Ciemność. Co to właściwie jest? Brak dostępu do światła, piekło, zło, a może zupełnie coś innego, coś o czym ani ja, ani Ty nie mamy zielonego pojęcia?! Czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad znaczeniem tego jakże mrocznego słowa?
Siedziałam w pustej klasie. W pewnym momencie usłyszałam szelest. Zwróciłam swój wzrok w stronę okna i dostrzegłam... Jego. Chłopaka z parku. Jego niebieskie tęczówki wydawały się świecić, a usta wygięły się w szyderczym uśmieszku. Jednym ruchem pociągnął za klamkę i znalazł się w środku. Zamarłam. Brunet szybko przemierzył dzielącą nas odległość i momentalnie znalazł się u mojego boku. Powietrze wokół nas zgęstniało. Z trudem mogłam wziąć pojedyncze wdechy. Do mojej głowy uderzyła silna woń jego perfum. Starałam się złagodzić strach jaki mnie opanował. Na próżno. Moje ręce zaczęły drżeć, a głos łamać się. Chłopak widząc moje przerażenie, nie odszedł. Zamiast tego złapał mnie w talii i mocno przytulił...
… i wtedy obudziłam się. Do środka wpadały pojedyncze promienie słoneczne, świadczące, iż na zewnątrz zapanował już dzień. Rozejrzałam się po pokoju. Wszystko znajdowało się w jak najlepszym porządku. Przeczesałam nerwowo długie, splątane włosy i jednym ruchem sięgnęłam po komórkę.
-Cholera- zaklęłam pod nosem.
Było już późno. Za dwadzieścia minut miały rozpocząć się lekcje. No po prostu świetnie! Znowu się spóźnię. Wybiegłam z łóżka i zabrałam się za poranną toaletę. Najpierw opukałam zaspaną twarz. A potem kilkoma, zwinnymi ruchami wyszczotkowałam zęby oraz uczesałam włosy. Wybrałam z szafy pierwsze lepsze ubrania i pędem zbiegłam ze schodów. Po drodze zarzuciłam na ramię torbę, zasznurowałam ulubione, znoszone trampki i opuściłam dom
Wszystko byłoby pięknie i ładnie, gdyby nie fakt, iż kilka sekund wcześniej odjechał mi autobus. Zapowiadał się naprawdę ciężki dzień. Witamy w moim codziennym świecie!
~.~
Weszłam do klasy, usilnie starając się nie zwracać na siebie żadnej uwagi. Starałam się uniknąć wszelkich ciekawskich spojrzeń. Uczniowie z pierwszych ławek, nasze szkolne kujonki... Czułam jak zawzięcie lustrują mnie swoim bystrym wzrokiem, a grymas ich twarzy opisuje jedno: oburzenie. Nie byłam ideałem i nigdy nie zamierzałam nim być. Rzuciłam ciche ,,przepraszam” i podeszłam do jedynej wolnej ławki znajdującej się pod ścianą. Widziałam jak nauczyciel leniwie opiera się o kant biurka, jak przygląda się każdemu z nas z osobna.
- Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy, panno [T.N]. Nie będę tolerował spóźnień- oświadczył, gdy odszukał mnie wzrokiem wśród uczniów.
- Oczywiście- odparłam na jednym tchu, z trudem powstrzymując niepohamowane napady śmiechu.
- Coś nie tak?- zapytał zdziwiony, gdy zaczęłam się dławić własną śliną.
- Wszystko w porządku- rzuciłam, jednocześnie wyjmując z torby potrzebne mi książki i zeszyty.
- W takim razie zapiszcie temat lekcji i zabieramy się do pracy- oświadczył ochoczo pan Bennet. Mężczyzna wziął do rąk kredę i zaczął już pisać na tablicy pierwsze zgrabne litery, gdy do drzwi odezwało się głośne pukanie.- Za jakie grzechy przyszło mi teraz pokutować, że muszę codziennie użerać się z nimi- zdegustowany owiał nas swoim spojrzeniem, mrucząc pod nosem wiązankę soczystych przekleństw. W końcu nauczyciel opanował się. Teatralnie usiadł przy biurku, udając profesjonalistę. Chwycił jeszcze niebieski długopis i pewnym siebie głosem, powiedział: ,, proszę”.
I wtedy drzwi od klasy otworzyły się, a w nich stanął on, owy chłopak z parku, który tak tajemniczo mi się przyglądał. Mimowolnie poczułam jak przez moje ciało przepływa pojedynczy dreszcz, a myśli zaczynają zbaczać na nieznane horyzonty. Co on tu w ogóle robił?
-Słucham?- odezwał się patetycznym tonem nauczyciel, ale nie uzyskując od nikogo jakiejkolwiek odpowiedzi, kontynuował.- Pomyliłeś klasę czy też przyszedłeś tu w jakimś innym celu?
- Jestem nowym uczniem- stwierdził, z kapryśnym uśmieszkiem na twarzy.
- Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli mieć kogoś nowego- odparł z niesmakiem. A po klasie rozeszły się stłumione szepty.
- Najwidoczniej jest Pan słabo poinformowany- mruknął i podszedł do jego biurka, wręczając mu jakiś niewielki świstek papieru. Mężczyzna założył okulary i zagłębił się w lekturze małej karteczki.
-Hm. No cóż- odchrząknął.- Witamy Cię w nowej szkole. Louis Tomlinson, tak?
- Zgadza się- oznajmił.
- W takim razie zajmij miejsce i przygotuj się do lekcji- rzucił pan Bennet, podchodząc jednocześnie do tablicy.- Proszę już o cisze. Zaczynamy lekcję.
Chłopak przelotnie rozejrzał się po sali. W pewnym momencie nasze spojrzenia spotkały się. Brunet uśmiechnął się do mnie szeroko, pokazując zarazem rząd prostych, śnieżnobiałych zębów. Widząc, moją niepewną minę, skierował się w moim kierunku. Przeszedł obok kilku ławek, wywołując, głównie wśród damskiej części ogólne zamieszanie i podniecenie. Po klasie rozniosły się ciche, rozmarzone westchnięcia niejednej z dziewcząt, które ignorując polecenia nauczyciela, co rusz odwracały się w kierunku owego bruneta. W końcu Tomlinson zatrzymał się przy ławce, a ja machinalnie odwróciłam wzrok. Słyszałam jak krzesło odsuwa się, a chłopak siada obok mnie. Momentalnie doszedł do mnie zapach jego perfum. Niezwykła mieszanka, tak jakby wanilia z jakąś inną, dobrze znaną mi nutą.
- Hej, kochanie! Nie przywitasz się ze mną?- powiedział, a ja mimowolnie odwróciłam się i spojrzałam w jego stronę. Dziewczyny, widząc iż Tomlinson odezwał się do mnie, posłały mi przepełnione złością uśmieszki.
- Nie mów tak do mnie- burknęłam.- W końcu nawet się nie znamy.
- Nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy mogli się poznać, kotku. W końcu po to tu jestem- odparł, łapiąc mnie za dłoń.
- Przestań- prawie krzyknęłam, a wszystkie ciekawskie spojrzenia zwróciły się w moją stronę.-Od kiedy jesteśmy na ,,Ty”? Co do cholery robisz?- wysyczałam przez zęby.
-Nic ciekawego- odparł, a jego wzrok zatrzymał się w okolicy mojego dekoltu.- Teraz akurat patrzę na Twój biust. Muszę przyznać, że dawno lepszego nie widziałem. Podniecasz mnie, mała- dodał, a ja z wielkim trudem powstrzymałam się, by go nie spoliczkować.
- Jesteś dupkiem- oświadczyłam. Nie byłam w stanie wysiedzieć tu ani minuty dłużej. Podniosłam się, wzięłam plecak i ruszyłam do drzwi.
- Panno [T.N] dokąd się wybierasz?-byłam już przy wyjściu gdy usłyszałam głos nauczyciela.
- Do pielęgniarki. Źle się czuję. Mam zawroty głowy i jest mi niedobrze- odpowiedziałam to co przyszło mi na myśl. W sumie prawie nie kłamałam, a pan Bennet nie musiał znać całej prawdy.
- Może poprosić kogoś, aby Cię odprowadził?
- Nie, dziękuję! Nie trzeba. Sama sobie poradzę- zawołałam i chwyciłam klamkę. W jednej chwili poczułam czyjąś ciepłą dłoń na moim ramieniu.
- Zaczekaj pomogę Ci- powiedział Louis i razem ze mną wyszedł z klasy. Pragnęłam uciec od niego jak najdalej, tylko nie bardzo wiedziałam dokąd. Korytarz był dość długi, więc chłopak bez najmniejszego problemu, dogoniłby mnie i złapał. Nie miałam szans. Byłam w tej sytuacji bezbronna...
MissPotatoe
Witajcie Misiaczki :* I oto 2 część imagina z naszym Louisem :) I co sądzicie? Zapowiada się ciekawie czy raczej beznadziejnie? Jak myślicie co będzie dalej? Odpowiada Wam taka fabuła czy jednak coś byście zmieniły? To dla mnie naprawdę bardzo ważne. Liczę na Wasze szczere opinie ;) Dzięki za każde wejście i przede wszystkim za wielkie wsparcie :*
Całusy MissPotatoe <3