Gdy tylko się się rozłączyłam, zaczęłam zdejmować
z siebie piżamę, którą założyłam jakieś pół godziny temu. W
pośpiechu zaczęłam wyrzucać z szafy ubrania. Byłam
niewiarygodnie podekscytowana. Dzisiejszy dzień był niezwykle
zaskakujący, a jak się okazuje niespodzianek jeszcze będzie sporo.
Właśnie szykuję się na spotkanie, randkę? Nie wiem jak to
nazwać... z moim nauczycielem! Wszystko jest takie nowe. Nigdy nie
miałam chłopaka, ba, nigdy się z nikim nie całowałam. A tego
dnia tak wiele się wydarzyło, że co jakiś czas upewniam się czy
to była prawda, patrząc na karteczkę z dziennika, czy choćby
sprawdzając w telefonie ostatnie rozmowy. Wyciągnęłam ze sterty
ubrań leżących na podłodze czarną bluzę. Szybko ją na siebie
nałożyłam. Jeszcze jakieś dżinsy i będę gotowa. Właściwie
nie wiedziałam czego mam oczekiwać na tym spotkaniu... ach tak on
wszystko mi wyjaśni... Ciekawa jestem jak. W końcu nie zdarza się
często, że nauczyciel gnębi swoją uczennicę, by po kilku
tygodniach ją całować i zapraszać na podejrzane spotkania. To
było dziwne. Wsadziłam ubrania pod kołdrę formułując coś co
miało przypominać przykrytego materiałem człowieka. Może nie
było to idealnie dopracowane, ale za bardzo się spieszyłam, żeby
dbać o szczegóły. Wyjrzałam na korytarz. Ciemność i cisza.
Doskonale. Weszłam do przedpokoju i założyłam adidasy. Z sypialni
rodziców wydobywał się cichy pomruk włączonego telewizora. Mam
nadzieję, że nie zachce im się mówić dobranoc, albo przypadkowo
zaglądać do mojego pokoju. Spojrzałam na siebie w lusterku. Było
ciemno, wolałam nie ryzykować zapalaniem światła. W odbiciu
ujrzałam kontury szczupłej, tajemniczej postaci z kapturem na
głowie. Świetnie-ucieszyłam się na swój widok. Gdybym szła
wieczorem ulicą pewnie przestraszyłabym się kogoś takiego jak ja.
Przekręciłam zamek w drzwiach i już je otwierałam kiedy
usłyszałam pisk wydobywający się z głębi mojego mieszkania.
Odwróciłam się w tamtą stronę i zauważyłam moją mamę, która
patrzy wprost na mnie z dłonią zakrywającą usta.
-Mamo?-zapytałam nieśmiało. Cholera, czy los
postanowił nigdy mi nie sprzyjać?!
-[T.I]?-przestraszony matczyny głos-Dziecko! Na litość
boską! Co ty tu robisz?! Wystraszyłaś mnie!
-Przepraszam.-szepnęłam. Oho nici z mojego spotkania z
Zaynem.
-Gdzie ty się wybierasz?-spytała mama ciężko
oddychając, ale na jej twarzy malowała się ulga.
-Ugh... chciałam się przejść.-odpowiedziałam.
-Teraz? Jest po dwudziestej! Gdzie ty będziesz łaziła?
-zapytała rodzicielka.
Pięknie. Co teraz mam jej powiedzieć? Że idę na
spotkanie z nauczycielem, który kilka godzin temu mnie całował?!
Przygryzłam wargę w zastanowieniu. Zaraz! Może to nie byłoby
takie złe, gdyby nie mówić o wszystkich szczegółach, a całą
historię trochę podkoloryzować!
-Tak właściwie-zaczęłam-to idę na spotkanie z
chłopakiem. Nie chciałam wam o tym mówić, bo to jeszcze nic
poważnego, tak naprawdę to nasza pierwsza randka-zarumieniłam
się.-A wy zaczęlibyście pytać...
-Och [T.I] mogłaś powiedzieć. Obiecuję, że o nic
nie będę pytała, dopóki sama nie zdecydujesz się mówić....Ufasz
temu chłopakowi, żeby chodzić z nim tak po nocach?-zastanowiła
się mama.
-Tak.-odpowiedziałam bez zastanowienia żeby wyjść na
wiarygodną, chociaż w środku kłębiły się miliony wątpliwości.
-Dobrze-powiedziała kobieta.-W takim razie idź. Tylko
uważaj na siebie!-przestrzegła.- I wróć przed dwudziestą drugą.
Jakby co to dzwoń, wiesz co się teraz na tym świecie dzieje...
-Okey. Dziękuję.-podbiegłam do mamy i mocno ją
uściskałam po czym wyszłam na klatkę schodową. Zeskakiwałam po
kilka schodków na raz podśpiewując sobie jakąś piosenkę. Z
czego się tak cieszę? Że mam wspaniałą mamę? Czy idę na
spotkanie z kimś wyjątkowym? Sama nie wiem, ale dobre samopoczucie
mnie nie opuszczało. Wyszłam z bloku. Jak na październik była
jeszcze ładna pogoda, ale mogłam ubrać się w coś cieplejszego.
Nie miałam jednak zamiaru wracać się do domu. Zamiast tego pewnym
i szybkim krokiem zaczęłam kierować się w stronę parku. Kilka
minut drogi. Ogarnął mnie dreszczyk strachu. Jeszcze nigdy nie
zapuszczałam się w miasto nocą sama. Ale za nic w świecie teraz
nie zrezygnuję. Jeszcze bardziej przyspieszyłam kroku, kiedy
usłyszałam szczekanie psów. Błagam niech znajdę się natychmiast
w tym parku! Rozejrzałam się dookoła. Pusto, nie licząc dwóch
zataczających się pijaków kilkanaście metrów dalej. Ale są tak
wypici, że z ich strony nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo. Nie
są w stanie zrobić nawet kilku kroków, a co dopiero wdawać się w
jakieś dyskusje czy bijatyki! W większości okien były pozapalane
światła co dodało mi otuchy. Gdy opuściłam już osiedle bloków
na jakim mieszkałam, pozostało jedynie przejść przez ulicę by
znaleźć się u celu mojej małej wyprawy. Przeszłam przez pasy i
znalazłam się w parku. Zaczęłam zagłębiać się tam coraz
bardziej, aby dojść do centrum, czyli fontanny. Po drodze mijałam
jakieś obściskujące się pary, albo ludzi, którzy przypomnieli
sobie, ze należy wyprowadzić na spacer psa. Byłam już na miejscu
i w oczekiwaniu zaczęłam się rozglądać. A co jeżeli mnie
wystawił? Albo co gorsza okaże się niebezpiecznym typkiem, który
właśnie znalazł sobie nową ofiarę? Coraz mocniej zaczęły
doskwierać mi wątpliwości. Zdałam sobie sprawę jak głupio się
zachowałam. Postanowiłam jednak zaczekać jeszcze kilka minut. Hmmm
nie umówiliśmy się na konkretną godzinę, tylko na „teraz”.
Może on mieszka dość daleko? Opanował mnie niepokój i złość.
Zrezygnowana wstałam z pobliskiej ławki i zrobiłam jedno okrążenie
wokół potężnego zbiornika wody. Jeszcze raz. I nic. Ludzie
zaczęli znikać. Minęło pół godziny odkąd skończyliśmy
rozmowę. Porzucone niedawno uczucie nienawiści powróciło. Zabawił
się moim kosztem, kolejny raz. Jestem taka głupia! Wściekła
wcisnęłam zaciśnięte pięści w kieszenie bluzy i ruszyłam w
stronę domu. Nigdy więcej nie dam się na to nabrać!-
poprzysięgłam sobie. Zdenerwowana mijałam kolejne drzewa i ławki,
kiedy nagle coś złapało mnie w pasie i przycisnęło do pnia
drzewa, które znajdowało się tuż obok. O cholera! Serce zaczęło
bić mi szybciej. Co powinnam zrobić w takiej sytuacji?! Zaczęłam
się szamotać, ale spotkało się to z oporem mojego napastnika.
Przyjrzałam się mu uważniej. Twarz skutecznie zasłaniał obszerny
kaptur. Zanim zdołałam wychwycić coś więcej albo wykonać jakiś
ruch poczułam na swoich ustach czyjeś gorące wargi. Zayn?
Człowieku! Nie strasz mnie! Mężczyzna zaczął napierać na mnie
coraz bardziej, ale nie natarczywie. Był zaskakująco delikatny. Po
kilku chwilach zaczęłam oddawać pocałunek ze zdwojoną siłą.
Przyjemne uczucie rozlewało się po całym ciele. Czułam motyle w
brzuchu i nieznane poczucie spełnienia. Było mi wyjątkowo dobrze.
Z każdym zetknięciem jego warg po kręgosłupie przechodził zimny
dreszcz a na ciele pojawiała się gęsia skórka. Gdy na chwile się
od siebie oderwaliśmy popatrzyłam w jego oczy. On zrobił to samo.
Zauważyłam w nich pożądanie i radość... Brunet uśmiechnął
się do mnie szeroko co z chęcią odwzajemniłam. Poprawiłam swój
kaptur na głowie i zanim zdołałam o cokolwiek zapytać jego usta
znów zbliżyły się do moich. Zachowywaliśmy się dość
zachłannie wobec siebie. Spragnieni nowego uczucia znów całowaliśmy
się jak para nastolatków. Jego ręce mocno zaciskały się na moich
biodrach. Coraz bardziej na mnie napierał. Czułam się
niedoświadczona, ale niepotrzebnie. Chłopak sprawiał, że czułam
się pewna tego co robię. Jeszcze nigdy w życiu nie doznawałam
czegoś takiego. Gdyby ktoś mi wczoraj powiedział, że dziś wymknę
się z domu tylko po to, żeby całować się z panem Malikem
wyśmiałabym go i uznała za szaleńca. Los potrafi być przewrotny.
Jego usta zaczęły schodzić teraz z pocałunkami w dół. Po chwili
czułam je na swojej szyi. Całował i zasysał skórę, która
stawała się coraz bardziej obrzmiała. Mimo to sprawiał mi tym
wielką przyjemność. Znów powrócił do moich ust i ponownie
zaczął je całować. Złapał mnie za pośladki i delikatnie uniósł
do góry. Wyczuwając jego intencję oplotłam nogami jego tułów i
splotłam ręce wokół jego szyi. Westchnęłam z rozkoszy kiedy
jego gorący oddech powędrował na wypukłość, którą sprawił mi
przed chwilą na szyi. Mój oddech stał się ciężki i urywany.
Wybawieniem w tych gorących chwilach okazały się chłodne podmuchy
wiatru. Mieliśmy rozmawiać, ale nasze pożądanie na to nie
pozwalało. Kiedy tylko chciałam coś powiedzieć, on znów zamykał
mi buzię swoimi pocałunkami. Trzymając mnie w swoich objęciach
opierał moje plecy o drzewo. Kiedy kolejna fala pocałunków z jego
strony dobiegła końca, szybko powiedziałam:
-Mieliśmy porozmawiać.-mój głos brzmiał jakoś
dziwnie. W tej chwili zdałam sobie sprawę, że usta zaczęły
delikatnie puchnąć od nadmiaru pieszczot.
Brunet ciężko oddychając skinął głową. Z jego ust
nie schodził uśmiech. Przesunął językiem po ustach co wywołało
moje szybsze bicie serca. Ciągle czułam przyjemne dreszcze na całym
ciele, spowodowane jedynie jego spojrzeniem. Jego dotyk sprawiał że
motyle w brzuchu bez chwili wytchnienia trzepotały swoimi kolorowymi
skrzydełkami. Czułam się tak dobrze jak nigdy wcześniej. Chłopak
rozluźnił uścisk i delikatnie opuścił mnie na ziemię. Ledwo
utrzymałam się na nogach, całe były jak z waty. Złapał mnie za
dłoń i poprowadził do najbliższej ławki. Szłam za nim wpatrując
się w jego płynne ruchy. Podobał mi się. Usiadł na drewnianej
powierzchni i polecił mi to samo. Nieśmiało przysiadłam się
obok, jednak na tyle daleko by żadną częścią ciała się nie
stykać. Co dziwne czułam skrępowanie jedynie rozmawiając z nim.
Inne czynności przychodziły mi niezwykle łatwo i swobodnie. Trochę
zdenerwowana ułożyłam dłonie na spodniach. Czułam jak moje serce
uspokaja swój szybki rytm. Powoli nabierałam i wypuszczałam
powietrze. Zayn przysunął się trochę bliżej mnie i posłał
oczko, które mogłam dostrzec wśród ciemności, jedynie dzięki
lampie stojącej nieopodal. Nachylił się bliżej mnie i wyszeptał
do ucha wywołując miliony dreszczy:
-Usiądź mi na kolanach.-zażądał.
Poczułam lekkie zawroty głowy. Spojrzałam na niego
niepewnie, ale on ujął już moją dłoń i pomógł wykonać swój
rozkaz. Siedziałam teraz na jego kolanach, twarzą w twarz, a nogi
zwisały mi w tyłu ławki. Jego uroczy uśmiech dodał mi odrobinę
odwagi.
-Oprzyj się.-zaproponował.
Delikatnie spełniłam i tą prośbę opierając swoją
głowę o jego tors i wsłuchując się w równe bicie jego serca.
Brunet nachylił się tuż nad moim uchem i wypuścił ciepłe
powietrze. Jęknęłam z powodu tej niespodziewanej rozkoszy, po czym
usłyszałam jego delikatny, dźwięczny i uprzejmy śmiech. Już nie
drwiący jak kiedyś. Poczułam jak ciepło bijące od niego ogarnia
mnie całą. Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej. Jak to możliwe,
że w ciągu kilku godzin diametralnie zmieniłam do niego swoje
podejście? Cały czas jego usta tkwiły przy moim uchu, zanim jednak
coś powiedział, przygryzł płatek mojego ucha co wywołało moje
westchnienie:
-Zayn mów.-wydusiłam z siebie z trudem.
Chłopak jeszcze mocniej przycisnął swoje wargi do
mojego ucha i zaczął swój monolog, który brzmiał jak piękna
melodia grana specjalnie dla mnie. Zamknęłam oczy i wsłuchałam
się w jego słowa:
-Przepraszam cię [T.I]. Przepraszam, że zachowywałem
się wobec ciebie w taki sposób. Uwierz mi, że nie miałem na celu
sprawienie ci przykrości, czy krzywdzenie ciebie. Jestem
sam.-zmienił niespodziewanie temat- wiele razy szukałem idealnej,
wspaniałej dziewczyny. Zawsze moje poszukiwania kończyły się
porażką. Żadna kobieta nie przyprawiała mnie o szybsze bicie
serca. Żadnej nie byłem w stanie pokochać. Chciałem się
zakochać, pragnąłem stworzyć rodzinę, ale nigdy nie znalazłem
nikogo odpowiedniego. Byłem zły sam na siebie. Często zmieniałem
miejsce zamieszkania z nadzieją, że gdzie indziej spotkam swoją
miłość. Przeniosłem się tutaj. Czułem się pusty i wyprany z
wszelkich uczuć i emocji. Zdążyłem pogodzić się z tym, że moje
serce jest jak kamień i nie jestem w stanie obdarzyć drugiej osoby
bezgranicznym uczuciem miłości. Moja pierwsza lekcja. Z
kilkuminutowym opóźnieniem do sali wpada piękna, młoda
dziewczyna. Słodko poczochrana i nieco zdezorientowana moim
widokiem. Moje serce niemal wyrwało się z piersi. Poczułem jak
szybciej bije. Jak w brzuchu pojawiają się motylki, które czułem
tylko podczas szybkiej jazdy samochodem, gdy zjeżdżałem z górki.
A może to była adrenalina? Nieważne. Pierwszy raz poczułem coś
takiego. I zrozumiałem, że coś czego pragnę to ty. A ty jesteś
zakazanym owocem. Kimś kogo nigdy nie będę mógł mieć. Byłaś
moją uczennicą. Nie mogłem cię pokochać. Było za późno, ale w
pierwszym odruchu chciałem sprawić, żebyś to ty mnie
znienawidziła, żebyś nigdy nie dopuściła, żeby coś między
nami mogło się zrodzić. Za cel postawiłem sobie, że nigdy nie
możesz się we mnie zakochać, że nie możesz odwzajemnić mojego
uczucia. Najprościej było sprawić, żebyś mnie znienawidziła.
Dlatego mimo twojej świetnej kondycji, doskonałych ruchów,
wspaniałej dyspozycji, talentu każde twoje poczynania negowałem.
Mówiłem, że wszystko robisz źle. Starałem się to udowodnić
przed samym sobą kusząc się nawet na żarty przed całą klasą.
Chciałem żebyś miała ochotę mnie zabić, ale tym samym
doprowadzałem do tego samego siebie. Po tych kilku tygodniach byłem
wyczerpany. Wiedziałem że długo już nie wytrzymam i albo się
przeprowadzę... ale nie mogłem tego zrobić, bo za bardzo
potrzebowałem twojej bliskości... Postanowiłem przenieść cię do
innej klasy, żeby uczył cię ktoś inny. Zdawałem sobie sprawę,
że zaledwie kilka dni dzieli mnie od tego bym nie wytrzymał. Chęć
dotknięcia cię była tak wielka, że nie mogłem dłużej już jej
powstrzymywać. Ale po lekcji przyszłaś do mnie. Sam twój widok
przyprawiał mnie o szybsze bicie serca, a fakt, że jesteśmy w
jednym pomieszczeniu sam na sam jeszcze bardziej mnie podniecał. Gdy
zaczęłaś mówić zrozumiałem jak wielki błąd popełniłem, jak
bardzo cię krzywdziłem. A przecież chciałem cię tylko przed sobą
uchronić. Z każdym krokiem w twoją stronę zmieniałem decyzję.
Chciałem cię przytulić, pocałować,pocieszyć, zapewnić że
więcej nie będę. I zrobiłem to. Wiedziałem że źle robię, ale
te dni bezczynności doprowadzały mnie do obłąkania. Tęskniłem
za czymś, czego nigdy nie miałem. Nawet nie wiesz jak bardzo się
ucieszyłem gdy odpowiedziałaś na mój gest. Czułem się jak w
siódmym niebie. I poprzysięgam, że jeżeli tego chcesz, to będę
z tobą. Będę o ciebie dbał i cię kochał. Nigdy cię nie
skrzywdzę. Wiem że to złe i nieodpowiednie, nielegalne. Ale tak
bardzo tego potrzebuję, tak bardzo potrzebuję ciebie.-Odsunął
mnie delikatnie i pocałował w czoło. Czułam się taka kochana jak
nigdy dotąd. Chciał mnie. Pragnął mnie. A ja jego. Już zbliżałam
swoje usta do jego, kiedy nagle powiedział:
-A Naomi? Rozmawiałaś z nią?-wyczułam zdenerwowanie
w jego głosie.
-Tak.-uśmiechnęłam się-Nie musisz się obawiać. Ona
jest wariatką i zapewnia że będzie naszym sprzymierzeńcem.
Chłopak odetchnął z ulgą i zmusił żebym się
podniosła. Znów pocałował mnie przeciągle, długo, czule. Byłam
szczęściarą.
Foreverdirectioners
Hej! *.*
Dziś trochę sprzecznie z Waszymi oczekiwaniami- bo 3 część Zayna :) Ale mam nadzieję, ze nie jesteście zawiedzeni ;)
Jak Wam się podoba ta część? Tłumaczenia Zayna są satysfakcjonujące? Uda im się utrzymać ten związek w tajemnicy? Jestem ciekawa Waszych przypuszczeń :* A co Wy zrobiłybyście na miejscu [T.I]?
Kolejna część to kontynuacja tej. Czyli jeszcze trochę zdarzeń w parku :*
Mam nadzieję, że pozostawicie po sobie ślad w postaci komentarza:* Kocham Was ♥
co najmniej 25 komentarzy= nowy imagin!!!