Patrząc na Harrego na tym zdjęciu, stwierdzam, że widocznie nie tylko ja mam problem z wiecznie przekrzywiającymi się na łydkach nogawkami, haha.
Zapukała do drzwi. Długo nie musiała czekać. Po chwili jej oczom ukazała się sylwetka Harrego. Miał na sobie żółtą koszulę, dość głęboko rozpiętą, do tego czarne rurki. Kędzierzawe włosy opadały swobodnie na jego ramiona i kark. Nie tak go pamiętała. „Cóż, czasy się zmieniły. My też”.
— Cześć — przywitał się z nią w jeden z tych uprzejmych sposobów, że od razu zapragnęła stamtąd uciec.
— Cześć — odparła, poprawiając torbę na ramieniu.
Wpuścił ją do środka.
— Napijesz się czegoś? — zapytał.
— Wody, jeśli można — odpowiedziała.
— Jasne. Rozbierz się, tam jest salon, ja przyniosę.
Znikł w głębi swojego mieszkania, a dziewczyna zrobiła jak kazał. Niepewnie przeszła do salonu i zajęła miejsce na beżowej kanapie. Nie miała odwagi wyjąć z torby notatnika ani dyktafonu. Nie rozglądała się nawet wokół, mimo że wnętrze mieszkania z pewnością zachwycało nowoczesnością.
— Lód? Cytryna? — usłyszała głos Harrego płynący z głębi.
— Nie trzeba — odparła, połykając ślinę i zwilżając koniuszkiem języka spierzchnięte wargi. Po chwili w salonie ukazała się sylwetka szatyna niosącego dwie szklanki. Postawił je na szklanym stoliku przed nią, po czym usiadł.
Vanessa czuła się co najmniej niezręcznie. Czegoś innego się spodziewała. Skoro tak palił się do spotkania z nią, to dlaczego teraz milczy?
Wyciągnęła notatnik oraz dyktafon, po czym zapytała:
— Masz coś przeciwko temu, żebym wszystko nagrywała? Mam pisać?
Odchrząknął.
— Nie. Możesz nagrywać.
Otworzyła notatnik z przygotowanymi pytaniami i już miała nacisnąć przycisk dyktafonu, gdy nagle zatrzymał ją:
— Stój.
Spojrzała na niego zdezorientowana.
— Zgodziłem się na ten wywiad, co nie znaczy, że zgodzę się, żebyś go dostała za darmo — wyjaśnił tonem tak stanowczym, że Vanessa się lekko skuliła. — Zanim ja odpowiem na twoje pytania, ty odpowiesz na moje.
— Słucham — odparła, chwytając do ręki szklankę i upijając łyk chłodnej cieczy, która rozlała się przyjemnie w jej gardle.
— Olałaś mnie.
— To stwierdzenie. Nie pytanie.
— Miałaś mnie i masz gdzieś, a ja nie wiem dlaczego. Co ja ci takiego zrobiłem, co? Zniknęłaś tak po prostu. Czułem się i czuję jak szmaciarz. Myślałem, że po tylu latach zasługuję na coś więcej — wyrzucił prawie jednym tchem. Już od jakiegoś czasu układał sobie te słowa w głowie. Kłębiły się w niej i kłębiły, aż odczuł ulgę, gdy wypłynęły.
— Harry, nie zrozum mnie źle…
— Błagam, nie zaczynaj w ten sposób zdania. Nienawidzę cię za to, co chcesz teraz powiedzieć. Zostawiłaś mnie. Nie chcę, żebyś się tłumaczyła, rozumiesz? Chcę prawdy. Chyba na nią zasługuję?
— Harry, nie chciałam być dla ciebie problemem. Myślałam, ze jak się od ciebie odetnę, nam obojgu będzie łatwiej. Coraz rzadziej się spotykaliśmy. Brakowało mi ciebie. Ta przyjaźń nie miała już racji bytu.
— Problemem? Pff — prychnął z irytacją. — Szukałem cię przez pół roku, a gdy poszedłem do twoich rodziców, usłyszałem tylko: „To jej wybór, Harry. Uszanuj to”. Teraz się pojawiasz. Chcesz wywiadu. I co ja mam sobie myśleć? Kim dla ciebie byłem przez te wszystkie lata?
— Harry, proszę cię… Nie drążmy tego…
— Wiesz co? Ja wcale nie chcę udzielać ci tego wywiadu. Bo po nim znowu znikniesz, a ja nie… nie… Ugh! — warknął z irytacją, po czym wstał.
— Harry… — Wstrzymała przyspieszony oddech, a następnie podniosła się, kładąc mu rękę na ramieniu. Gwałtownie odwrócił się w jej stronę, aż odruchowo cofnęła się ze strachem.
Nie mówili nic. Patrzyli tylko na siebie, nie mówiąc nic. Najpierw w oczy, następnie jej wzrok zawędrował na jego zaciśnięte usta, potem poruszającą się szybko klatkę piersiową, w końcu na złożone w pięści dłonie. Harry czuł, że wszystko w nim mimowolnie się rozluźnia pod wpływem jej spojrzenia: mięśnie, każdy napięty nerw. W końcu ich oczy na powrót się spotkały. Oboje czuli wytworzone napięcie. Dzieliła ich odległość, której nie da się zmierzyć w metrach, bariera, której nie da się pokonać ludzką siłą.
— Pójdę już. — Dziewczyna w pośpiechu zaczęła zbierać swoje rzeczy i pakować je do torby, nie zwracając uwagi na to, że kartki notatnika się gniotą. Przewiesiła ją sobie przez ramię i skierowała się w stronę wyjścia.
— Stój! — stanowczy krzyk Harrego zatrzymał ją wpół kroku. — Znowu zamierzasz tak po prostu sobie zniknąć?
Odwróciła się na pięcie.
— Przecież jasno dałeś mi do zrozumienia, że nie chcesz mnie znać.
— W przeciwieństwie do ciebie – dla mnie te dziesięć lat się liczyło — odparł.
— Mogę… dać ci mój numer.
— Nie chcę numeru. Zawsze możesz wpisać jakieś przypadkowe cyferki. Adres. Chcę twój adres — zażądał.
Wyciągnęła z torby ołówek, po czym wyrwała kartkę z notesu i szybko zapisała swój adres na pomiętym papierze. Podszedł do niej, a wtedy podała mu ją.
— Adres też mogłam podać ci przypadkowy — zauważyła.
— Trudno. Liczę, że masz w sobie choć trochę przyzwoitości.
Z ulgą opuściła jego mieszkanie. Dopiero w tamtym momencie zdała sobie sprawę, co tak naprawdę się stało i jak bardzo go zraniła. Był przy niej zawsze, gdy tego potrzebowała, a ona go po prostu zostawiła. To nie w porządku, tak się nie robi.
— Cześć — przywitał się z nią w jeden z tych uprzejmych sposobów, że od razu zapragnęła stamtąd uciec.
— Cześć — odparła, poprawiając torbę na ramieniu.
Wpuścił ją do środka.
— Napijesz się czegoś? — zapytał.
— Wody, jeśli można — odpowiedziała.
— Jasne. Rozbierz się, tam jest salon, ja przyniosę.
Znikł w głębi swojego mieszkania, a dziewczyna zrobiła jak kazał. Niepewnie przeszła do salonu i zajęła miejsce na beżowej kanapie. Nie miała odwagi wyjąć z torby notatnika ani dyktafonu. Nie rozglądała się nawet wokół, mimo że wnętrze mieszkania z pewnością zachwycało nowoczesnością.
— Lód? Cytryna? — usłyszała głos Harrego płynący z głębi.
— Nie trzeba — odparła, połykając ślinę i zwilżając koniuszkiem języka spierzchnięte wargi. Po chwili w salonie ukazała się sylwetka szatyna niosącego dwie szklanki. Postawił je na szklanym stoliku przed nią, po czym usiadł.
Vanessa czuła się co najmniej niezręcznie. Czegoś innego się spodziewała. Skoro tak palił się do spotkania z nią, to dlaczego teraz milczy?
Wyciągnęła notatnik oraz dyktafon, po czym zapytała:
— Masz coś przeciwko temu, żebym wszystko nagrywała? Mam pisać?
Odchrząknął.
— Nie. Możesz nagrywać.
Otworzyła notatnik z przygotowanymi pytaniami i już miała nacisnąć przycisk dyktafonu, gdy nagle zatrzymał ją:
— Stój.
Spojrzała na niego zdezorientowana.
— Zgodziłem się na ten wywiad, co nie znaczy, że zgodzę się, żebyś go dostała za darmo — wyjaśnił tonem tak stanowczym, że Vanessa się lekko skuliła. — Zanim ja odpowiem na twoje pytania, ty odpowiesz na moje.
— Słucham — odparła, chwytając do ręki szklankę i upijając łyk chłodnej cieczy, która rozlała się przyjemnie w jej gardle.
— Olałaś mnie.
— To stwierdzenie. Nie pytanie.
— Miałaś mnie i masz gdzieś, a ja nie wiem dlaczego. Co ja ci takiego zrobiłem, co? Zniknęłaś tak po prostu. Czułem się i czuję jak szmaciarz. Myślałem, że po tylu latach zasługuję na coś więcej — wyrzucił prawie jednym tchem. Już od jakiegoś czasu układał sobie te słowa w głowie. Kłębiły się w niej i kłębiły, aż odczuł ulgę, gdy wypłynęły.
— Harry, nie zrozum mnie źle…
— Błagam, nie zaczynaj w ten sposób zdania. Nienawidzę cię za to, co chcesz teraz powiedzieć. Zostawiłaś mnie. Nie chcę, żebyś się tłumaczyła, rozumiesz? Chcę prawdy. Chyba na nią zasługuję?
— Harry, nie chciałam być dla ciebie problemem. Myślałam, ze jak się od ciebie odetnę, nam obojgu będzie łatwiej. Coraz rzadziej się spotykaliśmy. Brakowało mi ciebie. Ta przyjaźń nie miała już racji bytu.
— Problemem? Pff — prychnął z irytacją. — Szukałem cię przez pół roku, a gdy poszedłem do twoich rodziców, usłyszałem tylko: „To jej wybór, Harry. Uszanuj to”. Teraz się pojawiasz. Chcesz wywiadu. I co ja mam sobie myśleć? Kim dla ciebie byłem przez te wszystkie lata?
— Harry, proszę cię… Nie drążmy tego…
— Wiesz co? Ja wcale nie chcę udzielać ci tego wywiadu. Bo po nim znowu znikniesz, a ja nie… nie… Ugh! — warknął z irytacją, po czym wstał.
— Harry… — Wstrzymała przyspieszony oddech, a następnie podniosła się, kładąc mu rękę na ramieniu. Gwałtownie odwrócił się w jej stronę, aż odruchowo cofnęła się ze strachem.
Nie mówili nic. Patrzyli tylko na siebie, nie mówiąc nic. Najpierw w oczy, następnie jej wzrok zawędrował na jego zaciśnięte usta, potem poruszającą się szybko klatkę piersiową, w końcu na złożone w pięści dłonie. Harry czuł, że wszystko w nim mimowolnie się rozluźnia pod wpływem jej spojrzenia: mięśnie, każdy napięty nerw. W końcu ich oczy na powrót się spotkały. Oboje czuli wytworzone napięcie. Dzieliła ich odległość, której nie da się zmierzyć w metrach, bariera, której nie da się pokonać ludzką siłą.
— Pójdę już. — Dziewczyna w pośpiechu zaczęła zbierać swoje rzeczy i pakować je do torby, nie zwracając uwagi na to, że kartki notatnika się gniotą. Przewiesiła ją sobie przez ramię i skierowała się w stronę wyjścia.
— Stój! — stanowczy krzyk Harrego zatrzymał ją wpół kroku. — Znowu zamierzasz tak po prostu sobie zniknąć?
Odwróciła się na pięcie.
— Przecież jasno dałeś mi do zrozumienia, że nie chcesz mnie znać.
— W przeciwieństwie do ciebie – dla mnie te dziesięć lat się liczyło — odparł.
— Mogę… dać ci mój numer.
— Nie chcę numeru. Zawsze możesz wpisać jakieś przypadkowe cyferki. Adres. Chcę twój adres — zażądał.
Wyciągnęła z torby ołówek, po czym wyrwała kartkę z notesu i szybko zapisała swój adres na pomiętym papierze. Podszedł do niej, a wtedy podała mu ją.
— Adres też mogłam podać ci przypadkowy — zauważyła.
— Trudno. Liczę, że masz w sobie choć trochę przyzwoitości.
Z ulgą opuściła jego mieszkanie. Dopiero w tamtym momencie zdała sobie sprawę, co tak naprawdę się stało i jak bardzo go zraniła. Był przy niej zawsze, gdy tego potrzebowała, a ona go po prostu zostawiła. To nie w porządku, tak się nie robi.
Paulina
Myślicie, że Harry i Vanessa się pogodzą? ☺Jak zwykle proszę Was o 20 komentarzy. Sądzę, że to nie jest dużo, biorąc pod uwagę ilość wyświetleń pod każdym postem. ♥
Mam nadzieję, że dobrze rozpoczęliście wakacje i że będą trwały jak najdłużej. Wypoczywajcie. ☀
PS. To dwusetny post na tym blogu, czuję się niegodna, haha. xx