Louis cz. 2
Louis cz.3
Louis cz.4
- Przykro mi- oznajmiłam.- Nie czuję już do Ciebie tego samego. Nasz związek wypalił się. Nie ma w nim tej dawnej chemii. Wydaję mi..- zacięłam się- że będzie lepiej jeżeli zakończymy to właśnie teraz.
-To przez niego, prawda? Nie chcesz ze mną być, bo pojawił się Twój dawny chłoptaś?- dopytywał
- W tej chwili, to chyba już nie ważne, prawda? Przepraszam, ale nie mogę udawać, iż nadal się w Tobie ślepo kocham. To byłoby niesprawiedliwe- oświadczyłam.- Wiem. Powinnam powiedzieć Ci to wcześniej, ale gdzieś głęboko w mojej duszy była ukryta wiara. Tak. I nie patrz na mnie w ten sposób, dobrze? Uwierz, że starałam się jak mogłam by nasz związek przetrwał, ale niestety to nie jest to. Może między nami coś zaiskrzyło, ale- zacięłam się po raz kolejny.
- W związku najważniejsza jest miłość i to aby oboje ludzi się miłowało- wydeklamował na jednym oddechu.
- Tak- zgodziłam się, posyłając mu czuły uśmiech.- A między nami to uczucie wygasło. Przykro mi z tego powodu, ale mam nadzieję, że mimo, iż nam się nie udało, będziemy przyjaciółmi. Co Ty na to?
- To nie jest dobry pomysł. Przyjaźń damsko- męska nie istnieje. Musisz to zrozumieć [T.I]- wyszeptał, a z jego policzka zleciała pojedyncza łza.
- Jeszcze raz przepraszam za wszystko- powiedziałam i odeszłam nie patrząc się za siebie. Wiedziałam, że gdybym została tam dłużej, pewnie wszystko potoczyłoby się inaczej. Znając mnie, ugięłabym się i dałabym nam szanse. Ale w tej chwili miałam inny cel, zupełnie odmienne priorytety...
Szłam jakąś boczną uliczką, która zionęła pustakami. Ludzie pochowali się w swoich niewielkich domkach, stojących jeden za drugim w wąskim szeregu. W sumie nie dziwiłam się im. Na dworze było przeraźliwie zimno. Wiał porywisty wiatr, który potęgował odczucie chłodu, a niebo przykrywała gruba warstwa szarych, ciężkim chmur. Ten dzień nie zapowiadał się zbyt optymistycznie. W końcu, ja sama nie tryskałam entuzjazmem. Zachowywałam się jak zgorzkniała, nic niewarta kretynka.
Byłam na siebie zła, a to uczucie zmogło się, gdy spoglądałam na te wszystkie budynki i miejsca dookoła mnie. Te na pozór nic nie znaczące, małe rzeczy przypominały mi o nim. Kiedy jeszcze chodziłam z Johnem spędzaliśmy tutaj wiele czasu. Tymi właśnie wąskimi, krętymi ścieżkami przechodziliśmy każdego dnia, ciesząc się że jesteśmy razem.
- A teraz?- wyrwało mi się z ust.
- A teraz [T.I] powinnaś się ze mną przywitać- oznajmił pogodnie Niall.
- Cześć- rzuciłam, wpatrując się w jego przepiękne, niebieskie oczy.- Co tu robisz?
- Przyszedłem do Ciebie- odparł i przytulił się do mnie. Nialler był naprawdę niesamowity. Odkąd go poznałam, zawsze głowiłam się jak on to robi, że wiecznie rozpiera go pozytywna energia. Przy nim momentalnie poczułam się lepiej.- Musimy pogadać.
- Dobra- powiedziałam i otworzyłam drzwi do domu. Oboje wgramoliliśmy się do środka. Po chwili siedzieliśmy już wygodnie na kanapie.- To o czym chciałeś porozmawiać?- zapytałam.
- O Lou- oświadczył prosto z mostu.
- Aha- wyrwało mi się.
- [T.I] wiem, że to nie moja sprawa i że nie powinien wtrącać się w wasz związek, ale nie mogę tak. Louis jest mi naprawdę bliski i nie mam serca patrzeć na niego jak jest smutny. On jest bardzo emocjonalny i przeżywa wszystko ze zdwojoną siłą. W końcu to nie zależy ode mnie, ale chciałem żebyś wiedziała, iż on Cię kocha- oznajmił, spoglądając mi prosto w oczy. Czułam się okropnie. Do oczu zaczęły napływać mi pojedyncze łzy. Nienawidziłam siebie, że go zraniła, a właściwie ich obu.
- Dzisiaj gramy koncert na O2. Wiem, że nie ma już biletów, ale udało mi się załatwić jeszcze ten jeden- oznajmił, wyciągając wejściówkę z kieszeni jego niebieskiej kurtki.- Byłbym niezmiernie wdzięczny, gdybyś przyszła...
- Dzięki Niall, jesteś kochany- odparłam, a chłopak lekko się zarumienił.- Oczywiście, że przyjdę.
- W takim razie będę już leciał. Mamy jeszcze z chłopakami jedną próbę przed występem na żywo. Mam nadzieję..- zawahał się na moment- że między Wami wszystko się ułoży. To do zobaczenia za kilka godzin- powiedział i wyszedł.
Through the sorrow and the fights
Don't you worry, cause everything's gonna be alright...
|perspektywa Louisa|
Siedziałem w domu zupełnie sam. Naprawdę nie wiem jak udało mi się ich przekonać, by poszli na próbę beze mnie. Na szczęście po wielu prośbach i namowach zgodzili się. W sumie teraz żałowałem, że nie poszedłem z nimi. Tkwiłem tu sam sam jak kołek, w kompletnej ciszy. Zaczęła doskwierać mi nieznośna samotność. Czułem jak rozsadzała mnie od środka. Nie dawała mi chwili wytchnienia.
Z drugiej jednak strony nie mogłem pozwolić, by zostali ze mną i marnowali kolejne godziny na nicnierobieniu i użalaniu się nad moją osobą. Chłopacy oczywiście protestowali. Nie chcieli, bym został tu sam. Udawali, że nie nudzą się ze mną, że bawią ich gry, w które graliśmy. Ich upór był nie do zniesienia. W końcu podniosłem się z sofy i siłą wygoniłem ich na próbę. Przecież liczył się zespół, One Direction. Nie mogliśmy zawieźć fanów, którzy usilnie starali się z nami spotkać czy też po prostu chcieli usłyszeć nasze piosenki na żywo. Widziałem jak wahają się, co mają teraz zrobić. Ich niezdecydowanie było wręcz śmieszne. Uśmiechnąłem się do nich zachęcająca i po kilku minutach wyszli. Oczywiście kazali mi na siebie uważać. Nie miałem pojęcia co mieli na myśli, mówiąc to. Naprawdę byli tacy głupi i sądzili, że wezmę nóż i podetnę sobie żyły z powodu nieszczęśliwej miłości. Chyba tak...
No właśnie, [T.I]. Próbowałem nie myśleć o niej. Starłem się zapomnieć, ale nie mogłem. Nie chciałem. Kochałem ją mimo wszystko, a wtedy gdy ujrzałem tego chłopaka wydawało mi się, że moje serce eksploduje, że rozleci się na tysiące maleńkich kawałeczków.
Może dlatego właśnie wolałem być teraz zresztą zespołu? Ich towarzystwo pomagało mi. Zajmowali mnie największymi głupotami, jednocześnie wynajdując mi tysiące przedziwnych rzeczy do roboty. Przy nich nie miałem nawet czasu by o niej wspomnieć. A teraz? Siedziałem tu sam z puszką piwa na stole, a w głowie krążyła mi tylko ona.
Co miałem robić?! Nie dzwoniła do mnie. Nie odzywała się. Próbowałem się z nią skontaktować, ale za każdym razem, rozłączała się po pierwszym sygnale. Kiedy słyszałem ten sam głuchy dźwięk jej skrzynki głosowej, zacząłem sobie uświadamiać, że niestety już wybrała. A ja po prostu nie byłem tą osobą. Wolała jego i w pewnym sensie ją rozumiałem. Bała się, że znowu ją zostawię i wyjadę na kolejną trasę. Ale co mogę na to poradzić, że muszę jeździć po świecie? No właśnie, nic.
Nie chciałem już cierpieć. Pragnąłem wreszcie zaznać choć odrobiny szczęścia i spokoju u boku swojej miłości. Wydaje się, iż to niewiele, prawda? Ale rzeczywistość była inna, zdecydowanie gorsza. Powoli doszedłem do wniosku, że nie powinienem się aż tak zatracać. Wstałem z sofy i zadzwoniłem do Nialla. W końcu przed wyjściem obiecał mi, że przyjedzie, gdybym potrzebował jego wsparcia. I właśnie teraz nadszedł ten moment. Wybrałem odpowiedni numer i chwilę później rozmawiałem ze swoim przyjacielem. Oczywiście zatroskany blondyn, obiecał że zjawi się u mnie jak najszybciej. Westchnąłem cicho i na powrót usadowiłem się na kanapie. Byłem im wszystkim niezmiernie wdzięczny. Gdyby nie oni, nie wiem czy mógłbym przejść przez to sam.
W pewnym momencie usłyszałem pukanie do drzwi. Zdziwiłem się, że Nialler tak szybko dotarł na miejsce. NO, cóż mój przyjaciel bywa czasami niezwykły. Podniosłem się ze skórzanej sofy i opuściłem pokój. Przemierzyłem długi korytarz, docierając do wejścia. Przekręciłem zamek i powoli nacisnąłem klamkę. W progu stała ona, moja [T.I] we własnej osobie. Wyglądała okropnie. Jej twarz była czerwona od płaczu, a ze spuchniętych oczu jedna za drugą spływały ogromne łzy. Dziewczyna wydawała się zmartwiona? Chyba tak. Przybrała skuloną pozycję i co chwila przystępowała z nogi na nogę. Denerwowała się czymś...
Sam nie wiedziałem co miałem robić. Chciałem tak po prostu zatrzasnąć drzwi i zapomnieć o niej, o tym koszmarnym widoku, który będzie prześladował mnie do końca moich dni. Z drugiej jednak strony pragnąłem, wziąć ją w ramiona, przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie w porządku. Ta dziewczyna nadal znaczyła dla mnie zbyt wiele, dlatego też nie mogłem na nią patrzeć, gdy płakała...
[T.I] spuściła głowę i wyszeptała ciche- przepraszam. Spojrzałem na nią, na jej piękne oczy przepełnione bólem. Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, gdy dziewczyna zachłannie wpiła się w moje usta. Jej miękkie wargi pieściły moje własne, przyprawiając mnie o zawroty głowy. Poczułem jak jej palce wędrują po moich plecach, wywołując falę gorąca, która rozchodziła się po moim ciele. W pewnym momencie naparła na mnie mocniej, tak że uderzyłem o pobliską ścianę. Nie wiedziałem co się dzieje. Zaskoczony jej zachowaniem, nie oddałem jej pocałunku. Po prostu stałem i nic nie robiłem. [T.I] w końcu odsunęła się ode mnie, wpatrując się wyczekująco w moje oczy. Momentalnie spuściłem wzrok. Poczułem jak moje serce uderza nierówno, jak zaczyna wariować na jej punkcie. Moje myśli skupiały się wokół niej. Oddech przyspieszył, a ja, mimo iż tak bardzo chciałem coś powiedzieć, nie mogłem.
-Wybacz- rzuciła i wycofała się z mojego domu. Co do cholery to miało znaczyć? Nie mogłem teraz pozwolić jej odejść. Nie po tym jak mnie pocałowała. Zeskoczyłem pędem za schodów i udałem się w jej kierunku. Dziewczyna szła szybko, chowając twarz w dłoniach. Najprawdopodobniej płakała.
W końcu dogoniłem ją. Złapałem za jej dłoń i mocno przytuliłem. [T.I] wtuliła się w mój tors i podniosła na mnie swoje błyszczące od łez oczy. Zmierzyła mnie ostatnim, przepełnionym bólem spojrzeniem i chwilę później próbowała wyrwać się z mojego silnego uścisku. Nie wiedziałem o co chodzi, więc tylko przytrzymałem ją mocniej.
- Louis. Jeżeli już dla Ciebie nic nie znaczę po prostu powiedz mi to. Zrozumiem- mówiła łamiącym się głosem.- Proszę nie utrzymuj mnie już w tej ciągłej niepewności.
Jak ona mogła tak myśleć?- zastanawiałem się. Ona była dla mnie wszystkim. Była moją gwiazdą na niebie, która świeciła jasnym światłem, oświetlając mi drogę. W tej chwili brakowało mi słów. Podszedłem do niej i chwyciłem jej dłonie, przyciągając do siebie. Nie obchodziły mnie jej ciągłe protesty, to że próbowała ode mnie uciec. Objąłem ją i najzwyczajniej w świecie przytuliłem się do niej, wdychając jednocześnie jej cudną, kwiatową woń perfum.
Po jakimś czasie roztargniona dziewczyna przestała się szarpać, a z jej oczu zaczęły spływać łzy. Widząc pojedyncze krople, nie mogłem się powstrzymać i zacząłem wodzić ustami po jej twarzy. Przelotnie muskałem jej zapłakane policzki. Jej palce kurczowo zaciskały się na materiale mojej koszulki. Bałem się, że odejdzie. To wszystko było dla mnie zbyt skomplikowane.
- Kocham Cię- wyszeptałem, przygryzając delikatnie płatek jej ucha.
[T.I] nie nic odpowiedziała. Tuliła się do mnie ani na moment nie zwalniając mego uścisku. Przy niej znów mogłem żyć pełnią życia. Mogłem cieszyć się, że jest przy mnie i chyba tylko to liczyło się w tej chwili. Nie pragnąłem nic więcej. Wystarczyła mi jedynie ona bym, czuł się spełnionym.
Szczerze, nie potrafiłem bez niej żyć. Każda, najmniejsza komórka mego ciała domagała się jej obecności, której tak nagle zbrakło. Może nie zasługiwałem na nią, na jej dobre serducho. Może najzwyczajniej potrzebowała kogoś lepszego ode mnie, kogoś kto by obronił ją przed okrucieństwem świata, a nie ciągle ją ranił. Gdybym tylko mógł cofnąć czas, do tego cholernego przedpołudnia... Kiedy to definitywnie zakończyliśmy nasz związek. Teraz pewnie nie byłoby tych problemów. Nie poznała by Johna, a my nadal cieszylibyśmy się sobą. Kto wie, może nawet bylibyśmy już małżeństwem?!
- Lou?- szepnęła łamiącym się głosem.
- Tak kochanie?- zapytałem czule, odsuwając się od niej na kilka centymetrów i przyglądając się jej pięknym, piwnym oczom.
- Przepraszam- powiedziała po raz kolejny. Nie rozumiałem jej. Czy to znaczyło, że mnie odrzuca?
- Zaczekaj- oświadczyłem i pochyliłem się w jej stronę. Poczułem jak zalewa mnie fala gorąca, jak serce przyspiesza. Dziewczyna podniosła się delikatnie na palcach i zatopiła się w moich ustach. Czułem na swojej skórze jej ciepły dotyk, który w połączeniu z moim podnieceniem parzył. Zamknąłem oczy, delektując się tą chwilą. Jej miękkie, pełne wargi w połączeniu z moimi stanowiły spójną całość. W końcu pogłębiłem pocałunek, koniuszkiem języka wtargnąłem do jej ust, wywołując u niej cichy jęk. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Gorzko- usłyszałem w pewnym momencie rozbawiony głos Hazzy.
- Tak, złap ją jeszcze za pośladki- dodał rozanielony Zayn.
W końcu odsunąłem się od niej, rozłączając przy tym nasze usta. Widziałem jak na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Po paru sekundach poczułem na sobie dłoń Nialla, który przytulał się do nas.
- Wiedziałem, że będziecie razem- oświadczył, uśmiechając się w naszym kierunku.- Jesteście dla siebie stworzeni.
- Dobra, koniec tych amorów- rzucił Liam.- Chłopaki, bo spóźnimy się na koncert.
- Już idziemy- oznajmiłem i złapałem [T.I] za rękę.
I promise I'll just stay right here
I know that you want me to, baby we can make it through
Anything, cause everything's gonna be alright...
...i koniec. Drugie zakończenie za nami. I jak Wam się podoba? Które bardziej przypadło Wam do gustu? Piszcie w komentarzach, jestem niezmiernie ciekawa Waszych opinii ;)
Jak zawsze możecie prosić o dedykacje, które stopniowo realizujemy :3
Hmm... W takim razie do następnego imagina :D ~ wasza MissPotatoe
Zdecydowanie to zakończenie ;D
OdpowiedzUsuńWyznanie [T.I.] o wygaszonej miłości było takie prawdziwe i rozczulające ;)
Ahh, te przemyślenia Lou troszkę mi się dłużyły, ale było co czytać :*
Lou i [T.I.] awwww *,* Słodcy są :P
Zakończenie wyszło cuuuuuuudne! *,*
Czekam na kolejne imaginki :*
Życzę weny :*
Świetny :D Szczęśliwy i piękny koniec, jak na zakończenie przystało :-)
OdpowiedzUsuńNaprawdę cudowne *-*
Czekam na następne imaginy :D
Zapraszam do mnie http://still-the-one-blog.blogspot.com/
Dziękuję za komentarz na moim blogu oraz za polecenie mi swojego. Jest naprawdę ciekawy. Zabieram się za czytanie pozostałych imaginów. Pozdrawiam. :D
OdpowiedzUsuńświetny jest :) naprawdę mi sie podoba. Happy End znacznie lepszy jest! ;)
OdpowiedzUsuńAwww jak słodko :) Świetnie że dobrze skończyło, genialnie piszesz :))
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nn:*
http://ourxxmoments.blogspot.com/
słodko :*
OdpowiedzUsuńGenialnie piszesz. Bardzo podoba mi się twój blog ;*
Zapraszam na blog mojej przyjaciółki:*
http://malikowaizzyistlesowaannie.blogspot.com/
Zapraszam na nowy rozdział na blogu http://e-s-cape.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńSuper imagin. A lepsze jest to zakończenie, Happy End zawsze mile widziany ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie podoba mi się bardziej ta część, ale tylko dlatego, że wszyscy przeżyli :D A tak to WSZYSTKO jest genialne i tak cudownie piszesz *,* hsbjhdsbdh<3
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny u mnie <333
Pozdrawiam ;*
O bogowie... aż czułam motylki czytając tej cudny imagin! <3 Dobra robota kochana! <3 <3 Czekam na coś nowego i życzę weny :*
OdpowiedzUsuńhttp://justdreamabout1d.blogspot.com/
Omg !Niezłe.
OdpowiedzUsuńI urocza końcówka ;D
- Tak, złap ją jeszcze za pośladki- dodał rozanielony Zayn. <-- Ten tekst miażdży wszystko ahhaahhaha ;D
Śiwtne ahhaha ;D
Rozwalasz system ;)
UWIELBIAM TE IMAGINY!
Zapraszam:
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/
Imagin jest niesamowity. Rozłąka, ale się wraca. Zgadzam się z Dziewczyna Polska ! Kocham ten wasz styl i w ogóle. Czekam na następne imaginy. Szkoda, że to był ostatni...
OdpowiedzUsuńZapraszam:
http://belivingin.blogspot.com/ i http://sweet-dis.blogspot.com/
WENY xxx
Ten zakończenie jest niesamowite! I na pewno podoba mi się bardziej niż tamto pierwsze zakończenie :D
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne *.*
Wspaniale że się pogodzili!
I fajnie że Niall im wtedy pomagał :)
Ale Zayn mimo wszystko rządzi! On się nie odzywa. Ale jak już w końcu coś palnie to normalnie nie wytrzymuję :D On rozwala system normalnie xDD
Czekam na kolejny imagin :*
Mam nadzieję, że będzie szybko :D
Świetny, cudowny, boski imagin. Kocham jak piszesz. Dziewczyno masz wieeeeeelki talent.Zakończenie jest najlepsze. Czekam na kolejny imagin.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
http://all-you-need4.blogspot.com/
Skomentuj, zaobserwuj.
Mega zakończenie ! <3
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM DO MNIE: http://cry-and-fly.blogspot.com/
Jesteście NIESAMOWITE!
OdpowiedzUsuńPo prostu kocham Was, Wasze cudne komentarze :***
Siedzę przed tabletem i uśmiecham się do ekranu xdxd
Coś jest ze mną nie tak, prawda?
No cóż Dziewczyny, nie spodziewałam się tylu ciepłych słów *-*
Cieszę się, że pod każdym imaginem jest coraz więcej komentarzy! :3
Jeszcze raz MASSIVE THANK YOU :*
LOVE MissPotatoe
Boże! To jest cudowne! Przepraszam,że komentuje dopiero teraz,ale wcześniej nie miałam słów żeby opisać zajebistość tego imagina! Pozdrawiam serdecznie :* ;)
OdpowiedzUsuńrozpłakałam się <3 wiesz co ci powiem... czytałam juz tony imaginów ale... ale chyba nigdy nie trafilam na taki cudowny poprostu... jest taki idealny, cudowny, niesamowity, przepiekny, romantyczny......... poprostu I'll Always Remember
OdpowiedzUsuńChciałam napisać przy obu zakończeniach, ale jednak napiszę tylko tutaj.
OdpowiedzUsuńTo zakończenie jest 100% lepsze, każde słowo w 1 łamało mi serce. Nienawidzę samobóstw, bo według mnie to skończony strach przed życiem. Samobójcy to osoby zbyt słabe, by żyć. Ok, zaraz tu wypracowanie napiszę, już kończę ;p A więc imagin mi się podoba, chociaż (przepraszam jak coś, ale myślę, że wolisz szczerą opinię a nie ślepe chwalenie) są na tym blogu zdecydowanie lepsze.
Ale Zayn na końcu rozwala XD
Anonimowa ♥