Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

czwartek, 19 grudnia 2013

KONKURS: MIEJSCE 3

Kochane, już dzisiaj ogłosimy, kto zajął 3 miejsce w naszym konkursie na najlepszy zimowy/świąteczny imagin i opublikujemy jego pracę:) Podekscytowane :D? Dostałyśmy bardzo dużo imaginów, wszystkie były naprawdę świetne, ale musiałyśmy wybrać te 3 najlepsze. Dziękujemy każdemu, kto wziął udział w konkursie- czytanie waszych prac było wielką przyjemnością! Niektóre powodowały u nas wzruszenie, inne niepohamowany śmiech. Zorganizowałyśmy ten konkurs by sprawdzić, czy lubicie rywalizację, a sądząc po ilości prac, które otrzymałyśmy, myślimy, że tak:) W przyszłości na pewno pojawią się jeszcze tego typu eventy, więc jeśli nie wziąłeś udziału lub nie jesteś w finałowej trójce, nic straconego ! :D 2 miejsce zostanie ogłoszone za około 3 dni, a 1 miejsce opublikujemy w Wigilię :)


3 MIEJSCE W KONKURSIE ZAJMUJE: ETTIE! GRATULUJEMY Z CAŁEGO SERCA I DZIĘKUJEMY ZA NADESŁANIE PRACY! <3 

 

A oto jej imagin:
 To nie tak, że nie lubię świąt Bożego Narodzenia. To wcale nie tak. Ale, czy ktoś zastanawiał się, po co one są? Niby wszyscy się wtedy godzą, każdy jest szczęśliwy. W końcu, Bóg się narodził. Ale jeśli masz 20 lat, twoi rodzice z młodszą siostrą mieszkają na Florydzie i tego roku akurat wymarzyły im się ferie w Australii, więc w gruncie rzeczy święta musisz spędzić na samowolnym robieniu puddingu, to Gwiazdka przestaje być już taka super. Hura. Rodzice, ogólnie, rzadko kiedy liczyli się z moim zdaniem. A szczerze? Mieli je w dupie. Jak byłam mała, święta traktowałam jak oderwanie od życia realnego. A teraz to różnicę znajduję tylko w pogodzie. Po prostu jest więcej śniegu. Tego roku były wielkie przeceny, last time lub jeszcze inaczej. Mama powiedziała, że to fantastycznie i razem z tatą i Irene pojadą do Sydney. Bo taniej. Oczywiście, nie zapytali, czy ja też chcę. Tak albo inaczej. Zostaję w zasypanej śniegiem Anglii.
 *** 
Budzik zadzwonił dokładnie o 8. To, że był 24 grudnia i powinnam mieć wolne tak jak pozostała część społeczeństwa, nikogo w pracy nie interesowało. Po pozbieraniu się w jedną całość, skierowałam kroki ku przystanku autobusowego. W dniach od 23 -27 grudnia br. autobusy linii 88 nie będą dostępne. Przepraszamy za wszystkie niedogodności i życzymy Wesołych Świąt. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na swoje stare botki. Uznałam, że jutro lub w Boxing Day* trzeba kupić nowe, bo te jeszcze dziś mi się rozlecą. A jak na razie – trzeba dojść do Tesco** piechotą. Droga zajęła mi półtora godziny. Trudno się dostać na drugi koniec miasta, kiedy jego prawie cała populacja wyjeżdża do rodzin. Gdy dotarłam, oczywiście, dostałam opieprz. Od szefa. Zaszczyt.
 - Co to za spóźnianie? – warknął na powitanie. 
 - Mi też miło pana widzieć – zironizowałam, czym bardziej go wkurzyłam.
 - Zamiast się ze mnie naśmiewać, lepiej zabrałabyś się do roboty. Klienci czekają, mamy dziś wypływ ludu! – krzyknął na odchodnym i rzucił mi firmową koszulkę. Przewracając teatralnie oczami, wcisnęłam ją na czarny T-shirt i powlokłam się w stronę kasy, gdzie czekała para rodziców z trójką rozwydrzonych dzieciaków i wyładowanym wózkiem, pełnym najróżniejszych produktów. Na dzisiejszy dzień miałam wyznaczone osiem godzin. Przez cały czas musiałam słuchać jęków smarkaczy, którzy szarpiąc i gryząc swoich opiekunów, żądali Mówiącej Barbie lub nowego toru Hot Wheels. Czasem miałam ochotę walnąć jedno z nich i pokazać, jak trzeba się zachowywać. O 16 mogłam opuścić market i udać się na własne zakupy. Chodziłam po centrum i oglądałam kolekcje świąteczne. W pewnym momencie ujrzałam zupełnie z niewiadomych powodów znajomą kobietę. Przypomniała mi się scenka z dzieciństwa, kiedy to mama zabrała mnie do centrum i powiedziała, że mogę wybrać sobie jaką chcę zabawkę. Po długim namyśle zaprowadziłam ją do działu pluszaków i wybrałam szarego słonika z fioletową kokardką. Tego! – wrzasnęłam szczęśliwa. Kiedy wychodziłyśmy ze sklepu, przejechałam wzrokiem po zabieganych ludziach i w tłumie zobaczyłam małą sierotkę. Siedziała na ośnieżonej trawie, okryta starymi szmatami, nadającymi się tylko do wycierania podłogi. Była cała zmarznięta i, choć wyciągała chude rączki w stronę Brytyjczyków, żaden z nich jednak się nie pofatygował rzucić chociaż funta***. Nagle coś we mnie pękło. Uwolniłam się z uścisku matki i podbiegłam do niej. 
 -Wesołych Świąt! – powiedziałam z ciepłym uśmiechem. Dziewczynka podniosła głowę, a twarz się rozjaśniła.
 - Wesołych – szepnęła, drgając. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Bez wahania wyciągnęłam spod różowej, pikowanej kurteczki słonia i podałam jej go. 
- To dla ciebie, od Mikołaja – uprzedziłam, zanim zaprotestowała. Ta jednak uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
 - Niech cię Bóg błogosławi, koleżanko – podziękowała i złapała misia za nóżki, po czym mocno przytuliła. Gdy patrzyłam na tą mamę, ta historia do mnie powróciła. A nawet nie wiedziałam, dlaczego. Nie myśląc więcej, otuliłam się szczelniej płaszczem i wpadłam szybko do autobusu. Bez biletu. 
- Wesołych Świąt – zwróciłam się do motorniczego. – Jeden bilet, normalny, poproszę.
 - Proszę – podał mi malutką karteczkę. – 50 pensów****. 
 - Dziękuję – wcisnęłam mu do ręki monetę i usiadłam na pierwszym wolnym miejscu, jakie znalazłam. Na dworze zdążyło zrobić się już bardzo ciemno, jednak rozświetlone domy, kamienice, centra i uliczne lampy pomagały przechodniom dotrzeć bezpiecznie do domu. Po piętnastu minutach autobus gwałtownie zahamował. Między pasażerami przeleciał pomruk niezadowolenia. W głośnikach usłyszeliśmy głos mężczyzny: - Bardzo przepraszam wszystkich, jednak na ulicach pojawiła się gołoledź i jazda w tych warunkach grozi wypadkiem. Proszę o szybkie opuszczenie pojazdu. Dziękuję. Jako pierwsza wstałam i wysiadłam. Rozejrzałam się po okolicy i natrafiłam na znak. Knightsbridge, głosił napis. - Po prostu fantastycznie… - mruknęłam. – Jestem o dobrych kilkadziesiąt kilometrów od domu… Knightsbridge to dzielnica bogatych rezydencji i drogich hoteli. Nie miałam na co liczyć, jeśli chodzi o dojazd lub przenocowanie, ale warto było spróbować. Podeszłam do pierwszej willi i zapukałam złotym kopytkiem o wielkie, mosiężne „wrota”. Otworzyła mi elegancka kobieta o niemiło wyglądających rysach twarzy.
 - Słucham? – rzuciła. 
 - Emmm, przepraszam, że przeszkadzam, ale autobus właśnie odjechał, a ja jestem daleko od… Kobieta przejechała wzrokiem po moim ubraniu i trzasnęła mi drzwiami przed nosem. Odskoczyłam, by nie oberwać i zjechałam po śliskich schodach w dół na ulicę. 
- Fuck – przeklnęłam, masując sobie zbolałe plecy. – Wystarczyło powiedzieć: „Nie”… Nie tracąc wiary, zaczęłam dalej chodzić po domach. Nikt jednak nie chciał mi pomóc, prawie w każdym domu traktowano mnie tak samo jak na początku – po prostu wyrzucali z posesji i kazali nie pałętać się po osiedlu. Zrezygnowana, przysiadłam na ziemi. Komórka powoli się wyładowywała, a stary zegarek na ręce wskazywał już 20. Nie wiedziałam, co mam dalej robić. Dolna część ciała odmarzała mi i podejrzewałam, że nie dożyję świątecznego ranka. 
 - Czy coś się stało? -Podniosłam głowę i ujrzałam nad sobą chłopaka. Ubrany był w szare, ocieplane trampki, czarne rurki i tego samego koloru kurtkę. Na głowę założył bordową czapkę, pod którą ukrył brązowe włosy. Jego czekoladowe oczy dodały mi otuchy, zwłaszcza, że osobnik uśmiechał się nad zwyczaj przyjaźnie.
 - Zgubiłam drogę do domu – przyznałam i pociągnęłam smutno nosem. – Mieszkam daleko…
 - Jak daleko? – zaciekawił się.
 - Camden Town – odpowiedziałam, na co chłopak skrzywił się, podał mi rękę i pomógł wstać.
 - Idę właśnie do przyjaciela na urodziny i mógłbym cię zabrać. Nie wyglądasz mi na niebezpieczną dziewczynę, ale nie wiem, czy mogę ci zaufać.
 - Możesz – zapewniłam go, w duchu skacząc z radości, że jednak przeżyję. Ten zaśmiał się entuzjastycznie. 
- To idziemy. Louis mieszka niedaleko, więc szybko dojdziemy i rozgrzejesz się. 
 - Okey – tylko tyle udało mi się wyszeptać, bo chłopak dalej nawijał. 
 - A, zapomniałem! Jestem Zayn – podał mi rękę. 
 - Daphne – odpowiedziałam uściskiem. Zayn jednak nie pozwolił mi się puścić i zaprowadził nas pod ładną willę, która przy wszystkich innych budynkach wyglądała oryginalnie. Wdrapaliśmy się razem po schodach, a chłopak nacisnął przycisk dzwonka. Po kilku sekundach drzwi otworzyły się i ujrzałam wysokiego bruneta o błękitnych oczach, który na głowie miał urodzinową czapeczkę. 
 - Malik, przyszedłeś wreszcie! – krzyknął i poklepał po ramieniu Zayna.
 - Lou, to moja koleżanka, Daphne – mulat przedstawił „koleżankę” solenizantowi.
 - Wszystkiego najlepszego – powiedziałam speszona, bo Louis podszedł i mocno mnie przytulił. 
 - I nawzajem – odparł i wpuścił nas do środka. Dopiero tam zrozumiałam, jak bardzo mi się zrobiło zimno, a jak tam w domu było ciepło. 
 - Daph, chciałabyś coś pić? – usłyszałam z kuchni krzyk bruneta. 
 - Ciepłą herbatę, jak można! 
 - Już się robi! STYLES, RUSZ TU SWOJĄ DUPĘ! CO TO ZA SYF? I JA MAM PO TOBIE SPRZĄTAĆ?! AŻ TAK CIĘ NIE KOCHAM! 
 Roześmiałam się w głos, a po chwili dołączył do mnie Zayn. 
 - Przepraszam za nich, ale nawet w Wigilię muszą sobie dokuczać – próbował ich tłumaczyć, ale uciszyłam go kolejną salwą śmiechu. Do hollu weszła następna dwójka chłopaków, a za nimi dziewczyny. 
 - Cześć – zwróciła się do mnie lokata szatynka. – Jestem Danielle. 
 - Daphne. 
 - Eleanor, miło mi – powiedziała śliczna brunetka o wyglądzie modelki, machając przyjaźnie do mnie. Na środek pokoju wypchnęła się początkowa dwójka. 
- Pani pozwoli – zwrócił się blondyn. – Niall, do usług.
 - Daphne, masz przyjemność poznać także i Liama – chłopak skłonił się do pasa, a ja zakryłam dłonią usta, usiłując się nie roześmiać. 
 - To wielka przyjemność, rzeczywiście – stwierdziłam.
 - Dobra, nie stójmy tu jak ciołki! Chodźcie do salonu, Tommo przyniósł chipsy! – wrzasnął Niall i pognał do równoległego pomieszczenia. Reszta, wraz ze mną poszła w jego ślady i już po chwili siedzieliśmy na skórzanej kanapie w świetnie urządzonym pokoju. 
- Daphne, jak się z Zaynem poznaliście? – spytała Eleanor. 
- W sumie, to… - zaczęłam. 
- Poznałem ją tu, w drodze do was – wtrącił Zayn, uśmiechając się porozumiewawczo w moją stronę. - Jak to? – zdziwiła się Danielle.
 - Zgubiłam się – wyjaśniłam.
  - Mogę cię odwieźć, jak chcesz – zaoferował się Liam, ale Dani skarciła go wzrokiem.
 - Będziesz w Wigilię woził dziewczynę po mieście? Niech najpierw ona zadecyduje.
 Spojrzałam niepewnie w stronę Malika. Naturalnie, od razu zrozumiał.
 - Daph na pewno chciałaby zostać. Nawet na noc – puścił mi oczko. 
 - Perrie nie byłaby zadowolona – zaśmiał się Niall, więc oberwał od El. W drzwiach pojawił się Louis w towarzystwie lokatego chłopaka, niosąc półmiski z przekąskami. 
- Jedzenie podano! – krzyknął Lou. Ten drugi spojrzał na mnie. 
 - Harry! – wrzasnął do mnie. 
 - Daphne! – odpowiedziałam tym samym. Nagle wszyscy znaleźli się przy wielkim stole i każdy z każdym rozmawiał. Czułam się tam jakbym była w domu. Atmosfera, niczym nie zmącona, dowodziła, że znalazłam się w dobrym autobusie o dobrej porze. To nie był przypadek. Wierzyłam w to. Chwilę jeszcze siedziałam zamyślona, co oczywiście, większość zauważyła. 
 - Daphi, co jest? – spytał Zayn. Reszta podchwyciła temat: 
 - Właśnie, Daph, dobrze u ciebie? Coś się stało?- Pytania sypały się jak śnieg za oknem. Patrząc na zmartwione miny ludzi, których poznałam zaledwie pół godziny wcześniej, nie mogłam przestać się dziwić. 
 - Dlaczego mnie tak traktujecie?
 - Ale jak? – nie zrozumieli.
 - No, jakbym była jedną z was – wytłumaczyłam, czekając na odpowiedź, której tak naprawdę nie chciałam usłyszeć.
 - Ale ty jesteś jedną z nas! – oburzył się Hazza. Danielle i Eleanor pokiwały twierdząco, a Liam, Nialler, Zayn i Louis przytaknęli gorliwie. 
 - Daphne, dziś Wigilia, to powinno mówić samo za siebie – powiedział Zayn. Gdy El i Niall kłócili się, przyszło mi coś do głowy.
 - Louis, masz dziś urodziny, tak? – spytałam bruneta.
 - No, a co? 
 - Skoro ty masz urodziny, to ja nie powinnam być w centrum zdarzeń – zauważyłam. 
 - Przykro mi, ale tak trafiłaś – zadrwił chłopak i powrócił do rozmowy z Liamem o samochodach. Dalsza część wieczoru minęła równie zabawnie i czysto, jak i ta wcześniejsza. Nawet nie zauważyłam, jak minęła północ, potem trzecia i zasnęłam. Rano musiałam się szybko uwinąć, żeby nie spóźnić się do pracy. Pod galerię podwiózł mnie Liam.
 - Dziękuję za wszystko… 
 - Nie ma za co, Daph. Następna Gwiazdka u ciebie – zażartował i machając na pożegnanie, wjechał w cichą uliczkę. Uśmiechając się promiennie, zaczęłam iść w stronę sklepu, jednak moją uwagę przykuła ta sama kobieta, co dzień wcześniej i znów zastanowiłam się, skąd ją znam. Wreszcie sobie przypomniałam i zdziwiona, podeszłam.
 - Ekhm, przepraszam? – ścisnęłam lekko jej ramię, na co ona odwróciła się i ujrzałam oczy, , których nie widziałam od ponad 15 lat. Kobieta, podobnie jak i ja, poznała mnie. 
 - To ty… - szepnęła i po prostu… przytuliła mnie. – Od ostatniego spotkania minął szmat czasu… Nie wiesz, ile ci zawdzięczam. 
 - To ja zawdzięczam pani – odpowiedziałam, rumieniąc się. 
 - Tylko nie pani! – krzyknęła, niby zła, ale dalej zadowolona. – Nazywam się Kerry. 
- Daphne – podałam zmarzniętą rękę, a kobieta ją uścisnęła. 
 - To wszystko chyba świąteczny cud, prawda?
 - Prawda. I wtedy właśnie na nowo pokochałam Święta Bożego Narodzenia. 

 *Boxing Day – drugi dzień świąt, obchodzony nie tylko w Wlk. Brytanii, ale także w Australii i Kanadzie, na wielkich wyprzedażach. 
**Tesco – to jeden z najbardziej popularnych sklepów w Wlk. Brytanii
 ***Funt – waluta brytyjska 
****Pens – waluta brytyjska

9 komentarzy:

  1. Wspaniały ten imagin, gratuluję :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewa czemu nie powiedziałaś o tym że wzięłaś udział w konkursie!
    Imagin - cudo!!!
    Ile razy ci już mówiłam że jesteś dla mnie wzorem i że kocham cię nad życie?!?!?!
    Bo chyba ciut za mało :P
    Jak zwykle zaskakujesz nieprzewidywalnym zakończeniem!!!
    Gratuluję ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję! Matko, sprawiłyście, że mam lepszy dzień!
    I dziękuję za pochlebne komentarze. To naprawdę wiele dla mnie znaczy.
    Wesołych Świąt!
    Ettie. xx

    believe-in-1d-imaginy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny imagin, ciekawy pomysł :)

    http://imaginy-o-jednokierunkowych.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze-serdecznie gratuluję, jesteś naprawdę świetną pisarką!
    Po drugie-imagin naprawdę jest świetny, przepełniony taką świąteczną, ciepłą atmosferą. Idealny wątek z bezdomną kobietą-po prostu cudo :*** No i kochani chłopcy, dla nas directioners takie święta byłyby spełnieniem marzeń. A poza tym świetnie napisany no i jeszcze raz to powiem C.U.D.O.W.N.Y
    Po trzecie-zazdroszczę talentu no i ogólnie Twojej wspaniałości ;)
    Serdecznie pozdrawiam, jeszcze raz gratuluje, no i może trochę za wcześnie, ale tak tylko dla ŻYCZĘ CI WESOŁYCH ŚWIĄT <3
    Foreverdirectioners

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko, nie wiem jak mogę ci podziękować. Takie komentarze dodają mi weny. Pomysł przyszedł mi z piosenką "Shake Up Christmas" zespołu Train, choć to zaledwie skrawek całej historii. Starałam się nie osładzać tego za bardzo i chyba się udało.
      A co do mojej wspaniałości, to chyba przesadzasz. Aż taka wspaniała nie jestem :D
      Jeszcze raz bardzo dziękuję, a jeśli chciałabyś poczytać trochę więcej moich wypocin, to zapraszam:
      believe-in-1d-imaginy.blogspot.com xx
      Ettie. <3

      PS. Dziękuję jeszcze ten jeden raz i Wesołych Świąt! ;*

      Usuń
  6. zapraszam na prolog, http://notelse-ff.blogspot.com/2013/12/prolog.html mam nadzieję że Cię zainteresuje na tyle by zostać na dłużej :) Wesołych Świąt ! <3 - Holly, Pearl x

    OdpowiedzUsuń
  7. aww ;3
    " - Skoro ty masz urodziny, to ja nie powinnam być w centrum zdarzeń – zauważyłam.
    - Przykro mi, ale tak trafiłaś " <3
    cudowny !!!!!

    OdpowiedzUsuń