23 grudnia czyli jeden z najbardziej
pracowitych dni. Robienie ciast, ostatnie porządki. I mimo mojego
wrodzonego lenistwa te czynności należą raczej do przyjemnych i
miłych. Są trochę męczące, ale ich efekty w wigilijny wieczór
cieszą bardziej niż zazwyczaj.
Właśnie wylewałam masę serową na
upieczone ciasto, kiedy telefon zaczął dzwonić. Last Christmas-
moja ulubiona piosenka świąteczna. Pozwoliłam jeszcze chwilę jej
rozbrzmiewać aż w końcu odebrałam.
-Hej.-usłyszałam ciepły głos
Louisa.-Będziesz dziś u Nialla?
-Uhmmm- zastanowiłam się.- Nie wiem
czy znajdę czas.
-No przecież to nasza tradycja! Dzień
przed wigilią robimy sobie własne święta!
-Lou spokojnie. Może wpadnę na
godzinkę.
-Jeżeli nie będzie cię o osiemnastej
na miejscu to wiedz, że po ciebie przyjadę.-zakomunikował i nim
zdążyłam jakoś zareagować już się rozłączył.
Tak, to była nasza tradycja. Osiem
osób i wspólne spotkania. To nie jacyś tam znajomi. To byli
prawdziwi przyjaciele. Znamy się od piaskownicy. I mimo że jesteśmy
już dorośli i nasze drogi już od jakiegoś czasu się rozeszły
nasza przyjaźń przetrwała. I tak od kilku lat, na zmianę
przygotowujemy sobie spotkania w swoich domach, jako przedsmak
rodzinnej wigilii. Louis ma rację! Muszę przyjść. Przyspieszyłam
trochę tak, aby wyrobić się bo Tomlinson należy do bardzo
niecierpliwych osób. Gdy do spotkanie zostało zaledwie pół
godziny szybko przebrałam się w czarne spodnie i beżowy sweterek w
brązowe paski. Chwile jeszcze spędziłam przed lustrem
doprowadzając swoje włosy do porządku. Kilka minut później
zakładałam na stopy już kozaki, a potem szybko nałożyłam na
siebie płaszczyk. Kiedy wychodziłam z przyzwyczajenia spojrzałam
na zegarek. Było pięć po szóstej. No niewiele mi zabrakło żebym
się wyrobiła. Gdy otworzyłam drzwi zauważyłam Lou zmierzającego
w moją stronę z rosnącym uśmiechem na ustach.
-Cześć.-przywitał się, gdy był
kilka metrów przede mną.-Wiedziałem że nie przyjdziesz na czas.
-Skąd mogłeś wiedzieć?-zapytałam
radośnie.- Sam powinieneś już być na miejscu.
Szatyn chciał coś właśnie
powiedzieć, ale noga mu się źle ułożyła, a śliski lód na
chodniku tylko sprawił, że doszło do wywrotki. Może nie
zachowywałam się jak należy, ale głośny wybuch śmiechu był
jedynym na co było mnie stać w tamtym momencie. Niski jęk bólu
który wydobył się z ust Louisa tylko zwiększył moje naśmiewania.
-Och Lou, czy ty zawsze musisz być
taki niezdarny?-powiedziałam retorycznie i ostrożnie się do niego
zbliżyłam.
-Mogłabyś mi pomóc.-poskarżył się
i zrobił zbolałą minę. -Niall się wścieknie, że jedzenie
stygnie.
-Znając jego to pewnie jeszcze nic nie
jest przygotowane.-zażartowałam. Właściwie to wiedziałam, że
Horan bardzo poważnie potraktował to spotkanie- pierwszy raz u
niego.
-No pomóż mi wstać.- Chłopak znów
zaczął jęczeć.
Z westchnieniem pokręciłam głową:
-Odkąd się przewróciłeś mógłbyś
już sto razy wstać, ale nie. Lepiej leżeć na zimnym lodzie i
skarżyć się na swój los.
Przez chwilę na jego twarzy zamajaczył
uśmiech, ale zaraz potem znów udawał wielce poszkodowanego. Jak on
uwielbiał się ze wszystkimi droczyć!
Podałam mu swoją dłoń i lekko
pociągnęłam za jego rękę. Bezskutecznie. Robił to specjalnie.
Gdyby włożył w to chociaż troszkę siły na pewno już by stał
obok mnie.
-Tomlinson! Rusz się!-krzyknęłam.
Znów starałam się go podnieść, ale
tym razem to on pociągnął mnie za rękę. Nie spodziewając się
tego chwilę potem leżałam już obok niego.
Jego głośny śmiech rozniósł się
po całej okolicy.
-Louis!- przywołałam go do
porządku.-Czy ty totalnie oszalałeś?-próbowałam brzmieć groźnie
i udawać obrażoną, ale jego słodki śmiech, który ani na chwilę
nie ustępował spowodował, że mu zawtórowałam.
Musieliśmy wyglądać dziwnie. Dwoje
młodych ludzi leżących na chodniku i śmiejących się w głos.
Wariaci. Ale chyba o to chodzi w przyjaźni. Robienie głupich rzeczy
mając gdzieś zdanie innych na ten temat.
Po kilku minutach gdy nie miałam już
nawet siły się śmiać, powiedziałam:
-Dobra, teraz naprawdę musimy się
zbierać.-mój poważny ton nie wiedzieć czemu znów wywołał u
Louisa atak śmiechu. Przewróciłam oczami. To już przestaje mnie
bawić. Nie chce żeby Niall się na nas wkurzał. Nie on się nie
wkurza, on się obraża i nie odzywa.
Kiedy myślami byłam z Horanem, obok
nas szła matka z dzieckiem. Maleńki, najwyżej trzyletni chłopczyk
pociągnął za poły płaszcza kobiety i swoim dziecinnym głosem
odezwał się:
-Mamo, co oni robią?
Blondynka spojrzała na nas, a po
chwili na jej twarzy pojawiło się zakłopotanie.
-Chodźmy już.-pociągnęła za małą
rączkę.
-Mamo.-głos dziecka stał się
płaczliwy.
-Robimy śliskie rzeczy-uśmiechnął
się Louis i rozciągnął ręce.-Nie dla dzieci-dodał.
Kobieta popatrzyła na nas z
dezaprobatą i mocniej pociągnęła syna za rękę. W oddali dało
się słyszeć jeszcze ciekawskiego chłopca:
-Co to są śliskie zecy?
-Louis czy ty sobie zdajesz sprawę, że
jesteś idiotą?-westchnęłam-gorszysz małe dzieci.
-Nie uważasz że to brzmiało lepiej
niż 'wypieprzyłem się na lodzie'?-uśmiechnął się i wreszcie
podniósł. Chwilę potem zrobiłam to samo.
-Jedziesz ze mną. -zakomunikował i
posuwistym krokiem udał się do zaparkowanego nieopodal samochodu.
-Jak mam ci ufać? Wsiąść z tobą do
samochodu skoro ty nawet chodzić nie potrafisz?-zaśmiałam się.
***
Niepewnie wsiadłam do wielkiego
samochodu. Szybko zapięłam pasy i wpatrywałam się w chłopaka,
który usiłował odpalić samochód. Mamy już pół godziny
opóźnienia a teraz jeszcze samochód nie chce ruszyć. Słowo daję,
że Niall nas zabije i nie będzie zważał na świąteczną aurę
uprzejmości!
-Błagam cię. Tylko mi nie mów, że
nigdy się stąd nie ruszymy!
-Spokojnie.-na jego ustach pojawił się
uśmiech, który o dziwo był szczery, chociaż byłam pewna, że
doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że od ponad pięciu minut jego
próby kończą się klęskami.-panuję nad sytuacją...
-Właśnie widzę.-zadrwiłam, a po
chwili głośno pisnęłam. Samochód ruszył tak niespodziewanie, że
moje serce biło dwa razy szybciej niż zazwyczaj.
Wjechaliśmy w wielką zaspę. Ciężki
oddech utrzymywał się jeszcze przez kilka sekund.
-Boże Louis! Ty serio chcesz nas
zabić!
Jego lekki szok zaraz zastąpił spokój
na twarzy:
-Spokojnie-powtórzył jeszcze
raz.-Przecież nic się nie stało. Nie histeryzuj.
-Ja histeryzuje?! Ja pragnę tylko żyć.
To aż tak dużo?- nadal byłam na niego zła, ale do rozmowy zaczęło
wkradać się rozbawienie.
-Okej. Już będę uważał!-podniósł
ręce do góry, w geście poddania.- Dla ciebie-dodał ciszej.
Po kilku próbach wydostania się ze
śniegu, wreszcie się udało. Wyjechaliśmy na prostą drogę i
trochę mi ulżyło. Może ja nie byłam perfekcyjnym kierowcą, ale
o wiele pewniej czułam się za kierownicom sama, niż siedząc obok
Tomlinsona i bezczynnie obserwując, jego czasem mrożące krew w
żyłach manewry.
Między nami zapanowała cisza. Szatyn
włączył muzykę. Świąteczna piosenka Shakin'a Stevensa łagodnie
rozbrzmiewała we wnętrzu samochodu. Odprężyłam się delikatnie,
ale gdy tylko przyszedł czas na refren Lou zaczął krzyczeć BARDZO
głośno:
-Merry Christmas, everyone!
Skrzywiłam się. Zaraz pękną mi
uszy!
-Merry Christmas, everyone!-jego
szeroki uśmiech udzielił się i mi.-śpiewaj ze mną!
-Nie umiem.
-Każdy umie. Ja też nie znam
tekstu.-zaczął coś mruczeć niezrozumiale w trakcie
zwrotki.-Teraz!- krzyknął po chwili. I znów życzył wszystkim
wesołych świąt.
Zaśmiałam się i za drugim razem
krzyknęłam już razem z nim.
***
Po około dwudziestu minutach drogi
byliśmy już na podjeździe do domu Nialla. Odetchnęłam z ulgą,
bo Louis nawet na drodze pozostaje tym samym, nieobliczalnym
człowiekiem. Ale jeżeli miałabym podsumować całą podróż to
było całkiem przyjemnie.
-Nie wysiadaj, otworzę ci.-
zaproponował chłopak i chwilę potem opuścił pojazd.
Cierpliwie czekałam, kiedy ten
ostrożnie zmierzał w stronę drzwi pasażera. Przez dosłownie
sekundę myślałam że znowu powita się z ziemią, ale od upadku
ochroniła go maska samochodu. Zaraz potem otwierał mi drzwi.
Złapałam się jego ramienia i postawiłam nogi na świeżej
pokrywie lodowej. Było jeszcze trochę mokro. Czy ktoś umyślnie
rozlał tu wodę? Spojrzałam pytająco na Louisa a ten jakby
czytając w moich myślach spojrzał w stronę domu. Podążyłam za
jego wzrokiem. W oknie widziałam zainteresowanych przyjaciół z
Niallem i jego szerokim uśmiechem na czele. Teraz nie miałam
wątpliwości! Zrobili to specjalnie.
Louis uśmiechnął się i szepnął mi
na ucho:
-Pokażemy im, że potrafimy utrzymać
równowagę?
Niepewnie przytaknęłam mu głową.
Przecież tego nie umiemy! Zanim postawiłam pierwszy krok moje buty
już uległy śliskiemu podłożu. Czułam jak upadam, byłam
dosłownie centymetry nad ziemią, kiedy poczułam silny i pewny
uścisk. Otworzyłam oczy, zdając sobie sprawę, że mocno je
zaciskałam. Nade mną nachylał się szatyn. Jego niebieskie oczy
dokładnie lustrowały każdy szczegół mojej twarzy. Był...
zamyślony? Na jego twarzy na pewno można było dostrzec troskę.
Jego usta lekko się rozchyliły, jakby zamierzał coś powiedzieć,
ale przejechał po nich tylko językiem i znów zamknął buzię.
Silniej oplotłam ręce wokół jego karku, kiedy poczułam, że
wyślizguje się z jego uścisku. Jego dłonie mocniej mnie oplotły,
ale nie starał się mnie podnieść tylko nieustannie we mnie
wpatrywał. To zaczynało być męczące, a co gorsza dość
krępujące. I nie chodzi mi tylko o te wszystkie, zadowolone twarze
w oknie.
-Pomożesz mi wstać?- nieśmiało
zapytałam. Trochę mnie zawstydził.
Jakby otrzeźwiony tą myślą, włożył
całą siłę żeby wybawić nas z tej niewygodnej pozycji. Przełknął
ślinę i wydawał się być trochę przygaszony. Po jego dobrym
humorze sprzed chwili nie było śladu. Co się stało?
-Chodźmy.- złapał mnie za rękę i
przesunął na przód. Ach czyli to tak! Ja idę na pierwszy ogień?
To nie było z jego strony dżentelmeńskie!
Dopiero po kilku sekundach zdałam sobie sprawę z jego zamiarów.
Stanął tuż za mną mocno oplatając w tali. Stanowiliśmy jedność.
Małymi kroczkami zaczęliśmy przesuwać się w stronę domu. Szło
nam całkiem sprawnie i już po chwili staliśmy przed drzwiami
niepewni co dalej zrobić i czy spodziewać się jeszcze jakichś
niespodzianek.
Po chwili oczekiwania drzwi się
otworzyły i zobaczyliśmy w nich uśmiechniętego od ucha do ucha
blondyna.
-Wiedziałem, że się spóźnicie i
wpadliśmy na pomysł, żeby zrobić wam małą niespodziankę.-
słowa szybko wypływały z jego ust, jakby bał się, że zaraz
czegoś zapomni.
-Niespodziankę?-zaśmiałam się.- Mam
wrażenie że przyjaźnię się z osobami, które tylko czekają, aby
mnie zabić. Najpierw Louis a teraz wy...
-Wchodźcie szybciej, bo leci zimno!- z
głębi mieszkania usłyszałam Zayna.
-To nie fair!- tym razem odezwał się
Harry.-oni mieli co chwila się przewracać! A mówiłem żeby to
jakoś udeptać zanim zamarznie....
-Nie słuchajcie go.-zaśmiał się
Horan- szkoda mu, bo on zaliczył upadek dziesięć razy zanim dostał
się do domu jak to rozlewaliśmy. Wchodźcie.-otworzył szerzej
drzwi.
Chwilę potem zdjęliśmy kurtki. W
środku było przyjemnie ciepło. Gdzieś z włączonego radia leciał
przyjemny dźwięk kolęd. W domu panował półmrok. Jedynie
świeczki i świecące ozdoby świąteczne dawały słabe poświaty
na wszechobecną ciemność. Było przytulnie.
-Rozgośćcie się.- zaproponował
Niall. Świetnie wczuł się w rolę gospodarza. -Zaraz zaczynamy.
Spojrzałam na Louisa. Był trochę
przygaszony. Jego nastrój zmienił się dosłownie kilka chwil temu,
kiedy to prawie się przewróciłam. Czyżby aż tak się przejął?
Nie możliwe. Przecież sam mnie przewracał!
-Hej Lou.- dzióbnęłam go w bok.- Co
się stało?
Chłopak spojrzał na mnie i znów
poczułam to skrępowanie. Od kiedy to czuje się niepewnie w jego
towarzystwie?!
-Nic takiego.-wreszcie się
uśmiechnął-później ci powiem.
Zajęliśmy miejsca przy stole. Każdy
znalazł przy swoim talerzyku christmas crackers. Z racji tego, że
zajęłam miejsca obok Louisa to z nim rozerwałam mały pakunek.
Założyliśmy na głowy złote korony i zaczęliśmy składać sobie
życzenia. Jeszcze nigdy nie doświadczyłam takiej wylewności i
szczerości. Niall złapał mnie za ręce i zaczął mówić:
-Chciałbym ci życzyć, żeby wszystko
co przygotowałem ci smakowało. Żebyś zawsze była szczęśliwa.
Znalazła sobie wreszcie chłopaka bo naprawdę! Zaraz ci
zaproponuję, żebyśmy zostali parą.-zaśmiałam się.- Żeby za
rok, u ciebie było równie fajnie jak u mnie.....
Gdy już niemal ze wszystkimi udało mi
się chwilę porozmawiać został mi Louis. Szukałam go wzrokiem i
gdy wreszcie go dostrzegłam bez zastanowienia podeszłam.
Szatyn zaśmiał się i przyznał że
też mnie szukał. Objął mnie w pasie i już miał zamiar zacząć
mówić, kiedy dostrzegliśmy, że stojący obok nas Harry i Niall
zdumieni nam się przyglądali.
-Chłopaki, może zajmijcie się
sobą.-zaproponował lekko zirytowany Louis przewracając oczami.
-Wydaje mi się, że to będzie
ciekawsze niż życzenia od Nialla, żeby mieć dużo
dzieci.-zachichotał Hazz i nadal nam się przyglądał. Po chwili
Horan przytulił go tak jak Tomlinson mnie i powiedział:
-Sam tego chciałeś.
Styles nerwowo zaczął wyrywać się z
uścisku:
-Okey, już daje im spokój, ale mnie
puść!-zaczął uciekać, a zaraz za nim podążył Irlandczyk.
-No to mamy chwilę wytchnienia.-zaczął
niepewnie Louis.-Co ja ci mogę życzyć [T.I]? -spojrzał na mnie
przenikliwie. Onieśmielona wzruszyłam ramionami.-Chciałbym, żebyś
zawsze była uśmiechnięta, cieszyła się z każdego dnia. Mam
nadzieję, że nigdy nie przestaniesz mnie kochać.-dodał „skromnie”
szeroko się uśmiechając....-a teraz może coś w stylu Nialla
miała dużo ślicznych dzieci, dom z ogrodem... hmmmm tak jak mówi
Liam żeby w twojej duszy zapanował spokój. Trochę od Zayna, a
mianowicie zdrowia, żebyś nie czuła się tak jak on cholernie
beznadziejnie jak tydzień temu. No i od Harrego, aby twoje życie
seksualne było niezwykle urozmaicone...
-Może dodaj coś od
siebie...-zarumieniłam się. Bezwstydnicy!
-Chciałbym, żebyśmy spędzali
wszyscy razem takie wieczory każdego roku...
-To chyba twoje życzenia- zaśmiałam
się.
Chłopak zmrużył oczy i stwierdził:
-Znów mi przerwałaś....- po czym
zaczął mnie łaskotać.
Na szczęście moje błagania by
przestał szybko zostały wysłuchane.
-Wesołych świąt! - powiedział i
pocałował mnie w policzek.
Kiedy wszyscy już zakończyli swoje
życzenia, ponownie usiedliśmy przy stole. Od razu zaczęliśmy jeść
indyka i jakoś trudno mi było uwierzyć, że zrobił go sam Niall,
ale jego duma była tak miłym widokiem, że postanowiłam nie pytać
kto tak naprawdę przyrządził jedzenie. Wieczór mijał nam w
podobnej atmosferze. Dopiero kiedy każdy był najedzony do syta
udaliśmy się do salonu, aby ogrzać się w blasku kominka.
Usiedliśmy na dywanie i każdy zajął się swoimi sprawami.
Harry, Liam i Zayn dyskutowali na temat
najlepszej piosenki świątecznej. Niall zabawiał jakimiś żartami
Pearl i Sharon. A ja i Louis milczeliśmy przez dłuższą chwilę
wpatrując się w iskry w kominku. Oparłam swoją głowę o jego
ramię i zapytałam:
-Powiesz mi wreszcie czym się tak
zadręczasz?
Jego ciało natychmiast się napięło.
Wypuścił głośno powietrze z ust po kolejnym wdechu i powiedział:
-Chyba się zakochałem.
Zaskoczona natychmiast się
wyprostowałam i spojrzałam na niego z niedowierzaniem:
-W kim?
Podrapał się po karku i odpowiedział:
-Na razie nieważne. Nie wiem co mam
zrobić, jak jej powiedzieć... Może miałabyś dla mnie jakieś
rady...
-Hmmmm- zamyśliłam się.- jeszcze
nigdy nie byłam zakochana tak na serio... nie miałam chłopaka...
nie wiem jak mam ci pomóc Lou.
Tomlinson nadal na mnie patrzył w
oczekiwaniu na jakąkolwiek podpowiedź:
-No nie wiem, ale co podoba się
dziewczynom? Co chciałabyś żeby zrobił dla ciebie chłopak?
-To trudne pytanie Louis... Sama nie
wiem... może ją jakoś zaskocz?-zaproponowałam. Spraw żeby
patrzyła na ciebie z niedowierzaniem gdy coś zrobisz. Albo
zapytajmy resztę...
-Nie.-spojrzał na mnie
błagalnie.-[T.I] nie!
-Hej!- krzyknęłam by zwrócić na
siebie uwagę- Jak myślicie jak powiedzieć że się kogoś kocha?
Hmm? W jakich okolicznościach?
Nie chciałam zdradzić tajemnicy
Louisa, ale jakoś się poradzić, bo sama nie byłam
najodpowiedniejszą osobą do udzielania rad.
-A kto pyta?-jedna brew Harrego
podniosła się niebezpiecznie wysoko. Zauważyłam jak Louis się
rumieni. Słodki!
-Ja.-wybawiłam go z opresji.
-A w kim się zakochałaś?- zapytała
Sharon.
-W nikim! Po prostu pytam na
przyszłość...
-Ja bym zabrał dziewczynę na
lodowisko i jakoś coś dalej wymyślił-wtrącił się Harry- ale to
mój pomysł i proszę mi go nie zabierać!
-Może do wesołego
miasteczka...-zaproponował Liam.-zdaje mi się, że dziewczyny to
lubią...
-Na romantyczną kolację przy
świecach.-rozmarzył się Zayn.
-A nie lepiej w domu? Tak jak
teraz?-zapytał Niall i zauważyłam jak dyskretnie zerka na Pearl.
Dziewczyna lekko się zarumieniła i
przyznała mu rację skinieniem głowy.
-A mi się marzy przy odliczaniu w
Sylwestra.-zasugerowała Sharon.
-No widzisz Lou, jest dużo
pomysłów...-powiedziałam tak, żeby usłyszał mnie tylko on.
-Dzięki, nie pomogłaś. - dostrzegłam
skrępowanie na jego twarzy.
-Jesteś taki uroczy, że myślę, że
ta dziewczyna na pewno odwzajemni twoje uczucie.-puściłam mu oczko,
ale ta odpowiedź też najwyraźniej nie bardzo go usatysfakcjonowała
bo nadal był zamyślony i poważny.
***
-Jedziesz do domu na święta, czy
zostajesz w Londynie?-zapytałam gdy Louis parkował na podjeździe
do mojego domu.
-Jeszcze nie wiem, ale pewnie pojadę
do domu.
Przypomniały mi się narzekania
Nialla, że nawet się nie wyśpi bo o północy ma samolot do
Irlandii.
Uśmiechnęłam się. Złapałam za
klamkę, ale zanim wyszłam powiedziałam:
-Dziękuję Louis, że mnie namówiłeś.
-Przyjemność po mojej
stronie.-powrócił jego dobry humor.
-To co widzimy się po nowym
roku?-zapytałam.
-Pewnie tak..-wpatrując się we mnie
lekko przekrzywił głowę.
-Coś nie tak?-zapytałam po kilku
sekundach, kiedy nie przestawał.
-Ślicznie wyglądasz.- ukryłam
zaczerwienione policzki w dłoniach.
-Boże, Louis! Nie zawstydzaj mnie.
Nadal miałam zakryte oczy, ale dotarł
do mnie jego śmiech. Jego ręce oswobodziły moją twarz. Spojrzałam
na niego i znów wydawało mi się jakby chciał mi coś powiedzieć,
ale się tego obawiał.
Chwilę jeszcze poczekałam czy się
zdecyduje, ale gdy to nie nastąpiło powiedziałam:
-Będę się już zbierała.-nachyliłam
się nad nim i pocałowałam w policzek.-Pa!
Otworzyłam drzwi, ale ciszę zakłóciło
jego wołanie:
-[T.I] poczekaj!
Odwróciłam się w jego stronę z
niemym pytaniem wyrysowanym na twarzy.
-Ehhhhmmm- Boziu jaki on jest niepewny.
Podrapał się w głowę.-Jeszcze raz wesołych świąt.-powiedział
wreszcie zrezygnowany i westchnął.
-Dzięki. Louis, na pewno wszystko jest
okej?-zapytałam.
-Tak, dzięki.
-To do zobaczenia!
-Cześć.-posłał mi słaby uśmiech i
tym razem mnie nie zatrzymał. Wyszłam z samochodu i udałam się do
domu. Przy drzwiach jeszcze odwróciłam się żeby mu pomachać na
pożegnanie.
Gdy byłam już w swoim pokoju
wyjrzałam przez okno. On nadal tam był. Nie wiedziałam co jest
grane, ale na pewno nie wszystko było okej. Bałam się, że to może
mieć jakiś związek ze mną.
***
-Mamo, ja już będę nakładała uszka
na talerze, okej?
-Dobrze, ale jeszcze nie ma wujka.
-Na pewno zaraz będzie.
Zaczęłam po równo na każdy talerz
nakładać po dziesięć uszek. Gdy skończyłam to robić dotarł do
mnie dźwięk dzwonka do drzwi.
-Pójdę otworzyć!-krzyknęłam i
weszłam na korytarz.
-Cześć wujku!- przywitałam
mężczyznę, a chwilę potem zrobiłam to samo z jego żoną.
Następnie wzięłam za ręce bliźniaczki i zaprowadziłam je do
środka. Przez kilka minut prowadziłam z nimi bardzo interesującą
rozmowę na temat kucyków pony. Potem wszyscy zasiedli do stołu.
Odmówiliśmy modlitwę i każdy z nas poczęstował się opłatkiem,
by chwile potem zacząć składać sobie życzenia. Moja mama poszła
jeszcze do kuchni po kompot. Ponownie zadzwonił dzwonek do drzwi,
ale tym razem nikogo się nie spodziewaliśmy.
-Mamo otworzyć?-krzyknęłam.
-Nie, jestem bliżej, zaraz to zrobię.
Usłyszałam tylko jej kroki, a potem
krótką rozmowę. W oczekiwaniu wpatrywałam się we drzwi podobnie
jak cała moja rodzina. Pierwsze co zobaczyłam to moja mama i jej
zdezorientowana mina, a zaraz potem kogoś kto miał w rękach
ogromnego białego misia z czapką mikołaja na głowie. Wielkość
pluszaka sprawiła, że nie potrafiłam zidentyfikować osoby za nim
się ukrywającej. Dopiero gdy miś został odłożony na bok zdałam
sobie sprawę, że przede mną stoi....
-Louis? Co ty tu robisz?- nie mogłam
ukryć zdziwienia.
-Zaskoczyłem cię?- na jego ustach
zamajaczył uśmiech. Znów powrócił ten sam, stary, dobry Lou.
-To dla ciebie.-wskazał na pluszaka.-
Czy ty patrzysz na mnie właśnie z niedowierzaniem?-zapytał
rozbawiony i dumny z siebie.
Przełknęłam ślinę i przytaknęłam
głową.
-Pierwszy raz zdarza mi się, że
talerzyk przygotowany dla niespodziewanego gościa będzie
potrzebny.- powiedziała mama.
Chwilę potem wszyscy oswojeni z nową
sytuacją zaczęli składać sobie życzenia. Tomlinson podszedł do
mnie.
-Skorzystałem z twoich rad.-patrzył
na mnie w oczekiwaniu. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z
powiązania naszej wczorajszej rozmowy i dzisiejszego wieczoru.
Przytknęłam dłoń do ust, które już formowały się w literkę
o.
-Czy to znaczy, że ty...
-Tak.-przyznał już trochę mniej
pewnie.-Od pewnego czasu zdałem sobie sprawę, że to już nie jest
tylko przyjaźń... ale czy ty...?-nie dokończył.
Zamiast odpowiedzieć rzuciłam mu się
z wdzięcznością na szyję. Mój kochany Lou.
-Ja ciebie też.
Foreverdirectioner
Witam wszystkich! :*
Jak tam po pierwszych dniach w szkole? Bo ja już mam dość, haha :*
Dziś jeszcze pozostaniemy w atmosferze świątecznej :* Tego imagina napisałam tuż przed świętami, mam nadzieję, że nie zanudziłam Was bardzo, bo ma niecałe 6 stron *.*
I teraz chciałabym jeszcze zająć chwilkę czasu- założyłam sobie ask. Więc jeżeli mielibyście do mnie jakieś pytania, to zapraszam :) Możecie tam pytać o coś związanego z moimi imaginami, albo w ogóle jeżeli Was coś interesuje i się Wam nudzi :*
Tylko proszę! Jedna osoba=jeden komentarz :*
Pozdrawiam i całuje :*
PS:Ok. Poddaje się :) 15 komentarzy następny imagin, bo tak to nigdy nic nie wstawimy :*
Omg! Niesamowity❤❤❤
OdpowiedzUsuńOjejjjj ale słodki imagin <3 Kochany Lou ♥ Tak uroczoo :>
OdpowiedzUsuńWspaniały pomsł,świetne wykonanie :D :*
OdpowiedzUsuńKochany Louis! przeuroczy :) masz talent ! Niesamowity :)))
OdpowiedzUsuńLouis! *.* Kc go!
OdpowiedzUsuńCzekam na Zayna!
-----------------------------
Hej!
Pokażmy autorką, że nam zależy! :-)
Ja chce poczytać szybko nn imaginy!!
Komentujemy!
Super, super, super ♥
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Libster Award!
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na moich blogach :)
http://iamgniyoniallerzehoranieinietylko.blogspot.com/
http://1directionaisa.blogspot.com/
PS: Nominowana zostałaś z moich, dwóch blogów, lecz pytania są takie same ;)
Jejku, rycze jak głupia. Jest świetny!
OdpowiedzUsuńSuper ♥
OdpowiedzUsuńFajny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga z imaginami :)
OdpowiedzUsuńhttp://directioner0202.blogspot.com/
Super ! Od dawna nie było takiego świetnego imagina ! Czekam na następne takie!
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńImagin jest świetny i taki długi :) W ogóle cała ta historia jest cudowna <3 Bardzo, bardzo mi się podoba.
Dziękuję za imagina i czekam na kolejne, a szczególnie na któregoś z Zayn'em ;)
Buziaki i do następnego <3
Doma
Czekam na następne, dalszy ciąg tych sprzed świąt ;)
OdpowiedzUsuńsuper imagin :3
OdpowiedzUsuńczekam na kontynuację Niall&Zayn :3
To mój w rakim razie będzie 16. ;3 Ja nie wiem, jak to robię, ale ostatnio notorycznie mi się zdarza, że czytam i wyłączam i tak samo było w tym przypadku. ;3
OdpowiedzUsuńTak bardzo krótko, bo chce mi się już spać. *o*
Louis jest przeuroczy w tym imaginie i wiesz co? Dzięki Tobie albo przez Ciebie mam wrażenie, że coraz bardziej go lubię i powoli staje się moim drugim (po Hazzie) ulubieńcem. :3 Ja też chcę takiego osobistego Louisa. :D Byl taki słodki i zakłopotany... *.* Uwielbiam go takiego. Uwielbiam też Twoje nawiązanie do "Night Changes" w odpowiedziach chłopaków. <3
Pozdrawiam i lecę już spać, bo znowu będę nieprzytomna na lekcjach, a jutro historia, tak że nie chcę przysnąć. ♥
Cudny :*
OdpowiedzUsuń