Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

Najlepsze Polskie Imaginy One Direction

sobota, 23 maja 2015

#157 Zayn


„Zawodziliśmy wszystkich wokół, dopóki nie znaleźliśmy tej jednej rzeczy. Powiedzieliśmy, że  nigdy nie będziemy w stanie bez niej żyć. Nie wolno mi o tym mówić. Ale ja muszę Ci to powiedzieć.”
            Budzik zadzwonił jak zwykle o szóstej pięćdziesiąt. Na zewnątrz było już wyjątkowo jasno. Przez niedomknięte zasłony wpadały leniwe promienie słoneczne, a gdzieś z oddali dochodził świergot ptaków. Mimo, że oboje musieliśmy iść do pracy, żadne z nas nie poruszyło się. Leżeliśmy przytuleni do siebie, ze złączonymi nogami w kostkach.
            Towarzysząca nam od jakiegoś czasu cisza, przedłużała się. Byłam pewna, że Zayn  nie spał już od jakiejś chwili. Nagle poczułam jak jego wargi zaczęły sunąć po mojej nagiej skórze.  Mulat mamrotał coś sennie, z ciągle przymkniętymi oczami. W końcu jego ciepłe, pełne usta zatrzymały się na mojej szyi.
- Mogę Ci coś powiedzieć?
- Mów- oznajmiłam szybko.
- Powinnaś sprzedać swoje mieszkanie- oświadczył ni stąd, ni zowąd chłopak.
- Czemu?- zagaiłam lekko zdziwiona.
- I tak ostatnio spędzasz większość czasu w mojej sypialni- mruknął z ustami wciśniętymi w tył mojej szyi.
- Zayney…
- Tak?- westchnął, otwierając oczy i wpatrując się we mnie.
- Czy Ty właśnie prosisz mnie, bym z Tobą zamieszkała?- zapytałam, szeroko  się uśmiechając.
- A chcesz tego?
- Oczywiście- zaśmiałam się.- Żyłam dla chwili, takiej jak ta- oznajmiłam, ściskając mocniej nasze dłonie.
-W takim razie, zamieszkaj ze mną, [T.I]. I to nie jest prośba. To jest żądanie- odparł, składając na moich ustach ostrożny, poranny pocałunek.
           Pamiętam, gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy. Mieliśmy wówczas po piętnaście lat. Kiedy weszłam do klasy, siedziałeś w ostatniej ławce, udając pilnego ucznia. Spóźniłam się, a nauczycielka kazała zostać mi po lekcjach. O dziwo, Ty również zostałeś. Jak się później okazało oboje byliśmy nieznośnymi nastolatkami.
          Po kilku dniach nie mogłam już wyobrazić sobie przerwy bez Twojego towarzystwa. Musisz przyznać, że dopełnialiśmy się. Ty- pomysłowy, zabawny. Ja- towarzyska i na ogół zwariowana. Od zawsze tworzyliśmy niezły duet, nieprawdaż Malik? Byliśmy nazywani ,,nierozłączni”. Sądziłam, że nic nie jest w stanie stanąć naszej wielkiej przyjaźni na drodze. Ba! Byłam o tym święcie przekonana. Nie wiem czemu, teraz przypominają mi się Twoje słowa. Pozwolisz, że je przytoczę?
          Mawiałeś, że ,,my tylko się starzejemy”. Mówiłeś, iż ,,nawet jeśli noc się zmienia, nie zmieni ona nigdy mnie ani ciebie”. Przykro mi, ale kłamałeś. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?
          Wszystko stanęło na głowie z chwilą, gdy postanowiłeś spróbować swoich sił w X Factorze. Nie zapomnę jak nocami, ślęczeliśmy nad różnymi tekstami. Przeglądaliśmy tysiące filmików na YouTube, aż w końcu natrafiliśmy na właściwą piosenkę. Zdecydowałeś się na- Let Me Love You. I muszę przyznać, że wyszło Ci to zajebiście( tak, wiem, że nie znosisz tego słowa, ale nie mogłam się powtrzymać). Kiedy jurorzy byli na TAK, coś we mnie pękło. Nie mam pojęcia, co to było? Może moje serce? Bo od tej chwili widywaliśmy się coraz rzadziej.
         Każdy wolny weekend spędzałeś z chłopcami z One Direction. Poświęcałeś się zespołowi, muzyce. Gdy wasza przygoda z X Factor dobiegła końca, z dnia na dzień stawaliście się coraz sławniejsi. Koncertowaliście. Wydawaliście płyty. Podpisywaliście autografy. Spotykaliście się z fanami. Widziałam Was na okładkach prestiżowych gazet, czasopism dla dziewczyn. Wpatrywałam się w te pieprzone obrazki, jak jakaś idiotka. Było mi cholernie smutno, wiesz Malik? Kiedyś obiecałeś mi, że nasza przyjaźń będzie wieczna, a zamiast tego z każdą minutą schodziłam na dalszy plan.
          Gdy otrzymałam zaproszenie na Twój ślub umarłam chyba z tysiąc razy. Oczywiście cieszyłam się Twoim szczęściem. Od zawsze Ci kibicowałam, ale w chwili, gdy znalazłam tę drogą, srebrzystą kartkę, w skrzynce poczułam, że życie wymyka mi się spod kontroli. Co tam było napisane? „Zayn Malik i Perrie Edwards mają zaszczyt zaprosić panią [T.I] [T.N] na uroczystość ślubną, która odbędzie się 27 lipca 2015 o godzinie 14:00. Przyjęcie weselne będzie miało miejsce tuż po ceremonii.”
            Powiem szczerze, że dobrze nie pamiętam Twojego ślubu. Aż wstyd to przyznać, ale…Byłam pijana. To wszystko przez Twoich kolegów i ten alkohol. Co chwila ,,piliśmy za zdrowie pary młodej”. Harry i Louis co rusz, podrzucali mi kolejne pełne kieliszki. A ja nie mogłam im odmówić.( Sam wiesz jacy są. Spędziłeś z nimi więcej czasu niż ja.) O północy nadeszła pora na rzucanie bukietu. Chyba nie muszę Ci przypominać, kto go złapał. Byłam wtedy tak zdziwiona, że kiedy podbiegła do mnie Perrie, by mnie przytulić- przewróciłyśmy się. Przez chwilę leżałyśmy na ziemi, nie mogąc powstrzymać niepohamowanych napadów śmiechu. Pamiętam Twoje spojrzenie. Było w nim coś urzekającego. Patrzyłeś na mnie w taki sposób, że mogłam przyrzec, iż coś do mnie czujesz.
           Niedługo potem nadszedł mój wielki dzień! Byłam taka zdenerwowana, ale dzięki Tobie wszystko poszło w porządku. Cały czas mnie rozśmieszałeś. Opowiadałeś głupie kawały. Nic więc dziwnego, że na każdym zdjęciu mam twarz wykrzywioną w grymasie rozbawienia. Zresztą nie tylko ja byłam cała w skowronkach. Zayn- Tobie również nie zamykała się buzia. A kiedy wreszcie stanęłam przy ołtarzu, poczułam iż, uszła ze mnie zła energia. Byłam Ci wdzięczna, że mimo wszystko postanowiłeś mnie wspierać, w tak ważnym dla mnie dniu.
           Tak… Wtedy to było coś. Ślub wydawał się spełnieniem wszelkich marzeń. Niestety- do czasu. Jak zwykle nie zdawałam sobie jeszcze  sprawy jak ulotne potrafią być chwile. Po prostu cieszyłam się tym, co mam. Carpe diem- jak mawiają. Byłam ślepo zakochana w Jay’u. Wydawało mi się, że jest moim oczkiem w głowie- tak jak dla ciebie Perrie. Miałam wrażenie, że to właśnie z nim chciałam spędzić resztę moich dni…
           Jednak życie potrafi czasami płatać figle. Oboje się o tym przekonaliśmy. Nie dane nam były szczęśliwe małżeństwa. Rozwiodłam się z Jay’em po niecałym roku naszej wspólnej przygody. Zresztą Twój związek z Perrie też nie trwał wiecznie. Przyznam szczerze, że nadal nie mogę w to uwierzyć. Zawsze sprawialiście wrażenie szczęśliwych, a kiedy oznajmiłeś mi, że Wasze drogi się rozeszły, doznałam szoku.
           ,,Miłość jest jak roślina- jeśli o nią dbasz, urośnie z małego nasionka i wyda owoce. Jeżeli jednak masz przez to być nieszczęśliwy, odejdź i znajdź coś innego, co przyniesie Ci radość, na którą w pełni zasługujesz”.
             Oboje posłuchaliśmy głosu serca i zrobiliśmy to, co podpowiadał nam instynkt. W końcu podjęliśmy właściwą decyzję. Zbliżyliśmy się do siebie, mimo wszystkich przeciwności losu.
              Zayn odłożył mikrofon i zbiegł ze sceny. Światła przygasły, a zebrany w sali tłum, nadal milczał. Tyle czasu starałam się sobie wmówić, że to nie jest mężczyzna dla mnie. Uczyłam się jak z niego zrezygnować, jak wyrwać się spod jego wpływu. Ale moje serca nigdy do końca, go nie wyparło. Gdzieś tam nadal , w głębokich zakamarkach mojej duszy skrywało się miejsce dla niego. Cholera! Byłam taka słaba.
             Zayn objął dłońmi moją twarz i powoli zaczął wycierać kciukami łzy, które zdążyły opuścić moje oczy.
-Kocham Cię, [T.I]- wyszeptał, opierając swoje czoło o moje.- Zasługujesz na szczęście, księżniczko. Każdego dnia chcę widzieć Cię uśmiechniętą. Pragnę byś nigdy więcej nie smuciła się z mojego powodu. Proszę Cię, bądź moja- oświadczył, muskając moje usta.
            W jednej chwili cała sala zawirowała. Wszyscy i wszystko zniknęło. Objęłam mocniej Zayna i odwzajemniłam jego pocałunek.
-Ja też Cię kocham. Tak bardzo Cię kocham- oznajmiłam z ręką na sercu i wtuliłam się w jego ciepłą pierś.


,,Nie rozglądaj się, ponieważ miłość jest ślepa
I kochanie, teraz nie mogę Cię dostrzec
Czuję się dumny, bez wątpienia 
Mogę Cię poczuć”

                                                                         MissPotatoe 

Witam wszystkich! :) 
Dawno już nie dodawałyśmy naszych imaginów, a więc dzisiaj nadszedł czas na zmianę ;) 
Co sądzicie o opowiadaniu z Zaynem w takiej tonacji i formie? Przyznam się Wam, że napisałam tę pracę zaraz po tym jak Malik opuścił One Direction.... i wyszło coś takiego. Zresztą głównym napędem do pisania tego imagina była piosenka Zayna. Wsłuchałam się w jej słowa, rytm i na chwilę dałam się ponieść wyobraźni. Hah nawet pojawiła się na krótko w tej pracy Perrie :) Mamy tu jakieś Zerrie Shippers? 
co najmniej 20 komentarzy= nowy imagin!!! 
PS utknęłam całkowicie przy imaginie z Niallem i Zaynem. Nie mam pojęcia,co się takiego stało :(


czwartek, 14 maja 2015

KONKURS Miejsce 1


Witajcie Kochani, już dzisiaj pojawi się tutaj ostatnia, ta chyba najdłużej wyczekiwana, konkursowa praca! :) Uwaga, uwaga! Niniejszym chciałabym ogłosić, że 1 MIEJSCE w naszym kolejnym konkursie zajmuje.... : SARA 111!!! ♥ Gratulujemy Ci z całego serca czołowej pozycji! Przesłałaś nam dwie, cudowne prace i powiem szczerze, że na początku trudno nam było zdecydować się na jedną z nich :D Każda z nich miała swój charakterek ;) Ale w końcu zdecydowałyśmy się na tę do Skinny Love :) 
A teraz chciałabym serdecznie podziękować każdej z Was, która zdecydowała się nam przesłać imagina. Doceniamy Wasz wysiłek i dlatego jesteśmy Wam za to ogromnie wdzięczne :) Z tematem poradziłyście sobie świetnie, a każda z prac była inna i opierała się na innej piosence! ♥ Już niedługo reszta konkursowych imaginów powinna pojawić się w zakładce : 'imaginy czytelników'- to tylko kwestia czasu :* A teraz zachęcam do zapoznania się ze zwycięską pracą! 
         MissPotatoe


„Skinny love” Birdy
Głębia jeziora to najpiękniejsza rzecz jaką widziałam kiedykolwiek. Uwielbiałam w nią patrzeć.
Tym razem też tak było oczarowana nie mogłam oderwać oczu od najpiękniejszego odcienia niebieskiego a dokładniej granatowego. Jednak musiałam. Zdęłam z szyi naszyjnik który dostałam od Louisa na naszą pierwszą rocznicę. W środku było nasze zdjęcie, ale nasz czas już minął i nie było sensu już go trzymać. Wrzuciłam go do tej cudownej głębi i automatycznie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Niby nic nie znaczący rytuał a jednak tyle mi dał. Nareszcie poczułam się wolna, tak prawdziwe wolna.
Niestety musiałam już porzucić mój ukochany granat głębi i udać się w drogę powrotną do mojego własnego mieszkania.
Odpaliłam i szybko znalazłam się na autostradzie. Zgłośniłam radio bo akurat leciała moja ulubiona piosenka „Skinny love”. Jednak teraz dopiero słuchałam jej z prawdziwą przyjemnością .
Wspomnienia uderzyły mnie ale nie sprawiały już bólu
Szłam szybko korytarzem na następną lekcję. Już dawno było po dzwonku więc skąd miałam wiedzieć że na kogoś wpadnę. Jednak wpadłam.
- Najmocniej przepraszam. - Powiedziałam i szybko zaczęłam zbierać kartki które rozsypały się po korytarzu. Osoba z którą się zderzyłam szybko dołączyła do mnie i w ciszy zbieraliśmy moje notatki aż nasze palce przez przypadek się zetknęły podniosłam głowę i ujrzałam jego niebieskie tęczówki wpatrujące się we mnie uważnie.
- Emm… - Wyjąkałam na co on się tylko uśmiechnął i powoli podniósł się z częścią moich papierów.
- Wszystko w porządku. - Powiedział. - Naprawdę bardzo ładnie rysujesz.
-Dzięki. - Wyszeptałam również się podnosząc i ruszając w kierunku klasy. - Do zobaczenia. - Dodałam na odchodnym.
Mimowolnie uśmiechnęłam się do tego wspomnienia. To był jedyny naprawdę romantyczny moment z Louisem w roli głównej. Tak się właśnie poznaliśmy w szkole. On był nowym uczniem a ja zwykłą szarą myszką męczącą się od kilku lat w tej samej szkole.
Przed oczami mam teraz kolejny obraz.
- Wiesz ostatnio dosyć często wpadamy na siebie przypadkiem. - Louis zakłopotany drapie się po karku, a ja unoszę brwi ze zdziwienia.
- Co ty nie powiesz? - Zdobywam się na sarkastyczny komentarz.
- Bo wiesz tak sobie pomyślałem że moglibyśmy przestać spotykać się przypadkiem.
- Czyli?
- Nie masz ochoty może pójść ze mną do kina?
Ta propozycja wtedy bardzo mnie zaskoczyła. Byłam sceptycznie nastawiona do tego spotkania ale się zgodziłam i wtedy przepadłam . Zaczęłam zakochiwać się w tym idiocie i nic nie mogło tego zatrzymać. To trochę tak jakbym była robotem i ktoś zaprogramował mnie na wykonywanie jednej tylko czynności ale zapomniał określić jaki czas tę czynność mam wykonywać więc nie mogłam przestać. Kolejny obraz pojawił się w mojej głowie.
- Dlaczego się do niego uśmiechnęłaś?!!!
- Dlaczego?!!! On też się do mnie uśmiechnął!!!
- Mogłaś go zignorować!!!
- O co ci chodzi człowieku?!!!
- Nie podoba mi się to że ktoś szczerzył do MOJEJ dziewczyny!!!
- Nie jestem twoją własnością!!!
Tym razem to wspomnienie nie wywołuje we mnie złości i żalu. To wtedy wszystko zaczęło się walić zaledwie miesiąc po tym jak oficjalnie zostaliśmy parą. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam Skinny love a jej pierwszy wers stał się moją modlitwą i ostatnim płomykiem nadziei.
Come on, skinny love, just last the year
Potem tylko się pogorszyło co chwila kłótnia o bezsensowne rzeczy, a mimo to zamieszkaliśmy razem. Mimo tej nędznej miłości która nas połączyła jakaś dziwna chemia nas do siebie ciągnęła i mimo bólu dalej kurczowo trzymałam się tego związku.
Louis siedział bez t-shirtu w samych jeansach. Patrzył się przed siebie i wyglądał dość smutno. Usiadłam obok niego w moim ukochanym rozciągniętym swetrze z ogromnym kubkiem herbaty w ręce.
- Wiesz że to nie ma sensu prawda? - Skinęłam głową. Miał racje nasz związek po pół roku przestał mieć sens. Jednak dalej uparcie wierzyłam że może coś się zmieni. - Przepraszam cię Maddie. Zmarnowałem pół roku twojego życia.
- O czym ty mówisz? - Byłam zaskoczona. On nigdy nie przepraszał. - Wiesz sądzę że jesteś zmęczony, chodźmy spać. - Wstałam i zostawiłam go samego.
To była jedyna szczera rozmowa z nim. Po niej wytrzymaliśmy razem jeszcze dwa miesiące bo wtedy zdałam sobie sprawę że moja nadzieja na poprawę umarła. A jeśli umrze nadzieja zaczyna umierać człowiek bardzo powoli bardzo cierpiąc. Tak się zaczęło dziać ze mną umierałam w środku i wreszcie udało mi się go opuścić. Zdałam sobie sprawę że moja ulubiona piosenka jest opisem tej miłości która powstała między mną a Louisem, nędznej miłości.
Who will love you?
Who will fight?
And who will fall far behind?

Liczę, że podzielicie się swoimi spostrzeżeniami z autorką tej pracy! :)

piątek, 8 maja 2015

KONKURS Miejsce 2


Dziś publikujemy 2 miejsce w konkursie, a zajęła je Monika Kalinowska.
Bardzo dziękujemy za nadesłaną pracę, która od razu zdobyła nasze serca :) Bardzo lubię takie pełne mroku, smutku i tajemniczości opowieści, których zakończenie nie jest do końca jasne, dzięki czemu każdy może dopowiedzieć ostatnie słowa historii :) 
Imagin utrzymany w takim nastroju zdecydowanie przypadł nam do gustu :*
Gratuluję zajęcia 2 miejsca i życzę dalszych sukcesów w swojej małej pisarskiej karierze :*
Foreverdirectioners

Si te vas - Reik
 Jeśli odwrócisz się ode mnie
Będzie to moja wina
Ranienie ciebie
Sprawia mi przykrość i niszczy moje istnienie
      Znów wstaje nowy dzień. Nic nie znaczący. Szara rzeczywistość i nic nie warte życie. Codzienność, która z każdą minutą zadaje coraz to większy ból. Ból, który powstał w piekielnym momencie mego życia. Palące wspomnienia, które już nigdy nie staną się jawą. Pozostaną na wieki w sercu zadając utrapienie duszy. Duszy, która niegdyś była białą kartką papieru bez skazy smutku. . .
,, Jej ostatnim marzeniem będzie chęć śmierci. Zniszczę ją tak jak Ci obiecałem.’’

      Pamiętam jego słowa. Kilka słów, które zadało mi ból. Piekielne uczucie, które zapamiętam do końca swoich dni.  Zdradził mnie;  serce, które mu oddałam, rozbił na tysiące malutkich cząstek. Dlaczego to zrobił? Dla zabawy? Dla urozmaicenia swoich podbojów? Chciał się ze mnie pośmiać? Nie mam pojęcia, ale jednego jestem pewna. Nie kochał mnie. Nigdy. To była zabawa. Gra, z której wyszłam przegrana. 
***
      Mija dłuższa chwila zanim wstaję z łóżka. Jestem cała obolała. Nieprzespane noce dają mi się we znaki. Wydarzenia ostatnich dni osłabiają mnie. Jestem strasznie bliska krawędzi. Przepaść nie mająca końca jest nieuchroniona. Spoglądam na kalendarz. 29 czerwca. Tydzień od zadania mojej duszy bólu. Siedem dni bez niego. . .

      Nie możesz! Bądź silna. Pokaż, że potrafisz żyć na nowo! Krzyczy moja podświadomość. Ale ja nie potrafię. Był dla mnie wszystkim.  Słońcem na pochmurnym niebie, tlenem . . . Potrzebuję go, by móc normalnie funkcjonować!
      Otrząśnij się! On Cię nie kochał, grał przez cały czas! Byłaś tylko jego zabawką! Ale dlaczego mi to zrobił? Dlaczego akurat ja. . .

      Z transu wybudza mnie donośny hałas. Jestem sama w domu więc, . . . ; pewnie coś się stało na zewnątrz. No cóż, nie wiem co to było i nie interesuje mnie to jakoś specjalnie. Na pewno jakiś wypadek. Na tej ulicy to porządek dzienny. Może powinnam się stąd wynieść. . . Muszę nad tym pomyśleć. Chociaż równie dobrze mogę zginąć, nie zależy mi już.

***

      Nawet niebo nade mną płacze. Nad moim marnym losem. Nie jestem już nic warta. Moje życie i tak już nie długo wygaśnie. Jestem świecą, która ma swój kres. Strasznie bliski.
      Wychodząc z domu zarzucam kaptur na głowę. Pomimo takiej ulewy brak mi chęci o troskę o własne zdrowie. Gdy nie ma jego nie jest mi potrzebne do niczego zdrowie, bo przecież tylko to mi zostało. Szczęście i radość zabrał ze sobą pozostawiając w zamian ból i rozpacz. 

      Pusta - tak się właśnie czuję. Zostałam obdarta z jakichkolwiek uczuć. Nie pozostało mi już nic. Jednakże pomimo tego wszystkiego co mi zrobił nie potrafię przestać go kochać. Pomijając fakt, że mnie zniszczył życzę mu jak najlepiej.

       Mój telefon daje o sobie znać. Si te vas. Mój humor staje się jeszcze pochmurniejszy. Ustawiłam tą piosenkę specjalnie dla Malika. W przeciągu ostatnich dni słuchałam tej smutnej ballady całymi dniami. Nie potrafiłam przestać. Pozwalała wyrzucić wszystko z siebie. 
      Po dłuższej chwili telefon ucicha. Znów rytm wybijają tylko ciężkie kroki i krople deszczu uderzające o każdą możliwą powierzchnię. Niedługo jest mi jednak dane cieszyć się tą smutną pieśnią mego nastroju. Telefon po raz kolejny wydaje z siebie dźwięk. Wzdycham głośno idąc dalej przed siebie. Z tobą mogę iść nawet na koniec świata. Przestań o nim myśleć! On już nie istnieje! Rozumiesz? Nie istnieje, dla ciebie . . .
      Na samo wspomnienie jego słów gorzkie łzy gromadzą się w kącikach oczu. Dlaczego akurat mnie obrał na swój cel? Dlaczego. . .

      Nie wiem nawet kiedy zaczęłam biec. Chcę uciec. Uciec od problemów, bólu, cierpienia, jego . Tylko o tym marzę. Błagam, niech przyjdzie już kres. Niech zgasnę. Proszę. . .
      Zderzam się z kimś i upadam na mokry chodnik. Dość, że przemoczona to jeszcze to; niech to się jak najszybciej skończy! Unoszę głowę by móc spojrzeć na tą osobę. Już po sekundzie żałuję, że wyszłam z łóżka. Mogłam w nim grzecznie spędzić cały dzień, ale jak zawsze cały świat jest przeciwko mnie. Po co zgodziłam się spotkać z Nathalią, przecież równie dobrze mogła zaszczycić moje skromne progi swoją obecnością, nie narażając mnie na obecną sytuację.       On i ja. Ja blada bez krzty chęci życia, i on; tak samo piękny. Nawet z oklapniętą na czoło grzywką wygląda seksownie. . . Violetta! Weź się w garść! On cię skrzywdził! Ale ja nie mogę. Nie potrafię. . .

      Szybko podnoszę się z mokrego podłoża i uciekam stamtąd zanim ma szanse coś powiedzieć. Nie chce słyszeć jego głosu. Nie teraz. Nie po tych wszystkich fałszywych komplementach kierowanych do mojej osoby. Cały czas kłamał. Nieustannie! Każde jego słowo było. . nie mam już nic. . .

Pozostawisz mnie tylko w bólu

      Polana pośród lasu. Miejsce, które tak bardzo kochałam. A teraz nie ma już nic. To tu wszystko miało swój początek. To tu narodziło się fałszywe uczucie miłości. Perfidne uczucie. Moja wiara przez to wszystko jest coraz słabsza. Nie potrafię już wierzyć, że wszystko się ułoży. To było by kolejne kłamstwo! 
      Bezsilność rzuca mnie na kolana. Nie potrafię się poruszyć. Wszystko zostało zburzone. Nie pozostał nawet najmniejszy skrawek. Zupełna przepaść.
      Rzęsiste łzy spływające po twarzy tworzą kręte ścieżki. Ślady po moim cierpieniu stają się wielkimi bliznami. Wyrządził wielką krzywdę. Pozbawił mnie umiejętności kochania. Przez piekielną zabawę nie będę potrafiła na nowo pokochać. Zresztą, nieważne. Dla mnie nadal liczy się tylko on. . .

***

      Nie wiem ile czasu minęło, ale słońce zdążyło już schować się za horyzontem. Zimny powiew przyprawia mnie o dreszcze. Wzdrygam się na samą myśl o powrocie przez las po zmroku. Gdyby tylko był przy mnie, nie lękałabym się niczego. Wiedziałabym, że nie pozwoli mnie skrzywdzić. . . Skończ już! On Cię skrzywdził! Rozumiesz? Zrobił to przed czym Cię bronił!

      Podnoszę się z przemokniętej do cna trawy. Jest mi zimno.Moje ubrania już dawno przemokły. Dopiero teraz zaczynam odczuwać niską temperaturę panującą dookoła. Zaczerwienione od płaczu oczy zaczynają mnie piec. Nie wiem jak wrócę. A właściwie, mam po co wracać?

***

      Budzę się nagle. Jest mi strasznie zimno. Nadal jestem na polanie. Miejsce kiedyś tak piękne z każdą sekundą traci swój urok. Dla mojego serca staje się przeszłością. Nawet to miejsce. . .
-Violetta! -słyszę nagle. Odwracam się w tył. On tu jest. Szukał mnie. Zrobił to. . . Chciałabym móc rzucić mu się na szyję.
      Wspomnienia wracają. Ten ból, uderza we mnie ze zdwojona siłą. Podnosi mnie ku górze. Jego dotyk jest taki . . . palący. Wypala kolejne rany w mojej duszy. Szarpię się. Ja nie chcę. Serce mówi dość cierpienia, ale rozum zapomnij. Zapomnij o nim. . .
      Przyciska mnie do swego torsu. Jego serce mocno bije. Czuje to. Kiedyś mówił, że tylko ja mogę go do tego doprowadzić. Czyżby wtedy mówił prawdę? Nie, to było jedno z setek kłamstw!
      Nie potrafię być spokojna w jego obecności. Nie po tym co mi zrobił. Używam wszystkich swoich sił by móc mu się wyrwać. Na marne. Oplata mnie swoimi ramionami niczym bluszcz. Nie daje za wygraną. Nie chce go. Nie chce znów cierpieć. Ledwo radze sobie z tak niedawno zadanym bólem. To za wcześnie.
      Jetem cała potargana i niewyspana. Nie mam na nic sił, ale będę się bronić. Będę bronić się przed tą fałszywością. Używam coraz więcej sił by móc się uwolnić. Niepoprawnie . Przeze mnie tracimy równowagę. Przyciska mnie do lekko wilgotnej powierzchni. Napiera na mnie swoim ciałem, blokując nadgarstki. Dlaczego on mi to robi? Dlaczego. . .
-Jeżeli aż tak bardzo Ci zależy, zabij mnie. Tu i teraz. . .

Liczymy na mnóstwo komentarzy pod tak wspaniałą pracą :*

sobota, 2 maja 2015

KONKURS Miejsce 3.


Wybór nie był łatwy, bo wpłynęło dość sporo dobrych prac, jednakże po jakiejś półgodzinnej dyskusji udało nam się z dziewczynami dojść do porozumienia, tak więc trzecie miejsce zajmuje... uwaga, uwaga... Meredith. ♥
Może zacznę od tego, że jako fanka Taylor dziękuję Ci za tego imagina, bo tak właściwie do dzisiaj nie mogę odżałować, że Haylor się rozpadło zanim zaczęła się moja fascynacja 1D. </3 Po drugie dziękuję za inspirację piosenką z "1989". ♥ Po trzecie dziękuję za pracę włożoną w tego imagina, bo czytało się go naprawdę przyjemnie. A po czwarte dziękuję za przesłanie nam dwóch prac, co naprawdę bardzo doceniamy. ♥
Paulina

A oto i praca Meredith:

Taylor Swift - "Out of the woods"

Reszta świata była czarno-biała, 
A my byliśmy krzykliwym kolorem.
I pamiętam zastanawianie się…
Czy najgorsze jest już za nami?

     Blondynka nachylala sie nad poręcza i po raz kolejny myślała nad swoją decyzja. Przecież nikt nie bedzie za nia tęsknił, wyświadczy światu przysługę. A co najważniejsze nikt jej wiecej nie zrani. Nie powie jaka to jest głupia, brzydka i naiwna. Już od dłuższego czasu nie wierzyła w milosc, jednak nadal szukała swojego księcia z bajki. Niestety ostatni zerwał z nią przez telefon. Bardzo oryginalnie.
     Przełożyła jedna, następnie druga nogę przez balustradę. Trzymała sie rekami ramy mostu, a stopy miała na ledwo wystającym kawałku drewna. Spojrzała w dół i lekko sie przeraziła, jednak szybko pozbyła sie z głowy rożnych watpliwości. Wystarczyło sie odepchnąć i tak po prostu spaść w otchłań. Woda w rzece zabrałaby ja na spontaniczna wycieczkę. Wiedziała, że kiedy zetknie sie z powierzchnia poczuje ogromny ból przeszywający jej ciało ale w porównaniu z tym co przeszła w swoim krótkim życiu bedzie to nic. Przecież potem nie bedzie już nic czuć, prawda?
Jeszcze raz przeskanowala w głowie wszystkie za i przeciw, ale wygrały te drugie, ponieważ w pierwszych znalazły sie tylko dwa powody. Pierwszym byli rodzice, a drugim najlepsza przyjaciolka. To tylko dzieki nim jeszcze nie popełniła samobójstwa.
Jeszcze - pomyślała.
 Wystawiła jedna nogę przed siebie i zamachala nia jakby sie jeszcze wahając, jednak puściła sie jedna ręka i już chciała to zrobic, jednak przeszkodził jej w tym czyjś głos, ktory usłyszała tuż za sobą.
-Nie rób tego - był mocny z lekka chrypka i brytyjskim akcentem.     Odwróciła glowe w jego kierunku i ujrzała chłopaka z burza włosów na głowie. Miał cudowne oczy w kolorze szmaragdu, malinowe usta i widoczne rysy twarzy. Na oko mógł byc od niej młodszy o jakies cztery lata.
-Nie warto - odezwał sie po raz kolejny, kiedy blondynka nie odezwała sie ani słowem.
Skanowala jedynie dalej jego sylwetkę. Umięśnione ciało opinała czarna koszulka bez rękawów i pomimo, ze był wieczór było naprawdę ciepło, wiec nie dziwiła sie ze chłopakowi nie było zimno.
Na nogach miał takiego samego koloru jak koszulka obcisłe jeansy, a na stopach dziwne, brązowe buty.
No cóż, nie był typowym chłopakiem.
-Niby dlaczego? - odezwała sie w końcu.     Brunet jedynie pokręcił głowa i znow przeniósł swój wzrok na jej piękna twarz.     -Szkoda by tak sliczna dziewczyna opuściła ten świat.
Blondynka jedynie prychnęła pod nosem i odwróciła od niego wzrok. Spojrzała w dół i była pewna ze chce to zrobic. Za wszelka cenę.
-Jeśli to zrobisz będę musiał skoczyć za tobą. Chcesz tego? - podpuszczał ja.
-Nie zrobiłbyś tego. Nawet mnie nie znasz. Ani ja ciebie. - odparła wciąż na niego nie patrząc.
-Harry - zaskoczył ja przedstawiając sie i wyciągając w jej kierunku dłoń.
-Taylor - uscinela jego rękę i to był jej błąd.
Chłopak od razu to wykorzystał i chwycił ja tak mocno, że gdyby nawet przez tydzień próbowała sie wyrywać nie udałoby sie jej to.
-Nie puszczę cię dopóki nie zejdziemy z tego mostu - był śmiertelnie poważny, a ona wiedziała, ze nie da za wygrana.
-Nie ma mowy - próbowała mu sie przeciwstawić.
Zielonooki po raz kolejny pokręcił głowa i złapał jej druga dłoń. Wbrew jej woli jakimś cudem przeciągnął ja na druga stronę. Był silny. Cholernie silny.
-Chodź - pociągnął ja za nadgarstek i razem zeszli z mostu - Nie podziękujesz?
-Niby za co? - prychnęła - Przez ciebie muszę sie dalej męczyć. - wytknęła mu.
-Zycie nazywasz męczarnia?
Tym razem to blondynka pokręciła głowa z dezaprobata.
-Ciekawe co byś powiedział, gdyby każda twoja dziewczyna zrywała z tobą po miesiącu i to jeszcze przez telefon, przy okazji wyzywając cię od grubych świń. Do tego wszyscy z twojego otoczenia cię nienawidzili i życzyli ci abyś umarł - przedstawiła mu kawałek swojej historii i nie żałowała tego.
Chciała, aby ktoś w końcu wiedział choć troche o tym co przeżyła. Ciecie sie jej już nie pomagało, wiec sięgnęła po cos innego, w jej mniemaniu lepszego.
-To nadal nie jest powód, żeby sie zabić. - zostawał przy swoim nadal trzymając jej rękę i idąc przed siebie.
-Jest i to bardzo duży. Gdybys przeżył choć troche tego co ja..
-Przeżyłem. Uwierz. Nie tylko ty masz problemy. Zaczęło sie od rozwodu rodziców, a skończyło na śmierci dziadka. Nie radziłem sobie, ale gdyby nie moja siostra zrobiłbym to samo co ty próbowałaś kilka minut temu. I uwier, ze teraz tego cholernie żałuje. Już dawno byłbym na tamtym świecie, gdyby nie Gemma. - i w tym momencie już nie wiedziała co mu odpowiedzieć.     Niespodziewala sie. Niespodziewala sie, że chłopak, ktory jak twierdzi ja uratował, moze mieć podobna przeszłość do jej teraźniejszości.
-Przepraszam - wyszeptała - Nie miałam pojęcia.
-Wszystko w porządku. Teraz już wiesz dlaczego nie potrafiłem przejść obok ciebie obojętnie. To ze jesteś piękna to jedno, ale to ze chciałaś ze sobą skończyć to drugie - spojrzał głęboko w jej niebieskie oczy.
Widział w nich strach, ból, cierpienie, ale tez podziękowanie. Podziekowanie dla niego.
Zauważył tez lekkie zakłopotanie i rumieńce na jej delikatnej skórze.
-Zaprowadzę cię do mojego mieszkania. - przerwał ciszę, ktora miedzy nimi zapadła i splatając ich palce razem pokierował sie w stronę swojego domu.
~*~
     Mieszkanie Harry'ego na pierwszy rzut oka było bardzo przytulne. Kremowe ściany, brązowe kanapy, palące sie drewno w kominku - tak oto przedstawiał sie salon, do ktorego jako pierwszego weszli. Na prawo znajdowała sie przestrzenna kuchnia z jadalnie i cóż. Była równie piękna jak wcześniejsze pomieszczenie. Jasne ściany, które dopełniała jedna w kolorze wina. Do tego ciemne, modułowe meble, które dawały widoczny kontrast.
-Podoba ci sie? - usłyszała jego głos tuż za sobą.
Odwróciła sie i zeskanowaly jego sylwetkę wzrokiem. Oh, tak, był przystojny.
-Bardzo. Sam je urządzałeś?
Chłopak jedynie skinął głowa i uśmiechnął sie promiennie. Położył zrobione po drodze zakupy na blacie i zaczął je rozpakowywać, a następnie odkładając wszystko na swoje miejsca. Blondynka w tym czasie dalej rozglądała sie po wnętrzu i z zachwytem stwierdziła, ze sama chętnie chciałaby takie mieć.
-Co powiesz na herbatę? - spytał ja głos dochodzący z kuchni.
-Chętnie - odparła i weszła do pomieszczenia, w którym znajdował sie Harry.
Usiadła na wysokim stołku po drugiej stronie wyspy kuchennej i wpatrywała sie w jego plecy. Każdy najdrobniejszy ruch chłopaka analizowała, jakby od tego zależało jej zycie. Kiedy wyjmował szklanki z szafki blondynka ujrzała tatuaż gwiazdki na jego wewnętrznej stronie ramienia. Sadzać po jego wszytkich malunkach musiał je lubić, skoro zdecydował sie zrobic ich aż tyle. Sama Taylor zastanawiała sie kiedyś czy by takiego nie wykonać na swoim ciele, jednak zrezygnowała z tego pomysłu. Podobały jej sie, ale u kogoś. Niestety do niej tatuaże nie pasowały.
-Cholera - zaklął brunet.
Szybko przeciągnął mokrą koszulkę przez glowe ukazując tym samym swoją naga klatkę piersiową. Blondynka zwilzyla wargi językiem na ten widok i wstrzymała oddech. Wszystkie jego mięśnie były napięte przez co jego tors był jeszcze bardziej cudowny.
Harry katem oka spojrzał na dziewczynę, ktora pożerała go wzrokiem. Uśmiechnął sie pod nosem i odwrócił do niej przodem. Kiedy jego zielone tęczówki napotkały jej niebieskie wszystkie mysli uleciały z jego głowy. Już nie wiedział co miał w planach zrobic.
Patrzył na jej delikatne rysy twarzy, pełne usta, które aktualnie pomalowane były na czerwono i kusiły niemiłosiernie. Była starsza, owszem, ale przez to jeszcze bardziej jej zapragnął. Była jak zakazany owoc.
-Powinienem....pójść sie ubrać - pierwszy raz przy jakiejkolwiek dziewczynie poczuł sie głupio.      Szybko opuścił pomiesczenie i udał sie do swojej sypialni. Wyciągnął pierwsza, lepsza koszulkę z szafy z zamiarem założenia jej, jednak zatrzymał sie na chwile. Wypuścił głośno powietrze i spojrzał w dół na swoje spodnie.
-Jeszcze ty - westchnął.
W kolejnych sekundach drzwi sie uchyliły, a w nich stanęła drobna blondynka. Kiedy ich wzrok sie zablokował weszła głębiej do pokoju. Stanęła naprzeciw niego i wpatrywała sie w jego zielone oczy. Chwile pozniej jej spojrzenie zjechało na jego malinowe usta i zapragnęła poczuć ich smak.
-To zabrzmi dziwnie, bo znamy sie jakies 2 godziny, a ja chce, żebyś mnie pocałował - niepewnie znow spojrzała w jego cudowne oczy i zauważyła w nich błysk. Niestety nie potrafiła rozgryźć co to za emocja.
-Chętnie - powtórzył to co ona powiedziała kilkanaście minut wcześniej.
Nie czekała długo na skutki. W końcu ich usta złączyły sie w delikatnym z pozoru pocałunku. Ona wplotła palce w jego gęste loki, a on swoje umieścił na jej plecach. Przycisnął ja bliżej siebie i pogłębił pieszczotę. Ich języki splatały sie, a wargi cały czas poruszały. Zatracili sie w tym. W tym drobnym zbliżeniu. Nie znali sie, ale oboje tego potrzebowali. Potrzebowali czułości, której nie zaznali. Przecież nie trzeba zakochać sie od pierwszego wejrzenia. Ich milosc budowała sie z każdym spojrzeniem, dotykiem, pocałunkiem. Z każdym spędzonym razem dniem, poznawaniem swoich sekretów i leków. Mieli zalety i wady, jednak dla siebie byli idealni. W każdym najmniejszym calu. 

Docenicie pracę Meredith komentarzami? ♥