Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

sobota, 28 lutego 2015

#148 Louis cz.5

Louis cz.4

                                                           



[T.I], wszystko okey?-usłyszałam niepewny głos Louisa.
              Przekręciłam delikatnie głowę w jego kierunku. Chłopak sprawiał wrażenie zamyślonego. Tępo wpatrywał się w pojedyncze, wybrukowane, kręte uliczki. Zaciskał mocniej palce na kierownicy.
-Chyba tak- zawahałam się.
                Nie byłam pewna czy wszystko w porządku. Cała ta sytuacja nie należała do normalnych. Naprawdę, cały czas miałam mieszane uczucia. Niby dzięki niemu czułam się lepiej. Mogłam na chwilę zapomnieć o moim prawdziwym życiu, ale czy tego rzeczywiście potrzebowałam? Czy naprawdę marzyłam o oderwaniu się od rzeczywistości.
- [T.I]- odchrząknął znacząco i po raz pierwszy od kilkudziesięciu minut, spojrzał mi w oczy.- Mam na ciebie ochotę. Kurwa, pragnę Cię od momentu, w którym cię zobaczyłem- powiedział, nerwowo przeczesując włosy.
- Aha- wymsknęło się z moich ust.
                Jednak każdy facet jest taki sam, myśli tylko o jednym.
-Wtedy w przebieralni- zawahał się na sekundę.- Cholera wyglądałaś tak ponętnie, kobieco. Nie mogłem aż wytrzymać...
- Louis byliśmy w miejscu publicznym- przypomniałam mu.
- Wiem- przyznał mi racje i zjechał z głównej drogi.
- Gdyby ktoś nas wtedy przyłapał, moglibyśmy mieć problemy- westchnęłam zażenowana, a między nami zapadło niezręczne milczenie.
- Chciałbym Ci tylko przypomnieć skarbie, że jak do tej pory ani razu się nie pieprzyliśmy- uściślił i obdarzył mnie filuternym uśmieszkiem.
- Wydawało mi się, że jesteś inny. Najwidoczniej się myliłam- rzuciłam szybko, przymykając zmęczone powieki. Czemu moje życie jest pasmem samych niepowodzeń? Co ja takiego zrobiłam? Czym sobie na to zasłużyłam?
             W pewnym momencie poczułam jego ciepłą rękę na moim udzie. Złapał mnie mocniej, a chwilę później jego palce zaczęły sunąć wyżej.
-Przepraszam- wyszeptał zmysłowym głosem, który wręcz wywoływał u mnie ciarki na plecach.
- Nie przepraszaj- burknęłam, odpinając pasy i wyswabadzając się z jego uścisku.- Po prostu zrób to, w końcu chyba tylko po to tu jestem- sprostowałam.
              Wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam wprost do jego domu.
-[T.I] poczekaj- usłyszałam za sobą, a parę sekund później poczułam jak jego palce zaciskają się na moim nadgarstku.-Proszę Cię, zatrzymaj się- oznajmił ciepło i pozwolił mi wtulić się w jego umięśnioną klatkę piersiową.- Na pewno wszystko w porządku? Jesteś dzisiaj dziwnie spięta. Nie poznaję Cię, kochanie.
- Po prostu zrób to. Kochaj się ze mną. Zaznaj rozkoszy- oświadczyłam, powoli zdejmując ramiączko sukienki, którą dostałam od Tomlinsona.- Pieprz mnie- mówiłam jak w amoku, powoli wyłączając wszystkie uczucia.
               Stawałam się obojętna na ból, radość, zachwyt czy choćby seks. Starałam się zapomnieć. Pragnęłam wymazać niektóre przykre sceny z mojej przeszłości. To tylko wspomnienia- powtarzałam sobie. Tylko a może aż?
                Nagle poczułam, że się podnoszę, a moje stopy bezwładnie wiszą w powietrzu. Przerażona otworzyłam oczy, nie wiedząc czego powinnam się spodziewać. Wchodziliśmy właśnie po marmurowych schodach. Stopień za stopniem, powoli pnąc się coraz wyżej, dopóki nie zatrzymaliśmy się przed wielkimi, ręcznie zdobionymi drzwiami.
-Co Ty robisz?- zaśmiałam się, wpatrując się w jego płonące brązowe tęczówki.
- Niosę moją królewnę do łóżka- odparł, szczerząc się od ucha do ucha.- W końcu muszę wykorzystać sytuację, że zgodziłaś mi się oddać- oświadczył, całując mnie w usta. Nie nadążałam za jego ciągłymi zmianami nastroju. Raz tryskał humorem, a już parę sekund później sprawiał wrażenie rozgniewanego.
- Czy Ty masz rozdwojenie jaźni?- zasugerowałam.
- Nie- wzruszył obojętnie ramionami.- A czemu pytasz?
- Po prostu staram się ciebie rozgryźć. Jesteś dla mnie chodzącą zagadką- stwierdziłam, przygryzając dolną wargę. Kiedy znaleźliśmy się w ogromnej, nowoczesnej sypialni, chłopak powoli odstawił mnie na ziemię i sam podszedł w kierunku orzechowej komody.
- Jestem zagadką- zaśmiał się pod nosem.- Tego jeszcze nie słyszałem- odparł, przeczesując palcami swoje gęste, brązowe włosy.
- Często korzystasz z usług prostytutek?- spytałam w pewnym momencie.
                Cholera! Co ja najlepszego zrobiłam?!
- Przepraszam- pisnęłam szybko.- Nie miałam zamiaru się o to pytać- dodałam, rumieniąc się jeszcze bardziej.
- Panno [T.N], nie wypytuję się o pani życie seksualne, więc chciałbym, aby pani również tego nie robiła- oświadczył chłodno, wpatrując się w ścianę.
- Louis, czemu mówisz do mnie per 'pani'?- spaliłam buraka.- Przecież jestem młodsza od ciebie- zauważyłam, głośniej przełykając ślinę. Cała ta sytuacja stawała się coraz bardziej nieprzyjemna.
- Więc [T.I] na co masz ochotę?- zwrócił się do mnie.
- Na to samo, co ty- odpowiedziałam potulnie, przysiadając na skraju łóżka.
- Doskonale- stwierdził, szeroko się do mnie uśmiechając.- Uwielbiam, gdy się zgadzamy- rzucił, wydymając z zadowolenia usta.
- Och- wymsknęło mi się, gdy uświadomiłam sobie, co chodzi mu po głowie.
- Hmm. Chciałbym żebyś się rozebrała. Powoli, seksownie, z gracją- mruknął, dotykając mojego policzka.- Chcę, żebyś mnie uwiodła, kotku- jego palce zaczęły sunąć wzdłuż mojej szyi, ramion, pieszcząc przy tym każdy centymetr mojej skóry. Miejsce, które wcześniej dotykał, przyjemnie mrowiło. Czułam jak po moim ciele rozchodzi się niezidentyfikowana fala gorąca. Och. Było mi tak nienaturalnie ciepło. Ledwo łapałam oddech.
- Rozbierz się- zamruczał mi do ucha, a ja posłusznie wypełniłam jego polecenie. Chwyciłam za suwak od sukienki i parę sekund później materiał, leżał już na podłodze. Stałam przed nim w samej bieliźnie i czarnych szpilkach.- Piękny widok- stwierdził z zadowoleniem.
- A Ty się nie rozbierzesz?
- Na razie nie- syknął, obejmując mnie mocniej w pasie.- Nie sądziłem, że jesteś taka... Bezpośrednia? Nie wyglądałaś na taką- powiedział z dezaprobatą.
- Nie nazwałabym siebie bezpośrednią- zaczerwieniłam się, spuszczając wzrok. Nie miałam teraz odwagi na niego spojrzeć. Ten chłopak powoli zaczynał mnie przerażać.
- Nie udawaj niewiniątka- zbeształ mnie, zaciskając swoje zwinne palce na moich pośladkach.- To chyba nie będzie Ci potrzebne-wychrypiał, bawiąc się gumką moich czerwonych majtek.
- Louis- szepnęłam.
- Nie przerywaj, maleńka- oznajmił, kładąc mi palec na ustach i całując moje powieki.- Połóżmy się- rozkazał, biorąc mnie ponownie w ramiona. Pod wpływem jego dotyku po moim ciele przebiegły dreszcze ekscytacji.
               Chłopak powoli ułożył mnie na olbrzymiej satynowej pościeli. Otworzyłam szerzej oczy, wpatrując się w niego z zachwytem. Cholera, jest przystojny i to bardzo- przeleciało przez moją głowę. Młody grecki bóg, leżący tuż przy moim boku. Wciąż trzymał mnie w pasie, nieśpiesznie wodząc moje roznegliżowane ciało spojrzeniem.
- O rany- wymruczał. Przez chwilę pieścił mój brzuch, po czym zaczął go całować, sunąc coraz wyżej, ku moim piersiom.- Jesteś cudowna, [T.I]. Piękna, dowcipna, aż nie mogę uwierzyć, że poznaliśmy się w ten sposób- zawahał się, wsuwając kciuk pod stanik. Mimowolnie jęknęłam, czując jego chłodne palce na moim biuście.
               Pragnęłam go.
               Przyciągnęłam jego twarz do swojej i otoczyłam go w pasie nogami. Tym razem to on jęknął, a jego ręka sięgnęła po moje majtki. Zwinnym ruchem pozbył się ich. Następnie przyszła kolej na stanik. Kiedy byłam już całkowicie rozebrana, Louis pokiwał z uznaniem głową. Zszedł z łóżka, pochylając się nade mną. I wtedy zaczęliśmy się całować. Długo i brutalnie. Nasze języki toczyły zawziętą wojną, co chwila się o siebie ocierając. W pewnym momencie moje dłonie powędrowały do jego białego T-shirtu. Pociągnęłam za materiał, pozbywając się jego koszulki.
               Brunet uśmiechnął się do mnie między kolejnymi pocałunkami i sam zaczął zdejmować spodnie, które w ekspresowym tempie, znalazły się na podłodze. Położył się na mnie. Nasze ciała były już tak blisko siebie, a mimo to wciąż tak daleko. Wyciągnął z szafki prezerwatywę i położył ją na poduszce. Poczułam jego kolano między moimi udami i odruchowo rozsunęłam nogi. Wiedziałam, że zaraz to się stanie. Miałam wrażenie, że dzielą nas od tego jedynie sekundy.
               Nagle poczułam się okropnie. Przeszył mnie pojedynczy dreszcz, a obraz zaczął się delikatnie rozmazywać. Oparłam się wygodniej o zagłówek łóżka, biorąc przy tym głębszy oddech. [T.I], opanuj się- rozkazałam sobie w myślach. Robiłam to już wiele razy, ale za każdym, bałam się. Zawsze przypominały mi się przykre wspomnienia z wcześniejszych lat życia. Czułam jak moje serce przyspieszyło, jak biło nierównym rytmem. Przełknęłam głośniej ślinę, gdy Louis szukał ręką prezerwatywy. W końcu ją znalazł, a ja usłyszałam charakterystyczny dźwięk rozdzieranego opakowania. On Ci się podoba, nie jest taki jak tamci- dodawałam sobie otuchy.
- Nienawidzę gumek- rzucił poirytowany i ponownie znalazł się na mnie.
              Jego usta zaczęły pieścić wewnętrzną stronę moich ud. Znałam to uczucie, aż za dobrze. Dlatego zaczęłam się jeszcze bardziej bać. Kurwa. Będzie tak samo jak zawsze. Na co ja liczyłam?
- Spokojnie- usłyszałam jak przez mgłę jego podniecony głos.
            W jednej chwili zrobiło się ciemno. Nic nie widziałam. Oddałam się kompletnej pustce dookoła mnie. Nic nie czułam. Nic mnie nie bolało. Zawsze się tak działo, gdy ktoś zaczynał się ze mną kochać. To było dla mnie taką odskocznią od rzeczywistości. Na kilka chwil myślami mogłam znaleźć się w innym świecie.
- Kurwa- zaklął głośno, a ja „wróciłam”.- Czy zawsze jesteś taka w czasie seksu? Zawsze się trzęsiesz i płaczesz?- dopytywał, a ja starałam się na niego nie patrzeć. Poczułam jak do oczu podchodzą mi łzy.
- Tak- szepnęłam cicho.- Chyba tak- starałam sobie przypomnieć moje wcześniejsze kontakty z mężczyznami.
- I nikomu to nie przeszkadzało? Mimo to kochali się z tobą?- pytał z niedowierzaniem.
- Tak- kiwnęłam powoli głową.- Zrobiłeś to już?- powiedziałam, łamiącym się głosem.
- Nie. Nawet nie zacząłem. Odleciałaś gdzieś- warknął, a po chwili poczułam jego ciepłą dłoń na moim policzku. Och. Więc jednak nie uprawialiśmy seksu?!-Wszystko w porządku- zapytał, scałowując pojedynczą łzę z mojej twarzy.
- Yhym- skłamałam. Od dawna nic, nie było w porządku.
- Chcesz o tym pogadać?- zaczął, obejmując mnie mocniej.
- Myślałam, że masz, co innego w planach- zarumieniłam się jeszcze bardziej.- Chyba powinnam wracać już do siebie. Spieprzyłam ci wieczór- powiedziałam niewyraźnie. Chciałam wstać, ale brunet wciąż trzymał mnie wyjątkowo mocno. Przycisnął usta do moich włosów i złożył na nich czuły pocałunek.
- Zostajesz u mnie na noc- oświadczył tonem, nie znoszącym sprzeciwu.- A teraz uspokój się- mruknął, obdarzając mnie kolejnym całusem. Jednocześnie okrył nas szczelnie kołdrą.
- Loueh, nie wygłupiaj się. Nie mogę tu zostać- pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Nigdzie się nie wybierasz- powiedział dobitnie, obejmując mnie w pasie i przyciągając do siebie.- Pogadamy o tym jutro. A teraz śpij i nie sprzeczaj się ze mną- mimowolnie wywróciłam oczami i ułożyłam się wygodniej na łóżku.
- Dziękuję- szepnęłam, przelotnie muskając jego usta.- Dobranoc.
                                                                            MissPotatoe
Witajcie kochani! 
Już dawno nie pojawiał się imagin z Louisem, :o Naprawdę aż mi głupio, że musiałyście na niego tyle czekać :( Jesteście na mnie złe? Poza tym jestem bardzo ciekawa , co sądzicie o tej części? Wiem, iż pewnie większość z Was liczyła na jakieś hoooot sceny, ale uwierzcie, nie chcę robić z tego opowiadania jakieś taniej, zboczonej bajki. Chcę tylko by ta praca miała swój charakterek  ;) A tak w ogóle jak myślicie, co tak naprawdę jest z T.I? Dlaczego tak zareagowała? Już na koniec wspomnę, iż kolejna część jest pisana oczami Louisa i jest chyba moją ulubioną :* 
PS Notka, którą zamieściła Foreverdirectioners tyczy się wszystkich prac na tym blogu!!!
Tradycyjnie, co najmniej 20 komentarzy= nowy imagin! 


środa, 25 lutego 2015

#147 Zayn cz.6

Z dedykacją dla PrincessOniki :* (kochanie, nie zapomniałam o Tobie ♥)

Ważna notatka pod spodem, PROSZĘ PRZECZYTAĆ!!! ;*

Piątek. Od dwóch dni nie miałam w-f. Dziś też go nie będzie, ponieważ jest akademia. Chyba źle się ze mną dzieję bo szkoda mi tych siedmiu lekcji, żeby na ósmej pójść na w-f. Pokochałam ten przedmiot. A jednak to prawda... tak wiele zależy od nauczyciela... to dzięki niemu wyrabiamy swoją opinię na temat danej dziedziny. A skoro kochałam Zayna, kochałam również sport. Tak, Zayn... Nie mieliśmy okazji spotkać się przez te dwa dni. Jedyne nieśmiałe dzień dobry na korytarzu, albo dyskretne uśmiechy, kiedy się mijaliśmy. Za to pisaliśmy bardzo dużo smsów i to właściwie dzięki nim dużo się o nim dowiedziałam. Wczoraj listonosz przyniósł mi bukiet kwiatów... Na liściku było zaledwie kilka słów: „Miłość jest jak wiatr, nie możesz jej zobaczyć, ale możesz ją poczuć”. Bez podpisu, ale wiedziałam od kogo jest. Rodzice popatrzyli na prezent jakby to była głowa jakiegoś zwierzęcia, ale milczeli. Nie wiem o co im chodzi.. Nie wiedzą co to zakochanie? Nie ważne. Najważniejsze, że mam jego. Nie pamiętam już jak to jest dawać sobie radę bez świadomości, że jest on. Że jest i mnie kocha. To tylko tydzień-powie ktoś. Ale ja przez ten tydzień doświadczyłam więcej niż przez całe życie. Kiedy idę spać, kiedy się budzę, kiedy się myję, kiedy jem, kiedy się uczę... jedna myśl... Zayn.
Ubrana w czarną sukienkę ruszyłam do szkoły zahaczając o osiedle Naomi. Razem weszłyśmy do szkoły i pierwsze co zobaczyłam to on. Zapinał garnitur i rozmawiał z nauczycielem od matematyki. Uśmiechał się. Był cholernie przystojny i seksowny. Coraz częściej łapałam się na tym, że myślę o nim w sposób w jaki chyba nie powinnam myśleć. Kiedy przeczesał dłonią włosy i zaczął z czegoś śmiać się głośniej musiałam przytrzymać się Naomi. Zrobiło mi się gorąco. Czemu nie mogę do niego teraz podejść i pocałować? Jak dziewczyna swojego chłopaka? Czemu nasza miłość jest zakazana? Czemu czuję się jak w pieprzonej książce Romeo i Julia. Historia współczesna. Czemu nie wolno mi kochać? Wściekła nie mówiąc nic poszłam na salę gimnastyczną gdzie odbywać się miało przedstawienie. Nawet nie powiedziałam dzień dobry przechodząc koło „pana Malika”. Czemu jestem wściekła na niego? I na cały świat. I na chore zasady. I na życie. Błagam. Przytul mnie teraz... Ale nie możesz. To byłoby niestosowne, nieodpowiednie, obrzydliwe. A czy ktoś do cholery zapytał jakie jest moje zdanie?! Co ja czuję? Czego chcę? Czego pragnę? Nie. Bo kogo obchodzą uczucia jakiejś głupiej nastolatki zakochanej w nauczycielu?!
-[T.I] wszystko w porządku?-spytała z obawą przyjaciółka.
-Tak!-warknęłam- czemu pytasz?
-Płaczesz.-stwierdziła-a poza tym pan Malik kazał zapytać...-dodała oficjalnie.
Westchnęłam. Kazał.- prychnęłam pod nosem. Czemu sam nie podejdzie i nie zapyta? Odszukałam go wzrokiem. Patrzył na mnie z niepokojem kryjącym się w jego brązowych oczach. Wskazał na telefon po czym zaczął coś w nim pisać. Dyskretnie starłam łzy. Płakałam? Cholera, nie czuję już nic oprócz tęsknoty albo miłości. Kilka sekund później wibracje telefonu dały znać, że właśnie dostałam wiadomość. Przesuwając po ekranie palcem odblokowałam go. Jedna nowa wiadomość od Zayna: „Kochanie co się dzieje? :o” Szybko odpisałam mu „nic” i schowałam telefon do torby. Było mi po prostu przykro. Nie było winnych... Albo winni byli wszyscy. Przygryzłam wargę i odetchnęłam. Oparłam się o krzesełko i utkwiłam swój wzrok w butach. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, położyć na łóżku i wypłakać w poduszkę bez żadnych świadków. A właściwie, to wystarczyłby mi jedynie jego jeden pocałunek, jego dotyk, jedno słowo. Cokolwiek. Nawet zapach jego perfum. Wpadłam po uszy. Boję się tego. Zbyt szybko zawładnął moim sercem. Zbyt szybko mnie od siebie uzależnił. Wszyscy wstali ze swoich miejsc. Zdezorientowana też się podniosłam i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że właśnie wprowadzany jest sztandar szkoły. Mój wzrok automatycznie powędrował w kierunku nauczyciela. Patrzył się na mnie. Gdy nasze oczy się spotkały, na jego ustach zagościł uśmiech. Nie poradzę nic na to, że chwilę potem mu w tym zawtórowałam. Tak jakby potrafił na odległość mnie pocieszyć. Nie jestem w tym sama. Przeniosłam wzrok na występujące osoby. Nie mogłam się skupić na przedstawieniu, cały czas czułam na sobie palące spojrzenie mężczyzny. Na policzki wstąpił rumieniec. Dostałam smsa. Dyskretnie wyjęłam telefon z torebki i odczytałam wiadomość. „ślicznie wyglądasz jak się rumienisz”. Szybko spojrzałam na bruneta, który bezczelnie się na mnie patrzył. Gdyby ktoś poświęcił chociaż chwilę na obserwowanie nas na pewno zorientowałby się co jest grane... Spuściłam wzrok na wyświetlacz, westchnęłam i schowałam urządzenie z powrotem do torebki. Przygryzłam dolną wargę. Spojrzałam na Naomi, która maślanymi oczami przyglądała się chłopakowi z naszej przeciwnej klasy. Szykuję się jakiś romans... Znów wibracje! Zayn! Przestań, bo nie potrafię skupić na niczym innym jak twoja osoba! „Gdy przygryzasz wargę też wyglądasz seksownie...:*” Tym razem moje policzki płonęły. Dotknęłam zimną dłonią gorącej skóry. Przymrużyłam oczy. Nie wiedziałam co mam mu teraz odpisać, jak się zachować. Jego słowa mnie onieśmielają! Kilka sekund później niespodziewanie ktoś zakrył mi rękami oczy.
-Zgadnij kto to?-usłyszałam głos Naomi. Z tym, że tuż obok mnie, a nie za mną.
-Nie wiem.-przyznałam.
-Eee tam. Mogłabyś chociaż spróbować.-to był głos Lucasa, który chwilę potem obdarował mnie całusem w policzek. Uśmiechnęłam się. W gimnazjum ja i on byliśmy nierozłączni. Przyjaciele. A potem ja poznałam Naomi, a on swoją dziewczynę.
-Gdzie Tessa?-zapytałam o jego sympatię.
Jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił.
-Zerwała ze mną trzy dni temu...
-Ehhh- westchnęłam.-przykro mi.
-Nie ma sprawy. A co tam u ciebie?
-Nic ciekawego...
-Tsaaa, jasne.-szepnęła Naomi.
-Hej!-dźgnęłam ją w brzuch.
-Wy i wasze tajemnice...-powiedział zrezygnowany chłopak opierając głowę o moje ramie i zamykając oczy.-Może pójdziemy gdzieś we trójkę?
-Ja mam inne plany, sorry.-stwierdziła szatynka.
-Przepraszam, ale ja raczej też...-dodałam i spojrzałam na Malika. Mierzył Lucasa groźnym wzrokiem. Jego palce zaciskały się na telefonie trzymanym w ręku. To jednak nie wyglądało tak strasznie. Najgorszym widokiem, były oczy. Czaił się w nich smutek i rezygnacja. Błyszczały... łzy...
Kochany! Przecież nic nie robię... To tylko kolega. Uśmiechnęłam się do niego, żeby jakoś dać mu znać, że to nic takiego, ale to chyba pogorszyło jedynie sprawę. Odwrócił się jeszcze bardziej w kierunku przedstawienia. Odsunęłam delikatnie kolegę. Spojrzał na mnie zaskoczony. Wybacz Lucas. Teraz to nie ty jesteś najważniejszy. Spojrzałam na wyświetlacz. Nowa wiadomość. Znowu?
Proszę przyjdź do magazynku.”. Rozejrzałam się za nauczycielem, ale jego już nie było.
-Naomi.-szturchnęłam dziewczynę w ramię-idziemy do łazienki.
-Co? Nigdzie nie idę.-zaprzeczyła szatynka.
-Idziesz!-dodałam ostrzej, a ona najwyraźniej zrozumiała o co mi chodzi.
-Ach, no tak. Jasne, że idę.-uśmiechnęła się głupkowato.
Lucas spojrzał na nas zdezorientowany. Nie było sensu mu tłumaczyć. Odeszłyśmy.
Gdy korytarz się rozgałęział ja poszłam w lewo, a ona prosto. Tak jak się umówiłyśmy. Będąc u celu, rozejrzałam się czy przypadkiem nikogo nie ma w pobliżu. Nie było. Delikatnie nacisnęłam klamkę. Drzwi lekko skrzypnęły i ustąpiły. Cichutko weszłam do środka, zamykając zasuwkę. Oparłam się plecami o ścianę i popatrzyłam przed siebie. Idealne ciało. Kruczoczarne włosy. Świetnie dopasowany garnitur. Mężczyzna opierał się dłońmi o parapet. Był odwrócony tyłem. Odepchnęłam się rękoma od ściany i kilka chwil później stałam już za nim. Niewiele myśląc oplotłam go ramionami w tułowiu, a głowę przyparłam do jego pleców. Gdy jego ciało lekko się spięło zacieśniłam uścisk. A łzy niekontrolowanie popłynęły po moich policzkach. I czemu płaczę? Brunet położył dłonie na moich i zdjął je ze swojego brzucha, a potem się odwrócił. Oparł nasze czoła o siebie i wpatrywał w moje oczy. Łzy, które toczyły się po naszych buziach skapywały na ubrania. Jego ręka powędrowała w górę. Obejmując moją twarz, starł słone krople. Chwilę potem poczułam jego usta na swoich. Był to inny pocałunek niż wszystkie dotychczas. Nie byliśmy zachłanni, nie pragnęliśmy więcej. To co było teraz stało się najważniejsze. Nasze języki nie toczyły już żadnej bitwy. W tej grze uczestniczyły tylko usta. Powoli i spokojnie przekazywaliśmy sobie swoje uczucia, bez słów. Chwilę później szepnęłam nieśmiało”
-Zayn, ten chłopak... to naprawdę tylko kolega...
-Wiem.-odparł spokojnie przykładając palec do moich warg.- Wiem, ale w tamtym momencie zdałem sobie sprawę, że kiedyś cię stracę. I być może spotkam kiedyś na ulicy w objęciach innego. Nie poradzę sobie ze świadomością, że już nie jesteś moja. Że nie mi jest dane cię dotykać, że nie będę mógł cię pocałować. To najgorsze uczucie, patrzeć jak twoja miłość, kocha kogoś innego. Chcesz jej dobra, ale nie potrafisz wyobrazić sobie, że to szczęście może jej zapewnić ktoś inny.
-Zayn!-przerwałam mu. -Zawsze będziemy razem!
Jego usta drżały, moje i jego łzy zamoczyły już całą jego koszulę.
-Tak.-spojrzał w górę- zawsze będziemy razem.-powtórzył, ale słowa nie miały w sobie pewności, tak jakby wiedział, że mnie okłamuje. Poczułam ucisk w sercu, ale nic nie powiedziałam.
Przytuliłam się do niego. Staliśmy tak już pewien czas. Jego ręce pocierały delikatnie moje plecy. Kojące dreszcze rozchodziły się wzdłuż kręgosłupa. Brunet niespodziewanie podniósł mnie do góry. Usiadł na fotelu a mnie posadził na swoich kolanach. Pocałował mnie, tym razem śmielej, namiętniej.
-Kiedy się spotkamy?-zapytał.-Chciałbym zabrać cię do siebie...
-Zayn... rodzice mi nie pozwolą. Może wyda ci się to głupie, ale nigdy nie nocowałam u żadnej z koleżanek....
-Spytaj. Nie mogę zasnąć. Cały czas myślę o tobie. Tak bardzo chciałbym po przebudzeniu w nocy móc się do ciebie przytulić. W pełni poczuć, że jesteś moja.-szeptał do ucha, owijając kosmyk włosów wokół palca.
-Dobrze-zgodziłam się. Nie potrafiłam mu odmówić. Sama bardzo chciałam móc w końcu się z nim spotkać, sam na sam, bezpieczni, bez oglądania się za siebie, bez ukrywania.
Wyjęłam telefon i napisałam do mamy: „mogłabym przenocować dziś u koleżanki?”.
Po chwili przyszła odpowiedź. Jedną z zalet mojej mamy jest szybkie pisanie smsów. „nie, dziś przyjeżdża babcia”. Ach, czyli nie. Tak myślałam. Zayn widział treść i westchnął. Chwilę potem znów poczułam wibracje. „jeżeli chcesz, to w sobotę po południu możesz iść”. Śledziłam literki jedna po drugiej, jakby miały gdzieś ukryte haczyki. Czy naprawdę układają się w tak chciane zdanie?! Spojrzałam w brązowe tęczówki. Taniec iskierek. Omal nie pisnęłam z radości. Jednocześnie w brzuchu poczułam motylki. Nasze uśmiechy mówiły wszystko. Jesteśmy szczęśliwi. Po około dziesięciu minutach wyszłam cała w skowronkach, uprzednio upewniając się, czy nikt mnie nie zobaczy. Potem biegiem weszłam do łazienki.
-No wreszcie! Ile można czekać?!-spytała Naomi.
Nie odpowiedziałam, tylko wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
-Swoją drogą to chyba kiedyś się obrażę-stwierdziła przyjaciółka.-staram się ciebie pocieszyć i nic. Kilka sekund z nim i nic nie jest w stanie cię zasmucić.-obruszyła się, ściągając brwi.
-W sobotę u ciebie nocuję.-wreszcie powiedziałam.
-Wy chyba nie zamierzacie...-odezwała się po krótkiej chwili ciszy.
-Nie!-krzyknęłam.- Chcemy tylko ze sobą pobyć.
-Ufff. Bo wiesz, krycie was to jedno. Ale to nadal twój nauczyciel, a spanie z nim to byłaby już przesada.-jej twarz przybrała zniesmaczony wyraz.
Przesada-pomyślałam. Z Zaynem nigdy nie odczuję przesady, zawsze towarzyszy mi niedosyt. Już niedługo miało się to zmienić. Na lepsze, czy na gorsze?
Foreverdirectioner
Hej wszystkim! ;*
Dziś na temat części króciutko- jest to 6 z 10 :* Dziesiątą już piszę, więc nie długo całość będzie gotowa ;) Mam nadzieję, że Wam się podoba, zachęcam Was do pytań na asku ( nie gryzę ;*) link znajdziecie na moim profilu Google + .
A teraz z poważniejszych rzeczy- Ostatnio coraz częściej rozmawiamy z dziewczynami na temat komentarzy pod postami. Bywało lepiej, bywało gorzej, ale teraz odnosimy wrażenie, że już kompletnie Wam na tym nie zależy... Czy to nasza wina? Nie podobają Wam się nasze imaginy? Skończyła się Wasza fascynacja opowiadaniami z 1D? Nie macie czasu i ochoty, aby napisać choć kilka słów? To już jest męczące również i dla nas, bo publikowanie, a potem oczekiwanie na Waszą reakcję, coraz częściej przynosi zawód, a nie tak jak powinno być- radość i ekscytację...
Zauważyłam też, że nadal zdarza się, że kilka anonimowych komentarzy pojawia się po sobie w krótkim czasie.., Nie jesteśmy ślepe! 
Pytanie: Czy nadal Wam zależy na tym blogu? Bo my coraz częściej zastanawiamy się co dalej... Mam nadzieję, że przeczytacie ten komentarz i dacie nam znać jakie jest Wasze zdanie... Najgorsze jest to, że bywają momenty, że nie ma z Waszej strony odzewu i nie wiemy co Wy jeszcze o tym myślicie... :* Liczę na to, że odwołacie się w swoich komentarzach również do tej notatki :*
A teraz jeszcze zapowiedź: (przypominam, że na razie próg jest niezmienny - co najmniej 20 komentarzy = nowy imagin)
***-[T.I] obiecaj mi, że nie zrobisz z nim tego
Był ode mnie o dziewięć lat starszy, ale wyglądał niezwykle młodo.
-Więc zróbmy to razem-wyszeptałam prosto w jego usta.
-Co mamy zrobić razem?-spytał kusząco oblizując językiem wargę i jeszcze bardziej napierając na mnie całym ciałem.
-Widzę, że lubisz się całować...-usłyszałam jego chrypliwy głos na swojej szyi, która zdążyła zostać obdarowana kilkoma soczystymi całusami.
 Chciałbym, żeby mi wybaczyła, chciałbym ją przeprosić, ale gdy tylko ją zobaczę odzywa się we mnie drugie ja, które pragnie jej od pierwszego dnia kiedy zobaczyłem ją na sali gimnastycznej i które pragnąć jej będzie do końca życia.
-Rozbieram się.-odparłem i ściągnąłem bokserki na co dziewczyna momentalnie się odwróciła w bok. Jej reakcje były słodkie.
-Jeżeli nie chcesz, albo nie jesteś gotowa, to po prostu powiedz. Nie chcę nic na siłę. Chcę żeby to była nasza wspólna, świadoma decyzja, z której oboje mamy czerpać przyjemność.-zaczął gadać jak to przystało na nauczyciela.
-Nie miałabyś nic przeciwko jeżeli bym cię narysował?
Jeden zdradliwy pocałunek. Pocałunek, który zniszczył moje życie...***
I jak? Dajcie znać, pozdrawiam :*

czwartek, 19 lutego 2015

#146 Harry cz.3

* * *
Następnego dnia po skończonej pracy zapukałam do jego gabinetu z nadzieją, że nie będzie go w środku, lecz wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane, gdy usłyszałam: "Wejdź", tak jakby wiedział, że to ja. Nacisnęłam klamkę i podeszłam do jego biurka, nie mówiąc nawet zwyczajowego "Cześć". Położyłam papiery na jasnodrewanianej powierzchni, skupiając na nich całą swoją uwagę, tak żeby nie patrzeć na niego.
Przed oczami wciąż widziałam jego wczorajszą wiadomość: „Oboje wiedzieliśmy, co robimy” i im dłużej o tym myślałam, tym mniej byłam tego pewna. Straciłam na moment głowę, ale to się nie powtórzy. Nie.
- Więc tak teraz będą wyglądały nasze relacje? - zapytał.
Wzruszyłam ramionami, starannie układając stertę papierów, po czym odeszłam od biurka, kierując się w stronę drzwi.
- Poczekaj - zatrzymał mnie łagodnie, lecz stanowczo.
Obróciłam się na pięcie i zwiesiłam ramiona, splatając palce obu dłoni. Nie spuściłam głowy. Przeciwnie - zadarłam podbródek, wlepiając beznamiętny wzrok w oszkloną ścianę tuż za nim.
- Chcę, żebyś wiedziała, że jestem tutaj szefem i nie pozwolę sobie na ignorancję wśród pracowników - oznajmił suchym, władczym tonem.
- Oczywiście. Coś jeszcze?
- Nie, możesz już iść.
Odwróciłam się na pięcie, po czym, kierowana nagłą złością, okręciłam twarz w jego stronę i wypaliłam:
- Chcę, żebyś wiedział, że jako twoja pracownica nie pozwolę sobie na zachowanie takie jak wczoraj.
- Co masz na myśli?
- Dobrze pan wie.
Chwyciłam klamkę, ale wtedy znów mnie zatrzymał:
- Czekaj.
Ponownie się obróciłam, wzdychając ostentacyjnie.
- Miałaś nie mówić do mnie per pan.
- Miałeś mnie nie przetrzymywać po pracy, a ja już skończyłam.
- Możesz iść.
Wyszłam z jego gabinetu, z impetem zamykając drzwi, po czym udałam się do swojego biura, gdzie ubrałam płaszczyk i owinęłam szyję szalem, gdy nagle ktoś zapukał do moich drzwi.
- Proszę - mruknęłam, choć nie spodziewałam się, żeby chciało Mu się do mnie fatygować.
Do środka weszła Lisa - jego wiecznie zestresowana sekretarka.
- [t.i.], szef cię prosi - oznajmiła cicho.
Prawie parsknęłam śmiechem.
- Powiedz mu, że... - zaczęłam wzburzona. - Powiedz mu, że jeżeli to sprawa służbowa, to niech zadzwoni do mojego biura, a jeżeli prywatna... jeżeli prywatna, to niech sam przyjdzie - dodałam ze zwycięskim uśmieszkiem satysfakcji.
- Ale, [t.i.]... - zaczęła Lisa.
- Spokojnie, Lis. Na moją odpowiedzialność. - Uśmiechnęłam się do dziewczyny przyjaźnie.
Wyszła, lecz po chwili wróciła.
- Pan Styles mówi, że to sprawa prywatnie służbowa.
- Jaki dyplomata! - fuknęłam, ściągając płaszczyk i odwieszając go na wieszak. - Ok, sama do niego pójdę.
Weszłam do niego bez pukania. Prawdę powiedziawszy, było mi już wszystko jedno. Nie zależało mi na niczym. Nawet na tej cholernej pracy.
- Chciałeś mnie widzieć - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Stał. Nie siedział. Stał oparty pośladkami o biurko i wpatrywał się we mnie bezczelnie, zapewne chcąc mnie spłoszyć.
Ale ja się nie dam!
- Powiedz mi, czy dla ciebie jedynym problem stanowi to, że jestem twoim szefem? - zapytał.
- Problem dla mnie stanowi to, że myślisz, że całowałam się z tobą, bo chciałam, a nie dlatego, że sam zacząłeś - odpowiedziałam, zakładając ręce na piersi.
- A tak było? - odparł, odpychając się dłońmi od powierzchni biurka.
- Tak.
~~~
Robi kilka kroków w moją stronę. Cofam się, aż czuję za plecami drzwi. Moja przestrzeń osobista zostaje w brutalny sposób pogwałcona, kiedy przyciska mnie do drewnianej powierzchni.
- Tak? - pyta, ujmując kciukiem i palcem wskazującym mój podbródek. - Pragnę cię, odkąd pierwszy raz cię zobaczyłem. Zrób coś, żebym przestał - szepcze, po czym uśmiecha się ironicznie, nie słysząc odpowiedzi. - Powiedz, że nie chcesz… - kontynuuje, wodząc palcami po mojej szyi. Poddaję się pragnieniu przymknięcia oczu. Moje wargi i powieki drżą. - Przestań na mnie reagować… - mruczy seksownie. - Nie oddawaj mi się… - Czuję ścisk podbrzusza, kiedy mocno dociska swoje krocze do mojego. - Nie odwzajemniaj moich pocałunków… - Muska namiętnie moje wargi, odsuwając się co chwila. Drażni się ze mną okrutnie. Orientuję się, że nie mogę przed tym uciec. Że nie zapanuję nad sobą w sytuacjach takich, jak te, a on będzie je celowo wywoływał.
- Przestań… - jęczę, nie przestając szukać jego ust.
- Powiedz, że nie chcesz - nakazuje zachrypniętym z podniecenia głosem.
Stop, mówi mój rozsądek, a ja postanawiam go usłuchać.
Kładę dłonie na jego torsie i odpycham go.
~~~
- Nie - zaprotestowałm. - Nie, Harry, nie - powtarzałam, jakbym chciała samej sobie wmówić, że to przed chwilą nie miało miejsca. Spojrzałam na niego, lecz w jego oczach nie dostrzegłam nic oprócz pustki. - Nie mogę sobie na takie coś pozwolić. Wiem, że ty tego nie zrozumiesz i nie uszanujesz. Odchodzę.
Chwyciłam klamkę i wyszłam, nie oglądając się za siebie.

~kilka miesięcy później~
Zamrugałam powiekami, ale widok nadal się rozmazywał. Za dużo komputera. Potarłam zmęczone oczy, gdy nagle usłyszałam męski głos nad sobą:
- Czy ktoś zamawiał karmelowe latté z łyżeczką cukru?
Uśmiechnęłam się do Nate'a.
- Ja! - Podniosłam dwa palce w górę, przeciągając się w fotelu i ziewając.
- A kto jest Najprzystojniejszym Facetem Na Globie i do tego najwspanialszym chłopakiem?
Uśmiechnęłam się leniwie.
- Ty, Nate.
- No to kawka dla Najpiękniejszej Kobiety Na Ziemi.
Podał mi kubek wypełniony gorącym naparem, a ja od razu upiłam łyk.
- Będzie buziak w gratisie? - zapytał.
Pochyliłam się przez biurko, łącząc nasze wargi w krótkim, czułym pocałunku.
Nate - mój chłopak od dwóch miesięcy. Poznaliśmy się w biurze wydawnictwa, w którym oboje pracowaliśmy. Przy nim zapomniałam o wszystkim. Prawie wszystkim. Bo jest coś, a raczej ktoś, kogo nie mogę tak po prostu wyrzucić z głowy, chociaż usilnie próbuję. Jeden pocałunek, który wygrawerował głęboki ślad w moim umyśle. Jakby ktoś zapisał te wszystkie emocje, które odczuwałam, na moim dysku twardym, a ja nie mogłabym ich usunąć. Nigdy potem nie poczułam się w ten sposób. Nawet z Natem.
- Hej! - Szatyn pstryknął mi palcami przed oczami. - Dokąd mi znowu uciekasz? - zapytał z rozbawieniem.
Trzepnęłam głową, jakby chcąc się pozbyć z niej resztek zamyślenia.
- Nigdzie - odparłam z bladym uśmiechem.
- Kłamiesz, [t.i.]. Ja nie wiem, o co chodzi, ale mam wrażenie, że im dłużej jesteśmy razem, tym bardziej uciekasz w swoje myśli.
- Nate, przesadzasz. Myślisz, że to odpowiednie miejsce na taką rozmowę? Sądzę, że odpowiedniejsza będzie 21:00 w piątek u mnie w mieszkaniu.
Posłał mi swój filuterny uśmiech, a jego wzrok wędrował w tym czasie w okolicach mojego dekoltu.
- Takie myślenie bardzo mi się podoba, panno [t.i.].
- Mnie również, panie Connel.
Paulina

Wydaje mi się, że trochę namieszałam tą częścią, ale nie ukrywam, że na tym właśnie mi zależało. :)
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze pod poprzednią częścią. Dalibyście radę z dwudziestoma komentarzami tutaj? Ładnie proszę. ;)
PS. A teraz będzie spam. :D Chciałabym Was zaprosić na mojego nowego bloga z fanfiction. Na razie to tylko krótki prolog, więc miałabym prośbę, żebyście weszli, a nuż przypadnie Wam do gustu. Z góry dziękuję i pozdrawiam. xx
http://amnesiafanfiction.blogspot.com

piątek, 13 lutego 2015

#145 Zayn

Kochani, proszę Was o chociaż 15 komentarzy!


So you can keep me
Inside the pocket
Of your ripped jeans
Holdin' me closer
Til our eyes meet
You won't ever be alone ***

-Kochanie, proszę podejdź- poczułam jak ciepły oddech mężczyzny powoli owiewa moją zziębniętą twarz. Jego słowa spowodowały, że drgnęłam. Starałam się odtworzyć je jeszcze raz.
             Jego głos. Jego cholernie seksowny, lekko zachrypnięty głos, wywołujący przyjemne dreszcze, rozchodzące się po moich plecach.
-[T.I], proszę, chodź tu do mnie- czułam się jak w amoku. W jednej chwili świat wokół mnie zaczął się niebezpiecznie rozmazywać. Kręciło mi się w głowie i gdyby nie chłopak, stojący naprzeciwko mnie, pewnie już dawno bym odleciała.
              To dzięki niemu wciąż twardo stałam na ziemi, stąpałam wśród żywych. To On nie pozwolił mi odejść, pójść w stronę światła. Nie chciał bym podążała w stronę niebieskiego sklepienia.
-Kochanie, słyszysz mnie?- spytał i wyciągnął w moim kierunku swoją dużą, ciepłą dłoń. Nie wahając się ani chwili dłużej, ścisnęłam ją.
             Chwyciłam jego rękę, a następnie wtuliłam głowę w jego obcisłą, czarną koszulkę. W jednej chwili dotarł do mnie kojący zapach męskich perfum. Momentalnie się rozluźniłam. Brunet objął mnie mocniej w pasie i najzwyczajniej w świecie, przytulił. Właśnie tego potrzebowałam. Potrzebowałam Zayna. Jego czułości, dotyku, otuchy.
-Już dobrze- wymruczał tuż przy moim uchu i złożył pojedynczy pocałunek na moim czole.
- Wiem- odparłam.- Dopóki jesteśmy razem, wszystko będzie dobrze- odezwałam się po raz pierwszy dzisiejszego dnia.
- Skarbie, mam dla ciebie niespodziankę- powiedział, głaszcząc mnie po plecach.- Zamknij oczy- poprosił, a ja momentalnie przymknęłam powieki.
              Poczułam jak jego dłonie, spoczywają na moich oczach. Nie chciał bym, podglądała. Na samą myśl moje kąciki ust uniosły się ku górze. Uśmiechałam się. Wreszcie coś zaczęło się zmieniać. Po raz pierwszy od śmierci rodziców, poczułam się szczęśliwa. Wreszcie odetchnęłam. Było mi lepiej.
- Co to za niespodzianka?- przełamałam ciszę, która między nami zapadła. W odpowiedzi Malik zaczął sunąć ustami wzdłuż mojej szyi, powodując przyjemne mrowienie, w miejscach, gdzie jego wargi stykały się z moją chłodną skórą.
- Jeszcze kawałek- odparł, zahaczając o płatek mojego ucha.- Kochanie, czemu jesteś taka niecierpliwa- zaśmiał się.
               Kochałam jego śmiech. Kochałam go całego. Czułam, że wciąż się w nim zakochuję. Każdego bożego dnia odkrywałam go na nowo. Poznawałam jego nową twarz, inne oblicze. Z dnia na dzień umacniałam się w przekonaniu, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
               Zayn Malik- chłopak mojego życia. Te kilka słów już od dawna dźwięczało mi w głowie.
               Muszę przyznać, że często myślałam o nim, o nas. Czasami miałam do niego mnóstwo pytań. Pragnęłam dowiedzieć się o nim więcej, ale nigdy nie było mi to dane. Zawsze tchórzyłam. Bałam się, że powiem coś nie tak, przekręcę jakieś zdanie, a on bez słowa wyjaśnienia, odejdzie.
- Jesteśmy na miejscu- oświadczył dumnie i parę sekund później, zdjął dłonie z moich oczu.
                Byliśmy na obrzeżach miasta. Staliśmy na ubranej w setki tysięcy kolorów łące, wpatrując się w majaczące z oddali budynki. Pod butami szeleściły nam pojedyncze trawy, a po niebie sunęły ciężkie chmury.
- Zayn, czemu mnie tu przyprowadziłeś?- spytałam, nie bardzo wiedząc jak inaczej zacząć rozmowę.
- Chodź za mną- powiedział szybko, ciągnąc mnie za rękę.
                Biegliśmy. Czułam jak pojedyncze powiewy, muskają moją skórę. Wiatr rozwiewał mi włosy,a wokół panowała niesamowita cisza. Tylko ja i On.
                W końcu dotarliśmy na miejsce. Zayn poprawił leżący na ziemi koc. Następnie otworzył wiklinowy kosz i wyjął z niego dwa, czerwone jabłka i kolorowe cukierki.
- Podane do stołu- uśmiechnął się przyjaźnie w moją stronę i pokazał miejsce koło siebie. Rozłożyłam się, więc obok niego. Zdjęłam buty i oparłam się wygodniej o jego umięśnioną klatkę piersiową.
                Dużo rozmawialiśmy, śmieliśmy się, obdarowywaliśmy się kolejnymi pocałunkami. Czułam się niesamowicie. Wydawało mi się, że zaraz odlecę, uniosę się wysoko nad ziemię.
- Uśmiech- zakomenderował w pewnym momencie Zayn i parę sekund później zobaczyliśmy jasne światło lampy błyskowej. Biały Polaroid zaczął wydawać z siebie serię dziwnych dźwięków, aż w końcu jego ''łono'' opuściło niewielkie zdjęcie.
- Jest piękne!- rzuciłam podekscytowana, obejmując mocniej Malika.
- To Ty jesteś piękna- odparł, rumieniąc się.
- Mogę ją zatrzymać?- spytałam, wpatrując się w pojedynczą fotografię.
- Pewnie- odpowiedział i podał mi nasze wspólne zdjęcie. Ostatni raz rzuciłam na nie okiem, a następnie schowałam je do kieszeni jeansów.

Więc możesz trzymać mnie
Wewnątrz kieszeni
Twoich podartych dżinsów
Trzymać mnie blisko,
Dopóki nasze oczy się spotkają
Nigdy nie będziesz samotna***

*** Imagin pisany przy słowach piosenki Ed'a Sheeran'a Photograph
                                                                                             
               
MissPotatoe
Z okazji, że dzisiaj na warszawskim Torwarze gra Ed Sheeran, przygotowałam imagina pisanego przy słowach jego piosenki 'Photograph'. Uwielbiam go! :) Ktoś z Was wybiera się na jego koncert? Wiem, że pod postem  Foreverdirectioners nie pojawiło się jeszcze 20 komentarzy, ale nie mogłam dłużej czekać z dodaniem tego posta :* Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko takiemu imaginowi :* Buziaki MissPotatoe :) 

niedziela, 8 lutego 2015

#144 Harry cz.7

Byłam zdezorientowana wydarzeniami z ostatnich dni. Harry Styles przestał się do wszystkich odzywać. Jest wiecznie obrażony. Nie wiem co mu się stało. Czyżby jeszcze nie pogodził się z tym, że został nakryty na złamaniu zasad? Że musiał pracować za karę? Jego zachowanie jest co najmniej dziwne. Zaczęłam rozmyślać nad tym co mi ostatnio powiedział. Czemu jest taki uparty? Nie potrafi pogodzić się z własną porażką? Przecież ja zrobiłam to samo, a nie robię z tego wielkiego przedstawienia. No cóż to jego problem.
Obecnie wszyscy uczniowie zaprzątają sobie głowę dwoma rzeczami. Balem na koniec szkoły, który odbędzie się za miesiąc. Oraz naszą szkolną imprezą, która ma miejsce już w najbliższy piątek. W naszym collegu to już tradycja. W piątek po lekcjach każdy przebiera się w stroje kąpielowe i idzie na dwór się opalać oraz świetnie bawić. Potem robimy ognisko i tańczymy do rana. Tego dnia cisza nocna jest zniesiona. Gdy wszystko się już skończy wszyscy idą spać do sali gimnastycznej w szkole. A potem mamy całe dwa dni weekendu. To ostatnia tego typu impreza naszego rocznika.
-Macie jakieś fajne ubrania?-spytała Madeline wyrzucając na podłogę zawartość naszych szaf.
-Dziewczyno potrzebny ci tylko strój kąpielowy!-odpowiedziała radośnie Rose grzebiąc w ubraniach.
-Ale ja...-zastanowiła się-Ja nie chcę się tak obnażać.
-Jakoś w tamtym roku nie miałaś z tym problemu.-wtrąciłam.
Mad skrzywiła się:
-Mam okres.-jęknęła niezadowolona.
Spojrzałyśmy na nią współczująco:
-Zaraz ci znajdę jakąś ekstra sukienkę.-pisnęła zadowolona brunetka nachylając się nad stosem ubrań.
-Wiecie co?-zagadnęła blondynka siadając na rogu łóżka.-Nie mam ochoty tam iść. Rose pójdzie z Louisem. A ty-skinęła na mnie-będziesz się bawiła albo z Niallem, albo z Harrym. A ja tam będę jak piąte koło u wozu. Dosłownie.
-Nie byłabym tego taka pewna.-posłałam jej pocieszający uśmiech.- Harry nie odzywa się do nikogo. A Niall postanowił nie gadać tylko ze mną...
-Co się stało?-zapytała Rosamond.
-Ehhh- wzruszyłam ramionami.-Horan uważa, że flirtując z Harrym robię mu na złość. Powiedział, że ten tydzień, kiedy mieliśmy być parą był najgorszy w jego życiu, że ani razu się nie widzieliśmy. I takie tam. Mam tego wszystkiego dość.-westchnęłam.
-A ja mam kochanego Louisa.-uśmiechnęła się szeroko Rose.-Nawet nie wyobrażacie sobie jaki on jest cudowny.
-Ok.-przerwała jej Mad-słuchamy o nim dwadzieścia cztery godziny na dobę. Daj odpocząć. Doskonale z [T.I] wiemy, że jest seksowny, słodki, romantyczny, szalony, cudowny, wspaniały, boski...-wyliczała na palcach dziewczyna.
-Nigdy nie byłaś zakochana?-spytała z przekąsem nasza przyjaciółka i oburzona odwróciła głowę. Dzień jak co dzień. Ciągle te same kłótnie i wiecznie te same przeprosiny.
-Oj wiesz przecież, że żartuję.-wytłumaczyła słodko Maddie i zaczęła łaskotać Panią Tomlinson, jak ostatnimi czasy nazywałyśmy Rose.
Dziewczyna zaczęła głośno się śmiać i krzyczeć.
-Okey! Już ci wybaczam!
-Dobra. Koniec gadania!-zarządziłam.-Jutro nasza ostatnia impreza na pierwszego czerwca. Choćby bez chłopców, ale zaszalejemy, co nie Mad?
Blondynka energicznie potrząsnęła głową i szeroko się uśmiechnęła.
-Szkoło! Nadchodzimy! -wydarła się na cały głos Rosamond. Wariatka.
-Rose! Nadchodzę kochanie!-usłyszałam rozbawiony głos Lou zza drzwi, które chwilę potem się otworzyły.
-Awwwwww- pisnęła rozanielona dziewczyna i rzuciła się na chłopaka. Czasami mu współczuję tej czułości od mojej przyjaciółki. Biedny Louis praktycznie codziennie nosi ją na rękach.
-Idziemy na lody.-powiedział Tomlinson- wybieracie się z nami?
-Nie-odpowiedziała mu Madeline- wybieramy ubrania na jutro.
Blondynka puściła mu zadowolona oczko. Lubiła Lou, ja też go lubiłam... chyba nie było w szkole osoby, która nie darzyłaby go sympatią... No może Niall.
-A ty księżniczko idziesz naga, mam rozumieć?-zaśmiał się szatyn.
-Nie!-odpowiedziała dziewczyna z udawaną złością i dźgnęła go palcem w żebro.
Gdy wyszli ja i Mad zaczęłyśmy szukać ubrania. Jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę.
-Patrz! Ta będzie dobra, nie?-spytała przyjaciółka unosząc do góry krótką, zwiewną sukienkę w drobne kwiatki, idealnie pasująca do jej wyglądu.
-Doskonała-zaśmiałam się i wzniosłam kciuk do góry.
Następnego dnia
-Jak myślicie, pomalować się?-spytała Mad stając przed lusterkiem.
-Nie!-krzyknęłyśmy równocześnie ja i Rose.
-Jesteś naturalnie piękna.- brunetka wyszczerzyła zęby w uśmiechu, a po jej brodzie skapywała woda pomieszana z pastą do zębów.
-Nie jesteśmy plastikami kochanie.-puściłam jej oczko.- na tą imprezę maluje się tylko świta Ariadny.
-Ale ja wreszcie chciałabym się komuś spodobać.- powiedziała żałosnym głosem blondynka.-Wami wiecznie się ktoś interesuje, ciągle ktoś was gdzieś zaprasza. Od dwóch lat nie byłam na randce.-narzekała.
Westchnęłam. To była prawda. Maddie była piękną i mądrą dziewczyną, ale nie pociągała chłopaków. Niestety. Kiedyś usłyszałam jak ktoś stwierdził, że jest nudną histeryczką. Poniekąd to prawda, ale gdy poznać ją bliżej to naprawdę wspaniała osoba.
Rosamond podeszła do niej i poklepała po ramieniu.
-Zajdziemy ci jakiegoś fajnego chłopaka-zapewniła.-Od jutra ruszamy z akcją „chłopak dla Madeline Adams”. Znajdziemy ci idealnego kandydata.
Posłałam im pogodny uśmiech i zniknęłam za drzwiami łazienki. Po chwili włożyłam na siebie dwuczęściowy, granatowy strój, który kupiłam na ostatnich zakupach z Rose. Leżał idealnie, chociaż to. Wyszłam z pomieszczenia i zauważyłam nagą Rosamond, która zakładała właśnie swoje białe bikini.
-Zwariowałaś?-spytałam krzywiąc się-mogłabyś zejść mi z oczu golasie?
-Zajęłaś łazienkę geniuszu.-puściła mi oczko zapinając biustonosz.
Chwilę potem jak na komendę wszystkie we trzy zaczęłyśmy się śmiać.
-No to jak? Selfie?-spytała roześmiana Mad. Odkąd sięgam pamięcią zawsze robimy sobie zdjęcia, przynajmniej raz na tydzień, a ona potem wkleja je do trzech albumów, które obiecała nam dać na zakończenie.
Przytaknęłyśmy jej zgodnie głowami i udałyśmy się do łazienki do wielkiego lustra. Dziewczyna wyjęła swój telefon i zrobiła nam kilka zdjęć. Zaraz potem usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Było pięć po dziewiątej.
Kilka sekund później do naszego pokoju wszedł Louis.
-Hej ślicznotki. Idziecie?-spytał- zaraz zajmą nam wszystkie najlepsze miejsca.
-Cześć.-przywitałyśmy się. Rose podeszła do niego i musnęła w policzek, po czym oboje zniknęli z naszych oczu.
Uśmiechnęłam się do Maddie, wzięłam w dłonie wielką torebkę. Blondynka założyła słomiany kapelusz i pod rękę co chwila odbijając się od siebie biodrami opuściłyśmy pokój. Wyglądałyśmy jakbyśmy szły na plaże. Przeczuwałam, że będzie to jeden z najlepszych dni jakie przeżyłam. Nie myliłam się.
Gdy pchnęłyśmy drzwi wejściowe otoczył nas ciepły podmuch wiatru. Pogoda była wręcz wspaniała jak na Londyn. Ostatnim razem siedzieliśmy w szkole, gdyż padał deszcz. Teraz temperatura przekraczała dwadzieścia stopni. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Louisa i Rose, leżeli już na leżakach pod jednym z drzew. Zdążyli jeszcze zająć sobie wygodne miejsca. Kilka kroków dalej ja i Mad rozłożyłyśmy swoje koce.
Ułożyłam się wygodnie na czarnym materiale. Popatrzyłam z nadzieją na swoje blade nogi, że za następnym mrugnięciem oka będą miały bursztynowy kolor. Tak się niestety nie stało ale mam na to cały dzień. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i zamknęłam oczy. Czas odpocząć. Kusiło mnie żeby zapytać czy Harry przyjdzie, ale moja duma mi na to nie pozwoliła. Na szczęście wyręczyła mnie w tym Mad, zadając po kilku minutach ciszy, pytanie:
-Harry dziś przyjdzie?
-Hmmm-zastanowił się Louis.- sam nie wiem. Ostatnio ciężko się z nim dogadać. Powiedział, że „chyba” ale wątpię.
Nie wiedziałam czemu, ale zrobiło mi się przykro. To smutne, że tak wszystkich olewa. Nie mogę ukrywać przed samą sobą, że jego towarzystwo mi odpowiadało. Przecież nikt nie zrobił nic złego rozmawiając o piwnicy, a on zachowywał się tak, jakbyśmy mówili, że to on porwał Ariadnę. Nie chciałam o tym myśleć, ale ilekroć zamykałam oczy pojawiał się przed nimi obraz chłopaka z kręconymi włosami. Jakim cudem tak szybko go polubiłam? Może tego nie okazywałam, ale wynikało to z tego, że nie potrafiłam się pogodzić z faktem, że ktoś tak bezczelny i pewny siebie jak on, z taką przeszłością, jest w stanie w ciągu kilku dni zdobyć moją sympatię. Wpośród tych myśli spędziłam godzinę. Byłam już tak upojona słońcem i nicnierobieniem, że zachciało mi się spać. Chwilę potem dryfowałam już na granicy jawy i snu. Powieki nie miały już siły się podnieść, kiedy poczułam przyjemny chłód na nodze. Woda. Czy tym dzieciakom nigdy nie znudzi się oblewanie ludzi? Wzdrygnęłam kiedy kolejne krople spadły na moją rozgrzaną skórę. Z trudnością otworzyłam oczy i zobaczyłam nachylającego się nade mną Harrego. Miał na sobie luźne spodenki w kratkę, a jego klatka piersiowa nie była niczym przykryta. Dostrzegłam piękne tatuaże. Nawet nie wiedziałam, że tyle ich ma. Maczał palce w niewielkiej misce, by ciecz swobodnie opadała na moją skórę. Gdy jego opuszki palców delikatnie dotknęły mojego uda szepnęłam:
-Harry... co ty robisz?
Chłopak skierował swoje spojrzenie na moją twarz. Kąciki jego ust delikatnie uniosły się ku górze, ukazując urocze dołeczki.
-Daj się ochłodzić.-zachrypiał i ponownie zanurzył dłonie w naczyniu.
Gdy jego ręce błądziły po mojej skórze jego twarz wyrażała absolutne skupienie. Wyglądał jakby malował coś jak jakiś artysta. Dyskretnie spojrzałam wokół, tak jak się spodziewałam wszystkie ciekawskie twarze były zwrócone ku nam. Nigdy nie byłam w centrum uwagi, ale pokazując się ze Stylesem, musiałam wziąć pod uwagę, że będę na językach całej szkoły. Chłopak delikatnie mnie łaskotał. Z trudem powstrzymywałam uśmiech, który zaczął formować się na mojej twarzy. Było mi dobrze. Leżałam na słońcu, przystojny chłopak ochładzał mnie swoim oryginalnym masażem. Czego chcieć więcej? Nie miałam żadnych zmartwień. Po pewnym czasie jego ręce przeniosły się na mój dekolt co nie ukrywam było „lekko” krępujące. Nie dotykał już mojej skóry, ale same krople wody sprawiały że moim ciałem wstrząsały dreszcze. Pojawiła się gęsia skórka. Po chwili jego dłonie zaczęły kreślić wymyślne wzory na mojej szyi. Myślałam że chce mnie ochłodzić, a on tymczasem sprawiał, że robiło mi się coraz goręcej. Nie wiem czy przez ciemne szkła okularów mógł dostrzec moje oczy, ale z uwagą mu się przyglądałam. Styles przejechał językiem po zębach po czym delikatnie przygryzł dolną wargę. Był cholernie pociągający. Jego klatka piersiowa jakby coraz szybciej unosiła się i opadała. Kciuk chłopaka zaczął wędrować po mojej twarzy, na początku na czole, by opadać coraz niżej. Wreszcie znalazł się na wysokości moich ust. Przejechał po nich delikatnie, cały czas zmniejszając między nami dystans. Na wszystko mu pozwalałam. Jego bliskość mnie paraliżowała. Nie byłam zdolna do jakichkolwiek ruchów. Teraz gdy był już tak blisko mojej twarzy mogłam poczuć jego kuszący zapach. Po kilku sekundach oczekiwania czułam na ustach jego ciepły, miętowy oddech. Zadrżałam. Chłopak zdjął mi okulary i intensywnie wpatrywał się w moje oczy. W pełnym napięcia oczekiwaniu obserwowałam każdy jego ruch. Wreszcie gdy minęło kilka kolejnych sekund jego usta delikatnie zetknęły się z moim. W brzuchu zatańczyło miliony motylków. Wplotłam dłoń w jego loki i pozwoliłam by pocałunek się pogłębił. W moim życiu całowałam się już wiele razy, ale jeszcze nigdy tej pieszczocie nie towarzyszyły takie odczucia. Czułam się wyjątkowo. Za ten jeden pocałunek byłabym w stanie oddać wszystkie poprzednie. Jego język delikatnie masował moje podniebienie. Kolejne sekundy mijały, a my oddawaliśmy się tej pieszczocie z niemalejącym zaangażowaniem. Przymknęłam oczy kiedy ruchy jego języka stały się bardziej natarczywe. Pożądanie rosło z każdą chwilą. Brakło mi już powietrze kiedy po tym długim i namiętnym pocałunku odsunęliśmy się od siebie niespiesznie. Wsłuchiwaliśmy się w szybsze bicie naszych serc. Na jego malinowe usta wstąpił szeroki uśmiech. Ja też delikatnie się uśmiechnęłam i nie kontrolując swoich ruchów oblizałam usta. Chłopak przygryzł wargę i puścił mi oczko czym znów pobudził do ruchu motyle w brzuchu. Jego zainteresowanie dawało mi o wiele większe poczucie własnej wartości. Bywały nawet momenty, że mam wrażenie, że jego spojrzenie utkwione we mnie to wręcz zaszczyt.
Po kilku minutach rozkosznego leżenia w objęciach Stylesa podniosłam się na łokciach i rozejrzałam wokół.
-Gdzie Maddie?-spytałam z poczuciem winy. Miałam się z nią bawić, to miał być nasz wspólny dzień.
-Kilka minut temu zabrała kocyk i gdzieś poszła.-odpowiedziała Rosamond.
-Nie mogła znieść tego jak się liżecie-dodał Lou wystawiając nam język.
-A nam czynią wyrzuty.-wtórowała mu brunetka.
Westchnęłam. Może powinnam jej poszukać? Moje rozmyślania przerwał cichy szept Hazzy tuż nad uchem:
-Mam do ciebie prośbę...
-Tak?-zapytałam zdezorientowana.
-Proszę, zapomnijmy o wydarzeniach z piwnicy. Jakby to nigdy się nie wydarzyło. Nie rozmawiajmy o tym. To dla mnie cholernie ważne.
Zastanowiłam się chwilę. Może tak byłoby rzeczywiście lepiej?...
-Zgoda.-odezwałam się po chwili namysłu.
-Zaczynamy od nowa?-spytał zadziornie chłopak.
-Całkowicie od nowa?-zapytałam uśmiechając się pod nosem.
-Całkowicie-odpowiedział chłopak i ponownie połączył nasze usta w pocałunku. Równie dobrym jak poprzedni... a może nawet lepszym?
***
Kilka godzin później opaleni na brązowo i zadowoleni przygotowywaliśmy się do ogniska. Tak właściwie to nie mieliśmy tam za dużo do roboty. Wszystkie produkty były zakupowane przez szkołę. W końcu nasi rodzice płacą niemało kasy za nasze wykształcenie. Chociaż te posiłki są „darmowe”. Samorząd uczniowski zaczął wykładać na talerzyki pianki i kiełbaski. W sumie rozpalono pięć ogromnych ognisk przy których siedzieli wszyscy uczniowie szkoły. Całego dzisiejszego dnia towarzyszył mi Harry. W jego towarzystwie czułam się naprawdę swobodnie. Rozmowa z nim nawet po kilku godzinach nie stawała się nudna. Usiedliśmy przy jednym z ognisk, w którym zaczęło gromadzić się dużo osób z naszej klasy jak i z przeciwnych. Większość osób miała na sobie jeszcze stroje kąpielowe. Ja też. Zrobiło się już nieco chłodniej, ale taki dzień jak ten już więcej się nie powtórzy. Nie ma czasu na przebieranie się. Usiadłam obok Hazzy i oparłam głowę o jego ramię. Było mi tak beztrosko. Chciałabym żeby czas się zatrzymał i na zawsze było tak dobrze jak jest teraz. Tuż obok usiedli Rose i Louis. Kolejna świetna para. Że też wszystko zaczęło idealnie się układać na końcu roku. Wciągnęłam nosem zapach palonego drewna połączony ze słodką wonią pianek jak i charakterystycznym zapachem kiełbasek. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w cichą melodię, którą ktoś właśnie wygrywał na gitarze. Zaczęliśmy lekko się kołysać w jej takt. Chwilę potem poczułam lekkie szturchnięcie i otworzyłam oczy. Rose która siedziała na kolanach Lou posłała mi uśmiech i powiedziała:
-Patrz kto siedzi naprzeciw.-wskazała dyskretnie przed siebie.
Moim oczom ukazał się obraz dwojga mi znanych osób. Niall i Mad. Oboje o czymś cicho rozmawiali cały czas się uśmiechając. Po chwili chłopak założył jej na ramiona swoją bluzę, co spotkało się z uroczymi rumieńcami na policzkach blondynki. Trzymając w swoich rękach patyczek z nadzianą pianką przeniosła swój wzrok na mnie. Nieco przestraszona obserwowała mnie. Miała poczucie winy? Przecież ja i Niall nigdy nie będziemy razem. Puściłam jej oczko w nadziei, że ten gest rozchmurzy ją choć trochę. Mad uśmiechnęła się do mnie i już trochę śmielej przytuliła się do Horana. Ten objął ją ramieniem. Patrzenie na tą dwójkę było czystą przyjemnością. Że też wcześniej nie wpadłam na pomysł żeby ich ze sobą zeswatać. Po kilku minutach Niall usłużnie zdjął dziewczynie piankę z patyka i gdy ostudził ją trochę swoim oddechem podał jej ją wprost do ust. Wyglądali słodko. Tak się cieszę, że coś popchnęło ich w swoje ramiona... Gdy rozmowy ucichły a muzyka zaczęła grać nieco głośniej blondyn wstał z miejsca i podał rękę mojej przyjaciółce. Ona nieśmiało ujęła jego dłoń i również wstała. Gdy odeszli kilka kroków dalej mój kolega złapał ją w pasie i lekko do siebie przytulił. Zaczęli tańczyć. Mad ukryła twarz w zagłębieniu jego ramienia wyraźnie zawstydzona. Wyglądali idealnie. Poczułam lekkie ukłucie zazdrości co szybko zostało zniwelowane, gdy tylko Harry się do mnie przytulił.
-Chciałabyś żebym i ja był romantyczny?-zapytał.
Jego słowa sprawiły, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Harry Styles romantyczny? Nie wierzę. Chłopak jakby czytał w moich myślach i powiedział:
-Nie wierzysz? Udowodnię ci to.-zapewnił.-Za tydzień zapraszam cię na prawdziwą randkę. Niech tylko miną ostatnie egzaminy.
-Zgoda-uśmiechnęłam się na wyobrażenie przyszłego tygodnia.-Ale to ma być coś oryginalnego. Coś czego nigdy nie zapomnę. Coś czego jeszcze nikt inny nie wymyślił.
-Okey. Mam pomysł.-odparł zadowolony szatyn.
-I jesteś pewien, że ten twój pomysł nie był już nigdzie wykorzystany?-uniosłam w zadumie brwi.
-Pewny nie jestem, ale mogę ci przyrzec że ty nigdy tego nie doświadczyłaś...-ukazał swoje dołeczki w policzkach.
-Nie bądź taki pewny.-rzuciłam.-robiłam takie rzeczy o jakich nie masz pojęcia.
-Doprawdy?-wystawił mi język.
-A żebyś wiedział.
Foreverdirectioner
Hej miśki!
Dziś znów ja, bo MissPotatoe szykuje dla Was coś specjalnego :3
U góry mamy 7 część Harrego, przepraszam, że musicie tak długo czekać :* Niestety 8 części nie mam jeszcze napisanej i nie wiem kiedy to nastąpi :/ Jakoś ciężko mi się do tego zabrać, tą część pisałam przeszło pół roku temu.
Nie jestem z niej zadowolona i nie wiem jak to dalej będzie z tym imaginem, ale mam nadzieję, że nie jesteście całkowicie zawiedzione i dacie znać co o tym myślicie :*
co najmniej 20 komentarzy = nowy imagin :*
PS:Wszelkie pytania zadawajcie na asku ;)

wtorek, 3 lutego 2015

#143 Harry cz.2

* * *
- Przecież on cię zje! - krzyknęła Melanie, melodramatycznie zasłaniając usta dłonią.
- Pogryzie, a potem połknie. Wypluje tylko kostki, żeby się nie zatrzymały w jego delikatnym żołądeczku - dorzuciła Mia.
Zaśmiałam się z politowaniem.
- Nie dramatyzujcie. - Machnęłam lekceważąco ręką. - Co on mi może zrobić? Najwyżej mnie zrówna z ziemią, wymiesza z błotem, przydepcze jak nędznego robaka, a potem zwolni. Nieraz już dostawałam opierdol w życiu; mam wprawę. Poza tym co mi szkodzi? Po prostu przedstawię mu swój pomysł. Tej firmie potrzebni są kreatywni ludzie.
- Chyba kreatywni masochiści - burknęła Mel. - Proszę bardzo, zbawiaj świat. Powodzenia.
Wjechałam na górę, lecz nagle, gdy dotknęłam pięścią drzwi Jego gabinetu, cała odwaga mnie opuściła.
Wzięłam głęboki wdech dla uspokojenia. Raz kozie śmierć.
Zapukałam, po czym stanowcze "Proszę" upewniło mnie, że mogę wejść. Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka w miarę pewnym krokiem.
- Dzień dobry - przywitałam się.
- Dzień dobry - odparł, po czym znowu mnie zmierzył. Czy jemu się to nigdy nie znudzi? Na szczęście tym razem byłam przygotowana. Bordowe rurki, błękitna koszula. Wygodnie i schludnie. - Świetnie wyglądasz - pochwalił mnie.
- Dziękuję - bąknęłam. Nie wiedzieć dlaczego rozdrażnił mnie ten komplement. Może dlatego, że usłyszałam go od mojego szefa, a może po prostu dlatego, że przy okazji był to jeden z przystojniejszych mężczyzn, jakich do tej pory spotkałam, i poczułam się nieco niezręcznie.
- Usiądź.
Posłusznie zajęłam miejsce w fotelu tuż przed jego biurkiem, wyprostowana jak struna.
- Podjęłaś już decyzję?
- Tak.
- I?
- Zgadzam się, ale... - zająknęłam się.
- Ale?
- Mam pewne... warunki...
- Warunki? - Zmarszczył brwi. No tak. Niecodziennie ktoś ośmiela się stawiać samemu Harremu Stylesowi jakiekolwiek warunki.
- Właściwie jeden - sprostowałam szybko. - Chodzi o to, że... chciałabym... ubierać się... normalnie...
- W jakim sensie?
- W tym sensie, że nie przepadam za kokami i szarymi spódnicami - wypaliłam na jednym wydechu. - I nie tylko ja.
Ulżyło mi.
- Kto jeszcze? - spytał spod ściągniętych brwi.
- Kilka... osób... - odparłam, po czym przygryzłam wargę. Przez chwilę odniosłam wrażenie, że wzrok Stylesa wędruje w tym kierunku, a on sam zwilża koniuszkiem języka swoją. Wtedy narodziło się między nami niezdrowe, seksualne napięcie; atmosfera zgęstniała. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie.
- Zgoda - odezwał się po chwili. - Ale ja też mam warunek.
- Jaki?
Wstyd powtarzać, jak dziwne pomysły przychodziły mi wtedy do głowy.
- Mów mi Harry.
* * *
Współpraca z panem Stylesem układała się pomyślnie. Przynajmniej tak mi się wydawało. Sympatię wszystkich pracowników zdobyłam sobie zniesieniem ‘mundurków’, dlatego wszyscy odnosili się do mnie przyjaźnie. Otrzymałam swoje własne biuro, z czego początkowo nie byłam zadowolona, ale po tygodniu przyzwyczaiłam się. Codziennie na koniec pracy odwiedzałam biuro pana St... Harrego i oddawałam mu wyniki swojej pracy. Nasze stosunki były... dobre, choć starałam się zachowywać zdrowy dystans relacji pracownica–szef. Chyba wciąż nie mogłam mu wybaczyć stworzenia tego chorego, erotycznego napięcia między nami. Taki drobny gest – oblizanie wargi. Mogło mu się zachcieć pić. Mógł poczuć suchość w ustach przez klimatyzację. Ha, równie dobrze mógł się wtedy na mnie bezczelnie nie gapić. I właśnie przez taką głupotę traktowałam go z chłodną rezerwą, nie spoufalałam się. Zboczenie zawodowe. W mojej pracy zwraca się uwagę na każdy szczegół: przecinek, kropkę, znak zapytania czy wykrzyknik.
Tamtego dnia zapukałam, ale nikt mi nie odpowiedział, dlatego, kierowana pozwoleniem szefa, śmiało wkroczyłam do jego biura. Położyłam dokumenty na jego biurko, gdy nagle moją uwagę zwróciły stojące na nim fotografie oprawione w metalowe, starannie wypolerowane ramki. Jedna z nich przedstawiała dwoje ludzi: kobietę i mężczyznę w średnim wieku. Zapewne jego rodzice, pomyślałam. Drugie zdjęcie natomiast przedstawiało uroczą blondynkę śmiejącą się. Widać, że fotografia została zrobiona z zaskoczenia. Poczułam ukłucie. Chwyciłam ramkę, wpatrując się w zdjęcie tępo. Byłam zazdrosna. Uciążliwa stała się dla mnie myśl, że Harry mógłby mieć jakąś inną dziewczynę poza mną.
Że co?
Pospiesznie odłożyłam ramkę na biurko, zła na siebie i swoje niestosowne myśli.
Nagle usłyszałam znaczące chrząkanie i prawie podskoczyłam. Poczułam gwałtowny i niepohamowany napływ krwi do twarzy, przez co stałam się cała czerwona. Harry natomiast stał, opierając się nonszalancko o futrynę drzwi i wpatrując się we mnie wzrokiem niezdradzającym żadnych emocji.
- P-przepraszam, już idę - wydukałam, spuszczając wzrok, po czym skierowałam się w stronę wyjścia, podczas gdy Harry nie ruszył się z miejsca. Próbowałam go wyminąć, ale on przytrzymał mnie, zdycydowanym ruchem kładąc dłoń na futrynie, przez co zablokował mi przejście. Zatrzymałam się, nie obracając głowy w jego stronę.
- To była moja siostra - oznajmił nagle, aż poczułam, że oblewam się zimnym potem.
Nerwy brały górę. Czułam się prawie dosłownie, jakbym traciła równowagę.
- Dlaczego mi to mówisz? - zapytałam, ledwo słysząc samą siebie.
- Po prostu z pewnych przyczyn chciałbym, żebyś wiedziała - wyjaśnił.
Tyle książek się w życiu naczytałam i natłumaczyłam, a dopiero wtedy zrozumiałam, co autorki miały na myśli, pisząc, że bohaterka "zapomniała, jak się oddycha". Patrzyłam w jego zielone tęczówki i z każdą chwilą robiło mi się coraz bardziej gorąco.
- W-w... porządku - odparłam. Stałam ja idiotka, czując, że od dawna tłumione pragnienie jego bliskości coraz bardziej przejmuje nade mną kontrolę.
[t.i.], myśl trzeźwo.
- Mogę iść? - zapytałam.
- Oczywiście - odparł. Spojrzałam wymownie na jego rękę, która w dalszym ciągu blokowała mi przejście. Cofnął ją powoli, a wtedy z ulgą odeszłam.
- [t.i.], poczekaj.
Zatrzymałam się w pół kroku, po czym niepewnie obróciłam się na pięcie, stając twarzą do niego. Nim zdążyłam się zorientować, że nasze ciała znajdują się zdecydowanie za blisko, on jeszcze bardziej zmniejszył odległość między nami, kładąc mi rękę na lędźwiach i przyciągając do siebie. Zakręciło mi się w głowie. Całe moje logiczne myślenie zostało wchłonięte przez zapach jego perfum. Przymknęłam powieki, opierając się wyłącznie na zmyśle dotyku. Czułam jego palce na brodzie, a po chwili również wargi na swoich. Moje ciało przeszył dreszcz płynący wzdłuż kręgosłupa. Nie wiem kiedy, nie wiem jak moje dłonie splotły się na jego karku, gdy z pasją oddawałam pocałunek.
Może wtedy dopadła mnie ta chora, pracownicza uległość, jaką na każdym kroku starałam się mu okazywać. Może nie potrafiłabym mu odmówić jako swojemu szefowi. Może drżałam przed nim jak jego sekretarka. A może po prostu zrozumiałam, że mam do niego słabość i podświadomie tylko czekałam na moment, w którym będę mogła bez reszty oddać się pragnieniu, które mną zawładnęło.
Nasze wargi współpracowały, a języki od czasu do czasu zderzały się ze sobą.
Nagle po prostu zastygliśmy w tym pocałunku, nie wykonując żadnych ruchów, co pozwoliło mojemu rozumowi dojść do głosu:
Nie, stop. Co tu się dzieje. Tak nie można.
Oderwałam się od niego szybko i bąknęłam:
- Przepraszam...
Chwycił dłonią moje ramię, przez co uniemożliwił mi odejście.
- Za co przepraszasz? - zapytał. - To ja zacząłem.
- Przepraszam... - powtórzyłam.
- Przestań przepraszać - zganił mnie, po czym w nagłym przypływie odwagi wyrzuciłam z siebie:
- Ktoś chyba powinien, bo to, do czego doszło, nie miało prawa się wydarzyć.
Wtedy mnie puścił, a ja prawie pobiegłam do swojego biura. Rozwaliłam się w fotelu, bezradnie pocierając twarz palcami od skrzydełek nosa po kąciki oczu, gdy nagle nagle na pulpicie monitora wyskoczyło powiadomienie o nowym mailu. Kliknęłam w okienko.
"Nie zamierzam Cię za to przepraszać, bo nie jesteśmy, do cholery, jakimiś szczeniakami. Oboje wiedzieliśmy, co robimy. Przeproś samą siebie, skoro tego nie chciałaś, H"
Wciągnęłam powietrze do płuc, a następnie wypuściłam.
Musiał być bardzo zdenerwowany, skoro postawił na końcu przecinek zamiast kropki.
Chryste, [t.i.], przestań.
Paulina


I co sądzicie o tej części? Trochę się nad nią namęczyłam, a wciąż mam wrażenie, że jakaś dziwna wyszła. Cóż, trudno. Wy tu jesteście od oceniania. :)
Teraz kilka słów na temat pewnej kwestii, dla jasności. Tak naprawdę sama jeszcze nie wiem, gdzie zostanę i będę na stałe publikować. Myślałam, że podjęłam już decyzję, ale teraz już nie mam pojęcia. Wiem, że kilkoro z Was zapewne już się do tamtego bloga przyzwyczaiło i przyznam szczerze, że ja też. :) Na razie jednak chcę dać sobie czas i dokończyć wszystkie zaczęte imaginy i tutaj, i tam. Coś podobnego wkrótce postaram się też zamieścić na tamtym blogu, tak żeby była jasność. :)
A teraz... Myślę, że większość z Was ma teraz ferie [ja niestety jeszcze nie, więc zaraz zmykam się uczyć ;)], dlatego taka mała prośba.
20 komentarzy? Proszę. :*