-Dobra- zawołałam- dajcie mi jedynie kilka minut, bym mogła
się ogarnąć. A i jeszcze jedno. Wyjdźcie stąd- rozkazałam i wskazałam na
pobliskie, drewniane drzwi. Wszyscy ku mojemu zdziwieniu posłusznie opuścili
garderobę. Wreszcie miałam kilka minut wytchnienia i regeneracji. Wyciągnęłam z
walizki pierwsze lepsze rzeczy, a następnie zaczęłam nucić pod nosem moje
ulubione piosenki, które z reguły dodawały mi odwagi. Cóż, zawsze ma się tremę
przed występem na żywo, ale co ja mogłam o tym wiedzieć?! Byłam początkującą
gwiazdką, która dopiero, co weszła do świata show biznesu.
Powoli rozczesałam włosy, zrobiłam
lekki makijaż, aż w końcu wzięłam telefon i wyszłam z pokoju.
- [T.I] szybciej!- poganiał mnie
mój manager. Jason, mężczyzna o złotym sercu, który wypromował mnie po porażce
w Idolu. Mimo, że czasami działał mi na nerwy, to w głębi duszy i tak go
kochałam. Był dla mnie jak rodzina.
- Już idę- oznajmiłam i narzuciłam
na siebie bluzę z kapturem.
Gdy dotarliśmy pod arenę,
dochodziło południe. Do koncertu pozostało jeszcze kilka godzin, a pod halą już
kłębiły się tłumy osób.
- Wow- wyszeptałam. Nigdy w życiu
nie sądziłam, że spotka mnie coś tak wspaniałego. Ludzie chodzili w kółko,
uśmiechnięci od ucha do ucha, mimo iż pogoda na zewnątrz była okropna.
Kiedy nasz autokar podjechał pod
bramę kilkanaście osób momentalnie, otoczyło pojazd i zaczęło wykrzykiwać
wniebogłosy moje imię. Czułam się jak w raju. Nie mogąc powstrzymać
wszechogarniającego szczęścia, otworzyłam okno i wychyliłam się do nich, do
moich niesamowitych fanów. Po raz pierwszy w życiu uświadomiłam sobie, że to co
robię, ma sens.
- Kocham Was! Dziękuję, że
przyszliście- krzyczałam. Pragnęłam podejść do każdego z nich z osobna i
najzwyczajniej w świecie podziękować. Chciałam, żeby widzieli, iż nie są mi
obojętni. Niestety, moje plany szybko legły w gruzach. Brama otworzyła się i
autobus wjechał na teren strzeżony.
- Stójcie- zawołałam, wywołując
ogólne poruszenie.- Chcę do nich iść.
- Wykluczone- oświadczył chłodno
Jason.- Teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie. Chodźmy już- rzucił i opuścił
pojazd.
- Czemu niby nie mogę tam pójść?!-
mruknęłam.
- Coś nie tak?!- zapytał mój
mentor.
- Nie nic. Po prostu nie mogę
doczekać się show- odpowiedziałam wymijająco.
Wchodząc na dopiero wybudowaną
scenę, zauważyłam pojedynczą kartkę z rozpiską o której godzinie, gdzie mam się
stawić. Dowiedziałam się, że czeka mnie jeszcze przymiarka ubrań, wizyta u
wizażystki, fryzjera, a na później zaplanowana jest próba generalna. Skoro nie
mogłam wyjść do fanów, zaszyłam się w swojej garderobie i z coraz większym
podekscytowaniem i adrenaliną we krwi, wyczekiwałam nadchodzącego momentu.
~.~
-Uwaga! Wchodzisz za
trzy...dwa...jeden... już!- usłyszałam czyjś głos i nie wiadomo kiedy znalazłam
się na scenie. Momentalnie publiczność ożywiła się. Stałam przed tysiącami
osób, które przyszły tu tylko po to, żeby móc mnie zobaczyć i dodać pozytywnej
energii. ,,Będzie dobrze”- wyszeptałam, gdy rozbrzmiały pierwsze nuty mojego
utworu. Czas leciał. Wydawało mi się, że dopiero zaczęłam, gdy zorientowałam
się, że właśnie śpiewałam ostatnią piosenkę z mojego repertuaru.
- Dziękuję Wam! Byliście
wspaniali. Do zobaczenia- krzyczałam, gdy koncert dobiegał końca. Powoli
zeszłam ze sceny, machając wesoło do każdego.- Jest!- wrzasnęłam
podekscytowanym głosem. Emanowałam pozytywną energią. Miałam ochotę piszczeć i
skakać, Bóg wie gdzie, ale nie tylko mi udzielał się taki nastrój. Cały mój team
wydawał się równie szczęśliwi. Każdy chodził uśmiechnięty, wesoły, nawet
Jason miał tę iskrę w oku.
- Było doskonale!- oznajmił,
obejmując mnie i podając mi pojedynczy, biały ręcznik.- Oby tak dalej. Może
pewnego dnia dowiedzą się o Tobie media z innych krajów i staniesz się
światowej rangi piosenkarką.
- Kochanie, byłaś świetna-
usłyszałam za sobą rozentuzjazmowany głos mojej rodzicielki.
-Tak. Nic dodać, nic ująć. Mamy
utalentowaną córkę- dopowiedział tata i oboje czule mnie przytulili. Moi
kochani rodzice... To po części, właśnie dzięki nim zostałam piosenkarką. Oni
od początku wierzyli we mnie i za każdym razem wspierali mnie jak tylko mogli.
- Dziękuję za tyle komplementów-
powiedziałam, uśmiechając się do całej mojej ekipy.- Gdyby nie Wy, nie byłoby
mnie tu teraz. Jeszcze raz dziękuję!
- Przepraszam [T.I], ale musimy
już iść- oświadczył mój manager, sprowadzając mnie na ziemię.
- Jak to?- zdziwiłam się.
- Wracamy do hotelu. Przed Tobą
ciężkie dni i musisz być wypoczęta- rzucił Jason, łapiąc mnie za dłoń i
odprowadzając w kierunku bocznych drzwi.
- Nie może wrócić z nami do domu?-
zapytała, zdezorientowana mama.
- Nie. To nie jest dobry pomysł.
Wolałbym, aby pani córka unikała na razie paparazzi- odparł.- Wystarczy, że się
przejęzyczy, a oni mogą to wszystko obrócić przeciwko niej. Wie, pani jakie są
media w tych czasach...
Po tych słowach z całą ekipą
pojechaliśmy do hotelu, w którym mieliśmy nocować. Odebrałam kluczyk od
recepcjonistki i udałam się na górę. Otworzyłam drzwi do pokoju i doznałam
lekkiego szoku.
- Wow- wymsknęło się z moich ust.
Musiałam przyznać, że pomieszczenie
było naprawdę ładne, przestronne, a co najważniejsze- duże. Delikatne
seledynowe ściany, kontrastowały z turkusowymi zasłonami i orzechowymi meblami.
Mój wzrok powędrował od razu w kierunku wielkiego łóżka, na którym leżała
starannie złożona pościel. Nie czekając na nic dłużej, zamknęłam drzwi i
rzuciłam się w kierunku posłania.
- Mogę umierać...- zaśmiałam się.
Wiedziałam, iż nie mogę leżeć tak w nieskończoność. W końcu podniosłam się i
udałam się w stronę łazienki. Musiałam się odświeżyć i przygotować do
jutrzejszego dnia. Później, nie wiadomo kiedy, zasnęłam. Udałam się do krainy
Morfeusza.
***
Następnego dnia
Dryfowałam w nocnych majakach,
kiedy do moich uszu doleciała czyjaś głośna i nieudolna gra na gitarze.
Wsłuchałam się w rytm melodii i w pewnym momencie, zdałam sobie sprawę, że ktoś
śpiewa moją piosenkę. Zaciekawiona powoli podniosłam swe powieki i ujrzałam
dość niecodzienną scenę. Jason biegał po pokoju i najzwyczajniej w świecie
fałszował.
- Co się dzieje?- zapytałam, z
trudem powstrzymując śmiech.
- Chciałem Cię obudzić w
oryginalny sposób, no i mi się to udało- dodał z triumfalnym uśmieszkiem na
twarzy- A teraz wstawaj mam do Ciebie sprawę. Spodoba Ci się.
- Nie możemy tego przełożyć na
jutro?- zapytałam z nadzieją.- Wczorajszy dzień był naprawdę ciężki, chciałabym
trochę odpocząć...- zaczęłam, ale od razu skończyłam, gdyż Jason zmroził mnie
wzrokiem.
-[T.I] nie mam czasu na pierdoły.
Ta sprawa jest naprawdę ważna. Musisz kogoś poznać i to natychmiast-
przewróciłam oczami i powoli podniosłam się z łóżka.
- Co tym razem wymyśliłeś?
- Zobaczysz. Tylko ubierz się
jakoś ładnie albo...- zawahał się.- Przyślę Ci stylistkę. W końcu musisz
wyglądać olśniewająco- rzucił i zniknął za drzwiami.
~.~
-Dobra, ale ja nadal nie rozumiem,
co ja tu robię. Budynek jak budynek, nic wyjątkowego- oświadczyłam z przekąsem,
a następnie zatrzasnęłam drzwi od samochodu.
- Chwilę cierpliwości- odparł i
ruszył w kierunku kremowego budynku.- Idziesz?
- Tak- burknęłam naburmuszona.
Jason szedł parę kroków przede mną. Jako pierwszy wszedł do środka,
jednocześnie przytrzymując mi drzwi.- Dzięki- powiedziałam już trochę milej.
- Poczekaj tu sekundę. Muszę się o
coś spytać- oznajmił i udał się w
kierunku rudowłosej kobiety, która siedziała po drugiej stronie korytarza, i
leniwie sączyła napój. Pracownica wymachiwała, co chwila dłońmi, a jej usta
nigdy nie zamykały się. W końcu Jason odwrócił się i z tajemniczym uśmieszkiem
na twarzy, podszedł do mnie.- Wstawaj, czas nagli.
- Czy w końcu powiesz mi o co
chodzi?- dopytywałam zirytowana.
- Już Ci wszystko mówiłem...
- Że co?- oburzyłam się.- Nic mi
nie mówiłeś.
- Jesteś dzisiaj wyjątkowo
marudna. Lepiej już chodźmy, taka sytuacja może się już nigdy nie powtórzyć-
spojrzał na mnie wyczekująco i ruszył przed siebie.
Mężczyzna w pewnym momencie
zatrzymał się przed wielkimi drzwiami z napisem 'spotkania'. Gestem dłoni
wskazał bym, udała się przodem. Nie wiedząc czego właściwie mam się spodziewać,
niepewnie nacisnęłam klamkę. I wtedy moim oczom ukazała się piątka, naprawdę
przystojnych chłopaków, którzy zawzięcie coś dyskutowali i od niechcenia
potakiwali głowami. One Direction, naprawdę?!
-A więc skoro omówiliśmy już kwestię nowej płyty, została nam
jeszcze tylko jedna sprawa...- zaczął krótko obcięty mężczyzna, siedzący na
dużym, skórzanym fotelu.
- Jaka?- ożywili się, nie
zwracając na nas żadnej uwagi.
- Już Wam mówię- powiedział i
nerwowym ruchem przeczesał włosy.- Wiem, że i tak to wszystko Was dużo
kosztuje. Nie macie praktycznie prywatności, wolności, ale przypominam, iż to
jest dla dobra zespołu. A więc chodzi o... wasze związki. Zayn zacznijmy od Ciebie.
Ty i Perrie tworzycie prześliczną parę. Pasujecie do siebie, a kamery Was
uwielbiają. Liam, wiem że kochasz Sophie, ale lepiej by było, gdybyś wrócił do
Danielle. Directioners źle zniosły Wasze rozstanie. Louis, wkładaj w swój
wiązek więcej namiętności. Ludzie nie mogą się dowiedzieć, że tak naprawdę
kochasz Harrego. A Ty Niall... Zaraz do tego dojdziemy- mówił, aż w końcu
przerwał swoją wypowiedź i odwrócił się w naszym kierunku.- O świetnie! Już
jesteście.
Mój manager pewnie ruszył w ich
stronę i po kolei przywitał się z każdym z nich z osobna.
- Znacie już wszystkie warunki
umowy?- zapytał, a wszyscy twierdząco skinęli głowami. O co tu chodzi? Mam z
nimi coś nagrać? Czemu od razu umowa.- A więc możemy przejść do konkretów.
Chłopcy, oto jest [T.I].
- Cześć- przywitałam się i
niepewnym krokiem podeszłam bliżej. W rzeczywistości piątka tych ciach była
jeszcze przystojniejsza niż w telewizji. Poczułam jak z wrażenia uginają się
pode mną kolana. Oddychaj- rozkazałam sobie.
- Hej- odpowiedzieli jednocześnie.
Jeny, jeszcze chwila i zemdleję!
- Jason, wytłumaczysz mi o co tu
chodzi?- poprosiłam.
- Skoro już tu jesteśmy i wszystko
ustaliliśmy, mogę Ci powiedzieć- oznajmił ochoczo.- Mam dla Ciebie dwie
wiadomości. Otóż, moja droga, wraz z Paulem i Simonem, który akurat nie mógł
zjawić się na dzisiejszym spotkaniu, uzgodniliśmy iż właśnie Ty zostaniesz
supportem dla One Direction w czasie 'Where we are tour' w 2015 roku, a w
zamian za to...- zatrzymał się na moment, tak jakby szukał właściwych słów.
- Tak?- ponagliłam.
- Zostaniesz dziewczyną Harrego
albo Nialla- powiedział z satysfakcją.
- To żart prawda? Znowu mnie
wkręcasz?- nie mogłam uwierzyć w to, co dopiero usłyszałam. To przecież nie
miało najmniejszego sensu. Jak on to sobie wyobrażał?
-Nie, to nie jest żart. Powinnaś
mi dziękować na kolanach, że załatwiłem Ci coś takiego. Taka szansa może się
już nigdy nie powtórzyć- odparł.
- Nie pomyślałeś najpierw o mnie?
Nie obchodzi Cię moje zdanie?- wypytywałam zszokowana.
- Przykro mi, ale teraz nie masz
już wyboru, wszystko jest załatwione. Jutro macie pierwszą randkę z...?
- Niallem- powiedział Paul.
- No tak, z Niallem- przytaknął
mój manager, a mi odebrało mowę- Zostawiamy Was samych. Poznajcie się lepiej.
-Niall?- spytałam zdezorientowana.
- To ja- powiedział zmieszany
chłopak i podszedł bliżej.
-Hm... I co teraz?- wypaliłam
zażenowana?- Wiesz jak długo to potrwa i jak często będziemy musieli się
spotykać?
- Z tego, co się orientuję mamy
pokazywać się razem na wszystkich galach, wspólnych wywiadach, premierach. No,
wiesz- powiedział i nerwowo przeczesał dłońmi swoją blond czuprynę.- Mamy
udawać kochającą się parę...
- Nie sądzisz, że to nie jest ok?-
zapytałam poirytowana.
- Niby czemu?- zdziwił się.- To
może być ciekawe doświadczenie- słysząc jego słowa, mimowolnie prychnęłam.
- Naprawdę?
- Tak, przecież możemy potraktować
to jako zabawę. Co nam szkodzi?- mówił, a mnie przebiegły dreszcze po plecach.
Szczerze? Nie miałam najmniejszej ochoty spędzać z nim mojego wolnego czasu i
to w dodatku sam na sam. Nie znałam go i mimo, iż był cholernie przystojnym
członkiem najpopularniejszego boysband'u na świecie, nie paliłam się do
poznania go.- Więc?- zapytał, a ja zdębiałam. Nie miałam pojęcia o czym mówił,
nie słuchałam go.
- Więc, co?
-Pójdziemy na kawę?- zaproponował,
a na jego twarzy pojawił się czarujący uśmiech.
- Dobra- rzuciłam
zrezygnowana.
W końcu wraz z Niallem opuściliśmy
salę i udaliśmy się w kierunku kawiarni, która znajdowała się tuż za rogiem
studia. Kiedy dotarliśmy na miejsce, złożyliśmy zamówienia, a następnie
zajęliśmy miejsce przy ostatnim wolnym stoliku.
- Chyba powinniśmy ustalić jak się
poznaliśmy. Na pewno kiedyś padnie to pytanie i wydaję mi się, że najlepiej by
było, gdybyśmy mieli ustaloną jakąś konkretną wersję- wycedziłam na jednym
tchu.
- Serio?- rzucił sarkastycznie.-
To może coś wymyślisz, moja dziewczyno- dorzucił, śmiejąc się.
- Hej, to nie jest śmieszne!-
zganiłam go.- Masz jakieś pomysły?
- Może... Przez przypadek wpadłem
na Ciebie z jedzeniem i pobrudziłem Cię, a potem zaproponowałem, abyś przebrała
się w moje rzeczy. Co Ty na to?
- Nie uważasz, że brzmi to
troszeczkę... żałośnie?- mruknęłam.
- Nie, czemu? Niech tak zostanie.
Ludzie wiedzą, że lubię dużo jeść, a poza tym chciałbym zobaczyć Twoją minę,
gdy to mówisz. Nie uwierzę, że nie palniesz jakieś głupoty- powiedział,
wpatrując się we mnie swoimi błękitnymi tęczówkami.
- Przestań- wysyczałam.
- Co znowu?- zdziwił się.
- Możesz się na mnie tak nie
patrzeć- odparłam. Momentalnie poczułam jak na mojej twarzy pojawiają się dwa
szkarłatne rumieńce.
- Nie- odpowiedział i uśmiechnął
się szerzej.- Do twarzy Ci z kolorem- dodał, a ja spaliłam buraka. Byłam
zażenowana całą tą sytuacją. W co ja się wpakowałam?!
- Widzę, że się dogadujecie-
usłyszałam za sobą znajomy głos. Odwróciłam głowę i spojrzałam za siebie.
- Jason, co Ty tu robisz?-
zapytałam.
- Przyszedłem Wam potowarzyszyć-
rzucił, przesadnie się uśmiechając. Odsunął krzesło i usiadł obok nas.
Międzyczasie kelnerka przyniosła nasze zamówienia.- Słuchajcie- oznajmił.
- Tak?- ponagliłam.
- Mam dla Was wspaniałą wiadomość.
Wraz z Paulem uzgodniliśmy, że jutro idziecie na pierwszą randkę- słysząc to, o
mały włos nie udławiłam się kawą.-[T.I] gdzie Twój entuzjazm?
- Że co?- patrzyłam na niego spod
ściągniętych brwi.
- To co słyszałaś [T.I]. Jutro
idziecie na pierwszą randkę. Załatwimy też, aby na miejsce przybyli paparazzi-
uśmiechnął się w naszym kierunku.- Wasz związek musi ujrzeć światło dzienne.
- Czyli gdzie jest ta randka-
spytał blondynek, wykonując palcami znak cudzysłowu w powietrzu.
- Paul chciał, abyście poszli do
restauracji, ale ja wybrałem coś lepszego. Wydaje mi się, że najpierw
moglibyście popłynąć statkiem po Tamizie, a następnie przejechać się London Eye.
Przynajmniej jakieś urozmaicenie.
- Wiesz, co... Dzięki- rzuciłam
ostro.
- Wiem, że masz chorobę morską,
ale to tylko rzeka. Zobaczysz nie będzie tak źle. Zanim się zorientujesz podróż
dobiegnie końca- oznajmił żwawo i podniósł się z miejsca.- Zostawiam Was, moje
gołąbeczki. Mam dużo pracy i muszę już iść. Cześć- rzucił, a następnie przybił
z Niallem piątkę i wyszedł.
- Czego się tak cieszysz?-
wygarnęłam.
- Wyglądasz uroczo, gdy się
denerwujesz- powiedział i złapał mnie za dłoń.- Przecież, gdybyś nie chciała,
nie musiałabyś tego robić...
- Niall, Jason nie dał mi prawa wyboru. Nie pytał mnie o
zdanie, nie miałam w tej kwestii nic do powiedzenia. Nie zrozum mnie źle. To
nie tak, że Cię nie lubię czy mi się nie podobasz. Po prostu chciałam, żebyś
wiedział, że zostałam do tego zmuszona. To on mnie odkrył, dzięki niemu
zaistniałam, a teraz po prostu muszę być wobec niego posłuszna- jęknęłam
zażenowana swoim przemówieniem.
- Widzisz, to coś nas łączy- wyszeptał i posłał w moim
kierunku jeden z najpiękniejszych uśmiechów jaki kiedykolwiek widziałam.- Mnie
też nikt nie pytał o zdanie. Robię to ze względu na zespół i chłopców. Nie
będzie aż tak źle- pocieszał mnie.
- Dobra, wierzę Ci- rzuciłam i odwzajemniłam jego
wcześniejszy uśmiech.
-[T.I] będę się już zbierał. Mamy dzisiaj jeszcze kilka prób,
a potem idę na mecz ze znajomymi. W takim razie do jutra... kochanie-
powiedział i nachylił się ponad stolikiem, całując mnie w policzek.
- Nie musiałeś tego robić. Dopiero od jutra mamy grać tę całą
szopkę- wycedziłam, rumieniąc się na słowo: ,,kochanie”
- Wiem, ale chciałem to zrobić- rzucił, podnosząc się z
miejsca.- Do zobaczenia, moja dziewczyno- zaśmiał się.
- Do jutra, mój chłopaku- zawtórowałam mu i oboje wybuchliśmy
śmiechem.
MissPotatoe
Witajcie!
Dawno tu nic nie dodawałyśmy :( Dzisiaj znalazłam trochę czasu , no i przybywam z nowym postem. Kiedyś wiele z was wspominało, iż tęskni za moim starym stylem i uwaga! Uwaga! Ten imagin napisałam przeszło 1,5 roku temu :) Jestem ciekawa waszych opinii i czy przypadnie wam do gustu :)
Mam tez złą wiadomość. Foreverdirectioners zalał się laptop, na którym miała wszystkie prace. W najbliższym czasie nie będzie niczego dodawała. Musicie uzbroić się w cierpliwość :(
Miłych wakacji życzę wszystkim ! <3
Świetny!!! Czekam niecierpliwie na kolejną pracę ♡
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 Zapowiada się ciekawie. Ten styl bardziej mi się podoba :*
OdpowiedzUsuńCałuski ;****
Na coś takiego czekałam. Oby tak dalej, czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńGenialna pierwsza część! :D
OdpowiedzUsuńCudowny *-* czekam na next
OdpowiedzUsuń♥♡♥ Joanna.
Genialny *.*
OdpowiedzUsuńGenialneee czekam na next
OdpowiedzUsuńŚwietny ♥♥♥ /Julka
OdpowiedzUsuńCudowny ♥♥ z niecierpliwością czekam na następną cześć :*
OdpowiedzUsuńGenialny ♡ :* czekm na kolejną część ★
OdpowiedzUsuń/Ania
Daj jak najszybciej kolejna cześć bo świetny jest
OdpowiedzUsuńSuper czekam na następną część Amelka
OdpowiedzUsuńHej dopiero znalazłam tego bloga... Jest super a ten imagin jest boski nie mogę się doczekać kolejnej części :-) Kasia
OdpowiedzUsuńSuper imagin <3 lubię takie z (nie)udawanymi związkami :D
OdpowiedzUsuńM.
super czekam na next ♥ Zuzia K.
OdpowiedzUsuńcudo po prostu cudo :) / Edyta
OdpowiedzUsuńGenialny! :) Chciałabym być chociaż w takim "udawanym związku" z którymś z chłopaków. ♥
OdpowiedzUsuń/Tosia
Bardzo mi sie podoba ! Tez chciałabym być w takim układzie z Niallem lub z Louisem albo Harrym Paulina
OdpowiedzUsuńPer-fect !
OdpowiedzUsuńNext next next next !!!
OdpowiedzUsuńSuper, świetny bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuń