Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

niedziela, 31 sierpnia 2014

#121 Niall



- No proszę, kogo my tu mamy - uśmiechnęłam się drwiąco do grubego chłopaka opierającego się o ścianę. - Cóż się stało, że przyszedłeś do szkoły? Na dodatek na sprawdzian?  Przez przypadek?
Dwóch chłopaków - David i Mike - i dziewczyna, Patricia, stojący obok mnie, roześmiali się.
- Spadaj - mruknął chłopak, patrząc na mnie spode łba. W odpowiedzi zaśmiałam się ironicznie i już miałam odpowiedzieć, kiedy przerwał mi dzwonek na lekcję. Nie obdarzając go ani jednym spojrzeniem, weszłam do klasy z moją 'obstawą'. Rozpoczęła się lekcja.
- Clarie Angel?
- Obecna.
- [T.I] [T.N]?
- Nie ma mnie - odparłam uprzejmie, już myśląc o czymś innym. Nauczycielka zignorowała moją odpowiedź i dalej sprawdzała obecność. I pewnym momencie otworzyły się drzwi do klasy.
Do sali wszedł uśmiechnięty blondyn.
- Oddaję w pani ręce nowego ucznia - do sali wkroczyła dyrektorka i, widząc, że nasza wychowawczyni wie, o co chodzi, już jej nie było. No proszę, kogoś nowego widzę. Ciekawe, jaki jest. Posłałam mu pewny siebie uśmiech.
- Hm - zaczęła nauczycielka, wstając z krzesła. Podeszła do chłopaka. - Więc, powitajcie swojego nowego kolegę, Nialla Horana.
W klasie rozległy się mniej lub bardziej entuzjastyczne powitania. Nie zadawałam sobie trudu, żeby zwrócić na siebie uwagę, co niektórzy próbowali uzyskać. W niektórych wypadkach wyglądało to wręcz śmiesznie.
- Wybierz sobie jakieś miejsce... chociaż dużego wyboru nie masz - dodała już z mniej radosnym uśmiechem. No tak. Chociaż byliśmy największą klasą w szkole, mieliśmy najmniej ławek w sali, przez co właściwie wszyscy siedzieli w parach. Oprócz mnie, gdyż wychowawczyni po tygodniu zajęć stwierdziła, iż 'nie jest wskazane, bym z kimś siedziała', i jeszcze jednej dziewczyny.
Chłopak rozejrzał się po sali. Widać było, że był trochę zdenerwowany. Zatrzymał wzrok na miejscu obok mnie. Patricia, siedząca niedaleko mnie, rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie. Odpowiedziałam jej tym samym. No, to się zabawimy...
Już miałam odsunąć mu krzesło, kiedy siadał, ale... powstrzymało mnie coś w jego twarzy. W jego spojrzeniu. Złośliwy komentarz uwiązł mi w gardle. Hm?
- Cześć - przywitał się.
- Heeey - powiedziałam, ale jakoś bez mojej pewności siebie, bez ironii. Uśmiechnęłam się lekko i zaraz odwróciłam wzrok.
- Oho, jak złagodniała - skomentował Mike. Posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie. Natychmiast zamilkł. Znów poczułam się jak zwykle. Wszystko było na swoim miejscu... No, może w wyjątkiem mojego nowego sąsiada. Czułam na sobie jego spojrzenie.
- Co się tak patrzysz? - wbiłam w niego swój wzrok.
- A co, nie wolno mi? - odparł ze spokojem. Zatkało mnie.
- Co proszę? - warknęłam. Dla zyskania czasu wzięłam łyk z latte, która została mi z przerwy.
- Cisza, proszę! - przerwała nauczycielka. - [T.N], nie pij na lekcji.
Zignorowałam ją, ale nie kontynuowaliśmy rozmowy. W spokoju dopiłam kawę do końca, zwłaszcza, że resztę lekcji w większości zajęło sprawdzanie obecności. Kiedy otworzyliśmy podręczniki od przyrody i wychowawczyni zadała nam pierwsze zadanie, zadzwonił dzwonek na przerwę. Często śmieszył mnie jej brak zorganizowania...
Wyszliśmy na korytarz. Niall wyglądał, jakby niezbyt wiedział, co ma zrobić. Wykorzystałam to i podeszłam do niego.
- Hm... Niall? - zaczęłam. Spojrzał na mnie.
- Tak? - zapytał uprzejmie.
- Wiesz... sorry za to na lekcji - sama nie wiem, jak ja to powiedziałam. Nigdy nikogo nie przepraszałam. Wprawdzie "sorry" to nie "przepraszam", ale przecież nic wielkiego się nie stało.
W tym momencie pojawili się David i Mike. Nie chciałam, żeby słyszeli tą rozmowę, ale jak już ją zaczęłam...
- Po co ty z nim rozmawiasz? - David rzucił Niallowi wrogie spojrzenie.
- Czekaj - przerwałam, po czym odwróciłam się z powrotem do mojego poprzedniego rozmówcy.
- Masz czas dzisiaj o 17? - zapytałam prosto z mostu.
- Mam...
- Przyjdź o tej porze do parku za szkołą - nie czekając na odpowiedź, wraz z chłopakami ruszyłam do czekającej na nas Patrici.
- O czym wy z nim...? Zresztą, nieważne. Macie czas dzisiaj po południu? - zapytała od razu.
- Ona nie - odpowiedział David z przyjacielsko złośliwym uśmiechem, wskazując na mnie. - Umówiła się z tym nowym.
Uderzyłam go lekko w ramię. Tak jak reszta, nie brałam tego wszystkiego na serio. Chociaż spotkanie z Niallem... Nie wiem, co mnie takiego w nim ciągnęło.
- [T.I] ma nową zabawkę - zaśmiała się Patricia. Wszyscy jej zawtórowali.
~oczami Clarie~
Niall zniknął mi z oczu na tłocznym korytarzu. Słyszałam jego rozmowę z [T.I]. Muszę go przynajmniej ostrzec. Może będzie na tyle rozsądny i nie przyjdzie na tamto spotkanie... Szczerze mówiąc, niewiele mnie on obchodzi, ale skoro mogę zrobić coś pożytecznego... Przecież on w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, jaka ona jest.
Wreszcie go znalazłam.
- Niall! - zawołałam. Kiedy byłam koło niego, zaczęłam mówić. - Hm... przez przypadek słyszałam twoją rozmowę z tą dziewczyną... zamierzasz iść?
- No proszę, nagle się o mnie wszyscy troszczą - stwierdził ironicznie. - Właściwie, dlaczego cię to interesuje? Może i pójdę.
- Dobrze ci radzę, nie idź. - Starałam się, żeby mój ton był przekonujący. - Nie znasz jej. Nie wiesz, do czego jest zdolna.
Poczułam na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałam się i zobaczyłam [T.I], stojącą niedaleko i wbijającą we mnie wściekły wzrok. Oj. Ona mogła wszystko słyszeć.
- Do zobaczenia - rzuciłam do Nialla i jak najszybciej odeszłam.
~Twoimi oczami~
Jak ona śmiała wtącać się w nie swoje sprawy?!

kilka godzin później

Byłam już trochę spóźniona. Sama podałam godzinę i się nie wyrobiłam. Nie najlepiej. Na szczęście to tylko kilka minut.
Kiedy dotarłam na miejsce, zdziwiłam się, że nikogo tam nie ma. Zaskoczona, weszłam na małą górkę, z której było widać cały park. Nigdzie go nie było. Poczekałam dłuższą chwilę.
Nie przyszedł.
Nie spodziewałam się tego po sobie, ale poczułam rozczarowanie. Dziwne.
Jak nie będzie miał dobrej wymówki...
Zapłaci mi za to.
                                                                                                          Anonimowa ♥

Witajcie kochani!
Co sądzicie o nowej pracy Anonimowej? Szkolne klimaty :P Agh! I znowu zacznie się szkoła :( No cóż cieszmy się ostatnimi godzinami wolności :) 
Podobno obchodzimy dzisiaj 'Dzień Blogów', a więc wszystkiego dobrego z okazji tego 
zaskakującego święta! :*
Jeszcze pod tym postem nie pojawi się próg komentarzy, ale pod następnym imaginem Anonimowej ♥ nie będzie już tak dobrze :p Więc piszcie, oceniajcie, motywujcie! :* To tyle z mojej strony, ściskam MissPotatoe :* 

wtorek, 26 sierpnia 2014

#120 Harry cz.3



-Można wiedzieć czemu panny Madeline, [T.I] i Rosamond nie stawiły się wczoraj na lekcjach?-zapytał nauczyciel spotkany na dziedzińcu.
Mad nerwowo splotła ręce. Jedną można jakoś było wytłumaczyć, ale trzy naraz?
-Źle się czułyśmy, profesorze.-odparła słodkim głosem Rose.
-Wszystkie naraz?-spytał podejrzliwe mężczyzna patrząc na nas spod opuszczonych na nos okularów.
-Oczywiście, że nie!-odpowiedziała oburzona tą niedorzecznością brunetka.-Szłyśmy do klasy. Przewróciłam się, Madeline ze strachu o mnie zemdlała, a [T.I] się nami zajęła.
Rosamond od zawsze była dobrą aktorką, teraz pomrugała szybko powiekami. Wydawała się szczerze poruszona całą sytuacją. Zastanowiłam się jednak czy całe to wyjaśnienie nie brzmi niedorzecznie, choć w większości było prawdą.
-Doprawdy?-zapytał nauczyciel marszcząc nos. Po chwili się jednak uśmiechnął. Rose była lubiana przez wszystkich za swoje poczucie humoru i towarzyskość. Madeline świetnie się uczyła co spotykało się z wszechobecnym szacunkiem. A ja? Ja wiedziałam z kim się przyjaźnić żeby dobrze na tym wyjść. Mężczyzna jeszcze przez chwilę się na nas popatrzył, po czym odszedł poprawiając kołnierz kurtki.
Posłałam Rosamond wdzięczne spojrzenie. Ta odpowiedziała przyjaznym uśmiechem.
-To co robimy?-spytała brunetka.-Proponuję zakupy. Muszę kupić coś ładnego bo idę dziś z Lou do restauracji.
-Hmmmm -zastanowiła się Mad-Kto by pomyślał, że z Lou taki romantyk...
Zachichotałam, a Rose posłała mi delikatnego kuksańca.
-Ja chyba pójdę odrobić pracę domową-rzekła blondynka-bo jak was znam, to żadnej się nie będzie chciało, a od kogoś będziecie musiały przepisać-westchnęła.
Rose mocno ją do siebie przytuliła i szepnęła
-Wiesz, że cię kochamy?- Madeline na te słowa lekko się uśmiechnęła i nieśmiało przytaknęła głową.-A ty?
Spytała przyjaciółka spoglądając na mnie. Skrzywiłam się:
-Niall zaprosił mnie do opery...
-Do opery?-pisnęła Rose-Pojebało go?
Zaczęłyśmy się śmiać. Ale mi jakoś nie było wesoło. Ach będzie się starał? Zajebiście mu to wychodzi.
-No to oczywiście musisz pójść ze mną po kreacje na to jakże ważne wydarzenie kulturalne.-zaśmiała się Rosamond.
-To wcale nie jest śmieszne.-posłałam jej ostre spojrzenie.-w sobotę wieczorem chciałam się bawić, a nie męczyć przy wyciu jakichś starych bab.
Madeline potarła ręką moje ramię:
-Może nie będzie tak źle... W końcu idziesz tam z Horanem...
Jęknęłam niezadowolona.
-No właśnie. Wiecie jaki on jest nudny? Gada w kółko jaka jestem śliczna, jaka miła, jak bardzo mnie lubi. To jest żenujące-westchnęłam.-Mam nadzieję, że te kilka dni szybko minie i wreszcie się od niego uwolnię.
-Oj już nie narzekaj. -Skarciła mnie przyjaciółka-to będzie z pewnością lepsze niż siedzenie nad książkami.
-Dobra Maddy, my już idziemy, baw się dobrze z chemią.-Rose puściła jej oczko.
-Nie mów tak na mnie!-krzyknęła jeszcze za nami przyjaciółka, po czym poszła z powrotem do internatu.
***
-Mad? Jesteś?-wydarłam się wchodząc do pokoju.
-Tutaj!-krzyknęła blondynka wychylając głowę z łazienki.
Postawiłam torby na ziemi i zdjęłam kurtkę. Przegarnęłam włosy dłonią. Rosamond stanęła tuż koło mnie i spytała:
-I jak? Zadowolona z zakupów?
-Raczej tak, ale jak pomyślę o dzisiejszym wieczorze to aż mnie mdli.
-Nie wiem czy pójdziesz- krzyknęła Mad wychodząc z łazienki.-Za piętnaście minut jest apel. Chyba coś się stało.
Popatrzyłyśmy na siebie pytająco. W końcu Rose zabrała głos:
-Co?
-Nie wiem.-blondynka wzruszyła ramionami-ale to chyba coś poważnego bo przychodzili osobiście do każdego pokoju. Już miałam po was dzwonić.
-Kurwa!-zaklęła Rose-Ja za godzinę mam randkę. Mam nadzieję, że nie będą długo pieprzyli bo nie zdążę się przygotować-narzekała.
Po dziesięciu minutach zeszliśmy do wielkiego salonu na dole. Z pomieszczenia obok można było poczuć zapach przygotowywanej kolacji. Już bym wolała siedzieć tu wieczorem ze wszystkimi, zjeść coś na stołówce, a potem oglądać horrory i się straszyć jak to mieli w zwyczaju uczniowie naszej szkoły, którzy nie mieli żadnych planów. W sumie to była naprawdę fajna rozrywka. Ale mnie ominie coś tak przyjemnego, przez głupią operę.
Usiedliśmy na kilkunastu kanapach, krzesłach i fotelach. Niektórzy stali lub siedzieli na dywanie, gdyż już nie znaleźli dla siebie wolnego miejsca. Spojrzałam na zmartwionych nauczycieli i bladą dyrektorkę. Faktycznie, chyba coś się stało.
Kobieta drżącymi rękami wzięła do ręki mikrofon. Jakiś nauczyciel poprosił o cisze, bo ciągle dało się słyszeć szmery rozmów.
-Posłuchajcie-poprosiła dyrektorka, w jej głosie można było wyczuć... strach?-Wczoraj jedna z waszych koleżanek otrzymała list z pogróżkami. Przyszła do nas z nim, chociaż wyraźnie było to zabronione przez nadawcę.
W sali ponownie rozniosły się głosy. Przełknęłam gulę w gardle i spytałam samą siebie: Co tu się do cholery jasnej dzieje?
-Ariadna McCartney nie dawała od tego czasu żadnych oznak życia, zniknęła. Uznaliśmy, że słuszne będzie wam o tym powiedzieć. Wezwaliśmy już policje. Niebawem tu będą. Teraz chciałabym was bardzo poprosić byście zostali dziś w pokojach. Czekajcie tam na nasze instrukcje. Weźcie posiłki ze stołówki i udajcie się do waszych mieszkań. O wszystkim będziemy informowali was przez głośniki w pokojach. Zaraz przejdziemy się po mieszkaniach i sprawdzimy listy obecności. Po tym proszę, aby każde z was zamknęło się na klucz i pozostało tam przez noc. Chcę żebyście potraktowali to poważnie, bo sytuacja jest niebezpieczna. Jeżeli ktokolwiek posiada jakieś informację o pannie McCartney prosimy o kontakt. Dziękują za uwagę. Możecie odejść.-westchnęła i potarła skronie ze zdenerwowania.
Popatrzyłam jak na to zareagowali inni. Niektórzy byli przerażeni, inni podekscytowani. Zdarzali się też tacy jak Rosamond- wkurwieni na cały świat. Mi po części ulżyło, że nie będę musiała nigdzie wychodzić, ale jednocześnie poczułam lęk. Zaginięcie? W naszej szkole? Udałyśmy się ze wszystkimi do stołówki i wzięłyśmy coś do jedzenia. Nie byłam głodna, ale jak mamy siedzieć tak przez całą noc to może jeszcze mi się zachcę.
Madeline otworzyła pokój i rzuciła się na łóżko. Jak zwykle była biała i przerażona, ale biorąc pod uwagę okoliczności nie ma jej się co dziwić.
-Cholerna Ariadna, cholerni nauczyciele, cholerna dyrektorka, cholerna szkoła. Nienawidzę ich!-krzyczała Rose.-Pojebani ludzie. Co mnie to obchodzi, że ta zdzira nie wróciła do pokoju?! Będą mi robili areszt w szkole. Kurwa! Jeszcze czego! Chyba tam zaraz pójdę i powiem co myślę o tej zajebanej budzie.
-Rose, uspokój się, to poważna sprawa.-próbowała załagodzić sytuacje Mad.
-Poważna sprawa? Poważne to jest to, że nie pójdę nigdzie z Lou.-wrzeszczała.-Wymyślili sobie! Ja nie dostałam żadnych pogróżek, mam ich gdzieś.
Madeline przełknęła głośno ślinę i cicho szepnęła:
-Dziewczyny? Pamiętacie jak mówiłam wam, że dostałam smsa?
Foreverdirectioners
Cześć wszystkim! :*
Dziś trafia do Was kolejna część Harrego :) I nie wiem jak to się stało i jak ja to pisałam ale nie ma w niej w ogóle Hazzy?! :0 Przepraszam :*
Mam nadzieję również, że nie przeszkadzają Wam tak rozwinięte wątki przyjaciółek [T.I].
Chciałabym Was też przeprosić, że ostatnio nie komentowałam na Waszych blogach... Lenistwo i milion innych rzeczy. Jutro jadę do Warszawy i postaram się to nadrobić, kiedy moja przyjaciółka będzie spała :* Ostrzegam, że bd wysyłała komentarze z anonima :)
Koniec wakacji! :'( No nie! Jak Wam minął ten czas? Wypoczęci? <3 
Macie ochotę na Zayna w roli nauczyciela? Mam nadzieję, że tak, bo piszę już 6 rozdział :)
Pozdrawiamy Was i kochamy <3
co najmniej 25 komentarzy= nowy rozdział! 





piątek, 22 sierpnia 2014

#119 Louis cz.1



-Tysiąc funtów po raz pierwszy...- usłyszałam. Cholera tylko tysiąc? Naprawdę byłam warta aż tak mało.- Ktoś da więcej?
-Dwa tysiące- zawołał jakiś mężczyzna w czarnym dopasowanym garniturze i włosach postawionych na żel.
-To nasza najlepsza dziewczyna- pochwalił mnie Rick, na co moje kąciki ust delikatnie, poszły ku górze.- Dwa tysiące? Tylko? Ta dziewczyna jest niesamowita- kontynuował facet w średnim wieku.
-Daję pięć tysięcy- rzucił ktoś, nawet nie zdążyłam zobaczyć jego twarzy. Pięć tysięcy funtów za jedną noc? To było już naprawdę sporo, tym bardziej, że moja poprzedniczka 'poszła' za jedynie trzy tysiące...
-Pięć tysięcy po raz pierwszy...
    Tym razem zapadła cisza. Nikt nie wylicytował więcej.
    - Pięć tysięcy po raz drugi- przeciągnął, spoglądając na mnie.
    Pięć tysięcy to naprawdę kupa forsy. Cholera- zaklęłam po raz kolejny pod nosem. Jeżeli mi się trochę poszczęści to tej nocy, zgodnie z umową, zarobię dwa i pół tysiąca funtów. A reszta pójdzie do mojego agenta.
    - Nikt nie da więcej?- dopytywał siwawy mężczyzna, nerwowo poprawiając fioletowy krawat. Widziałam, że się denerwował. W końcu on też miał dzisiaj zarobić.
    - Dziesięć tysięcy- doleciał do moich uszu lekko zachrypnięty, męski głos. Widziałam jak wstawał ze swojego fotela. Jak dogłębnie przyglądał mi się swoimi niebieskimi oczami.
    Ja również spoglądałam w jego stronę. Byłam w takim miejscu, że bez żadnego problemu, mogłam bacznie obserwować jego każdy, nawet najmniejszy ruch. Miał lekki, może dwudniowy zarost, a przez białą, obcisłą koszulkę polo, przebijały się pojedyncze, czarne napisy.
    - Dziesięć tysięcy po raz pierwszy.
    Naprawdę ktoś za jedną noc ze mną, chciał zapłacić tyle pieniędzy?
    - Dziesięć tysięcy po raz drugi- widziałam jak chłopak niepewnie się uśmiecha. Jak zaszczyca mnie kolejnym spojrzeniem.
    - Dziesięć tysięcy po raz trzeci. Licytacja skończona- zakomenderował, a ja w głębi duszy, ucieszyłam się.- Pieniądze proszę przelać na nasz rachunek- oznajmił Rick, biorąc mnie pod rękę i prowadząc w kierunku nieznanego mi bruneta.
    - Rozumiem, że nie muszę załatwiać czy podpisywać żadnych innych formalności? Przelew wystarczy?- zapytał, na co Rick, kiwnął twierdząco głową.
    - Nie zawiedzie się Pan na niej- mruknął, klepiąc go po ramieniu.
    - Louis- poprawił go.- Nie lubię jak ktoś się do mnie zwraca per 'Pan'. To brzmi głupio- rzucił, a następnie, obdarował mnie szerokim uśmiechem.
    - W takim razie, pozostaje mi życzyć niezapomnianych doznań- powiedział Rickie i wrócił do swojej pracy.
    - To w takim razie jak Ci na imię?- zwrócił się do mnie, rozpoczynając nasza rozmowę. Następnie wskazał bym, udała się w kierunku wyjścia.
    - [T.I]- odparłam szybko. Czułam, że zaczynam się rumienić. Po raz pierwszy interesowało kogoś moje imię. To naprawdę było miłą odmianą. Szczerze mówiąc miałam już dosyć, tego że inni moi 'partnerzy', zwracali się do mnie tak jak chcieli. Czasami przesadzali, nazywając mnie 'małą kurewką'. Może nie byłam święta, ale na takie przezwiska też nie zasługiwałam.
    - Masz jakąś kurtkę? Na dworze jest przeraźliwie zimno- usłyszałam jego ciepły głos tuż za plecami.
    - Nie- powiedziałam, nie odwracając się.- Nie musisz się mną przejmować. Poradzę sobie- dodałam po kilku sekundach i pchnęłam potężne, drewniane drzwi. Momentalnie dostałam podmuchem lodowatego wiatru.
    - Nie chcę, żebyś marzła- stwierdził, dotykając mojego ramienia i zatrzymując mnie na chwilę.- Nie jestem tacy, jak inni. Uwierz obchodzi mnie twoje zdrowie- oznajmił czule i szybkim ruchem okrył mnie swoją kurtką.
    Gdybym była normalną dziewczyną, pewnie w takim momencie zakochałabym się w nim. Niestety do typowej, młodej kobiety brakowało mi nawet więcej niż 'trochę'.
    - Dziękuję- wyszeptałam i zaciągnęłam się zapachem jego perfum.- To gdzie mnie zabierasz? Do hotelu, parku, przebieralni czy też chcesz robić to w samochodzie? Jestem otwarta na wszelkie propozycje- powiedziałam zalotnie.
    - Naprawdę?- uniósł prawą brew.
    - Tak- oświadczyłam, przygryzając dolną wargę. Wiedziałam, że mężczyźni to uwielbiają. Nie jeden mi to mówił.
    - To niestety muszę Cię zmartwić. Na razie nie zamierzam się z tobą kochać- oznajmił łagodnie i posłał mi szczery uśmiech, pokazując przy tym rząd śnieżnobiałych zębów.
    - Skoro nie chcesz się ze mną zabawić, to czemu zapłaciłeś aż tyle pieniędzy?- zdziwiłam się.- Czemu wybrałeś akurat mnie? Przecież mogłeś mieć każdą inną w niższej cenie- mówiłam jak najęta. Nie dochodziło do mnie zachowanie tego chłopaka.
    - Mówiłem, jestem inny- odparował i pociągnął mnie za dłoń.- Chodźmy już do samochodu. Powoli robi się trochę późno- powiedział, rozcierając dłonie.
    - Louis, na pewno nie chcesz tej kurtki?- spytałam, gdy zobaczyłam, że trzęsie się z zimna. Na pewno temperatura była bliska zera, a zimny, porywisty wiatr, zmagał jeszcze odczucie chłodu. Nie mogłam patrzeć jak chodzi w koszulce z krótkim rękawkiem.
    - Jest ok- rzucił i pobiegł w kierunku parkingu.- Idziesz?
    - Tak- zawołałam za nim, a parę sekund później szliśmy już ramię w ramię.
    -To co chcesz dzisiaj robić, [T.I]?- zwrócił się do mnie, ponownie się uśmiechając. Cholera czemu on musiał być taki miły, szarmancki?!- Zapraszam do środka- zaśmiał się, otwierając przede mną drzwi do swojego czarnego i pewnie luksusowego auta.
    - Prawdziwy gentleman- wyrwało mi się z ust i momentalnie spaliłam buraka.
    - Zawsze staram się być uczynny wobec kobiet- odpowiedział, wsiadając do samochodu.- Zabieram Cię do domu, jeżeli nie masz nic przeciwko temu.
    - Pewnie, że nie- potwierdziłam, spoglądając ukradkiem w jego stronę.
    Był naprawdę bardzo seksowny. Kuszące, lekko czerwone usta. Duże oczy, otoczone wachlarzem ciemnych rzęs. Jasnobrązowe włosy, które znajdowały się w kompletnym nieładzie. A na dodatek mięśnie, opinające się o jego białą koszulkę. I jeszcze te tatuaże na jego prawym ramieniu, choćby głowa jelenia czy inne wzorki i malunki, które pewnie rozsiane były po całym jego ciele. Wydawał się taki odmienny, od moich poprzednich partnerów. Nie śmierdziało od niego alkoholem ani dymem papierosowym. Sprawiał wrażenie normalnego chłopaka, który powinien siedzieć tutaj ze swoją dziewczyną, a nie z luksusową prostytutką.
    - Jesteś pewny, że chcesz spędzić swój czas akurat ze mną- odezwałam się najciszej jak tylko mogłam.
    - Gdybym tego nie chciał, nie zapłaciłbym dziesięciu tysięcy funtów- powiedział dobitnie i przelotnie dotknął zewnętrznej strony mojej dłoni.
    - Uhm- przełknęłam głośniej ślinę. Ten chłopak sprawiał, że stawałam się nieśmiała, co w moim przypadku wydawało się wręcz absurdalne. Powinnam być pewna siebie, opanowana, bezwzględna. Powinnam...
    - Ile masz lat?- spytał, gdy opuściliśmy już parking.
    - Niecałe dziewiętnaście - mruknęłam i zaczerwieniłam się. Miałam zaledwie osiemnaście lat, a moje życie wyglądało jak tani filmik na RedTube, ze mną w roli głównej.
    - Aha- wymsknęło mu się.- Ja jestem trochę starszy. W Gwiazdkę skończę dwadzieścia trzy lata- mówił, starając się podtrzymać rozmowę.
    - Gdzie mieszkasz?- tym razem ja zadałam pytanie.
    - Parę kilometrów za Londynem- odparł, po raz kolejny zaszczycając mnie ciekawskim spojrzeniem.- Wiesz, nie lubię miejskiego hałasu. Czuję się w nim jakoś nieswojo- kontynuował, za co byłam mu nie zmiennie wdzięczna. Wolałam nie opowiadać mu o sobie. Zresztą moja historia i tak nie była interesująca. Miałam okropne dzieciństwo, a później mój 'kochany' ojczym wpakował mnie w to bagno, w którym akurat siedzę. Prawda, że 'cudnie'?
    - Czym się zajmujesz?- starałam się wybierać dość pewne tematy. Nie chciałam go pytać o jego życie prywatne. To raczej nie byłoby fair.
    - Nic takiego- westchnął, a jego dłonie mocniej zacisnęły się na skórzanym obiciu kierownicy.- Sieć klubów, kasyn- dodał niepewnie i utkwił wzrok na drodze.
    - Czyli jesteś nadziany- stwierdziłam. To by wyjaśniało, czemu zapłacił aż dziesięć tysięcy za wieczór ze mną.
    - Może- odparł tajemniczo.- Bycie bogatym, niekoniecznie musi być tak wspaniałe jak to Ci się wydaje- podsumował.
    - Nic takiego nie mówiłam- wzruszyłam obojętnie ramionami.- To Ty, to powiedziałeś- wytknęłam mu.
    - Masz jednak swój charakterek- zaśmiał się i chwycił mój podbródek.- To, że na razie nie mam ochoty się z Tobą kochać, nie oznacza, że wcześniej czy później, sama tego nie zapragniesz- rzucił, wyraźnie zadowolony z siebie.
    - To Ty zapłaciłeś za seks ze mną, a nie odwrotnie. To Ty masz tego chcieć, a nie ja. Ja w tej kwestii nie mam nic do powiedzenia- odparowałam i odwróciłam od niego twarz.
    - Już mi się podobasz- mruknął, bawiąc się pojedynczym kosmkiem moich włosów.
    - Daleko jeszcze?- zapytałam, pragnąc zmienić temat.
    - Już jesteśmy- powiedział trochę zbyt nonszalancko, a moim oczom ukazała się pokaźnych rozmiarów brama wjazdowa.
                                                                                                           MissPotatoe
Witajcie kochani! :*
Szczerze mówiąc, jestem ogromnie ciekawa, co myślicie o takim imaginie :) Mam nadzieję, że nie będzie Wam przeszkadzało jak w niektórych momentach, pojawią się zboczone fragmenty? Obiecuję, że normalna akcja też będzie ;) To jak, co sądzicie o wstępie do nowego opowiadania? Lubicie takie klimaty czy może jednak unikacie? Piszcie, jak zawsze chętnie poczytam Wasze opinie, nawet te najkrótsze <3 Z góry dziękuję za wszystko! Jesteście cudowni i gdyby nie WY, nie byłoby nas tutaj!!! :* Tak więc, zmotywujcie mnie do dalszej pracy!!!
conajmniej 25 komentarzy= nowy rozdział!
Do zobaczenia!
PS ma ktoś ochotę na dedykację pod jakimś konkretnym imaginem?

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

#118 Niall&Zayn cz.4

                                                       Niall&Zayn cz.1
                                                             Niall&Zayn cz.2
                                                      Niall&Zayn cz.3


Retrospekcja pisana jest kursywą! :)


    - Pobudka, śpiochy- słyszałam jak przez mgłę. Czy coś się stało?
    - Jeszcze pięć minut- mruknęłam i przewróciłam się na drugi bok, napotykając na coś ciepłego i dość miękkiego.
    - Niedobrze mi się robi jak na to patrzę- usłyszałam ponownie ten sam głos. Tym razem był on wyraźniejszy. Delikatnie otworzyłam oczy i spostrzegłam Zayna, tuż przy sobie i Nialla, który stał nad nami.- [T.I] jak się nie mylę, to ty przegrałaś, a nie on- wskazał dłonią, na wciąż śpiącego chłopaka.
    - Przecież dotrzymałam obietnicy. Spałam na plaży- odpowiedziałam i powoli podniosłam się do pozycji siedzącej.- Która godzina?
    - Zamknijcie, się do cholery. Człowiek nie może się wyspać nawet w wakacje- warknął brunet i zakrył dłońmi oczy.
    - O, nasza księżniczka się obudziła- zaśmiał się Nialler- Stary, wstawaj już. Maura i [I.T.M] wołają nas na śniadanie.
    - To idźcie beze mnie- rzucił szybko,poprawiając się na kocu.- D o w i d z e n i a- powiedział, akcentując każdą literę z osobna. Brakowało jeszcze tego, by pomachał nam na pożegnanie.
    - Jak tam chcesz. Tylko uważaj na słońce, bo nie chciałbym, żeby mój najlepszy kumpel, do końca stracił rozum- zaapelował, a następnie zwrócił się do mnie.- [T.I], mam nadzieję, że chociaż Ty nie będziesz tak uparta i pójdziesz ze mną na śniadanie.
    - W sumie, mogę iść- odparłam, wstając z koca.- Do zobaczenia później, Zayn- zawołałam i ruszyłam z blondynem w kierunku willi.
    W pewnym momencie poczułam jak chłopak splata ze sobą nasze dłonie. Czy ten gest znaczył, że mu nadal zależało? Czy może jednak, przypomniał sobie o uczuciu do mnie, tylko dlatego, że zobaczył mnie, śpiącą przy Zaynie? Już miałam ochotę, spytać się, czy zrobił to z zazdrości, ale w końcu ugryzłam się w język. Nie chciałam niepotrzebnych sprzeczek.
    - [T.I], Niall, chodźcie!- usłyszałam nasze mamy.- Wszystko stygnie. Czekamy na Was.
    ~.~
    Kiedy weszliśmy do mieszkania Nialla, uderzyło we mnie przeraźliwe zimno. Blondyn powiedział, żebym się rozgościła, a on w tym czasie włączy ogrzewanie, które było wyłączone na czas jego nieobecności w Londynie. Przytaknęłam mu i ruszyłam przed siebie. Po raz pierwszy chłopak zaprosił mnie właśnie tutaj. Wcześniej spotykaliśmy się w domu jego rodziców albo moich. Poczułam się trochę dziwnie. Tak naprawdę byłam z nim pierwszy raz sam na sam i sama nie wiedziałam, czego powinna spodziewać się po tym wieczorze, nocy.
    W końcu zrobiło się trochę cieplej, a Niall wreszcie pojawił się w salonie. Obszedł mały stolik i zajął miejsce na pojedynczym, kremowym fotelu, a nie obok mnie.
    - Po co mnie w ogóle tu przywiozłeś?- zastanawiałam się.
    - Po to, że się stęskniłem- odparł i zaczął pisać coś na komórce.
    - Nie zauważyłam- stwierdziłam stłumionym głosem.
    - Jesteś tego pewna?- zapytał, a ja miałam już powiedzieć 'tak', gdy nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu.
    - Hm. To zapewne mój chłopak. Pewnie zastanawia się, co się ze mną dzieje.. Nie będzie Ci przeszkadzało jak mu odpiszę?- spytałam, nie potrafiąc ukryć uśmiechu, który zagościł na mojej twarzy. Byłam ciekawa jak na moją wiadomość zareaguje blondyn. Czy uwierzy w mój blef?
    - Masz chłopaka?- zdziwił się.
    Nie odpowiedziałam. Starałam się to przemilczeć, lecz marnie mi to wychodziło. W końcu wyciągnęłam z kieszeni komórkę, a następnie sprawdziłam od kogo, dostałam sms'a.
    Czy mogę się do ciebie przytulić? Całusy Niall xx- przeczytałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. To było naprawdę słodkie z jego strony.
    - Wariat- powiedziałam, kręcąc z niedowierzaniem głową.- Chyba po tylu latach, nie musisz się mnie już pytać o pewne rzeczy.- wygarnęłam, puszczając mu oczko.
    - Dobrze wiedzieć- oznajmił, a w jego oczach pojawiła się znajoma iskierka.
    - To co usiądziesz koło mnie?- zaproponowałam, pokazując na miejsce obok siebie.
    - Najpierw odpowiedz na moje wcześniejsze pytanie- zażądał, a ja zrobiłam wielkie oczy. Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi.
    - Jakie?- westchnęłam.
    - No czy masz chłopaka?- powtórzył lekko speszony.- Myślałem, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i mówimy sobie wszystko, pamiętasz?- mówił, nerwowo przełykając ślinę.
    - Pamiętam- oświadczyłam z ręką na sercu.- Nie, nie mam chłopaka- odparłam w końcu, a na jego twarzy zagościł tak jakby spokój. Wydawało mi się, że mu ulżyło.
    Blondyn wstał z fotela i zajął miejsce tuż obok mnie. Poczułam jak nagle robi mi się gorąco. 'Sama tego chciałaś'- pomyślałam i trochę się rozluźniłam.
    - Czyli o to też się nie muszę pytać- mruknął i mnie pocałował.
    Całował mnie długo i powoli. Sama nie dowierzałam, w to co się właśnie działo. Sposób w jaki jego ciepłe wargi, wpasowywały się w moje. To było niesamowite uczucie. Tak jakbym unosiła się nad ziemią, a może nawet wyżej? Czułam się jakbym znalazłam się w niebie. I jeszcze sposób w jaki Niall mi się przyglądał. Jak patrzył mi w oczy- tak jakby nagląco, pragnąc mnie, a zarazem potrzebując. To wszystko stawało się uzależniające. Miałam wrażenie, że działa na mnie jak narkotyk.
    Nie potrafiłam się oprzeć tej pieszczocie. Chwilę później wplotłam palce w jego gęste, blond włosy, a jego dłonie wciąż sunęły wzdłuż moich pleców. W pewnym momencie przyciągnęłam go jeszcze bliżej i zaczęłam bawić się malutkimi guziczkami od jego koszuli. Już miałam rozpiąć pierwszy z nich, gdy chłopak zadrżał.
    - Coś nie tak?- zdziwiłam się.
    - Wszystko w porządku- mruknął.- Cieszę się, że jesteś tutaj ze mną- powiedział i szeroko się do mnie uśmiechnął. To zdecydowanie nie był zwykły uśmiech, który widziałam u niego codziennie. Ten gest sprawiał wrażenie poważniejszego, ważniejszego.
    - Jestem Ci wdzięczna, że po mnie przyjechałeś- odpowiedziałam i musnęłam go w policzek.- Pewnie już bym spała, a tak to ten czas możemy spędzić wspólnie.
    - Chcesz się przejść?- zapytał ni stąd, ni zowąd.- Muszę Ci pokazać Londyn nocą. Zakochasz się w nim. Szczególnie o tej porze roku.
    Zakochasz się w nim. Już się zakochałam tylko, że nie w mieście, a w moim najlepszym przyjacielu.
    - Chętnie się przejdę- oznajmiłam w końcu. I chwyciłam go za rękę.- To dokąd chcesz mnie zabrać?
    - Gdy ci powiem, wszystko straci już swój urok- odparł i mocniej złapał moją dłoń.
    - Niech Ci będzie- zaśmiałam się i oboje opuściliśmy jego malutki domek.
    Ta noc należała do jednych z najlepszych nocy w moim życiu. Nie obchodziło mnie nawet, że po powrocie do domu, dostałam szlaban, a moja matka wraz ojcem, byli na mnie wściekli. Po prostu takich chwil się nie żałuje. Tak się nie robi. Trzeba pamiętać każde słowo, moment, nawet najmniejsze wspomnienie. Naprawdę, mimo że od tamtej nocy minęło przeszło pół roku, nadal ją pamiętałam. I to było cudowne, że zapisała się ona na stałe w mojej głowie. Powoli jednak czułam coś dziwnego w okolicach mojego serca. Tak jakby ból, świadomość, że ta noc się już nie powtórzy. Że Niall już nigdy nie będzie zachowywał się tak samo jak wtedy.
    I nie pomyliłam się zbyt wiele. Odkąd tutaj przyjechałam, blondyn z reguły, unika mnie jak tylko może. Nie rozmawiamy już tak jak kiedyś. Nie jesteśmy aż tak blisko, jak pół roku temu. Czasami tylko patrzy na mnie tymi swoimi pięknymi, błękitnymi tęczówkami, tak jakby z czułością, tęsknotą. I w takich chwilach mam ochotę podbiec do niego, pocałować go w policzek i wyszeptać, że 'wciąż możemy być razem'.
                                                                                                            MissPotatoe

Koteczki, tak bardzo Was przepraszam za tą część!
Niedosyć, że jest późno, to jeszcze nie jest najlepsza... :( Mam nadzieję, że mimo wszystko mnie zrozumiecie. Jestem chora. Strasznie źle się czuję, a w gratisie dostałam jeszcze zapalenie spojówek i ledwo patrzę na oczy :| Ledwo dodaję ten post, więc z góry przepraszam za wszystkie błędy :P 
Druga sprawa dotyczy Imaginów Czytelników :) Możecie nam je przesyłać, a my będziemy je później umieszczać w zakładce, która już powstała :* Oczywiście najlepsze i najbardziej oryginalne prace będą nagradzane :* 
Kocham Was! Trzymajcie się zdrowo :) 
conajmniej 25 komentarzy= nowy imagin! 
a może tak podwyższymy próg do 30 pod następnym postem? ;)
PS ma ktoś ochotę na kilkupartowiec z Lou? 

czwartek, 14 sierpnia 2014

#117 Harry cz.2

Harry cz.1

-Halo? Kto mówi?-pytałam zdezorientowana, co się dzieje? Przecież jedynym współlokatorem Nialla jest Louis, ale jego głos rozpoznałabym wszędzie... Brzmi raczej słodko aniżeli groźnie. Przeszedł mnie dreszcz niepokoju.-Halo?
Ale połączenie było już zerwane.
Przyjaciółki spojrzały na mnie pytająco, ale nic im nie wytłumaczyłam. Zresztą co miałabym im powiedzieć, skoro sama nie wiem co jest grane?
Następnego dnia
-No kurwa długo jeszcze będziemy tutaj stały?-spytałam zdenerwowana przystępując z nogi na nogę.
Madeline była cała blada.
-Może lepiej chodźmy stąd. Jak zobaczy nas jakiś nauczyciel to... -rozejrzała się nerwowo.- Nie na serio dziewczyny, ja już wolę lekcje...
-Ja też-szepnęłam cicho.
-Nie marudźcie!-syknęła Rosamond- Musi przecież tutaj przyjść. Jest nowy i ma obowiązek stawić się z sekretariacie.
-Może zrobił to wczoraj...-powiedziałam z ironią.
-Ok, jak chcecie to idźcie.-pokręciła z niechęcią z głową.-Przyjaciółki się znalazły.
Jej szczupła postać ostrożnie wychylała się zza ściany, tak by bezpiecznie i niewidocznie mogła obserwować sekretariat. Mad stała w rogu bledsza niż zazwyczaj. Do tej pory nie mogę wyjść z podziwu, że zgodziła się na akcje pod tytułem: „śledźmy Harrego”. Sama sobie się dziwię. Wydawało mi się, że wszystko jest lepsze niż lekcje. Coś nie wyszło. Ach, no tak, przecież to wymyśliła Rosamond. Wszystko jasne... Każdy jej pomysł to niekwestionowana klęska. Trzymałam za rękę blondynkę. Moja kochana przyjaciółka. Naprawdę musi kochać Rose, skoro zgadza się na to wszystko. Posłałam jej pokrzepiający uśmiech. Z rozmyślań wyrwał mnie przytłumiony głos brunetki.
-O matko, jest!-cicho pisnęła i jeszcze bardziej przylgnęła do ściany.
Chciałam zapytać co robi, ale zdecydowałam, że sama się wychylę. Przybliżyłam się do niej i lekko wychyliłam głowę. Stał tam pod drzwiami, a chwilę potem wszedł do pomieszczenia. Och czyli na to czekałyśmy już ponad godzinę? Zajebiście.
-No to co wracamy?-spytałam.
Madeline wyraźnie się rozluźniła i jakby odetchnęła z ulgą. Nie dane jej było długo się tym jednak cieszyć. Odezwała się nasza przyjaciółka:
-No przecież dopiero zaczynamy! Po kilku godzinach przypadkowo na niego wpadniemy, a potem będziecie mogły pójść. Ja już sobie dalej poradzę.-uśmiechnęła się triumfująco.
Westchnęłam zirytowana. Słowo daję, że czasami z nią nie wytrzymuję.
-O rety!-powiedziała dziewczyna-wychodzi.
Mad o ile to możliwe jeszcze bardziej przysunęła się w róg ściany. Ja pokręciłam zrezygnowana głową. Kolejny piękny dzień zmarnuję na obserwowanie chłopaka, którego się obawiam. Sama pakuję się w kłopoty.
-Wiecie, że wczoraj dostałam dziwnego smsa?-szepnęła blondynka-z nieznanego numeru.
-Co tam było napisane?-spytałam zaciekawiona.
Niestety nie otrzymałam odpowiedzi, bo Rosamond już dostrzegła nowe szczegóły.
-O Boże! Dziewczyny! On zna Louisa Tomlinsona!
-I z czego się tak cieszysz?-spytałam nic nie rozumiejąc.
-Jakiś tydzień temu Lou zaprosił mnie na randkę. Cholera, ale byłam głupia! Odmówiłam mu... A on starał się już od miesiąca... Teraz się do mnie nie odzywa...-dodała ze smutkiem.
-Więc o co ci chodzi? Mówiłaś, że nie jest w twoim typie.-zamyślałam się.
-Ale skoro to kolega Hazzy to musi być zajebisty.
Dziewczyna źle postawiła nogę albo za bardzo się wychyliła. Upadła z głośnym hukiem na podłogę, z pewnością zwracając uwagę dwóch chłopaków stojących nieopodal.
-O cholera, moja głowa.-syknęła dziewczyna i potarła ręką skronie. Leżała na podłodze nie podnosząc się i co chwila soczyście przeklinając.
Nie wiedziałam kim najpierw się zająć, bo Madeline już osuwała się po ścianie co chwila szepcząc:
-O mój Boże... oni zaraz tu przyjdą, o Boże... O mój Boże.-lamentowała.
-Mad, spokojnie.-Złapałam ją za ramię. Co ja się z nimi mam!
Do Rosamond podeszli chłopcy. Louis kucnął nad nią i pytał o samopoczucie. Ona lekko się do niego uśmiechnęła. Cholera jeżeli to był jej kolejny blef na podryw to później się z nią policzę, bo Mad jest taka przerażona jakby zobaczyła ducha.
Chłopak z lokami skierował swoje spojrzenie na mnie. Starałam się wytrzymać jego wzrok, co nie ukrywając było trudne. Jego zielone tęczówki skanowały moje ciało w taki sposób, jakby widział więcej niż inni. Ale wytrzymałam.
-Co się tak gapisz?-zapytałam zirytowana. Oho, na pewno mu nie pokarzę, że się go boje.
-Tylko się przyglądam-wytłumaczył.-Zresztą na twoim miejscu złotko, to bym się tak nie stawiał. Jego ręka powędrowała na mój pośladek. Po chwili klepnął mnie w to miejsce. Zarumieniłam się, ale nie z zawstydzenia, tylko ze złości. Co on sobie wyobraża?
Nie miałam już ani siły ani ochoty z nim kłócić. Tym bardziej, że Madeline już leżała nie przytomna na ziemi. Przykucnęłam przy niej i próbowałam ocucić. Doskonale, zaraz sama będę leżała na podłodze!
-No i co się tak patrzysz? Może byś mi pomógł...-syknęłam ze złością. Znalazł się kurwa bohater. Co z nim jest nie tak?
-Spokojnie. Bo zaraz i ty zemdlejesz. W sumie to wiedziałem, że żadna mi się nie oprze, ale żeby aż tracić przytomność.... Hmmm tak wysoko się nie ceniłem.
Na jego usta wtargnął nieodgadniony uśmiech. Spojrzałam na niego spod zmrużonych oczu. Megaloman. Za kogo on się ma?
-No już ok, pomogę ci.-dodał zniecierpliwiony-nie znasz się na żartach.
-Obejdzie się, zaraz zadzwonię po Nialla, mojego chłopaka.-wyraźnie zaakcentowałam ostatnie słowo.
Rosamond, która nadal leżała, podparła się na łokciach i spojrzała na mnie skonsternowana.
-Od kiedy ty z nim chodzisz?
Spojrzałam na nią wściekła. Och nagle jej się poprawiło?
-Od pewnego czasu.-odpowiedziałam wymijająco.
-I ja o tym nie wiem?!-krzyknęła.-Czemu mi nie powiedziałaś?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć do rozmowy wtrącił się Harry.
-Niall Horan?-na jego usta wdarł się irytujący uśmieszek.-Ta ciota?
Pożałowałam w jednej chwili swoich poprzednich słów. Niall jest słodki, ale to nie typ twardziela, a raczej romantyka. Przed Stylesem mogłam się nie chwalić...
-W naszej szkole mamy jednego Nialla.-odezwał się Lou i puścił oko do Hazzy.-Nasz współlokator.-dodał uroczyście.
Chciałam ich zapytać o czym oni mówią, ale Mad nadal się nie odzywała.
-To jak? Pomoże mi ktoś ją zanieść do pielęgniarki, czy będziecie dalej urządzali sobie pogawędki?
Pokiwali zgodnie głowami i jako że Lou zajmował się Rosamond na mnie i Mad skazany był Styles. Wziął na ręce Madeline i podążał za mną. Ciekawa jestem co powie na to moja przyjaciółka gdy się o tym dowie...
-Czemu jesteś dla mnie taka nieprzyjemna?-spytał po dłuższej chwili milczenia chłopak.
-Mogę nie odzywać się w ogóle.-odparłam złośliwie.
-Haha...-zaśmiał się krótko.- jeszcze zmienisz zdanie...-odparł tajemniczo, a jego głos wywołał na mojej skórze gęsią skórkę.
Na szczęście byliśmy już pod gabinetem pielęgniarki.
Tego samego dnia, wieczorem.
-Możecie wreszcie powiedzieć mi co się stało?-spytała Mad zdezorientowana.-po tym jak Rosamond się przewróciła urwał mi się film-narzekała.
-Zemdlałaś-odpowiedziałam jej. Wolałabym żeby nie pytała dalej, ale Rose pogorszyła sytuacje dodając swoje trzy grosze.
-Harry cię zaniósł do pielęgniarki.-puściła jej oczko, wywołując tym samym skrzywienie na ustach blondynki.
-A mi pomógł Lou...-rozmarzyła się.-Jak chcecie to bierzcie sobie tego Harrego. Lou to dopiero ciacho.
Przechyliłam głowę do góry. Jak tak dalej pójdzie to chyba zwariuję... Moja komórka zaczęła dzwonić. Znów Niall. I w jednej chwili ogarnęło mnie przerażenie. Już wiem czyj był ten tajemniczy głos. Harry Styles. To nazwisko jak się okaże zapamiętam do końca swojego życia.
Foreverdirectioners
Witajcie kochani!
Przepraszam, że dopiero dziś, ale mój wyjazd się przedłużył :3 Zaraz muszę się pakować i czeka mnie kolejna podróż :) W sprawie wysyłania do nas swoich prac podjęłyśmy decyzję, że najprawdopodobniej stworzymy zakładkę z imaginami czytelników.
Teraz mam dla Was drugą część Harrego :) Mam nadzieję, że nie zawiodłam :*
Dziękuję za każdy komentarz <3
Ps: Przepraszam, że nie komentuje Waszych prac, ale na razie naprawdę nie mam czasu. Jak wszystko się uspokoi to do Was wrócę *.* Buziaki :***                              Foreverdirectioners
co najmniej 25 komentarzy= nowy imagin! ! ! 



niedziela, 10 sierpnia 2014

Imagin Zayn


Pamiętacie Vivien Directioner? Mamy nnadzieję, że tak ;) Bo oto przed Wami jej praca <3

-Znów kasyno?-spytała-Naprawdę nie masz gdzie mnie zabierać?-spojrzała w jego stronę.
     -Och, siostra, nie marudź. Ostatni raz, proszę-uśmiechnął się do niej.
     -Ostatni raz-powtórzyła po nim i wysiadła z samochodu.
     Blondyn chwilę później szedł obok niej w stronę wejścia do jego ulubionego kasyna. Nad dużymi, podwójnymi drzwiami wisiał szyld, na którym pisało 'Lotus'. Chłopak uśmiechnął się pod nosem na samą myśl zagrania w Black Jack'a. Choć Astrid nie cierpiała, kiedy ją tam zabierał, to za każdym razem miękła. Natomiast jej brat cały czas próbował ją przekonać, aby polubiła 'ten' sposób rozrywki.
     -Nie szkoda ci pieniędzy?-spytała, kiedy zasiadali przy jednym ze stołów.
     -Wygrał, wygrał złoty migdał-odpowiedział jej i uśmiechnął się do kelnerki, która pojawiła się obok niego-2 razy Gin z Tonikiem.
     -A kto będzie prowadził?-wtrąciła się zanim kelnerka odeszła.
     -To raz Gin z Tonikiem-poprawił się i wrócił do gry.

2 godziny później...

     -Idę do łazienki-oznajmiła odchodząc od stołu, przy którym siedziała ona, jej brat i jakiś nieznany jej mężczyzna.
     -To co? Może mały zakład?-spytał ów mężczyzna, kiedy dziewczyna odeszła.
     -A co proponujesz?-dopytywał Max.
     -Jeżeli wygrasz.... pożyczę ci na 3 dni moje Lamborghini, a jeżeli ja ....twoja laska się ze mną umówi. -oznajmił uśmiechając się chytrze.
     -Po pierwsze, to nie jest moja dziewczyna, tylko siostra, po drugie, stoi.
     Podali sobie ręce przypieczętowując zakład. Każdy z nich był pewien wygranej.
     Prowadzący grę przetasował karty i rozdzielił je między graczami. Każdy z nich dostał 5 kart. Mogli wymienić co najmniej 4 z nich. Co przyjdzie to przyjdzie.
     -Możemy już jechać?-spytała Astrid, wyrywając tym samym brata z gry.
     Chłopak dopiero teraz zorientował się, że wróciła z toalety.
     -Rozegramy tą partię do końca i jedziemy-odpowiedział jej, a swoje spojrzenie z nad kart przeniósł na rozdającego je.
     -Wymieniam jedną-powiedział i wyjął jedną kartę z ręki.
     -Ja poproszę dwie-brunet siedzący naprzeciw niego również dokonał wymiany.
     Kiedy dostali swoje zamienne karty sprawdzili co im przyszło. Spojrzeli na siebie porozumiewawczym wzrokiem, a karty położyli na stole.
     W tali bruneta znajdował się As, As, As, Dama i Dama. To oznaczało, że ma fula.
     Natomiast w tali Max'a znajdował się As, Król, Dama, Walet i Dziesiątka. Duży Strit, jednak nie wygra on z Fulem.
     Cwaniacki uśmieszek zagościł na twarzy Mulata, natomiast na twarzy blondyna malował się grymas. Był tak blisko wygranej.
     -Wygrał, wygrał złoty migdał-powiedział Mulat-Będę się zbierać. Do jutra, piękna-dodał i wstał od stołu.
     -Do mnie mówiłeś?-Astrid wskazała ręką na siebie.
     -No przecież nie powiem piękna do twojego brata-odpowiedział jej.
     -Problem w tym, że ja się nigdzie z tobą nie umawiałam.
     -Umawiałaś, tylko o tym nie wiesz. Najlepiej spytaj brata. A na razie do zobaczenia, wpadnę po ciebie o 20.00.
     -Nic z tego nie rozumiem.
     -Nie musisz-mówił coraz bardziej znudzony.
     -Okej, ale jak niby chcesz po mnie przyjechać? Przecież nie znasz mojego adresu.
     -Spokojnie, to da się załatwić-odpowiedział i odszedł.
     -Czy masz mi coś do powiedzenia?-zwróciła się do brata.
     -Przepraszam-odpowiedział.
     -Tylko tyle?
     -Okej, założyłem się z nim o to, kto wygra. I zaproponował, że jeżeli on wygra to się z nim umówisz, a jeżeli ja to pożyczy mi Lamborghini na 3 dni.
      -Daj kluczyki-powiedziała zupełnie go ignorując.
     -Jesteś na mnie zła?-spytał podając jej klucze od samochodu.
     Dziewczyna nic nie odpowiadając wstała z miejsca i zmierzała ku wyjściu.
     -Idziesz, czy zostajesz na noc?-odwróciła się jeszcze, aby zobaczyć co zrobi jej brat.


     -Długo się nie będziesz jeszcze do mnie odzywać?-spytał, kiedy przekroczyli próg domu.
     Odpowiedziała mu cisza. Astrid próbowała sprawić, aby zabiegał o to, żeby się do niego odezwała.
     -Siostra, noo-westchnął.
     Podszedł do niej i złapał w tali. Uniósł do góry i postawił na ławie w salonie.
     -Przepraszam-powiedział i spojrzał jej w oczy-Byłem pewien, że wygram.
     -Nigdy niczego nie można być pewnym-odpowiedziała mu.
     -Odezwałaś się-uśmiechnął się szeroko-Więc, wybaczysz mi?
     -Może.
     -No weź-błagał.
     -Wybaczę, przecież jesteś moim młodszym braciszkiem.
     -Tylko 9 miesięcy. To, że rodzice zdecydowali się spłodzić najpierw ciebie nic nie oznacza.
     -Oznacza-uśmiechnęła się ciepło i zeskoczyła na podłogę.
     -Pójdziesz z nim na tą randkę?-spytał tak cicho, że prawie niesłyszalnie.
     -A mam inne wyjście?-zapytała retorycznie-Masz szczęście, że jest przystojny-dodała i po schodach weszła na górę.
     Z pokoju wzięła bieliznę i za dużą bluzkę swojego brata. Z tymi rzeczami udała się do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic.
     Gotowa wróciła do pokoju. Ułożyła się wygodnie na łóżku i próbowała odpłynąć do Krainy Morfeusza.



    Poranki mają to do siebie, że albo chce ci się wstać, albo nie. W tym przypadku Astrid-choć nie chciała wstać-została do tego zmuszona.
    Kiedy Max zabierał się za gotowanie zawsze mu to nie wychodziło. Tak było też i tym razem. A mianowicie, chciał zrobić jajecznicę. Jednak zamiast jajecznicy wyszedł jeden, wielki bełt. Astrid nie zastanawiając się długo, wywaliła danie sporządzone przez jej brata i zrobiła je od nowa.
    Ze smakiem zjedli śniadanie, a przez resztę dnia leniuchowali. W końcu była sobota.
     Pewnie gdyby ich rodzice nadal żyli w tym momencie byli by w drodze do cioci Clary. Niestety państwo Cullen zginęli w katastrofie lotniczej. Przez ich śmierć rodzeństwo bardzo się do siebie zbliżyło. Nic dziwnego. Mają tylko siebie.

~*~
     -Widziałeś moją torebkę?-spytała zbiegając po schodach.
     -Którą?
     -Tą beżową-odpowiedziała mu i stanęła naprzeciw niego.
     -A nie zostawiłaś jej w jadalni na krześle?
     -Może.
     Dziewczyna przeszła do wskazanego jej pomieszczenia i jak się okazało, torebka tam była. Wzięła ją, a z wnętrza wyciągnęła błyszczyk. Przejrzała się w lustrze i poprawiła usta. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Schowała pomadkę do torebki i już miała iść otworzyć, ale Max ją wyprzedził, chwytając za klamkę.
     Zanim jednak otworzył drewnianą powłokę zapytał:
     -Po co ty się tak stroisz?
     Chwilę później stał twarzą w twarz z Mulatem. Uśmiechnął się sztucznie w jego kierunku. Astrid podeszła do nich i również się uśmiechnęła, ale szczerze.
     -Gotowa?-spytał brązowooki.
     -Tak-odpowiedziała i chciała już wyjść, ale zatrzymał ją Max.
     -Masz wrócić o 22.
     -Jasne, jasne-odpowiedziała i przytuliła go na pożegnanie.
     Razem z brunetem udała się do jego samochodu. Chłopak otworzył jej drzwi od strony pasażera, a chwilę później usiadł za kierownicą. Przekręcił kluczyk w stacyjce i odjechali z piskiem opon.
Podróż mijała im w ciszy, jednak Astrid miała tego dość. Nawet nie wiedziała jak ten chłopak ma na imię.
     -Gdzie mnie zabierasz?-spytała.
     -Niespodzianka.
     -A może chociaż zdradzisz mi swoje imię?-próbowała choć cokolwiek z niego wyciągnąć.
     -Zayn. Zayn Malik-odpowiedział, a na jego twarzy zagościł ten chytry uśmieszek.
     -Znam skądś to nazwisko-zaczęła-No tak. Moja przyjaciółka ostatnio nawijała o jakichś nielegalnych wyścigach, gdzie po raz kolejny wygrał Malik. Czy to ty?
     -Wiesz, nie lubię się chwalić, ale tak.
      I na tym skończyła się ich rozmowa. Przez dalszą część jazdy, znów się nie odzywali. Między nimi panowała zupełna cisza.


     -Jesteśmy na miejscu-usłyszała, a po chwili stała obok samochodu rozglądając się dookoła.
     Byli chyba w jednej z najgorszych dzielnic Londynu. Co nie kojarzyło się Astrid z czymś miłym, wręcz przeciwnie. To w takich dzielnicach mieszkają narkomanie i alkoholicy. Niestety rok temu, jej brat też ćpał. A wszystko zaczęło się po śmierci ich rodziców. Wpadł w ten okropny nałóg, ale dziewczyna pomogła mu z tego wyjść. Dzisiaj wie, że Max nigdy więcej nie weźmie tego świństwa.
     -Dlaczego tu jesteśmy?-spytała swojego towarzysza.
 -Zaraz się przekonasz-odpowiedział jej i zaczął iść przed siebie.
     Astrid chcąc nadążyć za brunetem przyspieszyła kroku i szła tuż obok niego. Chłopak zatrzymał się dopiero przy wielkich, dębowych drzwiach. Mocnym ruchem ręki pchnął je do przodu. Przepuścił pannę Cullen przodem, a sam wszedł zaraz za nią.
     Choć może nie była to najlepsza dzielnica, to szczerze można było powiedzieć, że knajpka do której weszli była istną perłą tej części Londynu.
     Dziewczyna rozglądała się po wnętrzu z wielkim zachwytem w oczach. Największą jej uwagę przykuło pianino stojące w kącie pomieszczenia. Mimo, że było 'stare' wyglądało całkiem nieźle.
     Na ścianach dominował kolor czerwony, który sprawiał, że całość stawała się bardziej przytulna. Jednak kolor czarny, którego było mniej dodawał ostrości. Do tego drobne prześwity białego-koloru niewinności. Całość natomiast komponowała się wspaniale.
     Rozmyślania Astrid przerwał Zayn, a dokładniej jego ręka, która pociągnęła dziewczynę do jednego ze stolików. Jak prawdziwy dżentelmen odsunął jej krzesło, a sam siadł naprzeciwko.
     -Skąd znasz to miejsce?-spytała.
     -Długa historia-odpowiedział i uśmiechnął się.
     -Mamy czas-zawtórowała mu uśmiechem i poprawiła się na krześle.

     -Uwielbiam tą piosenkę-rzuciła Cullen słysząc pierwsze dźwięki Love Runs Out w wykonaniu OneRepublic.
     -Świetny zespół-dodał Zayn.
     -Jeden z moich ulubionych.
     Malik uśmiechnął się-kolejny raz tego dnia-na wypowiedź dziewczyny.

~*~

     -Wróciłam-powiedziała wchodząc do domu.
     -Jak było?-spytał Max wyłaniając się z salonu.
     -Fajnie-odpowiedziała kierując się po schodach na górę. Jednak jej brat nie odpuszczał, chciał wiedzieć więcej.
     -Tylko tyle mi powiesz? Nie zrobił ci krzywdy?-dopytywał.
     -Nie, nie zrobił-wywróciła oczami na pytanie brata i weszła do swojego pokoju rzucając się na łóżko.
     -Czy ty się przypadkiem w nim nie zakochałaś?-nie dawał za wygraną.
     -Nie wierze w miłość od pierwszego wejrzenia, więc nie, nie zakochałam się, ale cholernie mi się podoba. A teraz proszę cię o opuszczenie mojego pokoju.
     Chłopak niechętnie, ale wyszedł zostawiając ją samą. Astrid westchnęła i wstała, wzięła swoją piżamę z zamiarem pójścia pod prysznic, jednak przerwał jej dźwięk sms'a. Wyciągnęła z torebki swój telefon i przejechała palcem po ekranie. Na wyświetlaczu widniała wiadomość:

Dobranoc.
Zayn x.

Uśmiechnęła się pod nosem i odłożyła telefon na szafkę. Podając mu swój numer telefonu nie sądziła, że napisze. 


                                                                                                          
Witajcie Kochani :*
Jednak publikuje dziś bo przede mną jeszcze pakowanie i nie wiem czy jutro miałabym czas :)
I jak Wam podoba się taki obrót sprawy? Ciekawa historia, co nie? :*
Dla tych wszystkich którzy jeszcze nie wiedzą- Vivien Directioners wysłała nam swoją pracę, Wy też możecie to zrobić, a być może ją opublikujemy ;* (forever_directioners@op.pl)
Postaram się jeszcze w środę wstawić mojego Harrego, ale to nie na 100%.
Komentujcie! Bardzo Was proszę, wiem, że są wakacje, ale nawet z anonima... to dla nas naprawdę ważne <3
Wiem, że to nie jest praca żadnej z autorek bloga, ale jest świetnie napisana i moim zdaniem zasługuje na choćby kilka ciepłych słów :*
Całuję :* Foreverdirectioners ♥

piątek, 8 sierpnia 2014

#116 Liam


Stanęłam niezdecydowana przed szafą. Po głowie kołatały mi chaotyczne myśli. Liam. Godzina siódma. Jego dom. Uh. Uspokój się!
W zasadzie to nie wiem, dlaczego się tak denerwowałam. Miałam złe przeczucia, których jeszcze nigdy nie czułam. Wydaje mi się. Narzeczony zaprosił mnie do siebie, zresztą nie pierwszy raz. Nic niezwykłego.
W końcu wyjęłam z szafy krótką, bladoróżową, błyszczącą sukienkę. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że dobrze wyglądała na mojej jasnobrązowej skórze. Do tego wysokie, czarne szpilki. Czarna kopertówka.
"Ujdzie" - oceniłam, przeglądając się w lustrze. Zresztą nie miałam już czasu na poprawki. Jak teraz nie wyjdę, to się spóźnię. Normalnie byłam bardzo zorganizowaną i uporządkowaną osobą. W tej chwili wydawało mi się, że o czymś zapomniałam. Czegoś nie zrobiłam. 
Co jest ze mną?

~na miejscu~

Zadzwoniłam do drzwi. Liam otworzył mi prawie od razu. Uśmiechnęłam się szeroko, nieco uspokojona jego widokiem. 
Przecież wszystko jest OK.
Mężczyzna pocałował mnie w usta na powitanie. Odpowiedziałam tym samym. Rozumieliśmy się bez słów...
- Proszę tędy - uśmiechnął się, prowadząc mnie przez mieszkanie. Uwielbiałam je, czułam się w nim jak w domu... Miałam się tu przeprowadzić po ślubie, ale już czułam, że jestem częścią tego miejsca.
Po chwili byliśmy przy drzwiach na balkon.
- Zamknij oczy - powiedział. Bez sprzeciwu wykonałam polecenie. Liam wyprowadził mnie na dwór. Poczułam podmuch ciepłego powietrza.
- OK, już - usłyszałam. Otworzyłam oczy.
- Wow - westchnęłam, z niedowierzaniem, a jednocześnie zachwytem, patrząc na to, co miałam przed sobą. Stół nakryty białym obrusem, elegancko złożone serwetki, jedzenie wyglądające, jakby ktoś przed chwilą je tam położył, butelka wina, a na środku ogromny bukiet róż.
- Podoba ci się? - widziałam, że nie potrafił ukryć dumy.
- Liam... to jest... po prostu... piękne - przytuliłam go najmocniej, jak tylko potrafiłam. Teraz liczył się on i tylko on. Niemal zapomniałam, co się wokół mnie dzieje.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Smakowało wyśmienicie. Rozmawialiśmy o tym, co zawsze, ale przede wszystkim o naszych planach na przyszłość.
- Chciałabym zwiedzić wiele miejsc... zwłaszcza Azję - westchnęłam.
- No to już wiem, gdzie pojedziemy w podróż poślubną - zaśmiał się. Już się nauczyłam nie mówić o rzeczach, które chciałam, przy Liamie, bo on spełniał dosłownie każdą moją zachciankę. Ale czasem nie potrafiłam się powstrzymać.
Pokręciłam tylko głową z uśmiechem. I tak ostatnie słowo zawsze należało do niego.
Po skończonym posiłku usiedliśmy na ławeczce. Siedząc na niej, widać było sporą część miasta. W milczeniu patrzyliśmy na zapierający dech w piersiach widok, jakim były setki świateł w wieżowcach, na ulicach i latarniach w parkach.
Wkrótce poczułam senność. Stłumiłam ziewnięcie.
Ostatnie, co pamiętam, to objęcie przez czyjeś silne ramiona.

***

Obudziło mnie gorąco. I światło. Zauważyłam, że leżę na łóżku, tuż koło Liama. Ale ledwie zwróciłam na to uwagę.OGIEŃ!
Cały pokój pochłaniały płomienie. Rozszerzały się z przerażającą prędkością.
BOŻE! POMOCY!
Mocno potrząsnęłam Liamem. Podniósł się, zaspany. Chwilę zajęło mi zorientowanie się, co się dzieje.
- Liam - wyszeptałam błagalnie. Po moich policzkach płynęły łzy. Nie było już ucieczki.
Nie było już nic.
Mężczyzna przysunął mnie do siebie.
Próbowałam przypomnieć sobie wszystkie chwile spędzone we dwoje. Nie potrafiłam. Miałam przerażającą pustkę w głowie.
Moją ostatnią myślą było to, że śmierć w płomieniach nigdy nie wydawała mi się straszna.
Potem pochłonęło nas gorąco i ciemność.

"Po­za cza­sem, po­za śmier­cią, jest miłość. Czas i śmierć nie mogą jej osłabić"

 Anonimowa ♥
Witam wszystkich :***
Dziś w Wasze ręce trafia praca pewnie już niektórym znanej - Anonimowej ♥. Zaproponowałyśmy jej z MissPotatoe współpracę, którą ku naszemu zadowoleniu przyjęła i oto są jej owoce ;)
Hmmm lubicie takie dramaty? :P Ja uwielbiam *.*
Chciałabym Wam wszystkim serdecznie podziękować za tyle komentarzy pod moim Hazzą i pod wszystkimi postami :) Jesteście najlepsi <3
Tutaj na razie nie wprowadzamy progu komentarzy, ale mam nadzieję, że się postaracie i sprawicie wszystkim nam wiele radości :* Całuję :*** Foreverdirectioners

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

#115 Niall&Zayn cz.3

                                                             Niall&Zayn cz.1
                                                             Niall&Zayn cz.2


[T.Z]- twoje zdrobnienie

    -[T.I] gdzie ty idziesz?- usłyszałam głos mamy.
    - Idę spać na plażę- oświadczyłam, zakładając japonki.
    -[T.Z], nie możesz zasnąć u siebie w pokoju- zdziwiła się Maura.- Jak chcesz możesz się zamienić sypialnią z Niallem. Jestem pewna, że się zgodzi.
    - Nie o to chodzi- mruknęłam pod nosem.- Po prostu wrobiłam się w nocowanie na zewnątrz- stwierdziłam i wzięłam jeszcze jeden koc z kanapy, w razie gdyby zrobiło mi się zimno.
    - O, widzę, że idziesz już na plażę- Nagle pojawił się Zayn.- Jak chcesz mogę Ci pomóc w przenoszeniu niektórych rzeczy- zaoferował i wziął ode mnie torbę.
    - Dzieciaki, co wy kombinujecie?- wtrąciła się matka.
    - Nic takiego- odpowiedziałam wymijająco.- Po prostu jest piękna, ciepła, bezchmurna noc. Do zobaczenia jutro!- rzuciłam niedbale i opuściłam naszą letnią willę.
    - Może jeszcze nam się przydać leżak- zauważył Mulat.
    - Dobry pomysł- przyznałam mu rację i oboje udaliśmy się nad basen, by wziąć potrzebny sprzęt.
    - Naprawdę chcesz spać na plaży?- zapytał po chwili- Możemy zrobić tak, że ja tu zostanę, a ty wrócisz do domu- zaproponował brunet.
    - O nie! Nie dam tej satysfakcji Niallowi- odparłam, pewnym siebie tonem.
    - Jak tam chcesz- powiedział Zayn, wzruszając obojętnie ramionami.- Wydaje mi się, że to miejsce jest odpowiednie. Nie będziemy musieli uciekać z powodu przypływu ani nie znajdujemy się blisko domu.
    - Skoro tak uważasz- mruknęłam i rzuciłam na piasek część rzeczy. Następnie wspólnie rozłożyliśmy koc, a chwilę później Malik rozpalił ognisko.- Możesz już wracać- oznajmiłam, siadając na leżaku i wyjmując książkę z torby.
    - Zwariowałaś? Nigdzie się stąd nie ruszam-stwierdził i rozsiadł się koło mnie.
    - Naprawdę, poradzę sobie- odpowiedziałam i otworzyłam książkę, na wcześniej zaznaczonej stronie.
    - Nic mi się nie stanie jak zostanę tutaj- mówił.- Przynajmniej będziemy mieli okazję, żeby się lepiej poznać, bo na razie wiem tylko tyle, że masz na imię, [T.I]- oświadczył, posyłając mi szeroki uśmiech.
    - No widzisz, to wiemy o sobie tyle samo- sprostowałam i zagłębiłam się w lekturze.
    - Co czytasz?- zapytał po chwili.
    - Pięćdziesiąt twarzy Grey'a- powiedziałam, pokazując mu okładkę.
    - Czyli nie należysz do grzecznych dziewczynek- zaśmiał się pod nosem.- Z tą książką kojarzy mi się tylko jeden fragment; Czy to znaczy, że będziesz się ze mną kochał? (…) Po pierwsze, ja się nie kocham... Ja się pieprzę...ostro- zacytował bez chwili namysłu.
    - Fuu! Na takie teksty mnie na pewno nie poderwiesz- oburzyłam się.
    - Myślałem, że lubisz tę książkę, skoro ją czytasz.
    - Lubię, ale bez przesady, ok?
    - To może ja jednak wrócę do domu- zaproponował, podnosząc się z miejsca.
    - Nieee- zawołałam i zamknęłam książkę. Szczerze mówiąc, nie wyobrażałam sobie spania na plaży samej. To wydawało mi się trochę przerażające, a perspektywa spędzenia 'nocy' z Zaynem, sprawiała wrażenie przyjemniejszej.- Znaczy jak chcesz, to możesz iść- dodałam po kilku sekundach, niby to od niechcenia.
    - Dobra, zostanę. Tylko najpierw pójdę zapalić- rzucił szybko.
    - Nie mówiłeś, że palisz. To jest niezdrowe- zganiłam go.
    - Ty też nie mówiłaś, że lubisz zboczone książki- przekomarzał się ze mną.- No widzisz, mamy jeden do jednego- powiedział i odszedł.
    Widziałam jak jego smukła sylwetka oddala się. Chłopak szedł w kierunku morza, nie odwracając się za siebie. Byłam ciekawa o czym myślał. Po co w ogóle przyjechał tutaj z Niallem? Naprawdę miałam mnóstwo pytań do ich obojga. Zastanawiałam się jak potoczą się moje dalsze relacje z Horanem i czy pewnego dnia, Zayn nie stanie pomiędzy nimi. Przecież to było możliwe, nieprawdaż?
    Malik zaliczał się do grona intrygujących osób. Jeszcze nigdy nie spotkałam kogoś takiego jak on. Czasami był niezwykle miły, a innym razem jego charakter odwracał się o sto osiemdziesiąt stopni. Wtedy wydawał się taki mroczny, nieodkryty. Potrafił udzielić jednej, ale za to ciętej riposty, która automatycznie kończyła wcześniej rozpoczętą rozmowę. I za to go nienawidziłam.
    - Już jestem- usłyszałam w pewnym momencie jego lekko zachrypnięty głos.- To jakie masz plany na dzisiejszą miłą noc?- zapytał, siadając tuż przy mnie i delikatnie kładąc dłoń na moim ramieniu.
    - Zbyt dużego wyboru nie mamy...- zawahałam się na moment.- Możemy upiec pianki na ognisku albo popływać w oceanie- zaproponowałam.
    - Jestem za piankami- odparł wesoło i wyjął z foliowej torby dwa opakowania, kolorowych pianek.
    - Skąd je masz?
    - To moja słodka tajemnica- zaśmiał się i otworzył pierwszą torebkę.
    - Zabrałeś Niallowi?- zasugerowałam.
    - To niesprawiedliwe- powiedział z wyrzutem.- Skąd wiedziałaś?
    - To było akurat proste. Nialler zawsze pod łóżkiem chowa słodycze i czasami jak mam na coś ochotę, to mu je podbieram- oświadczyłam, rumieniąc się.
    - Czyli nie tylko ja tak robię- zamyślił się.- Wy chyba faktycznie się długo przyjaźnicie, co?
    - Znamy się praktycznie od piaskownicy- uściśliłam.- Naprawdę masz szczęście, że chodzisz z nim na uczelnię. Przynajmniej widzicie się codziennie, a ja spotykam się z Niallem jedynie raz na jakiś czas...- spochmurniałam, a między nami zapadła krępująca cisza.
    - To co z tymi piankami?- spytał się Mulat, rozładowując napięcie.
    Reszta nocy upłynęła nam w bardzo miłej atmosferze. Dużo się śmialiśmy, wygłupialiśmy, a przede wszystkim rozmawialiśmy. Dowiedziałam się o nim naprawdę wielu ciekawych rzeczy. Byłam nawet w szoku, że mamy podobne spojrzenie na świat.
    - Może pójdziemy już spać- zaproponował Zayn, gdy pierwsze, nieśmiałe promyki zaczęły wychylać się zza niebieskiej toni oceanu.
    - Jak uważasz- ziewnęłam.
    - Ktoś tu jest zmęczony- mruknął i zaczął mnie łaskotać po brzuchu.
    - Zayn, przestań- rozkazał, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
    -A co będę z tego miał?- dopytywał.
    - Nic- odparłam bez namysłu i pokazałam mu język.
    -[T.I], nie sądzisz, że powinnaś mi się jakoś odwdzięczyć za to, że jestem tu z Tobą? Hę? W końcu poświęciłem się- stwierdził, opierając głowę o dłoń i przyglądając mi się badawczo.
    - Nie musiałeś tego robić- odpowiedziałam i przewróciłam się na drugi bok, tak by na niego nie patrzeć. Chwila dłużej, a mogłabym utonąć w tych jego czekoladowych tęczówkach.
    - Czyli nie dasz się zaprosić na lody kasztanowe, które tak uwielbiasz?- mówił dalej.
    - Jesteś okropny- warknęłam, poprawiając się na kocu.
    - A więc jesteśmy umówieni- usłyszałam nad uchem jego głos.- Wiedziałem, że się zgodzisz. W takim razie, dobranoc- oznajmił wesoło i przelotnie musnął mój policzek. To było naprawdę dziwne uczucie. Poczułam przyjemne ciepło, w miejscu gdzie jego wargi, spotkały się z moją dość chłodną skórą. Momentalnie moje policzki oblały się szkarłatnymi rumieńcami. Chyba nie byłam jeszcze gotowa na na taki gest z jego strony. Miałam wrażenie, że to wszystko zaczyna się dziać troszeczkę za szybko. Niby zwykłe pożegnanie na dobranoc. Nawet nie buziak w usta, ale jednak zawsze coś. Chyba tak właśnie zaczynają rodzić się uczucia względem drugiej osoby.
    Chwilę później rzuciłam jedynie ciche 'dobrej nocy' i okryłam się szczelniej kocem. Mimo że słońce prawie już wzeszło nad horyzont, nagle zrobiło mi się dziwnie zimno.
    I wtedy poczułam jak Zayn się do mnie przytula.
                                                                                                          MissPotatoe

Witajcie Misiaczki Wy Moje :*
Chyba na początku pragnę Wam z całego serducha podziękować za nowy rekord komentarzy pod Harrym <3 Jesteście wyjątkowi, a wraz z Foreverdirectioners jesteśmy mega szczęśliwe :) Teraz już tak łatwo Wam nie odpuścimy tych komentarzy :P Dobra, przejdźmy teraz do samego imagina :* Co sądzicie o TEJ części? Za którym chłopakiem jesteście? Zayn czy Niall, chyba sama miałabym problem by wybrać między tą dwójką!
tradycyjnie, conajmniej 25 komentarzy= nowy rozdział! :*
Nie pogniewam się też jak pod tym postem pojawi się ich ponad 30! ;) Kocham czytać wasze komentrze, nawet te najkrótsze <3