PS Cieszę się, że imaginy, które dostałyśmy, są nie tylko z Harrym :)
Jeszcze w zeszłym roku, o tej porze wygrzewałam się na słońcu, na jednej z gorących Greckich plaż-pomyślałam.
Teraz jednak mając ukończone studia oraz pracę prywatnego detektywa, nie można było liczyć na wakacje.
Była połowa lipca, a jak na klimat typowo angielski pogoda sprawiła nam niespodziankę w postaci wysokich temperatur.
Mimo naturalnych uniedogodnień, jak zawsze w tym zawodzie trzeba było zachować zimną krew.
Tym razem została mi przydzielona sprawa-dość klasyczny przypadek-morderstwa.
-Panno Shix- usłyszałam głos mojego przełożonego
-Tak?
-Przedstawiam Ci pana Tomlinsona. Razem poprowadzicie to śledztwo. Po tych słowach zostawił nas samych.
-Louis, bądźmy na "Ty", dobrze? -przedstawił się i wyciągnął rękę do uścisku.
-Dary. Nie mam nic przeciwko. -również przedstawiłam mu swoją osobę.
-Jako krótkie wprowadzenie, na plaży został znaleziony martwy mężczyzna-Martin Smith, około 30 lat.
-Tak, tak wiem.
-Samobójstwo zostało wykluczone. Na ciele widać wyraźne ślady pobicia oraz rana od postrzału w nogę.
-Powinien przeżyć.
-Nie jesteś zbyt spostrzegawczy. Kombinuj.
-W sumie mogła być szarpanina. Przez przypadek potencjalny morderca pociągnął za spust broni, przez, co Smith ma postrzeloną nogę. Następnie napastnik chcąc tylko ogłuszyć ofiarę musiał go ją trzasnąć w ciemię.
-Brawo. Jednak masz coś w tej główce. Jacyś podejrzani?
-Tak. Zayn Malik.
-Och, tak znane nazwisko. Myślałam, że ma wspólnika, no nic. Alibi?
-Był na imprezie, o tu w pobliskim barze. Ostatni raz był widziany o godz. 23:03. Do morderstwa doszło trzy do pięciu minut wcześniej.
-Motyw?
-Smith miał u niego nie mały dług.
-Choć. Musimy dowiedzieć się czegoś więcej.
Wzięliśmy kilka teczek z możliwymi wskazówkami. Udaliśmy się do mojego gabinetu. Poleciłam mu, aby spoczął na kanapie. Sama zajęłam się ogarnianiem reszty papierów. Po "porządkach" dołączyłam do chłopaka.
-Wszystko, ok? Może czujesz się niekomfortowo? -zapytałam chłopaka
-Nie, no co ty. Zastanawiam się ile masz lat.
-Jestem młodsza od Ciebie o 3 lata.
-Masz 22 lata?
-Tak.
-Wyglądasz na młodszą. Znaczy obstawiałem 20.
-Dzięki. Miło usłyszeć jakiś komplement.
•••••••••••••••••••
Przez kilka kolejnych dni zajmowaliśmy się ów sprawą zabójstwa. W ogóle z Louisem bardzo dobrze mi się pracuje.
Dzisiaj była niedziela, niezwykle upalna.
Szef ulitował się nad nami i dał wolne. Postanowiłam go spędzić na opalaniu się i kąpieli w chłodnym jeziorze Te czynności miałam zrealizować razem z Za
Louisem, ponieważ zaproponował mi, abyś razem udali się nad jezioro.
Zaraz po śniadaniu chłopak przejechał po mnie i razem udaliśmy się do wyznaczonego celu.
Spodziewałam się tłumów. Było faktycznie sporo osób, jednakże teren rozciągał się na dużej powierzchni, więc każdy miał dla siebie wystarczającą ilość przestrzeni.
Razem z Lou rozłożyliśmy leżaki. Jeden pod drzewem, które dawało ogromne pokłady cienia. Drugi zaś na słońcu, abym mogła "uzdrowić" moją skórę. Rozłożyliśmy też koc w cieniu, na którym znalazły się nasze rzeczy.
-Dary. Masz zajebiste ciało -usłyszałam kiedy zdjęłam z siebie bluzkę, spodnie, buty i zostałam w samym bikini.
-O, jaki bezpośredni. Twoje ciało, też niczego sobie.
Zasiedliśmy na leżakach. Ja oczywiście w słońcu.
Moje myśli krążyły tylko wokół Niego. Serio miał ciało, jak młody bóg. Postawne, umięśnione. W ogóle cały on był świetny. Miły, uprzejmy, przystojny uczciwy, doskonały, a i pewnie zajęty. Pewnie miał równie piękną dziewczynę. Nie jestem próżna, ale uważam, że ja sama nie mam się czego powstydzić. Jestem wysoką, szczupłą, błękitnooką, jasną szatynką. Dziewczyną głupią nie jestem. Wręcz przeciwnie.
Musiałabym z niego wyciągnąć tylko czy ma dziewczynę, ale to później.
-Wiem, że mamy dzisiaj wolne, ale TA sprawa nie daje mi spokoju.-poinformowałam chłopaka o dręczących mnie myślach, przerywając tą niezręczną ciszę.
-Mnie też. Ale chyba szczegóły, w których posiadaniu jestem, mogą ułatwić sprawę.
-Człowieku to na co ty czekasz? Mów!
-Muszę sobie wszystko dobrze przypomnieć. Może mi w tym pomożesz?
-Okey. Już załapałam. Co mam zrobić?
-Nic. Niczego nie chcę od Ciebie. To, co idziemy do wody?
-Wolę tu zostać i się opalać. Ty idź spoko.
Nic nie odpowiedział, uznałam to za zgodę. Zamknęłam oczy, leżałam na leżaku, a moja skóra delektowała się promieniami słońca.
Nagle ktoś stanął nade mną i odciął mi "dopływ" promieni UV. Otworzyłam oczy i ujrzałam Lou.
Chłopak położył swoje ręce na moich ramionach, po czym zaczęły one kierować się ku dołowi. Jedna dłoń zatrzymała się na plecach; druga zakończyła swoją wędrówkę pod moimi kolanami. W jednej sekundzie mój współpracownik podniósł mnie w powietrze -cicho pisnęłam-i przysłowiowo niósł mnie na rękach, niestety ku wodzie. Moje ręce oplotły jego szyje. Jego kończyny trzymały mnie za uda.
Weszliśmy do wody, na szczęście nie aż tak zimnej, ale ciepłej też nie.
-Mogę Cię już puścić? -zapytałam nieśmiało
-Pewnie.
Stanęłam na mule podwodnym, ale tylko przez chwilę, ponieważ nie zdarzyłam utrzymać równowagi, co zakończyło się bliższym kontraktem z wodą.
-Żyjesz?
-Tak.
-Twoja wina-dodałam szybko
-Moja?
-Raczej. Ty zaciągnąłeś mnie do wody.
-Mogłem zaciągnąć Cię gdzieś indziej...
W mojej głowie rozkwitał szatański plan na zemstę.
-Patrz-wskazałam na drzewo za nim. Chłopak oczywiście odwrócił głowę, a ja wykorzystując chwilę nieuwagi, pchnęłam go ku tafli wody.
Po chwili wypłynął na powierzchnię. Jego mina doprowadziła mnie do śmiechu.
-Śmiej się puki możesz, bo zaraz nie będziesz żyć.
-Oj, już się boję...
Nie przywidziałam jego reakcji, którą było przerzucenie mnie przez plecy, niczym worka, a kolejno położenie na kocu, w cieniu korony drzew.
-I, co by tu z Tobą zrobić? -siedział koło mnie i wpatrywał się w mnie z góry.
-Odpowiedzieć mi kilka rzeczy związanych ze sprawą przy Goon Street.
-Mogłybm Cię teraz brutalnie wykorzystać, ale obiecałem Ci "zeznania", więc może później.
-Grzeczny chłopiec -pochwaliłam go i uśmiechnęłam się.
-Nie wiesz, co mówisz Dary...
Przygryzłam lekko dolną wargę. Zaintrygowały mnie jego słowa, jednak nie dałam tego po sobie poznać.
-Miałaś rację -zaczął- Malik ma wspólnika. Był z nim widziany...
-Ciemne, kręcone włosy? -przerwałam mu
-Tak. Harry Styles -kontynuował- Malik ostatni raz w barze był widziany o 23:03, natomiast ze Stylesem już o godzinie 22:47.
-To ma sens. Do zabójstwa doszło ok. 23, a że bar jest niedaleko plaży Styles miał czas, aby dokonać zbrodni...
-... Malik został trochę dłużej, aby podtrzymać sobie alibi. Następni myśląc, że nikt niczego nie zauważy opuścił lokal i doszedł do Harrego.
-To było proste Lou.
-Za proste. Mamy dowody, więc o to nie musimy się martwić. Trzeba ich złapać i przesłuchać.
-To jaki jest tu problem?
-Obydwoje uciekli do Polski.
-Aha. Ok.
-Co ty robisz? -zapytał kiedy zaczęłam pisać SMS-a
-Piszę do kuzyna. Z naszego fachu. Zbierze ekipę i ich znajdzie. Jest w Polsce oczywiście.
-Jesteś z Polski?
-Tak. Moja mama jest Polką, tata Włochem. W ogóle urodziłam się w Polsce, a w Anglii znalazłam się przez pracę rodziców.
-Wracając, czyli wszystko załatwione?
-Tak.
-To, Dary, należy wrócić chyba do Twojej kary... -chłopak uśmiechnął się zawadiacko.
-No cóż, przeżyję -odwzajemniłam uśmiech.
-Mogę Cię pocałować? -nadal leżałam na kocu, a On pochylał się nade mną.
-Wiesz nasza znajomość emm... bardzo szybko się,rozwija.
-Ach, przepraszam. -mężczyzna strasznie się zmieszał.
-Ale mi się to podoba-dodałam szybko, a w jego oczach znowu pojawiła się TA iskra.
Chłopak pochylił się nade mną, zbliżył swoją twarz do mojej i wpił się w moje usta. Z początku nasze języki toczyły walkę o dominacje lecz w końcu to ja uległam. Po skończonej przyjemności nasze usta zostały od siebie oddalone.
-Chyba powinnam Cię częściej topić Tomlinson.
-Zaczynam Cię coraz bardziej lubić Dary, wiesz...
-To dobrze. -powiedziałam nieco zgaszonym głosem i usiadłam po turecku.
-Co jest?
-Nic, po prostu co roku jest to samo. Pojawia się jakiś facet. Najpierw niby przypadkowe spotkania w parku czy plaży. Następnie zaczynamy się spotykać. Wraz z końcem lata, kończy się też nasza znajomość...
-Nie jestem taki. Wiesz, że nie zniknę, pracujemy razem. W ogóle nie mam zamiaru Cię zostawiać. Znaczy wiesz w jakim sensie...
-Tak. Rozumiem.
Na tym skończyła się nasza dyskusja.
Zebraliśmy się i zostałam odwieziona do domu.
-Dziękuję za wspaniały dzień Dary.
-To ja dziękuję. -złożyłam delikatny pocałunek na jego policzku, a następnie opuściłam pojazd.
Wieczór, jak zwykle spędziłam w samotności.
Nazajutrz tradycyjnie udałam się do pracy.
Weszłam do swojego gabinetu, w którym ku mojemu zdziwieniu ujrzałam Louisa.
-Hej.
-No cześć mała.
-Miła niespodzianka na "Dzień Dobry".
Zostałam obdarowana ciepłym uśmiechem.
-Mam wspaniałą wiadomość. Ekipa kuzyna zajęła się sprawą. Poszukiwani są już oficjalnie znalezieni. Zostali już przesłuchani. Do południa mają być przewiezieni do więzienia w Szkocji.
-Czyli, co na razie nie mamy żadnych spraw?
-To nie są wakacje. Proszę. -podałam mu kilka teczek. -Jeśli mowa o wakacjach to nasz szef obwieścił, że zaczął się okres wakacyjny i możemy wypisywać urlopy... -Louisowi przerwał wchodzący do pomieszczenia przełożony.
-Panno Shix, panie Tomlinson chciałem Was poinformować, że chciałbym osobiście wiedzieć o waszych urlopach. Jesteście moimi najlepszymi pracownikami. To może wydać się wam bezwzględne, bezczelne i niedorzeczne, ale jeśli pod waszą nieobecność dostaniemy skomplikowane i niepokojące zlecenie, zostaniecie wezwanie o powrót.
-Dobrze -odpowiedzieliśmy równo, a szef ukłonił się z wdzięcznością i wyszedł.
-To co, bierzesz urlop?
-Nie wiem Tommo. Pewnie tak, ale później, znaczy może za 2-4 tygodnie.
-Rozumiem. Ja na razie nic nie planuje.
Ostatecznie za zgodą szefa jakieś 3 tygodnie później wzięłam tygodniowy urlop. Postanowiłam wylecieć do Chorwacji. Morze i góry jednocześnie, w ogóle znajomi bardzo zachwalali ten kraj. Polecono mi również jeden z hoteli, położony blisko morza.
•••••••••••••••••••••••••••••
W końcu nadszedł dzień rozpoczynający moje tygodniowe wakacje.
Wreszcie samolot wylądował. Trzeba przyznać, że powietrzne podróże mi nie służą.
Na lotnisku miałam wrażenie, że zobaczyłam Louisa. Czyżby to była tęsknota? -pomyślałam.
Następnie udałam się do hotelu, bardzo ekskluzywnego hotelu. Po rozpakowaniu postanowiłam przejść się po okolicy oraz napajać się pięknem krystalicznie czystej wody. Okolica całkiem przyjemna, ale i tak większą część jest kompleks hotelu. Kolejno udałam się na przechadzkę po kamienistej plaży wzdłuż morza Adriatyckiego.
Szłam tak przez dość długi okres czasu, aż w pewnym momencie poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Gwałtownie się odwróciłam i ujrzałam Jego -Louisa.
-Co ty tu robisz? -zapytałam zszokowana
-Mógłbym zapytać Cię o to samo, kochana.
-To co taka mała niespodzianka na "Dobranoc".
-Jak długo zostajesz, ja tydzień.
-Ja też. Czyli jednak nie myliłam się.
-Dary o czym ty mówisz?
-Miałam wrażenie, że Cię widziałam na lotnisku. Dziwne, że się nie spotykaliśmy w samolocie.
-Ważne, że się teraz spotkaliśmy.
-Tak. Aż nieprawdopodobne, a jednak.
Dalszy spacer odbyłam z nim.
-To chyba się tu rozstaniemy?
-Nie sądzę, to też jest mój hotel. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz kochanie.
-Więc, jeśli nawet tu będę musiała Cię znosić, to chodźmy już. Przecierpię Ciebie na górze.
Udaliśmy się na piąte (z sześciu) piętro hotelu.
-Nie, to chyba jest złośliwość losu. Mamy pokoje obok siebie.
-Jak chcesz, to możemy zamieszkać w jednym pokoju Dary.
-Nie, lepiej nie.
-Aż tak bardzo zawodzi Cię mój widok...
-Och, nie Lou. Ja tylko sobie żartowałam, cieszę się ze wspólnych wakacji. Przepraszam.
-Wybaczam skarbie. Czyli, co wspólne wakacje, tak?
-Jeśli chcesz.
-Dobra, znamy się w miarę długo. Weźmiemy jeden pokój? Z oddzielnymi łóżkami oczywiście.
-Zgoda, ufam Ci Lou. Pamiętaj o tym.
Skierowaliśmy się do recepcji i poprosiliśmy o przekwaterowanie. Po utrzymaniu zgody spakowaliśmy rzeczy i przenieśliśmy dwa piętra niżej i rozpakowaliśmy tam.
-Idziemy na kolację? -zapytałam
-Niekoniecznie, mam jeszcze prowiant z podróży.
-Ja też.
Rozpoczęliśmy konsumpcję naszych "zapasów", jednocześnie prowadząc miłą konwersację.
Po posiłku oboje -najpierw On, później ja- odświeżyliśmy się po po podróży.
-Dlaczego nazywasz mnie pieszczotliwie?
-Nie wiem. Jesteś moją emm... -chłopak nie chciał źle określić naszej relacji, pomogłam mu :
-Przyjaciółką. -widać było, że chłopak się ucieszył.
-Właśnie. Wiesz wyglądasz tak niewinnie, że zwracanie się do Ciebie po imieniu wydaje się być surową karą. A przeszkadza Ci to?
-Nie! Absolutnie, jest mi bardzo miło. Nikt nigdy mnie tak nie nazywał.
Czułam, że będę przytaczać mu historię z mojej przeszłości.
-Dary, jeśli nie chcesz nie musisz nic mówić.
-Nie chcę, ale...
-Nigdy nikomu o tym nie mówiłaś, ale czujesz potrzebę zwierzenia się komuś?
Pokiwałam głową, że ma rację.
-Dobra -zebrałam się na odwagę i zaczęłam- moi rodzice to byli zamożni ludzie. Mieszkałam razem z nimi oraz starszymi dwoma siostrami i bratem oraz dwoma młodszym bratem i siostrą. Opiekunowie dawali nam wszystko czego tylko chcemy, wszystko, prócz miłości. Znaczy kochali nas, ale nie tak "typowo". W sumie to moje rodzeństwo miało z nimi lepszy kontakt, jak to ojciec z synem i matka z córką. Wiesz mnie nie podniecały zakupy i typowe "babskie strawy". Zresztą moje rodzeństwo chciało i poszło w ślady rodziców. Zostali szanowanymi, bogatymi, zarozumiałymi, bezdusznymi biznesmenami. Jako detektywi zarabiamy też nie mało. Ale konkluzja jest taka, że rodzice nie okazywali mi uczuć, jak typowi "stworzyciele", a dobrych relacji nie miałam z braćmi i siostrą. Bałam się, że też stanę się taka jak oni.
-Utrzymujesz kontakt z kimkolwiek z bliskich?
-Nie.
-Dary. Pocieszę Cię, że mam tą samą sytuację.
-Na prawdę?
-Tak, mam dwie starsze siostry, trzy młodsze i młodszego brat. Również nie utrzymuję z nimi kontaktu. Wszyscy robią karierę w wielkich korporacjach. -po tych słowach chłopak wstał, usiadł obok mnie i objął moje ciało swoim silnym ramieniem.
-Louis, nie uważasz, że to jest trochę dziwne?
-Ale co?
-No to. Jakoś super długo to my się nie znamy, ale ufamy sobie i mamy takie stosunki, jak wielcy przyjaciele. Nie mówię, że to jest złe, ale dość nietypowe.
-Wiesz, prawdopodobnie, przez to, że w dzieciństwie nie dana była nam miłość drugiego człowieka, teraz pragniemy jej jeszcze bardziej. Przeszliśmy wiele i może jesteś wyczuleni na kontakt z innymi, a... a....
-... a, gdy pojawi się TA osoba, której jesteśmy pewni, za wszelką cenę nie chcemy jej stracić.
-Dokładnie mała.
Usiadłam mu bokiem na kolonach, ale On szybko zmienił tę pozycję, przez co siedziałam na nim na okratkiem
-Widzę, że Ci się to podoba Tomlinson.
-A czy Pannie Shix to nie odpowiada? -nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ moje usta zostały zamknięte przez namiętny pocałunek.
-Louis!
-Słońce, prze... przepraszam.
-Nie, chodzi o to, że może do czegoś dojść. No nie chcę, aby to zepsuło nasze relacje.
-A chcesz?
-Tak, a ty?
-Niestety od kiedy Cię ujrzałem w bikini.
-Ale, ja nigdy TEGO nie robiłam...
-Obawiam się, że nie jestem dobrym materiałem, aby być pierwszym.
-A może jednak, Lou...
-A jak będziesz żałować?
-Nie...
Więcej chyba nie musiał usłyszeć. Pozbył się naszych ubrań -byłam w piżamie, więc obeszło się bez bielizny.
Zabezpieczył się i powiedział:
-Spróbuję być delikatny skarbie, ale przepraszam Cię za ból, który Ci sprawię. -po tych słowach ponownie połączył nasze usta w jedność, odwracając moją uwagę.
Jęknęłam, gdy wszedł we mnie. Zaczął poruszać się we mnie coraz szybciej, co spowodowało, że kilka donośnych odgłosów opuściły moje usta. On doszedł pierwszy krzycząc moje imię, ja doszłam zaraz po nim, również nie starałam się być cicha. Po zakończeniu, jakże przyjemnej rozrywki opadaliśmy zmęczeni na łóżko.
-Byłaś świetna.
-Chyba ty lepszy, ja tylko leżałam.
-Dary, musisz coś wiedzieć.
-No?
-Chyba się w Tobie zakochałem.
-Chyba?
-Bo nie wiem, co ty czujesz?
-To samo. Dość nietypowa ta nasza historia miłosna... -Niewątpliwie Skarbie.
-A co z pracą?
-Nic, komu to będzie przeszkadzać. Niech mówią, co chcą.
-Jesteś wspaniały.
-Będziemy nietypową parą, co nie?
-Niewykluczone, ale za to niespotykaną, Kochanie.
•••••••••••••••••••••
Nasz związek przetrwał. Mało tego, rozkwitł na tyle, że trzy lata później wzięliśmy ślub. Na uroczystości zawitali jedynie znajomi z pracy, gdyż nasze rodziny nie skorzystali z zaproszeń.I jak? Podobało Wam się? :}
Po zawarciu małżeństwa trzy lata później doczekaliśmy się pierwszego dziecka -synka Noego, a cztery lata później córki -Sofie.
Oczywiście zachowaliśmy naszą pracę. Jesteśmy szczęśliwą rodziną.