Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

piątek, 9 stycznia 2015

#139 Louis

23 grudnia czyli jeden z najbardziej pracowitych dni. Robienie ciast, ostatnie porządki. I mimo mojego wrodzonego lenistwa te czynności należą raczej do przyjemnych i miłych. Są trochę męczące, ale ich efekty w wigilijny wieczór cieszą bardziej niż zazwyczaj.
Właśnie wylewałam masę serową na upieczone ciasto, kiedy telefon zaczął dzwonić. Last Christmas- moja ulubiona piosenka świąteczna. Pozwoliłam jeszcze chwilę jej rozbrzmiewać aż w końcu odebrałam.
-Hej.-usłyszałam ciepły głos Louisa.-Będziesz dziś u Nialla?
-Uhmmm- zastanowiłam się.- Nie wiem czy znajdę czas.
-No przecież to nasza tradycja! Dzień przed wigilią robimy sobie własne święta!
-Lou spokojnie. Może wpadnę na godzinkę.
-Jeżeli nie będzie cię o osiemnastej na miejscu to wiedz, że po ciebie przyjadę.-zakomunikował i nim zdążyłam jakoś zareagować już się rozłączył.
Tak, to była nasza tradycja. Osiem osób i wspólne spotkania. To nie jacyś tam znajomi. To byli prawdziwi przyjaciele. Znamy się od piaskownicy. I mimo że jesteśmy już dorośli i nasze drogi już od jakiegoś czasu się rozeszły nasza przyjaźń przetrwała. I tak od kilku lat, na zmianę przygotowujemy sobie spotkania w swoich domach, jako przedsmak rodzinnej wigilii. Louis ma rację! Muszę przyjść. Przyspieszyłam trochę tak, aby wyrobić się bo Tomlinson należy do bardzo niecierpliwych osób. Gdy do spotkanie zostało zaledwie pół godziny szybko przebrałam się w czarne spodnie i beżowy sweterek w brązowe paski. Chwile jeszcze spędziłam przed lustrem doprowadzając swoje włosy do porządku. Kilka minut później zakładałam na stopy już kozaki, a potem szybko nałożyłam na siebie płaszczyk. Kiedy wychodziłam z przyzwyczajenia spojrzałam na zegarek. Było pięć po szóstej. No niewiele mi zabrakło żebym się wyrobiła. Gdy otworzyłam drzwi zauważyłam Lou zmierzającego w moją stronę z rosnącym uśmiechem na ustach.
-Cześć.-przywitał się, gdy był kilka metrów przede mną.-Wiedziałem że nie przyjdziesz na czas.
-Skąd mogłeś wiedzieć?-zapytałam radośnie.- Sam powinieneś już być na miejscu.
Szatyn chciał coś właśnie powiedzieć, ale noga mu się źle ułożyła, a śliski lód na chodniku tylko sprawił, że doszło do wywrotki. Może nie zachowywałam się jak należy, ale głośny wybuch śmiechu był jedynym na co było mnie stać w tamtym momencie. Niski jęk bólu który wydobył się z ust Louisa tylko zwiększył moje naśmiewania.
-Och Lou, czy ty zawsze musisz być taki niezdarny?-powiedziałam retorycznie i ostrożnie się do niego zbliżyłam.
-Mogłabyś mi pomóc.-poskarżył się i zrobił zbolałą minę. -Niall się wścieknie, że jedzenie stygnie.
-Znając jego to pewnie jeszcze nic nie jest przygotowane.-zażartowałam. Właściwie to wiedziałam, że Horan bardzo poważnie potraktował to spotkanie- pierwszy raz u niego.
-No pomóż mi wstać.- Chłopak znów zaczął jęczeć.
Z westchnieniem pokręciłam głową:
-Odkąd się przewróciłeś mógłbyś już sto razy wstać, ale nie. Lepiej leżeć na zimnym lodzie i skarżyć się na swój los.
Przez chwilę na jego twarzy zamajaczył uśmiech, ale zaraz potem znów udawał wielce poszkodowanego. Jak on uwielbiał się ze wszystkimi droczyć!
Podałam mu swoją dłoń i lekko pociągnęłam za jego rękę. Bezskutecznie. Robił to specjalnie. Gdyby włożył w to chociaż troszkę siły na pewno już by stał obok mnie.
-Tomlinson! Rusz się!-krzyknęłam.
Znów starałam się go podnieść, ale tym razem to on pociągnął mnie za rękę. Nie spodziewając się tego chwilę potem leżałam już obok niego.
Jego głośny śmiech rozniósł się po całej okolicy.
-Louis!- przywołałam go do porządku.-Czy ty totalnie oszalałeś?-próbowałam brzmieć groźnie i udawać obrażoną, ale jego słodki śmiech, który ani na chwilę nie ustępował spowodował, że mu zawtórowałam.
Musieliśmy wyglądać dziwnie. Dwoje młodych ludzi leżących na chodniku i śmiejących się w głos. Wariaci. Ale chyba o to chodzi w przyjaźni. Robienie głupich rzeczy mając gdzieś zdanie innych na ten temat.
Po kilku minutach gdy nie miałam już nawet siły się śmiać, powiedziałam:
-Dobra, teraz naprawdę musimy się zbierać.-mój poważny ton nie wiedzieć czemu znów wywołał u Louisa atak śmiechu. Przewróciłam oczami. To już przestaje mnie bawić. Nie chce żeby Niall się na nas wkurzał. Nie on się nie wkurza, on się obraża i nie odzywa.
Kiedy myślami byłam z Horanem, obok nas szła matka z dzieckiem. Maleńki, najwyżej trzyletni chłopczyk pociągnął za poły płaszcza kobiety i swoim dziecinnym głosem odezwał się:
-Mamo, co oni robią?
Blondynka spojrzała na nas, a po chwili na jej twarzy pojawiło się zakłopotanie.
-Chodźmy już.-pociągnęła za małą rączkę.
-Mamo.-głos dziecka stał się płaczliwy.
-Robimy śliskie rzeczy-uśmiechnął się Louis i rozciągnął ręce.-Nie dla dzieci-dodał.
Kobieta popatrzyła na nas z dezaprobatą i mocniej pociągnęła syna za rękę. W oddali dało się słyszeć jeszcze ciekawskiego chłopca:
-Co to są śliskie zecy?
-Louis czy ty sobie zdajesz sprawę, że jesteś idiotą?-westchnęłam-gorszysz małe dzieci.
-Nie uważasz że to brzmiało lepiej niż 'wypieprzyłem się na lodzie'?-uśmiechnął się i wreszcie podniósł. Chwilę potem zrobiłam to samo.
-Jedziesz ze mną. -zakomunikował i posuwistym krokiem udał się do zaparkowanego nieopodal samochodu.
-Jak mam ci ufać? Wsiąść z tobą do samochodu skoro ty nawet chodzić nie potrafisz?-zaśmiałam się.
***
Niepewnie wsiadłam do wielkiego samochodu. Szybko zapięłam pasy i wpatrywałam się w chłopaka, który usiłował odpalić samochód. Mamy już pół godziny opóźnienia a teraz jeszcze samochód nie chce ruszyć. Słowo daję, że Niall nas zabije i nie będzie zważał na świąteczną aurę uprzejmości!
-Błagam cię. Tylko mi nie mów, że nigdy się stąd nie ruszymy!
-Spokojnie.-na jego ustach pojawił się uśmiech, który o dziwo był szczery, chociaż byłam pewna, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że od ponad pięciu minut jego próby kończą się klęskami.-panuję nad sytuacją...
-Właśnie widzę.-zadrwiłam, a po chwili głośno pisnęłam. Samochód ruszył tak niespodziewanie, że moje serce biło dwa razy szybciej niż zazwyczaj.
Wjechaliśmy w wielką zaspę. Ciężki oddech utrzymywał się jeszcze przez kilka sekund.
-Boże Louis! Ty serio chcesz nas zabić!
Jego lekki szok zaraz zastąpił spokój na twarzy:
-Spokojnie-powtórzył jeszcze raz.-Przecież nic się nie stało. Nie histeryzuj.
-Ja histeryzuje?! Ja pragnę tylko żyć. To aż tak dużo?- nadal byłam na niego zła, ale do rozmowy zaczęło wkradać się rozbawienie.
-Okej. Już będę uważał!-podniósł ręce do góry, w geście poddania.- Dla ciebie-dodał ciszej.
Po kilku próbach wydostania się ze śniegu, wreszcie się udało. Wyjechaliśmy na prostą drogę i trochę mi ulżyło. Może ja nie byłam perfekcyjnym kierowcą, ale o wiele pewniej czułam się za kierownicom sama, niż siedząc obok Tomlinsona i bezczynnie obserwując, jego czasem mrożące krew w żyłach manewry.
Między nami zapanowała cisza. Szatyn włączył muzykę. Świąteczna piosenka Shakin'a Stevensa łagodnie rozbrzmiewała we wnętrzu samochodu. Odprężyłam się delikatnie, ale gdy tylko przyszedł czas na refren Lou zaczął krzyczeć BARDZO głośno:
-Merry Christmas, everyone!
Skrzywiłam się. Zaraz pękną mi uszy!
-Merry Christmas, everyone!-jego szeroki uśmiech udzielił się i mi.-śpiewaj ze mną!
-Nie umiem.
-Każdy umie. Ja też nie znam tekstu.-zaczął coś mruczeć niezrozumiale w trakcie zwrotki.-Teraz!- krzyknął po chwili. I znów życzył wszystkim wesołych świąt.
Zaśmiałam się i za drugim razem krzyknęłam już razem z nim.
***
Po około dwudziestu minutach drogi byliśmy już na podjeździe do domu Nialla. Odetchnęłam z ulgą, bo Louis nawet na drodze pozostaje tym samym, nieobliczalnym człowiekiem. Ale jeżeli miałabym podsumować całą podróż to było całkiem przyjemnie.
-Nie wysiadaj, otworzę ci.- zaproponował chłopak i chwilę potem opuścił pojazd.
Cierpliwie czekałam, kiedy ten ostrożnie zmierzał w stronę drzwi pasażera. Przez dosłownie sekundę myślałam że znowu powita się z ziemią, ale od upadku ochroniła go maska samochodu. Zaraz potem otwierał mi drzwi. Złapałam się jego ramienia i postawiłam nogi na świeżej pokrywie lodowej. Było jeszcze trochę mokro. Czy ktoś umyślnie rozlał tu wodę? Spojrzałam pytająco na Louisa a ten jakby czytając w moich myślach spojrzał w stronę domu. Podążyłam za jego wzrokiem. W oknie widziałam zainteresowanych przyjaciół z Niallem i jego szerokim uśmiechem na czele. Teraz nie miałam wątpliwości! Zrobili to specjalnie.
Louis uśmiechnął się i szepnął mi na ucho:
-Pokażemy im, że potrafimy utrzymać równowagę?
Niepewnie przytaknęłam mu głową. Przecież tego nie umiemy! Zanim postawiłam pierwszy krok moje buty już uległy śliskiemu podłożu. Czułam jak upadam, byłam dosłownie centymetry nad ziemią, kiedy poczułam silny i pewny uścisk. Otworzyłam oczy, zdając sobie sprawę, że mocno je zaciskałam. Nade mną nachylał się szatyn. Jego niebieskie oczy dokładnie lustrowały każdy szczegół mojej twarzy. Był... zamyślony? Na jego twarzy na pewno można było dostrzec troskę. Jego usta lekko się rozchyliły, jakby zamierzał coś powiedzieć, ale przejechał po nich tylko językiem i znów zamknął buzię. Silniej oplotłam ręce wokół jego karku, kiedy poczułam, że wyślizguje się z jego uścisku. Jego dłonie mocniej mnie oplotły, ale nie starał się mnie podnieść tylko nieustannie we mnie wpatrywał. To zaczynało być męczące, a co gorsza dość krępujące. I nie chodzi mi tylko o te wszystkie, zadowolone twarze w oknie.
-Pomożesz mi wstać?- nieśmiało zapytałam. Trochę mnie zawstydził.
Jakby otrzeźwiony tą myślą, włożył całą siłę żeby wybawić nas z tej niewygodnej pozycji. Przełknął ślinę i wydawał się być trochę przygaszony. Po jego dobrym humorze sprzed chwili nie było śladu. Co się stało?
-Chodźmy.- złapał mnie za rękę i przesunął na przód. Ach czyli to tak! Ja idę na pierwszy ogień? To nie było z jego strony dżentelmeńskie!
Dopiero po kilku sekundach zdałam sobie sprawę z jego zamiarów. Stanął tuż za mną mocno oplatając w tali. Stanowiliśmy jedność. Małymi kroczkami zaczęliśmy przesuwać się w stronę domu. Szło nam całkiem sprawnie i już po chwili staliśmy przed drzwiami niepewni co dalej zrobić i czy spodziewać się jeszcze jakichś niespodzianek.
Po chwili oczekiwania drzwi się otworzyły i zobaczyliśmy w nich uśmiechniętego od ucha do ucha blondyna.
-Wiedziałem, że się spóźnicie i wpadliśmy na pomysł, żeby zrobić wam małą niespodziankę.- słowa szybko wypływały z jego ust, jakby bał się, że zaraz czegoś zapomni.
-Niespodziankę?-zaśmiałam się.- Mam wrażenie że przyjaźnię się z osobami, które tylko czekają, aby mnie zabić. Najpierw Louis a teraz wy...
-Wchodźcie szybciej, bo leci zimno!- z głębi mieszkania usłyszałam Zayna.
-To nie fair!- tym razem odezwał się Harry.-oni mieli co chwila się przewracać! A mówiłem żeby to jakoś udeptać zanim zamarznie....
-Nie słuchajcie go.-zaśmiał się Horan- szkoda mu, bo on zaliczył upadek dziesięć razy zanim dostał się do domu jak to rozlewaliśmy. Wchodźcie.-otworzył szerzej drzwi.
Chwilę potem zdjęliśmy kurtki. W środku było przyjemnie ciepło. Gdzieś z włączonego radia leciał przyjemny dźwięk kolęd. W domu panował półmrok. Jedynie świeczki i świecące ozdoby świąteczne dawały słabe poświaty na wszechobecną ciemność. Było przytulnie.
-Rozgośćcie się.- zaproponował Niall. Świetnie wczuł się w rolę gospodarza. -Zaraz zaczynamy.
Spojrzałam na Louisa. Był trochę przygaszony. Jego nastrój zmienił się dosłownie kilka chwil temu, kiedy to prawie się przewróciłam. Czyżby aż tak się przejął? Nie możliwe. Przecież sam mnie przewracał!
-Hej Lou.- dzióbnęłam go w bok.- Co się stało?
Chłopak spojrzał na mnie i znów poczułam to skrępowanie. Od kiedy to czuje się niepewnie w jego towarzystwie?!
-Nic takiego.-wreszcie się uśmiechnął-później ci powiem.
Zajęliśmy miejsca przy stole. Każdy znalazł przy swoim talerzyku christmas crackers. Z racji tego, że zajęłam miejsca obok Louisa to z nim rozerwałam mały pakunek. Założyliśmy na głowy złote korony i zaczęliśmy składać sobie życzenia. Jeszcze nigdy nie doświadczyłam takiej wylewności i szczerości. Niall złapał mnie za ręce i zaczął mówić:
-Chciałbym ci życzyć, żeby wszystko co przygotowałem ci smakowało. Żebyś zawsze była szczęśliwa. Znalazła sobie wreszcie chłopaka bo naprawdę! Zaraz ci zaproponuję, żebyśmy zostali parą.-zaśmiałam się.- Żeby za rok, u ciebie było równie fajnie jak u mnie.....
Gdy już niemal ze wszystkimi udało mi się chwilę porozmawiać został mi Louis. Szukałam go wzrokiem i gdy wreszcie go dostrzegłam bez zastanowienia podeszłam.
Szatyn zaśmiał się i przyznał że też mnie szukał. Objął mnie w pasie i już miał zamiar zacząć mówić, kiedy dostrzegliśmy, że stojący obok nas Harry i Niall zdumieni nam się przyglądali.
-Chłopaki, może zajmijcie się sobą.-zaproponował lekko zirytowany Louis przewracając oczami.
-Wydaje mi się, że to będzie ciekawsze niż życzenia od Nialla, żeby mieć dużo dzieci.-zachichotał Hazz i nadal nam się przyglądał. Po chwili Horan przytulił go tak jak Tomlinson mnie i powiedział:
-Sam tego chciałeś.
Styles nerwowo zaczął wyrywać się z uścisku:
-Okey, już daje im spokój, ale mnie puść!-zaczął uciekać, a zaraz za nim podążył Irlandczyk.
-No to mamy chwilę wytchnienia.-zaczął niepewnie Louis.-Co ja ci mogę życzyć [T.I]? -spojrzał na mnie przenikliwie. Onieśmielona wzruszyłam ramionami.-Chciałbym, żebyś zawsze była uśmiechnięta, cieszyła się z każdego dnia. Mam nadzieję, że nigdy nie przestaniesz mnie kochać.-dodał „skromnie” szeroko się uśmiechając....-a teraz może coś w stylu Nialla miała dużo ślicznych dzieci, dom z ogrodem... hmmmm tak jak mówi Liam żeby w twojej duszy zapanował spokój. Trochę od Zayna, a mianowicie zdrowia, żebyś nie czuła się tak jak on cholernie beznadziejnie jak tydzień temu. No i od Harrego, aby twoje życie seksualne było niezwykle urozmaicone...
-Może dodaj coś od siebie...-zarumieniłam się. Bezwstydnicy!
-Chciałbym, żebyśmy spędzali wszyscy razem takie wieczory każdego roku...
-To chyba twoje życzenia- zaśmiałam się.
Chłopak zmrużył oczy i stwierdził:
-Znów mi przerwałaś....- po czym zaczął mnie łaskotać.
Na szczęście moje błagania by przestał szybko zostały wysłuchane.
-Wesołych świąt! - powiedział i pocałował mnie w policzek.
Kiedy wszyscy już zakończyli swoje życzenia, ponownie usiedliśmy przy stole. Od razu zaczęliśmy jeść indyka i jakoś trudno mi było uwierzyć, że zrobił go sam Niall, ale jego duma była tak miłym widokiem, że postanowiłam nie pytać kto tak naprawdę przyrządził jedzenie. Wieczór mijał nam w podobnej atmosferze. Dopiero kiedy każdy był najedzony do syta udaliśmy się do salonu, aby ogrzać się w blasku kominka. Usiedliśmy na dywanie i każdy zajął się swoimi sprawami.
Harry, Liam i Zayn dyskutowali na temat najlepszej piosenki świątecznej. Niall zabawiał jakimiś żartami Pearl i Sharon. A ja i Louis milczeliśmy przez dłuższą chwilę wpatrując się w iskry w kominku. Oparłam swoją głowę o jego ramię i zapytałam:
-Powiesz mi wreszcie czym się tak zadręczasz?
Jego ciało natychmiast się napięło. Wypuścił głośno powietrze z ust po kolejnym wdechu i powiedział:
-Chyba się zakochałem.
Zaskoczona natychmiast się wyprostowałam i spojrzałam na niego z niedowierzaniem:
-W kim?
Podrapał się po karku i odpowiedział:
-Na razie nieważne. Nie wiem co mam zrobić, jak jej powiedzieć... Może miałabyś dla mnie jakieś rady...
-Hmmmm- zamyśliłam się.- jeszcze nigdy nie byłam zakochana tak na serio... nie miałam chłopaka... nie wiem jak mam ci pomóc Lou.
Tomlinson nadal na mnie patrzył w oczekiwaniu na jakąkolwiek podpowiedź:
-No nie wiem, ale co podoba się dziewczynom? Co chciałabyś żeby zrobił dla ciebie chłopak?
-To trudne pytanie Louis... Sama nie wiem... może ją jakoś zaskocz?-zaproponowałam. Spraw żeby patrzyła na ciebie z niedowierzaniem gdy coś zrobisz. Albo zapytajmy resztę...
-Nie.-spojrzał na mnie błagalnie.-[T.I] nie!
-Hej!- krzyknęłam by zwrócić na siebie uwagę- Jak myślicie jak powiedzieć że się kogoś kocha? Hmm? W jakich okolicznościach?
Nie chciałam zdradzić tajemnicy Louisa, ale jakoś się poradzić, bo sama nie byłam najodpowiedniejszą osobą do udzielania rad.
-A kto pyta?-jedna brew Harrego podniosła się niebezpiecznie wysoko. Zauważyłam jak Louis się rumieni. Słodki!
-Ja.-wybawiłam go z opresji.
-A w kim się zakochałaś?- zapytała Sharon.
-W nikim! Po prostu pytam na przyszłość...
-Ja bym zabrał dziewczynę na lodowisko i jakoś coś dalej wymyślił-wtrącił się Harry- ale to mój pomysł i proszę mi go nie zabierać!
-Może do wesołego miasteczka...-zaproponował Liam.-zdaje mi się, że dziewczyny to lubią...
-Na romantyczną kolację przy świecach.-rozmarzył się Zayn.
-A nie lepiej w domu? Tak jak teraz?-zapytał Niall i zauważyłam jak dyskretnie zerka na Pearl.
Dziewczyna lekko się zarumieniła i przyznała mu rację skinieniem głowy.
-A mi się marzy przy odliczaniu w Sylwestra.-zasugerowała Sharon.
-No widzisz Lou, jest dużo pomysłów...-powiedziałam tak, żeby usłyszał mnie tylko on.
-Dzięki, nie pomogłaś. - dostrzegłam skrępowanie na jego twarzy.
-Jesteś taki uroczy, że myślę, że ta dziewczyna na pewno odwzajemni twoje uczucie.-puściłam mu oczko, ale ta odpowiedź też najwyraźniej nie bardzo go usatysfakcjonowała bo nadal był zamyślony i poważny.
***
-Jedziesz do domu na święta, czy zostajesz w Londynie?-zapytałam gdy Louis parkował na podjeździe do mojego domu.
-Jeszcze nie wiem, ale pewnie pojadę do domu.
Przypomniały mi się narzekania Nialla, że nawet się nie wyśpi bo o północy ma samolot do Irlandii.
Uśmiechnęłam się. Złapałam za klamkę, ale zanim wyszłam powiedziałam:
-Dziękuję Louis, że mnie namówiłeś.
-Przyjemność po mojej stronie.-powrócił jego dobry humor.
-To co widzimy się po nowym roku?-zapytałam.
-Pewnie tak..-wpatrując się we mnie lekko przekrzywił głowę.
-Coś nie tak?-zapytałam po kilku sekundach, kiedy nie przestawał.
-Ślicznie wyglądasz.- ukryłam zaczerwienione policzki w dłoniach.
-Boże, Louis! Nie zawstydzaj mnie.
Nadal miałam zakryte oczy, ale dotarł do mnie jego śmiech. Jego ręce oswobodziły moją twarz. Spojrzałam na niego i znów wydawało mi się jakby chciał mi coś powiedzieć, ale się tego obawiał.
Chwilę jeszcze poczekałam czy się zdecyduje, ale gdy to nie nastąpiło powiedziałam:
-Będę się już zbierała.-nachyliłam się nad nim i pocałowałam w policzek.-Pa!
Otworzyłam drzwi, ale ciszę zakłóciło jego wołanie:
-[T.I] poczekaj!
Odwróciłam się w jego stronę z niemym pytaniem wyrysowanym na twarzy.
-Ehhhhmmm- Boziu jaki on jest niepewny. Podrapał się w głowę.-Jeszcze raz wesołych świąt.-powiedział wreszcie zrezygnowany i westchnął.
-Dzięki. Louis, na pewno wszystko jest okej?-zapytałam.
-Tak, dzięki.
-To do zobaczenia!
-Cześć.-posłał mi słaby uśmiech i tym razem mnie nie zatrzymał. Wyszłam z samochodu i udałam się do domu. Przy drzwiach jeszcze odwróciłam się żeby mu pomachać na pożegnanie.
Gdy byłam już w swoim pokoju wyjrzałam przez okno. On nadal tam był. Nie wiedziałam co jest grane, ale na pewno nie wszystko było okej. Bałam się, że to może mieć jakiś związek ze mną.
***
-Mamo, ja już będę nakładała uszka na talerze, okej?
-Dobrze, ale jeszcze nie ma wujka.
-Na pewno zaraz będzie.
Zaczęłam po równo na każdy talerz nakładać po dziesięć uszek. Gdy skończyłam to robić dotarł do mnie dźwięk dzwonka do drzwi.
-Pójdę otworzyć!-krzyknęłam i weszłam na korytarz.
-Cześć wujku!- przywitałam mężczyznę, a chwilę potem zrobiłam to samo z jego żoną. Następnie wzięłam za ręce bliźniaczki i zaprowadziłam je do środka. Przez kilka minut prowadziłam z nimi bardzo interesującą rozmowę na temat kucyków pony. Potem wszyscy zasiedli do stołu. Odmówiliśmy modlitwę i każdy z nas poczęstował się opłatkiem, by chwile potem zacząć składać sobie życzenia. Moja mama poszła jeszcze do kuchni po kompot. Ponownie zadzwonił dzwonek do drzwi, ale tym razem nikogo się nie spodziewaliśmy.
-Mamo otworzyć?-krzyknęłam.
-Nie, jestem bliżej, zaraz to zrobię.
Usłyszałam tylko jej kroki, a potem krótką rozmowę. W oczekiwaniu wpatrywałam się we drzwi podobnie jak cała moja rodzina. Pierwsze co zobaczyłam to moja mama i jej zdezorientowana mina, a zaraz potem kogoś kto miał w rękach ogromnego białego misia z czapką mikołaja na głowie. Wielkość pluszaka sprawiła, że nie potrafiłam zidentyfikować osoby za nim się ukrywającej. Dopiero gdy miś został odłożony na bok zdałam sobie sprawę, że przede mną stoi....
-Louis? Co ty tu robisz?- nie mogłam ukryć zdziwienia.
-Zaskoczyłem cię?- na jego ustach zamajaczył uśmiech. Znów powrócił ten sam, stary, dobry Lou.
-To dla ciebie.-wskazał na pluszaka.- Czy ty patrzysz na mnie właśnie z niedowierzaniem?-zapytał rozbawiony i dumny z siebie.
Przełknęłam ślinę i przytaknęłam głową.
-Pierwszy raz zdarza mi się, że talerzyk przygotowany dla niespodziewanego gościa będzie potrzebny.- powiedziała mama.
Chwilę potem wszyscy oswojeni z nową sytuacją zaczęli składać sobie życzenia. Tomlinson podszedł do mnie.
-Skorzystałem z twoich rad.-patrzył na mnie w oczekiwaniu. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z powiązania naszej wczorajszej rozmowy i dzisiejszego wieczoru. Przytknęłam dłoń do ust, które już formowały się w literkę o.
-Czy to znaczy, że ty...
-Tak.-przyznał już trochę mniej pewnie.-Od pewnego czasu zdałem sobie sprawę, że to już nie jest tylko przyjaźń... ale czy ty...?-nie dokończył.
Zamiast odpowiedzieć rzuciłam mu się z wdzięcznością na szyję. Mój kochany Lou.
-Ja ciebie też.
Foreverdirectioner
Witam wszystkich! :*
Jak tam po pierwszych dniach w szkole? Bo ja już mam dość, haha :*
Dziś jeszcze pozostaniemy w atmosferze świątecznej :* Tego imagina napisałam tuż przed świętami, mam nadzieję, że nie zanudziłam Was bardzo, bo ma niecałe 6 stron *.*
I teraz chciałabym jeszcze zająć chwilkę czasu- założyłam sobie ask. Więc jeżeli mielibyście do mnie jakieś pytania, to zapraszam :) Możecie tam pytać o coś związanego z moimi imaginami, albo w ogóle jeżeli Was coś interesuje i się Wam nudzi :*
Tylko proszę! Jedna osoba=jeden komentarz :*
Pozdrawiam i całuje :*
PS:Ok. Poddaje się :) 15 komentarzy następny imagin, bo tak to nigdy nic nie wstawimy :*

17 komentarzy:

  1. Ojejjjj ale słodki imagin <3 Kochany Lou ♥ Tak uroczoo :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały pomsł,świetne wykonanie :D :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochany Louis! przeuroczy :) masz talent ! Niesamowity :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Louis! *.* Kc go!
    Czekam na Zayna!

    -----------------------------
    Hej!
    Pokażmy autorką, że nam zależy! :-)
    Ja chce poczytać szybko nn imaginy!!

    Komentujemy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, super, super ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do Libster Award!
    Więcej informacji na moich blogach :)

    http://iamgniyoniallerzehoranieinietylko.blogspot.com/
    http://1directionaisa.blogspot.com/

    PS: Nominowana zostałaś z moich, dwóch blogów, lecz pytania są takie same ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, rycze jak głupia. Jest świetny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na mojego bloga z imaginami :)
    http://directioner0202.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Super ! Od dawna nie było takiego świetnego imagina ! Czekam na następne takie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej!
    Imagin jest świetny i taki długi :) W ogóle cała ta historia jest cudowna <3 Bardzo, bardzo mi się podoba.
    Dziękuję za imagina i czekam na kolejne, a szczególnie na któregoś z Zayn'em ;)
    Buziaki i do następnego <3
    Doma

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekam na następne, dalszy ciąg tych sprzed świąt ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. super imagin :3
    czekam na kontynuację Niall&Zayn :3

    OdpowiedzUsuń
  13. To mój w rakim razie będzie 16. ;3 Ja nie wiem, jak to robię, ale ostatnio notorycznie mi się zdarza, że czytam i wyłączam i tak samo było w tym przypadku. ;3
    Tak bardzo krótko, bo chce mi się już spać. *o*
    Louis jest przeuroczy w tym imaginie i wiesz co? Dzięki Tobie albo przez Ciebie mam wrażenie, że coraz bardziej go lubię i powoli staje się moim drugim (po Hazzie) ulubieńcem. :3 Ja też chcę takiego osobistego Louisa. :D Byl taki słodki i zakłopotany... *.* Uwielbiam go takiego. Uwielbiam też Twoje nawiązanie do "Night Changes" w odpowiedziach chłopaków. <3
    Pozdrawiam i lecę już spać, bo znowu będę nieprzytomna na lekcjach, a jutro historia, tak że nie chcę przysnąć. ♥

    OdpowiedzUsuń