***Kursywa-rozmowy telefoniczne
[Oczami Zayna]
Wyszedłem właśnie ze szkoły. Moja dłoń tkwiła w
dłoni tej obcej kobiety. Zimnej i zupełnie do mnie nie pasującej.
W oczach wezbrały zły. Co ja najlepszego zrobiłem? Czułem do
siebie wstręt i nienawiść. Tak. Tak bardzo nienawidziłem siebie i
tego co zrobiłem. Chyba już nigdy nie spojrzę w lustro. Nie będę
mógł patrzeć na tego człowieka w odbiciu. Skrzywdziłem ją,
oszukałem. Przecież tyle razy mówiłem jej, że nigdy jej nie
zostawię, że będę o nią dbał i kochał. Jest mi tak cholernie
źle. Czuję się pusty. I taki jestem. Bo kto mógłby spokojnie
patrzeć w te zaszklone od łez oczy? Wiedząc, że to wszystko jego
wina? Człowiek bez serca. Tylko ja.
Gdy opuściliśmy już teren szkoły potrząsnąłem
ręką aby jak najszybciej pozbyć się tego niechcianego dotyku.
Oddech stał się płytki i niespokojny. Minęło zaledwie dziesięć
minut a ja już usychałem z tęsknoty. Jak mam przeżyć resztę
życia bez niej? Gdybym był w domu pewnie już bym się rozpłakał.
Resztkami męskiej godności jednak się powstrzymałem i zacisnąłem
mocniej zęby. Na dworze było zimno, jakby odzwierciedlając obecny
stan mojej duszy.
-No hej, nie było tak źle.-pocieszająco uśmiechnęła
się do mnie brunetka.
Jej wygląd mnie wręcz brzydził. Wiedziałem, że ja
ponoszę całą odpowiedzialność za zaistniałą sytuacje. Ale i
tak ją obwiniałem. Chciałem, aby jak najszybciej zniknęła mi z
oczu.
-Mówiłem żebyś nic nie mówiła.-warknąłem
kąśliwie.
-No przestań! To jedno zdanie. Widziałeś jak żałośnie
wyglądała? Jakoś wcale mi jej nie szkoda.
-Przestań!-krzyknąłem wściekły. Jak ona śmie ją
oceniać?
-Okey, okey. Już spokojnie.-popatrzyła na mnie unosząc
w zadumie jedną brew.
-Masz, tutaj są twoje pieniądze.-wyjąłem z kieszeni
kopertę z pieniędzmi.
-Dzięki.-delikatnie się uśmiechnęła. Od tego jej
słodkiego uśmiechu, aż mnie mdliło.
-Ale wiesz.-kontynuowała.-Ja zrobiłam to o co mnie
poprosiłeś... Ale może teraz umówimy się bez żadnych umów i
zapłat?-jej palec znalazł się na mojej klatce piersiowej i powolne
się przesuwał.
Wściekły, zabrałem go z mojego ciała.
-Nie.-syknąłem.
-Oj nie bądź taki-mówiła zmysłowo.- Naprawdę mi
się podobasz, chętnie się z tobą spotkam.
-A ja z tobą NIE.-starałem się mówić spokojnie, ale
było coraz trudniej. Ta kobieta strasznie mnie irytowała.
Kiedy zbliżyła się do mnie, aby pocałować nie
wytrzymałem. Gwałtownie się od niej odsunąłem i z całych sił
krzyknąłem, wzbudzając zainteresowanie przechodniów:
-Spierdalaj! Nie rozumiesz co się do ciebie mówi? Nie
chcę cię nigdy więcej widzieć!
Odwróciłem się na pięcie i szybkim krokiem
skierowałem się do samochodu.
-Dupek!-syknęła jeszcze za mną, ale miałem to
gdzieś.
Zdenerwowany odpaliłem i z piskiem opon ruszyłem z
miejsca. Jechałem szybko sam do końca nie wiedząc jaki jest cel
mojej podróży. Udać się do domu? Gdzie wszystko będzie mi
przypominało ostatni wieczór spędzony z n i ą? Jechać gdzieś
indziej i pokazywać całemu światu jak beznadziejnie się czuję?
Nie wiem co mam robić, po co... Od rana moje życie, które
zaczynałem uznawać za udane zaczęło się sypać. Gdy całkowicie
już runęło co pozostało mi uczynić? Zabić się? Nie, nie jestem
taki słaby... A może to kwestia wciąż żarliwej nadziei że
jeszcze nie wszystko stracone? Że wszystko da się jeszcze odkręcić?
Że możemy być razem?
Za każdym razem gdy przymykałem powieki docierało do
mnie wizualne wspomnienie-skulona, zapłakana dziewczyna, która
zapłaciła za uczucie do mnie. Nie potrafiłem tego znieść.
Skręciłem niespodziewanie na pobocze wywołując tym samym klaksony
niezadowolenia innych uczestników ruchu. Przygryzłem wargę i nie
potrafiłem opanować poczucia winy i smutku. Łzy zaczęły jedna za
drugą spływać po moich policzkach. Jednak byłem słaby i to
cholernie. A do tego jestem wielkim, cholernym tchórzem. Przecież w
każdej chwili mogę tam wrócić i powiedzieć jej jaka jest prawda.
I czy usprawiedliwia mnie fakt, że jestem święcie przekonany, że
to dla jej dobra? Że każdy kolejny dzień ze mną byłby dla niej
wyczerpujący i szkodliwy? Że to ciągłe ukrywanie się nie
doprowadziłoby do niczego dobrego? Że tak cholernie zależy mi na
jej szczęściu że jestem w stanie z niej zrezygnować?
Ocknąłem się. Sam nie wiem ile tak siedziałem i
myślałem. Zrobiło się już ciemno. Odpaliłem samochód i powoli
ruszyłem z miejsca. Mijałem kolejne domy i drzewa. Tępo patrzyłem
się w drogę szukając jakiegoś pocieszenia. Czegokolwiek co
pozwoli mi na uśmiech. Jeszcze kilka dni temu, kiedy wracałem tą
drogą każde źdźbło trawy napawało mnie optymizmem. A teraz
czuję się pusty, jakby cała moja dusza została z nią. Może tak
właśnie się stało? Zmęczony wysiadłem z auta. Szedłem właśnie
do tego pieprzonego apartamentowca. Otworzyłem drzwi do mieszkania i
zapaliłem światło. Na stole stał kubek, z którego podczas pobytu
u mnie piła. Od tamtej chwili tylko z niego pije herbatę.
Pociągnąłem nosem i wszedłem do salonu. Stos jeszcze nie
posprzątanych kartek na których próbowała mnie uwiecznić. Trochę
jej nie wychodziło, ale i tak są piękne. Łazienka i ręcznik
który jej dałem. Wziąłem do ręki puszysty materiał. Zaciągnąłem
się zapachem. Jej zapachem. Przysiadłem na płytkach i zacząłem
tulić do siebie materiał. Może to głupie i ckliwe, ale skoro
takie rzeczy mają teraz ją zastępować to muszę to odczuwać jak
najintensywniej. Westchnąłem ciężko i udałem się do sypialni.
Nie miałem siły zrobić cokolwiek innego jak bezwładnie osunąć
się na łóżko. Przylgnąłem do poduszki i zamknąłem oczy. Czy
kiedykolwiek zasnę z tym bezustannie powracającym widokiem
zapłakanej dziewczyny? Przekręcałem się z boku na bok. O ile na
moment udało mi się zasnąć dręczyły mnie koszmary. Spojrzałem
na telefon. Godzina 3:29. 102 nieodebrane wiadomości od mojego
anioła. Kochanie, co się dzieje? Usiadłem przestraszony na łóżku.
Jeszcze raz spojrzałem na wyświetlacz. Znów dzwoni. Bijąc się z
samym sobą patrzyłem na telefon. Obiecałem, że się z nią nie
skontaktuję. Nie mogę tego zrobić. Nie mogę odebrać. Sygnał
trwał i trwał. Nie odpuszczała. Odwróciłem telefon wyświetlaczem
do dołu. Niech mnie nie kusi. Jeszcze raz ułożyłem głowę na
poduszce. Obserwowałem jak co jakiś czas, obudowa zaczyna świecić
zwiastując kolejne połączenie.
Kiedy się obudziłem na zegarku widniały cyferki 7:19.
Powinienem już wyjeżdżać do szkoły. Ale ten etap życia mam już
za sobą. Ile bym dał, żeby móc tam pójść i jeszcze raz ją
zobaczyć. Pozostały mi teraz tylko rysunki i znikoma ilość zdjęć.
Odblokowałem telefon. 184 nieodebrane połączenia. 84 smsy.
Zamknąłem oczy. To nie ona teraz powinna do mnie dzwonić ale ja.
Odłożyłem telefon, ale chwile potem znów wziąłem go do ręki i
zacząłem czytać kolejne smsy.
„Błagam Zayn odbierz”
„To nie musi się tak kończyć, proszę porozmawiaj
ze mną”
„Kocham Cię”
„Nie potrafię przestać”
„Daj mi ukojenie”
Pozostałe 79 smsów niosły podobną treść. Smutek,
żal i rozpacz. Poszedłem do kuchni i nalałem sobie szklankę wody.
Wyszedłem na balkon. Było strasznie zimno. Ale może to mnie trochę
otrzeźwi z tego nijakiego stanu. Usiadłem na oszronionych płytkach
i wlałem w gardło ciecz. Wyjąłem z kieszeni papierosa i go
zapaliłem. Pierwszy, drugi, czwarty, dwunasty. Może to zabierze mi
kilka dni życia? Teraz mnie to nie obchodzi. Byłoby nawet lepiej.
***
Minęło pięć dni od czasu kiedy jednym spojrzeniem w
oczy skreśliłem całe moje życie. Ból, który na zawsze miał
zakorzenić się w moim sercu ani na chwile nie malał. To właśnie
piątego dnia, [T.I] zamiast zadzwonić, nagrała się na pocztę
głosową. I znów mogłem rozkoszować się dźwiękiem jej głosu:
„-Zayn?-pochlipywanie i pociąganie nosem na
chwile ustało.- Ja... ja sama nie wiem...
Po około minucie ciszy, ponownie się odezwała:
-Boże Zayn... ja nie potrafię normalnie żyć.
Jesteś dla mnie wszystkim... Nie sądziłam że te uczucia będą
tak mocne, tak intensywne, tak... tak głębokie. Myślałam, że dam
sobie radę, ale nie mogę, nie umiem. Już tamtego dnia, kiedy
przyszłam do ciebie po lekcji i mnie pocałowałeś... wiedziałam,
że już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Proszę cię, błagam.
Zrób coś. Cokolwiek, zadzwoń, wyślij smsa, spotkaj się,
cokolwiek, żebym miała nadzieję, że nadal mogę liczyć na to, że
nawet za dwadzieścia lat będziesz chciał obdarzyć mnie chociażby
spojrzeniem....”
„-To znów ja, miałam nadzieję, że oddzwonisz,
ale tak się nie stało. Ale wiesz... zauważyłam, że jak mówię
do ciebie i mam chociaż tą złudną nadzieję, że słuchasz tego
co mówię... to czuję się lepiej. Chociaż troszeczkę, ale to tak
jakbym z tobą rozmawiała... prawda? Nie chodzę do szkoły od
pięciu dni. Mój rekord życiowy. Już tam nie pójdę. Nie chcę
jeżeli ciebie tam nie będzie... Rodzice na początku strasznie
krzyczeli. Zrobili mi piekło. A ja tylko płakałam. Po dwóch
dniach trochę odpuścili. Teraz w ogóle się do mnie nie odzywają,
mają gdzieś to jak się czuję. A czuję się jak intruz w swoim
domu. Chcę do ciebie....”
„-Hmmmm
pewnie myślisz, że zwariowałam? Mam nadzieję, że nie ma koło
ciebie niej... Tak właściwie to całkowicie wyrzuciłam ją z
głowy. Jest mi zbędna. Było cudownie dopóki się nie pojawiła...
niech więc tak zostanie. Nigdy nawet nie dałeś mi powodów do
zazdrości... Nie miałeś jej zdjęć... nic co mogłoby cię
zdradzić. Czasami mam wrażenie, że to mi się przyśniło.
Przecież jej nigdy nie widziałam... A może to ja sama ją sobie
wymyśliłam? Zayn.... Gubię się we własnych myślach... Proszę
pomóż mi zacząć od nowa. Nie chcę sama...”
„-Rodzice
chyba chcą mnie zabić. Powiedziałam im, że nigdy więcej nie
wykąpie się w wannie... Pamiętam jak ją kupowali gdy byłam
mała... Tylko ze względu na mnie... Płakałam przez dwa dni, że
chcę wannę... W naszej małej łazience zajmuje połowę miejsca...
A teraz ich kochana córeczka mówi, że nienawidzi wanny... Chcę
prysznic... Tak prawdę mówiąc... to kocham wannę, ale tylko tą
twoją... nie potrafię teraz wejść i się umyć. Nie ma tam
ciebie, a mi wszystko przywołuje w myślach tamten wieczór...Chcę
pamiętać, ale nie chcę cierpieć... Czy te dwie rzeczy się
wykluczają?”
2 tygodnie od rozstania...
„-Byłam
w szkole... Patrzyli na mnie jakbym kogoś zabiła. Pierwszy raz
miałam ochotę kogoś zabić. Ale nie dlatego, że ciągle
krzyczeli, że jestem dziwką, puszczalską, czy jeszcze inne
przezwiska, które nie przejdą mi teraz przez gardło. Nie boli mnie
to, że szepczą za moimi plecami, że sypiałam z tobą za dobre
oceny. Niech mówią i myślą co chcą. Nie obchodzi mnie już to.
Najbardziej przykre jest dla mnie to, że są też tacy, którzy o
wszystko obwiniają ciebie... Patrzą na mnie z litością, jakbyś
mnie skrzywdził, wykorzystał... A przecież to z tobą byłam
najszczęśliwsza.... Mówią: Młoda, głupia... Byłam szarą
myszką, nigdy nie w szkolnej elicie.... Po prawdzie to każdy z nas
chyba chciałby choć na chwilę poczuć się najważniejszy... kiedy
to wszyscy inni chcą przyjaźnić się tylko z tobą... Może też
miałam taki okres... Ale odkryłam, że moje miejsce jest obok
ciebie. A skoro nie chcesz mnie koło siebie, to nigdy nie znajdę
domu...
Kocham
cię, Zayn”
3tygodnie od rozstania...
„-Byłam
dziś w drogerii... Moja obsesja na twoim punkcie chyba właśnie
osiągnęła najwyższy poziom. Przypomniało mi się jakich perfum
używasz. Wzięłam ze sobą całe oszczędności jakie udało mi się
zgromadzić. To co zostawiłam sobie na prawo jazdy, moje wymarzone
wakacje w Irlandii i na inne cele. Kupiłam Twój zapach... wszystkie
fiolki jakie mieli. Przypomniało mi się jak to jest być blisko
ciebie... Teraz każda najdrobniejsza rzecz pachnie tobą. Wszystkie
moje ubrania... Hmmm ludzie, którzy przechodzą obok mnie dziwnie
patrzą... Mama mówi, że to już nie jest normalne. Ale gdy zamknę
oczy, chociaż na ułamki sekund czuję, że jesteś obok. Czasami
udaje mi się zachować te pozory na dłużej. I wtedy stoisz obok
mnie. Trzymasz mnie za rękę i czuję, że mogę, że potrafię to
wszystko przetrwać, a ty będziesz na mnie czekał. I spotkamy się
wreszcie... Choćby za milion lat... Tylko trzeba w to wierzyć... A
ja wierzę Zayn. Wierzę, bo cię kocham...”
„-Ja
już wiem. Boże! Wiem Zayn, kto zniszczył nam życie. Wiem, kto
wysłał to zdjęcie. Wiem, kto zabrał mi powietrze, wiem kto mnie
unicestwił, wiem kto zabrał mi ciebie...
Nie
uwierzysz.... Jak mogłam być tak głupia i naiwna?! A może to
wszystko to moja wina... to ja zaufałam...
….
….
….
-To
Naomi... Zayn! To Naomi... Przyszła dziś do mnie. Że wcześniej
mnie nie dziwiło, że jakoś nie bardzo się tym wszystkim
przejmuje... Uśmiechała się jeszcze tego samego dnia kiedy to się
stało! Szczebiotała z innymi nie patrząc na mnie! Byłam za bardzo
zaślepiona twoim odejściem, żeby zauważyć!... Ale przyszła dziś
do mnie. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak dumnej i wyniosłej...
Śmiała mi się prosto w twarz jak to opowiadała... To ona mnie
namówiła, żeby spróbować. To ona miała być naszym
sprzymierzeńcem, pomocnikiem... Mówiła, że na początku miało
być fajnie, bo takie rzeczy nie dzieją się na co dzień... Może
chciała dopiec tobie, wykorzystując w tym perfidnym planie mnie?Ale
gdy ty odpowiedziałeś na moje uczucia... Naomi mówi, że każda
by chciała znaleźć się na moim miejscu... czemu nie powiedziałeś
mi, że wcześniej cię podrywała?! Że była tobą zainteresowana?!
Że ją odrzuciłeś? Ona... ona znienawidziła mnie za miłość
jaką mnie obdarzyłeś. Że ja, która zawsze była w jej tle, ja,
która nigdy nie wychylała się z grupy... że to ja zdobyłam twoje
serce....
Straciłam
przyjaźń, straciłam miłość, straciłam rodzinę... nie mam już
nikogo....
…
Kocham
cię, Zayn....”
4 tygodnie od rozstania...
„ -Obudziłam się dziś i... i zobaczyłam twoje
kruczoczarne włosy na poduszce obok... Byłeś tam. Czułam twój
zapach. Widziałam cię! Przecież mi się nie przyśniło. Zaczęłam
głaskać z pasją twoje włosy, tulić się do ciebie... i...i...To
była Lucy... Pamiętasz jak opowiadałam ci o mojej kotce. Podrapała
mnie... A przez ten jeden moment uwierzyłam, że to był koszmar,
sen z którego szczęśliwie się wybudziłam... Ale on nadal trwa i
nie ma zamiaru się skończyć... Tamtego wieczoru obiecałeś mi, że
gdy będzie śniło mi się coś złego to mnie przytulisz, jak
najszybciej zabierzesz w ramiona... więc gdzie teraz jesteś Zayn?
Ja
ciągle czekam, kochanie...”
„-Zayn,
dotarło do mnie co mogło być niepowiedzianym powodem twojego
odejścia... Ja
Jestem nikim wobec ciebie. Nigdy nie chciałam
zastanawiać się dlaczego zwróciłeś na mnie uwagę. I teraz,
kiedy nieustannie mam nostalgiczny nastrój myślę o tym... i jedyny
wniosek jaki mi się nasuwa, to to że może przez moment mogłam
wydawać ci się interesująca... ale zaraz potem zdałeś sobie
sprawę, że jestem zbyt zwykła, niczym się nie wyróżniam, nie ma
we mnie nic wyjątkowego... Odszedłeś... Ale zrobiłabym wszystko,
żebyś dał mi jeszcze jedną szansę, wiem, że zawiodłam, ale
proszę, nie odpuszczaj, potrzebuję cię... Jak pogodzić to, że ty
jesteś dla mnie wszystkim a ja dla ciebie nikim? Kocham cię,
Zayn... Proszę miej to na uwadze...”
„-Nie
mogłam się już powstrzymać. Pojechałam do ciebie do domu...
Graniczyło to z cudem, bo nigdy nie miałam dobrej pamięci do
zapamiętywania drogi, ale jakoś się udało... Zapukałam do twoich
drzwi. Otworzyła mi obca kobieta i dzieckiem na ręku. Przej jedną,
krótką chwilę pomyślałam, że jest twoje. Ale zaraz odrzuciłam
od siebie tą myśl. To nie t a m t a kobieta... Zapytałam tą
panią, gdzie jesteś... Powiedziała tylko, że wyprowadziłeś się
i pomagała ci w tym jakaś młoda dziewczyna... Nie wiem o kogo
chodzi... Teraz nawet nie wiem gdzie jesteś, co się z tobą
dzieje... Czy to okres w którym pozostaje człowiekowi tylko
nadzieja? Boję się, że ona też niebawem może się skończyć...
Tęsknie, kocham cię Zayn”
2 miesiące od rozstania...
„-Cześć
Zayn. Ja ciągle tęsknie... Wczoraj wygrzebałam twój autoportret,
który mi podarowałeś. Skserowałam go 1034 razy. Hmmmm a potem
zepsuła się drukarka. Ale nieważne. Teraz gdziekolwiek nie spojrzę
widzę ciebie... Mama wyrzuciła trzy kopie, które powiesiłam w
łazience... Powiedziałam, że jej nienawidzę. Wyszłam z domu i
nie wróciłam na noc. Byłam na dworcu... Jak bezdomna.... wtedy
pomyślałam, że wolałabym nie mieć domu i mieszkać tam... Wtedy
byś na mnie nie spojrzał..Nigdy bym cię nie poznała i teraz bym
nie musiała tak cierpieć... Ale zaraz potem do głowy powraca
wspomnienie, kiedy się uśmiechasz... Mówiłam ci kiedyś, że masz
najcudowniejszy uśmiech na świecie? Śmiejesz się do mnie i
szepczesz na ucho, że mnie kochasz. Nigdy nie chcę zapomnieć o
tobie. Byłeś najlepszym co mnie mogło spotkać... I powinnam
dziękować za te kilka dni z tobą, zamiast ciągle rozpamiętywać
twoje odejście. Kocham cię, Zayn. Nawet nie wyobrażasz sobie jak
bardzo...”
„-Widziałam
dziś j ą. Przepraszam, ale nie potrafię odnosić się do niej z
szacunkiem... Naprawdę zaręczyłeś się z kimś takim? Zayn,
kochanie! Ona cie zdradza! Widziałam ją z innym... robiła zakupy.
Nie poznała mnie... Ale ja jej nigdy nie zapomnę... Zabrała mi
ciebie, kiedy najbardziej cię potrzebowałam...Podeszłam do niej i
na nią nawrzeszczałam... Wtedy zabrakło mi głosu... Nie
wiedziałam co miałabym jej powiedzieć, ale teraz... Ja nigdy bym
cię nie zdradziła... A może nie jesteście razem? Nazwała mnie
wariatką... Ale jedyne co się w tym zgadza, to to, że oszalałam
na twoim punkcie. Ludzie zaczęli mnie od niej odciągać... Mama
zabrała mnie do psychologa... Chyba stwierdzi, że jestem
nienormalna... Nie odpowiedziałam na żadne pytanie. Tylko w kółko
powtarzałam, że cię kocham. Jak mantrę, jak motto,jakbym miała
kiedyś o tym zapomnieć... Ale nie bój się, nigdy o tym nie
zapomnę....”
3 miesiące od rozstania...
„- Cześć Zayn... nie wiem, czy jeszcze cokolwiek
cię obchodzę i czy odsłuchujesz moje wiadomości, ale gdzieś tam
głęboko wierzę, że tak jest. Prosiłam cię wczoraj o spotkanie.
Czekałam na ciebie 5 godzin.... A ty nie przyszedłeś... Ale nie
winię cię o to... Może nie miałeś czasu, albo przeoczyłeś, że
cie o to poprosiłam... a może w ogóle o tym nie wiedziałeś...
Nie
mam z kim rozmawiać. Zamknęłam się w sobie i jedyny mój kontakt
z kimkolwiek to te właśnie rozmowy... To znaczy monologi, kiedy
dzwonię do ciebie i się nagrywam...Mam dziwne wrażenie że mnie
słuchasz... Pamiętasz jeszcze trochę faktów o mnie? Miałam
najlepszą średnią w klasie... a teraz? Teraz jestem zagrożona z
siedmiu przedmiotów... I chyba nie przejęłabym się bardzo gdybym
nie zdała... Już mi na tym nie zależy...Prawdę mówiąc, to
powinnam mieć jedynki chyba ze wszystkiego... Niektórzy nauczyciele
nie stawiają ich chyba tylko z jakiejś dawnej sympatii do mnie... ”
Pół roku od rozstania...
„- Myślałam, że nigdy tego nie zrobię, że nie
będę taka słaba... Ale to wszystko mnie przerosło... Wzięłam do
rąk żyletkę... Wydawała się taka mała, niepozorna...
Odsłoniłam nadgarstek... Sama nie wiem jak to się stało. Nie
myślałam o niczym... Trochę szczypało... I kiedy pociągnęłam
jeszcze raz po nagiej skórze, dotarło do mnie, że więcej tak nie
mogę. Muszę zacząć od nowa. Kiedy umyłam rękę z krwi
zauważyłam, że skaleczone ciało, czerwone linie układają się w
literkę Z... postanowiłam, że gdy rana się zagoi zrobię sobie
tam tatuaż. Dla innych zwykłe zet, może będę w ich oczach fanką
Zorro? Ale dla mnie to będzie trwały, niezniszczalny symbol
ciebie... Kocham cię, Zayn. To ostatni raz kiedy do ciebie
dzwonię... Te monologi naprawdę mi pomogły... Ufam, że chociaż
część z nich odsłuchałeś, że chociaż w małym stopniu nadal
jestem dla ciebie kimś ważnym, kimś kogo zapamiętasz... A teraz
idę na trening.... Gram w siatkówkę, trzymaj za mnie kciuki.
Żegnaj Zayn...”
I z tym właśnie telefonem pożegnałem moją nadzieję
na lepsze jutro, na spotkanie jej. Pożegnałem moją miłość, moją
[T.I], mojego anioła stróża. Pożegnałem te namiastki kontaktu
kiedy do mnie dzwoniła. Porzuciłem wszystko co trzymało mnie przy
życiu, jak normalnego człowieka... Już wcześniej zauważyłem, że
telefony od niej są coraz rzadsze, kilkaset razy na dzień, potem
kilkanaście, kilka, aż wreszcie dzwoniła co kilka dni... A ja z
utęsknieniem czekałem na jej kojący głos, wyobrażając sobie, że
jej dłonie wplątane są w moje włosy, że mnie przytula, że
jest... Z jednej strony chciałem, żeby zapomniała, ale jakaś
samolubna część mnie pragnęła, żeby już nigdy nikogo nie
pokochała, żeby nie potrafiła o mnie zapomnieć.... Bolało mnie
to, że obwinia siebie... Teraz wiem, że jedyne czego pragnę to jej
szczęście. Okazała się silna na tyle żeby uporać się z tym
wszystkim, udało się jej. Nie potrafię sobie wyobrazić kolejnych
dni bez jej głosu.... jestem robotem... Może ja też powinienem coś
zrobić, aby ukoić niesłabnący ból?
TO KONIEC. Koniec mojej nadziei. Koniec mnie.
Foreverdirectioner
Cześć wszystkim! :*
Dziś trochę przygnębiająca cześć i jest ona przedostatnia (o ile zdołam napisać ostatnią).
Mam nadzieję, że mimo wszystko się podoba no i jest nawet długa :P
No a teraz problem, który powinnam poruszyć już chyba wcześniej... otóż przeżywam wypalenie... od kilku miesięcy nie pisze praktycznie nic, zdarza się sporadycznie dodać po kilka zdań do zaczętych części. Idzie beznadziejnie i obawiam się, że przez jakiś czas nie zobaczycie tu moich prac... Mam w zanadrzu rozpoczęte już bardzo dawno części Harrego, Zayna no i teraz napisałam Nialla... Uwierzcie, naprawdę bym chciała, ale nawet nie wiem jak mam się tłumaczyć... chyba już tego nie czuję :'( Mam miliony pomysłów, ale żeby cokolwiek napisać... to dla mnie wydaje się niewykonalne... Wiem, że to beznadziejne wyjaśnienia, ale nie mam czasu, tak po prostu...
Tak więc podsumowując- nie będą się pojawiały moje prace, chyba że coś zdołam napisać. :/
Jest mi przykro, to tyle.
Buziaki, mam nadzieję że macie się lepiej niż ja :*
co najmniej 20 komentarzy= nowy imagin!