Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

piątek, 24 kwietnia 2015

#156 Zayn cz.9


***Kursywa-rozmowy telefoniczne

[Oczami Zayna]
Wyszedłem właśnie ze szkoły. Moja dłoń tkwiła w dłoni tej obcej kobiety. Zimnej i zupełnie do mnie nie pasującej. W oczach wezbrały zły. Co ja najlepszego zrobiłem? Czułem do siebie wstręt i nienawiść. Tak. Tak bardzo nienawidziłem siebie i tego co zrobiłem. Chyba już nigdy nie spojrzę w lustro. Nie będę mógł patrzeć na tego człowieka w odbiciu. Skrzywdziłem ją, oszukałem. Przecież tyle razy mówiłem jej, że nigdy jej nie zostawię, że będę o nią dbał i kochał. Jest mi tak cholernie źle. Czuję się pusty. I taki jestem. Bo kto mógłby spokojnie patrzeć w te zaszklone od łez oczy? Wiedząc, że to wszystko jego wina? Człowiek bez serca. Tylko ja.
Gdy opuściliśmy już teren szkoły potrząsnąłem ręką aby jak najszybciej pozbyć się tego niechcianego dotyku. Oddech stał się płytki i niespokojny. Minęło zaledwie dziesięć minut a ja już usychałem z tęsknoty. Jak mam przeżyć resztę życia bez niej? Gdybym był w domu pewnie już bym się rozpłakał. Resztkami męskiej godności jednak się powstrzymałem i zacisnąłem mocniej zęby. Na dworze było zimno, jakby odzwierciedlając obecny stan mojej duszy.
-No hej, nie było tak źle.-pocieszająco uśmiechnęła się do mnie brunetka.
Jej wygląd mnie wręcz brzydził. Wiedziałem, że ja ponoszę całą odpowiedzialność za zaistniałą sytuacje. Ale i tak ją obwiniałem. Chciałem, aby jak najszybciej zniknęła mi z oczu.
-Mówiłem żebyś nic nie mówiła.-warknąłem kąśliwie.
-No przestań! To jedno zdanie. Widziałeś jak żałośnie wyglądała? Jakoś wcale mi jej nie szkoda.
-Przestań!-krzyknąłem wściekły. Jak ona śmie ją oceniać?
-Okey, okey. Już spokojnie.-popatrzyła na mnie unosząc w zadumie jedną brew.
-Masz, tutaj są twoje pieniądze.-wyjąłem z kieszeni kopertę z pieniędzmi.
-Dzięki.-delikatnie się uśmiechnęła. Od tego jej słodkiego uśmiechu, aż mnie mdliło.
-Ale wiesz.-kontynuowała.-Ja zrobiłam to o co mnie poprosiłeś... Ale może teraz umówimy się bez żadnych umów i zapłat?-jej palec znalazł się na mojej klatce piersiowej i powolne się przesuwał.
Wściekły, zabrałem go z mojego ciała.
-Nie.-syknąłem.
-Oj nie bądź taki-mówiła zmysłowo.- Naprawdę mi się podobasz, chętnie się z tobą spotkam.
-A ja z tobą NIE.-starałem się mówić spokojnie, ale było coraz trudniej. Ta kobieta strasznie mnie irytowała.
Kiedy zbliżyła się do mnie, aby pocałować nie wytrzymałem. Gwałtownie się od niej odsunąłem i z całych sił krzyknąłem, wzbudzając zainteresowanie przechodniów:
-Spierdalaj! Nie rozumiesz co się do ciebie mówi? Nie chcę cię nigdy więcej widzieć!
Odwróciłem się na pięcie i szybkim krokiem skierowałem się do samochodu.
-Dupek!-syknęła jeszcze za mną, ale miałem to gdzieś.
Zdenerwowany odpaliłem i z piskiem opon ruszyłem z miejsca. Jechałem szybko sam do końca nie wiedząc jaki jest cel mojej podróży. Udać się do domu? Gdzie wszystko będzie mi przypominało ostatni wieczór spędzony z n i ą? Jechać gdzieś indziej i pokazywać całemu światu jak beznadziejnie się czuję? Nie wiem co mam robić, po co... Od rana moje życie, które zaczynałem uznawać za udane zaczęło się sypać. Gdy całkowicie już runęło co pozostało mi uczynić? Zabić się? Nie, nie jestem taki słaby... A może to kwestia wciąż żarliwej nadziei że jeszcze nie wszystko stracone? Że wszystko da się jeszcze odkręcić? Że możemy być razem?
Za każdym razem gdy przymykałem powieki docierało do mnie wizualne wspomnienie-skulona, zapłakana dziewczyna, która zapłaciła za uczucie do mnie. Nie potrafiłem tego znieść. Skręciłem niespodziewanie na pobocze wywołując tym samym klaksony niezadowolenia innych uczestników ruchu. Przygryzłem wargę i nie potrafiłem opanować poczucia winy i smutku. Łzy zaczęły jedna za drugą spływać po moich policzkach. Jednak byłem słaby i to cholernie. A do tego jestem wielkim, cholernym tchórzem. Przecież w każdej chwili mogę tam wrócić i powiedzieć jej jaka jest prawda. I czy usprawiedliwia mnie fakt, że jestem święcie przekonany, że to dla jej dobra? Że każdy kolejny dzień ze mną byłby dla niej wyczerpujący i szkodliwy? Że to ciągłe ukrywanie się nie doprowadziłoby do niczego dobrego? Że tak cholernie zależy mi na jej szczęściu że jestem w stanie z niej zrezygnować?
Ocknąłem się. Sam nie wiem ile tak siedziałem i myślałem. Zrobiło się już ciemno. Odpaliłem samochód i powoli ruszyłem z miejsca. Mijałem kolejne domy i drzewa. Tępo patrzyłem się w drogę szukając jakiegoś pocieszenia. Czegokolwiek co pozwoli mi na uśmiech. Jeszcze kilka dni temu, kiedy wracałem tą drogą każde źdźbło trawy napawało mnie optymizmem. A teraz czuję się pusty, jakby cała moja dusza została z nią. Może tak właśnie się stało? Zmęczony wysiadłem z auta. Szedłem właśnie do tego pieprzonego apartamentowca. Otworzyłem drzwi do mieszkania i zapaliłem światło. Na stole stał kubek, z którego podczas pobytu u mnie piła. Od tamtej chwili tylko z niego pije herbatę. Pociągnąłem nosem i wszedłem do salonu. Stos jeszcze nie posprzątanych kartek na których próbowała mnie uwiecznić. Trochę jej nie wychodziło, ale i tak są piękne. Łazienka i ręcznik który jej dałem. Wziąłem do ręki puszysty materiał. Zaciągnąłem się zapachem. Jej zapachem. Przysiadłem na płytkach i zacząłem tulić do siebie materiał. Może to głupie i ckliwe, ale skoro takie rzeczy mają teraz ją zastępować to muszę to odczuwać jak najintensywniej. Westchnąłem ciężko i udałem się do sypialni. Nie miałem siły zrobić cokolwiek innego jak bezwładnie osunąć się na łóżko. Przylgnąłem do poduszki i zamknąłem oczy. Czy kiedykolwiek zasnę z tym bezustannie powracającym widokiem zapłakanej dziewczyny? Przekręcałem się z boku na bok. O ile na moment udało mi się zasnąć dręczyły mnie koszmary. Spojrzałem na telefon. Godzina 3:29. 102 nieodebrane wiadomości od mojego anioła. Kochanie, co się dzieje? Usiadłem przestraszony na łóżku. Jeszcze raz spojrzałem na wyświetlacz. Znów dzwoni. Bijąc się z samym sobą patrzyłem na telefon. Obiecałem, że się z nią nie skontaktuję. Nie mogę tego zrobić. Nie mogę odebrać. Sygnał trwał i trwał. Nie odpuszczała. Odwróciłem telefon wyświetlaczem do dołu. Niech mnie nie kusi. Jeszcze raz ułożyłem głowę na poduszce. Obserwowałem jak co jakiś czas, obudowa zaczyna świecić zwiastując kolejne połączenie.
Kiedy się obudziłem na zegarku widniały cyferki 7:19. Powinienem już wyjeżdżać do szkoły. Ale ten etap życia mam już za sobą. Ile bym dał, żeby móc tam pójść i jeszcze raz ją zobaczyć. Pozostały mi teraz tylko rysunki i znikoma ilość zdjęć. Odblokowałem telefon. 184 nieodebrane połączenia. 84 smsy. Zamknąłem oczy. To nie ona teraz powinna do mnie dzwonić ale ja. Odłożyłem telefon, ale chwile potem znów wziąłem go do ręki i zacząłem czytać kolejne smsy.
Błagam Zayn odbierz”
To nie musi się tak kończyć, proszę porozmawiaj ze mną”
Kocham Cię”
Nie potrafię przestać”
Daj mi ukojenie”
Pozostałe 79 smsów niosły podobną treść. Smutek, żal i rozpacz. Poszedłem do kuchni i nalałem sobie szklankę wody. Wyszedłem na balkon. Było strasznie zimno. Ale może to mnie trochę otrzeźwi z tego nijakiego stanu. Usiadłem na oszronionych płytkach i wlałem w gardło ciecz. Wyjąłem z kieszeni papierosa i go zapaliłem. Pierwszy, drugi, czwarty, dwunasty. Może to zabierze mi kilka dni życia? Teraz mnie to nie obchodzi. Byłoby nawet lepiej.
***
Minęło pięć dni od czasu kiedy jednym spojrzeniem w oczy skreśliłem całe moje życie. Ból, który na zawsze miał zakorzenić się w moim sercu ani na chwile nie malał. To właśnie piątego dnia, [T.I] zamiast zadzwonić, nagrała się na pocztę głosową. I znów mogłem rozkoszować się dźwiękiem jej głosu:
-Zayn?-pochlipywanie i pociąganie nosem na chwile ustało.- Ja... ja sama nie wiem...
Po około minucie ciszy, ponownie się odezwała:
-Boże Zayn... ja nie potrafię normalnie żyć. Jesteś dla mnie wszystkim... Nie sądziłam że te uczucia będą tak mocne, tak intensywne, tak... tak głębokie. Myślałam, że dam sobie radę, ale nie mogę, nie umiem. Już tamtego dnia, kiedy przyszłam do ciebie po lekcji i mnie pocałowałeś... wiedziałam, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Proszę cię, błagam. Zrób coś. Cokolwiek, zadzwoń, wyślij smsa, spotkaj się, cokolwiek, żebym miała nadzieję, że nadal mogę liczyć na to, że nawet za dwadzieścia lat będziesz chciał obdarzyć mnie chociażby spojrzeniem....”

-To znów ja, miałam nadzieję, że oddzwonisz, ale tak się nie stało. Ale wiesz... zauważyłam, że jak mówię do ciebie i mam chociaż tą złudną nadzieję, że słuchasz tego co mówię... to czuję się lepiej. Chociaż troszeczkę, ale to tak jakbym z tobą rozmawiała... prawda? Nie chodzę do szkoły od pięciu dni. Mój rekord życiowy. Już tam nie pójdę. Nie chcę jeżeli ciebie tam nie będzie... Rodzice na początku strasznie krzyczeli. Zrobili mi piekło. A ja tylko płakałam. Po dwóch dniach trochę odpuścili. Teraz w ogóle się do mnie nie odzywają, mają gdzieś to jak się czuję. A czuję się jak intruz w swoim domu. Chcę do ciebie....”

-Hmmmm pewnie myślisz, że zwariowałam? Mam nadzieję, że nie ma koło ciebie niej... Tak właściwie to całkowicie wyrzuciłam ją z głowy. Jest mi zbędna. Było cudownie dopóki się nie pojawiła... niech więc tak zostanie. Nigdy nawet nie dałeś mi powodów do zazdrości... Nie miałeś jej zdjęć... nic co mogłoby cię zdradzić. Czasami mam wrażenie, że to mi się przyśniło. Przecież jej nigdy nie widziałam... A może to ja sama ją sobie wymyśliłam? Zayn.... Gubię się we własnych myślach... Proszę pomóż mi zacząć od nowa. Nie chcę sama...”

-Rodzice chyba chcą mnie zabić. Powiedziałam im, że nigdy więcej nie wykąpie się w wannie... Pamiętam jak ją kupowali gdy byłam mała... Tylko ze względu na mnie... Płakałam przez dwa dni, że chcę wannę... W naszej małej łazience zajmuje połowę miejsca... A teraz ich kochana córeczka mówi, że nienawidzi wanny... Chcę prysznic... Tak prawdę mówiąc... to kocham wannę, ale tylko tą twoją... nie potrafię teraz wejść i się umyć. Nie ma tam ciebie, a mi wszystko przywołuje w myślach tamten wieczór...Chcę pamiętać, ale nie chcę cierpieć... Czy te dwie rzeczy się wykluczają?”

2 tygodnie od rozstania...

-Byłam w szkole... Patrzyli na mnie jakbym kogoś zabiła. Pierwszy raz miałam ochotę kogoś zabić. Ale nie dlatego, że ciągle krzyczeli, że jestem dziwką, puszczalską, czy jeszcze inne przezwiska, które nie przejdą mi teraz przez gardło. Nie boli mnie to, że szepczą za moimi plecami, że sypiałam z tobą za dobre oceny. Niech mówią i myślą co chcą. Nie obchodzi mnie już to. Najbardziej przykre jest dla mnie to, że są też tacy, którzy o wszystko obwiniają ciebie... Patrzą na mnie z litością, jakbyś mnie skrzywdził, wykorzystał... A przecież to z tobą byłam najszczęśliwsza.... Mówią: Młoda, głupia... Byłam szarą myszką, nigdy nie w szkolnej elicie.... Po prawdzie to każdy z nas chyba chciałby choć na chwilę poczuć się najważniejszy... kiedy to wszyscy inni chcą przyjaźnić się tylko z tobą... Może też miałam taki okres... Ale odkryłam, że moje miejsce jest obok ciebie. A skoro nie chcesz mnie koło siebie, to nigdy nie znajdę domu...
Kocham cię, Zayn”

3tygodnie od rozstania...

-Byłam dziś w drogerii... Moja obsesja na twoim punkcie chyba właśnie osiągnęła najwyższy poziom. Przypomniało mi się jakich perfum używasz. Wzięłam ze sobą całe oszczędności jakie udało mi się zgromadzić. To co zostawiłam sobie na prawo jazdy, moje wymarzone wakacje w Irlandii i na inne cele. Kupiłam Twój zapach... wszystkie fiolki jakie mieli. Przypomniało mi się jak to jest być blisko ciebie... Teraz każda najdrobniejsza rzecz pachnie tobą. Wszystkie moje ubrania... Hmmm ludzie, którzy przechodzą obok mnie dziwnie patrzą... Mama mówi, że to już nie jest normalne. Ale gdy zamknę oczy, chociaż na ułamki sekund czuję, że jesteś obok. Czasami udaje mi się zachować te pozory na dłużej. I wtedy stoisz obok mnie. Trzymasz mnie za rękę i czuję, że mogę, że potrafię to wszystko przetrwać, a ty będziesz na mnie czekał. I spotkamy się wreszcie... Choćby za milion lat... Tylko trzeba w to wierzyć... A ja wierzę Zayn. Wierzę, bo cię kocham...”

-Ja już wiem. Boże! Wiem Zayn, kto zniszczył nam życie. Wiem, kto wysłał to zdjęcie. Wiem, kto zabrał mi powietrze, wiem kto mnie unicestwił, wiem kto zabrał mi ciebie...
Nie uwierzysz.... Jak mogłam być tak głupia i naiwna?! A może to wszystko to moja wina... to ja zaufałam...
.
.
.
-To Naomi... Zayn! To Naomi... Przyszła dziś do mnie. Że wcześniej mnie nie dziwiło, że jakoś nie bardzo się tym wszystkim przejmuje... Uśmiechała się jeszcze tego samego dnia kiedy to się stało! Szczebiotała z innymi nie patrząc na mnie! Byłam za bardzo zaślepiona twoim odejściem, żeby zauważyć!... Ale przyszła dziś do mnie. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak dumnej i wyniosłej... Śmiała mi się prosto w twarz jak to opowiadała... To ona mnie namówiła, żeby spróbować. To ona miała być naszym sprzymierzeńcem, pomocnikiem... Mówiła, że na początku miało być fajnie, bo takie rzeczy nie dzieją się na co dzień... Może chciała dopiec tobie, wykorzystując w tym perfidnym planie mnie?Ale gdy ty odpowiedziałeś na moje uczucia... Naomi mówi, że każda by chciała znaleźć się na moim miejscu... czemu nie powiedziałeś mi, że wcześniej cię podrywała?! Że była tobą zainteresowana?! Że ją odrzuciłeś? Ona... ona znienawidziła mnie za miłość jaką mnie obdarzyłeś. Że ja, która zawsze była w jej tle, ja, która nigdy nie wychylała się z grupy... że to ja zdobyłam twoje serce....
Straciłam przyjaźń, straciłam miłość, straciłam rodzinę... nie mam już nikogo....
Kocham cię, Zayn....”

4 tygodnie od rozstania...

-Obudziłam się dziś i... i zobaczyłam twoje kruczoczarne włosy na poduszce obok... Byłeś tam. Czułam twój zapach. Widziałam cię! Przecież mi się nie przyśniło. Zaczęłam głaskać z pasją twoje włosy, tulić się do ciebie... i...i...To była Lucy... Pamiętasz jak opowiadałam ci o mojej kotce. Podrapała mnie... A przez ten jeden moment uwierzyłam, że to był koszmar, sen z którego szczęśliwie się wybudziłam... Ale on nadal trwa i nie ma zamiaru się skończyć... Tamtego wieczoru obiecałeś mi, że gdy będzie śniło mi się coś złego to mnie przytulisz, jak najszybciej zabierzesz w ramiona... więc gdzie teraz jesteś Zayn?
Ja ciągle czekam, kochanie...”

-Zayn, dotarło do mnie co mogło być niepowiedzianym powodem twojego odejścia... Ja
Jestem nikim wobec ciebie. Nigdy nie chciałam zastanawiać się dlaczego zwróciłeś na mnie uwagę. I teraz, kiedy nieustannie mam nostalgiczny nastrój myślę o tym... i jedyny wniosek jaki mi się nasuwa, to to że może przez moment mogłam wydawać ci się interesująca... ale zaraz potem zdałeś sobie sprawę, że jestem zbyt zwykła, niczym się nie wyróżniam, nie ma we mnie nic wyjątkowego... Odszedłeś... Ale zrobiłabym wszystko, żebyś dał mi jeszcze jedną szansę, wiem, że zawiodłam, ale proszę, nie odpuszczaj, potrzebuję cię... Jak pogodzić to, że ty jesteś dla mnie wszystkim a ja dla ciebie nikim? Kocham cię, Zayn... Proszę miej to na uwadze...”

-Nie mogłam się już powstrzymać. Pojechałam do ciebie do domu... Graniczyło to z cudem, bo nigdy nie miałam dobrej pamięci do zapamiętywania drogi, ale jakoś się udało... Zapukałam do twoich drzwi. Otworzyła mi obca kobieta i dzieckiem na ręku. Przej jedną, krótką chwilę pomyślałam, że jest twoje. Ale zaraz odrzuciłam od siebie tą myśl. To nie t a m t a kobieta... Zapytałam tą panią, gdzie jesteś... Powiedziała tylko, że wyprowadziłeś się i pomagała ci w tym jakaś młoda dziewczyna... Nie wiem o kogo chodzi... Teraz nawet nie wiem gdzie jesteś, co się z tobą dzieje... Czy to okres w którym pozostaje człowiekowi tylko nadzieja? Boję się, że ona też niebawem może się skończyć... Tęsknie, kocham cię Zayn”

2 miesiące od rozstania...

-Cześć Zayn. Ja ciągle tęsknie... Wczoraj wygrzebałam twój autoportret, który mi podarowałeś. Skserowałam go 1034 razy. Hmmmm a potem zepsuła się drukarka. Ale nieważne. Teraz gdziekolwiek nie spojrzę widzę ciebie... Mama wyrzuciła trzy kopie, które powiesiłam w łazience... Powiedziałam, że jej nienawidzę. Wyszłam z domu i nie wróciłam na noc. Byłam na dworcu... Jak bezdomna.... wtedy pomyślałam, że wolałabym nie mieć domu i mieszkać tam... Wtedy byś na mnie nie spojrzał..Nigdy bym cię nie poznała i teraz bym nie musiała tak cierpieć... Ale zaraz potem do głowy powraca wspomnienie, kiedy się uśmiechasz... Mówiłam ci kiedyś, że masz najcudowniejszy uśmiech na świecie? Śmiejesz się do mnie i szepczesz na ucho, że mnie kochasz. Nigdy nie chcę zapomnieć o tobie. Byłeś najlepszym co mnie mogło spotkać... I powinnam dziękować za te kilka dni z tobą, zamiast ciągle rozpamiętywać twoje odejście. Kocham cię, Zayn. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo...”

-Widziałam dziś j ą. Przepraszam, ale nie potrafię odnosić się do niej z szacunkiem... Naprawdę zaręczyłeś się z kimś takim? Zayn, kochanie! Ona cie zdradza! Widziałam ją z innym... robiła zakupy. Nie poznała mnie... Ale ja jej nigdy nie zapomnę... Zabrała mi ciebie, kiedy najbardziej cię potrzebowałam...Podeszłam do niej i na nią nawrzeszczałam... Wtedy zabrakło mi głosu... Nie wiedziałam co miałabym jej powiedzieć, ale teraz... Ja nigdy bym cię nie zdradziła... A może nie jesteście razem? Nazwała mnie wariatką... Ale jedyne co się w tym zgadza, to to, że oszalałam na twoim punkcie. Ludzie zaczęli mnie od niej odciągać... Mama zabrała mnie do psychologa... Chyba stwierdzi, że jestem nienormalna... Nie odpowiedziałam na żadne pytanie. Tylko w kółko powtarzałam, że cię kocham. Jak mantrę, jak motto,jakbym miała kiedyś o tym zapomnieć... Ale nie bój się, nigdy o tym nie zapomnę....”

3 miesiące od rozstania...

- Cześć Zayn... nie wiem, czy jeszcze cokolwiek cię obchodzę i czy odsłuchujesz moje wiadomości, ale gdzieś tam głęboko wierzę, że tak jest. Prosiłam cię wczoraj o spotkanie. Czekałam na ciebie 5 godzin.... A ty nie przyszedłeś... Ale nie winię cię o to... Może nie miałeś czasu, albo przeoczyłeś, że cie o to poprosiłam... a może w ogóle o tym nie wiedziałeś...
Nie mam z kim rozmawiać. Zamknęłam się w sobie i jedyny mój kontakt z kimkolwiek to te właśnie rozmowy... To znaczy monologi, kiedy dzwonię do ciebie i się nagrywam...Mam dziwne wrażenie że mnie słuchasz... Pamiętasz jeszcze trochę faktów o mnie? Miałam najlepszą średnią w klasie... a teraz? Teraz jestem zagrożona z siedmiu przedmiotów... I chyba nie przejęłabym się bardzo gdybym nie zdała... Już mi na tym nie zależy...Prawdę mówiąc, to powinnam mieć jedynki chyba ze wszystkiego... Niektórzy nauczyciele nie stawiają ich chyba tylko z jakiejś dawnej sympatii do mnie... ”

Pół roku od rozstania...

- Myślałam, że nigdy tego nie zrobię, że nie będę taka słaba... Ale to wszystko mnie przerosło... Wzięłam do rąk żyletkę... Wydawała się taka mała, niepozorna... Odsłoniłam nadgarstek... Sama nie wiem jak to się stało. Nie myślałam o niczym... Trochę szczypało... I kiedy pociągnęłam jeszcze raz po nagiej skórze, dotarło do mnie, że więcej tak nie mogę. Muszę zacząć od nowa. Kiedy umyłam rękę z krwi zauważyłam, że skaleczone ciało, czerwone linie układają się w literkę Z... postanowiłam, że gdy rana się zagoi zrobię sobie tam tatuaż. Dla innych zwykłe zet, może będę w ich oczach fanką Zorro? Ale dla mnie to będzie trwały, niezniszczalny symbol ciebie... Kocham cię, Zayn. To ostatni raz kiedy do ciebie dzwonię... Te monologi naprawdę mi pomogły... Ufam, że chociaż część z nich odsłuchałeś, że chociaż w małym stopniu nadal jestem dla ciebie kimś ważnym, kimś kogo zapamiętasz... A teraz idę na trening.... Gram w siatkówkę, trzymaj za mnie kciuki. Żegnaj Zayn...”

I z tym właśnie telefonem pożegnałem moją nadzieję na lepsze jutro, na spotkanie jej. Pożegnałem moją miłość, moją [T.I], mojego anioła stróża. Pożegnałem te namiastki kontaktu kiedy do mnie dzwoniła. Porzuciłem wszystko co trzymało mnie przy życiu, jak normalnego człowieka... Już wcześniej zauważyłem, że telefony od niej są coraz rzadsze, kilkaset razy na dzień, potem kilkanaście, kilka, aż wreszcie dzwoniła co kilka dni... A ja z utęsknieniem czekałem na jej kojący głos, wyobrażając sobie, że jej dłonie wplątane są w moje włosy, że mnie przytula, że jest... Z jednej strony chciałem, żeby zapomniała, ale jakaś samolubna część mnie pragnęła, żeby już nigdy nikogo nie pokochała, żeby nie potrafiła o mnie zapomnieć.... Bolało mnie to, że obwinia siebie... Teraz wiem, że jedyne czego pragnę to jej szczęście. Okazała się silna na tyle żeby uporać się z tym wszystkim, udało się jej. Nie potrafię sobie wyobrazić kolejnych dni bez jej głosu.... jestem robotem... Może ja też powinienem coś zrobić, aby ukoić niesłabnący ból?

TO KONIEC. Koniec mojej nadziei. Koniec mnie.
Foreverdirectioner
Cześć wszystkim! :*
Dziś trochę przygnębiająca cześć i jest ona przedostatnia (o ile zdołam napisać ostatnią).
Mam nadzieję, że mimo wszystko się podoba no i jest nawet długa :P
No a teraz problem, który powinnam poruszyć już chyba wcześniej... otóż przeżywam wypalenie... od kilku miesięcy nie pisze praktycznie nic, zdarza się sporadycznie dodać po kilka zdań do zaczętych części. Idzie beznadziejnie i obawiam się, że przez jakiś czas nie zobaczycie tu moich prac... Mam w zanadrzu rozpoczęte już bardzo dawno części Harrego, Zayna no i teraz napisałam Nialla... Uwierzcie, naprawdę bym chciała, ale nawet nie wiem jak mam się tłumaczyć... chyba już tego nie czuję :'( Mam miliony pomysłów, ale żeby cokolwiek napisać... to dla mnie wydaje się niewykonalne... Wiem, że to beznadziejne wyjaśnienia, ale nie mam czasu, tak po prostu...
Tak więc podsumowując- nie będą się pojawiały moje prace, chyba że coś zdołam napisać. :/
Jest mi przykro, to tyle. 
Buziaki, mam nadzieję że macie się lepiej niż ja :*
co najmniej 20 komentarzy= nowy imagin!

piątek, 17 kwietnia 2015

#155 Harry cz.1

Aniołek. ♥
Komentarz mojej mamy do pierwszego zdjęcia: "Wygląda jak dzidzia". Dlaczego ja się śmieję? ;D

Pierwszą część tego opowiadania chciałabym zadedykować Foreverdirectioner, bez której prawdopodobnie nie czytalibyście go. Bad boy jeszcze będzie, na razie to. ;) Dziękuję za wszystko. ♥

8.11
Nóżki ośmiolatki po raz kolejny bezskutecznie próbowały dotknąć ziemi, by odepchnąć się na huśtawce, ale bez skutku. Była zmęczona i znudzona, do tego siostra, która miała jej pilnować, zniknęła gdzieś jakieś 15 minut wcześniej z koleżankami, pozostawiając kasztanowowłosą dziewczynkę samą, przypiętą do huśtawki bez możliwości odepchnięcia się stopami od podłoża, nie mówiąc już o zejściu. Ze strachem powiodła wzrokiem po sylwetkach grających w piłkę chłopaków. Wydawali jej się wysocy jak drzewa. Potykali się i przewracali, do tego głośno kłócili o głupoty. Nagle jeden z nich – szatyn z prostymi włosami – kopnął piłkę w stronę dziewczyny. Przestraszona ośmiolatka zakryła oczy dłońmi. Przedmiot na szczęście albo i niestety nie uderzył w nią. Wpadł prosto w kałużę obok dziewczynki, rozbryzgując brudną wodę na dłoniach i białej sukience małej. Odsunęła dłonie od twarzy, spoglądając ze strachem, ale i nienawiścią na chłopaka, który jak gdyby nigdy nic podszedł do kałuży, wyjął z niej piłkę i zaczął nią potrząsać, chcąc ją osuszyć, co jeszcze bardziej rozjuszyło dziewczynkę, gdyż kolejne krople brudnej wody spadały na nią.
— Głupek! — krzyknęła ze łzami w oczach.
— Snobka! — odgryzł się chłopiec.
— Ignorant!
Oboje używali słów, których tak naprawdę nie rozumieli, ale przecież „brzmiały fajnie”.
— Jak chcesz — mruknął chłopak pod nosem, odwracając się, a wtedy ośmiolatka rozpłakała się. Było jej zimno, zabrudziła sukienkę, ściemniało się, czuła wyraźne zmęczenie, a jej siostry ani widu, ani słychu.
— Ej, nie becz — zwrócił się do niej jedenastolatek tonem starszego brata. Podziałało, tyle że z odwrotnym skutkiem. Ciałem ośmiolatki wstrząsały kolejne spazmy płaczu, które z każdą chwilą nasilały się. Chłopak rzucił piłkę w stronę kolegów, by mogli kontynuować grę, po czym podszedł do dziewczynki. — Chcesz iść do domu, co? — zapytał, na co bohaterka pokiwała głową. — Zrobimy tak: ja cię stąd wyciągnę, a ty mi powiesz, gdzie mieszkasz i cię zaprowadzę. — Mała gwałtownie zaprzeczyła ruchem głowy.
— Nie wolno mi rozmawiać… z obcymi — wydusiła, bawiąc się brzegiem sukienki.
— Nie wydziwiaj — skarcił ją, odpinając zabezpieczenia i ściągając z huśtawki. — Jak masz na imię? — spytał, a wtedy mała, podciągając nosem, wykrztusiła:
— Va… Vanessa.
— Harry. Widzisz. Już nie jestem obcy. Teraz mi powiedz, gdzie mieszkasz.
— Middlewich Road 5/6… — odparła ze strachem, a wtedy chłopak chwycił ją za rękę.
— To niedaleko podstawówki. Chodź.
11.14
Chodzili po wesołym miasteczku już od jakiegoś czasu. Ona – rozglądała się bez przerwy wokół, dziwiły ją wszystkie światła i kolory fascynowały ją; za to on ze wszystkich sił modlił się, żeby nie zauważyli go tu jacyś koledzy, bo miałby – w jego mniemaniu – przekichane. Tak naprawdę uwielbiał spędzać czas z Vanessą, choć bał się nieco, że zostanie wyśmiany przez znajomych, na których opinii w jego wieku szczególnie mu zależało. Wtedy jeszcze nie przypuszczał, że wkrótce mała, brązowowłosa dziewczynka stanie się dla niego kimś na tyle ważnym, że to, co mówią inni, niewiele go będzie interesowało.
— Harry! — pisnęła nagle jedenastolatka.
— Hm?
— Chodźmy tam! — Wskazała palcem na dość małych rozmiarów kolejkę górską.
Harrego przeszył nieprzyjemny dreszcz, poczuł, że oblewa się zimnym potem. Różnych rzeczy się boimy: pająków, robactwa, ciemności. Fobią szatyna były roller coastery. Ten był naprawdę niewielki i niektóre dzieci młodsze od Vanessy na niego wsiadały, lecz Harrego to ani trochę nie przekonywało.
— Nie, nie tam — zaprotestował.
— Dlaczego? — jęknęła. — Harry, no! Proszę, proszę, proszę, proszę… — ćwierkała do niego, na co pobladły chłopak uśmiechnął się.
— Okeej… — odparł niepewnie, po czym udał się do kasy, by kupić bilety.
Miał miękkie nogi, gdy wchodził do kolejki, jeszcze bardziej miękkie, gdy z niej wychodził. Przysiadł na stopniach do niej prowadzących, widząc mroczki przed oczami. Schował twarz w dłoniach, po czym przełknął ślinę, czując, jak robi mu się niedobrze.
— Harry! — Mała Vanessa potrząsnęła jego ramieniem. — Harry, co ci jest? — zapytała.
Spojrzał na nią, po czym wszystko wokół się rozjaśniło, gdy zobaczył uśmiech na twarzy dziewczynki.
— Nic, nic — odparł, po czym dzielnie podniósł się z miejsca.
14.17
Kilka kolejnych tygodni było bardzo nerwowych dla wszystkich mieszkańców Holmes Chapel. Każdy bez wyjątku w sobotnie wieczory spieszył do domu, by zasiąść przed telewizorem i z coraz większą nerwowością obserwować, jak zwyczajny – zdawałoby się – nastolatek, uczeń tamtejszej szkoły wraz z czwórką chłopaków przechodził przez kolejne etapy X-factora. W kilka tygodni Harry – do tej pory „chłopak z piekarni” – stał się jednym z bardziej popularnych mieszkańców miasteczka, o którym którym każdy mówił z dumą. Cóż się dziwić, Styles wraz z czterema innymi chłopakami, pod nazwą „One Direction”, pięli się po szczeblach kolejnych etapów coraz wyżej i wszyscy z coraz większym napięciem obserwowali każdy ich występ.
Nie dziwi więc fakt, że wszyscy czuli się ogromnie rozczarowani, gdy okazało się, że zespół nie wygrał. Początkowe rozgoryczenie przemieniło się w złość na cały świat. Na szczęście albo i niestety rodzina Castle siedziała spokojnie w swoim mieszkanku, oglądając powtórki „Jasia Fasoli”. Czuli żal i smutek, lecz żadne z nich nie dało tego po sobie poznać. Porażka Harrego i chłopaków chyba najbardziej ubodła Vanessę, która siedziała, beznamiętnym wzrokiem wpatrując się w ekran telewizora i obgryzając paznokcie. Minęły już dwie godziny, a Harry nie dawał znaku życia. Była 24:00 i nieco dziwił dziewczynę fakt, że rodzice nie posłali jej jeszcze do łóżka. Nagle poczuła wibracje w kieszeni.
Od: Caroline
Odzywał się do Ciebie?
Do: Caroline
Nie, do tej pory nie.
Od: Caroline
I co zrobimy?
Do: Caroline
Najlepiej nic. Może poszedł spać? My też już powinnyśmy. Jutro wraca, to nam wszystko opowie.
Od: Caroline
Jasne. x
Warto dodać, że Caroline była dziewczyną Harrego, lecz wcale nie ona, lecz Vanessa, kilka minut później usłyszała sygnał odbieranego połączenia. Dziewczyna prawie podskoczyła. Szybko odebrała, nawet nie ruszając się z kanapy.
— Jezu, Harry! — jęknęła.
— Nie wiem, czy wyglądam na Jezusa, ale może gdybym zapuścił brodę i włosy, to… — zażartował, śmiejąc się. — Wybacz, Nessi, że się nie odzywałem, ale poszliśmy to opić.
— Opić… co? — Szatynka zmarszczyła brwi.
— No co? Finał X-factora! Miejsce w pierwszej trójce! To nie są powody do opijania? — zaśmiał się.
— Harry, jesteś albo głupi, albo… — „pijany”, dokończyła w myślach.
— Nie wiem, co masz na myśli, ale zgaduję, że jestem jedno i drugie — odparł chłopak wesoło.
— Pokręcony?
— To na pewno. Ej, wiesz co? Jak już będziemy tym sławnym na świecie boysbandem, to…
— To?
— To będę miał kupę kasy — zachichotał szatyn. — I będą mnie pragnęły wszystkie kobiety na Ziemi. — Usłyszała skrzypienie łóżka, po czym głos Harrego stał się cichszy i jakby bardziej senny: — I będę miał ich dużo… ale zawsze wrócę do ciebie…
— Jesteś pijany, pleciesz.
— Może. A może mam przebłyski jasnowidzenia, co powiesz?
— Powiem, że powinieneś zadzwonić do Caroline, ale…
Ciche posapywanie do słuchawki upewniło Vanessę w przekonaniu, że przyjaciel śpi. Rozłączyła się, po czym wysłała krótką wiadomość do Caroline, że Harry żyje i się schlał, ale wcale się nie przejmuje przegraną, na co otrzymała odpowiedź: „Aha.”. W sumie nie dziwiła się dziewczynie. Zapewne sama nie byłaby zadowolona, gdyby jej chłopak, zamiast do niej, odezwał się pierwsze do swojej przyjaciółki. Z drugiej jednak strony przepełniała ją wewnętrzna radość. „Do mnie zadzwonił”.
17.20
— No weź! — jęknął Harry. — Styles robiący striptiz i śpiewający Katy Perry cię nie śmieszy? To ja nie wiem.
Usiadł obok zapłakanej dziewczyny na jej łóżku.
— Nessi, błagam… — Dotknął ramienia skulonej dziewczyny. — Mały uśmiech? Dla mnie, pliss…?
Pobladłe wargi Vanessy poruszyły się w sztucznym uśmiechu.
— Chociaż tyle — westchnął Harry, po czym położył się na łóżku i przyciągnął dziewczynę do swojego torsu. Przytuliła rozgrzany policzek do jego koszulki, łkając cicho.
Poczuła lekką ulgę, choć nadal nie panowała nad płaczem. Pierwsze zerwanie z chłopakiem okazało się dla niej bardzo bolesne, tak samo jak przeprowadzka do Londynu i międzynarodowa kariera najlepszego przyjaciela. Okres dojrzewania stał się dla niej przez to szczególnie trudny. Miała wrażenie, że ciągle traciła bliskie jej osoby. Z Harrym spotykała się tak okazjonalnie, że tęskniła za nim praktycznie bez przerwy: za jego głupimi żartami, śmiechem, radami… samą obecnością był w stanie wywołać jej uśmiech. Lecz niestety – kariera kosztuje i odczuł to boleśnie nie tylko on, lecz także Vanessa, która podczas jego nieobecności nagle zdała sobie sprawę: „On jest teraz znany, wszyscy go kochają. Dlaczego miałby chcieć wracać do mnie – zwykłej, szarej myszki? Do tego smarkuli w okresie dojrzewania”.
— Scott to dupek — szeptał jej do ucha, gładząc jej włosy. — Tego kwiatu pół światu, a ty jesteś śliczna. Będziesz mogła mieć każdego. — Pocałował jej skroń.
— Harry, on… powiedział, że jestem nudziarą… Harry, on miał rację! — rozpłakała się jeszcze głośniej.
— Cii…cho, mała, błagam. Nie warto. Nie jesteś żadną nudziarą. Są faceci i są kutasiarze, a Scott widocznie zaliczał się do tej drugiej kategorii. Zależy ci na opinii kutasiarza?
— N-nie… — wykrztusiła.
— No właśnie.
Nagle do pokoju po cichu weszła mama dziewczyny.
— Ona cały czas tak…? — zwróciła się do Harrego.
Skinął lekko głową.
— Mogę z nią zostać na noc? — spytał szeptem, na co kobieta odparła:
— Zostań, jeśli sądzisz, że jej to pomoże. Potrzebujecie czegoś?
— Nie trzeba, dziękujemy.
Kobieta wyszła z pokoju, a wtedy Harry z zadowoleniem spostrzegł, że dziewczyna przestała płakać.
— No widzisz? — szepnął, lecz nie usłyszał odpowiedzi.
„Zasnęła”, pomyślał, gładząc jej włosy. „Moja Nessi”.
20.23
Przez kolejne trzy lata „Nessi” zdążyła skończyć college z wyróżnieniem, przeprowadzić się na studia dziennikarskie do Londynu, ukończyć pierwszy rok z wyróżnieniem (przy okazji zdobywając stypendium), rozpocząć drugi i spędzać ½ tygodnia w redakcji londyńskiej gazety na praktykach. Zdążyła też… zerwać całkowicie kontakt z Harrym. Przestała przyjeżdżać do Holmes Chapel, jeśli wiedziała, że on też tam jest, zmieniła numer telefonu, nawet na święta zaprosiła rodziców do siebie. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Albo i nie. Zależy dla kogo. Coraz częściej patrzyła na zdjęcia przyjaciela krążące w gazetach i Internecie i za każdym razem odnosiła wrażenie, że Harry ma teraz lepsze, ciekawsze życie. Bez niej. Dlatego postanowiła od niego po prostu uciec bez słowa wyjaśnienia. Może zrozumiała, że przyjaźń z chłopakiem tylko ją raniła przez jego rzadkie wizyty.
Dziewczyna wyładniała i spoważniała. Nie należała z pewnością do tych szkolnych "gwiazd", które przykuwają uwagę na każdym kroku. Nie uważała się za interesującą pod żadnym względem: w wolnym czasie lubiła czytać książki, słuchać Franka Sinatry i oglądać komedie romantyczne z Audrey Hepburn oraz Gregorym Peckiem. Nie wyróżniała się też wyglądem: ubierała się schludnie, jej długie do łopatek, kręcące się na końcówkach kasztanowe włosy nosiła rozpuszczone, czasem związywała je w koka, nie malowała się też zbytnio, zazwyczaj używała tylko podkładu i tuszu do rzęs. Nie chwaliła się także swoją znajomością z członkiem One Direction, niechętnie opowiadała o tym, skąd pochodzi i nie dlatego, że się wstydziła, lecz by uniknąć kłopotliwych pytań: „O, tam się przecież wychował Harry Styles. Znałaś go?” i jeszcze bardziej kłopotliwych odpowiedzi: „Um… nie. Jakoś się nie złożyło”.
Tyle widział przeciętny obserwator.
Bardziej wnikliwy z pewnością zauważyłby bystre spojrzenie szarych oczu i to, jak wrażliwą, ciepłą i lojalną osobą była.
Szkoda, że jej rówieśnicy tego nie dostrzegali i każdy kolejny, który okazał nią zainteresowanie, znikał zazwyczaj po dwóch miesiącach z jakimiś głupimi wymówkami. Cóż, życie bywa okrutne. Zwłaszcza dla tak ufnych osóbek, do których należała Vanessa.
Harry natomiast przez pierwsze pół roku uparcie próbował skontaktować się z przyjaciółką, lecz bez większych efektów. Poszedł do jej domu, a tam krótka rozmowa z jej rodzicami upewniła go w przekonaniu, że dziewczyna go olała. Czuł się odrzucony. Wiedział, że należą mu się wyjaśnienia, lecz nie miał pojęcia, jak mógłby je uzyskać.
Po kilku nieudanych związkach poddał się w szukaniu partnerki. Może pisane mu było życie singla? Im dłużej się zastanawiał, tym bardziej w to wierzył, lecz gdy położył się pewnego dnia do łóżka, myśląc o tym, jak wygląda jego ideał kobiety, w nocy śniła mu się Vanessa.

Czuła coraz większą złość. Wykonywała kolejne telefony do różnorakich menedżerów z prostą prośbą, lecz każdy z nich odmawiał. Wszyscy nagle byli czymś zajęci, nikt nie miał czasu i nie pomagały nawet pokorne prośby, nie mówiąc już o tym, że nikogo nie zachęcała perspektywa wywiadu dla samego „The Mirror”. Westchnęła z irytacją, odkładając słuchawkę z powrotem na miejsce, po czym popatrzyła na swój biały telefon. Znalazła go i kupiła na jakimś targu ze starociami i po wielu uciążliwych renowacjach wreszcie nadawał się do użytku. Wielu z tych, którzy go naprawiali, twierdziło, że to antyk i że powinna go sprzedać, lecz ona uparcie odmawiała.
W końcu poddała się i zrobiła coś, o czym myślała od samego początku. Poszperała trochę w Internecie, a następnie wykręciła odpowiedni numer.
— Paul Higgins, słucham — usłyszała po drugiej stronie męski głos.
— Dzień dobry, mówi Vanessa Castle z gazety… — starała się być uprzejma, lecz brutalnie jej przerwano:
— Chłopacy nie udzielają wywiadów, przykro mi. Do widzenia.
— Proszę zaczekać! — krzyknęła bezradnie. — Gdyby pan tylko… — dodała ciszej — powiedział Harremu, że dzwoniłam?
— Pani nazwisko?
— Castle. Vanessa Castle.
— Mogę mu powiedzieć, ale jeśli chodzi o Harrego… niech pani nie wyobraża sobie zbyt wiele. Do widzenia.
— Do widzenia.
Odłożyła słuchawkę, po czym skonsternowana zmarszczyła brwi. Chwilę zajęło dziewczynie zrozumienie, o co chodziło mężczyźnie. „Pewnie myślał, że mieliśmy jakiś romans czy coś. Ciekawa jestem miny Harrego, jak to usłyszy”, zastanowiła się przez chwilę, po czym, ziewając, rzuciła okiem na zegarek spoczywający na jej nadgarstku. 22:00. Chyba czas spać.

Paulina
To chyba pierwsza moja praca od dawna, z której jestem zadowolona. Napracowałam się, żeby to wszystko było tak, jak chciałam. Piszcie, co sądzicie, proszę. ♥ Dacie radę z dwudziestoma komentarzami? Miło by było. xxx
PS. 3. klaso gimbazy, łączmy się. ✌

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

2 ROCZNICA BLOGA


Kochani, nawet nie za bardzo wiem, od czego powinnam zacząć?
Właśnie dwa lata temu, mniej więcej o tej porze na naszym blogu pojawił się pierwszy post. Nadal nie dochodzi do mnie, że od tego momentu zleciało 730 dni, to dość dużo, prawda?~MissPotatoe...
 Ale to wszystko zawdzięczamy właśnie WAM- naszym niesamowitym czytelniczkom. To tylko dzięki Wam i Waszemu zainteresowaniu możemy dzisiaj obchodzić drugi rok istnienia bloga: Najlepsze Polskie Imaginy One Direction! <3 Z tej okazji chciałybyśmy Wam z całego serca podziękować. Może czasami narzekamy na małe ilości komentarzy, ale mimo wszystko doceniamy to, że wspieracie nas w tym, co robimy :) Motywujecie i zachęcacie do dalszej pracy. Kiedy zakładałyśmy bloga- HazzGirl i MissPotatoe- nawet nie liczyłyśmy, że nasz mały blog, tak się rozwinie i zyska na popularności. Dzisiaj mamy przeszło 311 tysięcy wyświetleń i 3740 komentarzy :) Możemy się pochwalić, że nasz blog pojawia się na pierwszych stronach Google, a nawet czytany jest zagranicą :)
One Direction łączy ludzi- zgadzacie się z tym? Właśnie dzięki naszym chłopcom wielka 'rodzina' Directioners w pewien sposób, poznaje się :) Dzięki imaginom i 1D, miałyśmy możliwość nawiązania nowych znajomości! To coś niesamowitego, uwierzcie nam :*
W tym dniu pragniemy również podziękować wszystkim osobom, które aktywnie brały i biorą udział w konkursach, a także, tym których prace pojawiały się na blogu :) Nie możemy zapomnieć o HazzGirl, PrincessOnice (Anonimowej <3) -> dziewczyny przez pewien czas były autorkami i mamy nadzieje, że o nich nie zapomnieliście :)
Na koniec jeszcze raz pragniemy Wam PODZIĘKOWAĆ! Zdajemy sobie sprawę, że część z Was wspiera nas już od bardzo dawna, a inni pojawili się tu niedawno. Chcemy, żebyście wiedzieli, że każdy czytelnik jest na miarę złota- nieważne jaki ma 'staż'.
Czasami miałyśmy już chwile zwątpienia i chciałyśmy zawiesić naszą 'działalność', szczególnie po tym jak Zayn, odszedł z One Direction, ale na razie nadal tu jesteśmy i mamy nadzieje, że ta przygoda jeszcze trochę potrwa!!! <3

Never give up! Believe in your dreams! <3

KOCHAMY WAS!
Foreverdirectioners, Paulina, MissPotatoe 

piątek, 10 kwietnia 2015

#154 Louis cz.6

Louis cz.5

|oczami Louisa|

-Co robisz dzisiaj wieczorem?- spytałem, powoli zapinając pojedyncze guziki ciemnej koszuli.
-Pracuję- odpowiedziała, rumieniąc się.
-Tam gdzie zawsze?- uniosłem wyżej brew, spoglądając na jej smukłą sylwetkę. Momentalnie jej policzki zaczerwieniły się jeszcze bardziej.
- Nie- rzuciła krótko, wciągając na siebie wczorajszą sukienkę.- Mam też normalną pracę- stwierdziła z wyrzutem, nie obdarzając mnie nawet krótkim spojrzeniem. Była zestresowana. Miałem wrażenie, że nie lubiła o tym mówić. Starała się coś ukryć.
- Zjesz ze mną śniadanie?- spytałem trochę łagodniej, podchodząc do niej.
- Przykro mi, ale mam inne plany- odparła. Następnie wzięła torebkę. Założyła szpilki i pełnym gracji ruchem, opuściła moją sypialnię.
- Nie pożegnasz się nawet ze mną?- zawołałem za nią. Dziewczyna machinalnie zatrzymała się, a ja korzystając z okazji, podbiegłem do niej, łapiąc ją za nadgarstek.
- Czego chcesz?- burknęła, wyswabadzając się z mojego uścisku.
- Pocałuj mnie- rozkazałem i nie czekając na jej ruch, brutalnie wpiłem się w jej wargi. Lubiłem ich słodki smak. Chciałem by dziewczyna znalazła się jeszcze bliżej mnie. Pragnęła mnie, tak jak ja pragnąłem ją od czasów tej popieprzonej licytacji.
- Panie Tomnlinson- odchrząknęła teatralnie, gdy delikatnie odsunąłem się od niej.- Niech Pan nie zapomina, że łączy nas tylko umowa. Tak jak się wcześniej uzgodniliśmy, jestem Pana do końca tego tygodnia- posłała mi tajemniczy uśmiech i skinęła głową w moim kierunku.
- Nienawidzę, gdy tak mówisz- syknąłem, nerwowo przeczesując włosy.
- Taka prawda- wzruszyła ramionami i odwróciła się do mnie plecami.
- I jeszcze jedno- warknąłem poirytowany.- Nie mów do mnie 'pan'- krzyknąłem za nią.
- Dobrze, Panie Tomlinson- powiedziała jak na złość. Kurwa!
- [T.I]- wrzasnąłem, zanim brunetka zdążyła zniknąć za ciężkimi, drewnianymi drzwiami.- Cholera- mruknąłem pod nosem.
             Czemu ta laska musiała być taka... inna? Podobała mi się. Nie jedna dziewczyna mogła pozazdrościć jej smukłej sylwetki, długich ciemnych włosów i błyszczących, ogromnych oczu. Zastanawiało mnie czemu tak nisko siebie oceniała? Dlaczego świadczyła usługi seksualne? Nie potrafiłem tego pojąć. To wydawało się chore.
             W końcu odgoniłem prawie wszystkie moje myśli od niej. Miałem sporo na głowie. Musiałem się zająć swoimi obowiązkami, a nie truć sobie dupę, laską , która i tak traktowała mnie jak chciała. Ale czemu zaczęła się trząść i płakać, kiedy zaczęliśmy się kochać?- to nie dawało mi spokoju. Powodowało, że pragnąłem dowiedzieć się o niej znacznie więcej. Chciałem w jakimś stopniu zapewnić jej bezpieczeństwo, ale ona nie pozwalała mi się do siebie zbliżyć. Traktowała mnie jaką uciążliwą część swojej 'pracy'.
- Kurwa- zakląłem po raz kolejny, uderzając pięścią w ścianę.
              Jeszcze na chwilę wróciłem do pokoju. Rzuciłem wczorajsze ubrania w kąt i po drodze chwyciłem mojego czarnego iPhona. Zatrzasnąłem za sobą drzwi i udałem się wprost do kuchni. Miałem ochotę na porządne śniadanie. Uśmiechnąłem się, gdy dostrzegłem panią Gayle, wlewającą mi kawę do filiżanki.
- Dzień dobry- przywitałem się, zaszczycając kobietę spojrzeniem.
- Witaj- odpowiedziała, stawiając na stole talerz z omletem i pszennymi tostami.
- Dziękuję. Nawet nie wiesz jaki jestem głodny- wyznałem, przyjaźnie się do niej uśmiechając.- Dołączysz się do mnie?- zapytałem z nadzieją, biorąc do ust łyk świeżej, jeszcze parującej kawy.
- Jadłam w domu- oświadczyła.- Przygotować ci coś do pracy?- zapytała.
- Nie- pokręciłem głową.- Zjem coś w klubie- odparłem, zresztą zgodnie z prawdą.
- Okey- kobieta wzruszyła obojętnie ramionami.- Mam zająć się dzisiaj ogrodem i stajnią?
- Możesz- stwierdziłem, kończąc śniadanie.- Jak zwykle jesteś niezastąpiona, dziękuję ci- oznajmiłem, wstając od stołu.
- Miłego dnia, Louis- rzuciła Gayle, zbierając mój pusty talerz.
- Do zobaczenia wieczorem- zawołałem i ruszyłem w stronę hallu. Wziąłem kluczyki od BMW, a niespełna parę minut później, rozkoszowałem się cichym pomrukiem mojego samochodu. Kochałem to auto. Związanych z nim było, bowiem sporo wyjątkowych dla mnie chwil.
               Kiedy dotarłem do klubu moi znajomi kręcili się już dookoła. Sprzątali po wczorajszej hucznej, jak zawsze imprezie. Uzupełniali prawie puste butelki alkoholu nowymi trunkami. Wkładali jedzenie do lodówek. Porządkowali bar i pobliskie stoliki. Wszystko szło zgodnie z planem. Przywitałem się z kuplami. Poklepaliśmy się po plecach jak za starych dawnych czasów, a następnie wymieniliśmy parę zdań.
- Wieczorem wybieramy się na piwo. Idziesz z nami?- spytał Jamie.
-Ostatnio wyhaczyliśmy niezły bar w centrum. Na pewno ci się spodoba- wtrącił się Mike, szturchając mnie łokciem.
- Wiemy, co lubisz- dorzucił Nicholas.
- Ok- wzruszyłem obojętnie ramionami.- Będziemy w kontakcie- rzuciłem jeszcze na odchodnym i poszedłem do swojego biura. Zamknąłem za sobą drzwi, oddając się codziennym czynnościom.
              Gdy skończyłem, było już grubo po dziewiętnastej. Wszędzie krzątały się seksowne tancerki w skąpych skórzanych spódniczkach, które ledwo zasłaniały ich zgrabne tyłeczki. Uśmiechnąłem się. Jamie wykonał kawał dobrej roboty, zatrudniając te panienki.
- Panie Tomlinson- pisnęła blondynka w wysokiej kitce.- Mógłby mi pan zapiąć z tyłu ten top?- poprosiła, jednocześnie schylając się, tak że śmiało mogłem gapić się w jej dekolt.
- Gotowe- oznajmiłem w końcu, puszczając jej oczko. Dziewczyna momentalnie speszyła się i pognała przed siebie. 
              Bar, o którym mówił Jamie faktycznie znajdował się w centrum miasta. Było to dość popularne miejsce, cieszące się niesłabnącą popularnością wśród zamożniejszej części naszego społeczeństwa. Szybko wszedłem do środka, szukając chłopaków. Mieli stolik na samym końcu, tuż obok ogromnego, plazmowego telewizora. Mike widząc moją skonsternowaną minę, pomachał mi i wskazał miejsce obok siebie. Szybko przemierzyłem ostatnie metry i chwilę później rozkoszowałem się chłodnym, ciemnym piwem.
- Jak dzień?- zapytał Nicholas.
- Jak zawsze- westchnąłem, przypominając sobie okropny poranek.- Widziałem tancerki- odezwałem się po chwili.
- I co?- ożywił się Jamie.- Zajebiste są no, nie?
- Całkiem dobre- uśmiechnąłem się w kierunku przyjaciela.
- Wiedziałem, że ci się spodobają- jego usta wyszczerzyły się w uśmiechu.
- To którą masz w planach zaopiekować się na poddaszu- zaśmiał się Mike.
- Hej- oburzyłem się i teatralnie trąciłem go łokciem.- Na razie jeszcze o tym nie myślałem- przyznałem, biorąc z miski garść chipsów.
- Może to i dobrze- powiedział tajemniczo Niko.- Zaraz zobaczysz laskę, która nas obsługuje. Zaniemówisz z wrażenia. Gdybym mógł przeleciałbym ją tu i teraz. Szybki nic nieznaczący numerek.
              Rozejrzałem się po zadymionym pomieszczeniu. Wszędzie biegały seksownie ubrane kelnerki. Jedne z nich nosiły firmowe, trochę zbyt krótkie uniformy z nazwą klubu. Jeszcze inne z dumą prezentowały skąpe minispódniczki lub fikuśne szorty z wielkimi falbanami. Zagwizdałem z uznaniem, gdy jedna z nich, wysłała mi buziaka.
- Czemu nie ma ich jeszcze w naszym klubie?- spytałem poirytowany.- Prędzej czy później chcę je widzieć u nas- stwierdziłem, dłużej utrzymując kontakt wzrokowy z tajemniczą szatynką.
- Wiedzieliśmy, że ci się tu spodoba- ryknęli jednocześnie i wszyscy zanieśliśmy się niepohamowanym śmiechem.
              Nie wiedząc kiedy, opróżniliśmy nasze kufle z piwem. Jamie wskazał na jakąś kelnerkę, a dziewczyna już po paru sekundach była przy naszym stoliku. Pewnym siebie ruchem, usiadła chłopakowi na kolanach. Jamie momentalnie zrobił się czerwony.
- Chłopcy, co Wam podać?- spytała brunetka, a włosy na moim karku stanęły mi dęba. Podniosłem na nią wzrok. I w jednej chwili przymurowało mnie.
- To co przed chwilą- odparł nonszalancko mój przyjaciel, obejmując ją w talii.
- Już się robi- zakomenderowała i odeszła w kierunku baru.
                Nie mogłem spuścić z niej wzroku. Obserwowałem jej każdy najmniejszy ruch. Patrzyłem jak zgrabnie przemykała między stolikami. Jak nie zwracała uwagi, gdy jakiś podchmielony facet łapał jej zgrabną pupę. Podziwiłem jej długie, smukłe nogi, które sprawiały wrażenie nie mieć końca, w tych czerwonych szpilkach i czarnych kabaretkach. Do tego ten obłędny, idealnie skrojony gorset, który podkreślał jej sylwetkę. Nie mogłem uwierzyć, że ją tu spotkałem. I to jeszcze w takim stroju.
- Stary, zaraz zaczniesz się ślinić niczym wygłodniały pies- zaśmiał się Nicholas.
- Zamknij się- warknąłem, nie mogąc odgonić od siebie widoku jej perfekcyjnego tyłka.
- Wraca- zawołał uradowany Jamie.
- Nawet nie waż się jej dotykać- syknąłem.
- Wrzuć na luz, Lou. Nie wiedziałem, że aż tak ci się podoba- powiedział, układając dłonie w geście obronnym.
- Już jestem- powiedziała wesoło, po kolei stawiając na stoliku kufle z nowym piwem. Kiedy wręczała mi mój napój, nasze spojrzenia po raz pierwszy spotkały się.
- Możemy pogadać?- spytałem, chwytając ją za nadgarstek.
- Jestem w pracy- oświadczyła wymijająco.
- To nie potrwa długo- stwierdziłem, podnosząc się z kanapy. Widziałem jak chłopacy patrzą się na mnie z otwartymi na szerz buziami i wielkimi oczami. Na ich twarzach malowała się zazdrość?
- Dobra, tylko chodźmy gdzie indziej. Nie chcę by widział mnie szef- westchnęła i pozwoliła mi się prowadzić w kierunku męskiej toalety.

                                                                                                                MissPotatoe 
Hej wszystkim! 
Dzisiaj przybywam do Was z kolejną częścią Louisa- tym razem pisaną jego oczami ;) Co o niej sądzicie? Lubicie czytać imaginy, które są z perspektywy chłopców? 
Niektóre z Was pytały się o kolejną część Nialla i Zayna, otóż jest mały problem :\ Jak na razie opuściła mnie wena i naprawdę ciężko mi się myśli. Obiecuję jednak, że postaram się zrobić, co w mojej mocy, byście już niedługo przeczytały zakończenie :* Trzymajcie za mnie kciuki :) 
Jak zawsze co najmniej 20 komentarzy= nowy imagin!!! 
Kochani,  liczę że dacie radę :* 
PS Dziękuję za ponad 300 tysięcy wyświetleń! Jesteście wspaniali ! <3

wtorek, 7 kwietnia 2015

KONKURS


***KONKURS***KONKURS***KONKURS***KONKURS***KONKURS***KONKURS**

Hej, hej, hej <3
Niedługo zbliża się druga rocznica bloga i z tej okazji postanowiłyśmy urządzić mały imaginowy konkurs! Mam nadzieję, że są jacyś chętni? :)
A oto główne zasady:
-aby wziąć udział w konkursie należy napisać pracę inspirowaną dowolną piosenką (dajemy Wam wolną rękę, gdyż nie musi to być utwór 1D). Jak zawsze liczy się Wasza kreatywność i inwencja twórcza :)
-imagin może zawierać cytaty z wybranego przez Was utworu
-ważne jest byście na wstępie zamieścili tytuł i autora piosenki, która Was zainspirowała
-jak zawsze opublikujemy na blogu 3 najlepsze imaginy, które opublikujemy na blogu
-prace należy wysyłać na maile:
Do MissPotatoe- kicia9991@buziaczek.pl
Do Foreverdirectioners- forever_directioners@op.pl
1foreverdirectioners@gmail.com
Do Pauliny- paulinaandrzejewska01@gmail.com (na gmailu) 
-termin wysyłania prac: 25 kwietnia (sobota) 

Jeżeli macie jakiekolwiek pytania dotyczące konkursu piszcie pod postem, tudzież bezpośrednio do nas. W miarę możliwości postaramy się odpowiedzieć na wszystko :) 
Kochani, liczymy na Was! :) 
                                                                                                                     Autorki Bloga 


sobota, 4 kwietnia 2015

WIELKANOC



Z okazji Wielkiej Nocy,
miłości mocy.
Jajka smacznego,
ubranka mokrego.
Lukrowanej babeczki,
Harrego bez bluzeczki.
Niallka w koszyku,
uśmiechu bez liku.
Louisa w paseczki,
pisanek w wstążeczki.
Słodkiego baranka,
miłego Zayn'a z ranka.
Payne'a dumnego
i czasu wolnego.
                                                                   
                                                                            
Kochani, dzisiaj tak nietypowo :) 
Z okazji zbliżającej się Wielkanocy, pragniemy złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia. Niech te święta będą dla Was wyjątkowe- pełne radości i pogody ducha! Odpocznijcie. Najedzcie się do syta... ;) 
PS co sądzicie o naszym wierszyku? 
                                                                                          
                                                                       Foreverdirectioners, Paulina, MissPotatoe


czwartek, 2 kwietnia 2015

#153 Zayn cz.8


Uśmiechnięta od ucha do ucha weszłam do szkoły. Był dopiero kwadrans po siódmej, ale liczyłam, że uda mi się jeszcze choć na chwilę spotkać z Zaynem przed lekcjami. Wspomnienia wczorajszego dnia ciągle działały na moje zmysły i powodowały szybsze bicie serca. I byłam już bardziej niż pewna, że kocham tego człowieka nad życie. Nadal nie mogłam pojąć co takiego zobaczył w zwykłej dziewczynie, jaką byłam ja. Ale nie chcę się w to zagłębiać, najważniejsze jest to, że go mam. Skręciłam korytarzem w lewo i poszłam do magazynku. Przygryzłam wargę i nacisnęłam na klamkę. O nie! Zamknięte. Nieco zasmucona tym faktem ponownie udałam się na główny korytarz i oparłam się o ścianę. Rozejrzałam się dookoła. Nie było jeszcze nikogo. Rozsunęłam suwak torebki i wyjęłam zeszyt aby przypomnieć sobie ostatnie przerabiane tematy, ale nie mogłam się skupić. Nieustannie odpływałam myślami mając przed oczami jego. Wyobraźnią odtwarzałam wydarzenie z soboty i niedzieli. Znów nieśmiało się uśmiechnęłam a delikatne rumieńce wstąpiły na policzki. Podniosłam wzrok i zobaczyłam go. Chyba nikt nie schodzi ze schodów tak idealnie jak pan Malik. Jego ciemne włosy lekko unosiły się ku górze, by znów opaść na dół.. Kąciki moich ust jak na zawołanie się podniosły i poczułam w brzuchu motyle. Oczarowana patrzyłam jak się do mnie zbliża. Dostrzegłam jednak coś niepokojącego. Jego twarz wyrażała smutek i niepokój. Hej! Uśmiechnij się na mój widok, proszę! Moja niema prośba nie została jednak spełniona. Jego uczucia natychmiast przeniosły się na mnie. Cholera! Co jest grane? Co się dzieje? Ze strachem spojrzałam w jego oczy, kiedy dzieliły nas już tylko centymetry. Łzy? Zayn błagam, powiedz co się stało? Chłopak lekko się skrzywił i bez uprzedzenia oparł swoje czoło o moje. Zrobiło mi się nieco cieplej. Byliśmy w szkole! Nie wolno nam! Ale nie odepchnęłam go. Jego bliskość była bezcenna. Czekałam aż coś powie, aż po kilku sekundach biorąc głęboki wdech powiedział cicho i łamiącym się głosem:
-Oni wiedzą.
Jakaś nieznana fala zwątpienia i strachu przelała się przez moje ciało. Niespokojne dreszcze raz po raz dawały o sobie znać. Oni wiedzą. Dwa słowa. Tyle emocji. Dowiedzieli się o nas. Czułam jak oddech niespokojnie przyspieszył. Niemożliwe! Przecież uważaliśmy! Lekko się osunęłam czując zawroty głowy. Silne ramiona nauczyciela mnie przytrzymały. Oczy zaczęły napływać łzami. Nie. To nie może być prawda, to nie może być koniec. Błagam, nie!
-Chodźmy na chwilę do magazynku-powiedział łagodnie, miękko, jakby nic się nie stało.
Niepewnie kiwnęłam głowę, niezdolna do wypowiedzenia jakichkolwiek słów. Złapał mnie za rękę i lekko pociągnął. Czułam się beznadziejnie. Stawiałam kroki sama nie do końca wiedząc jak. Kiedy wreszcie dotarliśmy pod drzwi magazynku już bez zahamowań słone krople spływały mi po twarzy. Brunet otworzył drzwi i pozwolił bym weszła pierwsza. Zaraz potem on również znalazł się w pomieszczeniu i zamknął drzwi. Pociągnął mnie za rękę, tak że na niego wpadłam i mocno przytulił. Zacisnęłam palce na jego koszulce i zaczęłam cicho szlochać. Po chwili odsunął mnie od siebie i powiedział:
-Kochanie nie płacz.- kciukiem zaczął ścierać moje łzy.- nie do twarzy ci ze łzami. - delikatnie się uśmiechnął, chociaż w jego oczach czaił się smutek.
Przygryzłam wargę, żeby kolejne dreszcze nie doprowadziły do następnego wybuchu płaczu.
-No już, chodź tu- ponownie mnie utulił.- zobaczysz, wszystko będzie dobrze.
Gdy nieco doszłam do siebie spytałam:
-Jak to się stało? Skąd wiedzą?
Mężczyzna lekko się spiął i po krótkim zastanowieniu powiedział:
-Ktoś wysłał anonimowe zdjęcie do dyrektora. Nikt nie chce mi nic mówić. Nauczyciele traktują mnie jak powietrze, nie odpowiadają na pytania. Jedynie Matt Clark, profesor matematyki powiedział o co chodzi. Chociaż nie był zbyt wylewny. A przecież to z nim najbardziej się tu zaprzyjaźniłem...- czułam w jego słowach ból. - Wezwali już twoich rodziców. Cholera, ja nie wiem co jest na tym zdjęciu, co robimy, gdzie jesteśmy.-bezsilnie opadły jego ramiona. Schował twarz w dłoniach i zaczął mówić niemal płaczliwie:
-Przepraszam cię [T.I]. To wszystko moja wina. Powinienem był uważać. Zresztą co ja mówię. W ogóle nie powinienem tego zaczynać. Czuję się tak okropnie źle, winny.
-Ale ja nie żałuję!- położyłam ręce na jego ramionach i zsunęłam je aż na dłonie.- I zrobiłabym to jeszcze raz..- starałam się go podnieść na duchu.
-Księżniczko, nawet nie zdajesz sobie sprawy co mówisz.-odparł cicho.
Czemu traktuje mnie jak dziecko?
-Co zrobimy?- spytałam.
-Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Zależy jak dużo będzie na tych zdjęciach. Ale wypieraj się wszystkiego. Tak będzie lepiej i dla mnie i dla ciebie. Powiemy, że to ja cię zmusiłem. Wezmę winę na siebie, a ty do niczego się nie przyznawaj. Dobrze?
Niepewnie kiwnęłam głową. Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł, ale mu ufałam.
-A teraz chciałbym, żebyś o czymś wiedziała, cokolwiek nie działo by się później.-stał się poważny, ale i czuły.- Jakkolwiek nie wygląda to z boku, to ja naprawdę cię kocham. Jak nikogo wcześniej. Nie spodziewałem się, że można darzyć drugą osobę tak mocnym uczuciem. - w jego brązowych oczach mogłam odczytać szczerość. - Nie chciałem cię wykorzystać. Jesteś i będziesz dla mnie wszystkim. Pamiętaj o tym, dobrze?
-Zayn, czemu to brzmi jak pożegnanie?-spytałam z narastającym strachem.
Mężczyzna westchnął i odpowiedział łagodnie głaszcząc moje włosy:
-Bo to jest pożegnanie.
-Proszę nie mów tak! Jakoś nam się uda, przecież mnie teraz nie zostawisz, prawda?- mówiłam histerycznie.
-Na zawsze pozostaniesz w moim sercu.
-Ale ja nie chcę.-nowa fala łez przetoczyła się przez oczy. - ja chce żebyś był przy mnie.
-Jestem- łagodny i miękki głos. - Nie zapomnij że jesteś wyjątkową dziewczyną i zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie. Kocham cię, mała.- delikatnie mnie pocałował w usta.
-Masz być silna. Nie daj im się złamać. Jesteś niewinna i nie masz czego się bać. -jego usta znalazły się na moim czole.- A teraz zmykaj. Poczekaj aż cię wezwą. I nie martw się. Jakoś to będzie. Postaram się o to, żeby nie spotkała cie jakaś większa krzywda.
Największa krzywda jaka mnie spotka to twoje odejście- krzyczałam w myślach. Ale posłusznie opuściłam pomieszczenie. Udałam się powolnym krokiem pod salę, w której miałam mieć lekcje.
Usiadłam po turecku na podłodze i starałam się ułożyć wszystkie pogmatwane myśli. Byłam na siebie zła. Może to moja wina, że nas przyłapano? Nigdy w życiu tego sobie nie daruje. Boję się, że to już koniec. Nim zaczęło się na dobre musimy kończyć. To takie niesprawiedliwe! Starałam się mieć obojętną minę, być zaskoczona kiedy mnie wezwą. Ale ciężko mi było udawać, że nic się nie stało. Gniew, smutek, bezsilność rozrywały mnie od środka. Już czułam żal i tęsknotę, chociaż tak naprawdę jeszcze nie wiadomo co się stanie. Pociągnęłam nosem i zamknęłam oczy. Tak bardzo bym chciała, żeby wszystko się ułożyło. Potrzebuję, aby mnie ktoś teraz przytulił. Nie, nie ktoś. Chce żeby mnie przytulił Zayn i kolejny raz powiedział, że wszystko będzie dobrze. Bo mimo świadomości sytuacji, wierzę, że mówi prawdę. Tak mocno go kocham, tak bardzo go potrzebuje. I mimo usilnych starań kolejne łzy wypłynęły mi z oczu.
-Hej.-powiedziała radośnie Naomi, a chwilę później, gdy zobaczyła w jakim jestem stanie, dodała:- Stało się coś?
Przygnębiona na nią spojrzałam.
-Tak Naomi, stało się. Moje życie traci sens.- zdawałam sobie sprawę jak to brzmi, ale taka była prawda. Od pewnego czasu żyłam dla niego. Więc co stanie się, gdy jego zabraknie?
-Pan Malik cię rzucił?- zapytała podejrzliwie, siadając koło mnie.
-Nie.-cierpko się uśmiechnęłam.-Dowiedzieli się o nas w szkole.
-Ooo.- tylko na tyle było stać moją przyjaciółkę.- Co teraz?- spytała pocierając delikatnie dłonią o moje ramie.
-Nie wiem, Naomi, ale strasznie się boje.- wtuliłam się w jej ramiona wyobrażając sobie, że właśnie trwam w uścisku z nauczycielem wf-u.
Kolejne minuty bolesnej ciszy przerwał dzwonek. Żołądek podszedł mi do gardła. Zaraz to się stanie. Stanę twarzą w twarz z rodzicami, nauczycielami, dyrektorem i wyprę się uczucia jakie łączy mnie z Zaynem. Czułam się okropnie. To będzie zdrada, prawda? Podświadomość podpowiadała że to dla naszego dobra, ale w głębi duszy wiedziałam, że nie chcę mówić, że go nie kocham, że mnie do czegoś zmuszał. Nie umiem kłamać. Nie chcę kłamać. Ale wiem że muszę. Po chwili przyszedł nauczyciel i roztrzęsiony wpuścił nas do sali. Wiedział o wszystkim, obdarzył mnie pogardliwym spojrzeniem z nutką współczucia. Ze spuszczoną głową weszłam do sali. Wszystkie emocje tłoczyły się we mnie niespokojnie. Oczekiwanie było nieznośne. Rozpoczęła się lekcja, ale w niczym nie przypominała tej normalnej. Nauczyciel napisał na tablicy temat, a potem tak po prostu kazał nam go czytać, sam nerwowo wystukując długopisem o ławkę znany tylko sobie rytm.
Wbijałam cyrkiel w gumkę, a potem go wyjmowałam. I znowu. Nabrudziłam na ławce. Ja przykładna uczennica. Tak. Ja, która przespała się z nauczycielem. Co za ironia losu. Któż by pomyślał, że do czegoś takiego posunie się klasowa kujonka? To dopiero zaskoczenie. Żeby trochę się uspokoić przygryzłam wargę. Po kilku minutach nie mogłam już znieść tego pozornego spokoju. Podniosłam rękę do góry i odchrząknęłam znacząco, żeby nauczyciel, kompletnie nie zajęty lekcją mnie zauważył.
-Mogę wyjść do łazienki? - zapytałam. Muszę wyjść bo się tu duszę.
-Nie-odparł chłodno mężczyzna. I bez żadnych wyjaśnień ponownie wrócił do swojego poprzedniego zajęcia. Czy wszędzie teraz wyglądają tak lekcje? Zrezygnowana potarłam dłońmi o skronie. Jest już dwadzieścia po ósmej. Kiedy mają mnie wezwać? I jak na zawołanie do sali weszła sekretarka i przesadnie miłym głosem powiedziała:
-[T.I] [T.N] natychmiast ma się pojawić u dyrektora.
Kobieta spojrzała na nauczyciela, który tylko kiwnął na zgodę głową. Nieśpiesznie wstałam z ławki i podeszłam do drzwi. Ostatnim spojrzeniem omiotłam klasę i zauważyłam, że wszyscy obdarzają mnie ciekawskim wzrokiem. Gdy zamykałam za sobą drzwi już słyszałam szmery rozmów. Pierwszy raz poświęcają mi tyle zainteresowania i coś czuję, że niebawem ono jeszcze wzrośnie. Chłodny korytarz prowadził mnie do „sali rozpraw”. Serce niebezpiecznie przyspieszyło rytm. Sekretarka otworzyła przede mną drzwi i dała znać żebym weszła do środka. Niewielki gabinet dyrektora był teraz wypełniony aż po brzegi ludźmi. Za biurkiem siedział sam zainteresowany. Obok na dwóch dostawionych krzesełkach mama i tata. Powiedzieć, że byli wściekli to niedopowiedzenie roku. Ojciec niespokojnie wiercił się na krzesełku, a jego twarz była cała czerwona. Był zły. Mama zaś siedziała pozornie spokojnie, ale widziałam w jej oczach, że toczy wewnętrzną walkę i ma do mnie żal. Też mi coś! Po lewej stronie stali kolejno pedagog szkolny i sześciu nauczycieli, którzy mnie uczą. I po co tu oni? W oczach wezbrały się łzy, kiedy naprzeciw dyrektora dostrzegłam Zayna. Nieco skulony, osaczony przez wszystkich delikatnie odwrócił się w moją stronę. Jego twarz lekko się rozchmurzyła na mój widok. Puścił mi oczko i odwrócił się. Niewiele myśląc zajęłam miejsce na „ławie oskarżonych” czyli na krześle obok bruneta. Przełknęłam ślinę, ze zdenerwowania zaschło mi w gardle. Chwilową ciszę przerwał głos dyrektora:
-Znaleźliśmy się tu po to, żeby wyjaśnić jedną, bardzo delikatną i kontrowersyjną sprawę. A mianowicie relacje jakie łączą pana Malika i pannę [T.N]. Sprawa jest na tyle poważna, że wezwaliśmy rodziców uczennicy-skinął na tatę i mamę.-oraz nauczycieli i pedagoga. Wczoraj wieczorem dostałem anonimowe zdjęcia, na których jest pan Mailk z [T.I]. To niecodzienna sytuacja...
Mężczyzna wyjął z koperty jedną kartkę i podsunął ją w moim i Zayna kierunku. Zdjęcie przedstawiało nas, całujących się, pod drzwiami domu nauczyciela. O nie! Nie wygląda to dobrze. Wpatrywałam się w zdjęcie i starałam się ułożyć w głowię mowę obronną, ale nic nie przychodziło mi na myśl. Beznadziejna sytuacja! Po chwili ciszy, znów usłyszałam groźny ton głosu profesora:
-Możecie nam to jakoś wyjaśnić?- uniósł brwi i badawczo nam się przyglądał. Oboje milczeliśmy.
-Interesuje mnie szczególnie zdanie panny [T.N]...
-Ehmmm -zaczęłam niepewnie, chciało mi się płakać. Niech mnie ktoś stąd zabierze!
-To ja pocałowałem moją uczennicę wbrew jej woli- z opresji uratował mnie Zayn.
-[T.I] czy on zrobił ci krzywdę?-wtrąciła się moja mama. Mamo!
-Nie.-przyznałam cicho.
-A możecie jakoś wyjaśnić fakt, że znajdujecie się pod domem pana Malika?- zapytała biolożka. Już jej nie lubię.
Zaczęłam gorączkowo zastanawiać się co powiedzieć.
-Na zdjęciu nie wydaje się ona jakaś specjalnie niezadowolona z obrotu sprawy.-dodał ktoś.
-W dodatku jej oceny z wf-u ostatnio znacznie się poprawiły.-zasugerował ktoś inny. W tych nerwach sama już nie wiem kto co mówi.
-To nie może być jednorazowa sytuacja.
-Czy łączy was coś więcej?
-Od kiedy to trwa?
-Czy tylko się całowaliście?
Pytania napływały niebezpiecznie szybko i sama nie wiedziałam co mam mówić, komu udzielać odpowiedzi. Poczułam się zagubiona i bezsilna. Wszystkie groźne, oskarżające spojrzenia skierowane na mnie. Oddech przyspieszył ze zdenerwowania. Zaczęłam przygryzać wargę w zamyśleniu. W kącikach oczu zaczęły pojawiać się łzy. Nie, proszę! Nie mogę się teraz rozpłakać. Pokonują mnie... jak się podnieść? Zacisnęłam usta w cienką linię. Co mam zrobić?
Pod biurkiem, na kolanach ułożone są ręce. I nagle czuję jego dotyk. Splata nasze dłonie. Daje nadzieje. Jeszcze mocniej zaciskam niewidzialny dla innych uścisk.
Masz być silna. Nie daj im się złamać. Jesteś niewinna i nie masz czego się bać”
I nie martw się. Jakoś to będzie.”
Jesteś i będziesz dla mnie wszystkim. Pamiętaj o tym, dobrze?”
Przez głowę przetaczają się wspomnienia jego słów. Tak bardzo mi teraz potrzebne. Jego palce, które delikatnie głaszczą moje. Daje mi siłę do walki. Daje mi nadzieję.
-Poszłam do pana Malika aby porozmawiać właśnie o ocenach. I chyba pan Malik zrozumiał błąd. W ramach przeprosin, zapędził się i mnie pocałował. Początkowo byłam zaskoczona, ale zaraz potem go odepchnęłam. Nie zgłosiłam tego nikomu, bo uznałam to za błahostkę z której może wyniknąć niepotrzebna awantura, nie wiedziałam, że ktoś zrobi nam zdjęcie. To naprawdę jednorazowy przypadek. Nic mnie nie łączy z nauczycielem.- przez moje usta przepłynął potok słów. W dodatku brzmiałam nieco histerycznie, co tylko spotęgowało moją wiarygodność i zmartwienie sytuacją.
Jedyne co mnie martwiło, to to, że Zayn zabrał swoją dłoń, a gdy ja chciałam ponowne go uściskać położył ręce na biurku. Co jest nie tak? Nauczyciele zaczęli cicho dyskutować, a ja zastanawiałam się dlaczego brunet stał się nagle taki oschły i zimny.
-No dobrze.-westchnął po kilku minutach dyrektor, - Macie coś jeszcze do dodania?
Oboje pokręciliśmy przecząco głowami.
-W takim razie to koniec spotkania. Nie mniej jednak jestem zaniepokojony tą sytuacja. Nie wiem na ile wasze słowa są prawdziwe, ale nie mamy więcej dowodów i pozostaje nam wam wierzyć. Jednak żeby ta historia więcej się nie powtórzyła, postanawiam zwolnić pana- skinął na Zayna.- i myślę, że jest to naprawdę łaskawe z mojej strony. Nie wezwę policji i liczę, że dla was obojga będzie to nauczka. Mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.
Odetchnęłam z ulgą i z takim też poczuciem oparłam się o oparcie krzesełka. Tylko dlaczego zwalniają Zayna? Ale dobrze chociaż, że nadal będzie mógł wykonywać zawód w innej szkole. Zdałam sobie sprawę, że jest jeszcze na nas nadzieja, że wszystko może się jeszcze ułożyć. Możemy zacząć od nowa, bogatsi o nowe doświadczenia, mądrzejsi, ostrożniejsi. Zamknęłam na dłuższą chwilę oczy. Ufff, już, koniec. Mogę się uspokoić. Nie było tak strasznie...
Nikt nie podnosił się z miejsc jakby przetwarzając wszystko w myślach jeszcze raz.
Ktoś zapukał do drzwi i zobaczyłam, że do środka wchodzi sekretarka i mówi:
-Panie Malik, przyszła już pana narzeczona. Czeka na pana w korytarzu.-zawiadomiła i odeszła.
I nagle cały świat runął. Zayn ma narzeczoną? Ból w sercu był nie do wytrzymania. Oczy zostały przesłonięte mgłą łez. Błagam, to musi być jakaś pomyłka! Nie mógł mnie przecież ciągle oszukiwać! Nie nie nie. To nie dzieje się naprawdę, to tylko zły sen, z którego zaraz się obudzę... Zimne dreszcze boleśnie przechodzą przez moje ciało. W gardle uformowało się coś co nie pozwalało na swobodne oddychanie. Czułam się zdradzona, zagubiona, zraniona...
Mężczyzna obok mnie spojrzał na dyrektora pytająco, a ten mu odpowiedział:
-Tak, może pan już iść.
Zayn wstał nawet na mnie nie patrząc i wyszedł z pokoju. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. To jeszcze gorsze, niż wieść o tym, że o nas wiedzą. Co ja pieprzę? Jakich nas? Nie ma żadnych nas! Jest Zayn Malik z narzeczoną i ja ze złamanym sercem. To nie mogło się udać, od początku wiedziałam. Ale dążyłam do katastrofy, i cholera! Podobało mi się to. Ale mogłabym z tego wszystkiego zrezygnować, żeby tylko teraz pozbyć się tego uczucia. To nawet nie był gniew. Sama nie wiem jak to nazwać. Było mi tak strasznie źle, smutno, okropnie. Nigdy w życiu, nie czułam się gorzej. Ostatnie resztki nadziei ulotniły się wraz z wyjściem Zayna. Potrzebowałam go przy sobie... może zniosłabym jakoś myśl, że nie możemy być razem, bo o nas wiedzą... ale nie dlatego że on kogoś ma...
-Muszę wyjść do łazienki.-wstałam z krzesła szybko, trochę agresywnie. I nie czekając na pozwolenie wyszłam z gabinetu. Było tam tak duszno... Ale gdy znalazłam się na korytarzu wcale nie okazało się być lepiej. Zobaczyłam ich. We dwójkę... Nigdy przedtem nie widziałam tej kobiety. Była ładna. Co ja mówię, była piękna. Denerwująco piękna. Nie mogłam się z nią równać. Ze łzami w oczach na nich spojrzałam. Kobieta uśmiechała się do mojego Zayna. Jej ręce tkwiły na jego klatce piersiowej. Skrzywiłam się, a łzy zaczęły kapać jedna po drugiej, nie mogłam ich zatrzymać. Jego brązowy wzrok teraz utkwił w mojej osobie. Skuliłam się trochę. Wybór dnia- nieskazitelna piękność, czy opuchnięta od łez, niewyróżniająca się urodą, zwykła dziewczyna? I jak mam mieć do niego żal? Tylko po co dawał mi nadzieję? Po co zaczynał? Czy moje poprzednie przypuszczenia okazały się prawdą? Ja i on to żart? Drwina? Kolejny etap w nękaniu? Rozkochaj i zostaw? Parzyłam na niego i nie potrafiłam się odwrócić i odejść. Ja naprawdę go pokochałam. Wybaczyłam mu. A on tak okrutnie mnie potraktował? Nie wierzę, nie on, nie Zayn. Zdawało mi się, że go poznałam. A teraz okazuje się, że tak naprawdę nic o nim nie wiem.
-Kochanie, chodźmy już.-odezwała się kobieta i pocałowała go w policzek. Brunet wydawał się przerażony. Może nie chce, żeby jego „ukochana” dowiedziała się o „nas”? Może powiedziałabym jej coś, ale nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa. Zresztą co miałabym jej oznajmić?
-A ty dziewczynko, zajmij się szkołą. I zostaw w spokoju mojego przyszłego męża!-kąśliwie warknęła. I złapała go za rękę. Odeszli.
Gdy skręcali Zayn posłał mi ostatnie spojrzenie. I gdybym nie była świadkiem ostatnich wydarzeń mogłabym pomyśleć, że ten wzrok jest wyrazem przeprosin, błagania o wybaczenie. Ból skryty w jego brązowych tęczówkach wprawił mnie w kolejną falę szlochu. Ale wiem co się działo. Moje cierpienie jest tym większe...
Zayn wróć!
Zayn, kocham Cię!
Jest tyle rzeczy, które chciałabym mu teraz powiedzieć...
Osuwam się o ścianę i płacze. Bo co więcej mi pozostało?
Foreverdirectioner
Witajcie kochani! *.*
Jak minął jeden z najtrudniejszych tygodni w historii Directioners? Tą częścią raczej Was nie pocieszę :o Nie mniej jednak mam nadzieję, że wzbudziła w Was określone uczucia i mimo wszystko się spodobała :* Dajcie znać co myślicie :3
Kolejna rzecz- jesteśmy niezmiernie zadowolone z liczby wyświetleń, to zaskakujące! Dziękujemy :*
Jak Wam się podoba Zayn w wersji solowej i jego nowa piosenka? :*
Ostatnio wróciła mi wiara w czytelniczki, dzięki jednej z Was :* Patrycja- "Dobrze, że jesteś":*
A teraz nie będę przedłużała, zapowiedź:
*Czuję się pusty. I taki jestem.
Widziałeś jak żałośnie wyglądała? 
Za każdym razem gdy przymykałem powieki docierało do mnie wizualne wspomnienie-skulona, zapłakana dziewczyna, która zapłaciła za uczucie do mnie.
 O ile na moment udało mi się zasnąć dręczyły mnie koszmary.
Zrób coś. Cokolwiek, zadzwoń, wyślij smsa, spotkaj się, cokolwiek, żebym miała nadzieję, że nadal mogę liczyć na to, że nawet za dwadzieścia lat będziesz chciał obdarzyć mnie chociażby spojrzeniem....
-Ja już wiem. Boże! Wiem Zayn, kto zniszczył nam życie
.-Obudziłam się dziś i... i zobaczyłam twoje kruczoczarne włosy na poduszce obok... Byłeś tam. Czułam twój zapach.
Żegnaj Zayn...
Porzuciłem wszystko co trzymało mnie przy życiu, jak normalnego człowieka... *
 co najmniej 20 komentarzy=nowy imagin