Louis cz.7
Louis cz.8
Louis cz.9
|oczami Louisa|
Kiedy się obudziłem, wokół panowała grobowa cisza. Odwróciłem się powoli na drugi bok, by móc się wtulić w ciepłe ramię [T.I]. Jakie było moje zdziwienie, gdy jej miejsce okazało się puste. Na początku myślałem, że zeszła na dół i za chwilę wróci. Przytuli się, poszturcha mnie po włosach. Liczyłem, że seksownym, pełnym gracji ruchem, wejdzie do pokoju. Wyobrażałem sobie jak jej zmierzwione włosy, delikatnie opadają, a skąpy strój ledwo zasłania nagie uda. Nie mogłem pozbyć się tej wizji. Wciąż widziałem tylko ją. Jej idealne ciało i wargi, które wpasowują się w moje.
W końcu podniosłem się z łóżka. Zarzuciłem na siebie pierwszą lepszą koszulę i niedbałym krokiem, opuściłem pokój.
-[T.I], gdzie jesteś?- zawołałem, licząc, że wyskoczy zza ściany i obdaruje mnie soczystym buziakiem.- Kotek, jesteś tu?- ponowiłem, ale nic mi nie odpowiedziało. Jedynie przeraźliwa cisza, która aż dźwięczała w uszach.
- Cholera, gdzie ona mogła się podziać- mamrotałem pod nosem. 'Louis, myśl'- rozkazywałem sobie. W końcu natrafiłem na niewielką karteczkę, przyczepioną do drzwi. Louis! Przepraszam za wszystko. Mam nadzieje, że nie jesteś zły. Wybacz. PS Nie przejmuj się mną, trafię do domu. [T.I]
- Co to ma być?
Jeszcze raz ogarnąłem kartkę wzrokiem. Postanowiłem nie czekać dłużej. Ubrałem się, a następnie w pośpiechu, opuściłem domek. Wsiadłem do samochodu i chwilę później dołączyłem do ruchu. Znałem drogę do jej domu na pamięć. Często ją śledziłem od naszego pierwszego spotkania w parku. Nie wiem czemu, postanowiłem się nią jakoś ,,zaopiekować”. Szczerze?Pragnąłem jej już od tamtej chwili. Nie powiem, w sportowym stroju, wyglądała dość ponętnie. Dopasowane dresowe spodnie i czarny top podkreślały jej kobiece kształty. Wydawała mi się wtedy, taka inna od tych wszystkich dziewczyn, z którymi spędzałem poprzednie noce. Może właśnie dlatego przyciągała moją uwagę?! Zwykła, dość skromna uczennica, a nie roznegliżowana panienka na jeden wieczór.
Kiedy podjechałem pod jej podjazd, ściemniało się. Na ganku paliła się już pojedyncza lampa. Miałem, więc cichą nadzieję, że ją zastanę. Liczyłem, iż wróciła i będziemy mogli na spokojnie porozmawiać. Chciałem się dowiedzieć, czemu po kryjomu opuściła domek, dlaczego wyszła, nie mówiąc mi ani słowa. Po paru sekundach, bijąc się z milionami różnych myśli, wysiadłem z samochodu, udając się w kierunku drzwi. Zanim zdążyłem zapukać, w progu stanęła
matka [T.I].
-W czymś mogę Ci pomóc?- zapytała kobieta. Cholera. Zdecydowanie nie jej się spodziewałem.
- Ja do Pani córki- powiedziałem powoli.- Mamy wspólnie przygotować projekt na biologię- skłamałem.
- W takim razie zapraszam- oznajmiła i wskazała bym, wszedł do środka.- [T.I] masz gościa- zawołała.
- Nie chcę mi się z nikim widzieć- usłyszałem jej stłumiony głos, dochodzący z góry.- Powiedz, że mnie nie ma- rozkazała.
- Za późno, skarbie. Wpuściłam już Twojego kolegę. Zejdź na dół- ponagliła, tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- To może, ja pójdę do jej pokoju?- zaproponowałem i szybkim krokiem wdrapałem się po schodach.
- W takim razie zrobię Wam herbaty- odparła i ruszyła do kuchni. Boże, co za kobieta. Gdybym miał taką matkę, najprawdopodobniej wykończyłbym się już po paru dniach!
Podszedłem do pokoju [T.I], delikatnie pukając w drzwi.
- Mamo, daj mi spokój. Nie najlepiej się czuję- krzyknęła silnie, wymawiając każde słowo.
- [T.I] nie jest jeszcze ze mną tak źle. Jak do tej pory nie urósł mi biust- zaśmiałem się, próbując rozładować rosnącą atmosferę. Czułem, że ta rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Wchodząc do jej pokoju, towarzyszyło mi jakieś dziwne uczucie, którego nie mogłem rozszyfrować.
- Louis?- zdziwiła się, widząc mnie.
- Tak, kochanie- mruknąłem, posyłając jej jeden z najładniejszych uśmiechów, na jaki mogłem się zdobyć. Dziewczyna momentalnie zaróżowiła się na policzkach. Kochałem, gdy dzięki mnie, jej twarz przybierała kolorów.- Nie dasz mi całusa?- spytałem, nie doczekawszy się żadnej odpowiedzi z jej strony.
- Nie- burknęła.
Cholera, co znowu spieprzyłem?!
-Jak nie, to nie- wzruszyłem ramionami i podszedłem do jej łóżka. Dziewczyna nawet nie zareagowała. Schowała jedynie twarz w dłoniach, tak bym nie mógł spojrzeć jej w oczy.- Sam Cię pocałuję- stwierdziłem i powoli zacząłem wodzić ustami wzdłuż jej kręgosłupa. Piąłem się coraz wyżej, od czasu do czasu, zostawiając na jej skórze czerwoną malinkę. Docierałem już do linii jej żuchwy, gdy dziewczyna poderwała się z miejsca.
- Proszę Cię, nie całuj mnie już więcej, bo zwariuję- powiedziała, wpatrując się w podłogę.
- Najwyżej zwariujemy razem. Wiesz, że chcę tylko Ciebie- oznajmiłem, wpijając się w jej pełne, delikatnie zaróżowione usta. Byłem w szoku, gdy [T.I] nawet nie zareagowała na pieszczotę. Stała jedynie ze spuszczonymi wzdłuż ciała dłońmi, nie oddając mi pocałunku.
- Nie chcę, żebyś mnie całował- oświadczyłam oschle, ledwo powstrzymując łzy.
- Czemu?- dopytywałem. Naprawdę nic z tego nie rozumiałem. Jeszcze od rana wszystko szło po mojej myśli. Zaczęliśmy się świetnie dogadywać. Całowaliśmy się. Aż w końcu [T.I] oddała mi się i wspólnie doznaliśmy miłosnych uniesień. Było zajebiście, aż do teraz. W tej chwili miałem wrażenie, że gram jedną z głównych ról w jakimś pieprzonym, w ogóle nieśmiesznym serialu.
- Bo tak robią tylko pary, a my nią nie jesteśmy- rzuciła, odwracając się ode mnie.
- Jak to nie jesteśmy?- zdziwiłem się.- Po tym, co zaszło od rana między nami? Naprawdę, uważasz, że jesteśmy jedynie zwykłymi znajomymi?
- Tak- pokiwała głową.
- To po jaką cholerę chciałaś TO robić akurat ze mną, co? Przecież sama mówiłaś, że nie pieprzysz się z pierwszym, lepszym zapoznanym chłopakiem?!
- Założyłam się ze znajomą, że prześpię się z kimś- powiedziała cichutko.- Proszę Cię, nie zrozum mnie źle. To nie tak, że mi się nie podobasz, czy mnie irytujesz... Nie chciałam Cię wykorzystać. Nie wiem. Tak jakoś wyszło- próbowała się tłumaczyć, nie obdarzając mnie przy tym żadnym spojrzeniem.
- Szkoda, że dopiero teraz mi o tym mówisz- kipiałem złością.
- Nie chciałam bawić się twoimi uczuciami. Nie sądziłam nawet, że możesz coś do mnie poczuć. To trochę jakby książę zakochał się w żabie- starała się załagodzić zaistniałą sprawę.
- To nie jest zabawne- warknąłem.
- Proszę cię, nie denerwuj się- mówiła.
- Wypchaj się, ok?- rzuciłem i wybiegłem z pokoju.
- Zrobiłam herbatę, może zostaniesz jeszcze chwilkę?- usłyszałem głos matki [T.I].
- Mamo, Louis już wychodzi. Spieszy się na mecz- oświadczyła wymijająco dziewczyna.- To do jutra!- zawołała, gdy opuszczałem jej dom.
Nie odpowiedziałem. Wyszedłem na zewnątrz, a chwilę później wsiadłem do samochodu i udałem się w jedno miejsce.
- Tak?- usłyszałem znajomy głos w domofonie
- Christina jesteś wolna? - zapytałem z nadzieją.
- Już Ci otwieram- oświadczyła, a ja pociągnąłem za drzwi, wchodząc do środka.
- Mam ochotę na gorący seks z Tobą w roli głównej- mruknąłem na przywitanie, przygryzając jej dolną wargę i wkładając dłonie za koszulkę.
- Brzmi obiecująco- powiedziała, przypierając mnie do ściany...
Hej laski! :*
Powracam do Was z kolejną częścią Louisa. Jestem z niej nawet zadowolona, co wręcz wydaje się nieprawdopodobne ;) Myślałam, że wyjdzie zdecydowanie gorzej, bo nie miałam weny. Co chwila coś dopisywałam, poprawiałam i tak w kółko :P Jednak to tylko moja opinia. Pamiętajcie, że tak jak zawsze, jestem ciekawa, co Wy myślicie o moich wypocinach? Chcecie kolejnych dwóch części, czy też może lepiej podarować sobie pisanie tego imagina??? Piszcie będę Wam niezwykle wdzięczna. Muszę się przyznać, że chodzi mi po głowie pare nowych pomysłów na opowiadanka z Zaynem, Niallem i Hazzą :)
tradycyjnie: conajmniej 25 komentarzy= nowy imagin!!!
Byłoby mi niezmiernie miło, gdyby pojawiło się tutaj koło 30 kom. :***
Dziękuję za zaangażowanie w KONKURS! Wczoraj dostałam już pierwsze, świetne prace <3 KC! :*