalejemy', ale w ostatniej chwili, ugryzłam się w język.
- Zresztą- zaczęłam, gdy znalazłam się obok Nialla.- Co mi szkodzi. Możemy zaszaleć.
- Naprawdę?!- ożywił się.- Widzisz... Znajomi, znajomych organizują dzisiaj galę box'u. I tak się zdarzyło, że mam na nią wejściówki. To co idziemy- spytał, a mi odjęło mowę.
-Czy ja wyglądam na osobę, która uwielbia patrzeć, jak dwaj muskularni faceci, okładają się pięściami?- zażartowałam.- Przykro mi Niall, ale taka opcja nie wchodzi w grę. Wybacz.
- Szkoda, w takim razie pozostaje nam jedynie uciekać przed rozentuzjazmowanymi fankami. To też trochę jak zapasy- rzucił szybko, łapiąc mnie za dłoń i prowadząc w nieznanym kierunku. Zapowiadał się ciekawy wieczór... 

                                                                                                         MissPotatoe 

Witajcie! 
Z góry przepraszam, że musiałyście tak długo czekać na nowy imagin, ale musicie nas zrozumieć, czas wakacyjny- każda z nas ostatnio gdzieś wyjeżdżała i ciężko było cokolwiek wstawić :\ Dziś przychodzę do Was z Niallem :) Co sądzicie o tej części? 
A tak w ogóle kto z Was słyszał już nową piosenkę chłopców? 
Z góry dzięki za wszystko! Buziaki! <3

środa, 22 lipca 2015

#165 Harry cz.4 (ostatnia)

Musicie mi wybaczyć brak zdjęcia, ale z telefonu byłoby mi trudno. :/


* * *
— No dobra, wszystko okay, ale to na plaży było obrzydliwe — oceniła film Vanessa, wychodząc z sali kinowej z Harrym.
— Masz na myśli to, że ten krab ich jadł na golasa, czy raczej to, co się działo przed? — zapytał szatyn.
— W sumie jedno i drugie, ale chyba bardziej to, co się działo przed tym, jak ich ten krab złapał. Na brudnym piasku… ble… — Skrzywiła się. — Miał być piknik, ale faceci jak zwykle tylko o jednym.
Opuścili budynek kina. Było już grubo po 22:00.
— No ej, bez takich feminizmów mi tu! — zaprotestował w obronie męskiej populacji Harry. — On ją tylko pocałował, sama go zachęcała.
— Jezu, musimy się kłócić? — spytała dziewczyna, siadając na ławce w parku. Szatyn podążył ich śladem. — Ten krab i tak ich zeżarł, zanim skończyli.
— Ale to było w sumie takie romantyczne — stwierdził Harry. — Rozumiesz… najpierw krab odgryzł jej nogę. Potem ten jej chłopak się rzucił i zaczął z nią uciekać. Gamoń się potknął, wylądowali na ziemi. Ten cały stwór jego pierwszego zjadł, a dziewczyna miała – jak już wspominałem – odgryzioną nogę, więc nie mogła uciec. To było romantyczne.
— Taa… — prychnęła Vanessa z sarkazmem. — Zwłaszcza jak ten cały Will z genitaliami na wierzchu leciał przez plażę, trzymając na rękach dziewczynę, której chwilę wcześniej jakiś krab odgryzł nogę. To było szalenie romantyczne.
Szatyn roześmiał się, po czym przyklęknął przed dziewczyną, chwytając jej dłonie.
— Potrafisz zniszczyć każdy romantyzm — skwitował.
— A żebyś wiedział — odparła buntowniczo.
— Okay. Co więc powiesz na to? Jest późny, ciepły wieczór, księżyc w pełni, gwiazdy migotają, a my siedzimy w parku na ławeczce. Dookoła nie ma nikogo. Tylko my.
Vanessa zmarszczyła brwi, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiała.
— Przede mną klęczysz ty, a nie Jake Gyllenhall — oznajmiła. — Wtedy by było romatycznie
Chłopak skrzywił się.
— To bolało — odparł.
Ujęła jego twarz w dłonie.
— Jesteś Harry Styles, no nie? Weźmiesz to na klatę.
„Jedyna rzecz, jaką chciałbym wziąć, to ty. Teraz albo nigdy”.
Podniósł się, by ją pocałować. Ich wargi zgodnie poruszały się s równym tempie. Ten pocałunek był krótki, lecz namiętny. Oboje nie czuli, że robią coś niewłaściwego. To stało się między nimi naturalnie. Bez żadnych wyrzutów sumienia. Po wszystkim Vanessa wstała.
— Chodź, idziemy do domu. — Poklepała wciąż klęczącego Harrego po ramieniu.
— Razem? — Poruszył brwiami w charakterystyczny dla siebie sposób.
— Odprowadzę cię.
— Chyba ja ciebie.
— Do ciebie jest bliżej, dalej pójdę sama — upierała się.
— Nie ma tak. Samej cię nie puszczę.
Przewróciła oczami, po czym chwyciła jego dłoń.
Szli w pełnej napięcia ciszy. Harry był zdenerwowany i zmieszany. Wciąż w głowie miał ich pocałunek.
Zatrzymali się przed wejściem do budynku, w którym znajdowało się jego mieszkanie.
— Co robisz? — zapytał. — Mówiłem, że cię odprowadzę.
— A ja mówiłam, że do ciebie jest bliżej — odparła, po czym zrobiła krok w jego stronę i, kładąc mu dłoń na karku, pocałowała go. Harry uśmiechnął się. Położył dłonie na biodrach dziewczyny i zaczął się cofać w stronę drzwi.
— Poczekaj.
Na chwilę oderwał się od dziewczyny, żeby wystukać kod, po czym weszli do środka. Chłopak bez zbędnych ceregieli, łapiąc za pośladki, uniósł Vanessę do góry, przerzucając ją sobie przez ramię.
— Ej! — pisnęła. — Powariowałeś.
Uśmiechnął się tylko, idąc po schodach.
Odkluczył drzwi do mieszkania i wszedł do środka, po czym postawił dziewczynę na ziemi.
Nie mówili już nic. Harry kilka razy zawahał się, lecz wystarczyło jedno spojrzenie w jej oczy, by wiedział, że tego chce tak samo jak on. Jej wargi rozchylały się zmysłowo za każdym razem, gdy się od nich odrywał. Na każdą pieszczotę odpowiadała cichymi westchnięciami. Jej ciepłe dłonie i usta z łatwością doprowadzały go do stanu wrzenia. Nie jęczała przesadnie, jej ciało było ciepłe, wargi miękkie. Z jednej strony była mu całkowicie oddana, z drugiej lubiła czasem przejąć kontrolę nad sytuacją. Wszystko to sprawiło, że ta noc była jedną z najlepszych, jakie oboje przeżyli. Nie rozmawiali. Usnęli tak po prostu, bez słów. Razem.
* * *
Jako pierwsza obudziła się Vanessa. Najostrożniej, jak umiała, zrzuciła z siebie ciężką rękę Harrego, po czym usiadła na łóżku i spojrzała na niego. Okręcił się na plecy, przez co ślad poduszki na jego policzku się uwidocznił. Włosy miał w nieładzie, na czole i skroniach krostki, a z kącika otwartych ust ciekła mu ślina. No i chrapał.
Reasumując, w niczym nie przypominał bohatera komedii romantycznych, którzy każdego poranka wyglądali, jakby dopiero co opuścili salon piękności. Vanessa pomyślała, że jest po prostu „idealnie nieidealny”, i uśmiechnęła się. Następnie po cichu wyszła z łóżka. W pośpiechu zarzuciła na siebie jego białą bluzkę z długimi rękawami, przypominając sobie, że większość jej rzeczy porozrzucanych jest w przedpokoju i salonie. Zebrała z podłogi swoje spodnie i majtki, gdy nagle chrapanie ucichło i usłyszała za sobą zachrypnięty głos Harrego.
— Uciekasz? Znowu?
Podskoczyła w miejscu, serce zatrzepotało jej niespokojnie w piersi, oddech przyspieszył, jakby została złapana na gorącym uczynku.
— Do tego kradniesz mi bluzkę — dodał, uśmiechając się.
Dziewczyna odwróciła się, jąkając:
— Nie, ja tylko… chciałam do łazienki… Mam wykłady…
— W niedzielę? — spytał podejrzliwie. — Uważaj, Pinokio, nos ci rośnie.
Przygryzła wargę, spuszczając wzrok i czerwieniąc się.
— Chodź tu. — Poklepał kołdrę obok siebie. — Generalnie nie gryzę — dodał, spoglądając na jej pokrytą malinkami i śladami po ukąszeniach szyję.
Nerwowo potarła skórę, po czym podeszła do niego, rzucając ubrania z powrotem na podłogę, i usiadła na łóżku, podciągając stopę pod siebie.
— No chodź! — Objął ją i przyciągnął do swojego torsu. Wsunęła się pod kołdrę, orientując się, że bluzka, którą miała na sobie, odsłaniała chyba więcej, niż powinna. — Tak lepiej — powiedział Harry. — Dobrze, że się obudziłem, co? Zwiałabyś mi znowu.
— Nie… Sama nie wiem… Chyba nie… Zresztą i tak… — Westchnęła.
— Chyba mamy do pogadania — stwierdził.
— Może tak, a może nie — odparła.
— To znaczy?
— A musimy o tym gadać? — spytała, zataczając opuszkami palców okrąg wokół jego tatuażu z motylem. — Oboje wiemy, do czego doszło. Oboje wiemy, że to było… no. Oboje wiemy, co czuliśmy. I ja wiem, że nie żałuję, jeśli chcesz, by to, co wczoraj wykiełkowało, urosło.
Pocałował czubek jej głowy, po czym wyszeptał w jej włosy:
— Opowiedzieć ci coś?
— Mhm.
— Miałaś wtedy 18 lat, ja 21. Spacerowaliśmy wtedy po lesie i jakiejś polnej drodze. Nagle zaczął padać deszcz z gradem. I to nie takim zwykłym gradem. Z nieba autentycznie leciały kulki lodu.
— Tak, pamiętam to — zaśmiała się.
— No właśnie. Schowaliśmy się wtedy w takim opuszczonym budynku — kontynuował. — Oparliśmy się plecami o futrynę, w której kiedyś prawdopodobnie były drzwi, po obu jej stronach i obserwowaliśmy deszcz. Albo raczej ty obserwowałaś, bo ja patrzyłem na ciebie. Miałaś na sobie taką niebieską sukienkę. Gemma powiedziałaby, że modrakową — zaśmiał się. — Teraz pomyślisz, że jestem jakimś frustratem. Kulki gradu zsuwały się po twoim ciele. Topiły się. Byłaś ciepła… Chciałem poczuć to ciepło. Po raz pierwszy spojrzałem wtedy na ciebie jak na kobietę, a nie tylko przyjaciółkę. Potem odwróciłaś się i poczochrałaś mi włosy ręką, a ja zrozumiałem, że coś się wtedy zaczęło. Zaczęło się, żeby się skończyć, bo było to nasze ostatnie spotkanie.
— O tym mówiła Cyganka. Na to czekałeś. — Dziewczyna podniosła głowę, żeby popatrzeć mu w oczy.
— Czekałem na ciebie. Zawsze cię kochałem, ale teraz ta miłość jest inna… Zupełnie inna.
— Harry, ja nie wiedziałam…Chciałabym ci powiedzieć coś podobnego, ale dla mnie zawsze byłeś przyjacielem… Prawie zawsze. Jak spotkaliśmy się po tych półtora roku, to inaczej to wyglądało. Oficjalnie byliśmy przyjaciółmi, choć ja nigdy się nie zastanawiałam nad rodzajem tej relacji… A potem zupełnie naturalny był dla mnie ten pocałunek. Jakby taka była kolej rzeczy. Teraz… Sam rozumiesz.
Splotła jego dłoń ze swoją. Znajome ciepło zatrzymało się między ich palcami. Drobny gest. Mała cząstka wszystkiego.

Paulina
Zdecydowanie nie umiem pisać zakończeń.
Mam nadzieję, że nie macie mnie dość, bo poprzedni post też był “mój”, haha. ♥ MissPotatoe zapomniała po prostu przed wyjazdem dodać, a aktualnie nie ma możliwości. Musicie się więc uzbroić w cierpliwość, gdyż tak się akurat złożyło, że ja również znajduję się na wyjeździe i nie mam nic więcej do dodania. :/ W ogóle będę musiała chyba zrezygnować z publikowania na dwóch blogach, bo moja wena przestaje wyrabiać, a jak jeszcze dojdzie szkoła, to w ogóle masakra.
A tak swoją drogą, to jak mijają Wam wakacje? Gdzieś byliście, a może dopiero pojedziecie albo jesteście? Piszcie. ;) xx

wtorek, 14 lipca 2015

#164 Harry cz.3



Przez kilka tygodni Harry zwlekał z odwiedzinami. Dręczyło go poczucie winy za to, jak się zachował, lecz z drugiej strony wiedział, że nie byłby w stanie dłużej w sobie tego dusić. Zazwyczaj miał na wszystko plan, lecz gdy stanął pod drzwiami mieszkania Vanessy, wszystko wręcz wyparowało z jego głowy, tworząc pustkę. Zapukał kilka razy do drzwi. Otworzyła po czasie krótszym, niż się spodziewał.
— O, cześć — przywitała się, odgarniając włosy do tyłu. Miała na sobie zwykłe dżinsy i koszulkę, skąd wywnioskował, że nie spodziewała się żadnych odwiedzin.
— Cześć. Masz czas? — zapytał.
— Właściwie, to… — Obejrzała się za siebie. — W sumie tak — odparła z rezygnacją.
Był początek weekendu. Miała zamiar dokończyć artykuł i się trochę pouczyć, ale trudno.
— Nie chcę przeszkadzać — powiedział przepraszająco Harry.
— Ale nie przeszkadzasz! — Machnęła ręką lekceważąco. — Naprawdę nie miałam nic ciekawego do roboty. Wejdź.
Wpuściła szatyna do środka, a ten rozebrał się.
— Napijesz się czegoś? — zapytała nerwowo. — Kawy, herbaty, soku…?
— Nie trzeba — odparł. — Wiesz, po co przyszedłem, prawda?
Zaprowadziła go do niewielkiego salonu. Usiedli.
— Domyślam się, że chcesz mi coś powiedzieć.
— Raczej przeprosić. Zachowałem się jak gbur. Nie powinienem był na ciebie naskaki…
— Harry, miałeś prawo — nie pozwoliła mu dokończyć. — Rozumiem.
— Co nie zmienia faktu, że nie powinienem. — Westchnął. — Wszystko się schrzaniło. Vanesso, jeżeli półtora roku temu zrobiłem coś nie tak…
— Ty nic — odparła wymijająco.
— To znaczy?
Poruszyła się niespokojnie na kanapie.
— To, że jesteś sławny… nie pomaga.
— Ale przecież… — jęknął rozpaczliwie. — Przecież przeniosłaś się na studia tutaj. Moglibyśmy… Ness, ja bym chciał spróbować to odbudować… jeżeli ty też… chcesz.
Przeczesała palcami włosy. Obserwował ją z napięciem w oczach.
Tego się nie spodziewała. Liczyła raczej na to, że sobie wszystko wyjaśnią, a potem każdy pójdzie w swoją stronę.
— Zaskoczyłeś mnie… — Wypuściła powietrze z płuc. — Możemy spróbować… Ale bez robienia sobie wielkich nadziei. Tak po prostu.
Pokiwał głową, czując ulgę.
— Jest piątek — powiedziała. — Wieczór. Może obejrzymy… no nie wiem… jakiś film? — zapytała, przygryzając wargę ze zdenerwowania.
Harry uśmiechnął się. Cieszył się niezmiernie, że dziewczyna sama wyszła z inicjatywą.
~miesiąc później~
Głośny śmiech szatynki ginął nieco w tłumie hałasu targowiska. Spacerowali we dwoje już od półtorej godziny, ale żadne nie czuło zmęczenia. Co chwila znajdowali coraz to nowe gadżety i każde z nich miało przy tym ubaw.
Vanessa założyła Harremu na nos okulary, które na sprężynie miały doczepione kulki przypominające gałki oczne. Śmiała się, gdy szatyn robił głupie miny.
— Teraz ty — oznajmił, ściągając zabawkę. Wsunął go dziewczynie na nos, po czym zdjął również swój czarny kapelusz.
Vanessa dygnęła z gracją, sprężynki opadły, by znowu się podnieść. Zdjęła okulary i oddała je Harremu.
— Okay, biorę je — oznajmił chłopak, po czym wręczył miłej pani ze stoiska banknot.
— I co z nimi zrobisz? — spytała szatynka.
Uśmiechnął się zawadiacko.
— Jeszcze nie wiem. Ale coś wymyślę.
Szli targowiskiem wśród sporego tłumu ludzi, gdy nagle uszu Harrego dobiegł kobiecy głos:
— Nie jesteście parą.
Stanął w miejscu, ściskając mocno dłoń Vanessy, by ta też się zatrzymała, i spojrzał na osobę. Na sobie miała kolorową suknię, na głowie chustę, w uszach duże kolczyki, do tego jej karnacja była ciemna i mówiła z charakterystycznym akcentem. Cyganka.
— Ale przyjaciółmi też nie — dodała, widząc, iż udało jej się skupić uwagę Harrego i Vanessy.
Dziewczyna pociągnęła nieznacznie dłoń szatyna, chcąc odejść. Zawsze przerażały ją takie osoby. W jej mniemaniu potrafiły one tylko rzucać klątwy i przepowiadać nieszczęścia.
— Poczekaj — szepnął jej Harry.
— Macie długą przeszłość za sobą — ciągnęła Cyganka — lecz przyszłość zależy tylko od was. Nie jesteście ani parą, ani przyjaciółmi, głównie czuję to u ciebie. — Wskazała leniwie palcem na Harrego. Chłopak przełknął ślinę. — Długo czekasz, za długo. Spiesz się. Wydaje ci się, że nie wiesz, czego chcesz, ale to nieprawda. A ty — pokazała na Vanessę — kontroluj się, nie działaj pod wpływem emocji. Myśl. Widzę przed wami szczęście, ale źle go szukacie.
Zdezorientowany Harry wyjął z kieszeni banknot i włożył go do koszyczka przed Cyganką.
Odeszli dość powolnym i smętnym krokiem.
— Harry, o czym mówiła ta kobieta? — spytała Vanessa, potrząsając rękawem kurtki przyjaciela, gdy już oddalili się na pewną odległość. — Na co tak długo czekasz? Powiedz!
— Czy ja wiem? — odparł Harry drżącym ze zdenerwowania głosem. — To Cyganka. Pewnie chciała sobie zarobić.
— To skąd niby wiedziała, że długo się znamy? Hazz, tego nawet twoje fanki nie wiedzą! — prawie krzyczała ze zdenerwowania.
— Nie panikuj. Nawet jeśli miała rację, niczego złego nam nie powiedziała — uspokajał dziewczynę szatyn.
— Niby tak… — westchnęła dziewczyna nieco rozważniej.
~*~
Siedzieli u niego w mieszkaniu. On – na kanapie, ona na podłodze pod kanapą. Oglądali telewizję, a przy okazji bawił się jej włosami. Związał je w jakiegoś niechlujnego koczka na czubku głowy, po czym obejrzał go zadowolony z siebie. Nagle ręka Vanessy uniosła się, dotykając niedbałego splotu.
— Wow, jestem pod wrażeniem, Styles. Powinieneś zostać stylistą. Marnujesz się w tym całym One Direction — powiedziała ironicznie.
— Nie czepiaj się. Wielu chciałoby być na twoim miejscu — odparł.
Odwróciła się w jego stronę, przyklękając, po czym oparła podbródek na jego kolanie.
— Ze względu na markę, jaką jest Harry Styles? — zapytała.
— Ze względu na faceta, jakim jest Harry Styles — poprawił.
Westchnęła trochę smutno, po czym wróciła do poprzedniej pozycji.
Harremu w tamtym momencie w głowie zadzwoniły słowa Cyganki: „Długo czekasz, za długo. Spiesz się”. Właściwie, to dzwoniły mu co chwilę, gdy przebywał z Vanessą. Przesunął palcami po jej szyi. Jej skóra była ciepła i miękka… wodził po niej opuszkami, aż dziewczyna zachichotała.
— Łaskoczesz.
Zaprzestał czynności, po czym opadł na kanapę zrezygnowany.
— Vanesso… — zagaił nagle.
— Hm?
— Nie, nic.
Przeczesał palcami włosy. Z każdą chwilą coraz trudniej mu było to wszystko maskować. Cyganka miała rację. Za długo już zwleka. Czas z tym skończyć.
Paulina
*uderza głową o klawiaturę*
Powiedzcie mi, jak bardzo niegarniętym trzeba być? MissPotatoe napisała do mnie (przed)wczoraj wieczorem, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że zupełnie o tym zapomniałam. Musicie mi wybaczyć to małe opóźnienie i fakt, że część jest niesprawdzona. Sprawdzę jutro... Poprawka, dzisiaj. xx
Tak btw, mam nadzieję, że wakacje mijają Wam udanie. ♥

niedziela, 5 lipca 2015

#163 Niall cz.1



-Dobra- zawołałam- dajcie mi jedynie kilka minut, bym mogła się ogarnąć. A i jeszcze jedno. Wyjdźcie stąd- rozkazałam i wskazałam na pobliskie, drewniane drzwi. Wszyscy ku mojemu zdziwieniu posłusznie opuścili garderobę. Wreszcie miałam kilka minut wytchnienia i regeneracji. Wyciągnęłam z walizki pierwsze lepsze rzeczy, a następnie zaczęłam nucić pod nosem moje ulubione piosenki, które z reguły dodawały mi odwagi. Cóż, zawsze ma się tremę przed występem na żywo, ale co ja mogłam o tym wiedzieć?! Byłam początkującą gwiazdką, która dopiero, co weszła do świata show biznesu.
            Powoli rozczesałam włosy, zrobiłam lekki makijaż, aż w końcu wzięłam telefon i wyszłam z pokoju.
- [T.I] szybciej!- poganiał mnie mój manager. Jason, mężczyzna o złotym sercu, który wypromował mnie po porażce w Idolu. Mimo, że czasami działał mi na nerwy, to w głębi duszy i tak go kochałam. Był dla mnie jak rodzina.
- Już idę- oznajmiłam i narzuciłam na siebie bluzę z kapturem.
            Gdy dotarliśmy pod arenę, dochodziło południe. Do koncertu pozostało jeszcze kilka godzin, a pod halą już kłębiły się tłumy osób.
- Wow- wyszeptałam. Nigdy w życiu nie sądziłam, że spotka mnie coś tak wspaniałego. Ludzie chodzili w kółko, uśmiechnięci od ucha do ucha, mimo iż pogoda na zewnątrz była okropna.
            Kiedy nasz autokar podjechał pod bramę kilkanaście osób momentalnie, otoczyło pojazd i zaczęło wykrzykiwać wniebogłosy moje imię. Czułam się jak w raju. Nie mogąc powstrzymać wszechogarniającego szczęścia, otworzyłam okno i wychyliłam się do nich, do moich niesamowitych fanów. Po raz pierwszy w życiu uświadomiłam sobie, że to co robię, ma sens.
- Kocham Was! Dziękuję, że przyszliście- krzyczałam. Pragnęłam podejść do każdego z nich z osobna i najzwyczajniej w świecie podziękować. Chciałam, żeby widzieli, iż nie są mi obojętni. Niestety, moje plany szybko legły w gruzach. Brama otworzyła się i autobus wjechał na teren strzeżony. 
- Stójcie- zawołałam, wywołując ogólne poruszenie.- Chcę do nich iść.
- Wykluczone- oświadczył chłodno Jason.- Teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie. Chodźmy już- rzucił i opuścił pojazd.
- Czemu niby nie mogę tam pójść?!- mruknęłam.
- Coś nie tak?!- zapytał mój mentor.
- Nie nic. Po prostu nie mogę doczekać się show- odpowiedziałam wymijająco.
             Wchodząc na dopiero wybudowaną scenę, zauważyłam pojedynczą kartkę z rozpiską o której godzinie, gdzie mam się stawić. Dowiedziałam się, że czeka mnie jeszcze przymiarka ubrań, wizyta u wizażystki, fryzjera, a na później zaplanowana jest próba generalna. Skoro nie mogłam wyjść do fanów, zaszyłam się w swojej garderobie i z coraz większym podekscytowaniem i adrenaliną we krwi, wyczekiwałam nadchodzącego momentu.
~.~
-Uwaga! Wchodzisz za trzy...dwa...jeden... już!- usłyszałam czyjś głos i nie wiadomo kiedy znalazłam się na scenie. Momentalnie publiczność ożywiła się. Stałam przed tysiącami osób, które przyszły tu tylko po to, żeby móc mnie zobaczyć i dodać pozytywnej energii. ,,Będzie dobrze”- wyszeptałam, gdy rozbrzmiały pierwsze nuty mojego utworu. Czas leciał. Wydawało mi się, że dopiero zaczęłam, gdy zorientowałam się, że właśnie śpiewałam ostatnią piosenkę z mojego repertuaru.
- Dziękuję Wam! Byliście wspaniali. Do zobaczenia- krzyczałam, gdy koncert dobiegał końca. Powoli zeszłam ze sceny, machając wesoło do każdego.- Jest!- wrzasnęłam podekscytowanym głosem. Emanowałam pozytywną energią. Miałam ochotę piszczeć i skakać, Bóg wie gdzie, ale nie tylko mi udzielał się taki nastrój. Cały mój team wydawał się równie szczęśliwi. Każdy chodził uśmiechnięty, wesoły, nawet Jason miał tę iskrę w oku.
- Było doskonale!- oznajmił, obejmując mnie i podając mi pojedynczy, biały ręcznik.- Oby tak dalej. Może pewnego dnia dowiedzą się o Tobie media z innych krajów i staniesz się światowej rangi piosenkarką.
- Kochanie, byłaś świetna- usłyszałam za sobą rozentuzjazmowany głos mojej rodzicielki.
-Tak. Nic dodać, nic ująć. Mamy utalentowaną córkę- dopowiedział tata i oboje czule mnie przytulili. Moi kochani rodzice... To po części, właśnie dzięki nim zostałam piosenkarką. Oni od początku wierzyli we mnie i za każdym razem wspierali mnie jak tylko mogli.
- Dziękuję za tyle komplementów- powiedziałam, uśmiechając się do całej mojej ekipy.- Gdyby nie Wy, nie byłoby mnie tu teraz. Jeszcze raz dziękuję!
- Przepraszam [T.I], ale musimy już iść- oświadczył mój manager, sprowadzając mnie na ziemię.
- Jak to?- zdziwiłam się.
- Wracamy do hotelu. Przed Tobą ciężkie dni i musisz być wypoczęta- rzucił Jason, łapiąc mnie za dłoń i odprowadzając w kierunku bocznych drzwi.
- Nie może wrócić z nami do domu?- zapytała, zdezorientowana mama.
- Nie. To nie jest dobry pomysł. Wolałbym, aby pani córka unikała na razie paparazzi- odparł.- Wystarczy, że się przejęzyczy, a oni mogą to wszystko obrócić przeciwko niej. Wie, pani jakie są media w tych czasach...
           Po tych słowach z całą ekipą pojechaliśmy do hotelu, w którym mieliśmy nocować. Odebrałam kluczyk od recepcjonistki i udałam się na górę. Otworzyłam drzwi do pokoju i doznałam lekkiego szoku.
- Wow- wymsknęło się z moich ust.
           Musiałam przyznać, że pomieszczenie było naprawdę ładne, przestronne, a co najważniejsze- duże. Delikatne seledynowe ściany, kontrastowały z turkusowymi zasłonami i orzechowymi meblami. Mój wzrok powędrował od razu w kierunku wielkiego łóżka, na którym leżała starannie złożona pościel. Nie czekając na nic dłużej, zamknęłam drzwi i rzuciłam się w kierunku posłania. 
- Mogę umierać...- zaśmiałam się. Wiedziałam, iż nie mogę leżeć tak w nieskończoność. W końcu podniosłam się i udałam się w stronę łazienki. Musiałam się odświeżyć i przygotować do jutrzejszego dnia. Później, nie wiadomo kiedy, zasnęłam. Udałam się do krainy Morfeusza.

***
Następnego dnia

             Dryfowałam w nocnych majakach, kiedy do moich uszu doleciała czyjaś głośna i nieudolna gra na gitarze. Wsłuchałam się w rytm melodii i w pewnym momencie, zdałam sobie sprawę, że ktoś śpiewa moją piosenkę. Zaciekawiona powoli podniosłam swe powieki i ujrzałam dość niecodzienną scenę. Jason biegał po pokoju i najzwyczajniej w świecie fałszował.
- Co się dzieje?- zapytałam, z trudem powstrzymując śmiech.
- Chciałem Cię obudzić w oryginalny sposób, no i mi się to udało- dodał z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy- A teraz wstawaj mam do Ciebie sprawę. Spodoba Ci się.
- Nie możemy tego przełożyć na jutro?- zapytałam z nadzieją.- Wczorajszy dzień był naprawdę ciężki, chciałabym trochę odpocząć...- zaczęłam, ale od razu skończyłam, gdyż Jason zmroził mnie wzrokiem.
-[T.I] nie mam czasu na pierdoły. Ta sprawa jest naprawdę ważna. Musisz kogoś poznać i to natychmiast- przewróciłam oczami i powoli podniosłam się z łóżka.
- Co tym razem wymyśliłeś?
- Zobaczysz. Tylko ubierz się jakoś ładnie albo...- zawahał się.- Przyślę Ci stylistkę. W końcu musisz wyglądać olśniewająco- rzucił i zniknął za drzwiami.
~.~
-Dobra, ale ja nadal nie rozumiem, co ja tu robię. Budynek jak budynek, nic wyjątkowego- oświadczyłam z przekąsem, a następnie zatrzasnęłam drzwi od samochodu.
- Chwilę cierpliwości- odparł i ruszył w kierunku kremowego budynku.- Idziesz?
- Tak- burknęłam naburmuszona. Jason szedł parę kroków przede mną. Jako pierwszy wszedł do środka, jednocześnie przytrzymując mi drzwi.- Dzięki- powiedziałam już trochę milej.
- Poczekaj tu sekundę. Muszę się o coś spytać- oznajmił  i udał się w kierunku rudowłosej kobiety, która siedziała po drugiej stronie korytarza, i leniwie sączyła napój. Pracownica wymachiwała, co chwila dłońmi, a jej usta nigdy nie zamykały się. W końcu Jason odwrócił się i z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy, podszedł do mnie.- Wstawaj, czas nagli.
- Czy w końcu powiesz mi o co chodzi?- dopytywałam zirytowana.
- Już Ci wszystko mówiłem...
- Że co?- oburzyłam się.- Nic mi nie mówiłeś.
- Jesteś dzisiaj wyjątkowo marudna. Lepiej już chodźmy, taka sytuacja może się już nigdy nie powtórzyć- spojrzał na mnie wyczekująco i ruszył przed siebie.
            Mężczyzna w pewnym momencie zatrzymał się przed wielkimi drzwiami z napisem 'spotkania'. Gestem dłoni wskazał bym, udała się przodem. Nie wiedząc czego właściwie mam się spodziewać, niepewnie nacisnęłam klamkę. I wtedy moim oczom ukazała się piątka, naprawdę przystojnych chłopaków, którzy zawzięcie coś dyskutowali i od niechcenia potakiwali głowami. One Direction, naprawdę?!
-A więc skoro omówiliśmy już kwestię nowej płyty, została nam jeszcze tylko jedna sprawa...- zaczął krótko obcięty mężczyzna, siedzący na dużym, skórzanym fotelu.
- Jaka?- ożywili się, nie zwracając na nas żadnej uwagi.
- Już Wam mówię- powiedział i nerwowym ruchem przeczesał włosy.- Wiem, że i tak to wszystko Was dużo kosztuje. Nie macie praktycznie prywatności, wolności, ale przypominam, iż to jest dla dobra zespołu. A więc chodzi o... wasze związki. Zayn zacznijmy od Ciebie. Ty i Perrie tworzycie prześliczną parę. Pasujecie do siebie, a kamery Was uwielbiają. Liam, wiem że kochasz Sophie, ale lepiej by było, gdybyś wrócił do Danielle. Directioners źle zniosły Wasze rozstanie. Louis, wkładaj w swój wiązek więcej namiętności. Ludzie nie mogą się dowiedzieć, że tak naprawdę kochasz Harrego. A Ty Niall... Zaraz do tego dojdziemy- mówił, aż w końcu przerwał swoją wypowiedź i odwrócił się w naszym kierunku.- O świetnie! Już jesteście.
             Mój manager pewnie ruszył w ich stronę i po kolei przywitał się z każdym z nich z osobna.
- Znacie już wszystkie warunki umowy?- zapytał, a wszyscy twierdząco skinęli głowami. O co tu chodzi? Mam z nimi coś nagrać? Czemu od razu umowa.- A więc możemy przejść do konkretów. Chłopcy, oto jest [T.I].
- Cześć- przywitałam się i niepewnym krokiem podeszłam bliżej. W rzeczywistości piątka tych ciach była jeszcze przystojniejsza niż w telewizji. Poczułam jak z wrażenia uginają się pode mną kolana. Oddychaj- rozkazałam sobie.
- Hej- odpowiedzieli jednocześnie. Jeny, jeszcze chwila i zemdleję!
- Jason, wytłumaczysz mi o co tu chodzi?- poprosiłam.
- Skoro już tu jesteśmy i wszystko ustaliliśmy, mogę Ci powiedzieć- oznajmił ochoczo.- Mam dla Ciebie dwie wiadomości. Otóż, moja droga, wraz z Paulem i Simonem, który akurat nie mógł zjawić się na dzisiejszym spotkaniu, uzgodniliśmy iż właśnie Ty zostaniesz supportem dla One Direction w czasie 'Where we are tour' w 2015 roku, a w zamian za to...- zatrzymał się na moment, tak jakby szukał właściwych słów.
- Tak?- ponagliłam.
- Zostaniesz dziewczyną Harrego albo Nialla- powiedział z satysfakcją.
- To żart prawda? Znowu mnie wkręcasz?- nie mogłam uwierzyć w to, co dopiero usłyszałam. To przecież nie miało najmniejszego sensu. Jak on to sobie wyobrażał?
-Nie, to nie jest żart. Powinnaś mi dziękować na kolanach, że załatwiłem Ci coś takiego. Taka szansa może się już nigdy nie powtórzyć- odparł.
- Nie pomyślałeś najpierw o mnie? Nie obchodzi Cię moje zdanie?- wypytywałam zszokowana.
- Przykro mi, ale teraz nie masz już wyboru, wszystko jest załatwione. Jutro macie pierwszą randkę z...?
- Niallem- powiedział Paul.
- No tak, z Niallem- przytaknął mój manager, a mi odebrało mowę- Zostawiamy Was samych. Poznajcie się lepiej.

-Niall?- spytałam zdezorientowana.
- To ja- powiedział zmieszany chłopak i podszedł bliżej.
-Hm... I co teraz?- wypaliłam zażenowana?- Wiesz jak długo to potrwa i jak często będziemy musieli się spotykać?
- Z tego, co się orientuję mamy pokazywać się razem na wszystkich galach, wspólnych wywiadach, premierach. No, wiesz- powiedział i nerwowo przeczesał dłońmi swoją blond czuprynę.- Mamy udawać kochającą się parę...
- Nie sądzisz, że to nie jest ok?- zapytałam poirytowana.
- Niby czemu?- zdziwił się.- To może być ciekawe doświadczenie- słysząc jego słowa, mimowolnie prychnęłam.
- Naprawdę?
- Tak, przecież możemy potraktować to jako zabawę. Co nam szkodzi?- mówił, a mnie przebiegły dreszcze po plecach. Szczerze? Nie miałam najmniejszej ochoty spędzać z nim mojego wolnego czasu i to w dodatku sam na sam. Nie znałam go i mimo, iż był cholernie przystojnym członkiem najpopularniejszego boysband'u na świecie, nie paliłam się do poznania go.- Więc?- zapytał, a ja zdębiałam. Nie miałam pojęcia o czym mówił, nie słuchałam go.
- Więc, co?
-Pójdziemy na kawę?- zaproponował, a na jego twarzy pojawił się czarujący uśmiech.
- Dobra- rzuciłam zrezygnowana. 
            W końcu wraz z Niallem opuściliśmy salę i udaliśmy się w kierunku kawiarni, która znajdowała się tuż za rogiem studia. Kiedy dotarliśmy na miejsce, złożyliśmy zamówienia, a następnie zajęliśmy miejsce przy ostatnim wolnym stoliku. 
- Chyba powinniśmy ustalić jak się poznaliśmy. Na pewno kiedyś padnie to pytanie i wydaję mi się, że najlepiej by było, gdybyśmy mieli ustaloną jakąś konkretną wersję- wycedziłam na jednym tchu.
- Serio?- rzucił sarkastycznie.- To może coś wymyślisz, moja dziewczyno- dorzucił, śmiejąc się.
- Hej, to nie jest śmieszne!- zganiłam go.- Masz jakieś pomysły?
- Może... Przez przypadek wpadłem na Ciebie z jedzeniem i pobrudziłem Cię, a potem zaproponowałem, abyś przebrała się w moje rzeczy. Co Ty na to?
- Nie uważasz, że brzmi to troszeczkę... żałośnie?- mruknęłam.
- Nie, czemu? Niech tak zostanie. Ludzie wiedzą, że lubię dużo jeść, a poza tym chciałbym zobaczyć Twoją minę, gdy to mówisz. Nie uwierzę, że nie palniesz jakieś głupoty- powiedział, wpatrując się we mnie swoimi błękitnymi tęczówkami.
- Przestań- wysyczałam.
- Co znowu?- zdziwił się.
- Możesz się na mnie tak nie patrzeć- odparłam. Momentalnie poczułam jak na mojej twarzy pojawiają się dwa szkarłatne rumieńce.
- Nie- odpowiedział i uśmiechnął się szerzej.- Do twarzy Ci z kolorem- dodał, a ja spaliłam buraka. Byłam zażenowana całą tą sytuacją. W co ja się wpakowałam?!
- Widzę, że się dogadujecie- usłyszałam za sobą znajomy głos. Odwróciłam głowę i spojrzałam za siebie.
- Jason, co Ty tu robisz?- zapytałam.
- Przyszedłem Wam potowarzyszyć- rzucił, przesadnie się uśmiechając. Odsunął krzesło i usiadł obok nas. Międzyczasie kelnerka przyniosła nasze zamówienia.- Słuchajcie- oznajmił.
- Tak?- ponagliłam.
- Mam dla Was wspaniałą wiadomość. Wraz z Paulem uzgodniliśmy, że jutro idziecie na pierwszą randkę- słysząc to, o mały włos nie udławiłam się kawą.-[T.I] gdzie Twój entuzjazm?
- Że co?- patrzyłam na niego spod ściągniętych brwi.
- To co słyszałaś [T.I]. Jutro idziecie na pierwszą randkę. Załatwimy też, aby na miejsce przybyli paparazzi- uśmiechnął się w naszym kierunku.- Wasz związek musi ujrzeć światło dzienne.
- Czyli gdzie jest ta randka- spytał blondynek, wykonując palcami znak cudzysłowu w powietrzu.
- Paul chciał, abyście poszli do restauracji, ale ja wybrałem coś lepszego. Wydaje mi się, że najpierw moglibyście popłynąć statkiem po Tamizie, a następnie przejechać się London Eye. Przynajmniej jakieś urozmaicenie.
- Wiesz, co... Dzięki- rzuciłam ostro.
- Wiem, że masz chorobę morską, ale to tylko rzeka. Zobaczysz nie będzie tak źle. Zanim się zorientujesz podróż dobiegnie końca- oznajmił żwawo i podniósł się z miejsca.- Zostawiam Was, moje gołąbeczki. Mam dużo pracy i muszę już iść. Cześć- rzucił, a następnie przybił z Niallem piątkę i wyszedł.
- Czego się tak cieszysz?- wygarnęłam.
- Wyglądasz uroczo, gdy się denerwujesz- powiedział i złapał mnie za dłoń.- Przecież, gdybyś nie chciała, nie musiałabyś tego robić...
- Niall, Jason nie dał mi prawa wyboru. Nie pytał mnie o zdanie, nie miałam w tej kwestii nic do powiedzenia. Nie zrozum mnie źle. To nie tak, że Cię nie lubię czy mi się nie podobasz. Po prostu chciałam, żebyś wiedział, że zostałam do tego zmuszona. To on mnie odkrył, dzięki niemu zaistniałam, a teraz po prostu muszę być wobec niego posłuszna- jęknęłam zażenowana swoim przemówieniem.
- Widzisz, to coś nas łączy- wyszeptał i posłał w moim kierunku jeden z najpiękniejszych uśmiechów jaki kiedykolwiek widziałam.- Mnie też nikt nie pytał o zdanie. Robię to ze względu na zespół i chłopców. Nie będzie aż tak źle- pocieszał mnie.
- Dobra, wierzę Ci- rzuciłam i odwzajemniłam jego wcześniejszy uśmiech.
-[T.I] będę się już zbierał. Mamy dzisiaj jeszcze kilka prób, a potem idę na mecz ze znajomymi. W takim razie do jutra... kochanie- powiedział i nachylił się ponad stolikiem, całując mnie w policzek.
- Nie musiałeś tego robić. Dopiero od jutra mamy grać tę całą szopkę- wycedziłam, rumieniąc się na słowo: ,,kochanie”
- Wiem, ale chciałem to zrobić- rzucił, podnosząc się z miejsca.- Do zobaczenia, moja dziewczyno- zaśmiał się.

- Do jutra, mój chłopaku- zawtórowałam mu i oboje wybuchliśmy śmiechem.

                                                                                                                     MissPotatoe 

Witajcie! 
Dawno tu nic nie dodawałyśmy :( Dzisiaj znalazłam trochę czasu , no i przybywam z nowym postem. Kiedyś wiele z was wspominało, iż tęskni za moim starym stylem i uwaga! Uwaga! Ten imagin napisałam przeszło 1,5 roku temu :) Jestem ciekawa waszych opinii i czy przypadnie wam do gustu :) 
Mam tez złą wiadomość. Foreverdirectioners zalał się laptop, na którym miała wszystkie prace. W najbliższym czasie nie będzie niczego dodawała. Musicie uzbroić się w cierpliwość :( 
Miłych wakacji życzę wszystkim ! <3