Z dedykacją dla kochanej Pauliny, która swoimi komentarzami motywuje mnie do dalszej pracy. Kocham Cię ♥
Spojrzałyśmy na
nią zdziwione a może raczej przerażone?
-Nie?!-powiedziała
nadal zbulwersowana Rosamond.
-Ja
pamiętam-wtrąciłam-Boże, Mad, ktoś ci groził?
Dziewczyna skrzywiła
się lekko i przytaknęła mówiąc cicho.
-Tak jakby.-splotła
ręce mocno je zaciskając.-w tym smsie... -przygryzła wargę-Pokażę
wam.
Nachyliła się do
szafki nocnej i wyciągnęła z niej swoją komórkę. Przez chwilę
ją przeszukiwała a ja zmartwiona obserwowałam każdy jej ruch.
-Patrzcie.-powiedziała
w końcu przerażonym głosem, podając nam urządzenie.
Na wyświetlaczu
widniał napis: „Przestań się nadto wszystkim interesować, bo
może spotkać cię to samo co Ariadnę McCartney. Nie mów o tym
smsie NIKOMU”
Madeline zaczęła
cicho szlochać:
-Ja przyrzekam, że
nic nie robiłam. Niczym się nie interesowałam.-łkała-To było
zanim jeszcze Ariadna się zgubiła. Ja naprawdę nie wiem o co
chodzi.
Przytuliłam
dziewczynę mocno do siebie. Cholera, co to ma być?
-Daj mi ten
numer.-poprosiła Rosamond.-Niech ten cholerny psychopata ze mną
pogada jak jest taki mądry. Nie będzie mi straszył przyjaciółki,
ani psuł wieczoru. Daj!
-Rose, nie!-
zabrałam jej telefon- ten ktoś naprawdę jest niebezpieczny. Lepiej
jak to zostawimy. Widzisz co się stało z Ariadną jak poszła się
poskarżyć.-zarządziłam.
-Ale przez tego
kutasa będę teraz siedziała tu zamiast bawić się świetnie z
Louisem.-narzekała przyjaciółka, ale chyba zrozumiała, że mam
rację.
Niezręczną ciszę
przerwało pukanie do drzwi, a po chwili weszła nauczyciela od
fizyki.
-Dobry wieczór
dziewczynki.
Skinęłyśmy głową.
-Macie tu listę do
podpisania.-wręczyła długopis i jakąś kartkę.-jesteście
wszystkie trzy, wspaniale. Nie ruszajcie się stąd bardzo was
proszę.-spojrzała na Rosamond, która siedziała na łóżku ze
skrzyżowanymi ramionami i wysoko podniesiona głową. Jej poza
przypominała tradycyjnego focha. Dziewczyna nawet na nią nie
spojrzała, dopóki nie musiała podpisać listy.-Zamknijcie się i
nie otwierajcie nikomu dopóki nie damy o tym znać.-poinstruowała
wskazując na głośnik tuż przy drzwiach.
-Dobrze-powiedziałam,
bo żadna z moich współlokatorek na to nie wpadła.
Kobieta zamknęła
za sobą drzwi, a ja idąc za nią, przekręciłam kluczyk.
-Nie martw się
Maddie- pocieszyłam przyjaciółkę-Jak nic nie będziesz robiła to
nic ci nie grozi.
Dziewczyna
westchnęła, ale przyznała mi rację niepewnie kiwając głową.
-To co
robimy?-zapytała znudzona Rose czesząc sobie włosy.-oglądamy
jakieś filmy, gadamy czy idziemy spać?
-Może
filmy...-zaproponowała cicho blondynka.
-Ok, zaraz coś
znajdę -wyjęła z szafki tableta. -Odrobiłaś już pracę
domową?-spytała w międzyczasie.
-Tak.-odpowiedziała
szeptem Mad-możecie przepisać.
-Potem.-powiedziałam.
Po chwili zsunęłyśmy
wszystkie trzy łóżka tworząc jedno wielkie i się na nim
ułożyłyśmy. Zaczęłyśmy oglądać jakąś denna komedię. Może
nie była zła, ale tlące się w nas niepewność i zdenerwowanie
nie dawały cieszyć się taką beztroską oglądania. Po pół
godzinie ktoś zapukał do drzwi. Zamilknęłyśmy. Mad powtórnie
stała się cała blada. Spojrzałyśmy po sobie zdziwione. Zegar
wskazywał godzinę dwudziestą drugą. W milczeniu oczekiwałyśmy
co dalej. Po kilku sekundach znów odezwał się ten sam dźwięk
uderzania o drewniane drzwi.
-Kto
otwiera?-spytałam łamiącym się głosem.
-Nikt-pisnęła
Madeline łapiąc mnie za rękę.
-Ja!-krzyknęła
Rosamond i zanim blondynka zdołała ją powstrzymać była już przy
drzwiach. W pełnym napięcia oczekiwaniu siedziałyśmy i
patrzyłyśmy się na zamknięte drzwi. Brunetka przysunęła się
jeszcze bliżej nasłuchując. Niestety nie miałyśmy wizjera i nie
można było zobaczyć kto stoi po drugiej stronie.
-Psttt
-usłyszałyśmy-Jesteście tam?
Dziewczyna szybkim
ruchem odkręciła klucz i cała w skowronkach pisnęła:
-Lou? Co ty tu
robisz idioto?!
Chłopak uśmiechnął
się do niej puszczając oczko:
-Przecież
zaprosiłem cię na randkę.
Dziewczyna stanęła
na palcach i ucałowała go w policzek.
Zauważyłam, że
obok stoi ktoś jeszcze.... Harry.
-Wejdźcie.-zaprosiła
ich gestem dłoni brunetka.
Chłopcy weszli do
środka a Rosamond ponownie zakluczyła drzwi.
-Siadajcie -wskazała
zadowolona na łóżka.
Tomlinson wyjął z
reklamówki sześciopak piw. Oho, zapowiada się impreza.
Madeline spojrzała
na nich nieufnie i poszła do łazienki.
-Nie
przyprowadziliście ze sobą Nialla?-zażartowała Rose wyjmując
jakieś słone przekąski.
Harry zaśmiał się
i odpowiedział:
-Tego snoba? On
przecież o dwudziestej kładzie się spać.-spojrzał na mnie- A
co? Żałujesz, że twój chłoptaś nie przyszedł?
Przygryzłam
policzek. Wolałabym już pójść spać niż siedzieć tu teraz z
nimi. Denerwowała mnie ta pewność Stylesa i jego stosunek do
Nialla. On nie był taki jak oni, ale to nie znaczy, że może go
bezpodstawnie oczerniać.
-Tak
żałuję.-syknęłam-wolałabym cieszyć się jego towarzystwem niż
twoim.
Chciałam żeby te
słowa wywarły na nim jakikolwiek wpływ, ale on tylko podniósł
ręce do góry i znów irytująco się zaśmiał.
-Mówisz
serio?-zabrała głos Rosamond- Wolałabyś iść z nim teraz do
opery?
Wszyscy wybuchnęli
śmiechem, nawet Madeline, która zdążyła już wrócić z
łazienki. Tylko ja byłam poważna. Serio Rose? Będziesz mnie dalej
pogrążała, tylko dlatego, że jest obok ciebie pieprzony Louis?
Świetnie.
Usiadłam na swoim
łóżku obok Mad, gdyż jej łóżko zajął Harry. Wzięłam puszkę
z piwem i ją otworzyłam. Dało się usłyszeć ciche syknięcie. Po
chwili rozkoszowałam się zimnym napojem. Styles spojrzał na mnie
uważnie. Co? Nie sądził, że pije? Jeszcze nie wie nic na mój
temat. Lou i Rose zaczęli się całować. Jak widzę ich znajomość
szybko się rozwija. A pomyśleć, że dziewczyna jeszcze trzy dni
temu mogłaby zabić za Harrego. Madeline speszona odwróciła wzrok.
Ja też nie czułam się komfortowo. Ale co miałam zrobić?
Pozostaje nam tu jedynie siedzieć nie wiadomo ile w tym
towarzystwie. Po krótkiej ciszy odezwał się Harry:
-Nie znam jeszcze
twojego imienia księżniczko.-wskazał na Mad, która spłonęła
rumieńcem.
-Madeline-
odpowiedziała nieśmiało dziewczyna podając mu rękę.
O wspaniale! Czy oni
ze sobą nie flirtują? Cholerny Styles. A Maddie? Przecież ona się
go podobno boi.
W czasie gdy oni się
do siebie uśmiechali, a druga dwójka się całowała poszłam do
łazienki. Co tu się do cholery dzieje? Popieprzona szkoła z
popieprzonymi uczniami. Przetarłam wodą swoją zmęczoną twarz.
Chętnie bym się już położyła. Umyłam ręce i jeszcze raz
spojrzałam w lusterko. Pisnęłam z przerażenia. Tuż za mną stał
ten pojebany człowiek. Uśmiechał się a ja po raz pierwszy
dostrzegłam dołeczki w policzkach. Też mi bad boy. Przysunął się
jeszcze bliżej. Złapał mnie za nadgarstki i położył głowę na
moim ramieniu. Cały czas patrzył na nasze odbicie w lustrze.
Wstrzymałam oddech.
-Po co masz bić się
sama ze sobą?-spytał, o co mu chodzi?- Nie prościej przyznać
samej sobie, że ci się podobam?-zaśmiał się-widziałem jak
patrzyłaś na mnie i na Madeline.
Cały czas szeptał
mi do ucha. Odchyliłam głowę jeszcze bardziej w prawo, kiedy
poczułam na skórze jego gorący oddech. Z przyjemności zamknęłam
oczy, zapomniałam się.
Nagle do
pomieszczenia wpadła Rose.
-Och tu
jesteście!-gdy nas zobaczyła od razu zaczęła się
wycofywać.-Sorry, już nie przeszkadzam.
W jednej chwili
oprzytomniałam i odepchnęłam od siebie chłopaka.
-Co ty do cholery
robisz?-zapytałam z wyrzutami.
-Jakoś nie
zauważyłem, żeby ci to przeszkadzało-odgryzł się szatyn.
-Spadaj.-odpowiedziałam
i czym prędzej wyszłam z łazienki. W pokoju spotkało mnie
zadowolone spojrzenie Rose. Doskonale, coś czuję, że czeka mnie z
nią ciężka rozmowa.
Po chwili wyszedł
Harry, co spotkało się z głośnym śmiechem Louisa:
-Szybcy jesteście.
Posłałam mu
wściekłe spojrzenie.
-A na co mamy
czekać?-Styles puścił mu oczko.
W podobnej
atmosferze spędziliśmy kolejne dwie godziny. Nie wiem skąd oni
brali kolejne trunki, ale miałam wrażenie, że jeszcze nigdy tyle
nie wypiłam. Louis zaczął głośno narzekać:
-Hej! Ja chcę iść
na randkę. Gdzie jest ta pieprzona Ariadna?
Kręciło mi się w
głowie. Położyłam się na kolanach Mad, która nic nie piła.
-Poszukajmy
jej!-zaproponowała Rosamond i się uśmiechnęła.
-Zajebisty
pomysł-poparł ją Harry- znajdziemy ją i będziemy mogli wychodzić
gdzie chcemy-zabełkotał.
-Jesteście
pojebani-zabrałam głos. Zamknęłam znużona oczy.
Rose potykając się
wstała i pociągnęła za sobą Louisa. Ten bezwładnie na nią
opadł, tak że oboje leżeli na podłodze. Pogrążyli się w dzikim
śmiechu, którym po chwili zarazili nas wszystkich.
-To jak
idziemy?-spytała wesoła Rose.
-Oczywiście.-odpowiedział
jej Lou podnosząc ją z podłogi.
-Idziecie z
nami?-zapytał Tomlinson.
-Idziemy.-zarządził
Harry łapiąc mnie za rękę. Nawet nie miałam siły się mu
sprzeciwić.
-Ja zostanę.-cicho
szepnęła Mad.
Foreverdirectioners
Witajcie kochani! :*
Dawno nie widzieliśmy się z Harrym, prawda? Mam nadzieję, że ta część chociaż w małym stopniu wypełnia Wasze oczekiwania. Jest mi niezmiernie miło, że ten pomysł Wam się spodobał i mam nadzieję, że pozostanie tak do końca. Ale jak na razie pisanie tego imagina mi nie idzie. Około 2 miesiące temu napisałam siódmą część i na tym obecnie koniec. Przewiduję jeszcze trzy części, ale nie wiem kiedy przystąpię do ich realizacji.
A teraz zachęcam Was do komentowania ♥ Serdecznie dziękuję za każdą opinię ;)
co najmniej 25 komentarzy= nowy imagin!!!